Staniki bez fiszbin i braletki w rozmiarach odzieżowych typu S-XL-więcej iksów traktuję z ostrożnym sceptycyzmem. Bo? Z reguły nie są tworzone z myślą o większych biustach. Nawet jeśli obejmują mój obwód w biuście, to przeważnie nie radzą sobie z różnicą obwodów w biuście i pod – nie trzymają się, spłaszczają piersi. Wyjątki od tej reguły są nieliczne i należą do marek wyspecjalizowanych w dużych miseczkach. Taką marką jest właśnie Sugar Candy. Natknęłam się na nią początkowo w brytyjskim sklepie online z bielizną D+ – Bravissimo, co od razu nastawiło mnie pozytywnie. Wiadomo – w Bravissimo byle czego nie sprzedają. Potem obserwowałam SC w socialmediach, widywałam reklamy, aż w końcu marka sama nawiązała ze mną kontakt (takie sytuacje lubimy!) – czego owocem niniejsza recenzja.
Prosto z Australii przyfrunęły do mnie dwa modele staników, z których jeden, niestety bardziej bazowy, leży mi bardziej od drugiego. Skupiam się głównie na różu, czerń traktując jako bonusik, choć być może Wy wolałybyście odwrotnie ? Dobra wiadomość jest taka, że nie musimy już sprowadzać Cukiereczków z antypodów – firma stworzyła właśnie sklep online dostarczający z Europy.
Wnioski w skrócie: miłe zaskoczenie, bezprecedensowy komfort. Nie zawsze nieufność wobec literowych rozmiarów okazuje się uzasadniona. Warto otworzyć się na różne opcje! ?
[Rozmiary biustonoszy: Basic Busty Bralette: XS-4XL, cena: €59,90; Lux Bralette: XS-XXL; cena: €64,90; recenzja we współpracy z marką Sugar Candy (dostarczyła biustonosze)]
Te staniki nie są fajerwerkami designu, zwłaszcza Basic Busty Bralette – ściągacze kojarzą się trochę rajstopowato, ale np. ramiączka są ładne, a całość zdecydowanie starannie wykonana i niezwykle przyjemna w dotyku. Estetyka wizualna – hmm tak sobie, natomiast aspekt sensoryczny – na maksa z plusem! 🙂 Wersja różowa ma bardzo przyjemny, przygaszony odcień, dobrze komponujący się ze skórą, nie za jasny, nie za sztuczny. Warto zwrócić uwagę, że model ten ma wersje w 5 kolorach zbliżonych do ciała (dwa odcienie różu, jasny beż i brązy) oraz czarną. Ale wielka szkoda, że nie ma mniej neutralsowych wersji kolorystycznych!
Czarna Lux Bralette ma wstawkę z elastycznej koronki, spod której prześwituje szare tło – wygląda OK (choć bardziej podoba mi się model z satynowym wykończeniem – Posh Bralette. Ta najbardziej się moim zdaniem nadaje do ewentualnego eksplorowania trendu underwear as outerwear ;))
Pewnym zaskoczeniem było dla mnie, że braletki są tak mięsiste i grube – zwłaszcza w miejscach, gdzie wmontowane są wzmocnienia, znajduje się naprawdę wiele warstw materiału. Przy tym wszystko jest supermiękkie, a ilość szwów zminimalizowana – z tego, co rozumiem, główna część biustonosza jest dziana w całości, maszynowo, potem składana i wykańczana, oraz doszywane są elementy wzmacniające (slingi boczne i dolna „platforma” podtrzymujaca).
Świetnej jakości jest duże, czterohaftkowe i sześciostopniowe zapięcie oraz wszelkie regulatory i kółka.
Założyłam, że skoro tabela rozmiarów Sugar Candy proponuje na rozmiary europejskie 85H i 85I rozmiar XL, to pewnie taki powinnam wybrać – i wyboru nie żałuję. Różowy moim zdaniem pasuje idealnie, a dzięki wielostopniowej (6) regulacji obwodu mogę go sobie dostosować do dowolnej fazy księżyca. Miejsca na piersi jest wystarczająco dużo, co tym łatwiejsze do osiągnięcia, że całe miseczki i w ogóle cały stanik są elastyczne.
Trochę inaczej mają się sprawy z czarną Lux Bralette. Jest bowiem… mniejsza, co widać choćby po tym, że jest krótsza o jakieś 3-4 cm od różowej. Mogłoby się wydawać, że problemu nie ma, skoro zakres regulacji jest tak duży (sześć stopni!) – wystarczy zapiąć luźniej i tyle. W paradę wchodzi jednak pozycja ramiączek na plecach – są szerzej rozstawione i dalsze poluźnianie tylko je dalej odsuwa, a kółka, którymi łączą się z pasem, robią mi trochę dyskomforcik, gdy są bliżej pach. Jestem ciekawa, czy większy rozmiar byłby lepszy, tzn. czy miałby więcej długości na przód plus boki, tak by ramiączka mogły znaleźć się bliżej środka pleców.
