Mała zmiana nastroju – po jaskrawych szaleństwach kilka słów o pewnej nietypowej przedstawicielce letnich kolekcji. Jak słusznie zauważają autorki bloga Small Cup, pochmurna barwa tych koronek bardziej kojarzy się z jesienią. Widzę też, że Smallcupowiczki, podobnie jak ja, uważają Passion za jedną z najbardziej udanych propozycji Gossarda w tym sezonie.
À propos miseczek małych i dużych – postanowiłam już trzy sezony temu, że dam szansę Gossardowi. Miałam jednak wątpliwości, czy jako marka kończąca zakres rozmiarowy na miseczce G i lubująca się w lekko skonstruowanych głębokich plandżach, może on być w tym rozmiarze istotną konkurencją dla innych. Zwłaszcza pod względem konstrukcji i podtrzymania. Innymi słowy, czy Gossard, ceniony przez drobne biusty, daje radę w „dużym G”? Can Can, którego wypróbowałam zeszłej wiosny, radę owszem dał, choć nie bez zastrzeżeń.
A jak się sprawuje marka po roku? Postanowiłam to sprawdzić i przy okazji znowu pofolgować upodobaniu do fioletowych Gossardów 😉
Gossard – Passion, rozmiar: 36FF, kolor: eclipse/berry [Rozmiary miseczek: A-G, obwody: 30-38, cena: 171 zł (sklep Adore), £32 (sklep firmowy Gossarda)]
Estetyka
Gossard właściwie nie produkuje brzydkich staników – nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale mam wrażenie, że ostatnimi czasy co Gossardzik, to perełka. Może nie są fajerwerkami designerskiej wyobraźni, ale przyjemne kompozycje kolorów plus naprawdę superstaranne wykonanie i estetyczne, nie sprawiające wrażenia tanich materiały (i detale!) z kolekcji na kolekcję czynią tę markę coraz bardziej godną wymagających szuflad. Oglądając ostatnią kolekcję ani razu nie miałam wrażenia, że ktoś tu na czymś specjalnie oszczędzał – nie ma wprawdzie jedwabi, kryształków ani artystycznych koronek, ale są zwykłe surowce w dobrym gatunku. Passion nie jest wyjątkiem.
Mam słabość do koronek zakończonych rzęskowatymi wypustkami, zwanych z angielska eyelash lace. Wydawały mi zawsze luksusem, bo rzadko spotykałam je w znanych mi markach. Wyjątkiem bywała tylko Masquerade czy droższe i trudno dostępne Mimi Holliday. Te „włochate” brzegi koronki były pierwszą rzeczą, która podbiła moje stanikomaniackie serce w tym modelu. Koronka zręcznie ukrywa brzegi piankowych miseczek, powodując, że przejście z powierzchni biustonosza w powierzchnię skóry jest gładsze. I jest po prostu sexy. Na zdjęciach bez biustu w środku niestety trudno docenić jej urok, fotki producenckie też mnie nie zachwycają – najlepsze zdjęcie na modelce znalazłam w brytyjskim e-sklepie Simply Yours.
Druga wielka zaleta to barwy: ciemny, wpadający w fiolet granat koronki oraz lawendowy podkład i kokardka. Odcień na zdjęciach wyszedł mi trochę cieplejszy niż w rzeczywistości. Lody jagodowe z kawałkami owoców – takie było moje pierwsze skojarzenie, w sumie całkiem letnie 🙂 A potem przeczytałam, że kolor ten w katalogu nazywa się eclipse/berry, czyli, w wolnym tłumaczeniu, jagodowe zaćmienie 🙂
Kokardka jest zresztą wybitna – duża, miękka, ślicznie się układa, żadne tam sztywne, strzępiące się nieszczęście. Ta kokardka – to jest kwiat! Fotografując Pasjonatkę, nie mogłam sie od niej oderwać…
Skoro już jesteśmy przy detalach – nie lubię metali w złotych odcieniach, ale Gossardowe regulatory i haftki są bardzo OK. Lśniące, przyjemne w dotyku, po prostu porządne. I to wytłoczone logo… diabeł tkwi w szczegółach, jak zawsze powtarzam 🙂
Coraz mniej natomiast gustuję w charakterystycznych dla Gossardzich plandży gumkowych tyłach. Wolałabym zwykłą dzianinę zamiast tej pasmanteryjnej konstrukcji.
