Dzyń dzyń – koniec przerwy 😉 czyli na chwilę odkładam na bok marzenia o przyszłych kolekcjach tudzież świeżo nadeszłej wiośnie i przenosimy się w strefę tematów trudnych.
Każda z nas potrafi dobrać sobie buty… tak zaczynałby się ten wpis kilka lat temu, zanim pogłębiłam znajomość shoe-fittingu, odkrywając, że oprócz „nietypowego” biustu jestem także właścicielką wyjątkowych stóp. Dlatego „butne” porównania nie wydają mi się już tak bardzo na miejscu.
Wyobraźmy sobie jednak jakąś inną powszechną umiejętność. Coś będącego oczywistością dla każdego. Cóż by to mogło być?
Wiedza powszechna?
Załóżmy zatem, że każdy wie, jak kupować… skarpetki. Od dziecka wiemy, jak wyglądają skarpetki za duże, jak za małe, czemu w jednych jest nam wygodniej niż w innych i z łatwością potem przekładamy te codzienne obserwacje na wybory zakupowe. Można chyba przypuszczać, że większość z nas ma skarpetki właściwie dobrane? (hmm… zaraz się okaże, że tu też się mylę!). Skarpetki nie krzywdzą naszych stóp, nasza samoocena nie cierpi z powodu źle wymodelowanych pięt czy zbyt luźnych ściągaczy. Nikt nie wpadł jeszcze na to, że do zakupu skarpetek mogliby być potrzebni fachowi doradcy, artykuły czy poradniki. Skarpetki to sprawa naszej prywatnej codzienności, niewymagająca szerszej dyskusji.
Do niedawna to samo dotyczyło biustonoszy – większość z nas żyła w przeświadczeniu, że doskonale potrafi dobrać sobie rozmiar stanika i że nie ma w tym żadnej filozofii. Wiele z nas zabiłoby śmiechem kogokolwiek, kto śmiałby zasugerować, że jest to zadanie wymagające jakiejś wiedzy, którą nie każda z nas posiada. Co prawda nie urodziłyśmy się z umiejętnością dobierania stanika, ale przecież nasze mamy oraz sprzedawczyni w sklepie dawno już powiedziały nam, co i jak. Nad czym tu się zastanawiać? Poza tym stanika i tak nie widać, a tak w ogóle, to można przecież chodzić bez i nikomu nic do tego.
Propedeutyka doboru stanika
Do czego zmierzam? Otóż kilka niedawnych wydarzeń na bra-rynku skłoniło mnie ostatnio do refleksji na temat roli edukacji w jego rozwoju.
Właściwie od początku polskiego bra-ruchu konsumenckiego snułyśmy marzenia, jakby to było fajnie, gdyby jakaś firma czy organizacja wyłożyła odpowiednie zasoby i przeprowadziła ogólnopolską kampanię stanikowo-uświadamiającą. Wiele dobrego mogłaby zrobić choćby kampania reklamowa w stylu Holy Fit marki Freya (rozmawiałyśmy o niej wiosną dwa lata temu). A może to stowarzyszenie konsumenckie powinno zorganizować taką akcję? Ależ by było super, gdyby udało się pozyskać dla sprawy którąś ze sławnych kobiet, namówić do wypowiedzi autorytety, choćby lekarzy, bo przecież właściwy biustonosz to nie tylko kwestia urody, ale i zdrowia. Niech cała Polska dowie się, jak wspaniale jest mieć idealnie dopasowany rozmiar! Potem czeka nas tylko stanikowy raj pełen wszelkich typów biustonoszy w rozmiarze na absolutnie każdy biust, bo wobec tak rozszalałego popytu natychmiast pojawi się odpowiednia podaż.
Uznałyśmy więc, że kwestia dobrania stanika zasługuje na to, by z marginalnej, błahej, prywatnej stała się istotną i publiczną. Wiele z nas doszło szybko do wniosku, że wiedzę tę, która powinna stać się powszechna, a nie jest, trzeba przekazywać kobietom już od najmłodszych lat – jeśli nie w rodzinie, to poza nią. Pamiętamy nasze bra-kłopoty i biu-kompleksy dorastającego wieku, osobliwie często ujawniające się w przebieralniach i salach gimnastycznych, gdzie gołym okiem widać powszechny brak podtrzymania, i chcemy przed nimi uchronić młodsze pokolenie. Wychowawczynie urządzają więc bra-pogadanki dla dorastających uczennic na lekcjach wychowawczych, a uczennice przygotowują bra-referaty 🙂 (o obu zjawiskach zdarzyło mi się rzeczywiście słyszeć). A może sprawą należałoby zainteresować władze oświatowe?
Stanik na wuef
Takim właśnie tropem podobno poszedł już zeszłej jesieni Lessbounce, brytyjski e-sklep specjalizujący się w biustonoszach sportowych (znajdziemy tam wszystkie marki szerokorozmiarówkowych sport-staników dostępnych w Polsce, nie tylko). Donosił o tym swego czasu blog Invest in your Chest (za podrzucenie info dziękuję Czytelniczkom :). Przedstawiciele Lessbounce’a założyli w brytyjskim serwisie rządowym elektroniczną petycję w sprawie wprowadzenia biustonoszy sportowych jako elementu wyposażenia dziewcząt na lekcjach wychowania fizycznego. Chodzi o zapewnienie ochrony młodego biustu przed skutkami intensywnego ruchu – tak samo, jak wymagane są ochraniacze do gry w hokeja czy rugby – w postaci odpowiednio dobranego stanika-sportowca.
Szybkie przeszukanie sieci wykazało, że kilka miesięcy wcześniej niemal identyczne wypowiedzi padły z ust znanej nam już dr Joanny Scurr z uniwersytetu w Portsmouth: „Nasze badania wykazały, że prawidłowy stanik redukuje ruch biustu i związany z nim ból oraz może ograniczyć ryzyko obwisania piersi w przyszłości. Przekazywanie dziewczętom odpowiedniej wiedzy we wczesnym wieku może poprawić ich body image, a nawet zachęcić do większego zainteresowania zajęciami sportowymi w szkole. Ochraniacze na zęby są obowiązkowym elementem stroju na WF dla dzieci grających w hokeja czy rugby, a ja chciałabym, by to samo dotyczyło biustonoszy sportowych dla dziewcząt” – czytamy w Daily Mail. (osoby ciekawe, jak wygląda ochraniacz na zęby do rugby, zapraszam tutaj 🙂
Lekcje wychowania fizycznego to rzeczywiście czas, gdy niejedna z nas doświadczała po raz pierwszy problemów z biustem, zwłaszcza jeśli szybko urósł on do sporych rozmiarów. Niejedną też podskakujące piersi na długo zniechęciły do uprawiania sportu. To zniechęcenie u wielu kobiet przedłuża się na wiek dorosły – wiele z nas albo w ogóle unika ruchu, albo też wzdraga się przed niektórymi jego formami. Niedawno na którymś z for sportowych natknęłam się na obserwację doświadczonego biegacza czy też trenera biegu. Stwierdził on, że kobiety często popełniają charakterystyczny błąd przy bieganiu: ich ręce, zamiast pracować, czyli wykonywać wyraźne ruchy, pozostają przyciśnięte do klatki piersiowej, co wpływa niekorzystnie na całą postawę biegaczki, w tym również pracę jej nóg. Kobiety robią to „nie wiadomo dlaczego” – a ja od razu zadałam w myśli pytanie: czemu ekspertowi nie przyszedł do głowy oczywisty powód? Chyba każda właścicielka większego biustu pamięta, jak biegając przyciskała łokcie do piersi po to, by mniej skakały. Czyli wykonywała pracę, którą powinien wykonać za nią biustonosz.
Polskie podwórko
W czasach, gdy uprawiałam intensywne biegi po podwórku, nie potrzebowałam jeszcze stanika… no ale nie o tym miałam… 🙂 Jeśli uważnie oglądacie telewizje śniadaniowe, śledzicie kobiece portale czy też obserwujecie strony istotnych graczy naszego bra-rynku (lub też byłyście ciekawe, co kryje się pod jednym z bannerków na tej stronie), to być może rzuciła się Wam w oczy trwająca już około miesiąca akcja dystrybutora biustonoszy Panache.
Firma So Chic! wpadła na pomysł przypominający nieco akcję brytyjskich koleżanek z Lessbounce’a – postanowiła zwrócić się do naszych władz oświatowych z niecodzienną petycją. Nie chodzi w niej jednak o obowiązkowe włączenie sport-staników do zawartości uczniowskich toreb treningowych już-teraz-natychmiast, lecz o coś nieco subtelniejszego – wystosowanie „formalnej rekomendacji do szkół średnich i wyższych dotyczącej stosowania biustonosza sportowego podczas zajęć sportowych jako zalecanego, podstawowego elementu stroju gimnastycznego dla kobiet.”
Pod petycją właścicielki Lessbounce’a od października 2011 złożono 486 podpisów – daleko do 100 tysięcy, przy których mogłaby ona zostać rozpatrzona przez brytyjski House of Commons 🙂 Nie wiem też, czy towarzyszyła/towarzyszy jej jakakolwiek kampania medialna. Inaczej jest z akcją So Chic!-a – tutaj petycja jest częścią większej akcji. Sam tekst jest długi i może nieco rozwlekły, ale zawiera kilka istotnych elementów edukacyjnych. Jest tam i o bólu w czasie ćwiczeń, i o rozciągających się więzadłach Coopera, i o czymś często pomijanym – dyskomforcie psychicznym i skrępowaniu.
Jeśli chodzi o postulaty, to oprócz rekomendacji dla szkół podkreśla się w niej coś jeszcze istotniejszego w naszych obecnych warunkach – edukację: „Pragniemy zwrócić także uwagę, że nawet najlepszy, ale źle dopasowany biustonosz, nie spełnia swojego zadania i zamiast pomóc może spowodować większą krzywdę. Dlatego też chcielibyśmy nauczyć młode kobiety, jak poprawnie dobrać bieliznę odpowiednią do wielkości ich piersi. W ramach tej edukacji naszym celem jest prowadzenie lekcji bra fittingowych, czyli nauki w zakresie właściwego doboru biustonosza, w szkołach średnich i wyższych na terenie całej Polski […]” – czytamy w przedostatnim akapicie.
