Z przyjemnością wracam do tematu zapowiedzi jesienno-zimowych kolekcji, zostawiwszy sobie na deser jedną z ulubionych marek D-plusowych. Elomi, przeznaczona dla kobiet o większym biuście i obwodzie pod biustem, jest rozwijana powoli, lecz konsekwentnie. W kolejnym sezonie czeka nas kilka nowości, nie tylko kolorystycznych. Pojawi się miseczka K, ponadto coraz bardziej uwidacznia się tendencja do wychodzenia poza bezpieczną, solidną bazę i sięgania po śmielsze rozwiązania, jak ażury, lżejsze konstrukcje. Ciekawe, czy miłośniczki Elomików będą kiedyś mogły wybierać w tylu kolorach i wzorach, co ich koleżanki noszące np. Freyę…
Bardzo mi się podoba przesłanie tej marki, obecne zarówno w sloganach zawartych w katalogu (Make an entrance. Make a statement. Show them the real you. The confident you.), jak i widoczny w charakterze kolekcji: duży rozmiar, duża pewność siebie, duże wrażenie 🙂
Śliwkowa mgła
Jesień zasypuje nas śliwkami, a właściwie – jagodami, bo aż dwie przedstawicielki jesiennej Elomi wystąpią w kolorze blackberry. Pierwsza to nowość – Maggie, która zdobi okładkę jesiennego katalogu. To pierwszy tak przejrzysty biustonosz w kolekcji tej marki, może stanie się Elomikową wersją modelu Freya Arabella? Mam nadzieję, że w całym zakresie rozmiarów będzie się prezentowała równie delikatnie.
Ma obniżony mostek w porównaniu ze swoimi full-cupowymi koleżankami, a jej konstrukcja jest lekka, bez taśmy obejmującej cały dół biustonosza (bandless). Warto zwrócić uwagę na ciekawe ramiaczka z kontrastowym wzorem. Maggie sięga miseczki JJ. Zakres rozmiarów: 36-44 E-G, 36-42 GG-JJ.
Druga „jagódka” to Caitlyn, klasyczny full-cup z bocznym panelem zbierającym (side-support), który w swojej szufladzie każda szanująca fanka Elomi mieć powinna 😉 (sama nie mogę się już bez niego obejść – jest komfortowy, dobrze modelujący i bezpieczny).
Jesienią Caitlyn pojawi się w aż trzech sezonowych wersjach kolorystycznych – oprócz blackberry zostaniemy poczęstowane czekoladową truffle:
Pozostanie też wiosenna wersja lawendowa (amethyst), a także obowiązkowe: biel, czerń i cielisty. Ten wiodący model zostanie po raz pierwszy wyprodukowany w rozmiarze miseczki K, i to już od obwodu 34. Zakres rozmiarów: 38-46 DD, 34-46 E-HH, 34-42 J-K.
Złota jesień
Cassandra to jeden z najoryginalniej ubarwionych biustonoszy, jakie widziałam. Jest pomarańczowo-złota, na żywo jej kolory wydały mi się jaskrawsze niż na zdjęciu katalogowym i takie też wyszły na moich własnych zdjęciach. Wydaje mi się przeznaczona dla osób o tak zwanym jesiennym typie urody – mnie w takim ciepłym rudzielcu chyba nie byłoby do twarzy, co nie przeszkodziło mi wpatrywać się weń z fascynacją 🙂
Krojem, a nawet formą haftu, wydaje się zbliżona do Caitlyn, miseczki są jednak nieprzejrzyste, lekkości za to dodaje przezroczysta taśma wzdłuż ich krawędzi. Zakres rozmiarów bardzo przypomina Caitlyn, lecz bez miseczki K (do JJ).
Mroczny grafit
Kolejny dyżurny kolor sezonu jesień-zima 2011 pojawi się i w Elomi. Piankową balkonetkę z plandżowymi aspiracjami, czyli Hermione, poznamy już tej wiosny w lekkim beżu, a jesienią dołączy wersja ciemniejsza (to nie czerń, lecz bardzo ciemna szarość).
Jestem wciąż ciekawa tego modelu, który różni się od wszystkich modelowanych termicznie biustonoszy, z jakimi miałam do czynienia – jest miękki i delikatny. Rozmiary Hermione sięgają miseczki HH, a obwody zaczynają się od 34, a kończą na 46 (ten największy dostępny do miseczki FF).
Znana już od kilki sezonów Cleo pojawi się także w wersji ciemnografitowej, zarówno w klasycznym solidnym full-cupie, jak i w kroju bandless bra.
Szafir i granat
Znana z pięknych wersji czerwonej i lawendowej, efektowna plandżówka Suzie wystąpi w kolejnej odsłonie. Chyba w sam raz dla mnie 🙂 Jej krój oparty jest na Caitlyn, lecz mostek został obniżony o ok. 4 centymetry. Polskie sklepy, zdaje się, już trochę polubiły Suzie i mam nadzieję, że szafirowa również do naszego kraju zawita. Rozmiary: 36-46 D-DD, 36-44 E-G, 34-42 GG-HH.
Kwiaty Sakury, która w odsłonie wiosennej będzie, a jakże, biało-różowa – jesienią pojawią się na tle nocnego nieba (ciemny granat). Rozmiary: 36-44 E-G, 36-42 GG-JJ.
Kształtne doły
Figi i szorty Elomi zaczynają się od angielskiego M (większe od naszej polskiej M-ki), a kończą na 4XL. W nadchodzącym sezonie Elomi postanowiła nas majtkowo zaskoczyć, wzbogacając repertuar o linę Curve – wysokie majtki modelujące w dwóch krojach: figi i, hm, reformy? (chodzi o krój wyposażony w nogawki). Obie propozycje Curve uszyte zostaną z oddychającej dzianiny i wzmocnione na brzuchu. W części górnej ma się znaleźć silikonowy pasek zapobiegający rolowaniu się wyszczuplacza i zsuwaniu w dół. Kolory czarny i cielisty pasują do biustonoszy z linii Smoothing, a rozmiary sięgną 6XL. Zastanawiam się, czy nie zaopatrzyć się w taką zgrabną tubę – pasowałaby do push-upa Smoothing (mój jest czarny 🙂
Dla wiernych fanek
…czyli kontynuacje. W przyszłym sezonie nie opuści nas Lara, podobnie jak w tym jednak pozostanie tylko w wersji klasycznej – srebrno-czarnej, jako half-cup oraz full-cup (ten ostatni już dawno wpisałam na swoją wishlistę). Zostaje także panterkowa Asia, beżowa Abi, trójka bazowych kolorów Jasmine, a także Tamarie (w czerni i beżu), Cleo oprócz grafitowej sezonówki także wystąpi w beżu i czerni. Oprócz tego pozostanie oczywiście cała seria Smoothing, zawierająca bezszwowe balkonetki, plandże i straplessy oraz bustiery, a także biustonosz do karmienia, wszystko w czerni i beżu (bustier w czerni i w kości słoniowej). Będą sportowe biustonosze Energise oraz gorsety Occasions (basque) w kolorze czarnym, białym i kości słoniowej, a także Beatrice dla karmiących mam – nadal tylko w beżu. Cała kolekcja bazowa jest do obejrzenia na stronie internetowej marki.
Skąd wziąć Elomiczkę?
Podobnie jak przy okazji zapowiedzi wiosennych – zachęcam Was – klientki i przedstawicielki sklepów – do wpisywania w komentarzach, w których sklepach dostępne są, lub będą biustonosze Elomi – jest ich w naszym kraju wciąż niewiele. Mam nadzieję, że odnotujemy tendencję wzrostową 🙂
Poniżej – galerie zdjęć moich własnych oraz katalogowych. Na spotkaniu z dystrybutorem niestety nie miałam okazji obejrzeć próbek na modelkach – wszystkie były w rozmiarze 36E, na modelki stanowczo za dużym. Firmie b.style bardzo dziękuję za możliwość obejrzenia kolekcji oraz materiały.
Zapraszam do oglądania i dzielenia się wrażeniami, w szczególności również te z Was, które mają doświadczenie w noszeniu bądź dobieraniu biustonoszy Elomi. Co sądzicie o kolejnej kolekcji? Czy marka robi postępy?
[Katalog flash w serwisie flickr nie jest dostępny, przepraszamy.]
[Katalog flash w serwisie flickr nie jest dostępny, przepraszamy.]
81 komentarzy
aleksandralm
Pytanie czy ta Maggie nie bedzi robila dziury w mostku…
27 marca 2011 at 04:49dunajka
U nas będzie szara Cleo i Sakura. W tej chwili jest Lara w obu krojach i Caitlyn w różnych kolorach.
27 marca 2011 at 09:32izas55
Kocham Elomi miłością wielką, ale bardzo trudno mi je kupić. Mieszkam w Warszawie i noszę 38H (Elomi często 38GG). Właściwie tylko Caitlyn jest w miarę do dostania w kilku sklepach (na pewno Bra-Dreams, Peachfield) i w różnch wersjach kolorystycznych. Inne modele jak Cleo i Larę przymierzałam w Peachfieldzie i Li Parie, ale w LiParie kosztowały zaporowo i dużo więcej niż gdzie indziej. Pozostałych modeli nawet nie widziałam w sklepie. Nawet w internetowych sklepach brytyjskich ciężko je dostać.
27 marca 2011 at 10:24Te fiolet i niebieskości wyglądają pięknie ale obawiam się że będzie mi je bardzo trudno upoować
agata_peachfield
W Peachfield oprócz Caitlyn w czterech kolorach, Cleo w dwóch kolorach i dwóch fasonach (fullcup i bandless) i Lary w dwóch kolorach (pearl i espresso), jest jeszcze biała Jasmine, Smoothing, Tamarie i sportowiec Energise biały. Na jesień będzie Caitlyn blackberry i Suzie sapphire:)
27 marca 2011 at 14:13tuonetar
W Body w Lublinie jest z Elomi. Nie wnikałam w szczegóły (model, cena), bo rozmiarówka nie dla mnie.