Dopasowanie
Przymierzając różne rozmiary i pamiętając wrażenia z Can Cana, przeżyłam dwa zaskoczenia.
Po pierwsze, okazało się, że Pasjonatka w praktykowanym przeze mnie ostatnio najczęściej rozmiarze 36G ma na mnie zdecydowanie za duże miseczki. Pozostałam więc przy 36FF. Wygląda na to, że dzisiejsze Gossardy w rejonach G to raczej dużomiskowce.
Lepsza niż w Can Canie okazała się praca obwodu – ten nie jest satynowy, lecz z elastycznej siatki. Siatka jest niestety mocno rozciągliwa, ale nie sztywna jak satyna, dzieki czemu gumy mają szansę pracować na całej długości, a nie tylko z tyłu. Dzięki temu początkowo świetnie czułam się w 36 i nie czułam potrzeby ciaśniejszego obwodu.
Po dłuższym używaniu jednak (a eksploatowałam Pasjonatkę dość intensywnie) zaczęłam przepinać się na środkowe, a nawet najciaśniejsze haftki – czyli gumy się rozciągnęły. Po praniu obwód na pewien czas wraca do stanu ciaśniejszego, po czym poluźnia się w noszeniu.
Podsumowując – odejmuję punkty za rozciągliwość i nieprzewidywalną miskę. No i, after all, może lepsze byłoby jednak 34G.
Kształt
Specjalnie zwróciłam baczną uwagę na ten aspekt, różnie bowiem bywa z plandżami. To wymagający fason i trudny do skonstruowania w większych rozmiarach, z uwagi na niskie zabudowanie.
Dobry plunge powinien podnosić biust, zbierać go z boków (nie rozstawiać) i ujarzmiać go na tyle skutecznie, byśmy nie bały się poruszać w wydekoltowanym stroju, i to wszystko przy niskim mostku. Wiele z Was zapewne nie raz przymierzało złe plandże (do dziś pamiętam np. markę Ultimo, która robiła z mojego biustu rozstawioną na boki groteskę).
Tymczasem Pasjonatka radzi sobie bardzo dobrze. Porównywałam swoją sylwetkę w tym biustonoszu z sylwetką w plunge’u Ewy Michalak (do eksperymentów posłużył Malachit). Różnice na korzyść Effuniaka zauważyłam dopiero robiąc sobie porównawcze zdjęcia w lustrze (niestety nie nadają się do zamieszczenia z uwagi na jakość, czemu winny jest brak fotografa, ale może rozwiążę jeszcze ten problem :).
Malachit tylko trochę wyżej podnosi biust, daje też odrobinę inny profil, okrąglejszy – bardziej klasycznie półkulisty, że tak się wyrażę, podczas gdy Passion to półkula z subtelnie zaakcentowanym wierzchołkiem. Nie jest to jednak w żadnym razie stożek, ani nawet „zadarty nosek”. Dekolt w obydwu wygląda równie atrakcyjnie.
Can Canowi odjęłam punkt za załamywanie się miseczek u dołu, tuż nad fiszbinami. Tutaj również ten efekt występuje, ale w wyraźnie mniejszym natężeniu. Czyżby coś jednak zmieniono w konstrukcji? Do tego dochodzi skuteczne maskowanie przez koronkę.
Podsumowując, z kształtu w Pasjonatce jestem bardzo zadowolona. I mam ekstra dekolt 🙂
Konstrukcja i podtrzymanie
Miałam nadzieję, że udało się Gossardowi wyeliminować wyżej wspomniane załamywanie misek u dołu, które denerwowało mnie w Can Canie (a które, jak już wspomniałam, nie jest widoczne w ubraniu). I pierwszy dzień noszenia stwarzał wrażenie, że tak się stało. Zagięcia jednak pojawiły się z czasem – ich ślady na gąbce widać także po zdjęciu biustonosza:
Ciekawe, że plandże Ewy Michalak nie powodują tego efektu – zakładam, że to kwestia jakichś szczegółów konstrukcji. Tak czy owak, jak już wspomniałam, jest on dużo mniej zauważalny tutaj niż w Can Canie, a w noszeniu w ogóle nie przeszkadza.
