Jeśli zielona bielizna nie przyspiesza bicia Waszych serc, możecie nie być zachwycone tą recenzją. Jeśli natomiast czekałyście na hafty i koronki w odcieniach szmaragdów i igliwia tak jak ja, teraz macie okazję nacieszyć Wasze oczy, a przede wszystkim biusty, albowiem Mona od Samanty w aż pięciu różnych konstrukcjach właśnie weszła do sprzedaży. A przy tym dostała do kompletu harness – ozdobę dekoltową – w identycznym kolorze. Zobaczmy, jak się to wszystko komponuje i układa w moim słusznym gabarycie 🙂
[Rozmiary biustonosza wg katalogu: 65 G-M, 70 F-L, 75 E-K, 80 D-J, 85 D-I, 90 D-H, 95 D-G; rozmiary fig: S-3XL, rozmiary harnessa: S-M i L-XL, cena: biustonosz – 189 zł, figi – 79 zł, harness – 59 zł, kod rabatowy na końcu recenzji); komplet otrzymałam od producenta]
Po pierwsze, rzecz jasna – kolor 🙂 To dosyć bezpieczne wydanie bieliźnianej zieleni – większość zielonych propozycji na rynku to zielenie ciemne, chłodne, iglaste, nie trawiaste. Takie odcienie (obok bardzo jasnych mięt i limonek) są uważane za najłatwiejsze do sprzedaży. Niedawno przeżyłam żałobę po pewnym projekcie Ewy Bien, który został pokazany na wiosennych targach w Łodzi, ale niestety nie wszedł do produkcji (pamiętam, jak się złościłam, słysząc na stoisku niedobre opinie na jego temat… czemu polskie sklepy nie lubią zieleni??). Szczęśliwie nic podobnego nie spotkało Mony. Nie jest to może odcień letniej łąki, ale i tak ogromnie mi się podoba, mimo że taki w sumie niekontrowersyjny 😉
Jak to zwykle u Samanty bywa, hafty są misterne, porządnej jakości i dużej urody, zwłaszcza ten w górnej części miseczek. Wyrażam tu zazdrość w kierunku koleżanek z mniejszymi biustami, które mogą pójść w half-cupowy krój A142, bo tam cała miseczka składa się z tego „górnego” haftu. Kiedy odwiedziłam siedzibę firmy we wrześniu (bo Monę przywiozłam sobie z tegorocznych wakacji w Beskidach), starałam się przekonywać, że tego typu konstrukcja (pionowe szwy, half-cup) może udźwignąć dużo większe rozmiary, na dowód prezentując swoją Lulu od Bravissimo. Z targów Salon Bielizny w Łodzi, z których wróciłam w ostatnią niedzielę, przywiozłam zdjęcia modeli jeszcze innej marki, której udało się konstrukcję z pionowymi szwami doprowadzić do mojego rozmiaru. Może kiedyś się doczekamy większych halfów i od Samanty?
A w ogóle, to bardzo ładny stanik jest 🙂 Dolne części miseczek, mimo podszycia, są półprzejrzyste, całość jest dobrej jakości i przyjemna w dotyku. Zapięcie tylko nieco się deformuje w naciągnięciu, mogłoby być mocniejsze. Podobają mi się metalowe elementy w srebrnym kolorze.
Nie mam zastrzeżeń, 80H zawsze było dobre i nadal jest tak samo dobre. Miseczki są głębokie, dość wysoko zabudowane i gdyby tylko fiszbiny były szersze, mogłabym pozwolić sobie na mniejszy rozmiar. Ale niestety nie mogę. Rozmiar miseczki to nie tylko głębokość czy wysokość, ale też szerokość. Obwód nie jest ciasny, ale nie jest też za luźny. Powiedziałabym, że obwody w Samancie pasują mi podobnie jak brytyjska Freya – cały czas 80 i nie chce być więcej 😉
Forma biustu w Monie mi się podoba – jest gdzieś pomiędzy recenzowanymi w zeszłym roku Amorem a Verbeną, bliżej tego pierwszego: wystarczająco podnosi, choć nie daje tak mocno wypchniętego ku górze kształtu, jak by może niektóre z nas chciały, dobrze zbiera i zaokrągla.
