Przedstawiam Wam model marki dawno niewidzianej na tych łamach, czyli Dalii. Dalia to firma zasłużona dla polskich użytkowniczek miseczek D+ – ma już za sobą 25 lat działalności. Produkty Dalii są szyte w Polsce, a firma ma siedzibę w Makowie Podhalańskim (czyli po sąsiedzku z firmą Samanta). Obie firmy łączy zamiłowanie do haftów, jednak u Dalii widać też sporo nadruków i charakterystyczne połączenia haftowanych tiuli z wzorzystymi dzianinami. Czego klasycznym przykładem jest dzisiejsza bohaterka – Paris w specyficznej, nowej konstrukcji, która mnie zafascynowała swoim skomplikowaniem 😉
Dalię już kiedyś testowałam, ale sporo się w tej firmie zmieniło, odkąd miałam jakąś na biuście. Powstało więcej konstrukcji, wzory zrobiły się wyraźnie ciekawsze. Mam teraz w Dalii więcej do wyboru, niż słynne półusztywniane „K-24”, którym Dalia podbiła serce niejednej biuściastej, i wzorowane na nim miękkie „K-26” 😉 Tak więc, jeśli podobnie jak ja, dawno (albo nigdy) nie próbowałaś Dalii, może zainteresuje cię ten – planuję, że nie jednorazowy – comeback.
[Rozmiary biustonosza: 65 E-J, 70 D-L, 75 C-L, 80 C-K, 85 C-J, 90 D-I, 95 C-G; rozmiary fig: M-XXXL; cena biustonosza: 207,90; cena fig: 97,90 (kod rabatowy na końcu recenzji!); komplet otrzymałam od producenta]
Ileż tu się dzieje! Haft na górze miseczki, inny haft na dole, jeszcze inny na ramiączkach, drukowana dzianina wszędzie indziej, w tym (hurra!) z tyłu. Dla wielu stanikomaniaczek ten projekt będzie przeładowany. Rozumiem to odczucie, zwłaszcza że takie wielomateriałowe i wielowzorkowe zestawy często sprawiają przypadkowe wrażenie. Ale według mnie w tym szaleństwie jest metoda. I lubię, gdy na biustonoszu nie ma „pustych”, gładkich przestrzeni – bo daje mi to przyjemne wrażenie, że projektantka, zamiast znowu „opędzać” większą miseczkę gładką dzianiną, nareszcie zadbała o większe siostry.
Nawiasem – jeszcze fajniejszy pomysł tego typu widziałam na ostatnich targach Salon Bielizny, jako zapowiedź tego, co może ukazać się dopiero za rok – i nie powstrzymam się przed przypomnieniem go Wam tutaj 🙂 (więcej znajdziecie w relacjach z Salonu):
Możecie więc już wciągnąć powyższy wzorek pepitkowo-kwiatowy na przyszłoroczne wishlisty, jako i ja uczyniłam, a tymczasem wróćmy do tego, co można mieć od razu.
Hafty w Paris zdobią beżowy tiul, który w górnej części miseczki zlewa się ze skórą (u osoby o mojej karnacji), a w dolnej przykrywa spód z ciemnoczerwonej, lekko połyskującej markizety. W ten sposób tłumi jej kolor – co wiem, że nie wszystkim się podoba, ale do mnie nawet przemówił zarówno zestaw kolorów, jak i ten półtransparentny efekt pajęczynki na lekko połyskliwym spodzie. Choć oczywiście zawsze miło pospekulować, jak całość wyglądałaby, gdyby tiul także był w bordowym kolorze.
To, co mi się jeszcze w tych miseczkach podoba, to… ich niesamowicie złożona konstrukcja i liczba szwów (aż 3 w dolnej części miseczki). Jestem fanką staroświeckiej kunsztowności – im bardziej skomplikowana, z większej liczby kawałków pozszywana rzecz, tym bardziej mi się podoba 🙂 (miseczki na kopach to już stanowczo nie to). Chęć wypróbowania tej przedziwnej konstrukcji była jednym z powodów, dla których rzuciłam się po latach na testy Dalii i wybrałam ten model.