Lepsze niż w Can Canie jest także podtrzymanie. Właściwie czuję się w Pasjonatce bezpiecznie, porównywalnie z balkonetkami – tył pracuje tutaj znacznie lepiej ze względu na zastosowanie nie dzianiny satynowej, lecz elastycznej siatki. Porównanie z Malachitem było jednak okazją do zauważenia, jak duże znaczenie ma szeroki, stabilny tył Effuniaka. Tamtemu dałabym piątkę z plusem, temu wystarczyć musi cztery. Zbliżyłaby go do ideału lepsza dzianina, bo ta jest zbyt wiotka i rozciągliwa, a gumy zapewne nie są wieczne.
Warto odnotować też wysokość mostka – Pasjonatka w rozmiarze 36FF może poszczycić się 5-centymetrowym (niższym od Effuniakowego o 1,5 cm). Jeden i drugi całkowicie zaspokaja moje potrzeby dekoltowe. Nie mam ubrań, z których by wystawały, mimo że od dekoltów nie stronię. Passion jest za to wyżej od Effuniaka zabudowana z boków, ale nawet nie zbliża się do niebezpiecznych wysokości drapania pachy. Prawdę mówiąc lepiej czuje się w wysokości Pasjonatkowej.
Wygoda
Będę surowa. Wszystko pięknie, tylko dlaczego pętelki gryzą? Chodzi mi o ten ozdobny brzeżek, który mają wszystkie gumki, i który biegnie wzdłuż całego dołu stanika. Daje mi się we znaki głównie z przodu. Byłam uradowana wygodą Pasjonatki – przez pierwsze trzy godziny, potem zaczęłam już ją czuć. Nie zraziło mnie to co prawda i nie uniemożliwia noszenia, ale gdy chcę, by było mi stuprocentowo wygodnie, nie sięgam po ten stanik. Przy takiej dbałości o jakość i estetykę Gossard mógłby zadbać też o miękkie wykończenie. Przecież pod fiszbinami i tak nikt nie dostrzeże tego brzeżku i nie doceni jego urody. Może powinnam go ostrzyc z pętelek?
A już chciałam Passion pochwalić, bo w porównaniu z wyżej wspominanym Malachitem jest dużo wygodniejsza, głównie ze względu na dobre ramiączka. Na ramionach pętelki mi nie przeszkadzają, obszyty koronką przód nie gryzie, a w ramię nie wbija się żadne kółko.
Do kompletu: szorty
To moje pierwsze majtki od Gossarda! I są, krótko mówiąc, świetne. Mają wszystkie estetyczne zalety stanika – koronkę, wybitną kokardkę, a także jakość i trwałość (przeżyły więcej prań od biustonosza i nie ujawniły najmniejszej wystającej nitki czy zaciągniętego szwu). Co prawda jestem ostatnio fanatyczką wysokich fig, ale też nie zawsze mam na nie ochotę, a te szorciki wyglądają całkiem korzystnie na figurze. Tył jest półprzejrzysty. Nie mam też żadnych zastrzeżeń do komfortu.
Uwaga jednak na rozmiar – co prawda wiemy, że brytyjskie majtki są spore, ta M-ka jednak jest większa od wielu innych posiadanych przeze mnie M-ek. Mnie to zupełnie nie przeszkadza, wolę większą swobodę – ale klienktom online – już mogłoby. To plus wysoka cena £16 zdecydowało o obcięciu punktu.
