Ucieszyłam się jak dzika na widok tego zestawienia czerwonego jabłka z orchideą w orientalnym stylu, a jeszcze bardziej ucieszył i zadziwił mnie fakt, że oto raczy nas nim marka Elomi dla ludzi dużych i biuściastych. Czegoś takiego to jeszcze w tym brandzie nie bywało, mimo że bywało niejedno. Poleciałam przymierzyć – i oto, co wynikło z wdzięczenia się przed lustrem z czerwonym boa…
Kintai przed Wami.
[Rozmiary katalogowe biustonosza: UK 32 GG-JJ, 34 G-JJ, 36 F-JJ, 38-40 E-JJ, 42 E-HH, 44 E-G / EU 70 J-N, 75 I-N, 80 F-N, 85-90 F-N, 95 F-L, 100 F-I; rozmiary fig: M-4XL; cena biustonosza: 279 zł, cena fig: 159 zł – RABAT -20% na kod STANIKOMANIA do 13.11.2022; recenzja we współpracy z salonem Boutique Bielizny w Warszawie, Al. Niepodległości 153/155 i sklepem online boutiquebielizny.com]
Czerwone z różowym, albo pomarańczowym, było gorącym trendem dobrych kilka lat temu i nawet bywało spotykane w bieliźnie, ale chyba niewiele plus-sajzowych czy dużomiskowych biustonoszących ma je w szufladzie. Jak zwykle, na najgorętsze trendy każe się nam czekać w nieskończoność, bo i „sportowa” siateczka, też już od bardzo dawna w modzie, serwowana nam była głównie w sportowych stanikach. Oba trendy lubię niezmiennie odkąd się pojawiły, toteż rzuciłam się na Kintai z szałem.
Najpierw: czemu Kintai? Kontrastowe lamówki i nasycone kolory przywodzą mi co prawda na myśl tradycyjne chińskie sukienki typu qipao, ale okazuje się, że tu mamy japońskie źródło: Kintai to słynny zabytkowy most w mieście Iwakuni, dokąd kwitnące wiśnie i ten właśnie malowniczy widok przyciągają tłumy. Cóż, konstrukcje staników często i całkiem słusznie porównuje się do architektury 🙂
Wierzchnia warstwa siateczki zgrabnie „spinająca” piersi z przewężeniem pośrodku może z powodzeniem kojarzyć się z mostami 🙂 A jest to główna, oprócz koloru, atrakcja tego modelu. Patenty z połączeniem miseczek ponad mostkiem widuję od dawna w mniej dostępnych rozmiarowo i geograficznie markach typu Edge o’ Beyond, ale jedyny stanik, który mam z choć trochę podobnym pomysłem to Peek-A-Boo marki Scantilly. Tym bardziej uradował mnie ten widok w głównonurtowej marce DD+.
Cała Kintai jest pokryta tą rozciągliwą siatką, od frontu po tył, jedynie pośrodku wygląda spod niej konstrukcja miseczek i górne panele z cienkiego tiulu w tym samym kolorze. Lamówki mają kolor zdecydowanie różowy, na zdjęciach wychodzą o różnym stopniu „ciepłoty”, ale zdecydowanie odcinają się od czerwieni, która w tym zestawieniu wygląda chyba jeszcze bardziej pomidorowo niż naprawdę. W niektórych oświetleniach z tych kolorów robią się niemal neony, jednak Kintai nie jest neonowa – po prostu jest żywa.
Połączenie „zasłony” miseczek na mostku zdobi metalowe ogniwko w kolorze złotym. Identyczne, tylko większe, łączą miseczki z ramiączkami.
Jestem zakochana w urodzie tego staniora i uważam, że to jeden z najlepszych Elomczaków mojej szafie. Wiem, że niektóre z Was mają już wersję czarną – wiem, że różne są gusta, ale według mnie ta bije ją na głowę 🙂 I nie obraziłabym się za kolejne kolory. Ileż możliwości! Turkus z fioletem? Lawenda z limonką? Róż z oliwką? Niech może lepiej Elomi nie eksploruje więcej tego modelu, bo będę musiała skombinować sobie wszystkie 😉
Jakościowo Kintai nie odbiega od innych modeli Elomi. W skrócie: bdb.
