Powiedzmy, że starasz się robić odpowiedzialne zakupy – czyli kupować rzeczy, których produkcja nie szkodzi środowisku, wytworzone przez ludzi pracujących w godnych warunkach. Chcesz kupić sobie stanik albo komplet. Wchodzisz do sklepu i… co dalej? Czy w ogóle istnieją ekologiczne biustonosze? Co może zrobić stacjonarny sklep z bielizną, by ekokonsumentka, czyli ty, skorzystała z jego oferty? A może lepiej kupować online?
Jeśli chcesz razem ze mną zastanowić się, jak ugryźć temat bieliźnianych ekozakupów, zapraszam cię tutaj. Znajdziesz tu trochę konkretnych informacji, trochę przemyśleń, marzeń i postulatów skierowanych do firm i sklepów. Ciekawa jestem, czy twoje wizje „ekosalonu” z bielizną są podobne do moich. Co musi się zmienić, byśmy mogły kupować eko?
Poniższy tekst ukazał się w kwartalniku „Modna Bielizna” nr 88 (wiosna 2020).
Eko w salonie z bielizną
Czy stacjonarny, niezależny sklep z biustonoszami może być „eko”? Według ostatnich badań, wbrew pozorom zakupy „naziemne” globalnie pozostawiają większy ślad węglowy niż dokonywane online, ponieważ te ostatnie umożliwiają bardziej efektywną konsolidację dostaw. Nie brzmi to korzystnie dla salonów chcących przyciągnąć ekokonsumenta. Niektórzy potentaci e-handlu, jak Zalando, chwalą się nawet zerowym śladem węglowym. Niedługo zresztą stanie się to łatwe do weryfikacji – w Finlandii powstaje właśnie aplikacja firmy Enfuce (My Carbon Action), dzięki której kupujący będą mogli sprawdzić ślad węglowy każdej nabywanej rzeczy.
Obawy budzi za to kwestia używanych w e-handlu opakowań. Według raportu „Green Generation”, opublikowanego w styczniu tego roku przez Mobile Institute, aż 80% badanych polskich internautów zwraca uwagę na nieekologiczne praktyki sklepów online, takie jak nadmierne używanie folii i wypełniaczy, stosowanie za dużych kartonów. Salonom stacjonarnym znacznie łatwiej się ich wystrzegać – i czynić to w sposób zauważalny dla klientki. Jeśli do tego weźmiemy pod uwagę specyfikę kupowania biustonoszy, handel stacjonarny ma jeszcze jedną ważną przewagę – zdalnie trudniej zapewnić klientce dobre dopasowanie i poradę brafittingową, przez co łatwiej o mnożące się zwroty towaru. Pod tym względem „stacjonarki” cały czas górują nie tylko nad e-handlem, ale też nad sieciówkami oferującymi okrojone zakresy rozmiarów, brak brafittingu oraz często niskiej jakości, nieetycznie wytwarzane produkty.
Na razie jednak sądzę, że jeszcze za wcześnie, by zdecydowanie odradzać, czy zachęcać do tej czy innej formy bra-zakupów osoby, którym zależy na dbaniu o środowisko, zwłaszcza że firmy są cały czas w trakcie wprowadzania ekozmian. Co do tego jednak, że niezależnie od formy prowadzonego biznesu, troska ta jest koniecznością dla nas wszystkich – nie mam wątpliwości. Jak więc być ekologicznym salonem i przekonać do siebie ekokonsumentkę?
Odpowiedzialność i nowe emocje
Nasz styl kupowania już zmienia się pod wpływem rosnącej świadomości ekologicznej. Co prawda wspomniany raport wskazuje, że ponad połowa Polaków wciąż nie dostrzega, że środowisko jest zagrożone, warto jednak zwrócić uwagę, że przy podziale na płci, obawy o stan środowiska w Polsce żywi już 60% kobiet (podobny procent dotyczy świata). A gdy mowa o salonach z brafittingiem, to właśnie ich postawę trzeba przede wszystkim brać pod uwagę.