27 marca 2011 at 17:22tuonetar
“z” mi się nie wykasowało, ups
27 marca 2011 at 17:22Anja
Śliczna modelka 🙂 Bardzo mi się podoba cała sesja zdjęciowa
27 marca 2011 at 18:11maith
Właśnie, ile one zwykle w sklepach kosztują? Bo jak je polecam, na podstawie opisów o wygodzie, to mam problem z określeniem zakresu cenowego. Kojarzę tylko że są drogie.
27 marca 2011 at 20:03I jakie one mają fiszbiny?
pinupgirl_dg
Przejrzałam na szybko kilka sklepów i przeciętnie ceny kształtują się na poziome 200zł (raczej plus, niż minus). Rozmiarówka też nie moja, ale stylistyka Elomi bardzo mi odpowiada, więc chętnie oglądam nowości. Podoba mi się jak zwykle Caitlyn, Cassandra też mnie chwyciła za serce. Bardzo mi się podobają wyszczuplające majtki (tutaj akurat mogłabym się załapać 🙂 ).
27 marca 2011 at 22:07kasica_k
Ceny, zwłaszcza polskie, to wg mnie największy kłopot z Elomi… Caitlyn zwłaszcza mogłaby być trochę tańsza, jako najbardziej podstawowy model, od którego zapewne wiele osób zaczyna znajomość z tą marką (co nie znaczy, że gorszy od innych, rzecz jasna :). Trzeba chyba lepszych cen, żeby przekonać do Elomi kobiety noszące wcześniej różne niezbyt wyrafinowane “namioty”, nie wierzące, że mogą coś poprawić w wyglądzie swojego biustu.
28 marca 2011 at 16:17jennygump
różne modele Elomi w zalezności od sezonu dostępne są w theBOOB w szczecinie, http://www.theboob.pl Aktualnie Caitlyn, Suzie, Jasmin, Smoothing , Lara, tamarie. Mieliśmy też Abi – bardzo piękny i swietnie uszyty podobnie jak Caitlyn. Z Suzi bywa różnie, czasami zostaje puste miejsce z boku miski i nic się nei da zrobić… ale to juz kwestia indywidualnej budowy kobietki 🙂 Bardzo odpowiada nam “filozofia Elomi” i obalanie kultu kościstej płaskości ciała 🙂
28 marca 2011 at 16:19kasica_k
Co do fiszbin – dla mnie w sam raz, więc może dla niektórych za szerokie, ale tęższe osoby chyba przeważnie potrzebują takich. Miseczki są tak skrojone, że nie kroją pachy, mimo nieraz wysokiego zabudowania. Ramiączka nie są tak szeroko rozstawione, jak w typowych balkonetkach. Na mnie świetnie leżą miękkie, natomiast z dopasowaniem Smoothinga miałam problem i zrezygnowałam z niego (dobrałam sobie tylko puszapik – lubię go, ale też mam do niego pewne zastrzeżenia). Ale ja ze swoim 34G czy 36FF/G jestem z początku rozmiarówki Elomi.
28 marca 2011 at 16:23jennygump
nie da się zrobić ceny poniżej 200 zł bo dobry stanik musi kosztować. Jeśli w firmie na “T” kupujemy stanik za 140 zł i on się rozciąga po 4 miesiącach a Elomi nie rozciaga się ( tylko lekko naddaje do ciała) nawet przez dwa lata to mam następujący wynik:
28 marca 2011 at 16:26stanik firmy na T kosztuje nas 35 zł miesięcznie bo przez tyle czasu jest dobry a stanik Elomi 8,5 zł miesięcznie : )
o różnicach w konstrukcji, wzornictwie itd nie będę już pisać bo to chyba widać gołym okiem
bajgla
jennygump
nie da się zrobić ceny poniżej 200 zł bo dobry stanik musi kosztować. Jeśli w firmie na “T” kupujemy stanik za 140 zł i on się rozciąga po 4 miesiącach a Elomi nie rozciaga się ( tylko lekko naddaje do ciała) nawet przez dwa lata to mam następujący wynik:
stanik firmy na T kosztuje nas 35 zł miesięcznie bo przez tyle czasu jest dobry a stanik Elomi 8,5 zł miesięcznie : )
Cena stanika Elomi na Figleaves (nie jest to bynajmniej najtańszy sklep) to około 30 funtów.
30 funtów * 4.6 = 138zł,
nawet z kosztami przesyłki będzie poniżej 200zł.
Tak więc taką cenę jak najbardziej da się zrobić.
28 marca 2011 at 19:35kasienka.b
Bajgla – mowa jest o Polsce, w Polsce są dystrybutorzy, którzy też za darmo nie pracują. Im więcej pośredników tym produkt dla końcowego klienta jest droższy.
Ceny rzędu 140 zł za Elomi w Polsce się niestety NIE DA zrobić.
Nie ma co porównywać cen w Anglii, bo tam sklepy biorą towar bezpośrednio od producenta.
Poza tym z tego co kojarzę to koszt wysyłki na figleaves to kwota rzędu kilkunastu funtów (coś ktoś pisał, że nie chcą do Polski wysyłać normalnie, tylko kurierem), więc cena stanika drastycznie rośnie.
P.S. W Body dostępny jest model Abi – bardzo wygodny, klientki sobie chwalą. Na pewno będziemy próbować inne modele.
28 marca 2011 at 20:05maith
A jaka jest twardość tych fiszbin?
Jedna z bra-fitterek mających kontakt z Elomi wyjaśniła mi, że ta luźność po bokach pojawia się po prostu u osób dla Elomi za szczupłych. Bo Elomiki uwzględniają ponoć jakiś dodatkowy aspekt budowy, przez co dla osób troszkę tęższych są wybawieniem, te średnie mogą nosić i takie i takie, a są osoby, którym ten element nie jest potrzebny i już.
Lobby już różne “niedasie” widziało 😉
28 marca 2011 at 21:27Być może wkrótce firma, widząc szansę rozwoju na polskim rynku, zapewni polskim sklepom możliwość sprzedaży Elomików po bardziej konkurencyjnych cenach.
bajgla
No ale ani sklepy ani dystrybutorzy nie kupują za cenę z figleaves? Poza tym to był tylko przykład z nienajtańszego sklepu brytyjskiego.
Sklepom i dystrybutorom pod rozwagę polecam ten tekst .
28 marca 2011 at 23:57kasica_k
Jeśli chodzi o ceny – trzeba też wziąć pod uwagę wpływ producenta. Z tego co wiem, ceny bielizny marek należących do Eveden Group, w tym Elomi, są narzucane przez producenta dystrybutorom zagranicznym i są one wyższe od cen krajowych.
Jeżeli chodzi o Figleaves, to pomysł żądania dwudziestu funtów za dostawę do PL już chyba upadł – niedawno kilka rzeczy kupiłam i płaciłam jak zawsze, 5,50 🙂
@maith, fiszbiny są normalne, nie jakieś szczególnie twarde ani miękkie. Co do miękkich fiszbin, bo rozumiem, że temat Cię interesuje – przymierzałam niedawno stanik do karmienia Cake Lingerie, od niedawna dostępnej w Polsce (dystrybutorem jest Ab Ovo, ta sama firma, która rozprowadza Shock Absorbera, MM, Pour Moi) i on miał takie właśnie mięciutkie, komfortowe fiszbiny, zachowywał się w sposób pośredni między fiszbinowcem a bezfiszbinowcem. Był tak samo wygodny, jak zachwalany kiedyś przeze mnie model HotMilka, który był całkiem bez fiszbin i o dziwo bardzo ładnie kształtował. Może więc niektóre karmniki mogłyby być opcją dla osób potrzebujących miękkich fiszbin albo w ogóle nie tolerujących ich, ale wymagających dobrze podtrzymanego biustu. Oczywiście pod warunkiem zmieszczenia się w rozmiarówce, która pomału, ale rośnie.
29 marca 2011 at 01:57Gość
Wogóle strasznie mnie zdziwił fakt, że nie pisaliście jeszcze a lakocie – lacotte.pl
29 marca 2011 at 09:55mam stamtąd mój ulubiony fioletowy i właśnie zamówiłam drugi taki sam, pierwszy oblałam sokiem i na miseczce mam mała plamkę – niby nic, ale zawsze pretekst żeby mieć dwa XD
jennygump
droga bajglo życzę ci w takim razie życia w takiej utopii że nie będziesz musiała dostawac pieniedzy za swoją pracę, płacic czynszu, zusu i wszystkich innych kosztów ( horrendalnych ) związanych z prowadzeniem sklepu stacjonarnego i czy innego biznesu. tymczasem przecież w naszym kraju te okropne zdzierczynie, barfitterki wredne, pazerne baby Twoim kosztem nabijają sobie kabzy…..
29 marca 2011 at 12:05jennygump
byłabym zapomniała ! w naszym kraju vat na bieliznę wynosi 22 % , jak sądzę droga bajglo, najlepiej byłoby gdyby tę część ceny sprzedawcy dokładali ze swojej kieszeni 🙂
29 marca 2011 at 12:12kasica_k
@jennygump, nikt przed Tobą nie pisał o “pazernych babach” – może mniej emocji i nieładnego języka, a więcej konkretnych i spokojnie przedstawionych argumentów?
@Gość, nie spamuj, to już trzeci taki komentarz, w ten sposób nie zarabia się tu na dobrą opinię.
29 marca 2011 at 15:45magdalaena1977
Niezależnie od zmowy cenowej producentów i sprzedawców, pozostaje pytanie, jak ceny poszczególnych staników mają się do siebie.
29 marca 2011 at 15:57Jeśli arabelka (do G) kosztuje w Polsce stacjonarnie 150 zł (IMHO i tak dużo), to w czym lepsze są elomiki, które zaczynają się od 200 zł ?
jennygump
bardziej konkretnych argumentów jak :
29 marca 2011 at 16:41– bardzo wysoka jakość materiałów i wykonania staników Elomi
– bardzo wysokie koszty prowadzenia firmy o zatrudnieniu nie wspominając, vacie, wysiłku jaki wkladają brafitterki w swoją pracę,
nie znajdę
za to ciagłe utyskiwanie, roszczenia i zarzucanie producentom i sprzedawcom “niedasiowania” jest mile widziane . nie będę już o tym pisać bo teraz ktoś właśnie wysnuł zarzut zmowy i to jest ok i to jest fajne. brafitterki niech tyrają za darmo, sprowadzają staniki w rozmiarach od a do z z potam usłyszą że w necie taniej 🙂
kasica_k
@jennygump, wydaje mi się, ze nikt tu nie wysuwał zarzutów wobec brafitterek, zresztą to raczej nie ich pensje są głównym składnikiem cen.