Warto wziąć pod uwage, że nie każdą młodą dziewczynę w Polsce stać na zakup oddzielnego stanika do uprawiania sportu, a w każdym razie – nie od razu. Najczęściej zaczynamy prawidłowe dopasowanie od bielizny codziennej. Ale przecież prawidłowo dopasowany biustonosz codzienny to już ogromny krok naprzód w kierunku uzdrowienia naszej biustowej sytuacji zarówno „na wuefie”, jak i poza nim. Gdyby firmie So Chic udało się w wyniku swojej akcji doprowadzić choćby do zainteresowania nauczycieli i wychowawczyń tematem nauczenia dziewcząt podstaw doboru stanika, uznałabym to za sukces. Nie chodzi bowiem o to, by każda miała w torbie „biustonosz sportowy” (co kryje się pod tym mianem w przeciętnym sklepie z odzieżą sportową – wiemy: rozciągliwe bra-topy, nie dające podtrzymania), a przede wszystkim o to, by każda młoda kobieta wiedziała, czego powinna wymagać od każdego biustonosza, i że biust nie musi być przeszkodą w aktywności ani codziennej, ani sportowej.
Kolejnym pozytywem, oprócz pierwiastka edukacyjnego, jest według mnie jest włączenie się w akcję lekarza – oprócz aktorki-ambasadorki (Marysia Góralczyk) oraz trenerki znanego warszawskiego klubu, jako ekspertka występuje również lekarka-ginekolożka. Szkoda tylko, że brakuje jej wypowiedzi w tym filmie:
(Niewątpliwą zaletą akcji So Chic!-a jest także jej nazwa – „Wsparcie na starcie” – hmm, poznajecie tytuł mojej notki? ;))
Akcja społeczna czy kampania reklamowa?
No tak, ale oni przecież robia to dla zysku, a nie z wrodzonej dobroci – słusznie stwierdzicie. Z drugiej strony, weźmy pod uwagę, że sensem tego typu akcji, bez względu na organizatora, jest właśnie wpływanie na zachowania konsumentów na rynku. Propagując ekologiczną żywność podniesiemy sprzedaż jej producentom, a propagując dobrze dobrane staniki – producentom staników w szerokiej rozmiarówce. Sama w gruncie rzeczy włączam się w jedną wielką pro-brafittingową kampanię reklamową, prowadząc ten blog. My wszystkie, uświadamiając stanikowo kolejne kobiety, wychowujemy klientki dla firm o określonym profilu, a dzięki rozwojowi tych firm mamy się w co ubierać. To zresztą już nie pierwsza taka akcja z edukacyjnym pierwiastkiem – również nieźle zorganizowana i wciąż prowadzona „Klinika Stanika” już od prawie dwóch lat przysparza świadomych klientek jej organizatorowi. Ale przecież nie tylko, bo jeśli już umiemy dobrać sobie biustonosz Panache, to będziemy umiały dobrać i Freyę, i Curvy Kate, i biustonosze niektórych polskich marek.
Jest jednak rzeczą bezdyskusyjną, że żadne działania prowadzone w szkołach nie powinny propagować konkretnych marek i sądzę, że ewentualni organizatorzy szkolnych bra-pogadanek musieliby zadbać o ich wolność od reklamy jako takiej (o czym organizatorzy już teraz zapewniają). O ile oczywiście nasze MEN tudzież MNiSW uda się zainteresować tematyką bra-fittingu, w co, prawdę mówiąc, trochę wątpię. Tak czy owak, medialny szum wokół „Wsparcia na starcie” moim zdaniem może mieć dobre skutki nie tylko dla organizatorów, ale także dla nas-konsumentek. Weźmy choćby telewizję – dawno nie widziałam, by temat właściwego dobierania bielizny był poruszany tak długo:
Mimo wszystko tęsknię za jakąś prawdziwie niezależną inicjatywą pro-brafittingową, wychodzącą od naszej internetowej społeczności. Zastanawiam się tylko, czy jej odbiorcom fakt, że jest dziełem np. stowarzyszenia, a nie firmy, zrobiłby jakąkolwiek różnicę? Czy akcja promująca jakąkolwiek grupę produktów, czy też okreslone zachowania rynkowe, nie zostałaby i tak powszechnie uznana za komercyjną? I czy miałoby to jakikolwiek realny wpływ na jej skuteczność? Czy to nie wszystko jedno, kto organizuje w Polsce edukację dotyczącą dobierania rozmiaru biustonosza: firmy czy też ich klientki? Ciekawa jestem Waszego zdania na ten temat.
I jeszcze jedna kwestia: czy sądzicie, że kwestia bra-fittingu powinna być poruszana publicznie, np. uwzględniana w edukacji szkolnej, podobnie jak podstawy higieny czy dbania o zdrowie? A może staniki to coś, o czym kobiety powinny słyszeć tylko od mam i koleżanek, ewentualnie czytać w magazynach czy blogach?
(a propos bra-edukacji – koniecznie zerknijcie na projekt Mahedy – KATALOG ROZMIARÓW BIUSTONOSZY!)
Ilustracje do notki sponsorowała m.in.: firma DUO, producent moich ulubionych kozaczków na wyjątkowe nogi 🙂
53 komentarze
art.krolowasniegu
Oby więcej takich akcji i oby energia brafitterek, wszystkich kobiet, promujących dobre dobranie rozmiaru biustonosza nigdy się nie wyczerpała! Jesteście potrzebne 🙂
20 marca 2012 at 19:45Sama sportowego (jeszcze) nie mam – ot, dziecko czasów braku biustowej edukacji.
emk
ja mam nadzieję, ze poinformowali Cię o tym, że wykorzystają nazwę wymyślona przez Ciebie. inaczej, to chamówa. pozdrowienia 🙂
20 marca 2012 at 21:01kasica_k
Dzięki @art.krolowasniegu, moja energia wzrasta, gdy czytam takie komentarze 🙂
@emk, informacja co prawda nastąpiła w pewnej mierze po fakcie, ale nie mam o to do firmy pretensji – ostatecznie w moim wykonaniu też była to próba oddania po polsku hasła reklamowego Panache: “Support for every sport” 🙂
21 marca 2012 at 00:06urkye
Mam nadzieję, że akcja przyniesie efekty. Niestety aktualnie nastolatki nie mają pojęcia o dobrych stanikach sportowych i niepotrzebnie muszą cierpieć… Gdyby tak każda wiedziała, że oprócz dobrych butów sportowych podstawą jest dobry stanik, to obstawiam, że miałyby więcej radochy ze sportu :)))
21 marca 2012 at 07:07jennygump
Niepodważalnym faktem jest że Panache to firma, kóra zrobiła w Polsce na rzecz brafittingu więcej niż pozostali producenci razem wzięci. Działąjąc w bardzo dynamiczny i zdeterminowany sposób przez ostatnie dwa lata firma przyczyniła się nie tylko do znajomości marek ale również uświadamia zarówno brafiterki jak i konsumentki. Byli pierwszą firmą która zorganizowała ( bezpłatne!) szkolenie dla sprzedawców i brafiterek .Klinika stanika, ogólnopolska akcja brafittingowa, zaangażowanie celebrytek, informacje w prasie, wsparcie na starcie i teraz petycja….. czapki z głów. nawet jeśli “władze” nie dojrzały jeszcze do działań w tym kierunku, to już zbieranie podpisów pod petycją jest akcją uświadamiającą. Jeśli ktoś twierdzi że to jest tylko akcja reklamowa, to tak napisałaś słusznie kasico to akcja która służy wszystkim: innym producentom, sklepom i przede wszystkim nam – Kobietom 🙂
21 marca 2012 at 12:02sochic
Stanikomaniaczki, dziękujemy za ciepłe słowa i wsparcie. Wierzymy, że nasza akcja pozwoli dotrzeć nam z bra fittingową wiedzą do szerokiego grona kobiet, które do tej pory z dobrodziejstw tej dziedziny nie korzystały. Edukacja w tym zakresie jest niezbędna – szczególnie podczas uprawiania aktywności fizycznej właściwy rozmiar biustonosza i odpowiednie podtrzymanie biustu nabierają znaczenia. Mamy nadzieję, że wspólnie z Wami nagłośnimy sprawę i zwrócimy uwagę na to, co najważniejsze – zdrowie kobiecych piersi. Dziękujemy i pozdrawiamy.
21 marca 2012 at 13:22aleksandromaniak
Gdyby akcja była organizowana przez konsumentki, np. Lobby promowałabym bez wahania. Owszem, nie jest to jedynie akcja reklamowa, ale jednak jest promocją określonego produktu. Wiadomo, jaka firma za tym stoi, widzimy, jaki stanik jest na plakatach itd. Można to było zorganizować inaczej, chociażby zaangażować w to innych producentów biustonoszy sportowych, wtedy oczywiście też byłby w tym element marketingowy, ale wybór byłby widoczny.
21 marca 2012 at 13:40Co do wf-u – większość dziewczyn w moim liceum miała zwolnienie, bo te zajęcia zwyczajnie były prowadzone w żenujący sposób, nie wspominając już o tym, że 90 procent szkół nie zapewnia odpowiedniej szatni z prysznicami itd., a i tak nie ma na to czasu, bo wf rzadko jest na ostatniej lekcji. Ja po narciarskiej kontuzji kolana też nie wróciłam na wf, wolałam w tym czasie się pouczyć/odrobić lekcje/odpocząć/zjeść coś, tak jak większość osób w mojej szkole. Także wątpię, czy kampania ta dotrze do szkół, prędzej sprawdziłaby się w miejscach, gdzie młode kobiety chcą ćwiczyć – w szkołach tańca, jogi, w klubach fitness. Kampania miałaby lepszy odzew na uczelniach, ja podczas studiów na UW z przyjemnością chodziłam na wf, bo był wybór. Plus jeszcze jedna sprawa : stanik sportowy w szerokiej rozmiarówce kosztuje co najmniej 150 zł, nie licząc kosztów wysyłki, dotyczącej osób z mniejszych miejscowości itd.Nastolatki nie będzie stać na taki wydatek; jeśli w szkole będzie wymóg noszenia biustonosza sportowego, kupią sobie stanik sportowy z h&m, topik bazarkowy itd. No i będą nosić stanik sportowy, ale nadal nie taki, jak trzeba.
renulec
Akcja ma fajne założenia, ja na przykład bardzo chętnie widziałabym podstawy bra fittingu np na lekcjach wychowawczych. Wiem, ile wysiłku kosztuje zorganizowanie małych warsztatów dopasowania stanika, więc tym bardziej gratuluję organizatorom pomysłu i zakrojonego na szeroką skalę przedsięwzięcia, o którym mówią dziś portale internetowe, społecznościowe, kluby fitness, prasa kobieca, telewizja. Uważam, że na tę chwilę siły entuzjastek dobrego dopasowania są jednak jeszcze zbyt rozproszone i niestety nie posiadają możliwości i środków wystarczających na to, by zorganizować samodzielnie coś podobnego.
