Zdarza Wam się nosić stanik sportowy na co dzień? Wiem, że są osoby o dużych biustach, które wybierają mocno podtrzymujące modele sportowe do codziennego noszenia, bo tylko one dają im prawdziwą swobodę ruchów z ciężkimi piersiami, chronią przed bólem pleców i ramion itp. Mnie ta konieczność nie dotyczy. Aż tu pewnego dnia okazało się, że może stać się moim wyborem!
Model Extreme Control marki Anita trochę obala stereotyp sportowego „pancernika” (oczywiście mam tu na myśli specjalistyczne staniki sportowe na duże biusty tworzone przez firmy bieliźniarskie, nie „sportowe” topy). Jest zabudowany, ale przy tym zadziwiająco lekki. Po dawce ruchu możesz relaksować się w nim na kanapie albo zadawać szyku na mieście fajnym ramiączkiem wyłażącym spod topu. Co z przyjemnością czynię – a teraz o tym opowiem 🙂
[rozmiary biustonosza: 65-105 B-E, 65-100 F-G, 65-95H; cena: ok. 300 zł; rozmiary legginsów: 36-48; recenzja w ramach współpracy reklamowej z marką Anita]
Może to Was zaskoczy, ale to głównie uroda tego modelu zdecydowała o tym, że zgłosiłam się do testowania. No dobra, także potrzeba nowego sportowego stanika, bo w poprzednich zrobiło mi się za ciasno, a miękkie elastyczne bralety Sugar Candy nie zaspokajają wszystkich moich potrzeb 🙂 Ale to ten druczek sprawił w pierwszym rzędzie, że na targach bielizny wyciągnęły mi się po niego rączki. Bardzo lubię produkty Anity za ekstra jakość i wygodę, rzadziej – za urodę, a tu proszę!
Dominująca stylistyka sportowych staników to wciąż gładkość, ewentualnie mocny kolor. Zdarzają się nadruki – bywają ciekawe zwierzęce, ale najczęściej są takimi trochę bezpostaciowymi maziajami, które nie każdą złaknioną geometrii duszę zaspokoją, z moją włącznie. A tu mamy w końcu geometrię w pięknym wydaniu! Te zazębiające się niby-ogniwka są hiciorem. Mogą się kojarzyć z jakimś luksusowym logotypem (couldn’t care less), mnie kojarzą się właśnie z ogniwkami oraz z w sumie niewiadomoczym. Zestaw czarno-szary pasuje mi do wszystkiego i zgrywa się z barwami, które lubię ostatnio nosić. Z daleka ogniwka mogą budzić podejrzenie, że jest w nich coś srebrnego, ale to „tylko” szary (choć nie pogardziłoby się metalikiem, prawdę rzekłszy).
Kocham w tym staniku to, że wzór jest też obecny na ramiączkach, które lubią wyglądać spod niektórych topów i to mój ulubiony sposób noszenia go. Może i wyglądam jak prosto z siłowni, ale co mi tam.
Jak to u Anity, wszystko jest mistrzowsko wykończone, solidne, choć jednocześnie miłe w dotyku. Podoba mi się też ta szeroka guma na dole. Jak zwykle – klasa.
Z punktu widzenia osoby nastawionej na kanoniczne kulki zebrane do przodu – może i nie ma szału, ale ja nie jestem tą osobą. Extreme Control kształtuje biust, ale jest to kształtowanie łagodne i wygodne. Nie spłaszcza go, skupia lekko, podnosi wystarczająco i w komfortowy dla mnie sposób. W ubraniu wyglądam zwyczajnie – jak osoba z niemałym biustem w staniku (a jeśli kawałek wyjrzy na światło dzienne, to jak osoba w fajnym staniku 🙂 ). Należałoby już chyba odpuścić obcinanie gwiazdek za brak kanonicznej formy, bo nie jest ona moim oczekiwaniem. Jest dobrze, dopóki stanik nie robi mi z biustem czegoś dziwacznego – ten nie robi.
W kwestii rozdzielania lub nie piersi – Extreme Control nie przytula ich do siebie aktywnie, jak co poniektóre mega zbierające bezfiszbinowce (Top Sekret Ewy Michalak na przykład), ale też nie rozdziela, więc umiarkowanie stykają się ze sobą. Myślę, że można go porównać z innymi bezfiszbinowcami Anity – u mnie leży podobnie do Clary.
Po pierwsze, nie biegam. Dlatego mam świadomość, że mój test nie jest do końca użyteczny dla osób biegających, trenujących zumbę czy jeżdżących konno, bo to jednak zupełnie inny poziom obciążenia biustonosza niż moja joga, czy nawet impreza taneczna. Mój organizm aktualnie nie nadaje się do intensywnych skoków, przyjemnie męczy się na inne sposoby 🙂 Dla mojej aktywności poziom podtrzymania oferowany przez Extreme Control jest idealny. Jeśli biegał_ś w tym staniku lub uprawiał_ś inne sporty typu high impact – bardzo serdecznie proszę o podzielenie się opinią! Mogę jednak przekazać, że odczucie, jakie mam w tym staniku – to naprawdę dobra kontrola baunsu, zwłaszcza tego w dół, bo jeszcze żadnemu z testowanych przeze mnie staników nie udało się znacząco powstrzymać ruchu piersi w górę.