@magdalaena1977, dobre pytanie. Mnie jakość Elomików wydaje się lepsza od Freyek, podobnie jak Fantasie, ale uważam, że jedne i drugie i trzecie są za drogie 🙂
29 marca 2011 at 17:04urkye
Nigdy nie miałam okazji mierzyć Elomi, nawet nie widziałam na żywo;) Bardzo mnie intryguje, jak ta marka wypada pod względem wygody czy kroju w stosunku do innych marek. Suzi jest śliczna… szkoda tylko, że dla mnie nieosiągalna;P
29 marca 2011 at 17:34maith
Kasiu – kasuj od razu tych szepczących spamerów, nie ma co z nimi gadać.
Jennygump, momentami piszesz, jakbyś nas z kimś pomyliła i odpowiadała w jakiejś innej dyskusji. Doszukując się wrogów tam, gdzie ich nie ma.
Nikt tu nie narzeka na polskie bra-fitterki i sklepy, tylko na politykę producenta i dystrybutora. Jeśli dane staniki w UK mają się do siebie inaczej niż w Polsce, a w Polsce są słabo znane i w zasadzie promują im je konsumentki, a oni dają sklepom ceny zbliżone do zaporowych, to jest to zła polityka. I chyba nic się nie stanie, jak będziemy próbowały coś z tym robić?
Przecież VAT-u nie nałożono tylko na Elomi. Zatem reszta to w jakimś stopniu decyzja producenta i dystrybutora.
Inna sprawa, że jeśli to Elomi jest faktycznie tak świetne, jak Kasica tu pisze i jak Ty piszesz (ten argument o cenie na miesiąc był sensowny) to jest w Polsce naprawdę sporo kobiet, które niewiele mniej, a czasem i podobnie, do tej pory płaci za staniki gorsze i brzydsze.
Ja tam zachęcam, szczególnie trochę tęższe kobiety też do sprawdzenia Elomi, bo znam wiarygodne opinie i stąd wiem, że niektórym osobom w tej marce może być naprawdę najlepiej. Ale właśnie mam problem z tym gdzie i o jakich kwotach mowa. Bo oczywiście na Elomi nie każdego stać, ale jak już kogoś stać (czasem w drodze wyjątku, że na różnych rzeczach można oszczędzać, ale poza butami i stanikami) to też chce wiedzieć, o jakich kwotach mowa. Bo to są kobiety, które chciałyby po prostu iść do sklepu po stanik i jeżeli okaże się, że jest faktycznie tak super, a bra-fitterka jeszcze pomoże im wszystko jak najlepiej dobrać, to chcą go po prostu kupić i się cieszyć. Ale muszą być na to przygotowane.
Jednocześnie wiem, że przy obecnych cenach, niektórym osobom o Elomi mogę tylko mgliście wspomnieć, dodając “ale to już jest droga impreza” bo wiem, że one stanika za ponad 200 zł sobie nigdy nie kupią i czasem nawet nie spróbują zmierzyć.
29 marca 2011 at 20:43I widzę też, że sklepy zamawiają je ostrożnie. Właśnie przez, moim zdaniem, wyjątkowo nieekspansywna, politykę firmy.
marchewka
Ach, szafirowa Suzie jest przepiękna, podobnie zresztą jak czerwona. Strasznie żałuję, że Elomi nie szyje na mnie – albo że inne marki nie podejmują tej stylistyki.
29 marca 2011 at 23:07butters77
Ja z innej beczki – Kasico, pamiętając o Twoim zamiłowaniu do zielonych staników, chciałam spytać, co sądzisz o bravissimowej wariacji Cleo Eleanor?:-)
http://www.bravissimo.com/products/lingerie/sensational-sets/eleanor-bra/lime/cl31le/?show=16&sort=1
Moim zdaniem świetna!
30 marca 2011 at 10:50jennygump
Mój Boże ! czemu w szkole nie uczą podstaw ekonomii…. to raczej cena producenta ma nikły wpływ na ostaeczną jej wysokość. Elomi jest droższa od Frei tylko o tyle o ile musi być droższy stanik WIĘKSZY, i SOLIDNIEJSZY a mimo to ładny i dobrze wykonany bo takie jest przeznaczenie tej marki.
30 marca 2011 at 11:34Różnica w cenie zaczyna być istotna dopiero gdy trzeba stanik sprzedać w POLSKIM SKLEPIE i to próbuję wam wytłumaczyć ale tu nikt nie potrafi napisać: “o rany rzeczywiście nie pomyślałam o tym jak trudno musi być utrzymać się takiemu sklepikowi bo wolimy kupić 5 staników za 50 zł a nie 2 za 300 co wszystkim się opłaci”. I to nie wy robicie główną reklamę tym produktom tylko osoby biorące na siebie ryzyko sprwoadzenia tych staników do Polski, siedzące z wami godzinami w przymierzalniach potem odwieszające bieliznę na wieszaki, organizujące różne spotkania, promocje i warsztaty żebyście mogły sobie zmierzyć, sprawdzić i popróbować !
Pisząc o brafitterkach miałam na myśli właścicielki sklepików bo to one zwykle pełnią obie te role i one musza czytać jak to drogo i że można sobie taniej kupić w necie.
Nie szukam wrogów tylko trochę szerszego spojrzenia 🙂
kasica_k
@butters77, sądzę: blip.pl/s/407280863 🙂
30 marca 2011 at 14:55maith
Jennygump – dobrze, porozmawiajmy na poważnie o ekonomii.
Różnica między Freyą i Elomi (jeśli sprzedajesz obie) jest GŁÓWNIE w cenie producenta.
Twoje koszty przecież nie są nakładane tylko na 1 markę.
ZUS, czynsz za sklep itd. są stałe. VAT jest naliczany od ceny, czyli będzie minimalnie wyższy przy Elomi niż Freyi. Ale nawet na jego wysokość ma wpływ producent, bo przecież w skład ceny, oprócz Twojej marży (która może być stała niezależnie od marki) wchodzi przede wszystkim główny składnik – koszt, po jakim nabywasz ten stanik od producenta.
Jak zatem chcesz, ekonomicznie, uzasadnić zwiększenie ceny Elomi w porównaniu z innymi prowadzonymi przez polski sklep markami, dopiero na poziomie polskiego sklepu? Skoro wszystkie pozostałe elementy są takie same, a różnicą jest jedynie zwiększony koszt nabycia Elomi?
Nie zauważyłaś (a szkoda) ale my uparcie widzimy problem jedynie na poziomie producenta/dystrybutora.
Sklep mógłby najwyżej zaszaleć z marżą, ale w to akurat wątpię.
Co nie zmienia faktu (i nie wiem, jak to wyraźniej napisać) że wygląda na to, że w Elomi warto zainwestować, jeśli akurat jest się w grupie osób, z myślą o których ta marka szyje, bo drugiej z taką konstrukcją nie ma.
I z myślą o tych osobach pytałam gdzie i za ile.
Zanim do producenta i dystrybutora dotrze, że warto Elomi w Polsce bardziej rozpropagować, bo część kobiet jak raz się zdecyduje, to potem przy tej marce zostanie.
30 marca 2011 at 16:33maith
I ja naprawdę nie rozumiem, czemu zamiast dobrze skorzystać z faktu, że pojawił się wiarygodny tekst pozytywnie recenzujący markę, którą masz w sklepie, zmieniasz kierunek dyskusji. Przecież to jest dla Ciebie zwyczajnie nieopłacalne…
A skoro już o marketingu mowa, może warto zajrzeć do tego wątku na Lobby:
30 marca 2011 at 16:52forum.gazeta.pl/forum/w,32203,119511781,119511781,Marketing_dobrych_sklepow.html
kasica_k
W wywodzie @maith, z którym się zgadzam, warto dodatkowo podkreślić zdanie: drugiej marki z taką konstrukcją w tym zakresie rozmiarowym nie ma! Na panie z szerokim obwodem szyją głównie stare, koserwatywne marki, które mają niewystarczający zakres miseczek i staroświeckie konstrukcje (jak Doreen Triumpha). Nie ma – a przynajmniej ja nie znam – drugiej takiej marki, która daje w tym zakresie rozmiarów zadowalający efekt modelujący tudzież stylistyką pasuje do nowoczesnych standardów. Dlatego, tak jak już pisałam przy okazji zapowiedzi poprzedniego sezonu: bardzo, ale to bardzo ucieszyłabym się, gdyby Elomi wyrosła jakaś konkurencja, bo na dzień dzisiejszy ta marka jej nie ma. Może wtedy powstałyby propozycje dla portfeli o różnej zasobności, nie tylko tych grubych.
30 marca 2011 at 18:53jennygump
to nie ja poruszyłam pierwsza w tym wątku aspekt cen tylko sie do tego odnoszę. maith przeczytaj uważnie cały wątek. Narzekają nie tylko na ceny Elomi ale wszystkie Freye , Fantasie itd więc odnoszę się do całości zwracając uwagę skąd biorą się takie ceny końcowe. Napisałam również, że Elomi jest droższa u producenta od np arbelli z powodów które widoczne sa golym okiem ( ilość i jakość materiałów i konstrukcji ) . Producent tych marek jest solidny jak mało który i cena w porównaniu z bielizną francuską czy holenderską dużo gorszej jakości jest jak najbardziej uzasadniona.
31 marca 2011 at 14:05evva
Ja się już pogubiłam w tej “dyskusji” 🙁
Problem w tym, że potencjalnym klientkom nie podoba się, że staniki są drogie? (A co w tym dziwnego? Nawet jeśli stanik za XXX PLN mnie nie zrujnuje, to stokroć wolę kupić go za połowę tej ceny, to chyba normalne i zdrowe?)
Czy w tym, że (też oczywista oczywistość) jakość musi wpływać na cenę?