Nadruk jest ciekawy – bordowe róże kwitną nie na białym, lecz szarobeżowym tle w subtelny nadruk przypominający tkaninę.
Hafty mają jakość przyzwoitą, dzianina również, tylko kokardka z tiulowej wstążki nie chce siedzieć prosto, tylko się zwija.
Ramiączka są ultraszerokie (2,5 cm!), ale za to ładne i solidne. Z przodu zdobi je pasek haftu, co optycznie łagodzi tę szerokość. Miło, że regulatory, łączniki i haftki (na bardzo solidnym zapięciu) też są bordowe – lubię takie dopasowanie kolorów.
Last but not least – kolorystyka! Ciemne burgundy na jesień to zawsze strzał w dziesiątkę, a ja mam regularnie fazę na ten kolor w sezonie na Beaujolais Nouveau. Noszę najchętniej do bordowej kiecki.
Konstrukcja tego biustonosza sprawiła, że nie było mi łatwo zdecydować się na rozmiar miseczki. Dalia, z tego co zauważyłam – podobnie jak kiedyś, lubuje się w wąskich fiszbinach i głębokich a wąskich miseczkach, z dużą ilością miejsca u dołu. W rezultacie w rozmiarze, w którym lepiej się czułam na szerokość, mój biust tonął w głębi miseczki, a góra była za wysoka i za luźna. Wybrałam więc w końcu 80H (a zastanawiałam się jeszcze nad 80I). W sumie więc ostateczny rozmiar nie odbiega od tych, które najczęściej wybieram w innych firmach.
Obwód jest rozciągliwy, mimo podszycia dzianiny powermeshem. Jest to jednak dość cienki powermesh. Jeśli więc wahacie się, jaki rozmiar pod biustem wybrać – zdecydujcie się na mniejszy.
To nie są mocno wypchnięte do góry kulki, które uchodzą za ulubiony kształt współczesnych bra-perfekcjonistek. To raczej kulki zawieszone w głębokich miseczkach – ale jednak prawidłowo odbite od ciała pod spodem. Widać, że ten biustonosz „chciałby”, żeby moje piersi miały węższą podstawę, ale moje piersi są takie, jakie są – szersze i rozchodzące się na boki. Swoją drogą, chciałabym zobaczyć Paris na innych biustach, a zwłaszcza takich, które są jej typową grupą docelową, czyli o raczej wąskiej podstawie.
Podsumowując, nie mam większych zastrzeżeń do tej formy – jest naturalna, kobieca, przyjemna dla oka (pamiętam, że kiedy byłam dziewczynką, z zazdrością patrzyłam na takie „prawdziwe, wiszące” piersi, jak mają jak dorosłe kobiety – mam to skojarzenie, gdy patrzę na siebie w Dalii 🙂 ).
Mam do Paris pretensję przede wszystkim o rozciągliwą dzianinę tyłu – w biustonoszach na duże rozmiary tył powinien pracować lepiej. To, że biustonosz mimo to radzi sobie w miarę dobrze z podtrzymaniem, jest bardziej zasługą gumek, w tym także mocnych ramączek. Nic by nie zaszkodziło, gdyby ten powermesh od spodu był grubszy i solidniejszy.
Konstrukcja miseczek jest przeciekawa 🙂 Jeszcze nigdy nie miałam stanika, w którym dolna część miseczki byłaby zszyta z aż 4 części. Jako że nie znam się na konstruowaniu, nie potrafię powiedzieć, z czego wynika aż taka ich liczba, ale wygląda to na pewno niecodziennie oraz wpisuje się w moje zamiłowanie do kunsztowności i skomplikowania.