21 marca 2012 at 18:48madam_zuzu
Myślałam o tym jakiś czas temu. Pamiętam z podstawówki i ogólniaka nagłe wyciąganie dziewczyn na “specjalne lekcje”, na których po trzech minutach okazywało się, że są wykładami o konkretnym produkcie, pod przykrywką pogadanek o dojrzewaniu i higienie (Always około 4-5 klasy podstawówki- nawiasem mówiąc mieli całkiem spoko opracowane materiały dla dziewczyn i rodziców), albo stresie (Rexona? Tą chyba nawet nam powtórzyli na studiach…).
22 marca 2012 at 01:00Dążę do tego, że szkoła jak chce, to może (przynajmniej w “moich czasach” mogła) zorganizować (kosztem czegoś innego, ale cóż) odrębną lekcję dla grupy dziewczyn w pewnym wieku. I byłoby strasznie, strasznie fajnie, gdyby dało się z czyjejś inicjatywy zacząć takie działania. Najetyczniej byłoby, oczywiście, gdyby “pogadanki” były niezwiązane z konkretną marką, ale tak naprawdę- rzetelnie poprowadzona lekcja reklamowa marki, jakkolwiek nieetyczna z pewnego punktu widzenia, nie musiałaby być działaniem na szkodę.
Mnie- większości z Was pewnie też- nikt nie powiedział za małolata, że stanik ma pełnić konkretną funkcję, poza byciem bielizną, czyli czymś, co się nosi pod ubraniem. Z jakiegoś powodu nie wpadłam na to sama, z racji czego do dwudziestego, bodajże, drugiego roku życia męczyłam się w stanikach, z których potrafiła mi na wuefie wypaść pierś (dyskretne wgarnianie z powrotem pod t-shirtem- nie tylko ja to robiłam). Przecież to bzdura jest!
Mam takie dziwne wrażenie, że biust jest tabu- można z nastolatkami w grupie rozmawiać o tamponach, podpaskach i antykoncepcji, ale nie o piersiach. Chodzi o to, że wszystkie kobiety menstruują tak samo (nieprawda), a biusty są na tyle różne, że przez wieczne porównanie prowadzą do kompleksów, więc nie wolno tego tykać?
Rozpisałam się, a możnaby to zamknąć w jednym zdaniu: gdybym miała kilkuanstoletnią córkę, która wróciłaby ze szkoły jednego dnia z broszurką Alwaysa o początkowo nieregularnych i różnych pod względem obfitości i długości trwania miesiączkach, i dwoma podpaskami, a drugiego dnia z papierową miarką i broszurką o różnorodności biustów, funkcjonalności stanika i wielości rozmiarów od Panache- nie miałabym nic przeciwko.
ciociazlarada
Może się wyłamię z ogólnego trendu, ale nie podoba mi się ta inicjatywa ani trochę, właśnie ze względu na komercyjny aspekt. Nie mam nic przeciwko Klinikom Stanika i tym podobnym akcjom, wprost przeciwnie, uważam je za chwalebne ponieważ są organizowane w sklepach – miejscach, które z definicji służą handlowi i reklamie produktów. Szkoła takim miejscem nie jest.
Może jestem staroświecka, ale gdy ja chodziłam do podstawówki wolnorynkowa gospodarka w Polsce dopiero raczkowała. Raczkowało również “katolickie wychowanie do życia w rodzinie”, więc pamiętam że mieliśmy doskonałe zajęcia w grupach, jak również koedukacyjne, w kameralnej sali bibliotecznej, z niezależnymi ekspertami – mama kolegi była lekarzem, przyszła sama oraz nagaiła znajomych, którzy poświęcili swój czas za darmo. Minęło już sporo lat ale wspominam te zajęcia z rozrzewnieniem, jestem chyba jedną z niewielu osób, która dowiedziała się o swojej fizjologii więcej od rodziców i ekspertów niż z podwórka.
Jeśli więc chodzi o tego typu inicjatywy, popieram w 100%. Natomiast gdyby moje dziecko wróciło do domu ze szkoły z paczką Always czy też ulotką reklamową Panache, następnego dnia byłaby poważna rozmowa z dyrektorem, dym w trójce klasowej oraz skarga do kuratorium. Nie życzę sobie, żeby ktoś prał młodemu pokoleniu mózg reklamowym kitem w budynku użyteczności publicznej jakim jest szkoła. Nawet pod szczytnym pretekstem brafittingu. Reklama powinna być finansowana z kieszeni producentów, nie podatników.
Oczekuję również, że szkoła pomoże mojemu dziecku poprawnie posługiwać się językiem polskim – film promocyjny, który zalinkowałaś Kasico raczej się do tego celu nie nadaje.
22 marca 2012 at 10:54clarisse
No właśnie.
Z jednej strony akcja jest producencka, co trochę budzi wątpliwości.
Z drugiej strony – problem jest realny. Pamiętam bieganie na 600 m na wuefie – męka dla osoby z dużym, majtającym się swobodnie pod koszulką biustem – nawet jeśli wtedy on był miskowo w okolicach GG a nie JJ, to była to męka. Ale to były czasy, kiedy stanik musiała mi szyć gorseciarka bo “takich obwodów nie ma” – nie wiem, ile to było, ale pewnie jakieś 60/65, na pewno nie mniej.
Powiedziałabym, że jeśli firma potrafi przeprowadzić akcję informującą o problemie w sposób kompetentny i wszechstronny, pokazując różne opcje – w końcu w tej samej klasie będą i małobiuściaste, którym wystarczyć może topik dostępny gdziekolwiek, i dużobiuściaste, którym nie każdy sportowy stanik wystarczy – jeśli pokażą na co zwracać uwagę, jak to działa – to nie mam problemu z tym, że przy okazji promują własną markę.
22 marca 2012 at 10:57madam_zuzu
@ciociazlarada- rozumiem twój punkt widzenia, do ogólnej dyskusji dorzucę tylko jeszcze jedną kwestię: nie wiem, czy to kwestia wieku (4-5 klasa podstawówki), czy może ja jestem jakaś niezwykła, ale fakt, że broszurka była Alwaysa w żaden sposób nie wpłynął na moje małoletnie decyzje konsumenckie. Późniejszą akcję Rexony w ogóle już zbyliśmy śmiechem, bo jak się mówi, że będzie o stresie, po czym lecą rady takie, jak zawsze rzucają we wszystkich kolorowych magazynach, a kończy się na antyperspirancie, to się starszych nastolatków nie oszuka. Mówię, sprawa jest śliska, linia między czymś fajnym i pożytecznym, a nachalną, niemądrą reklamą cienka, więc pewnie mogłoby się skończyć na tym, że firma A zrobi rzetelne spotkanie o mierzeniu się i dobieraniu stanika, a firma B zrobi swoja o tym, ze jej staniki są najfajniejsze.
22 marca 2012 at 11:42Za to szkolne wychowanie do życia w rodzinie- i podstawówkowe i licealne- to był żenujący koszmar i strata czasu dla mnie. Nikt mi nie reklamował marki, ale za to się nasłuchałam (w ogólniaku), że nie powinnam dyskutować z rodzicami, robić sobie makijażu i używać pigułek. Też nienajlepiej, chociaż z założenia neutralnie i pod flagą MEN.
jennygump
@ciociazlarada, petycja nie mówi o wprowadzeniu zajęć brafittingu prowadzonych przez panache, tylko o zajęciach brafittingu. i o zaleceniu stosowania bielizny sportowej a nie konkretnego stanika konkretnej marki . nie rozumiem twojego oburzenia ( rozmowa z dyrektorem i trójak klasowa uhhh brzmi groźnie 🙂 gdyby pomyślec na spokojnie to chyba jednak korzyści z takiej akcji przeważają nad ” stratami moralnymi ” 🙂 no ale nie od dziś wiadomo że lepiej ponarzekać, poprotestować niż zadać sobie trud i stworzyć coś 🙂
22 marca 2012 at 12:11madam_zuzu
@jennygump- ciociazlarada chyba odnosiła się do mojej wypowiedzi, mówiąc o trójce klasowej i dyrekcji i poniekąd to rozumiem, bo szkoła nie ma być nośnikiem reklamy. co nie zmienia faktu, że podtrzymuję swoje zdanie o tym, że odpowiednio ubrana reklama niespodziewanie może przynieść korzyści.
22 marca 2012 at 12:33ciociazlarada
Jenny, ale ja nie mam nic przeciwko zajęciom brafittingu, jak napisałam popieram w 100% (radzę przeczytać mój komentarz na spokojnie).
Mam natomiast bardzo wiele przeciwko promowaniu i reklamowaniu produktów na neutralnym terenie jakim jest szkoła. Petycja petycją, ale jak widać nie tylko ja dostrzegam komercyjno-reklamowy aspekt sprawy – link do petycji znajduje się na stronie Panachesport.pl jakieś 5 cm w prawo od informacji “Doskonały biustonosz sportowy od ekspertów D+” – doprawdy, trzeba być odwróconym tyłem do monitora i zajętym klejeniem modeli w skali 1:220 (zet), aby nie zauważyć w komercyjnej strony tej akcji.
Więc jeszcze raz – jestem za kampaniami społecznymi w szkołach i przeciwko akcjom promocyjnym. Na takie rzeczy jest miejsce w sklepach.
22 marca 2012 at 12:44I naprawdę nie wiem, czemu miało/ma służyć zakończenie Twojego postu.
kis-moho
A kogo sobie wyobrażacie jako optymalnego i jednocześnie realistycznego organizatora takiego programu? Wyobrażam sobie, że MEN byłby neutralny, ale to chyba nie za naszego życia. Jak nie dystrybutor, to może sklepy? Czy to też byłoby zbyt reklamowe?
22 marca 2012 at 13:36ciociazlarada
Pro-kobiecie NGO? Tak byłoby najlepiej i zwykle takie organizacje mają na to środki z naszych podatków, na przykład z programów UE, więc do szkoły pasują jak ulał.
Poza tym, w moim osobistym odczuciu chyba lepiej sklep niż przedstawiciel jednej marki, w tym wypadku “subtelnie” promujący jeden jedyny produkt. O ile wiem to były już takie szkolne inicjatywy, prowadzone właśnie we współpracy ze sklepami czasem przez niezależne brafitterki.
22 marca 2012 at 13:52vesela_krava
@ciociazlarada, cieszy fakt, ze sa ludzie ktorzy uwazaja szkołe za teren neutralny i sa w stanie tak zaciekle tej neutralnosci bronic 🙂
co do samej akcji, cel szczytny, ale staram sie postawic na miejscu osoby, ktora sie pierwszy raz styka z problemem i niestety akcja moze sie wydac niewiarygodna własnie przez to ze jest prowadzona przez jednego producenta, skojarzenie z akcja reklamowa sie niestety samo nasuwa.