Czy może w tym, że rynek jest okrutny a klient woli kupować taniej niż drożej?
Czy może chodzi o to, żeby się pokłócić dla czystej przyjemności kłócenia się? Bo jeśli tak, to w sieci jest do tego od groma lepszych i bardziej podatnych miejsc. Nie róbmy tu magla.
PS Kasico, jak uznasz, że natrollowałam, to mnie wywal bez litości 🙂
31 marca 2011 at 23:09kasica_k
evvo, przeciwnie wprost 🙂 (znaczy, zapraszam nieustająco!)
1 kwietnia 2011 at 15:40Gość
b.style partner grupy EVEDEN w Polsce
6 kwietnia 2011 at 12:13Nie spodziewaliśmy się, że Elomi może wywołać tak burzliwą dyskusję o cenach. Temat pojawia się na forach już od dawna, budząc duże spory. Uznaliśmy, że stanikomania jest dobrym miejscem, byśmy jako partner grupy Eveden w Polsce, spróbowali wyjaśnić kilka ważnych spraw. Nie chcę wdawać się w dyskusje akademickie, czym jest cena, czy płacimy za produkt czy za wartość, co składa się na cenę. A i to mało, bo w dyskusji na temat “tak drogo w Polsce, tak tanio w Anglii” trzeba brać pod uwagę różnice w strukturze rynku, zwyczajach i świadomości kupujących.
Eveden prowadzi w Polsce sprzedaż bezpośrednią, nie ma dystrybutora. My jesteśmy niejako częścią Evedenu, partnerem, któremu zlecono obsługę tego rynku. Nie mamy wpływu na ustalanie ceny, choć stanowimy przecież jedną ze składowych kosztów sprzedaży. Ceny w Polsce nie są wysokie, to niestety jest mit, że u nas kupujemy najdrożej. Wystarczy sprawdzić ceny w sklepach we Francji, Niemczech, Włoszech, Hiszpanii i innych krajach europejskich. Ceny w Polsce są porównywalne lub nieznacznie wyższe do cen, w jakich nowości pojawiają się w stacjonarnych sklepach brytyjskich.
Tak naprawdę problem cen tworzą dla nas ogromne internetowe sklepy angielskie. Dlaczego ich cena, bez kosztów dostawy, jest niższa. Są zlokalizowane w tym samym kraju, co producent. Są ogromnymi firmami o niewyobrażalnych przychodach. Zdominowały rynek sprzedaży on-line tych marek w Europie. Konkurowanie z nimi to przysłowiowe kopanie się koniem, choć mam przeświadczenie, że i ta alegoria nie oddaje skali zjawiska.
Dlaczego Eveden ustala inną cenę dla eksportu, inną dla rynku wewnętrznego? Dlaczego biustonosz polskiego producenta jest droższy w Paryżu, Berlinie czy Mediolanie?
Spór o cenę pojawia się najwyraźniej na linii konsument sprzedawca, co jest dość oczywiste. Jest to spór najtrudniejszy, bo różnorodność konsumentów jest bardzo duża. Cena nie jest najważniejszym kryterium zakupowym, nie tylko cena decyduje o naszym wyborze. Dobrze wiemy, że dla pewnych grup im drożej, tym lepiej i nie dlatego, że lubią przepłacać. Po prostu kupujemy nie tylko, to co jest namacalne i realne. I w drugą stronę, sprzedawca oferuje nie tylko produkt, ale również obsługę, nastrój, klimat
Patrzę jak długi już jest ten tekst, więc musze się streścić. Konsument chce kupić tanio, wybiera sklep, w którym produkt jest najtańszy, albo gdzie wartość dodana jest największa za oferowaną cenę (obsługa, atmosfera etc.). Jeżeli zatem konsument wybiera konkurencję, to jest to ważna informacja dla sklepu i w tym momencie ruch jest po stronie tego sprzedawcy. To jest wolny rynek. Problem pojawia się wtedy, gdy konsument korzysta z wartości dodanej przez sklep x, ale wybiera inny korzystając z wiedzy x . W takiej sytuacji prawda jest taka, że sklep www nie jest tańszy, tylko konsument korzysta, wykorzystuje czyjąś pracę w sposób nieuprawniony. Bez dopasowania się w stacjonarnym sklepie, ryzyko błędnego zakupu jest znaczenie większe, a więc i prawdopodobieństwo zwrotów znaczenie wzrasta. Sklep wykonał pracę, profity zbiera ktoś inny.
Moim celem jest, by osoby wybierające nasze marki były zadowolone z tego, co otrzymują. Bez sklepów stacjonarnych z wykształconym personelem, rozwój w Polsce, czy gdziekolwiek poza GB, nie będzie możliwy.
Czy nie myślicie, że ta dyskusja ujawnia, nie chcę pisać polską, ale po prostu ludzką, tendencję do narzekania na wszystko? Najpierw, że sklepy oferują głównie 75B, że sprzedawczynie są nieuświadomione, że nie ma sklepów, gdzie można kupić dobrą bieliznę, że ceny są za wysokie. Od sprzedawców, że ta bielizna na pewno nie znajdzie odbiorców, że prześwitującego biustonosza w takim rozmiarze nikt nie kupi, że za kolorowe, że klientki tylko domierzają i kupują w Anglii.
Gość
na dwa razy bo ten elaborat był zbyt długi
Mój apel, gdy porównujecie, popatrzcie proszę na wartość dodaną, na to że ktoś poświęca Wam czas, energię, że inwestuje, żeby zapewnić ofertę możliwie szerokiej grupie. Można porównać Elomi do taniego biustonosza, kupionego na bazarze, to i to jest biustonoszem. Ale to nie jest to samo. Można porównać cenę sklepu w Polsce i cenę w internetowym brytyjskim, ale to nie jest to samo. Zanim odpowiecie Panie na pytanie, co jest tańsze, zapytajcie siebie, czy kupiłabym on-line, gdybym nie domierzyła biustonosza w sklepie.
6 kwietnia 2011 at 12:14kasica_k
Dziękuję za długą i ciekawą wypowiedź. Ale czy naprawdę uważacie Państwo, że zjawisko “domierzania” przez Polki w sklepach stacjonarnych i kupowania potem tego samego towaru online w Anglii jest aż takie nagminne?
7 kwietnia 2011 at 04:10yaga7
“Zanim odpowiecie Panie na pytanie, co jest tańsze, zapytajcie siebie, czy kupiłabym on-line, gdybym nie domierzyła biustonosza w sklepie. “
TAK!!!!!
Nie mierzę staników w sklepie, nie pamiętam, KIEDY byłam w sklepie stacjonarnym w Krakowie, mimo że jest ich coraz więcej.
WOLĘ zamówić na Figleaves 2,3 rozmiary, korzystając z promocji 20% i WOLĘ odesłać te niepasujące. MNIE się to bardziej opłaca, to jest jest dla mnie tańsze :))
Ale doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jestem wyjątkiem i takich osób wiele nie ma. Natomiast nie można mówić, że ich nie ma w ogóle, bo jak widać ja jestem :))
7 kwietnia 2011 at 06:44dunajka
W malutkiej Zielonej Górze osób, które przychodzą zmierzyć jest bardzo dużo, mogę się tylko domyślać, że w takiej Warszawie problem jest jeszcze większy…
7 kwietnia 2011 at 12:10Osobiście machnęłam już na to ręką. Trudno takie osoby są i będą. Chciałabym tylko aby pozwoliły moim dziewczynom zajmować się kobietami, które pomocy naprawdę potrzebują i jest choć minimalna szansa, że wyjdą z zakupami.
kasica_k
W Warszawie jest około dwudziestu sklepów z bra-fittingiem, w tym niektóre istnieją już ładnych kilka lat. Popatrzmy realnie: gdyby klientki głównie przymierzały i wychodziły bez zakupów, te sklepy padałyby jeden po drugim. Zaś szukanie okazji online to raczej domena kobiet z dużych miast uzbrojonych w karty kredytowe i nie bojących się korespondencji w obcym języku. Przypuszczam, że gros tych przymierzających przychodzi z ciekawości – a wychodzą bez zakupów, bo je na nie nie stać. Być może wracają po kilku miesiącach z uskładanymi pieniędzmi. Pomijam oczywiście te osoby, którym po prostu nie udaje się dopasować niczego spełniającego ich oczekiwania.
7 kwietnia 2011 at 13:14moon-land
To ja też odpowiem:
“Zanim odpowiecie Panie na pytanie, co jest tańsze, zapytajcie siebie, czy kupiłabym on-line, gdybym nie domierzyła biustonosza w sklepie. ”
Tak – tak właśnie robię w przypadku staników brytyjskich. Z pełną świadomością ryzyka rozmiarowego. Przed chodzeniem do sklepu stacjonarnego wyłącznie w celu przymierzania powstrzymują mnie dwie rzeczy:
– przede wszystkim: czułabym się po prostu głupio i niezręcznie. A nie mam ochoty na wyrzuty sumienia, wynikające z wykorzystania czyjejś pracy.
– zwyczajnie szkoda byłoby mi czasu – nawet potencjalne odesłanie niepasującego brytyjczyka zajmuje go mniej, niż wyprawa do upatrzonego sklepu stacjonarnego
Inną sprawą jest, że akurat moje niezmiennie ulubione marki to polskie Avocado i Effuniak. Kupuję je namiętnie wprost od producenta, więc problem nie istnieje.
7 kwietnia 2011 at 14:11zazulla
Kupuję tylko online, nie zdarzyło mi się, żebym zmierzyła coś stacjonarnie a potem kupiła taniej w necie. I takich przypadków jest moim zdaniem mało w porównaniu do ilości stacjonarnych klientek.
7 kwietnia 2011 at 14:14ciociazlarada
Ja też kupuję tylko online i nie mierzę stacjonarnie. I tak, cena jest dla mnie najważniejszym wyznacznikiem. Fakt, że stać mnie na coś nie oznacza, że muszę z pieśnią na ustach płacić za ten produkt wyższą cenę, jeżeli mogę go mieć za niższą, to chyba oczywiste.
