Czas na temat, który jestem Wam winna już prawie od roku – czyli od czasu, kiedy to po raz pierwszy po dłuuugiej przerwie obkupiłam się niespodzianie w Marksie&Spencerze 🙂 A już na pewno od minionej wiosny, kiedy to owocem mojej wycieczki do Zjednoczonego Królestwa był krótki raport z tamtejszego oraz, przy okazji, warszawskich sklepów M&S.
Moje Marksowe nabytki – wcześniejszy i późniejszy 🙂
Temat wyboru D-plusów w sieciówkach krąży po naszych forach i blogach nie od dziś – jak dotąd, wychodzi na to, że sytuacja z lekka i tu i ówdzie się poprawia, ale generalnie – wciąż dobrze nie jest.
Szczególnym i nieco dziwnym przypadkiem w tym kontekście jest M&S. M&S to sieć, która w swojej ojczyźnie oferuje dziesiątki modeli staników w szerokiej rozmiarówce. W Polsce wybór ten jest znacznie, znacznie mniejszy. W porównaniu jednak z sytuacją sprzed kilku lat, gdy modele powyżej D-E praktycznie nie występowały, w ciągu ostatniego roku dokonał się postęp w postaci pojawienia się kilku 🙂 Trzeba jednak zaznaczyć, że postęp ten dotyczy głównie kilku sklepów. Przoduje Warszawa, gorzej jest w innych miastach, nie wspominając już o tych, gdzie Marksów w ogóle nie ma. Tak czy owak, dobrze byłoby przekonać Marksowych decydentów, że warto do naszego kraju sprowadzać bieliznę D+… Czy rzeczywiście warto? No cóż, osobiście mogę zapewnić, że regularnie wstępowałabym do Marksa po bieliznę, podobnie jak regularnie znajduję tam coś dla siebie wśród ubrań.
To będzie opowieść o formowanych, obszytych jedwabiem plandżach z serii Rosie for Autograph, których mam już dwa (a oprócz nich jeszcze trzeci, już nie Rosie, lecz po prostu Autograph), i które uważam za bardzo udane. Autograph to jedna z własnych marek M&S, którą sygnowana jest zarówno odzież, jak i bielizna. Bielizna Autograph nie jest wcale droższa od tej, którą możemy zakupić w naszych sklepach z brytyjskimi stanikami – a nawet, jak się za chwilę okaże, w wielu przypadkach tańsza.
Nazwa kolekcji Rosie for Autograph pochodzi od jej ambasadorki, którą jest brytyjska modelka i aktorka Rosie Huntington-Whiteley. Kolekcja obejmuje nie tylko biustonosze i komplety, ale także koszulki, szlafroczki, piżamki itp., w klasycznym, eleganckim stylu. W bieliźnie dominuje jedwabna satyna, niekiedy drukowana w kwiatowe wzory, w towarzystwie koronek.
Oto klip promujący aktualną kolekcję jesień-zima 2013:
Większość staników w kolekcji to oczywiście i niestety modele w zakresie A-E, B-DD i podobnych. Zakres DD-G (i tylko do G) reprezentowany jest skąpo. Mamy mianowicie do wyboru formowane plandże i… formowane plandże 🙂 Modeli jest w zasadzie dwa, jeden gładki, drugi w różyczki, za to dostępne w różnych wersjach kolorystycznych – najwięcej wariantów (m. in. cielisty, czarny, czerwony, oliwkowy…) posiada ten pierwszy, choć oczywiście w Polsce dostępny jest góra jeden-dwa. I o nim właśnie Wam opowiem.
[Rozmiary miseczek: 32-38 DD-G, 40 DD-E, skład materiałowy: 33% jedwab, 32% poliester, 29% poliamid, 6% elastan; cena: 139 zł, oba modele zostały kupione w warszawskich sklepach M&S].
Na wersję cielistą zdecydowałam się nie od razu. W sklepie zobaczyłam ją w styczniu tego roku i obwieściłam Wam o tym czym prędzej na fejsbuku. Czemu kupiłam ją dopiero tydzień później? No cóż, nudziarze to wciąż nie jest mój ulubiony typ, a do tego byłam mocno rozżalona, że wariant cielisty był jedynym dostępnym. W tym samym czasie brytyjskie wieszaki pełne były wersji czerwonej… U nas także, ale tylko do miseczki E! Namioty w brudnym beżu strike back… W końcu jednak schowałam dumę i oburzenie do kieszeni, zwyciężyła chęć eksperymentu, a poza tym – obiektywnie rzecz biorąc, stanik jest naprawdę ładny i okazał się doskonale na mnie leżeć.
