O czym myślisz, gdy myślisz o wiośnie? 😉 A konkretnie: o wiośnie w kolekcjach bielizny? Pastele – to słowo odmieniane przez wszystkie przypadki, u mnie znajdziecie głównie w kontekstach typu: „znowu pastele” tudzież „nie lubię pasteli, ale…”. Ale ponieważ tym razem chcę Was trochę bardziej zaintrygować, rzucę nieco inne światło na bieliźnianą wiosnę 2020. Błyski, odblaski, prześwity i kryształy rządziły jesienną edycją Salonu Bielizny, który, jak sama nazwa i termin wskazują, służył do zaprezentowania kolekcji wiosenno-letnich 😉 Moja rada: nie wydawajcie za dużo jesienią i zimą, bo wiosna przyniesie nieco więcej musisztomieci niż zwykle. Przynajmniej takim srokom, jak ja.
Zapraszam do przeglądu dobrze doświetlonych kolekcji!
Z tym dobrym doświetleniem mam, rzecz jasna, na myśli design (bo oświetlenie nowej, większej hali targowej Expo Łódź pozostawiało niestety nieco do życzenia 😉 ). Obfitość jasnych, rozbielonych barw to reguła w wiosenno-letnich kolekcjach, ale tym razem miałam częściej niż zwykle wrażenie, że patrzę na prześwietlone zdjęcie. Albo, że beżowa koronka w jasnobeżowe listki za chwilę zacznie błyszczeć, mimo że nie ma w niej ani grama metalicznej nitki. Metaliczna nitka zresztą była zjawiskiem częstym, spotkałyśmy się z nią zresztą już w zapowiedziach właśnie trwającej jesieni i za chwilę będziemy jej miały pełne szafy. Nowością były za to kryształki Swarovskiego.
Oprócz efektów świetlnych uradował mnie też powrót do wzorniczego przepychu. Nie znaczy to, że tak zwany minimal był nieobecny, ale prym na Salonie wiodły bieliźniane cacka, wypełnione szczelnie haftem lub koronką (zdecydowanie rzadziej nadrukiem), wysadzane ozdobami, barokowe „ciasteczka”. Wieloma projektami rządził horror vacui, każący zastępować gładkie dzianiny siatkami, rombowymi wzorami, kropkami. Zwykły, prosty pasek w dekolcie totalnie się przejadł, zastąpił go wymyślny koronkowy „kołnierzyk”, czy kunsztowny open bra z welurowymi aplikacjami.
Bielizna jak biżuteria – nie powiem, żeby mi się to nie podobało.
reNEONsans
Może i znajdzie się ktosia twierdząca, że neony tak naprawdę nigdy nie odeszły, ale ja widzę wielki powrót neonów w kolekcjach na przyszły sezon. Może dlatego, że wszystkie neonówki, jakie mi się udało na Salonie wypatrzeć, podobają mi się i potencjalnie pasują. Będziemy się jarzyć!
Na pierwszy, nomen omen, ogień – kolekcja wiosenna marki Kinga, jedna z moich ulubionych na całym Salonie – bo nie dość, że kolory i błysk kryształków Swarovskiego, to jeszcze więcej w moim rozmiarze, niż bywało. Oto model Fluo, czyli neon i Swarovski w jednym. Te Swarki na ramiączkach świecą w ciemności!
Fluo na pokazie, modelka: Jowita Zienkiewicz.
A tu mamy neonową morelę w tropikalnym koktajlu, czyli Candice. Taka powinna być wiosna-lato, nieprawdaż?
Neonówka Candice na pokazie. Prześwietlona słońcem… tutaj raczej: reflektorem. Modelka: Martyna Bielicka.
Pink – prawie-neon w fiolecie.
Kolejną jarzącą się latarnią Salonu była Ewa Bien. Oto neonowo-różowa wersja modelu Diamond (z czym Wam się kojarzy ten wzór – ze szlifami diamentu, a może z siatką krystaliczną?), który właśnie przed chwilą wszedł w czerni. Jesienią czeka nas jeszcze czerwień, a latem, oprócz tej landrynki – niebieski.
Ewa Bien nie boi się też zieleni. Wchodzę w to, a ściślej mówiąc: mam nadzieję, że wejdę 🙂 To znaczy – że pojawi się ów model w kroju B-104, sięgającym mojego rozmiaru.
Samanta zaś znów przypomniała, że potrafi świecić. Oto niejaka Sweet w fuksjach i oranżach.