Cena wartości dodanej oferowanej przez sklepy jest dla mnie zbyt wysoka, żebym miała ochotę z niej korzystać, więc nie korzystam. Nawet z odsyłką i wymianą płacę mniej za ten sam produkt.
Znam osobiście co najmniej 4 inne osoby, które tak robią, więc może to nie jest tak marginalne zjawisko?
Co do “kopania się z koniem” i złych molochów online, polemizowałabym. Bywam często służbowo w Wielkiej Brytanii i tam często kupuję stacjonarnie, na przykład w Lei, która sprzedaje jedynie produkty grupy Eveden. Taniej niż na kontynencie, więc czemu miałabym nie skorzystać? Ich ceny, jako sieci stacjonarnych sklepów z “opcją online”, nie różnią się od cen w innych brytyjskich sklepach wyłącznie internetowych. Więc proszę może nie pisać rzeczy, które niekoniecznie są prawdą. Jakby nie liczyć, 28 funtów to nie jest 219 złotych, więc normalna, niewyprzedażowa, stacjonarna cena w Wielkiej Brytania jest wciąż dużo bardziej atrakcyjna, niż cena na kontynencie.
Przypuszczam, że zakupy online i zagraniczne będą zyskiwać, a nie tracić na popularności. Ale rozumiem, że producenta docelowo nie obchodzi los sprzedawców, którzy muszą ten sam towar sprzedawać drożej niż inni sprzedawcy. Dla producenta wychodzi na jedno – jego towar został kupiony, nieważne przecież gdzie i u kogo.
7 kwietnia 2011 at 15:00butters77
Ja również podejmę rękawicę rzuconą (moim zdaniem, nieco na oślep) przez producenta i napiszę o swoich nawykach zakupowych:-)
Nigdy nie zdarzyło mi się mierzyć bielizny w sklepie stacjonarnym, a potem szukać jej w sieci. Wygoda kupowania w internecie polega dla mnie m.in. na tym, że nie muszę wychodzić z domu, mogę wybrać stanik wieczorem, po godzinach pracy, bez pośpiechu, z kawą w ręku. Poza tym – wybór tam jest większy, niż w dostępnych mi sklepach stacjonarnych.
Wybieram sklepy zagraniczne, jeśli cena w nich jest korzystniejsza. Jeśli nie – z przyjemnością kupuję w polskich. Jednak sam fakt zakupu w polskim sklepie nie jest dla mnie wystarczającym argumentem, by płacić więcej.
W ten sam sposób bieliznę kupuje wiele moich koleżanek. Osobiście nie znam żadnej, która miałaby czas(!) na chodzenie po sklepach tylko po to, by potem zrobić zakupy w sieci, O takich przypadkach słyszałam tylko na forum.
Zaciekawił mnie wątek “wartości dodanej”, tak mocno akcentowany przez Państwa. Potwierdzam – wybierając sklep internetowy, również kieruję się wartością dodaną – są to takie aspekty zakupów, jak:
– szybkość realizacji zamówień
– bezpieczeństwo
– poziom obsługi klienta, szybkość odpowiadania na moje maile, uprzejmość przy wyjaśnianiu wątpliwości (“ktoś poświęca Wam czas, energię” – ja właśnie bardzo to doceniam w sklepach internetowych:-)
– szeroki asortyment
– przyjazna prezentacja oferty
…i wiele, wiele innych. Myślę, że warto, aby uświadomili sobie Państwo, jak wiele może być motywów, które powodują, że dana kobieta wybierze brytyjski sklep internetowy zamiast polskiego sklepu stacjonarnego. Nie da się zwerbować większej liczby klientek, przymykając oczy na zróżnicowaną motywację klientek i zrzucając całą winę na klientki “domierzające”.
7 kwietnia 2011 at 17:15b.style
chyba się nie dodał nasz komentarz, więc za chwilę spróbuję raz jeszcze, ale może to i lepiej, bo dzięki temu zobaczyliśmy wpis butters77. Myślę, że nasz tekst się pojawi i wiele wyjaśni. Tak czy inaczej, nie rzucaliśmy nikomu rękawicy, bo nie polemizujemy z wyborem kupujących, tylko staramy się te decyzje zrozumieć i pewnie też kształtować. Zwróciliśmy uwagę na problem z tymi, którzy jednak domierzają się w polskich sklepach i kupują w UK. Myślę też, że osoby biorące udział w tym wątku, zgodzą się, że dla tych, którzy pracują taka sytuacja jest jednak … eufemistycznie mocno nie komfortowa.
7 kwietnia 2011 at 17:35b.style
Spróbuję odpowiadać na poszczególne pytania, bo uogólnienia zawsze wprowadzają niepotrzebny chaos i nieścisłości i dość często kończą się tezą ale mnie nie o to chodziło, która i tej wypowiedzi się pojawi. Ad rem Kasico, jak duża jest skala takiego zjawiska nie wiemy, tu raczej powinny się wypowiedzieć sklepy, jak zrobiła to osoba z Zielonej Góry. Niemniej jednak wielokrotnie zauważyliśmy wpisy, spotkaliśmy osoby, które namawiały do takiego zachowania, a im marka popularniejsza, tym problem większy. Bez względu na skalę, proszę sobie wyobrazić sytuację, w której klientka, której obsługa poświęca, czasem nawet 40 min, wychodzi z przymierzalni i mówi proszę mi zapisać rozmiar, ja sobie to kupię w Internecie. I tutaj powoli przechodzę do ale mnie nie o to chodziło. 😉 Oczywiście, że nie traktujemy zakupów w sklepach on-line w UK czy gdziekolwiek indziej, jako coś złego. Tak jak pisaliśmy wcześniej, klient wybiera, co jest dla niego w danej chwili najważniejsze. Raz będzie to cena, innym razem dostępność, atmosfera lub prostu fakt, że w sklepie stacjonarnym produkt ma natychmiast. Tu mieści się też zrozumiała dla wszystkich (sprzedawcy też czasem robią zakupy ;)) chęć kupienia czegoś po najatrakcyjniejszej cenie. Kiedy zatem mówimy o problemie sklepów on-line w UK, to mamy na myśli taki komunikat Nie kupujcie w Polsce, bo tu jest drogo a tam macie to samo. My uważamy, że to nie jest prawda i z tym polemizujemy a równocześnie nasi odbiorcy zgłaszają nam ich problem z nazwijmy to udawanymi klientkami. Gdy słyszymy np. WOLĘ zamówić na Figleaves 2,3 rozmiary, korzystając z promocji 20% i WOLĘ odesłać te niepasujące. MNIE się to bardziej opłaca, to jest jest dla mnie tańsze :)) yaga7, to jest to w porządku tu nawet nie ma miejsca na polemikę, raczej to wyzwanie, co trzeba by zrobić, żeby Yaga jednak kupowała u mnie. Od razu też powiem, że walka cenowa ze sklepem takim jak choćby figleaves jest bez sensu. Bo oni jeszcze długo w takiej wojnie będą mogli cenę zniżyć bardziej. Podsumowując, nie mówimy kupujesz w UK jesteś be. Ciociu zła rado, nie naszą rolę jest kwestionować wybór konsumentki. Szczerze, gdyby nie fakt, że dyskusja o cenach pojawia się po raz kolejny i że to stanikomania, a więc blog gromadzący osoby, które postrzegamy nie tylko jako konsumentki ale trendsetterki oraz że w tę dyskusję włączają się też sklepy, nie byłoby naszych wypowiedzi. Co do polemiki kopania się z koniem i molochów (pamiętaj proszę, że nie polemizuję z tym, że kupujesz tam gdzie jest taniej), jak dobrze wiesz (bo widać to na pierwszy rzut oka) sprzedaż detaliczna w UK jest zupełnie inaczej skonstruowana niż w Polsce. Duże domy towarowe, sieci sklepów, niewiele niezależnych sklepów. Leia jest siecią będą własnością Eveden, nie dość, że na miejscu to jeszcze sklep producenta, no musi być taniej niż u nas. Tak czy inaczej jesteśmy zbudowani faktem, iż w konkursie organizowanym przez stanik omanię ze sklepem, w którym nasze marki są nieobecne wybieracie je, jako te, które dają największą wartość w stosunku do ceny. I na koniec jeszcze jedno wyjaśnienie, już w imieniu producenta. To nie jest tak, że producenta nie obchodzi los sprzedawców. Cenę determinują koszty, koszty sprzedaży do sklepów w UK są znacznie niższe niż do sklepów w Polsce i w całej Europie. Producent, nawet gdyby chciał nazwijmy to traktować wszystkich sprawiedliwie i dać wszystkim jedną cenę nie może, bo na jego lokalnym rynku konkurencja będzie sprzedawać taniej. Kończąc, bo stanikomani braknie ekranu na nasze wywody. Rozumiemy, że klient chce otrzymać jak najwięcej za cenę (czyli niejednokrotnie chce kupić najtaniej), jednak nie zawsze się rozumiemy, nie umiemy odczytać potrzeb, ale też fakt, że sygnały wysyłane przez klientki są często sprzeczne. Serdecznie pozdrawiamy, wszystkich 😉
7 kwietnia 2011 at 17:40b.style
Kasico, wiem że i tak już nadużywamy Twej gościnności tym gadulstwem, ale jeszcze ad vocem do butters. cytat “Nie da się zwerbować większej liczby klientek, przymykając oczy na zróżnicowaną motywację klientek i zrzucając całą winę na klientki “domierzające”.
7 kwietnia 2011 at 17:50Polska jest najszybciej rozwijającym się rynkiem Evedenu w Europie, więc nie można mówić o zrzucaniu winy, to co robimy wspólnie ze sklepami to sukces!!! Freya i siostry radzą sobie w Polsce lepiej niż niektórzy sądzą (nie mam tu Ciebie na myśli).
magdalaena1977
Jeśli mam możliwość kontaktu z częścią Evedenu, to jako klientka chciałabym uzyskać odpowiedzi na kilka ważnych pytań.
1. Dlaczego Eveden stosuje w polskich sklepach ceny minimalne, które są sprzeczne z polskim prawem (vide podlinkowany wyżej artykuł) ?