Konstrukcja A922 ma głębokie, raczej zabudowane miseczki z przestrzenią u dołu, a przy tym dość wąskie (choć szczęśliwie nie najwęższe z możliwych) fiszbiny, co powoduje, że trudniej mi się zmieścić w miseczkach na szerokość, niż na głębokość. Dla mojego biustu nie jest to konstrukcja idealna, ale do przyjęcia i będę śmiało testować kolejne A922 z nadzieją, że kiedyś pojawi się w Samancie więcej konstrukcji do wyboru na moje 80H niż obecne trzy konstrukcje polecane na duży biust. Testowałam jeszcze A911, ale tam mam wrażenie jeszcze węższych misek, a trzecia konstrukcja jest półusztywniana, a ja wolę miękkie! 🙂
Jak często podkreślam, i robiłam to również rozmawiając z fachowczyniami z Samanty, nasze biusty są trójwymiarowe i mają nie tylko różne rozmiary (rozumiane jako różnica obwodów pod i w biuście), ale też różną szerokość i wysokość podstawy piersi, nie mówiąc już o kształcie samych piersi. Dlatego konstrukcje powinny być zróżnicowane, tak by uwzględnić potrzeby różnych biustów w danym rozmiarze. Nieprawdaż? 😉
Podtrzymanie w Monie jest dobre, mimo przepastnych u dołu miseczek, ani trochę nie przypłaszczających biustu do klatki piersiowej, i dość elastycznego obwodu. Ramiączka nie są nadmiernie rozciągliwe, mimo że wąskie (i ładne), a to za sprawą podszycia ich w przedniej części wyściełającą, nieelastyczną taśmą.
Nie ma się nad czym rozwodzić, wygodnie jest 🙂 Są fiszbiny boczne, ale wcale mnie nie uwierają.
Wybrałam pełniejsze figi B400 i jestem z nich szaleńczo zadowolona, jednak lepiej poczułam się w rozmiarze XXL niż XL. Nie pociesza mnie tendencja polskich firm do szycia małych majtek do kompletu… Wracając jednak do pozytywów – majty są ładne, mają półprzejrzysty tył bezszwowo wykończony na krawędziach, a przede wszystkim bardzo odpowiadają mi wysokością – nie są za niskie. W całym komplecie czuję się znakomicie.
Jedyną wadą jest metka, której nie można tak po prostu wypruć, bo jest wszyta w szew. A obcięcie zostawi biały kawałek. Samanto, zrób coś inaczej z tymi metkami 🙂
Oto rozwiązanie zagadki z tytułu – czemu wodorosty? Bo nori to po japońsku jadalne wodorosty, które zresztą uwielbiam. I są ciemnozielone. Choć, nawiasem mówiąc, ta ozdoba występuje także w wersji czarnej 🙂 Zielona Nori zrobiła prawdziwą furorę na naszym spotkaniu w Łodzi – była radośnie przymierzana przez chyba wszystkie uczestniczki (w przeciwieństwie do biustonoszy, nie wymagała zdjęcia ubrania 😉 ). Czarną mam już od pewnego czasu i naszam.
Co się z tym robi? Zakłada na dowolny biustonosz, albo i bez niego, Nori bowiem nie jest dopinana do stanika. Obwód ma zapięcie na haczyki (którego nie muszę używać – po prostu naciągam go na siebie przez głowę) i można regulować jego długość, podobnie jak „ramiączek” oraz środkowego paska. Gipiurowa ozdoba („babcina serwetka w stylu bondage”, jak ją ochrzciłam), może znajdować się z przodu albo z tyłu i ozdabiać dekolt na plecach.
U mnie wszystkie paski są maksymalnie wydłużone. A „ramiączka” mogłyby być dłuższe. Wtedy mogłabym nieco skrócić pionowy pasek dekoltowy, a przydałoby się, bo gdy mam go z przodu, „serwetka” podchodzi mi za blisko szyi. Gdy włożę Nori z ozdobą z tyłu, nie mam tego problemu.
A oto Nori w mojej ulubionej stylówce:
Jak być może wiecie, Nori nie jest jedynym dodatkiem dekoltowym w ofercie Samanty. Niełatwo je jednak znaleźć na stronie (nie raz byłam o to pytana), więc podpowiem: wchodzimy w menu Kolekcje, i tam pod Bielizną Dzienną wybieramy Harness. Oprócz Nori, bardzo mi się podoba Collar:
Obejrzyjcie szczegóły w zbliżeniach, zwłaszcza haftu.
Nareszcie miękka zielona mgiełka made in Poland! 😉 Co tu dużo mówić – jest to pewien przełom, z punktu widzenia zieleniomaniaczek przynajmniej. Oraz miłośniczek miękkich mgiełek. No, prawie mgiełek, bo jednak dolna część miseczek jest podwójna. Tymi wciąż producenci nas – biuściastych – nie rozpieszczają, a dotyczy to zarówno firm polskich, jak i niepolskich…
Jestem ciekawa, jak się Wam podoba Mona, a także jej koleżanka Nori. Nosiłybyście? 🙂
”Disco galaxy meets pin-up siren’’—that’s how this plus-size lingerie collection from Sculptresse by Panache was…
„Gwiazdy disco spotykają pin-upowe syreny” - tak opisano w katalogu tę kolekcję bielizny plus size…
Just when I thought I’d have to turn back to British or maybe German bra…
Gdy już wydawało się, że w dziedzinie „nowoczesny biustonosz bez fiszbin na duży biust” muszę…
Jak co roku o tej porze, spadają dojrzałe Elomczaki! 😊 Obiektywnie patrząc, kolekcja Elomi na…
Gdy masz większy biust i za sobą lata w stanikach na fiszbinach, zaufanie do modeli…