Cena
Zarówno w wersji złotówkowej (nawiasem mówiąc, stanik ten w Polsce jest dostępny w bardzo niewielu sklepach), jak i funtowej, cena zaskoczyła mnie niemiło. Cóż, może Gossard za bardzo mnie przyzwyczaił do przystępnych cen? Relacja jakości do ceny nie jest może najgorsza, ale już nie zachwyca tak, jak kiedyś… Przypomnę, że Can Can był aż o 32 zł tańszy. Kursy walut czy ogólna podwyżka?
Szczęśliwie, jak widzę, Gossard nie stroni od wyprzedaży. Wyjątkowo moim zdaniem urodziwą Beau można teraz kupić w firmowym sklepie już za £10 (!!!), a w Noszę Biustonosze – za 119 zł. To już wygląda znacznie lepiej.
Podsumowanie
Myślę, że mogę już odpowiedzieć „tak” na pytanie, czy Gossard daje radę w miseczkach G (mimo że tym razem testowałam zaledwie FF 🙂 Daje radę nie tylko estetycznie, ale i konstrukcyjnie, choć warto byłoby zadbać jeszcze o mocniejszą dzianinę boków. Już teraz jednak zauważam dobrą tendencję: Gossard odchodzi od satynowych boków! Widać to już w satynowych modelach z aktualnej kolekcji. Oznacza to może mniejszą dekoracyjność, ale na pewno jest krokiem w kierunku lepszego podtrzymania.
Producent powinien jeszcze zwrócić baczniejszą uwagę na komfort. Smuci także podwyżka cen…
Ponieważ jednak Gossardy cały czas się doskonalą, a modele są naprawdę piękne (a plunge to krój, którego mam stanowczo za mało w szafie!), na pewno będę z uwagą śledziła kolejne kolekcje. Spójrzcie na przykład na model Floral Explosion… Rzuca się w oczy, nieprawdaż?
Ciekawa jestem, czy także podzielacie mój optymizm odnośnie do tej marki i czy denerwują Was wysokie ceny, czy też estetyka wynagradza Wam ten mankament?
Biustonosz został mi dostarczony do recenzji przez dystrybutora marki Gossard w Polsce, firmę Ab Ovo Lingerie.
I jeszcze słówko na zupełne zakończenie – bez związku z Gossardem, ale w związku z estetyką 🙂 PRZYPOMINAM O KONKURSIE! 🙂
13 komentarzy
Ola
Niestety obecne ceny odstraszają, nie mówiąc już o fatalnych zdjęciach producenta
8 czerwca 2012 at 06:48smallcup.blox.pl/2011/11/Konkurs-dla-malobiusciastych.html
Do miseczki G już jest taki wybór staników na naszym rynku, że wolę wspierać swoim portfelem inne marki, chociaż wiele modeli Gossarda bardzo mi się podoba.
miss-alchemist
Ja nadal pozostaję wielką fanką Gossarda – akurat w przypadku tej marki wiem, za co płacę. Nie rozciągają się w noszeniu, obwody są ścisłe (przynajmniej jeśli chodzi o te mniejsze :)), uroda staników powalająca, wykonanie – wyśmienite. Maskaradki obecnie są wyraźnie droższe, a Gossardy wszak nie ustępują im ani urodą, ani jakością wykonania. Prawdę mówiąc, już samo dotykanie Gossardów to dla mnie przyjemność, choć to nie moja półka cenowa 🙂 Ale poluję na promocje, wyprzedaże etc, bo to jedna z fajniejszych brytyjskich marek na rynku.
Jeśli chodzi o gacie natomiast – wizualnie są super, ale są OGROMNE (na mnie dobre były chyba Ski, przy normalnie noszonych Lkach) i bardzo drogie :(.
Cieszę się, Kasico, że Ci pasuje Gossard, bo wg mnie miski F-FF-G w ichnich plungach to mało komu pasujący krój ze względu na baaardzo szerokie fiszbiny. Najlepiej Gossardy sprawdzają się w mniejszych miseczkach, tam to leżą w ogóle super.
8 czerwca 2012 at 10:07lavaenn
Ja z drugiej strony tabelki (65D), ale to moja ulubiona marka 🙂 Pół mojej szuflady to właśnie Gossardy, zresztą tylko do nich kompletuję doły. Ciekawa jestem bardzo jesiennego powrotu miękkusów.