22 marca 2012 at 23:08mimo to, mam nadzieje ze tylko ja mam takie skojarzenia i cała akcja odniesie jakies efekty i podniesie choc troche poziom swiadomosci. widzac marke stanika sportowego kobiety pojda do sklepow gdzie panache jest dostepny i tym samym zejda na własciwa stanikowa droge i przy okazji zapoznaja sie z innymi markami. jezeli panache ma zarobic na dobrostanie polskich biustow to mi to nie przeszkadza;)
z trzeciej strony, na prawde trudno oczekiwac od nastolatek, ergo ich rodzicow, zeby mogły sobie pozwolic na zakup stanika sportowego z prawdziwego zdarzenia. niestety te ceny sa nieadekwatne z polskimi zarobkami, tym bardziej ze biust takiej nastolatki sie zmienia i w połaczeniu z innymi szkolnymi wydatkami robi sie z tego majatek.
ciociazlarada
Bronię neutralności, no właśnie.
23 marca 2012 at 09:58Bo wyobraziłam sobie taką akcję w szkole, jak najbardziej słuszną, gdzie “mimochodem” prezentowany jest dany model stanika jako najsłuszniejsze rozwiązanie. I matkę X, z powiedzmy 10-letnią córką Y (mam koleżanki, które w tym wieku miały już biusty). Pani X zarabia płacę minimalną, ma dwoje dzieci, na które również dostaje alimenty z Funduszu. Nie taka znowu rzadka sytuacja. O dzieci dba, więc gdy słyszy o staniku sportowym, bierze Y do Tesco i kupuje najlepszy podtrzymywacz na jaki ją stać. Nawet jeśli stanik NN/Tesco spełnia swoje zadanie bardzo dobrze, córka Y i tak wstydzi się chodzić na wf i rozbierać w szatni, bo nie ma superwypasionego stanika sportowego redukującego wstrząsy, o którym wspominała pani ekspert na prezentacji. I to tyle ode mnie.
sbarazzina
Zgadzam sie z Ciocia.
Idea niby sluszna, ale realizacja juz nie bardzo. Petycja sama w sobie jest ok, ale czy nie lepiej by bylo gdyby taka petycje wystosowalo stowarzyszenie konsumenckie, jakie zostalo stworzone na lamach Lobby? Wlasnie do takich inicjatyw takie stowarzyszenie jest potrzebne.
W programie ‘Pytanie na sniadanie’ pani dziennikarka pyta jak taki sportowy stanik ma wygladac. Z odpowiedzi pani reprezentujacej Panache dowiadujemy sie, ze oczywiscie ma wygladac tak jak stanik Panache Sport! Pani bierze do reki ten wlasnie stanik i go po kolei opisuje, np taki stanik ma usztywniane miseczki. A przeciez wiemy, ze jeden z lepszych stanikow sportowych Shock Absorber, nie ma usztywnianych miseczek!
Nie, to zdecydowanie nie jest akcja uswiadamiajaca. To akcja reklamowa.
Poza tym, nie podoba mi sie wykonanie tego filmiku edukacyjnego. Rok 2007 kiedy bylysmy zachwycone kazda akcja brafittingowa, kazdym wspomnieniem, artykulem brafittingowym w mediach juz dawno minal. Mamy rok 2012, czasy sie zmienily i moim zdaniem nasze wymagania tez powinny wzrosnac.
23 marca 2012 at 11:37Skoro Panache postanowilo zrealizowac taka akcje, to powinno postarac sie o odpowiednia jakosc wyprodukowanych materialow. Na pewno maja na to fundusze 🙂 A pani na filmiku ma fatalna dykcje, mowi za szybko i nieskladnie. Przeciez to wszystko mozna wczesniej przygotowac. I czy tylko ja na tym filmiku mam od ok 3 minuty czarny ekran i slysze tylko glos?
kis-moho
@Ciocia: myślę, że powinnyśmy oddzielić problem akcji uświadamiającej (czy też reklamowej) od faktu, że dopasowane staniki są dużo droższe niż bazarkowe-sieciówkowe. Bo jedna rzecz to pytanie kto i jak taką akcję powinien poprowadzić, a druga to to, że niezależnie od organizatora w szkole będzie sporo osób, które i tak nie będą mogły sobie na taki stanik pozwolić. Sportowy czy nie.
23 marca 2012 at 11:47Ja bym tych dwóch problemów nie łączyła – tak jak przy pierwszym można się zastanawiać jak najlepiej poprowadzić taką akcję, tak przy drugim trzeba by zrezygnować z takich akcji kompletnie, prawda?
kis-moho
@Sbarazzina: z jednej strony zgadzam się, że stowarzyszenie konsumenckie to dobry kandytat na organizatora. Ale z drugiej strony zapominasz o tym, że taka akcja to nie tylko dobra wola i porządnie napisana petycja, ale też spora kasa włożona w promocję. Chociażby na ten filmik edukacyjny. Oczywiście bardzo byłoby fajnie, gdyby istniało stowarzyszenie konsumenckie, które dysponowałoby środkami na taki cel, ale w tym momencie to mało realne.
23 marca 2012 at 11:57Dlatego wydaje mi się, że byłoby pięknie, gdybyśmy miały stowarzyszenie szerzenia brafittingu, będące w stałym kontakcie z MEN, organizujące pogadanki w szkołach i rozdające na koniec spotkania każdej uczennicy jeden dobrze dopasowany stanik codzienny i jeden sportowiec. Z możliwością wymiany na większy pod koniec semestru :o) Ale nie wiem, czy nie lepiej dyskutować o tym, co realnie może być zrobione w tym temacie bez chodzenia na zbyt zgniłe kompromisy typu promocja jednej marki jako tej jedynej słusznej. Bo inaczej my będziemy mieć głowy pełne pięknych planów, a biuściaste uczennice nadal nie będą ćwiczyć na WF.
ciociazlarada
Kis-moho, racja. Problem w tym, że dużo nastoletnich biustów mieści się spokojnie w rozmiarówkę firm młodzieżowych, tańszych niż brytyjczyki. Sama miałam w podstawówce płaską klatę, ale za to bardzo bolesną – topik z Tesco na wf powitałabym z radością, mimo że problemów “ze wstrząsem” nie było.
A problem nie jest rozdzielony, bo prezentowana akcja tego nie rozdziela – petycja jest super inicjatywą, ale i li tylko dodatkiem do akcji marketingowej – ze szczytnym celem w tle, ale tylko w tle. Jak słusznie zauważyła Sbarazzina, na rynku staników sportowych jest sporo, w tym bardzo niewiele usztywnianych (jeden? dwa?). Większość miała bardzo podobne, pozytywne recenzje u Kasicy, więc czemu akurat stanik sportowy ma mieć usztywniane miseczki:)?
23 marca 2012 at 12:07Yenna
Jestem zdania, że obojętnie kto zaczyna akcję braffitingową, czy to producenci, czy klienci zawsze będzie nieść to za sobą same plusy. Wiadomo Panache ma w tym cel promocyjny – nie oszukujmy się. Ale czy to źle? Sama posiadam stanik sportowy ich firmy i jestem bardzo z niego zadowolona. Pamiętam czasy podstawówki, kiedy to biust mi urósł na tyle, by skakać przy każdym sporcie. Nie miałam wtedy dostępu do dobrej rozmiarówki i nie raz byłam obiektem kpin chłopaków. Wyobraźcie sobie mój komfort psychiczny… Powiem tylko tyle, że nabawiłam się przez to kompleksów, z których wyleczyłam się dopiero niedawno.
Wracając do akcji braffitingowej i zamiaru wprowadzenia zajęć w szkołach i uczelniach uważam, że jest to super sprawa. Nie zawsze mama i koleżanki mają wystarczającą wiedzę. A uświadomienie młodym dziewczyną konsekwencji ćwiczeń w źle dobranych stanikach jest bardzo ważne. Nie mówię tu tylko o aspektach zdrowotnych. Ale też dobrego samopoczucia. No i kwestie estetyczne, nikt nie chce mieć biustu wiszącego po brzuch. A że akurat Panache wyszło z inicjatywą – nie ważne. Ważne, żeby ta inicjatywa się rozszerzała.
23 marca 2012 at 13:49kasica_k
@ciociazlarada, filmik i występ w TV mają oczywiście charakter promocyjny, natomiast nikt jeszcze nie zaprezentował nam (a może szkoda) modelowej lekcji bra-fittingu, o które nam tu najbardziej chodzi. Czy pojawiłaby się na niej nazwa Panache Sport czy też nawiązywanie do usztywnianych miseczek? Czy tylko zasady dobierania biustonosza? Tego nie wiemy tak naprawdę. W dobre strony “topików” zanadto nie wierzę, ale to może dlatego, że “klatę” miałam wydatną od nastolectwa 🙂 A wstrząs działa zawsze, na mały biust też. I boli.
Ja również jestem raczej przywiązana do neutralności szkoły, z drugiej strony – za moich czasów szkolnych w szkole nie odbywały się żadne akcje organizowane przez jakiekolwiek firmy i dopiero z Waszych wpisów dowiedziałam się o takich akcjach, jak ta na temat menstruacji – z podpaskami “w tle” 🙂 Trudno mi więc do końca ocenić, na ile można liczyć na przeprowadzenie takiej akcji w sposób neutralny, bez reklamy konkretnego produktu, ale wydaje mi się, że sama obecność marki (w postaci logo organizatora na przykład) nie musi być jednoznaczna z nakłanianiem do kupna towaru X czy stwarzaniem atmosfery, że kto go nie ma, ten gorszy. Zresztą, chodzi, przypominam, o szkoły średnie i wyższe, więc już nie małe dzieci, a o młodych ludzi oswojonych z różnymi przekazami reklamowymi i umiejących zachować do nich dystans.
Solidaryzuję się też z kis-moho w pytaniu, kto w takim razie ma propagować w Polsce bra-fitting, jeśli nie firmy? Petycję czy inny apel napisać łatwo, gorzej z jego popularyzacją – promocja wszystkiego kosztuje. Firmy “od brafittingu” przeznaczają na to konkretne budżety, bo od edukacji stanikowej Polek zależy w końcu ich byt. A my? Jesteśmy już ostanikowane i brak nam tak silnej motywacji. Nosimy co prawda swoje nieduże kaganki oświaty, ale to wciąż działania na niedużą skalę, którym brak rozmachu, powszechnego zasięgu. Swoją drogą, pamiętam, jak utyskiwałyśmy kiedyś: czemu te firmy nasze nic nie robią, nie inwestują w reklamę, promocję? Czemu ciągle tylko my, klientki, udzielamy się, oświecamy, edukujemy? Czemu marek o szerokiej rozmiarówce nikt w Polsce nie kojarzy, czemu nie ma ich na billboardach, w gazetach? Niejedna z nas w owym czasie gotowa była (i nadale pewnie jest) zachwalać konkretne marki i firmy, rozpoznawałyśmy “swojaczki” w klubowych przebieralniach po markach noszonych staników, a do ich producentów mieliśmy stosunek raczej jak do dobroczyńców, niż jak do żądnych zysku kapitalistów 😉 Cieszyłyśmy się także z każdej obecności D-plusowych marek w mediach, kibicowałyśmy im, nawet widząc ich wady, jak niedoskonałe konstrukcje, wysokie ceny. Od tamtego czasu trochę się zmieniło, firmy urosły i zaczęły wreszcie przeprowadzać te wszystkie działania, których nam wcześniej brakowało. A my narzekamy i twierdzimy, że my zrobiłybyśmy to lepiej, mądrzej, bardziej konsumencko. To czemu tego nie robimy? 🙂 Bo brakuje nam do tego chęci i środków, po prostu.