Paris K-29, podobnie jak różne inne przymierzane przeze mnie Dalie, ma wąskie fiszbiny przystosowane do biustów o wąskiej podstawie, i potrzebujących głębokiej, lecz wąskiej miseczki. Moje piersi są inne – szersze, i widać, że niezupełnie się z tym krojem zgrywają, jednak dochodzi do mnie całkiem sporo sygnałów od osób, którym taka właśnie konstrukcja idealnie pasuje. Potrafię w to uwierzyć bez problemu – bo wiem, że różnorodność kształtów piersi i ich rozmieszczenia na naszych klatkach piersiowych jest ogromna. #Biustysąróżne i każdy powinien móc znaleźć coś dla siebie. Podsumowując, konstrukcja K-29 nie jest dla mnie idealna, ale ma swoje zwolenniczki oraz niewątpliwie wygląda interesująco 🙂
Paris to ciekawy przypadek – widać, że konstrukcja nie pasuje do mojego naturalnego kształtu, jednak jest mi w niej nadspodziewanie wygodnie. Wytrzymuję w Paryżance cały dzień, przetestowałam ją nawet w trakcie dwóch ponadtrzygodzinnych podróży pociągiem (świetne okoliczności do testów wszystkiego, co potencjalnie niewygodne). Charakterystyczne dla wąskich fiszbin gniecenie z boków i u dołu czuję dopiero pod koniec dnia i niezbyt dotkliwie. Nie jest to na pewno mój najwygodniejszy stanik, ale przypuszczam, że dla osób o węższej podstawie piersi może być totalnym wygodniczkiem. Materiały są bardzo przyjemne w dotyku i niegryzące.
Usztywnienia boczne też zupełnie mi nie doskwierają. Jak widać, są zaryglowane w kanalikach – ich końce nie dochodzą do krawędzi i w moim przypadku odstają od ciała.
Pamiętam, że do tych #majtkizgolfem ręce mi się wyciągnęły jeszcze na targach zeszłą wiosną. Były to jedne z tych majtek, których się nie zapomina 😉 Prosty design – dzianina, z przodu poziomy pas haftu, i wszystko – może można było wymyślić coś ciekawszego z układem materiałów, ale wysokość jest dla mnie odpowiednia, wzór wyrazisty. Są też całkiem wygodne (również przetestowane w całodziennym noszeniu).
Moim zdaniem – warto wyposażyć się w komplecik. Jego miłą cechą jest to, że jest niemal równie ciekawy z tyłu, jak z przodu.
Paryżanka okazała się całkiem sprawnie pozować do zdjęć. Polecam zwłaszcza zbliżenia.
Na początek warto wspomnieć, że jeśli nie jesteście into miękkie miseczki oraz na przykład kochacie krój K-24 miłością wieczną, to Paris jest dostępna także i w tym kroju (więcej druczku!), a rodzajów majtek jest aż trzy.
A już podsumowując moją nową przygodę z Dalią – uznaję, że była całkiem udana, choć, jak wspomniałam, konstrukcyjnie nie jestem centralne w targecie, to co ciekawsze designy z kolejnych kolekcji będę śledzić, zwłaszcza że szykują się naprawdę ładne pomysły. Wzorniczo Dalia mocno dojrzała od czasów kolorowych półsztywniaczków ze srebrną nitką, którymi 9 lat temu przełamywała konwencje. Wypróbowałabym też chętnie inne konstrukcje, w których mieszczę się rozmiarowo, np. usztywnianą K-27 czy miękką K-31, a może i odświeżyła znajomość z miękką K-26 😉
Bieliznę Dalii można kupić online w sklepie firmowym albo stacjonarnie, w salonach w całej Polsce. Duży plus dla firmy za udostępnienie mapki z adresami salonów!
A teraz czekam na Wasze opinie. Nosicie Dalię? Co myślicie o wzornictwie, konstrukcjach, zakresie rozmiarów, jakości?
Jak Wam się podoba burgundowa Paryżanka? 🙂
”Disco galaxy meets pin-up siren’’—that’s how this plus-size lingerie collection from Sculptresse by Panache was…
„Gwiazdy disco spotykają pin-upowe syreny” - tak opisano w katalogu tę kolekcję bielizny plus size…
Just when I thought I’d have to turn back to British or maybe German bra…
Gdy już wydawało się, że w dziedzinie „nowoczesny biustonosz bez fiszbin na duży biust” muszę…
Jak co roku o tej porze, spadają dojrzałe Elomczaki! 😊 Obiektywnie patrząc, kolekcja Elomi na…
Gdy masz większy biust i za sobą lata w stanikach na fiszbinach, zaufanie do modeli…
Komentarze