Podsumowując, w Basic Busty Bralette rozmiar okazał się idealnie przewidziany przez tabelkę, w przypadku Lux Bralette sięgnęłabym raczej po większy – XXL (niestety XXL to już ostatni rozmiar w tym modelu – a Basic sięga do 4XL!).
Tu spodziewam się najwięcej Waszych uwag i kontrowersji 😉 Dla mnie jest oczywiste, że stanik wykonany w całości z elastycznych materiałów nie zrobi szału, jeśli chodzi o modelowanie biustu w formę inną, niż ten biust sam z siebie posiada. Zatem jak na tak absolutnie nieinwazyjny produkt, jakim są bralety Sugar Candy (o wygodzie będzie niżej) ten kształt jest zupełnie dobry. Piersi są nieźle podniesione znad brzucha, a nawet jeśli w trakcie noszenia opadną, to materiał biustonosza świetnie je opakowuje i oddziela od podbiuścia.
Zebranie jest nieduże, ale znowu: coś za coś. Za to piersi mało się ze sobą stykają i nie tworzą monobooba. Oczywiście przy samym mostku są trochę zetknięte, ale na bardzo małej powierzchni. W porównaniu z przeciętnymi fiszbinowcami w konstrukcjach nie-oldschoolowych (czyli nie rozstawiających piersi na boki) Sugar Candy mniej styka piersi ze sobą. Oczywiście inaczej mogą czuć się piersi, które naturalnie są blisko siebie, ale moim wystarczy pozwolić się rozdzielić, żeby się nie stykały. SC pozwala, bo jest elastyczny.
Miseczki biustonoszy Sugar Candy są bezszwowe i nie odznaczają się pod niczym (także pod cienką sportową koszulką – byłam w Basic Busty Bralette na zajęciach jogi).
Poniżej znajdziecie porównanie kształtów w Basic i Lux. Basic moim zdaniem leży nieco lepiej, ale różnica w kształcie pod ubraniem jest zaniedbywalna, więc darowałam sobie ubrane zdjęcia w Luksie.
Zdjęcia ubrane – tylko w różowym:
Basic Busty Bralette daje możliwość zapięcia ramiączek na krzyż na plecach, a Lux Bralette – spięcia ich ze sobą. W obu modelach powoduje to lepsze podniesienie i ogarnięcie biustu. Wygodniej jest mi jednak bez krzyżowania. Dlaczego? W różowej Basic ramiączka są trochę za krótkie i nieco mnie gniotą. W czarnej Lux niby dadzą się wyregulować dobrze, ale i tak są mniej komfortowe, ponieważ są trochę zbyt wiotkie i elastyczne, zwłaszcza w porównaniu z Basic. Basic ma po prostu lepszej jakości ramiączka.
Przy spiętych lub skrzyżowanych ramiaczkach gumki z tyłu się wybrzuszają i odznaczają pod ubraniem.
Pewnie zauważycie, że przy spiętych ramiączkach zapinam cały biustonosz ciaśniej – to dlatego, że pas stanika jest mocno ciągnięty ramiączkami ku środkowi i na odcinku między jednym ramiączkiem a drugim tworzy się po prostu luz. Czuję zatem potrzebę wyrównania tych naprężeń przez ciaśniejsze zapięcie.
Niżej znajdziecie porównanie, jak leżą braletki z normalnie ustawionymi ramiączkami, a jak po ich spięciu.
Niżej znajdziecie porównanie, jak leżą braletki z normalnie ustawionymi ramiączkami, a jak po ich spięciu.
Wbrew pozorom, konstrukcja braletek Sugar Candy jest całkiem skomplikowana. Nie są to po prostu maszynowo modelowane dzianinowe pokrowce na biust 🙂 A raczej – pokrowcem jest wierzch stanika (dwuwarstwowy), też zresztą nie tak prosto zbudowany, bo faktycznie wymodelowany w kształt piersi i wzmocniony wokół nich przez prążkowaną strukturę dzianiny. Pod spodem dzianina ta jest lokalnie stabilna, zwłaszcza na mostku. W środku dzieje się sporo – mamy tu wszyte dwa boczne slingi stabilizujące piersi z boków (bo z tym zbieraniem to bez przesady) oraz biegnącą przez cały przód dzianinową „półkę”, która podpiera piersi od dołu, umożliwiając ich podniesienie. Zakładając braletkę SC trzeba oczywiście wygarnąć piersi oraz troszkę wyprostować te wszystkie wewnętrzne struktury, tak by nic się nie podwijało (choć nie ma do tego wielkiej skłonności, bo materiał jest gruby). Cała magia tej bra-technologii jest opisana na stronie producenta.