Nie zaskoczyło mnie tutaj nic. Czemu zdecydowałam się na 38FF zamiast 36G? Cóż, zrobiłam się grubsza. Myślę, że i 36 dałoby się nosić, ale pewnie musiałabym już powiększyć miseczkę. Kintai jest w moim odczuciu podobne do Sachi, które wydaje mi się ciut mniejsze od innych Elomi.
W porównaniu z innymi markami Elomi wciąż pozostaje raczej hojne obwodowo, zatem jeśli w marce Freya nosisz 38/85, tu pewnie zmieścisz się w 36/80.
Dla mnie jest bardzo dobry, choć Kintai nie winduje tak mocno biustu, jak np. produkty naszej polskiej Avy/Noviki. Zresztą Elomczaki ogólnie nie cisną piersi zbyt mocno w żadną stronę. Dla mnie – wystarczająco zaokrągla, zbiera, podnosi. Jeśli niepokoi Was ten nietypowy mostek – nie, nie odznacza się pod ubraniem.
Ta bluzka zasługuje na słówko, bo to nowość. To Dama Karo marki Urkye z moim drugim, po kopertówce, ulubionym rodzajem dekoltu w tej marce. Urkye, polska firma z Poznania, oferuje dopasowane ubrania w różnych rozmiarach biustu – od średnich i małych do dużych i bardzo dużych. Mój rozmiar to 46 oo/ooo (46 z biustem dużym/bardzo dużym).
Pod wierzchnią warstwą z siateczki Kintai kryje się zwykła konstrukcja miseczek z 4 części, z dołem z laminowanego materiału i dużymi, bocznymi panelami side-support, jak we wszystkich modelach plunge marki Elomi, na czele z Matildą. Jak wszystkie – ma dość szerokie, wygodne fiszbiny i spore wykroje pod pachami gwarantujące wygodę większym ciałom.
Podtrzymanie jest tak dobre, jak może być przy niższym (ale nie bardzo niskim) mostku. Tył pod czerwoną siatką kryje solidny, beżowy powernecik, zapięcie i ramiączka są solidne. Żadnych rozczarowań.
Elomczaki to wygodniaki, i w tym przypadku nie jest inaczej. Oprócz wygodnej konstrukcji bardzo zwracają uwagę materiały i sposób szycia. Tunele fiszbin są grube, mięsiste i puchate, co powoduje, że twarde druty są amortyzowane i nie cisną. Oprócz tego cały dół biustonosza jest obszyty lamówką, co eliminuje ostry brzeg z krawędzi! Czy nie mogłoby tak być wszędzie?
Dzięki temu, nawet gdy „gumeczka się pani zawinęła, pani Kasiu”, co jest oczywiście całkowicie normalne, gdy poruszasz się, mając na sobie stanik – nie poczujesz żadnego dyskomfortu.
Zapięcie nie gryzie w żadnym miejscu, choć chyba bym wolała, żeby zapięcia Elomkowskie były trochę grubsze i miały dłuższe jęzory/podkładki pod ostatnimi haftkami, bo podejrzanie się „męczą” w naciągu, nawet jeśli tył nie jest ciasny (moje 38 aktualnie naprawdę takie nie jest). Nie jest to odczuwalne, ale kiedy patrzę na swoje zdjęcia z tyłu, to zaczynam się niepokoić, czy haftki nie zaczną mi się stykać z ciałem. Na razie tego nie robią, a noszę Kintai już prawie dwa miesiące.
Podsumowując: wygodniczek!
Kolejne majtki Elomi godne Nobla niemalże. Mają dla mnie idealną wysokość stanu i ten genialny podkrój nogawek, który nadaje im lekkość – nie bardzo mocny, jak w niektórych innych gatkach tej marki, ale zauważalny – a do tego są z siatki (choć z przodu jest „panel skromności”, jakby ktosia się obawiała). Żadnego zjeżdżania, zwijania. I to wszystko w rozmiarze L, który nie jest ani ostatni, ani przedostatni, ani nawet przed-przedostatni z zakresu (ostatnim jest 4XL). Według mnie to L jest równe mocnemu XXL według rozmiarów polskich.