A z punktu widzenia brafitterki: Gossardy są idealne do ostanikowania osoby noszącej do tej pory 70-75A-C, której większość asortymentu uświadomionego sklepu jawi sie jako namioty na szelkach – cienkie ramiączka, jednohaftkowe zapięcie (co w niczym nie obniża podtrzymania), ładny dekolt i właściwie 90% szansa że będzie dobrze leżeć.
8 czerwca 2012 at 10:57Powyżej F już bywa różnie, dlatego mam nadzieję że pojawią się zdjęcia w galerii 🙂
pierwszalitera
Nie wiem, czy może pominęłam przy czytaniu, ale porównując ten stanik do Malachita nie zwróciłaś w tekście uwagi na jedną zasadniczą różnicę. Gossard ma zawieszone fiszbiny, Malachit stabilne, wbudowane w obwód. Moim zdaniem stabilność obwodu ma z tym dużo wspólnego i przy większym (i cięższym) biuście luźno zawieszone fiszbiny są ryzykiem, bo rozciąganie obwodu jest o wiele bardziej prawodopodobne. Natomiast mniejszym i lżejszym biustom lepiej w takiej konstrukcji, bo takie staniki wizualnie sprawiają wrażenie lżejszych.
8 czerwca 2012 at 12:50kasica_k
Gossard nie ma zawieszonych fiszbin. On ma coś, co nazywam “tajną taśmą”, bo jest ona częściowo zasmaskowana poprzez wszycie w kanaliki fiszbin u dołu. Podobne rozwiązanie jest np. w Motylu Effuniaka (nie wiem czy wszystkie miękkie halfy Ewy tak mają), albo w większości staników Avocado (jeśli nie we wszystkich), czy choćby Lottie CK albo Freya Arabella (piszę, co mam pod ręką 🙂 Różnicę widać od razu, gdy się porówna np. z Sienną Panache, gdzie miseczki połączone są tylko pośrodku kawałkiem materiału (mostkiem) : stanikomania.blox.pl/2011/10/Je-Sienna-wegierka.html Ja “wiszących fiszbin” przeważnie unikam, bo takie staniki są dla mnie niekomfortowe (niewykończone od dołu mostki wbijają mi się w ciało, gdy siedzę), czasem tylko robię wyjątki, gdy coś jest wyjątkowo ładne. W Malachicie taśma jest “jawna” co oczywiście może mieć wpływ na to, jak stanik się zachowuje, mostek jest też mniej podkrojony od dołu, no i wyższy. Na pewno znalazłyby się jeszcze inne różnice w kroju. Starałam się przede wszystkim porównać wygląd biustu, support i wygodę użytkowania, bo plandże Ewy uważane sią przez wiele osób za wcielenie plandżowego ideału. Kusi więc sprawdzić, czy i na ile inne marki się do tego ideału zbliżają…
@lavaenn, nad galerią pracujemy 🙂
Dziękuję Wam za wrażenia Gossardowe. Dla mnie to też przez długi czas była marka dla małobiuściastych raczej, zwłaszcza że nie zawsze dochodzili do G, kiedyś nawet zaledwie do F. Jeżeli chodzi o szerokość fiszbin, to na mnie są w sam raz zarówno w Passion, jak i w Can Canie. Są jednak szersze od np. Effuniaków, co wielu osobom może nie odpowiadać. Ale mój biust nie lubi zbyt wąskofiszbinowych staników (w pewnych granicach oczywiście, tzn. zdarzało mi się przymierzać ZA szerokie).
(a, i jeszcze PAMIĘTAJCIE O KONKURSIE :))
8 czerwca 2012 at 13:49sylwiastka
Oj kusisz kusisz Kasico. Myślałam, że on jest różowy, ale i zdjęcia i słowa recenzji na to nie wskazują. No chyba będę musiała bliżej się z nim zapoznać.