Sama decyzja o kupnie czegokolwiek nowego powinna być obecnie bardzo gruntownie przemyślana – za to, gdy już ją podejmiemy, może satysfakcjonować dużo bardziej, niż dokonana bez zastanowienia.
Tak będzie przy świadomości, że wybierając dany towar w danym sklepie minimalnie szkodzimy środowisku oraz wspomagamy proekologiczne działania tych konkretnych producentów, dostawców i handlowców, którzy są dostarczycielami naszej rzeczy. Do lepszego samopoczucia odpowiedzialnego konsumenta na razie wiedzie trudna droga, brakuje nam bowiem wiedzy, a biznesowi – transparentności. Według raportu „Green Generation” 41% internautów wskazuje, że co prawda są w stanie płacić więcej za odpowiedzialną modę, ale 37% nadal nie wie, jak sprawdzić, czy dany produkt został wyprodukowany w sposób przyjazny dla przyrody i ludzi. Brak informacji frustruje. Ale te z nas, które już wybrały odpowiedzialne zakupy, nie ustąpią łatwo – warto przynajmniej próbować udzielić nam pomocy nie tylko przy wyborze rozmiaru i modelu bielizny.
Ułatw mi wybór!
Odkąd wchodząc do drogerii rutynowo włączam w telefonie aplikację z bazą kosmetyków nietestowanych na zwierzętach, tęsknię za podobnymi ułatwieniami zakupów innych towarów, w tym mody. Oczywiście idealnie byłoby, gdybym mogła brać z półek to, co mi się podoba, bo wszystkie produkty byłyby nietestowane, nietoksyczne i biodegradowalne, nadające się do recyklingu oraz etycznie wyprodukowane.
Najchętniej skierowałabym się od razu do działu „produkty dla ekoświadomych”.
Mrzonka? E-handel już na to wpadł. Zalando umożliwia filtrowanie produktów przyjaznych środowisku, w opisach towarów podaje uzyskane przez nie certyfikaty ekologiczne i tylko patrzeć, jak zacznie rosnąć grono firm stosujących podobne rozwiązania. Nie trzeba zbytnio wysilać wyobraźni, by zobaczyć klientki szukające wzrokiem „zielonych” metek także w salonach brafittingowych i sprawdzające w aplikacji w telefonie wiarygodność znajdujących się na nich informacji. Według wspomnianego raportu to, czy dany produkt posiada certyfikat, ma znaczenie dla 14% osób kupujących modę w Polsce.
Na razie towarów z certyfikowanych materiałów ekologicznych czy fair trade jest w naszych salonach niewiele, ale ich liczba będzie tylko rosła („zielone” linie bielizny zapowiadają m.in. takie marki jak Samanta, Ewa Bien, Kris Line; materiały z recyklingu wykorzystywane są też w kostiumach kąpielowych przez takie marki jak Anita, Ewa Bien, Fantasie – to tylko kilka przykładów).
Czy warto jakoś przeorganizować niewielki sklep, by wyeksponować takie towary? Znani mi specjaliści od visual merchandisingu twierdzą, że to jeszcze przedwczesne pytanie, jednak niektóre właścicielki salonów, z którymi rozmawiałam, twierdzą, że przydałaby im się porada w tym zakresie, zgłaszają już teraz zapotrzebowanie na materiały POS [point of sale] czy odpowiednie przywieszki przy towarach.
Green washing. Jak nie zabłądzić w zielonej mgle?
Metki i oznaczenia to nie tylko dekoracja. Ekokonsumentka jest świadoma istnienia zjawiska green washingu, czyli stosowania przez firmy ekologicznego wizerunku w celu wyłącznie reklamowym, bez realnych działań. Zarówno właściciel salonu, jak i firma produkcyjna powinny wiedzieć, jak nie dać się nabić w „zieloną butelkę” i stracić zaufania konsumentek.