Migotanie kryształu, blask metalu
Trend odblaskowy objawiał się w kolekcjach na kilka sposobów – w tym jako dosłownie rozumiane błyskotki. Uwagę zwracała znowu Kinga i jej kolekcja wiosna-lato 2020, posiadająca zresztą adekwatną nazwę Crystal Collection i wyeksponowana na jednym z najmocniej świecących i mrugających stoisk na całych targach. Bardzo spodobał mi się model o słodkiej nazwie Bunny z „puszystej” koronki, ze „swarkiem” na mostku.
Bunny na pokazie. Spójrzcie przy okazji na… buty 🙂 Co prawda sponsorował je bodaj Deichmann, nie Kinga, ale wyraźnie widać, że blingowy trend przeniknął z bielizny do innych elementów pokazu.
Boginią metalu jednak była po raz kolejny Gorsenia. Pierwszy przyciągnął mój wzrok taki oto wieczorowy komplet z koronką à la rozgwieżdżone niebo i srebrnym paskiem w dekolcie. Jego zaletą są też dwa fajne kroje majtek: pełne oraz bardziej skąpe, z paseczkami w postaci wolnej (na fotce z pokazu).
A tu mamy kwiaty (wyglądają mi na maki), srebro i brylanty. Mówiłam, że będzie na bogato?
Oczywiście nikt nie powiedział, że srebro nie pasuje do koralu.
Różowe złoto to w tej firmie już praktycznie baza.
Po raz pierwszy tym razem zwróciłam uwagę na markę Hamana, którą dotąd pomijałam ze względu na rozmiary (wiecie, Jedna z Tych Firm – niby szyjemy dla D+, ale w praktyce twój rozmiar pod biustem oferuje zakres do „zawrotnego” F czy G). Bardzo bym jednak chciała w coś się zmieścić, choć raczej na pewno nie będzie to miękkie cacko, co najwyżej jakiś semisoft. Skąd moje tęsknoty? Ano stąd:
Było to jedno z najbardziej cackowatych cacek całego Salonu, doskonale ilustrujące, z jakim trendem mamy do czynienia. Tak bogate wielokolorowe hafty naprawdę dawno nie były widziane w polskiej bieliźnie.
A propos polskiej bielizny – czas przedstawić pewien debiut. Marka Bella Misteria to bardziej klasyczno-lukśny odprysk marki Gaia, który dopiero ma zaistnieć na rynku, a na Salonie prezentował bazę i balony próbne przyszłych kolekcji. Zakresy rozmiarów i konstrukcje na pierwszy rzut oka wyglądają znajomo, design zaś idzie nieco bardziej w stronę elegancji, a pierwsza kampania – ciałopozytywności i wiekopozytywności (o czym będzie jeszcze słówko). Ta metaliczna nitka w różowym hafcie ma opalizująco-zielonkawy odcień. Efekt syrenki! Niestety, znając niechęć Gai do produkcji miękkich modeli w naprawdę dużej rozmiarówce, nie wiążę wielkich nadziei z tym modelem, a szkoda, bo #nosiłabym.
Zielonkawość udało mi się złapać dopiero na takim strasznie nieostrym zdjęciu. Zawieszka z logo Bella Misteria trochę przypomina mi logotyp Dalii 😉
Złotem olśni nas też Samanta. Jak widać, pastele pastelami, ale bez czerni żadna kolekcja obejść się nie może.
A oto czarna Mamba na pokazie!
Jeszcze jedna, posrebrzana tym razem Samanta, w ciemnym graficie:
A skoro czarny i szary, to i biały. Oto superdelikatna Dalia w kremowym tiulu ze złotym brokacikiem w postaci kropeczek. Gdybym lubiła kropeczki, to może byłby to pierwszy upragniony przeze mnie model w odcieniach bieli?
I jeszcze jeden biały łabędź – musicie uwierzyć mi na słowo, że te niby beżowe elementy haftu zawierają złotą nitkę.
Szczodrą ilością brokatu uraczy nas Ava w jednym ze swoich kostiumów kąpielowych! Normalnie na kostiumy rzadziej zwracam uwagę, niż na bieliznę, ale od tego nie mogłam się oderwać. Złote kropki odbijały wszystkie kolory!
Fifty shades of pink
To nie jest może mój najulubieńszy temat przyszłowiosennych kolekcji, ale w niektóre róże ustroiłabym się nawet z przyjemnością, zwłaszcza te co bardziej świetliste i wyraziste. Paleta różu i różobeżu obejmowała wszystkie odcienie, od bardzo bladych, przez makijażowe, subtelne i przygaszone, skręcające niekiedy w stronę wrzosów, po intensywne i neonowe.