I jeszcze jedna kwestia, która mnie zastanawia, a którą zawarłam pod koniec notki: jakie tak naprawdę znaczenie dla odbiorców akcji edukacyjnej (zakładamy, że o neutralnym przekazie, typu “noś dobrze dopasowane staniki”, a nie “noś dobrze dopasowane staniki firmy X”), i dla jej skuteczności, ma toższamość jej organizatora? Czy jeśli zrobiłybyśmy podobną akcję pod szyldem Lobby Biuściastych, to czy _naprawdę_ zostałaby ona odebrana inaczej niż robiona pod szyldem firmy bieliźnianej? I czy to nie jest czasem tak, że uprzedzamy się, bo uwiera nas, że to nie my robimy i że ktoś, broń Istoto, może na tym jeszcze zarobić? 😉
25 marca 2012 at 05:03jennygump
podpisuję sie pod powyższym ( kasicy ) zarówno całym sercem jak i każdym cyckiem 🙂
26 marca 2012 at 14:07kay
W przypadku butow uczniow odsyla sie do odpowiednich sklepow. Z biustonoszami powinno byc tak samo. Wystarczy akcja w sklepach. Akcent powinien byc polozony na funkcjonalnosc biustonosza, a nie na marke.
26 marca 2012 at 17:22ciociazlarada
Kasico rozumiem, że jako osoba promująca akcję Panache Sport pod swoim różowym szyldem masz takie, a nie inne spojrzenie na sprawę i w sumie nie dziwi mnie to.
Ale naprawdę nie rozumiem, co to neutralność szkoły ma wspólnego z Twoim ostatnim zdaniem. Są miejsca wyznaczone handlowi i promocji, i są miejsca gdzie przekazuje się wiedzę, np. szkoła – także średnia i wyższa. Założę się, że gdybym napisała entuzjastyczną notkę o firmie X, która organizuje prozdrowotne prelekcje w domach spokojnej starości/DPSach, zupełnie nienachalnie i przy okazji niejako demonstrując rozliczne zalety zdrowych garnków czy materacy, podniosłyby się głosy oburzenia, że firma X wykorzystuje starsze, często ubogie i niezdolne do racjonalnego osądu osoby, które mają być w DSS/DPS chronione przed zakusami akwizytorów. I słusznie.
A szkoła ma uczyć, nie reklamować. Wszystko jest na sprzedaż?
Napisałam już raz w tym wątku kogo uważam za dobrego kandydata do prowadzenia takich akcji, więc się nie będę powtarzać. Ale napiszę po raz nie wiem już który, że całym sercem popieram “Kampanię Społeczną”. Ale potrafię ją również odróżnić od “Kampanii Promocyjnej”, stąd mój absolutny brak zachwytu w tym przypadku – mam bardzo słabe podstawy, aby nazwać promocję stanika Panache Sport kampanią społeczną.
Odwracając Twoją retorykę, Kasico – nie tylko kampanie społeczne kosztują – każda reklama i promocja kosztuje. Np. organizacja pokazu dla potencjalnego klienta kosztuje nie tylko stawki personelu, ale również zadbanie o to, żeby ludzie przyszli oraz wynajęcie sali. W przypadku reklamy w szkołach za salę płaci podatnik i rodzic, uczennice zostają “zagonione” na zajęcia bez wielkiego wyboru, więc publiczność jest. Naprawdę nie dziwię się So Chic, że angażuje się w taką akcje “społeczną”.
26 marca 2012 at 18:11Marzena
A niech organizują i za publiczne pieniądze te akcje promocyjno-społeczne (społeczno-promocyjne). Jeżeli za publiczne pieniądze można organizować kampanię społeczną pn. walcz z rakiem szyjki macicy – zaszczep się, a szczepionkę takową produkuje 1 czy 2 firmy, to tym bardziej można namawiać do brafitigu na wu-efie. Czy bra-fitigu jakiegokolwiek, bo jest zdrowy – po prostu. Nikt się nie czepia, że kampanie dla dzieci nt. mycia zębów (przecież prowadzone w przedszkolach i szkołach na szeroką skalę) przyczyniają się do zwiększenia popytu i podaży na pasty do zębów.
26 marca 2012 at 21:40pinupgirl_dg
Po pierwszym pobieżnym spojrzeniu (nie mam możliwości obejrzenia filmiku) pomysł mi się spodobał, ale muszę też przyznać, że rozumiem podejście Ciocizłejrady.
26 marca 2012 at 23:24Pierwsza moja myśl była taka, jak wielu Was: “dobre, ale którą nastolatkę będzie stać?”. Ostatnio przebywam trochę z młodzieżą i widzę, że wiele osób będzie stać, dobre ubrania, fryzjer i kosmetyczka to nie taka rzadkość, więc i na stanik się znajdzie. Ale są też osoby, których stać nie będzie. Przy całej sympatii dla Panache nie spodziewam się, że takie osoby zostaną odesłane do Tesco, chociaż może się mylę.
“Uświadomienie” to bardzo delikatna, osobista sprawa, niejedna z nas wpadła w pułapki typu owijanie się miskami, nawet specyficzny snobizm itd itd. Wydaje mi się, że zacisze przebieralni jest lepszym miejscem na taką akcję. Wszystko zależy od tego, jak taka akcja zostanie przeprowadzona, nie chodzi nawet o reklamę samą w sobie, w końcu ja osobiście nie mam czasu na to, żeby biegać po szkołach w czynie społecznym.
brafitka
Po pierwsze odniosę się do sugestii jakoby taką akcję miały przeprowadzać sklepy zamiast producenta/dytrybutora.
Ja w moim odczuciu nie widzę różnicy w promowaniu marki biustonosza czy też marki sklepu, przecież gdybym coś takiego zrobiła to jak najbardziej jakaś matka mogłaby wysunąć tezę, że po prostu reklamuję swój sklep z nienormalnie drogimi biustonoszami po 100, 150 a nawet 200 zł zamiast ogólnie charytatywnie poświęcić parę godzin najlepiej jeszcze unikając przynoszenia jakiegokolwiek stanika pokazowego, bo a nuż się jakaś marka utrwali komuś dostępna tylko u mnie.
Już pominę całkiem temat zasobności danego sklepu – zwłaszcza w obecnym czasie kryzysu gdy każda otwarta godzina ma znaczenie a ktoś musi ten czas zainwestować.
27 marca 2012 at 01:54A firma/pracownicy dystrybutora mają go z pewnością więcej niż właścicielka, która jest często sama 6 dni w sklepie i nie wie nawet kiedy chodzić do urzędów, banków, na poczty, kantorów i wszelkich innych miejsc gdzie się chodzi prowadząc firmę, że już pominę prozaiczne zakupy dla domu czy spędzenie pół godziny dziennie z własnymi dziećmi.
kasica_k
@ciociuzlarado, wykonajmy więc eksperyment myślowy: idę do najbliższego liceum albo uniwerku (BTW czytałyście na Lobby o wykładzie z bra-fittingu na warszawskim UM? 🙂 włączenie się medyków w temat to przełomowa sprawa jak dla mnie) i wygłaszam pogadankę na temat dobierania prawidłowego rozmiaru stanika, paradując w zgrabnie wydekoltowanym tiszerciku z logo sklepu Szczęśliwy Biuścik. Czy dziewczęta/młode kobiety dowiedziały się, jak dobierać rozmiar stanika, czy też o tym, że tylko sklep Szczęśliwy Biuścik im to zapewni? Czy słuchały mojego wykładu, czy też skupiły swoją uwagę na logotypie widniejącym na moim przykuwającym wzrok popiersiu? 😉 Za co zapłacił podatnik: za reklamę Szczęśliwego Biuściku czy za pogadankę o dobieraniu prawidłowego rozmiaru? Czy były to pieniądze wydane dobrze czy źle? Czy jakbym miała gładki tiszercik bez logo, to byłyby to pieniądze wydane lepiej?
Może jestem naiwna, ale dla mnie to naprawdę nie jest takie oczywiste. Nie jest dla mnie oczywiste, czemu mam z góry zakładać, że taka akcja może się równać wyłącznie niezbyt subtelnej reklamie i dlaczego nie warto spojrzeć na nią z punktu widzenia skuteczności (=więcej dobrze ostanikowanych biustów), nie intencji (=chcemy zarobić na uświadomionych klientkach) czy tożsamości (=firma handlowa) organizatorów, zwłaszcza że podobnej akcji organizowanej przez niekomercyjne stowarzyszenie możemy się z dużym prawdopodobieństwem nigdy nie doczekać. Wydaje mi się, że w takiej interpretacji (że to będzie tylko reklama) mogą siedzieć jakieś uprzedzenia. Dlatego napisałam to, co napisałam.
27 marca 2012 at 02:05kasica_k
…c.d.: Odniosę się też do kwestii mojego promowania pod szyldem, bo wydaje mi się, że może mieć tutaj znaczenie, tudzież wzbogacić rozważania “o wyższości niekomercji nad komercją” o dodatkowe przykłady 🙂 Skoro napisałam notkę na ten temat, to owszem, przyczyniam się do promowania, tak samo jak na przykład promuję markę Fauve, rozpływając się na temat jej kokardek, czy markę Ewa Michalak, rozpisując się o jej innowacyjnych rozwiązaniach w recenzji (stanika, który dostałam od firmy, uu, podejrzane ;). Ja tu w ogóle bez przerwy kogoś promuję, zaczynając od tanich zakupów w Brastopie a kończąc na okropnie drogich stanikach firm niepolskich, a czasem i polskich. W tej całej promocji jednak trzymam się pewnych zasad, które pozwalają mi mieć z tego satysfakcję, a czytelniczkom pożytek (skoro czytają i dyskutują, to pewnie coś z tego mają).