8 czerwca 2012 at 15:52renulec
W mojej ocenie Gossard daje radę na literę G. Fakt, że nie w przypadku każdego biustu ale też fakt, że bra fitterka powinna posiadać wiedzę, który model jest dużo a który mniej miskowy, jaki posiada obwód, jaki wypracowuje profil itd. Akurat w przypadku stanikomaniackich sklepów ta wiedza to na szczęście zapewne standard i moje wywody są tu zbędne 🙂
8 czerwca 2012 at 19:56Przewidywalność rozmiarowa – praca z realną, żywą klientką jest o wiele łatwiejsza i łatwiej dobrać jest w ten sposób nie tylko Gossarda, ale po prostu – każdy stanik. Optymalną sytuacją byłoby, gdyby jeden, określony rozmiar w obrębie danej marki był wiążący we wszystkich kolekcjach i modelach, ale tak niestety nie jest. Albo i stety, bo czasem zmiany czy nieprzewidywalności te są konsekwencją dialogu z konsumentkami lub są wynikiem konstrukcyjnych ulepszeń ( w każdym razie ulepszeń z punktu widzenia producenta ;).
Jakość materiałów, dodatków, szycia oraz design nie mam uwag. Jest to jedna z najlepiej dopracowanych brytyjskich marek z jakimi miałam dotychczas do czynienia. Diabeł ponoć tkwi w szczegółach i u Gossarda tak jest. Ale tutaj jest to taki sympatyczny, sprytny, inteligentny diabeł, którego porównałabym do niezapomnianego Marka Kondrata w Igraszkach z diabłem 😀 Logowane regulatory, ozdobne przywieszki , nietuzinkowe detale kobiety to estetki, nie tylko mężczyźni kupują oczami.
Tzw doły najbezpieczniej trzymać się tabeli rozmiarowej umieszczonej na stronie producenta ( ja ta tam uwielbiam nosić M-ki ;).
Gossardowi mówię zdecydowane tak. Niektórym modelom nawet w całej rozmiarówce.
tfu.tfu
gossard to mój ukochany stanik. ma nieuczulające gumki, super wygodne fiszbiny i kocham go miłością wielką i odwzajemnioną.
11 czerwca 2012 at 12:37kasica_k
@renulec, dzięki za opinię z bra-fitterskiego punktu widzenia. Takie komentarze są ogromnie cenne! Zarówno dla klientek, jak i dla bra-nży 🙂
(Ja też lubię nosić M-ki 😉 a na pewno bardziej niż XXLki – bo co w takim razie ma nosić wielka rzesza kobiet tęższych w biodrach ode mnie? XXXLki? To coś jak amerykańskie rozmiary miseczek – DDDD 🙂
@sylwiastka, bo różowa wersja też jest – zwie się Lipstick Pink. Zapoznaj się i zdaj relację 🙂
11 czerwca 2012 at 13:56kay
Gossard na pewno jest estetyczny i dobrej jakosci, ale jakos do mnie nie pasuje (ja lubie estetyke mimi holiday na przyklad). Mysle, ze jest to marka dla starszych kobiet (starszych niz ja, starszych niz mlodziez). Na mnie nie lezy dobrze, ale jesli komus pasuje, to czemu nie.
Co do ceny, to zawsze jest denerwujaco wysoka. Oczywiscie mniej boli, kiedy za wysoka cene kupuje cos ladnego, dobrej jakosci.
20 czerwca 2012 at 18:46aleksandromaniak
Gossard marką dla dojrzałych kobiet? Te superboosty, longlajny, te wersje showtime?
21 czerwca 2012 at 12:58Myślę, że producent byłby zdziwiony Twoją opinią hehe.
Gość
Te biustonosze firmy Change,zwlaszcza ten bialy,naprawde super. Mam go w domu i ciagle nosze,piore w pralce bo nigdy nie bylam na tyle pilna wlascicielka stanikow,aby prac je w rekach,mam jeszcze jeden z Change i ten nie jest juz tak wygodny
22 czerwca 2012 at 00:13Kerensa
This is very informative post. Thanks to share with us.
30 grudnia 2013 at 13:18