Zacznę od tego bardziej pastelowego końca. Oto wiosenna odsłona miękkiego modelu Rafaela marki Nipplex, który Może Kiedyś Wreszcie Wypróbuję (tu mrugam do przemiłych Nipplex Brothers 😉 ). Na pokazie Rafaela była obecna w granatowej odsłonie jesiennej i wystąpiła w części poświęconej 25-leciu firmy Nipplex (Wszystkiego najlepszego i dalszego wzrostu miseczek życzę!).
Kinga – model Lolly, w którym superblady róż miesza się z wrzosem. Zwróćcie uwagę na charakterystyczny dla tej kolekcji, i dość często spotykany też w innych, motyw kontrastującej lamówki.
Wiosenna kolekcja Lupoline będzie totalnie pastelowo-bazowa i bez szaleństw. Oto reprezentatywny dla niej model 2058 (szkoda, że firma nie nadaje swoim projektom bardziej ludzkich nazw 😉 ) w jasnym, lekko ciepławym różu.
A oto równie mało zaskakująca odsłona modelu do karmienia 🙂
Wiosenna Gaia też obfitowała w pastele, w tym różowe i brzoskwiniowe. Tu całkiem udana słodycz z szarością.
To teraz może czas na coś ciekawszego? Brzoskwinię z chłodniejszymi różami połączył ten oto subtelny projekt Ewy Bien.
A oto róż do policzków w wykonaniu Dalii. Na taką temperaturę to już mogłabym się skusić.
A skoro już idziemy w intensywniejszym kierunku – jednym z najbardziej zapamiętanych modeli z tych targów będzie zapewne ta Ava. Królowała na stoisku, prezentowana przez Joannę Cesarz (niestety nie osobiście). Cały wystrój stoiska zresztą utrzymany był w różach.
Czy ten model czegoś Wam nie przypomina? 😉 Bo mnie kojarzy się wybitnie z projektami innych marek, zwłaszcza Gorsenii. Z jednej strony może i miło, że Ava eksploruje w wiosennym sezonie świat koronek (całkowity brak nadruków!), w końcu takie są trendy, z drugiej – trochę przez to traci indywidualność. Konstrukcję tego modelu mogę jednak z czystym sumieniem polecić – przetestowałam ją na sobie w modelu Exotic Mistery.
Sporo wiosennych propozycji skręcało w stronę wrzosów i lawend. Na przykład taki oto, cieplejszy wariant wrzosu, z odrobiną blingu by Gorsenia. Czy wy też widzicie tu liście miłorzębu? Chyba są ostatnio w trendzie!
Robi się chłodniej. Taką oto Nessę znalazłam na wieszakach, ale nie w katalogu, gdzie z kolei figuruje ten sam wzór w wersji szarej. Trzymam jednak kciuki, by wrzosik też wszedł do kolekcji.
A tu już wrzos klasyk, w wydaniu Gai. Miękki model, w który pewnie znowu się nie zmieszczę, albo będę na granicy.
Piękny wrzos będzie też dziełem Dalii. W hafcie – dziewczęce motylki.
Świetnie prezentowała się na pokazie.
Jedna z wiosennych linii Kris Line też poszła w lawendę. W kolekcji tej marki znajdziemy całą pastelową tęczę – od brzoskwiń i beżów, przez róże i lawendy, do błękitu i pistacji, z jedynymi mocniejszymi akcentami w postaci koralu i turkusu. Poniższa konstrukcja to nowość – tak zwana braletka (cóż, że usztywniana i na fiszbinach 😉 ).
A co z odcieniami typu hot pink? Nie były bogato reprezentowane, ale wszystkim na pewno wpadła w oko ta opleciona paseczkami Ava, która pojawiła się wyłącznie na pokazie i na razie ma status numeru popisowego, nie zapowiedzi kolekcji. Ale kto wie, może jeszcze kiedyś ją spotkamy? 🙂 (#teammajtkizgolfem alert!)
Na stoiskowych wieszakach za to pysznił się taki cudny odcień. Zwróćcie uwagę na ozdobę na mostku – też w fuksjach! Cieszy mnie, że Ava robi się coraz mniej monotonna, jeśli chodzi o ozdoby.
Ciekawy odcień różu, a właściwie różowo-czerwonawego kameleona, zaprezentowała Nessa w nowej wersji modelu Tatuaż. Nie zachwycił mnie on szczególnie na wieszaku, ale spodobał mi się na pokazie. W zależności od oświetlenia może być bardziej różowy lub czerwony, przy czym ja obstawiam, że prezentuje coś pośredniego między pierwszą fotką a drugą, która wyszła mi za chłodna.