2. Dlaczego wyższe rozmiary staników (np. Freya Arabella) mają wyższe ceny mimo gorszego wzornictwa ? Czy jest jakieś uzasadnienie dla takiej praktyki poza wykorzystywaniem pozycji dominującej na rynku kobiet z większym biustem ?
3. Jeszcze raz pytanie, które zadałam wcześniej – w czym Elomi jest lepsze od Freyi, jeśli kosztuje nawet o 50 % więcej ?
Jestem klientką, która jeśli tylko może, kupuje tylko stacjonarnie, bo ma problem z trafieniem w rozmiar (Effuniaki muszę kupować przez net). Stać mnie na droższy stanik, ale nie wiem, dlaczego miałabym płacić więcej bez powodu.
7 kwietnia 2011 at 20:42yaga7
magdalaena1977 – czy znasz jakieś inne modele poza Arabellą, które w wersji GG są gorsze pod względem wzornictwa? Bo mnie się wydaje, że Arabella jest niestety niechlubnym wyjątkiem, a inne modele mają jednak zbliżone wzornictwo w wersji do G i G+.
7 kwietnia 2011 at 21:05Ja osobiście dużo bardziej wolę wersję GG w przypadku Latishy, Pollyanny, Nancy i paru innych modeli. Są to moje najlepsze miękkie staniki. No, może na równi z Avocado, ale Freya jest jednak bardziej wygodna.
magdalaena1977
Z tego co pamiętam, to jeszcze Eleanor jest podszyta w większych rozmiarach. Ale takie “siateczki” z haftem były moimi ulubieńcami i podszycie strasznie mi przeszkadzało.
7 kwietnia 2011 at 21:20b.style
magdalena1977
7 kwietnia 2011 at 22:33Magdo, możliwość kontaktu z polską częścią Evedenu, a za taką się uważamy, jest zawsze możliwa, najlepiej korzystając z zakładki kontakt na brastyle.pl.
odpowiadając na pozostałe pytania …
1. eveden w żaden sposób nie wpływa na ceny w sklepach, nie ma żadnych umów, ani cen minimalnych,
2. wyższa cena dla pewnych rozmiarów wynika po prostu z faktu, że produkcja takiego biustonosza jest droższa i to w sposób znaczący powoduje wzrost ceny
3. Cena Elomi jest podobna do Fantasie, ale nie jest to 50% w stosunku do Frei. Są to dwie zupełnie inne marki, konstrukcje, inne materiały etc.
Eleanor wyszła już z kolekcji, choć ten model jest postrzegany jako bardzo dobry, wciąż pokazywany w przymierzalniach – to noszę!
dunajka
Kasico… ja nie pisałam o klientkach, które przyszły, przymierzyły i nic nie wybrały bo za drogo, bo fasony nie takie, bo coś tam… Nie szkoda mi dla nich czasu jeśli możemy im jakoś pomóc, czegoś nauczyć… może kiedyś wrócą.
7 kwietnia 2011 at 22:37Ja piszę wyłącznie o takich, które przychodzą zmierzyć nowości, zanotować… i kupić na allegro… Nigdy nikt mnie nie przekona, że to jest OK.
b.style
jeszcze jedna rzecz, zaczniemy od cytatu: magdalena1977 Jeśli mam możliwość kontaktu z częścią Evedenu, to jako klientka chciałabym uzyskać odpowiedzi na kilka ważnych pytań.
7 kwietnia 2011 at 23:14Macie zawsze możliwość kontaktu z nami, to że nie bierzemy udziału w dyskusji nie oznacza, że Was nie czytamy, wręcz przeciwnie. Jesteśmy na bieżąco, choć czasem z pewnym opóźnieniem. Nie mamy w zwyczaju użalać się, wymądrzać, przechwalać albo co gorsza ukrywać się pod jakimś nickiem, by powiedzieć, co się myśli na dany temat. W sumie sami się sobie dziwimy, że zdecydowaliśmy się na udział w tej dyskusji, być może rzeczywiście zbyt pochopnie, przepraszam … nieco na oślep (butters77 ;)) ale z drugiej strony bardzo się cieszymy, że WIDAĆ potrzebę kontaktu, z obu stron.
A więc “Złoto dla odważnych (…)”
magdalaena1977
Magdo, możliwość kontaktu z polską częścią Evedenu, a za taką się uważamy, jest zawsze możliwa, najlepiej korzystając z zakładki kontakt na brastyle.pl.
7 kwietnia 2011 at 23:15Dziękuję za odpowiedź. Chodziło mi o możliwość dyskusji na szerszym forum.
eveden w żaden sposób nie wpływa na ceny w sklepach, nie ma żadnych umów, ani cen minimalnych, To super.
wyższa cena dla pewnych rozmiarów wynika po prostu z faktu, że produkcja takiego biustonosza jest droższa i to w sposób znaczący powoduje wzrost ceny Naprawdę ? Wydawało mi się, że ilość materiału różni się minimalnie, a szycie jest takie samo.
Cena Elomi jest podobna do Fantasie, ale nie jest to 50% w stosunku do Frei. Są to dwie zupełnie inne marki, konstrukcje, inne materiały etc.
http://www.bra-dreams.pl/product-pol-57-Biustonosz-Freya-Arabella-5721-MIH.html
http://www.bra-dreams.pl/product-pol-202-Biustonosz-Elomi-Caitlyn-AMT.html
http://www.bra-dreams.pl/product-pol-101-Biustonosz-Elomi-Lara-PER.html
Freya Arabella (D-G) – 149 zł, Elomi Caitlyn – 210 zł czyli o 41 % więcej, Elomi Lara – 279 zł czyli o 87 % więcej niż arabelka. Nawet Freya nie jest tania, ale konstrukcja i materiały Elomi są naprawdę o tyle lepsze ?
Żeby było jasne – noszę najczęściej 36G, więc wszystkie te staniki mogłabym kupić.
Jeszcze raz dziękuję za odpowiedzi.
b.style
pozdrawiamy jennygump i dunajkę za odwagę napisania tego, o czym inni tylko mówią,
7 kwietnia 2011 at 23:23dziękujemy wszystkim uczestnikom za merytoryczną dyskusję i …
Kasicy, że wytrzymuje nasze gadulstwo … “jeszcze” (cytujemy za Kubuś Puchatek i Hefalumpy)
b.style
magda,
7 kwietnia 2011 at 23:37http://www.bra-dreams.pl/search.php?text=deco
199, więc do Caitlyn już tylko … 5% ?
pozdrawiam
bradea
U nas Caitlyn za 189 zł: http://www.bradea.pl/ext/wyszukiwarka_bradea//18///
7 kwietnia 2011 at 23:52To nawet taniej niż Deco.
roza_am
Zastanawiam się, czego właściwie dystrybutor marki oczekuje od czytelniczek tego bloga? Że staną pod sklepami prowadzącymi jego produkty i będą prowadzić pogadanki umoralniające? Wywieszać plakaty z hasłem “Szanuj pracę sprzedawcy, nie mierz jeśli nie zamierzasz kupić”? W jakiś inny sposób odwodzić potencjalne mierzaczki (po czym je rozpoznać?) od ich niecnych praktyk? Nie jesteśmy odpowiedzialne za występowanie zjawiska “domierzania”, więc dlaczego miałoby być naszą rolą prowadzenie krucjaty przeciwko niemu?
Jeśli zaś nie oczekuje się od nas żadnych specjalnych działań, to czemu mają służyć te wywody (w tonacji matki-Polki-męczennicy)? Wpędzaniu w nas w poczucie winy? Za co? Za posiadanie zwykłych konsumenckich oczekiwań? Hm, czy nie na tym właśnie polega gra rynkowa, że konsument wyraża swoje potrzeby w postaci konsumenckich oczekiwań?
8 kwietnia 2011 at 00:25Wyrażeniu zawodowej frustracji (zrozumiałej u sprzedawcy, który bezpośrednio spotyka się z niemiłym zjawiskiem, ale u przedstawiciela marki już brzmiącej dość dziwnie)? Potrzeba wyrażenia jest po ludzku zrozumiała, ale my jako konsumentki nie jesteśmy właściwymi adresatkami tych emocji. No, nie taka nasza rola w tej układance.
Czy nie lepiej wyrazić te emocje we własnym gronie, a do rozmowy z konsumentkami przystąpić na spokojnie, z merytorycznymi argumentami? Rozmawiać o wspólnych interesach, a nie wzajemnych pretensjach?
turzyca
“Dlaczego Eveden ustala inną cenę dla eksportu, inną dla rynku wewnętrznego? Dlaczego biustonosz polskiego producenta jest droższy w Paryżu, Berlinie czy Mediolanie? “
Ja bym raczej pytala sie o cene polskich produktow nie w Paryzu, Berlinie czy Mediolanie, tylko w Baku, Zagrzebiu i Wilnie.
8 kwietnia 2011 at 02:30cośtam
@dunajka – ja tam akurat mam taki rozmiar i takie oczekiwania, że w zupełności wystarczą mi staniki firm polskich oraz Bodique-Hunkemollera (niestety podobno schodzącego z rynku polskiego, ku mojej rozpaczy – staniki za 99-130 złotych, wytrzymujące rok-dwa lata prania w pralce bez skazy, z obwodami, które prawie się nie naciągały i z dość ciekawym, przyzwoicie odszytym wzornictwem – to nie jest kryptoreklama – tylko komentarz co do “tanich” a “badziewnych” produktów, typu sklep na T. albo staniki z bazarku, jako jedynej alternatywy dla produktów powyżej 200 zł – oczywiście zdaję sobie sprawę, że ten wybór mam w moim przedziale rozmiarowym, i nie musi być regułą w wyższych rejestrach – no ale ja w sumie nie o tym).
Nigdy nie zdarzyło mi się więc mierzyć, już nawet nie z powodów etycznych, stanika w sklepie, by kupić go na sieci. Ale czy nie jest przypadkiem tak, że nawet jeśli ta niedobra klientka wymierzy w sklepie i pójdzie precz kupować na allegro czy w sklepie on-line, to chociaż nie zarobi konkretny sklep, marka jako taka (producent, a pośrednio i dystrybutorzy oraz inne sklepy) zyska? O marce zrobi się głośniej, stanie się pożądana, zacznie być kojarzona z wygodą, dobrym wzornictwem itd. Nawet jeśli chce być marka luksusową, nadal luksusowe będzie kupowanie w sklepach naziemnych “prawdziwych” produktów “z fachową” obsługą, ale ogólnie – będzie szum i ruch i reklama szeptana?