Akcja Panachowa nie jest organizowana pod moimi auspicjami, nie ma tam nigdzie logo Stanikomanii wśród patronów medialnych (hm, może w sumie szkoda, lans dobra rzecz ;), nikt do mnie nie zadzwonił z propozycją: pani Kasiu, Pani nam artykuł, hasełko, promocyjkę, my Pani honorarium czy inną korzyść materialną – ponieważ wiedział, że i tak odmówię. To tak nie działa, teksty sponsorowane to nie mój klimat, nie piszę pod niczyje dyktando, bo bym umarła z nudów i poczucia bezsensu tego, co robię – i firmy, z którymi zdarza mi się rozmawiać, mają tego świadomość.
27 marca 2012 at 02:09So Chic reklamuje się u mnie dość regularnie w postaci bannera, który zmieniany jest w zależności od tego, co tam akurat dział PR i reklamy wymyśli. Teraz “na tapecie” jest akcja Panache Sport, bo właśnie trwa. Dla mnie na tyle niecodzienna i przełomowa na rynku D-plusowym w Polsce, że warto było o niej napisać, przy okazji poszperać po necie i zobaczyć, jak inni robią podobne akcje i zastanowić się, czy to jest fajne czy niefajne oraz dlaczego. A także: czy jako konsumentki popieramy to, że bra-fitting promują firmy, czy też chcemy robić to same/we współpracy z jakimiś hojnymi organizacjami (skąd je brać?) i czy to w ostatecznym rozrachunku będzie miało znaczenie dla odbiorcy. To ostatnie jest dla mnie całkiem ciekawą kwestią, niedocenianą w bieżących rozważaniach 🙂 Ludzie wierzą reklamom, lubia marki, podążają za modą, lubią kupować coraz to nowe towary, bo to sprawia, że czują się lepsi i bardziej cool. I wcale nie wykluczam, że więcej kobiet ostanikowałoby się prawidłowo w wyniku akcji reklamowej jakiejś marki o fajnym wizerunku niż w wyniku akcji społecznej jakiejś organizacji. Co nie oznacza, że nie warto w ogóle rozważać prowadzenia tych ostatnich, warto tylko wziąć pod uwagę, że organizacje non-profit nie muszą wcale z definicji mieć przewagi jeśli chodzi o siłę przekonywania przeciętnego człowieka.
kasica_k
Powinnam może jeszcze dodać, że firma DUO od czerwonych (i innych) kozaczków też nie sponsorowała tego tekstu, ani też linku, który sie pod nim znajduje – klikając, nie staniecie się moimi sponsorkami :-)) Swoją drogą, jeźlikto ma szeroką łydkę albo stopę – polecam, zwłaszcza outlet, gdzie jest taniej 🙂
27 marca 2012 at 02:24brafitka
I teraz z zupełnie, ale to z zupełnie innej beczki:
dlaczego tak się użalamy nad biednymi mamami tych nastolatek? Czyżby dzisiejsze pokolenia nie umiały same zarobić w liceum (bo uważam, że tam się statystycznie najbardziej zaczyna problem biuścistości) na jakąś rzecz na której bardzo im zależy, poświęcić inne przyjemności, uzbierać może nawet przez pół roku (kto pamięta czasy książeczek SKO), po prostu zarobić.
Przecież to dzieci urodzone już w czasach kapitalizmu – przecież jest tyle możliwości – kurcze jak uruchomię swoje wspomnienia – już w 6 klasie podstawówki miałam kontakt z czymś, co wręcz odczułam jako nieprawdopodobną przygodę:
przez 6 godzin w jeden dzień wakacji z rodzicami i koleżanką zbierałyśmy maliny na akord – ruch na świeżym powietrzu, wyścigi kto ile nazbiera, nauczka by śpieszyć się powoli, gdy cały koszyczek rozsypałam po drodze…
Nigdy w życiu mi wcześniej aż tak nie smakowały lody, które sobie same wtedy kupiłyśmy za własnoręcznie zarobione pieniądze posypane własnoręcznie zebranymi malinami – wspomnienia bezcenne.
Czy ktoś mi powie, że straciłam pół dnia dzieciństwa przez to…?!
Idąc dalej w liceum (4-letnim, nie było wtedy gimnazjów) przecież w pierwszej klasie liceum już udzielałam korepetycji z matematyki godzinę – dwie tygodniowo – to dużo?
Już przez miesiąc uzbierane na połowę stanika.
Powiemy nie każdy jest w tym dobry, ale nie w tym, to w czymś innym – trzeba się rozejrzeć pomyśleć no i po prostu chcieć.
W drugiej klasie już, w piątki świtem sprzedawałam z koleżanką gazety ze stoliczka turystycznego – i to robiłam do 2 roku studiów włącznie.
Na przemian jedna albo druga uczyłyśmy się fizyki i angielskiego w godzinach gdy był mniejszy ruch.
Gdy były targi kwiatów 2 razy w roku – malutkie sadzonki posiane w pozbieranych kubeczkach po kefirze – wyobraźnia jest nieograniczona.
I żeby było jasne był to tylko wycinek mojego życia – dużo większą część stanowiła szkoła, koleżanki, nauka czy np. harcerstwo, w którym aktywnie już wtedy działałam czy wszelkie inne aktywności jak semestralny weekendowy kurs żeglarza czy straszna ilość czasu poświęconego na czytanie lub malowanie (a jestem totalnym beztalenciem plastycznym) plakatów na szafkach kuchennych zniechęcających moją mamę do palenia.
Ale mi się zaangażowany wpis osobisty zrobił – a to wszytko przez wspomnienie – pielęgnowane marzenie przez lata, prawie od 13 roku życia: jak to planowałam uzbierać kiedyś dawno dawno temu 40 MILIONÓW na operację nie zmniejszenia a obcięcia biustu ( tak mi dopiekł) , który posługując jedynie wspomnieniami i analizami wagi, zdjęć – w liceum nie przekraczał chyba 32F lub FF, ale zbyt gwałtownie urósł i cały był w czerwonych rozstępach a potem zaczął bardzo szybko obwisać.
Boże gdyby mi ktoś wtedy chciał sprzedać ładny nawet najdroższy, ale dobry biustonosz … no nie wiem … bardzo nie lubiłam wcześnie wstawać, ale chyba bym się do roznoszenia mleka świtem jeszcze zaangażowała na pół roku.
27 marca 2012 at 03:03ciociazlarada
Brafitko, stanika sportowego potrzebuje chyba już duża część gimnazjalistek, które nie mają jeszcze 16 lat. O ile się orientuję to praca dzieci jest nielegalna w większości cywilizowanych krajów – legalnie można pracować począwszy od 16 roku życia, a praca nieletnich jest w wielu miejscach poważnym problemem społecznym. Czy w Polsce jest inaczej?
Bo jak widzę po dyskusji pewne oczywiste rzeczy (np. to, że akcje reklamowe nie powinny mieć miejsca w szkołach), nie są wcale takie oczywiste w naszym kraju próbującym najwyraźniej dogonić początki brytyjskiego kapitalizmu. Problem w tym, że one były w XVIII wieku, a my mamy XXI i, mam nadzieję, nieco inne standardy społeczno-etyczne:)
O akcji Panache Sport wyciągam wnioski jedynie na podstawie materiałów zamieszczonych przez Kasicę i choćbym nie wiem jak się starała, kampanii społecznej tam widzę niewiele. Klinika Stanika bardzo mi się podobała, reklama w szkołach już nie.
Swoją drogą, w materiałach zamieszczonych przez Kasicę widzę też inne ciekawe zjawisko, które znam tylko z Polski – promocja i reklama produktu w telewizji publicznej, w czasie nieprzeznaczonym na reklamy. Wesołe to jest, bo jesteśmy chyba jedynym narodem, który jednocześnie narzeka na reklamy i masowo nie płaci abonamentu rtv:)
27 marca 2012 at 09:21ptysiowa_7
A ja mimo wszystko popieram tę akcję – lepsza taka niż żadna, ważne jest to, że być może uratuje ona kilka biustów:)
27 marca 2012 at 10:00Nie rozumiem, co jest złego w tym, że niektórych nie będzie stać. To chyba normalne i dziecko dowiaduje się o tym, że rodziców na niektóre rzeczy nie stać już w przedszkolu, a nie w liceum. Ja sama w szóstej klasie podjęłam decyzję o niejechaniu na szkolną wycieczkę, ponieważ stwierdziłam, że rodziców na nią nie stać. Może dzięki temu, że nikt mi nie wmawiał, że mogę mieć wszystko, zaczęłam pracować, mając 15 lat i sama kupowałam sobie ubrania i kosmetyki. Poza tym często jest to kwestia wyboru, czy się kupi nowy stanik czy paczkę fajek. Ja część zarobionych pieniędzy przeznaczałam na papierosy, ale to była moja decyzja. Im wcześniej młoda osoba zacznie podejmować takie decyzje, tym lepiej.
Zwłaszcza, że akurat stanik słabo nadaje się na symbol statusu. Jest wiele bardziej widocznych – buty, komórki, ciuchy…
pinupgirl_dg
Ja nie pojechałam na większość wycieczek szkolnych, ale chodziłam do szkoły, gdzie taki stanik byłby w zasięgu większości uczennic. Nie wszędzie jednak tak to wygląda. Sęk w tym, czy tej reszcie taka akcja też będzie miała coś do zaoferowania.
Wiem, że życie nie jest sprawiedliwe i część uczennic już w młodym wieku musi inwestować w droższe, D+ marki, inna część w aparat ortodontyczny itd itd.
Poza tym jak tu już ktoś pisał – nastolatki nie są głupie, wyczują reklamę na kilometr, co może powodować, że nabiorą dystansu do całej akcji brafittingowej.
BTW jeśli tak wspominamy – gdy chodziłam do podstawówki i lepiej się nam wiodło, też zdarzały się takie promocje w czasie lekcji. Ja, jako małe dziecko, nie mogłam za bardzo ocenić, czy książka “Naucz się 1000 słówek w jedną noc” jest mi potrzebna i czy w ogóle ma sens, tak samo moim rodzice nie byli w stanie ocenić, założyli, że jeśli coś się poleca w szkole, to musi być dobre. Dzięki temu przyniosłam do domu trochę makulatury za nieprzyzwoitą kwotę.
27 marca 2012 at 11:44Możemy na WF-ie reklamować staniki firmy X, na biologii zdrowe płatki śniadaniowe firmy Y, na technice rower firmy Z, a na przerwie plastry detoksykujące…
vesela_krava
ale przeciez tu nie chodzi o to czy natolatek te reklame wyczuje, tylko to ze reklama w szkole NIE ma prawa bytu! i jezeli sa ludzie, którzy mysla inaczej, to jest to bardzo, bardzo niepokojace!