Taki róż przyciągał wzrok na stoisku Nipplexu.
Beż świetlisty
Czyli spróbujmy udawać, że beżowe staniki nie są nudne 😉 Ale fakt, muszę przyznać, że czasem takie kawowe lody z bitą śmietaną robią wrażenie całkiem luksusowe, zwłaszcza gdy do głosu mocniej dojdzie trend „cacko”. Beż z bielą, odcienie beżu – tymi środkami też da się uzyskać nieco wielowymiarowości, zwłaszcza gdy malujemy nie tylko kontury, ale też zapełniamy supergęstym haftem lub barwą koronki większą powierzchnię.
Oto model Lupoline, dzięki któremu zaczęłam patrzeć przychylniejszym okiem na tę markę i stosowane przez nią materiały – które kiedyś robiły na mnie wrażenie, powiedzmy, mało luksusowych. Ta beżowo-beżowa koronka o motywie bardziej liściastym niż kwiatowym wyraźnie się wyróżnia.
A to już wariant niezbyt przeze mnie lubiany, choć nie taki całkiem najnudniejszy na świecie. Takie beżaki jednak już przeważnie pomijam wzrokiem, w czym, jak się zdaje, jestem wyjątkiem na tle choćby klientów hurtowych. Wciąż jednak żywię nadzieję, że ciekawsza bielizna przebije się i do ich świadomości… Porównajcie fotkę z góry z tą poniżej. Czujecie różnicę?
A tu mamy wzorcowe ucieleśnienie motywu, który mam na myśli. Świetlisty, białawy haft na beżowym tle – i znowu wzór mogący przypominać płatki kwiatów, ale też liście (już od pewnego czasu zaczynają może nie wypierać kwiatki, ale walczyć z nimi o prymat wśród roślinnych wzorów). Cacko marki Ewa Bien.
Podobny gęsty, płaski haft w stylu „igłą malowane” widziałam wśród testowych wzorów u Samanty, niestety jako prototypy prototypów nie służyły do pokazywania i nie mam ich na zdjęciach. Na długo jednak zapamiętam beżaka z – uwaga – recyklowanych materiałów.
A oto druga, nie mniej ciekawa Ewa Bien w stylu beżowego cacko-ciasteczka:
A tą koncepcją nie jestem już aż tak zachwycona – dość pospolity beżak, tyle, że z żakardem na miskach i ciekawą biżuterią – wyraźnie chciano go trochę ulukśnić i podrasować. Lepsze to niż nic. Bella Misteria.
Kontury i tatuaże
Najprostszy sposób, by dodać wyrazu pastelom? Zafundować im wyraziste kontury i rysunki w kontrastowym kolorze. Najlepiej czarnym. Chwyt stosowany na różne sposoby, szczególnie chętnie w modelach klasycznych i bazowych z całego spektrum różobeżu.
Koronka z konturem? Proszę bardzo! Wiele z Was zachwyci na pewno taka delikatna propozycja Kris Line. Z upodobaniem znowu prezentuję konstrukcję tzw. braletki, tutaj z „półgorsetowym” dołem, co było również bardzo popularnym motywem. Trend „cacko” is strong with this one 😉
I jeszcze jeden okonturowany różobeż Krisa, w wydaniu dla większego gabarytu.
Podobną koncepcję miał Gorteks, tworząc ten oto wzór (cacko strikes again). Cieszę się, że będzie dostępny w konstrukcji z pionowym cięciem dla większych rozmiarów z tiulową górą (jak pamiętna Shirley), choć w tej kolekcji mam inny ulubiony model 😉
Ten wzór Nessy pewnie część z Was już zna, bo to już w sumie nie nowość – model Angela. Beż z akcentami różu i koralu, i oczywiście czarne kontury.
Tatuażowski różobeż Gai. Czarnym haftom towarzyszy czarna lamówka – też superpopularny zabieg, nieźle już ograny, ale skuteczny. Ta miękka konstrukcja z pionowym szwem robi ponoć furorę od momentu, gdy ten sam model pojawił się w wariancie czarnym. Niestety brakuje mi w nim miseczek. Szkoda, że Gaia nie zdecydowała się choć trochę go rozwinąć (panuje w tej marce od pewnego czasu rozmiarowa stagnacja).