Temat ekomateriałów jest niezwykle złożony – nawet te certyfikowane nie są bez wad. Na początek warto nabrać odruchu, by widząc na metce nieznany nam certyfikat, sprawdzić go.
Na przykład w publikacjach takich jak poradniki na polskiej stronie Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie, gdzie omówione są najważniejsze certyfikaty, wymienione ich wady i zalety (zajrzyj na stronę 29 podręcznika „W kierunku odpowiedzialnej mody”.). Warto zresztą przeczytać te materiały w całości.
Rozterki przy zakupach materiałów mają już sami producenci bielizny. „Trzeba uważnie prześwietlić dany materiał i firmę – zapytać, z czego powstał materiał (np. butelek plastikowych, odpadów poprodukcyjnych – ścinków materiałów), jak wygląda cały proces jego tworzenia, od dziania po farbowanie, czy producent posiada certyfikaty poświadczające proekologiczne działanie. Pomijając aspekt ekologiczny, każdy z materiałów trzeba przetestować, sprawdzić czy się nie mechaci, nie zaciąga, nie traci elastyczności.” – powiedziała mi w rozmowie Kornelia Adamek, projektantka kolekcji firmy Samanta.
Ekomateriałoznawstwo. Jaka jest bielizna z ekologicznych materiałów?
Jakie rodzaje przyjaznych środowisku materiałów oferuje przemysł bieliźniany? Po pierwsze, dla części z nas ważne są materiały przyjazne dla skóry, stąd popularność naturalnych włókien oraz rosnąca rola materiałów biodegradowalnych, które nie mogą uwalniać do środowiska toksycznych związków – a więc są bezpieczne dla zdrowia. Włóknem najbardziej kojarzonym z naturalnością i nieszkodliwością jest wciąż bawełna, choć wciąż nie zawsze mamy świadomość, że klasyczna produkcja bawełny wiąże się z ogromnymi zanieczyszczeniami i wyzyskiem pracowników – przedmiotem zainteresowania ekokonsumentek będzie zatem bawełna ekologiczna i fair trade. Bieliznę z włókien biodegradowalnych tworzy już wiele marek, w tym luksusowych – słynna w ostatnim czasie stała się linia topów i legginsów Aurora stworzona przez markę Wolford, z kompostowalnego lyocellu. W 2019 roku wyprodukowano pierwszą luksusową koronkę Leavers z organicznej bawełny.
A co z biustonoszami? Istnieją kompostowalne odmiany poliestru i elastanu, ale podobno niełatwo z nich uzyskać materiał o własnościach wymaganych we współczesnej bieliźnie. Biustonosz pozbawiony tych mocnych, elastycznych, pracujących włókien z kolei nie spełnia wymagań konsumentek. Co prawda w 2018 roku udało się pewnej australijskiej przedsiębiorczyni stworzyć pierwszy na świecie biustonosz zero waste – The Very Good Bra (wiskoza, guma drzewna), ale jest to bezfiszbinowy, miękki stanik w ograniczonym zakresie rozmiarów, utrzymany w stylu znanym też z produktów polskich małych marek o ekologicznym wizerunku – na pewno ciekawy dla części konsumentek, ale niemożliwy do zastosowania do pełnego brafittingu.
Nadzieję budzą innowacyjne włókna, takie jak ROICA, które jako pierwsze elastyczne włókno uzyskało certyfikat Cradle to Cradle (wykorzystuje je firma Samanta w linii Vera). Myśląc o ekologicznej produkcji biustonoszy warto zwrócić się ku materiałom z recyklingu, takim jak recyklowany poliamid i elastan, z których korzystają niektóre firmy.
Jako ekokonsumentka oczekiwałabym od salonów, by były w stanie przekazać mi rzetelną informację o pochodzeniu, procesie produkcji i łańcuchu dostaw towaru, który chcę kupić.