27 marca 2012 at 15:34jak ktos słusznie napisał, za reklame sie płaci, nie dziwie sie Panachowi ze chca prowadzic akcje reklamowe w szkołach, po pierwsze jest to reklama za darmo, po drugie zdobywaja tym samym całe zastepy przyszłych konsumentek, czy to stanikow sportowych czy nie. przed tym dzieci trzeba chronic, nie do pomyslenia jest, zeby dzieci od małego zyły otoczone reklama pod przykrywka edukacji, niezaleznie od tego czy chodzi o paste do zebow, podpaski czy stanik. czy na prawde tak bardzo nam spieszno do tego, co sie dzieje na zachodzie, gdzie marka jest znana dzieciom od małego i wyznacznikiem tego, czy jestes cool czy nie?
kis-moho
Zgadzam się z Kasicą, że taka akcja może być poprowadzona w różny sposób, i zupełnie nie jest oczywiste, że będzie się równać nachalnej reklamie (=dobrze dobrany może być tylko stanik Panache Sport). Może jestem naiwna, ale wydaje mi się, że jeżeli taka akcja byłaby organizowana razem z MEN, szkoła miałaby wpływ na zawartość prezentacji. Wtedy (być może) można by było wypracować sensowny kompromis między interesami dystrybutora a założeniami szkoły.
27 marca 2012 at 16:57Jestem realistką i nie wydaje mi się, żeby do takiej akcji w najbliższym dziesięcioleciu doszło. Nie wydaje mi się też, żeby ktokolwiek z piszących tutaj miał ochotę angażować się w szerzenie wiedzy stanikowej wśród gimnazjalistek. Pewnie więc wszystko zostanie po staremu, dziewczyny z większym biustem nie będą ćwiczyć na WF, a my z czystym sumieniem wrócimy do neutralnych światopoglądowo dyskusji o printach i flabankach.
kakunia.k
kilka słów ode mnie, w tej ciekawej dyskusji.
ciekawej – ale lekko jednostronnej.
nie zauważyłam wypowiedzi nikogo pracującego w szkole, przedszkolu..?
jestem nauczycielką, z kilkuletnim już stażem, swoje zdążyłam zaobserwować: co roku we wrześniu / październiku szkołę odwiedzają akwizytorzy jednego i tego samego OFE. powód oficjalny? spotkania z doradcami zawodowymi, i inne takie (nie wnikam w tematykę). powód dodatkowy? złapanie członków dla tegoż OFE. akurat trafiają na trzecie i czwarte klasy technikum, gdzie młodzież już jest zazwyczaj pełnoletnia, i akurat chętna do podpisania (bo lepiej samemu podpisać, niż dać się wylosować, tak? to podpisują). nikt nie protestuje, idą osoby zainteresowane, reszta zostaje w klasach na lekcji.
OFE to pierwsza rzecz z brzegu, a zdarzają się inne rzeczy (wizyta przedstawicieli biura podróży mająca na celu pokazanie możliwości praktyk (technikum hotelarsko-turystyczne), oraz zapewnienie, że dla uczniów szkoły i ich rodzin wakacje zakupione w tymże biurze podróży będą ze zniżką specjalną, sporą, rzeczywiście. i co? i nic. nikt się nie oburza.
i tym podobnych wiele.
przykład z innego podwórka:
wczoraj moja niespełna czteroletnia córka wróciła z przedszkola z książeczką z naklejkami. naklejki przedstawiające zadowoloną myszkę z pastą do zębów w jednej łapce i szczoteczką w drugiej. na paście oczywiście logo marki (akurat tej samej używamy od dawna, ale oj tam, przypadkowy szczegół), a do koperty – przypięta wizytówka gabinetu w okolicznym miejscu, gabinetu opisanego jako bardzo dziecioprzyjazny. – tak, dzieci miały spotkanie z dentystą zorganizowane, dla niektórych (dla mojej Miśki akurat nie) był to pierwszy kontakt z takim lekarzem (od razu uprzedzę pytania: nie było badań, tylko technika mycia pokazana, opis zębów na modelu, takie tam sprawy).
i co – mam wyrzucić kartkę z naklejkami, które Młoda ma przyklejać po każdym porannym i wieczornym myciu zębów tak, żeby na koniec powstał kolorowy obrazek? nie mam zamiaru. a on namawia do kupna konkretnej pasty.
innym razem maluchy wróciły w czapkach z logo banku ze spaceru po pobliskim parku. to co – mam od razu wyrzucić? bo konkretna marka jest reklamowana?
pracuję w technikum.
widzę na co dzień śliczne, zgrabne dziewczyny, z przodu nawet całkiem względnie wyglądające. ale czar pryska, gdy odwracają się do mnie plecami, i widzę te obwody stanikowe wyjeżdżające spod bluzek. górą wyjeżdżające. albo za małe miseczki do tego. albo inne – same dobrze wiecie, jakie to widoki, nie będę się powtarzać.
uważam, że promowanie brafittingu i sportowych staników na lekcje wf w jakiekolwiek sposób w szkołach ma sens.
“widzę” nawet takie zajęcia – chętne dziewczyny przychodzą, jest krótka prelekcja, potem, jak któraś jest chętna – może się dać pomierzyć, z ciekawości. panie mogą wypisać rozmiar na kartce – tak, żeby taka delikwentka miała jakiś punkt odniesienia.
a może nie tylko staniki sportowe, może cykl spotkań..? i przed studniówką też..?
dobrze dobrany stanik jest równie ważny jak dobrze dobrane szpilki 🙂
niestety – więcej odpowiedniego obuwia widziałam na tej imprezie, niż dobrze dobranych staników.
brak wiedzy.
brak wiedzy, którą takie warsztaty brafittingowe by dały.
jako pracująca w szkole jestem jak najbardziej na TAK w kwestii pomysłu So Chic! – i chętnie pomogłabym takie warsztaty zorganizować w mojej szkole 🙂
27 marca 2012 at 22:51może niekoniecznie we wszystkich klasach, ale np w trzecich i czwartych..? tam gros osób pracuje i ma swoje własne pieniądze, nie polegają na rodzicach w tej kwestii. więc a nuż..?
kakunia.k
aha aha, i dopiszę jeszcze.
nie wierzę, że MEN by się zaangażował w taką akcję. mogliby co najwyżej dać patronat, ale i w to szczerze wątpię. zresztą, najpierw niech wyposażą szkoły w sprzęt, a potem niech się za takie akcje biorą, niestety.
i jeszcze jedno:
proponowałabym, żeby So Chic! dogadał się z jeszcze chociaż jednym dystrybutorem / producentem sportowych staników, żeby nie było promowania jednej marki li i jedynie. ot chociażby – nasza krajowa melissa? też coś tam szyją przecież 😉
—
27 marca 2012 at 22:54i coś jeszcze chciałam, ale z wrażenia zapomniałam ;))
kakunia.k
aaaa wiem, co chciałam.
(przepraszam za trzy komentarze, ale niestety nie ma opcji edycji poprzedniego)
pod co to podpiąć?
27 marca 2012 at 22:56w programach nauczania wszystkich przedmiotów ujęte są różnorakie “ścieżki edukacyjne”: multimedialna, europejska, patriotyczna bodajże, i – na pewno – prozdrowotna. akurat rzecz o brafittingu i odpowiednim wsparciu dla biustu idealnie wpisuje się w deseń 🙂
jennygump
ciekawa jestem jak przeciwniczki akcji walczą z religią w szkołach…. 🙂
28 marca 2012 at 12:04pinupgirl_dg
Nie chciałam poruszać tego tematu ;).
28 marca 2012 at 15:02Ja wiem, że reklama w szkole jest obecna, wiem, że neutralność światopoglądowa to też nie jest najmocniejsza strona, ale czy to znaczy, że mamy dalej iść w tę stronę?
Uważam, że takie rzeczy jak np. akcja dotycząca mycia zębów u przedszkolaków powinny być organizowane odgórnie, braffiting – może też? Trochę rozumiem, że skoro nie jest, to w to miejsce wchodzą prywatne firmy, ale imho nie jest to sytuacja idealna, dlatego mam zgryz. Więcej rzeczy bym zmieniła w dzisiejszym systemie nauczania.
Skoro wspominamy – pamiętam w podstawówce szkolną wycieczkę do restauracji McDonalds. Mi tam się podobało, ale rodzice mało zawału nie dostali, jak się dowiedzieli, wtedy nie mogłam tego zrozumieć, ale w sumie teraz im się nie dziwię. Fakt faktem, akcja była skuteczna, przez jakiś czas urodziny w McDonaldsie były największym szpanem, we mnie też zyskali klientkę na lata, ale trochę to jednak nieładnie pachnie.
I jeszcze spotkanie z pewnym piosenkarzem w LO, na które nie poszłam, bo bilety były za drogie.
Wiem, że urabianie małych dzieci to nie to samo, co prezentacja dla licealistów, ale jakoś nadal stają mi przed oczami te wszystkie pielgrzymki połączone z prezentacją garnków itd.
madzioreck
Ja bym chciała zapytać, KTO w takim razie miałby przeprowadzić takie akcje niekomercyjnie i niereklamowo…? I kto to jest “niezależna” brafitterka? Niezależna od kogo? Ja znam jedną, ale ona też ma swoją firmę, o której promowanie może być posądzona. Pracując w sklepie także nie jestem niezależna, bo promuję w taki czy inny sposób swój sklep… No ale idźmy dalej – kto miałby wyłożyć na to środki? Jako niezależna niebrafitterka (bo jeszcze nie pracowałam jako zawodowa) prowadziłam warsztaty (nie powiem gdzie, bo komercją i reklamą podjedzie…) – poświęcając swój prywatny czas w weekendy, nie zarabiając na tym, płacąc jeszcze za dojazd do innego miasta. W czynie społecznym, jako aktywna lobbystka, po to, by uświadamiać. I tak nie uniknęłam posądzenia o promowanie konkretnych firm – ponieważ na warsztaty te zapraszane były sklepy i wypożyczane były sety bielizny od dystrybutora – no bo niby na czym miałyśmy zrobić część praktyczną…? Kupić staniki za własne pieniądze? No bez jaj…
28 marca 2012 at 22:05Dlatego jeszcze raz proszę, powiedzcie mi, kochane, kto miałby przeprowadzać takie akcje, na taką skalę. I czy lepiej, aby zrobił to ktoś, kto się na tym, mimo wszystko, zna, czy lepiej, żeby w ogóle nikt tego nie robił, bo nie ma komu robić tego społecznie, taka prawda. Akcja dotycząca brafittigu organizowana odgórnie? Przez kogo? Halo, w tym kraju zawód brafitterki oficjalnie nawet nie istnieje…
mam_to_w_nosie
No ale gdyby nawet taką akcję organizowała jakaś “niezależna” organizacja, konsumencka np, niezależna brafiterka (cokolwiek to znaczy), to żeby akcja miała wymiar praktyczny powinny pojawić się pomiary, przymiarki, a co za tym idzie biustonosze. No niechby nawet ta organizacja / brafiterka kupiła je za (własne ?) pieniądze, jak wspomniała madzioreck, to te biustonosze zostały wyprodukowane przez jakąś firmę, więc znów reklama … To co, odpruwać metki? Nie da się zapewnić całkowitej neutralności w takiej sytuacji.