Dla miłośniczek beżu i retro estetyki – taka Ava z uroczą kokardką na majtkach z tyłu 😉
Lamówka i szkielety
Lamówka, czyli kontur „konstrukcyjny”, wykańczający brzegi miseczek, dołów, podkreślający szwy. Motyw ograny już bardzo mocno, ale wciąż powraca. Ja go lubię, bo w ogóle lubię w bieliźnie podkreślanie jej architektury – jakoś nie mogę przekonać się do bezszwowych tub i kop. Szwy nadają formę i strukturę, modelują optycznie, dzielą, organizują powierzchnie. Komplikują. Lamówek jest w kolekcjach zatrzęsienie, i to nie tylko w beżakach, a praktycznie we wszystkich kolorach. Zacznę jednak właśnie od beży.
Gaia – retro beż z dodatkami w czerni. Klasyka, ma swój urok. Podobają mi się te rzadko rozmieszczone hafty oraz koronkowe kokardki.
Nessa i jej oblamowany Flirt.
Tu uroczo prezentowany przez Paulinę Walendowską, modelkę plus size:
Nawiasem mówiąc, Nessa obiecuje majtki do rozmiaru 5XL!
Nipplex. Klasyczny, koronkowy beżak w czarnej ramce.
Mediolano. Tej marki jeszcze nie znam, ale widywałam „z daleka” i nigdy jeszcze nie przyciągnęła mojej uwagi tak, jak tym razem. Zdaje się, że coraz więcej tam się dzieje, zwłaszcza w modelach nieusztywnianych. Na wieszakach wypatrzyłam sporo mgiełkowych tiuli.
Bardzo wyrazisty haft i czarna, satynowa lamówka podkreślająca szwy, na beżowym tiulu. Satynowe obszycie szwów, kanalików fiszbin, zdarza się całkiem często.
Ciekawy pomysł w kolorze taupe.
Poniższy model firmy Mat to chyba najbardziej ustrukturalizowany optycznie stanik, jaki w życiu widziałam, szkoda tylko, że w rozmiarówce dalekiej od ideału. Uzyskałam jednak od Matu zapewnienie, że powiększyli rozmiarówkę i są gotowi do testów. Mam już pewien upatrzony model, ale o tym w następnym odcinku 🙂
A oto dowód, że Lupoline nie poszło jednak całkiem w beże… 😉 Te satynowe ożebrowania lśnią prawie jak skórzane.
A oto wariant black&white w wykonaniu Ewy Bien. Kolejna propozycja, dla której mogłabym rozważyć przekonanie się do bieli. Polecam też rzut okiem na koronkową siatkę na mostku i bokach. To kolejny super popularny motyw: siatki, oczka, romby, regularnie ułożone kropki. Gładkość jest passé 🙂
Tym bardzo klasycznie bieliźnianym akcentem zakończę pierwszą część foto-trendo-relacji z IX Salonu Bielizny – edycji jesiennej 2019. W drugim odcinku czekają na nas: chłodniejsza strona tęczy, czyli błękity, następnie turkusy, szmaragdy i oliwkowe zielenie, szczypta bardzo gorącej czerwieni, zwierzęce cętki (kolejny renesans!) oraz jeszcze trochę wzorniczych motywów, z siatką i kratownicą w roli głównej. A w kolejnym – ciałopozytywność i inne ważne sprawy związane z rozwojem naszego bieliźnianego rynku.
Tymczasem – zapraszam Was też do oglądania galerii zdjęć z pokazu, na którym wystąpiła większość z prezentowanych na Salonie marek.
Ciekawa jestem, jakie są Wasze wrażenia po obejrzeniu tej pierwszej porcji wiosenno-letnich zapowiedzi naszych firm. Czy, tak samo jak mnie, cieszą Was bieliźniane cacka i błyskotki? A róż? 😉
Linki do pozostałych materiałów dotyczących tej edycji Salonu Bielizny:
Relacja – część III i podsumowanie
Galeria zdjęć z pokazu bielizny (ponad 100 zdjęć!)
Galeria zdjęć bielizny ze stoisk Salonu (w tym wiele fotek nieopublikowanych we wpisach!)
Strona internetowa Salonu Bielizny
2 komentarze
Znowu razem, czyli Salon Bielizny 2021! Część I: Drapieżniki - Stanikomania
[…] postanowiła przybyć 25 września do Rzgowa pod Łodzią. Choć marek było wyraźnie mniej niż jesienią 2019 i odwiedzający przybyli mniej tłumnie, to imprezę zaliczam do wyjątkowo udanych. Było bardziej […]
15 października 2021 at 13:46Targi Salon Bielizny online - moje debeściaki na jesień 2020! - Stanikomania
[…] do tego, co już wiemy. Tutaj możecie zobaczyć relacje z poprzednich targów z masą zdjęć: część 1, część 2, część […]
22 listopada 2023 at 17:30