„Co do wsparcia salonów – według mnie najważniejsza jest edukacja” – dodaje w rozmowie ze mną Kornelia Adamek. „Edukacja producentów bielizny – musimy dokładnie wiedzieć, z czego powstał dany materiał, jaki wpływ miał na środowisko, żeby później móc przekazywać wiedzę dalej. Zarówno producenci bielizny, jak i brafitterki w salonach muszą być w pełni przygotowane merytorycznie i przekonane, że jest to dobry wybór – zarówno dla klientek, jak i środowiska”. Moje rozmówczynie z salonów same zgłaszają głód informacji i wskazują na brak na rynku dobrych opracowań materiałoznawczych – moim zdaniem w ich stworzeniu powinni brać czynny udział producenci bielizny. Aktywne przekazywanie wiedzy „w dół” przez producentów najlepiej dowodzi ich autentycznego zaangażowania i tego, że nie uprawiają green washingu.
Dł(r)ugie życie stanika
Przedstawiciele bieliźnianego biznesu sugerują, że tradycyjny biustonosz to produkt z założenia mocny i trwały, który powinien być zdatny do ponownego wykorzystania w cyklu produkcji. Jako ekoklientka w pierwszym rzędzie powinnam stawiać na ograniczenie zakupów. Oczekiwałabym więc od sklepu, by pomógł mi kupować mniej, a więc – zaoferował produkty wytrzymałe, dobrej jakości oraz zapewnił fachowy brafitting, dzięki któremu zakup będzie naprawdę trafiony. Tej umiejętności naszym salonom najczęściej już nie brakuje. Jako blogerka z kolei przyjęłam misję, by zarówno uczyć moje odbiorczynie podstaw brafittingu, jak i dostarczać im maksimum informacji o bieliźnie, tak by do minimum ograniczyć zakupowe niewypały.
Co jeszcze przedłuża życie bielizny? Delikatne pranie, które, dobrze się składa, jest też ekologiczne – w niskiej temperaturze, najlepiej ręczne, z niewielkim zużyciem wody i przy użyciu przyjaznych dla środowiska detergentów, bez suszenia bębnowego. Zachęta do dbania o nową, piękną koronkę czy haft powinna wywoływać dobre emocje. Jeśli więc w ofercie salonu jest ekologiczny płyn do prania – eksponujmy ten fakt.
A recykling i upcykling? Niektóre niezależne marki wykorzystują na przykład luksusowe koronki, odzyskiwane z bielizny vintage, materiały ze starych zapasów. Dzieje się to jednak na małą skalę. Zarówno niektóre właścicielki salonów, jak i konsumentki w rozmowach regularnie sugerują mi, że potrzebujemy rozwiązań umożliwiających odzyskiwanie materiału ze starych biustonoszy. Sporadyczne zbiórki niepotrzebnych staników, organizowane przez firmy w celach promocyjno-charytatywnych, to za mało. Najbardziej przydałyby się nam duże programy typu take-back, tworzone przez producentów, którzy zapewnią ponowne wykorzystanie materiałów na tyle, na ile to możliwe (takie programy organizują już marki odzieżowe). Zanim to się stanie, możemy szukać na własną rękę charytatywnych zbiórek organizowanych przez NGOsy czy nawiązać kontakt z… hobbystkami szyjącymi bieliznę, którym na pewno przydadzą się np. niepotrzebne fiszbiny (polecam grupę „Szycie bielizny” na Facebooku). Kosz na zużyte biustonosze ustawiony w salonie poprawi wizerunek sklepu w oczach ekokonsumentki.
Szklanka wartości
To zagubione w nadmiarze informacji, to sfrustrowane ich niedostatkiem, możemy tracić poczucie sensu jednostkowych wysiłków w dbaniu o środowisko. Nasz indywidualny wpływ na działania tych, od których najwięcej zależy – rządów, wielkich korporacji – na co dzień wydaje się znikomy.
Wszyscy jednak możemy własnym przykładem wpływać na zmianę postaw i zachowań tych, którzy są wokół nas.