Mimo braku fiszbin mam uczucie bezpiecznego zakotwiczenia biustu na klatce piersiowej, takie jak w staniku na fiszbinach. Nic się nie kolebie ani nie skacze. Cały przód stanika jest stabilny – dzianina jest przewiewna i raczej cienka, ale mocna (z opisu: „funkcjonalna, podwójnie tkana tkanina Atmos Pique”). Elastyczny jest tutaj przede wszystkim ażurowy tył – dzianina jest dość rozciągliwa, ale bardzo dobre podtrzymanie daje szeroka guma, która jest mocna i sprężysta, ale nie za bardzo. Guma na medal – w sumie każdy stanik mógłby taką mieć, bo jest też mega wygodna. Tył jest szeroki, a zapięcie – czterohaftkowe (nie mam pewności, czy w mniejszych rozmiarach nie jest węższe).
Stabilne są również ramiączka w poszerzonej części przedniej. Może mogłyby być sztywniejsze, bo na ramionach trochę się odkształcają, ale nie zaginają – po prostu widać na nich fałdki (patrz foto nabiustne), ale nie mam wrażenia, by wpływało to na podtrzymanie bądź komfort.
Mnie ten stanik odlegle przypomina najstarsze Shock Absorbery, od których zaczynała się moja „kariera” w sporciakach – jest mniej spłaszczający, ale daje podobne połączenie miękkości ze stabilnością. Miseczki są szyte z wielu części – mają przemyślaną konstrukcję, która podnosi i zbiera biust, ale nie przesadnie, nie czyni z piersi „zderzaków”, tylko utrzymuje je z przodu bez rozpłaszczania.
Jako że w ostatnich nabytkach Anity stosowałam rozmiar 85H, tu postanowiłam spróbować rozmiaru siostrzanego większego pod biustem – 90G, bo uznałam, że ścisły sportowiec w 85 może być dla mnie niekomfortowy. Mam wrażenie, że to był dobry wybór, bo czuję się stabilnie, a w 85 mogłoby mi być trudno się zapiąć. Moim zdaniem ten model trzyma rozmiarówkę Anity.
Extreme Control to model zbudowany dość klasycznie – zapięcie na haftki (jedno), regulowane ramiączka. Brak niestety haczyka do spinania na plecach, które jest lubiane przez wiele osób. Haftki zapinają się zwyczajnie, a obwód da się rozciągnąć na tyle, żeby dało się to zrobić bez wielkiego siłowania się (jeśli normalnie nie masz dużego kłopotu z zapinaniem się). Regulatory ramiączek są wygodne i płaskie dzięki temu, że końcówki ramiączek są do nich jakby przyklejone, nie owinięte i zaszyte – nie tworzy się w tym miejscu dodatkowa wypukłość.
Poszerzona część ramiączka wypada u mnie we właściwym miejscu na ramieniu (a nie przed nim, jak to się często zdarza różnym stanikom – pozytywnym wyjątkiem jest tu właśnie marka Anita). Jest obszyta mocną, ale przyjemną w dotyku obszywką, a ramiączko od spodu wyścieła ta sama miękka mikrofibra (o fakturze jakby cieniutkiego frotté), która tworzy całą spodnią część miseczek.
We wnętrzu miseczek kryje się wielkie dobro tego modelu 🙂 Jest ono pozbawione szwów, więc nie ma tu co uwierać ani się odciskać. Mikrofibra o lekko puchatej, frotowej fakturze (króciutkie, miękkie włókienka) jest superprzyjemna w dotyku oraz wg producenta ma własność odprowadzania wilgoci, podobnie jak tkanina wierzchnia (i mam wrażenie, że to prawdziwy opis).
A teraz uwaga, fanfary: moje ciało kocha dół tego biustonosza! Ta guma jest mięciutka, miła, niegniotąca. Miejsce jej przyszycia do stanika jest kompletnie niezauważalne. Udało się tu w ogromnym stopniu wyeliminować problem bolesnego odciskania się dołu na skórze, zwłaszcza po wielu godzinach aktywności (w moim przypadku – impreza trwająca całą noc). Jestem przeciekawa, jak będzie sprawować się w letnie upały, ale jestem dobrej myśli.
Cały przód robi wrażenie mega leciutkie, przewiewne – miła odmiana po większości „pancernych” sporciaków… Jeszcze bardziej przewiewny jest tył – ta dzianina dosłownie jest pełna dziurek!