Na pierwszy rzut oka zupełnie nie kojarzy się z formowcem – forma jest bowiem ukryta pod zakładkami z jedwabnej satyny. Mają one bardzo ciekawy, promienisty układ, w dodatku przetykane są matowymi panelami. Tak uszytego biustonosza nie miałam jeszcze nigdy.
Wersja wrzosowa, zwana przez producenta przydymioną malwą, jest pod tym względem trochę mniej ciekawa. Malwową Rosie kupiłam na początku października. Najwyraźniej design tego modelu został od czasu zeszłego sezonu zimowego zmieniony – nie ma już gry błysku i matu, zamiast zakładek pojawiły się widoczne szwy, a ich układ także się zmienił. Pojawiła się za to koronka po bokach miseczek. Czerwonej wersji oczywiście dalej nie było, podziwiam jednak wielką odwagę, jaką wykazał się polski oddział M&S, sprowadzając dla nas ten jakże ryzykowny kolor malwowy (ironia ;).
Obie wersje mają nieszczególnie sensacyjne, raczej neutralne, ale przyjemne dla oka, eleganckie barwy, są też bardzo jednolite kolorystycznie – żadnych gumek innego koloru niż reszta, itp. Ładne koronkowe – ozdobne lecz dobrze trzymające – tyły, błyszczące metalowe wykończenia w różowozłotym kolorze (haftki, regulatory, miniaturowe plakietki z logo Rosie na bokach).
Przednia część ramiączek w obu wersjach pokryta jest satyną, w cielistej jest ona nieelastyczna, w malwowej – pokrycie ma postać zmarszczonego tuneliku, w którym kryje sie gumka, a nasada ramiączek ozdobiona jest koronką.
Nasada ramiączka w wersji malwowej – z koronką
Złączenie ramiączka z miseczką w wersji cielistej
Wolę ramiączka malwowe, również ze względu na część tylną – zdobi je stylizowany napis Rosie, ładniejszy od kanciastego Autograph zdobiącego ramiączka cieliste:
Miejsce połączenia części przedniej-satynowej ramiączka z tylną – gumkową, widoczny regulator – wersja cielista
Miejsce połączenia części przedniej-satynowej ramiączka (zmarszczony tunelik) z tylną – gumkową, widoczny regulator – wersja malwowa
Natomiast same miseczki oraz ich wykończenie (układ szwów, ozdobny brzeżek) bardziej podobają mi się w wariancie cielistym.
Obie różyczki są niezwykle starannie uszyte i wykończone, nie mam też żadnych zastrzeżeń do jakości materiałów. Wszystko jest gładziutkie, solidne, niestrzępiące się. Podobne wrażenia mam z satynowych plandży Gossarda. Nie jest to może jakaś designerska awangarda – ot, bardzo porządna klasyka z odrobiną jedwabnego luksusu. Pół punkta odejmuję za nudę 😉
Rozmiarówka M&S jest trochę inna niż w większości brytyjskich marek, do których jesteśmy przyzwyczajone – nie zawiera miseczki FF. Jak dotąd jednak marksowskie G pasuje na mnie doskonale. Obwody są w normie, ani nadmiernie ciasne ani rozciągliwe, dobrze pracujące, a miseczki po prostu w sam raz. Mogłabym brać w ciemno (choć nie wiem, co robią nosicielki miseczek FF – zaokrąglają w dół czy w górę?).
Nie do wiary, stawiam prawie same piątki. Kształt był tym, co zdecydowało ostatecznie (obok jedwabiu i zawodowej ciekawości 🙂 o tym, że w końcu kupiłam najpierw jedną, potem drugą Rosie. Obie dają mi znakomicie podniesiony profil i świetne zebranie, biust zamienia się w piękne sterczące w przód kulki, nie spłaszczone, lecz dziarsko zaakcentowane (ale nie szpice!). Do tego dekoltowa dolinka jak należy, choć nie bardzo głęboka (nie jest to ekstremalnie niski plandż) i raczej wąska (serduszkowaty kształt dekoltu).
Jedyne zastrzeżenie dotyczy boków miseczek, które mogłyby być dosłownie o ten centymetr niższe pod pachami. Nadmiar ten nie jest jednak uciążliwy.
Trzyhaftkowe obwody należą do dobrze pracujących, doskonale trzymają się bez uciskania. Tył składa się z dwóch warstw: siateczkowej i koronkowej, plus dobrze pracujące gumy.
Niedługo niestety trwała moja radość z cielistej różyczki. O ile patrzeć mogę na nią z przyjemnością długo, o tyle nosić mogę krótko, a to za sprawą dwóch rzeczy: usztywnień bocznych, które wbijają się w skórę dolnymi końcami, oraz ramiączek, które wbijają się w ramiona – są wąskie i zbyt mało elastyczne. Zastanawiam się, czy tych bocznych fiszbin nie dałoby się jakoś usunąć.