29 marca 2012 at 08:25pinupgirl_dg
Tak szczerze to nie wiem, czy to jest konieczne, chociaż pewnie większość z Was się ze mną nie zgodzi. To zależy, czy widzimy to jako mini-warsztaty, czy raczej jako coś w rodzaju piersiówki, czyli podstawową widzę pt:
29 marca 2012 at 10:38– jeśli stanik źle leży, to wina stanika, a nie biustu
– jak powinien leżeć obwód
– jak powinny leżeć miseczki
– i to, że w produkcji jest znacznie więcej rozmiarów, niż 70A, 75B i 80C
Coś w tym stylu bym widziała. Większość z nas “uświadomiła się” przez internet, nawet nie widząc staników w swoim rozmiarze na oczy. Z drugiej strony to raczej lekcja samodzielnego myślenia, dosłowne rady w stylu “zaokrąglij do najbliższej piątki i odejmij 5cm” czy rady dotyczące konkretnej marki/modelu, chyba nie tędy droga, bo każda z nas jest inna. Poza tym sądzę, że gdyby kobiety wykorzystywały chociaż możliwości przeciętnego bieliźniaka, sieciówki, nawet bazarku, to miałybyśmy o wiele mnie ekstremalnych przykładów niedopasowania, a może i same sieciówki przemyślałyby sprawę, gdyby im zaczęły znikać takie “egzotyczne” rozmiary jak 70D. W pewnym sensie już tak jest, widzę, że oferta zwykłych sklepów się poszerza.
ciociazlarada
Po tym co napisala Kakunia nie mam wiecej pytan i naprawde sie ciesze, ze moj kontakt z polska rzeczywistoscia jest coraz mniejszy. A najbardziej mnie szokuje, ze jest to akceptowane, bo “przeciez tak sie robi” i Kakunia, jako nauczycielka, nie ma nic przeciwko (tak przynajmniej wynika z Twojego postu!). To ja postoje. Moje dziecko, na szczescie, w szkole bedzie zdobywalo wiedze, a nie ogladalo reklamy.
A tym, ktorzy uderzaja w kasandryczne tony odpowiem krotko: akcja So Chic/Panache Sport to typowe “there is no such thing as bad publicity as long as they spell your name right”. I nic ponadto.
Petycja do MEN byc moze odniesie skutek za kilka(nascie) lat, a tym czasem szum wokol nowego sportowego stanika rusza pelna para.
Gdybym naprawde chciala, jak producent twierdzi, dotrzec do mlodziezy licealnej i studiujacej, uderzylabym na Balkonetke, Wizaz, slitasne blogaski i inne miejsca gdzie gromadza sie dziewczyny. Ile licealistek czyta Wizaz, a ile z nich oglada “Pytanie na sniadanie”?
Niektore z Was wieszcza upadek tej “akcji” za sprawa zlych i wstretnych malkontentow:) zanim jeszcze wlasciwie wystartowala – tymczasem na Wizazu dziewczyny odwalaja kawal doskonalej, stanikowej roboty wsrod uzytkowniczek, ktore nie potrafia sie podpisac bez bledow i czterech serduszek z przodu i z tylu.
29 marca 2012 at 13:41Wiec moze zamiast poswiecac kolejny zdroworozsadkowy standard w imie dosc watpliwego celu udacie sie Panie na Wizaz z kagankiem oswiaty:)?
pierwszalitera
mam_to_w_nosie, trochę jestem zdziwiona, że tak trudno jest rozróżnić akcję, w której brafiterka ma materiał poglądowy różnych firm, od akcji, która odbywa się pod patronatem jednej marki. Przecież wiadomo, że jak organizuję akcję “myjcie zęby”, to do mycia potrzebna jest pasta do zębów i ta pasta sprzedawana jest przez jakiegoś producenta, mam jednak możliwość tego producenta sobie sama wybrać. Ale jeżeli proponuję w tej akcji tylko Colgate, sugerując, że chodzi o markę non plus ultra, to chyba wiadomo, że nie o mycie zębów mi chodzi, a tylko o podwyższenie profitu marki. Dlatego nie chodzi tu chyba o radykalizm i wypruwanie metek, tylko o subtelną różnicę pomiędzy przekazem “kup dobry stanik według pewnych kryteriów, masz do wyboru na rynku marki X, Y i Z”, a “kup stanik koniecznie marki P, ten jest na pewno dla ciebie dobry”.
29 marca 2012 at 15:26vesela_krava
kakunia, to co Ty zrobisz z materiałami reklamowymi, które Twoja córka otrzymuje w przedszkolu leży w Twojej gestii, ale myślę ze nie zrobisz nic 😉 i to, że w szkołach już się dzieje źle, i to za przyzwoleniem dyrekcji, MENu i nauczycieli, nie znaczy że nie należy reagować “bo przecież tak jest wszędzie”. cieszę się, że mnie to całe “ucywilizowanie” w liceum ominęło i jedyną reklamą była pogadanka zorganizowana przez O.B.
29 marca 2012 at 17:34ja rzeczywiście czarno widzę organizowanie niezależnych pogadanek brafittingowych w szkołach, skoro nawet edukacja o higienie jamy ustnej dla przedszkolaków musi się odbywać pod patronatem jednej z wiodących marek. czy to na prawdę aż takie kosztowne przedsięwzięcie, by powierzać je koncernom?
edukacja o doborze biustonoszy powinna oferować przekrój przez możliwie najwięcej marek dostępnych na rynku, wtedy jest OBIEKTYWNA. myślę, że wiele uczennic mogłaby też się załapać na rozmiarówkę zwykłych bieliźniaków, przecież mając 16 lat nie kupuje się biustonosza na lata, niech się nawet i zniszczy po roku, gdy będzie może już potrzebny inny rozmiar. ale dziewczynom trzeba wytłumaczyć jak biustonosz powinien leżeć, wtedy same dokonają wyboru, gdzie zrobią zakupy.
kakunia.k
jasne, że to co ja zrobię to moja sprawa. jasne 🙂 (btw – nie colgate było reklamowane, ale to inna kwestia)
@pierwszalitera
do zorganizowania akcji objazdowej po szkołach z mnogością staników różnych firm naprawdę trzeba dużych pieniędzy (ot chociażby koszty paliwa, zakwaterowania, i wyżywienia) – kto ma to pokryć?
przecież nie ma szans, żeby w każdym większym mieście stworzyć taki punkt brafittingowy, niezależny, z mnóstwem środków własnych na ten cel przeznaczonych (bo przecież to nie może być żaden sklep, bo autoreklama itepe).
stąd też moje stwierdzenie, że jeśli So Chic! chce zorganizować taką akcję to ja w szkole, w której pracuję, z chęcią im pomogę. i im, i uczennicom tejże szkoły. a dziewczyny przecież nie muszą kupować od razu tych staników, nikt im w zęby ani do torebek wciskał nie będzie, prawda..?
szczególnie, że wcześniej można by przeprowadzić jakieś zajęcia teoretyczne (wcześniej = przed spotkaniem z brafitterkami i “zajęciami praktycznymi”)
no, ale.
tak, wiem. reklama dźga w oczy, i jest jej za dużo w całej rzeczywistości, więc ze szkół precz.
jasne.
czyli ta akcja też – precz od szkół, tak?
co ja tam wiem, prawda.
29 marca 2012 at 21:37maith
Mam mieszane uczucia, ale jednak…
Vesela_krava napisała:
“edukacja o doborze biustonoszy powinna oferować przekrój przez możliwie najwięcej marek dostępnych na rynku, wtedy jest OBIEKTYWNA.”
Tak. Tylko, że co? Zorganizujesz sama taką akcję? Rzucisz pracę, żeby jeździć po szkołach? Kupisz “możliwie najwięcej marek” za własne pieniądze?
“myślę, że wiele uczennic mogłaby też się załapać na rozmiarówkę zwykłych bieliźniaków”
Na pewno nie te, które rezygnują z WF-u, bo jedyna im znana “rozmiarówka zwykłych bieliźniaków” nie uwzględnia ich rozmiaru. Podstawowy sens takiej akcji, to pokazać tym dziewczynom, że możliwości jest więcej, a ich biust nie jest nienormalny.
Realny problem jest taki, że faktycznie większość dziewcząt nie ma pojęcia, że istnieje coś więcej niż “rozmiarówka zwykłych bieliźniaków”. A szczególnie dziewczęta z większym biustem łatwo z niej wypadają. I naprawdę rozwiązaniem nie jest kupienie D z odpowiednio poszerzonym obwodem, bo wtedy biust podskakuje, jak piłka.
Realny problem jest też taki, że jako niezależne konsumentki zajęte swoim życiem, swoją pracą itd. nie mamy dużych możliwości dotrzeć z wiedzą do większej części społeczeństwa.
Zastanówmy się – czy rzeczywiście lepiej, żeby firma nie prowadziła takiej bardziej zaangażowanej akcji?
Ja w szkole też miałam tylko pogadankę miłej pani z Always na temat korzyści z tamponów. Potencjalnie o wiele bardziej szkodliwą w skutkach. Bo tampony jednak nie są dla każdego i niektórym ich noszenie może zaszkodzić. A noszenie sportowych staników szkodliwe nie jest.
Inna sprawa, że nie uważam, żeby konieczne było ćwiczenie tylko w stanikach sportowych…
Ale w dobrze dobranych już tak.
Nie wiem, może napisz petycję do Ministerstwa o wprowadzenie niezależnych lekcji bra-fittingu, zatrudnienie wystarczającej grupy niezależnych trenerek, na stałe, żeby mogły rzucić zwykłą pracę i zapewnienie obiektywnego materiału poglądowego (pełnej rozmiarówki – bo nie może być tak, że w ramach niezależnej edukacji część dziewczyn dowiadywałaby się, że ich biusty są poza kupioną rozmiarówką, bo to by było niepoważne – przynajmniej kilku firm pomnożonej przez ilość takich grup szkoleniowych.
Nierealne? Nie wiem. Ale jak ktoś mówi, że oni to robią źle, trzeba by to zrobić lepiej, podstawowym pytaniem jest “to rozumiem, że Ty to zrobisz tak jak trzeba”? Niestety zwykle okazuje się, że nie.
Natomiast co do petycji – osobiście podejrzewam, że ministerstwo z założenia nie zastosuje się do petycji powiązanej z jedną firmą.
29 marca 2012 at 22:55