Jak wyżej – wentylacja tyłu nie budzi zastrzeżeń 😉 Z przodu można się trochę spocić, ale jak dotąd nie miałam wrażenia naprawdę mokrej skóry. Jak już wspomniałam – prawdziwy test odbędzie się latem i myślę, że ten stanik poradzi sobie lepiej niż niejeden, zwłaszcza usztywniany model sportowy. Producent utrzymuje, że oba materiały – mikrofibra od spodu i funkcjonalny materiał z wierzchu – dobrze odprowadzają wilgoć od skóry.
Prań było już przynajmniej 10 i na Extreme Control nie zrobiły one żadnego wrażenia. Biustonosz piorę w pralce, w woreczku i w 40 stopniach, z wirowaniem, przeważnie razem z odzieżą sportową. Jak widać, nawet logo się nie starło (choć pewnie kiedyś to się wydarzy).
Legginsy są już od dawna w ofercie Anity, ale jako że nigdy nie byłam fanką legginsów, nie rzucałam się do testowania. Te spodobały mi się z urody 🙂 Ich zakres rozmiarów nie jest imponujący – do 48, i uważam, że Anitę stać na więcej!
Moje wymagania co do odzieży dolnej do aktywności fizycznej są naprawdę wyśrubowane, bo mam duży brzuch i robię skłony. Kiedy praktykuję jogę, mało co pozostaje na miejscu i nie roluje mi się pod brzuch, nawet moje wierne spodnie jogowe muszę czasem podciągać. Legginsy z reguły się rolują i szeroki pas w tej parze również to czyni, ale wykorzystam ją do innych nie-jogowych zastosowań. Sport Tightsy robią bardzo solidne wrażenie, świetnie wyglądają, są kryjące (żadna bielizna spodnia raczej się przez nie nie pokaże). Są bardzo przyjemne w dotyku, mają płaskie nieuwierające szwy, obciskają i faktycznie lekko masują, bo od spodu materiał ma specyficzną fakturę drobnych wypustek, przepuszczają powietrze (materiał jest funkcjonalny), nie jest w nich gorąco, a jednocześnie chronią przed zimnem jak średniej grubości rajstopy.
Ponieważ są piękne (ten wzór jest fajniejszy od jakichkolwiek wzorzystych rajstop, jakie miałam, w dodatku lekko połyskują), to zapewne będą mi robiły za komplet do szortów do noszenia na co dzień, albo do spacerów w plenerze. Na razie wykorzystałam je jako dół do sesji foto 😉
Przewiń i zobacz wszystkie zdjęcia!
Bardzo się cieszę z tego sporciaka – a przy okazji „zarobiłam” dobry stanik do noszenia na co dzień. Bo ja w Extreme Control mieszkam. Noszę też fiszbinowce, ale ten stanik wrzucam równie chętnie (o ile akurat nie schnie po zajęciach z jogi), bo jest wygodny i bardzo mi się podoba – nie robi wrażenia ortopedycznego gorsetu, tylko stylowego ciucha. Jest naprawdę przewiewny i leciutki – pancerzyk, ale miękki.
Anita ma w ofercie jeszcze jeden model na naprawdę duże biusty – Extreme Control+ do miseczki europejskiej K. Bardzo chciałabym przetestować go również (na razie tylko przymierzałam) – to już mocniejsza zbroja, ale wciąż miękka. Czekam jednak na jakiś ciekawy kolor albo print, bo na razie widuję go głównie w gładkiej bazie. Nie jest jednak tak estetyczny (raczej ciężki optycznie), jak jego starsza i mniejsza siostra Extreme Control.
Ten model warto śledzić również ze względu na estetykę – pokazuje się w kolorach. W poprzedniej kolekcji wyszedł w zwierzęcym – wężowym – wzorku, a ten geometryczny print należy do kolekcji wiosna 2024.
Anita jest marką dostępną w polskich salonach brafittingowych i online – mam nadzieję, że jeśli przypadł Wam do gustu Extreme Control, zdołacie go dorwać bez większych problemów (w razie kłopotów piszcie – jestem w kontakcie z dystrybutorem marki!).
Ciekawa jestem, jakie są Wasze doświadczenia ze sportowcami Anity? Jeśli je macie – który z wielu modeli najbardziej Wam pasuje? A może jednak wolicie bardziej usztywniane opcje? A może zdarza Wam się – tak jak mnie – nosić biustonosze sportowe poza treningami, po prostu na co dzień?
”Disco galaxy meets pin-up siren’’—that’s how this plus-size lingerie collection from Sculptresse by Panache was…
„Gwiazdy disco spotykają pin-upowe syreny” - tak opisano w katalogu tę kolekcję bielizny plus size…
Just when I thought I’d have to turn back to British or maybe German bra…
Gdy już wydawało się, że w dziedzinie „nowoczesny biustonosz bez fiszbin na duży biust” muszę…
Jak co roku o tej porze, spadają dojrzałe Elomczaki! 😊 Obiektywnie patrząc, kolekcja Elomi na…
Gdy masz większy biust i za sobą lata w stanikach na fiszbinach, zaufanie do modeli…