Wprowadzanie działań proeko w naszych biznesach przyjdzie nam naturalniej, gdy zaczniemy od drobnych zmian w codziennym życiu, jak choćby nieużywanie plastikowych, jednorazowych przedmiotów. Jako klientka chciałabym przekazać osobom prowadzących salony, że nawet jeśli nie mają w swojej ofercie certyfikowanych towarów ani nie są pewne, czy staniki wiszące na wieszakach uszyli uczciwie opłacani i traktowani ludzie, a nie dzieci i pracownicy utrzymujący się na granicy przeżycia – to zaoferowanie mi wody w szklance zamiast w jednorazowym kubku będzie tym mikroskopijnym kroczkiem w dobrą stronę, który docenię.
Docenię też papierową lub biodegradowalną torbę zamiast plastikowej jednorazówki – jeśli w ogóle musi być torba (proszę, nie wmuszajcie klientkom wielkich toreb z logo) oraz brak plastikowych gratisów. Wiem, że istnieją wieszaki z recyklowanego plastiku, wiem też, że tego samego wieszaka można użyć więcej razy niż do zaprezentowania tego jednego towaru, z którym przyszedł w dostawie (moim prywatnym marzeniem są wieszaki trwałe – i o odpowiedniej długości, tak by każdy rozmiar biustonosza dobrze na nich wyglądał!). Taki drobiazg w wystroju, jak doniczka z żywą, zadbaną rośliną stworzy wrażenie, że jesteś osobą wrażliwą na przyrodę… a tobie pomoże nią być ☺
Ekodesign
Chyba trudno o osoby, dla których estetyka nie jest ważnym czynnikiem przy zakupach bielizny. Z czym kojarzy się wam typowy produkt ekologiczny? Bo mnie wciąż z rozciągliwą bawełną w kolorach ziemi (coś w rodzaju wspomnianego wyżej The Good Bra), co jednak nie u każdej z nas odpowiada wizji dobrego, klasycznego biustonosza – oraz dalece nie na każdą z nas pasuje (rozmiarowo, konstrukcyjnie).
Tymczasem odpowiedzialna moda powinna być dostępna i komfortowa dla wszystkich.
Część firm rozumie, że rozmiłowane w koronkach i fiszbinach klientki nie rzucą się z entuzjazmem na produkty bez wzoru i struktury, nie mówiąc już o podtrzymujących właściwościach – a jednocześnie zaczyna im zależeć nie tylko na kierowaniu się wartościami, ale też na tym, by przekonać do nich konsumentki.
Z zachwytem przyjęłam niedawno zapowiedź kolekcji Samanty na jesień 2020, w której nazwy produktów i niektóre wzory nawiązują do górskich roślin, mimo że większości tych produktów nie nazwiemy ekologicznymi (choć ich niewątpliwą zaletą jest lokalna i, jak się wydaje, etycznie prowadzona produkcja), nie mogę się też doczekać zielonej (i z wyglądu, i z charakteru) wersji linii Diamond od Ewy Bien. Produkt, który ma historię związaną z naturą, przemówi do miłośniczki przyrody (moim aktualnym marzeniem jest komplet z włóknem ROICA nawiązujący nazwą i designem do… ciemiężycy zielonej, którą znam z beskidzkich szlaków) – a w innej, niebędącej fanką flory czy fauny, może rozbudzić wrażliwość na jej piękno. Twórzmy więc i opowiadajmy takie uwrażliwiające historie.
Na tych samych falach
Chciałabym, by osoby sprzedające mi rzeczy stały się jednocześnie moimi sojuszniczkami w dbaniu o środowisko. Byśmy w tej dziedzinie nadawały na tych samych falach. Bo zakupy można ograniczyć, ale nie sposób tak całkiem z nich zrezygnować.