8 kwietnia 2011 at 07:37b.style
Ja bym raczej pytala sie o cene polskich produktow nie w Paryzu, Berlinie czy Mediolanie, tylko w Baku, Zagrzebiu i Wilnie.
Muszę tutaj stanąć w obronie polskich producentów. Obecność firm: Corin , Krisline jest zawsze miłym akcentem na Targach w Paryżu.
8 kwietnia 2011 at 10:51b.style
roza_am
8 kwietnia 2011 at 11:13Pierwszego akapitu w ogóle nie rozumiem, przejrzeliśmy nasze wpisy, nie namawiamy do żadnej krucjaty, na nikogo nie zrzucamy odpowiedzialności.
“Jeśli zaś nie oczekuje się od nas żadnych specjalnych działań, to czemu mają służyć te wywody (w tonacji matki-Polki-męczennicy)?” oraz “(…) a do rozmowy z konsumentkami przystąpić na spokojnie, z merytorycznymi argumentami?”
Czytając wcześniejsze wpisy wyraźnie widać, że nie my zaczęliśmy dyskusję. Wzięliśmy w niej udział niejako wywołani zarzutami o takie czy inne działania związane polityką cenową. Więc spróbowaliśmy wyjaśnić kilka spraw, przedstawiliśmy po prostu nasze stanowisko. Oczywiście można się z nim nie zgodzić. To nie jest jednak merytoryczna dyskusja, gdy stawiasz komuś zarzuty a w momencie, gdy on przedstawia swoje racje, piszesz “po ce te wywody”. Masz rację taka dyskusja nie ma sensu. Poprzestaniemy zatem na słuchaniu konstruktywnej krytyki.
roza_am
“roza_am
Pierwszego akapitu w ogóle nie rozumiem, przejrzeliśmy nasze wpisy, nie namawiamy do żadnej krucjaty, na nikogo nie zrzucamy odpowiedzialności.”
Zatem jaki jest cel tych narzekań na zue klientki. I dlaczego te narzekania pojawiają się na blogu Kasicy, która nigdy nikogo do złych praktyk nie namawiała, ani nie popierała nigdzie takich zachowań.
“Czytając wcześniejsze wpisy wyraźnie widać, że nie my zaczęliśmy dyskusję. Wzięliśmy w niej udział niejako wywołani zarzutami o takie czy inne działania związane polityką cenową. Więc spróbowaliśmy wyjaśnić kilka spraw, przedstawiliśmy po prostu nasze stanowisko”
Problem w tym, że nie podajecie wystarczająco mocnych i przekonujących argumentów stojących za taką, a nie inną polityką cenową, nie wymieniacie korzyści, jakie mogą zyskać klientki płacąc tak wysokie ceny. Zamiast tego pojawiają się narzekania na zachowania niektórych klientek i niezrozumienie z ich strony. Jeśli chcecie by klientki rozumiały Waszą politykę – wyjaśnijcie im ją łopatologicznie i nie dziwcie się, że nie znają jej same z siebie. Jeśli chcecie, by klientki dokonywały innych wyborów konsumenckich, zachęćcie je do tego odpowiednią polityką cenową i argumentami podkreślającymi interes klientek, a nie niedolę sprzedawców/reprezentantów firmy.
Na przykład:
“2. wyższa cena dla pewnych rozmiarów wynika po prostu z faktu, że produkcja takiego biustonosza jest droższa i to w sposób znaczący powoduje wzrost ceny”
Taka odpowiedź nie jest satysfakcjonująca. Nie tłumaczy z czego konkretnie biorą się różnice w cenie i nie mówi nic o staraniach firmy, aby poprawić tę sytuację (tak, aby spora część klientek nie czuła się przez producenta dyskryminowana). Pełna odpowiedź powinna wyjaśniać:
8 kwietnia 2011 at 13:31Dlaczego produkcja pewnych rozmiarów jest droższa? Z czego to wynika? Na pewno nie ze zużycia materiałów, bo wówczas rozmiar 30H nie byłby droższy od rozmiaru 38G. Zatem z czego? Co sprawia, że granica podziału przebiega w tym, a nie w innym miejscu? Co producent robi, aby tę różnicę zniwelować? Czy pracuje nad ujednoliceniem kosztów produkcji wszystkich rozmiarów tak, aby mogły mieć w sklepie jednakową cenę?
roza_am
“Ja bym raczej pytala sie o cene polskich produktow nie w Paryzu, Berlinie czy Mediolanie, tylko w Baku, Zagrzebiu i Wilnie.
Muszę tutaj stanąć w obronie polskich producentów. Obecność firm: Corin , Krisline jest zawsze miłym akcentem na Targach w Paryżu.”
Co ma piernik do wiatraka?
8 kwietnia 2011 at 13:39Dla polskiego producenta Paryż czy Mediolan to są rynki luksusowe, na których może sobie zaśpiewać dowolnie wysoką cenę za swoje towary.
W drugą stronę jest inaczej. Dla zachodniego producenta Polska nie jest rynkiem luksusowym, tylko biednym rozwijającym się. Aby tutaj sprzedać towar, należy tę słabość rynku uwzględnić. Tak samo jak muszą ją uwzględniać polscy producenci sprzedający na jeszcze bardziej wschodzących rynkach (przykładowe Baku czy Zagrzeb).
ciociazlarada
Odnosząc się do punktu, który poruszyła roza_am:
“2. wyższa cena dla pewnych rozmiarów wynika po prostu z faktu, że produkcja takiego biustonosza jest droższa i to w sposób znaczący powoduje wzrost ceny”
Dla mnie również to wyjaśnienie jest niesatysfakcjonujące. Byłoby, gdyby przedstawiciel Eveden wyjaśnił, dlaczego biustonosze GG+ w niektórych modelach są produkowane drożej na rynek polski, ale nie na brytyjski.
Czy Arabella Black GG+ kupowana w Polsce różni się od Arabelli GG+ kupowanej w Wielkiej Brytanii? Czy też może Arabella GG+ brytyjska jest produkowana tak samo jak Arabella GG- brytyjska, ponieważ oba modele mają identyczne ceny (29-30 funtów w cenie regularnej). Mam rozumieć, że polskie konsumentki GG+ dostają inne (w domyśle lepsze, bo dużo droższe) staniki niż brytyjki? Pogratulować!
8 kwietnia 2011 at 14:30zazulla
Ja bym raczej pytala sie o cene polskich produktow nie w Paryzu, Berlinie czy Mediolanie, tylko w Baku, Zagrzebiu i Wilnie.
Muszę tutaj stanąć w obronie polskich producentów. Obecność firm: Corin , Krisline jest zawsze miłym akcentem na Targach w Paryżu.
Obecność na targach nie jest jednoznaczna ze sprzedażą na tamtejszym rynku.
8 kwietnia 2011 at 22:46turzyca
Wydawalo mi sie, ze dla osoby, ktora miala chocby podstawowy kurs ekonomii, a taki jest w programie wszystkich porzadnych studiow z zarzadzania i marketingu, wystarczy haslo o proporcjach zarobkow. No ale widze, ze jednak nie, bo puszenie sie swoja obecnoscia na paryskich targach o zrozumieniu sugestii nie swiadczy, wiec napisze wprost.
Polska firma, ktora odniosla swiatowy sukces, czyli Inglot ma swoje salony miedzy innymi w Arabii Saudyjskiej, ale tez i w Azerbejdzanie czy na Litwie. I cene kosmetykow dostosowana do lokalnego rynku – w Arabii sa one trzykrotnie drozsze niz w Polsce. Bo i klientki sa znacznie bogatsze niz w Polsce. A w krajach, gdzie dochody na mieszkanca sa nizsze, ceny sa odpowiednio nizsze. Marka trzyma sie na swojej sredniej polce, dostosowujac ceny do rynku.
9 kwietnia 2011 at 01:11Tymczasem w przypadku brytyjskich marek bieliznianych obserwujemy niesamowite podejscie marketingowe: w kraju, gdzie placa minimalna jest 3,5 raza nizsza staniki sa dwa razy drozsze. Czyli dla przecietnego zjadacza chleba sa 7 razy drozsze! No jak to jest metoda pozyskiwania rzesz klientek, to ja bym chciala zobaczyc, jakie sa metody ich zniechecania.
bra-dreamerka
Tak sobie czytam te wszystkie komentarze i jako właścicielka sklepu, jako brafitterka i jako również klientka, nasuwa mi się jeden wniosek; że wszyscy (wszystkie) uczestniczki dyskusji mają po trochę racji, ale..
9 kwietnia 2011 at 08:21Zawsze jest jakieś ale :).
Z punktu widzenia klientki- ceny biustonoszy ( Elomi, Freya GG+)) są; za drogie, nieodpowiednie do ich jakości wykonania, nieporównywalne z cenami w UK, niezgodne z założeniami podstaw ekonomii, itd.
Ale, nie wszystkie klientki; znają ceny w UK i znają się na ekonomii.
Zwracam uwagę na fakt, że nikt nie napisał o tym, że jest grono klientek, które przychodząc do sklepu z brafittingiem zdaje sobie sprawę, że ceny biustonoszy nie będą porównywalne do cen z bazarku, czy osiedlowego sklepiku z bielizną. Ja osobiście mam dużo klientek, które są wręcz zachwycone Arabelką z w rozmiarze GG+ z podszytą siateczką 🙂 i rozumieją że biustonosz o takiej konstrukcji musi być droższy. Są również i takie, którym się to nie podoba :). Ja jestem od tego, aby pokazać klientce wszystko co dla niej dobre- prawda? Czyli i biustonosz marki Elomi za 200zł. A, że po przymierzeniu 15-tu biustonoszy, otrzymują ode mnie właśnie Elomi, który leży idealnie- to same zauważają różnicę w ułożeniu i jakości materiału i cena nie jest dla nich zaskoczeniem. Tak jak napisała kasica- nie ma innej marki, która tak leży.