Nawiasem mówiąc, do kompletu Kintai powstały też stringi i poważnie się zastanawiam, czy ich gdzieś nie upolować po tym, jak zobaczyłam je na czyjejś większej pupie 🙂 Tak czy inaczej, w komplecie czuję się jak milion dolców i żałuję, że nie mam na stanie tego czerwonego boa, z którym przymierzałam go w salonie…
Przewiń i zobacz wszystkie foteczki Kintai:
Jestem strasznie hepi z tego kompletu, jak dawno nie byłam. Cieszy mnie, że Elomi poszło i w takie designy, po tych wszystkich haftach z blingiem, nadruczkach i koroneczkach. Razem ze mną cieszą się pewnie miłośniczki prostoty, zwłaszcza okraszonej mocnym kolorem, choć i dla spokojniejszych coś powstało – a mianowicie wariant czarny Kintai. Na pierwszy rzut oka moje skojarzenie z tym modelem to byłaby marka Freya, która ostatnio poszła w taką właśnie oszczędną stylistykę. Super, że w Elomi znajdziemy teraz właściwie każdy styl.
Bielizna Elomi nie jest niestety tania i to moje główne do niej zastrzeżenie. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdą stanikomaniaczkę stać na takie kosztowności i z utęsknieniem czekam na porównywalną rozmiarowo i jakościowo, bardziej przystępną cenowo ofertę z Polski. Kurs funta dodatkowo nas dobija. Nie mówiąc już o tym, że wolę promować kupowanie lokalnie oraz produkcję jak najbliżej miejsca sprzedaży.
Gdzie kupić Elomczaki? W salonach stacjonarnych oraz sklepach online zarówno w Polsce, jak i poza nią. Na polskiej stronie marki Elomi znajdziecie mapkę salonów. Pytajcie też w pobliskich sklepach ze Spisu Dobrych Sklepów – oprócz tych, które markę Elomi już prowadzą, pewnie znajdą się inne, które mogłyby zacząć – a jeszcze nie wiedzą, że chętnie byście ją u nich kupowały.
Jeśli chodzi o dostępność rozmiarów – w każdym sklepie będzie jakoś ograniczona, ale uwaga: bardzo często sklep może sprowadzić na życenie rozmiar, jaki jest Wam potrzebny (tak na pewno jest w Boutique Bielizny, we współpracy z którym powstała ta recenzja). Warto o to pytać! Pełne rozmiarówki wszystkich modeli możecie zobaczyć na stronie firmowej marki Elomi.
W Boutique Bielizny oprócz marek premium typu Maison Lejaby, Empreinte czy Marlies Dekkers można dorwać brytyjskie biuściaste marki, jak Elomi czy Freya oraz polską Avocouture. Są nie tylko biustonosze i majtki, ale też stroje kąpielowe i trochę bielizny nocnej i loungewearu.
Z okazji naszej współpracy warszawski Boutique Bielizny w sklepie online zaoferował nam całkiem hojny kod rabatowy! -20% na hasło STANIKOMANIA działa od dziś do 13.11.2022. Wpisując hasło w koszyku pamiętajcie o wielkich literach! Pamiętajcie też o tym, że gdyby rozmiar był niedostępny – warto poprosić o sprowadzenie go.
Jak Wam się podoba Elomi w takim minimalistycznym wydaniu? Wolicie ten projekt w mocnej czerwieni, czy może czekacie na bardziej stonowane propozycje? A może któraś z Was nosi już czarną Kintai? 🙂
”Disco galaxy meets pin-up siren’’—that’s how this plus-size lingerie collection from Sculptresse by Panache was…
„Gwiazdy disco spotykają pin-upowe syreny” - tak opisano w katalogu tę kolekcję bielizny plus size…
Just when I thought I’d have to turn back to British or maybe German bra…
Gdy już wydawało się, że w dziedzinie „nowoczesny biustonosz bez fiszbin na duży biust” muszę…
Jak co roku o tej porze, spadają dojrzałe Elomczaki! 😊 Obiektywnie patrząc, kolekcja Elomi na…
Gdy masz większy biust i za sobą lata w stanikach na fiszbinach, zaufanie do modeli…
Komentarze