Jeśli chodzi o podtrzymanie biustu – co prawda dzianina jest sprężysta i nie jest mocno rozciągliwa, ale niestety jej elastyczność we wszystkich kierunkach sprawia, że biust osiąga znaczny poziom baunsu ? Ramiączka w różowym modelu są dobrej jakości, w czarnym moim zdaniem są zbyt elastyczne. Podsumowując, do biegania ani podskakiwania Sugar Candy się absolutnie nie nadaje. Te podskoki piersi to chyba jego największa wada. Polecam natomiast na jogę i po prostu – do życia.
Czy już mówiłam, że umieram z zachwytu wygodą tych braletów? No to teraz mówię ? Jest to pierwszy stanik, w którym nic a nic nie gniecie ani nie drapie mnie na obwodzie ani pod biustem – nawet nie uświadamiałam sobie, że odczuwam to nawet w najwygodniejszych stanikach na fiszbinach. Tutaj po prostu jest miękko. Jedyny problem związany z komfortem mam w czarnej Lux Bralette wtedy, gdy spinam ramiączka na plecach, twarde kółka gniotą mnie w okolicy łopatek. No i w obu mam trochę więcej problemów z zapięciem, bo haftek jest aż 4 w kolumnie i łatwiej się zapiąć krzywo. Po prostu zapinanie zajmuje ciut więcej czasu.
Cukiereczki to wygodowy ideał, który grozi uzależnieniem. Gdy tylko nie czuję presji na bardziej wymodelowany biust, z radością przesiadam się w Sugar Candy. Choć mogłyby być wizualnie ciekawsze (liczę na model Posh, może uda mi się kiedyś w niego wzbogacić?).
Przewiń, by obejrzeć zdjęcia obu modeli. Jest ich duuużo ?
Co prawda nie mam majtek do kompletu, ale postanowiłam zrobić mini sesję zdjęciową, żeby pokazać, jak działają w kontekście całego ciała. Czuję się super w obu braletach (choć, jak już wspomniałam, wolę różowego bejzika).
Eksperyment się udał! Mam nadzieję, że wrócę jeszcze do tej marki. Jest jednak droga – okolice €60 to blisko 300 zł (plus koszt przesyłki do Polski: €25). Będę się na pewno starała ocenić jej trwałość. Producent zezwala na pranie w pralce w niskiej temperaturze. Pocieszający jest fakt, że Sugar Candy stara się być eko – w swojej produkcji minimalizuje ścinki, stosuje biodegradowalne opakowania bez plastiku, a dzianiny mają certyfikat Oeko Tex Standard 100. Mniej cieszy, że produkcja ma miejsce w Chinach, wolałabym oczywiście produkt lokalny – cóż, nie można mieć wszystkiego.
Jako ciekawostkę dodam, że modeli braletek jest w sumie cztery (z czego największy zakres rozmiarów ma Basic Busty Bralette), a towarzyszy im jeszcze top na ramiączkach z wewnętrznym podtrzymaniem biustu! Wszystko znajdziecie oczywiście w sklepie online.
Oczywiście jestem ciekawa, jak Sugar Candy sprawdza się w rozmiarach większych od mojego i przy cięższych biustach. To nie jest pancernik, raczej otulający wygodniak, za to naprawdę spektakularnie wygodny. Nadaje się nie tylko do leżenia na kanapie – można w nim spokojnie pójść na spacer albo poćwiczyć coś mało dynamicznego.
Pewnie Was miło zaskoczę – spieszę donieść, że na kod STANIKOMANIA15 mamy 15% zniżki na wszystkie nieprzecenione produkty w sklepie!
Mam nadzieję, że zachęciłam Was do wypróbowania Sugar Candy i że się nie rozczarujecie. W szczególności ciekawi mnie, co na te braletki powiedzą biusty większe od mojego, choć i mniejszych chętnie posłucham 🙂 A może są tu już nosicielki Cukiereczków?
”Disco galaxy meets pin-up siren’’—that’s how this plus-size lingerie collection from Sculptresse by Panache was…
„Gwiazdy disco spotykają pin-upowe syreny” - tak opisano w katalogu tę kolekcję bielizny plus size…
Just when I thought I’d have to turn back to British or maybe German bra…
Gdy już wydawało się, że w dziedzinie „nowoczesny biustonosz bez fiszbin na duży biust” muszę…
Jak co roku o tej porze, spadają dojrzałe Elomczaki! 😊 Obiektywnie patrząc, kolekcja Elomi na…
Gdy masz większy biust i za sobą lata w stanikach na fiszbinach, zaufanie do modeli…
Komentarze
To ja jeszcze poproszę takie braletki w rozmiarach nie tak dużych, ale też nie małych. Mam 75-85 F i jeszcze nie znalazłam bezdrutowego stanika, który byłby akceptowalny, A bardzo bym chciała!