Zawsze tak jest, że monopolista wygrywa ceną ( niestety)
Jakość kosztuje.
Natomiast z punktu widzenia sprzedawcy, oczywiście są pewne sprawy cen, które może i podlegałyby dyskusji, ale nie na tym forum, bo to są już wewnętrzne sprawy sprzedawca- dystrybutor i uważam, że klientki nie mają prawa wnikać w zawiłości układów sprzedawca- dystrybutor.
Pisząc to, pragnę tylko zwrócić uwagę na jedną rzecz; że są klientki zadowolone i niezadowolone z cen- tak było, jest i niestety będzie.
Ale oczywiście, życzyłabym sobie obniżenia cen- jak każda klientka.
zazulla
“Natomiast z punktu widzenia sprzedawcy, oczywiście są pewne sprawy cen, które może i podlegałyby dyskusji, ale nie na tym forum, bo to są już wewnętrzne sprawy sprzedawca- dystrybutor i uważam, że klientki nie mają prawa wnikać w zawiłości układów sprzedawca- dystrybutor.”
Ale jeśli w wyniku cen minimalnych ja jako klientka muszę płacić dużo więcej, to owszem, mam prawo zwracać uwagę na układy (to producenta niż do Ciebie, bra-dreamerko).
9 kwietnia 2011 at 10:45ptysiowa_7
“Tymczasem w przypadku brytyjskich marek bieliznianych obserwujemy niesamowite podejscie marketingowe: w kraju, gdzie placa minimalna jest 3,5 raza nizsza staniki sa dwa razy drozsze. Czyli dla przecietnego zjadacza chleba sa 7 razy drozsze! No jak to jest metoda pozyskiwania rzesz klientek, to ja bym chciala zobaczyc, jakie sa metody ich zniechecania.”
9 kwietnia 2011 at 11:44To samo “niesamowite podejście marketingowe” stosuje w Polsce wiele firm i ma się dobrze. Mam tu na myśli większość sieciówek odzieżowych, Sephorę… Na przykład grecki Korres jest w Sephorze trzy razy droższy niż w Grecji i dwa razy droższy niż w Stanach (!!) czy Anglii. I nie ma tu takiej sytuacji jak z Evedenem, że jego produkty są droższe na wszystkich rynkach zagranicznych, nie, Korres jest droższy tylko w Polsce. No nie mówimy o przebitce rzędu 20%, tylko 100%. To samo jest z kosmetykami Benefit, które nadal lepiej zamówić ze Stanów niż kupować w Sephorze nawet z kuponem na 20%. Podobnie z Yes To Carrots – mój ulubiony balsam tej marki kosztował 55 zł, a teraz zdrożał do 69 zł. Zamawiam go więc z Asosa, płacąc 8 funtów. Piszę tutaj tylko o firmach, które sama kupuję, ale myślę, że z innymi jest podobnie. Chętnych do kupowania nie brakuje, w Sephorze zawsze kłębią się tłumy.
Nie będę już wspominać o sieciówkach odzieżowo-obuwniczych typu Clarks czy Zara.
Widać, że taka strategia marketingowa działa i jest powszechna, w Polsce ludzie są skłonni dużo zapłacić, jeśli myślą, że kupują coś luksusowego…
zazulla
ptysiowa_7, ale to nie blog kosmetyczny tylko bieliźniarski i rozmawiamy z Evedenem, więc tu i teraz nie interesuje mnie co robią inni, tylko co robi Eveden.
9 kwietnia 2011 at 11:50ciociazlarada
Bra-dreamerko, podejrzewam, że nikt z nas dyskutujących nie oczekuje, że Eveden zacznie sprzedawać swoje produkty za tyle, za ile sprzedają swoje panie na bazarkach.
Ja, ze swojego punktu widzenia zwracam tylko uwagę na nieścisłości i tudzież mijanie się z prawdą czarno na białym, ponieważ jako klientka mam prawo przy takiej polityce czuć się robiona w balona, prawda?
Nie wiem, jakie pobudki kierują Evedenem w Europie, mogę się tylko domyślać, ale naprawdę, Bra-dreamerko, ja widzę różnicę między produktem tanim, średniopółkowym i luksusowym. Ani Elomi, ani Freya to nie są staniki luksusowe – owszem, są bardzo dobrej jakości, ale nie uświadczysz w nich drogich koronek, są również masowo produkowane w Tunezji czy Maroku.
W Wielkiej Brytanii ich ceny, powiedzmy, realistycznie odzwierciedlają te fakty – jest chińszczyzna i skorupki za 5-10 funtów, jest Freya za 30, jest Elomi o wyjątkowej konstrukcji za 34 (wyjątkowa-więc droższa), jest Aubade za 60-80 i fikuśna bielizna różnych projektantów za 100+. Nie mnie wnikać, czy ceny te są faktycznie uzasadnione, niemniej odzwierciedlają pewien “porządek dziobania” i są w miarę proporcjonalne do staranności wykonania, etc.
Natomiast na kontynencie wszystko stoi na głowie – nie jest mi do śmiechu, jeśli mogę sobie kupić stanik Avocado, uszyty w moim rodzinnym kraju z najlepszych materiałów, w całym przekroju rozmiarów, za mniej niż skorupkę Deco. Nie podoba mi się, że przedstawiciel producenta na pytanie o różnicę w cenach niektórych modeli GG+ uważa, że może “wciskać kit” traktując tym samym klientki jak stado bezrozumnych owieczek. Nie wiem czemu wreszcie, kiedy jestem np. w Lei czy Bravissimo, wybieram sobie swój, dość popularny rozmiar, z całej ściany “up to 50% off”, tymczasem w niektórych polskich sklepach widzę modele sprzed dwóch lat w cenach sprzed dwóch lat (i nie, nie mówię tu o kolekcji bazowej).
Protestuję nogami, protestuję portfelem, odsyłam uświadomione koleżanki do internetu. Cóż więcej mogę zrobić. Moja ulubiona marka Miss Mandalay może raptem kosztować tyle samo w Polsce, co w Wielkiej Brytanii, czyli da się, prawda?
9 kwietnia 2011 at 11:53O cenach minimalnych nie będę się wypowiadać, bo myślę to samo, co inne dziewczyny tu piszące.
ptysiowa_7
Odnosiłam się jedynie do postu Turzycy i “niesamowitej strategii marketingowej”. Zresztą to Turzyca pierwsza napomknęła o kosmetykach (Inglot).
9 kwietnia 2011 at 12:34maith
Lista Ptysiowej jest na swój sposób bardzo ciekawa.
Jeśli to faktycznie tak wygląda, to może warto założyć na Stoffie temat o firmach traktujących polskie klientki jak idiotki.
A wracając do tematu.
Sensownym argumentem, że jeżeli ktoś produkuje jedyny pasujący produkt (a niektórym kobietom tak naprawdę tylko Elomi będzie idealnie pasować) to może zaśpiewać wyższą cenę, bo tego nie zastąpią żadne francuskie koronki.
Niestety to nie zadziała w jednej sytuacji – kiedy większość potencjalnych klientek w ogóle nie zetknie się z marką (bo skreśli ją na wstępie jako drogą albo w ogóle się o niej nie dowie)
Po przeczytaniu argumentu
“bo na lokalnym rynku konkurencja będzie sprzedawać taniej”
zaczęłam się zastanawiać, czy w Polsce konkurencja w ogóle o Elomi słyszała.
Ale co tam konkurencja. Większość potencjalnych klientek nawet nie słyszała, ale też tym bardziej nie wzięła pod uwagę, nie kupiła pierwszego stanika nieco taniej i nie przyzwyczaiła się do marki na tyle, żeby uznać, że warto na te staniki uzbierać.
11 kwietnia 2011 at 00:14A tu nie było nawet jakiejś akcji zachęcającej czasowo do tańszych zakupów.
yaga7
Ptysiowa jak najbardziej ma rację, sama siedzę trochę w kosmetykach i ciuchach i zauważyłam to samo. Zresztą ten problem, tylko własnie w odniesieniu do ciuchów czy kosmetyków, pojawia się na innych forach, blogach itp. Taka strategia jest niestety powszechna, Eveden absolutnie nie jest jedyny.
Co ciekawe, pamiętam, że czytałam gdzieś, że wiele rzeczy _musi_ mieć tak wysoką cenę, bo inaczej snobistyczne Polki by ich nie kupowały. Jest sporo Polek, ktore uważa, że to cena przede wszystkim świadczy o jakości i że za niższą cenę nie ma co spodziewać się dobrego produktu. Sama znam takie egzemplarze. I całkiem możliwe, że gdyby cena ich ulubionego produktu spadła, to one odebrałyby to również jako spadek jakości i przestałyby to kupować. I wydaje mi się, że jednak doświadczonych konsumentek jest znacznie mniej niż takich osób. Mniej w świecie realnym ofkors, bo w internecie sytuacja może być całkiem inna.
11 kwietnia 2011 at 08:09kay
Ja tez zauwazylam, ze kosmetyki i ubrania sa w Polsce drozsze. Wynika to ze snobizmu Polakow. Kupuja drogo, zeby pokazac sasiadom ze ich na cos stac.
Aubade ma mniej wiecej taka jakosc jak chantelle, tzn. ladnie wyglada na zdjeciu, ale koronki drapia i sa krzywe. Bielizna luksusowa to myla i la perla – piekne rzeczy i drogie, ale tez z przyjemnych materialow.
18 kwietnia 2011 at 17:48magdalaena1977
@kay – co to za luksus, jeśli firma szyje w pięciu czy dziesięciu rozmiarach (a nie 100) ? Większość klientek musiałaby jak zła siostra Kopciuszka, obciąć sobie kawałek biustu żeby włożyć stanik tych firm .
18 kwietnia 2011 at 18:48kasica_k
Jedną z cech rzeczy luksusowych jest ich niedostępność dla przeciętnego śmiertelnika, z tego wniosek, że najbardziej luksusowy byłby stanik szyty w jednym jedynym rozmiarze 😉
18 kwietnia 2011 at 23:10