Sądzę, że w najbliższym czasie wola działania na rzecz środowiska stanie się ważnym elementem zaufanej relacji między sprzedawcą a klientem. Korzyścią dla klientki są zakupy nie tylko udane w sensie brafittingowym, ale także – satysfakcjonujące w obszarze wartości. Do wygrania jest dużo – bo aby doświadczyć tej satysfakcji, więcej zainwestuję i chętniej wrócę – nie szybko, ale za to bezbłędnie – właśnie do ciebie.
A teraz czekam na twoją opinię… Czy chętnie kupowałabyś bieliznę z ekologicznych materiałów? Co sądzisz o moich pomysłach na ekologię w sklepie z bielizną?
Co jeszcze powinny zrobić firmy i sklepy, by ułatwić nam odpowiedzialne zakupy?
5 komentarzy
mm
Jest jakieś miejsce, gdzie można oddać stare staniki na recykling przez cały rok czy trzeba czekać aż będzie jakaś akcja tego typu?
24 czerwca 2020 at 14:12stanikomania
Ja bym popytała w okolicznych salonach. W Warszawie mam wrażenie, że np. Dopasowana przyjmuje stale 🙂
24 czerwca 2020 at 20:14Marta P
Działania może nie ekologiczne(bo to nauka o zależnościach w przyrodzie) ale pro środowiskowe są mi bliskie. Staram się robić przemyślane zakupy,wykorzystuję ubrania do maximum( przerabiam ile tylko się da – często farbuję białe staniki,bo jednak białe najbardziej dostępne) ale nie zawsze jest to możliwe. Bieliznę kupuję online,bo w sklepach w okolicy ciężko znaleźć mój rozmiar a jak już jest to niekoniecznie ten model o który mi chodzi. Kupując online też wybieram takie sklepy,które nie pakują przesyłek w miliony plastiku. Chemię domową w większości robię sama,ale składniki kupić muszę?
25 czerwca 2020 at 10:31Na rośliny w sklepie zawsze zwracam uwagę, zwłaszcza na zadbane. Do dziś pamiętam jeden sklep w którym panowała istna dżungla a nie była to kwiaciarnia ? aż chciało się wejść szczególnie latem,bo panował tam super chłodek.
stanikomania
O, a możesz powiedzieć, czym farbujesz i jak to wychodzi? Cały czas mnie korci, żeby kiedyś spróbować i mieć swoje “autorskie” wersje niektórych modeli 😉
28 czerwca 2020 at 12:54Jeśli chodzi o opakowania stosowane przez sklepy, nie tylko z bielizną zresztą – mnie jeszcze denerwują niedorzeczne wymiary paczek, które zupełnie niepotrzebnie zajmują miejsce w transporcie. Rozumiem, że czasem towar jest łatwy do zniszczenia i wtedy trudno go wysyłać w woreczku, ale nieusztywniany stanik czy majtki naprawdę nie potrzebują niczego więcej niż koperta czy mały pakiet, wielki karton naprawdę nie ma sensu.
Co do terminu ekologiczny, to słowniki już przyjęły to potoczne znaczenie, ja używam bez oporów 🙂
Marta P
Moje farbowanie zaczęło się od zafarbowanego stanika – fioletowa koszula i biały stanik,to nie było dobre połączenie? stanik zrobił się,o zgrozo, różowy a tego widoku znieść jakoś nie mogłam. Miałam dostęp do barwników ( takich do tkanin) i powstał pierwszy bordowy w mojej trzy stanikowej ówczesnej “kolekcji”,żeby nie gubił koloru na koniec został zamoczony w wodzie z kwaskiem i służył dość długo. Teraz, między innymi dzięki Tobie?,moja kolekcja się rozrosła kolorystycznie, więc dawno nie farbowałam. Ale jak znajdę ostatni, który farbowałam to prześlę fotki. Ostatnio zdarza mi się za to brokatować wybrane elementy haftu na stanikach, trzyma się do pierwszego prania ale i tak fajnie się prezentuje pod tiulem
29 czerwca 2020 at 19:51