Tu znowu z przyjemnością stawiam maksa. Usztywnień bocznych tu po prostu nie ma i nie czuję, by były do czegokolwiek potrzebne, a ramiączka mają odpowiedni stopień elastyczności. Cieszę się więc, że zdecydowałam się kupić również ten wariant, bo na pewno potestuję go znacznie dłużej 🙂 Ta wersja jest właściwie wygodniczkiem.
Nie pamiętam już szczerze mówiąc, czy za malwową zapłaciłam 139, czy czasem nie 149 zł, tak czy owak – obie ceny uważam za bardzo dobre, biorąc pod uwagę jakość i tę jedwabną odrobinę luksusu, oraz porównanie z cenami innych „brytyjczyków” w polskich sklepach. Nie mogę oprzeć się skojarzeniu ze stanikami Masquerade, które podobnie pysznią się satynami (i to wcale nie jedwabnymi), kosztują jednak o ok. 100 zł więcej! I bynajmniej nie wszystkie mogą pochwalić się ciekawszymi kolorami czy designem…
Mostek cielistej Rosie – widać naprzemienne pasy matowego i błyszczącego materiału pokrywającego miseczki
Mostek Rosie malwowej – błyszcząca satyna. Szkoda, że kokardka tylko pojedyncza.
Tu muszę jeszcze, gwoli uczciwości, nadmienić, że ów jedwab, o którym niektóre z nas tak marzą, ma też swoje wady. W jedwabnym staniku nie należy się na przykład zbyt mocno pocić – zostają ślady. Może nie bardzo widoczne, ale jednak. Druga wada to oczywiście pranie – nie odważyłabym się wrzucić żadnej z Różyczek do pralki.
Zapraszam do rzutu okiem na detale – obie Róże są naprawdę ładne i fotki nie oddają moim zdaniem ich urody, zwłaszcza że krótki, ciemny dzień listopadowy mi nie sprzyjał 🙂 Ach, gdyby można było zdobyć pozostałe kolory… A najbardziej życzyłabym sobie, by powstały też inne wersje: granatowa, szmaragdowa, koralowa, fioletowa… – i żeby wszystkie, rzecz jasna, raczono sprowadzić do Polski…
[Katalog flash w serwisie flickr nie jest dostępny, przepraszamy.]
Mam nadzieję, że niniejsze eksperymenty to będzie dopiero początek testowania różnych krojów i modeli M&S, których obfitość zaleje polskie sklepy 😉 Chciałoby się… Chciałoby się też zapytać, co właściwie powstrzymuje tę potężną sieć przed odważniejszym sprowadzaniem D-plusów nad Wisłę? Gigantowi przecież znacznie łatwiej podjąć tę odrobinę ryzyka, polegającą na wstawieniu kilku-kilkunastu sztuk do paru sklepów, w sytuacji, gdy pozostałe setki sklepów są ich pełne. Bo mam wrażenie, że taki wciąż jest rozmiar owego eksperymentu: parę sztuk. Gdy już kupiłam swoje 36G, drugi egzemplarz już się na wieszakach nie pojawił.
Brakuje też choćby ociupiny promocji – np. ustawienia nad regałem tabliczki „tu znajdziesz miseczki powyżej D”. Czy wiecie, ile czasu zajmuje wypatrzenie pośród kilkunastu regałów tych kilku modeli D+? Sport tylko dla wytrwałych stanikomaniaczek 🙂
A może ta recenzja będzie początkiem jakiegoś ożywienia w stosunkach biuściasto-Marksowskich? Czy polski oddział nas słyszy? 🙂 A może i Wy macie coś naszym Marksom do przekazania? Jak Wam się podobają różyczki? A może też możecie podzielić się wrażeniami z noszenia tych, bądź innych modeli?
”Disco galaxy meets pin-up siren’’—that’s how this plus-size lingerie collection from Sculptresse by Panache was…
„Gwiazdy disco spotykają pin-upowe syreny” - tak opisano w katalogu tę kolekcję bielizny plus size…
Just when I thought I’d have to turn back to British or maybe German bra…
Gdy już wydawało się, że w dziedzinie „nowoczesny biustonosz bez fiszbin na duży biust” muszę…
Jak co roku o tej porze, spadają dojrzałe Elomczaki! 😊 Obiektywnie patrząc, kolekcja Elomi na…
Gdy masz większy biust i za sobą lata w stanikach na fiszbinach, zaufanie do modeli…
Komentarze
Mnie się podobają, ale nie na tyle, żebym kupiła ;) Kwestia koloru, bo jeśli chodzi o dopasowanie, to jest to jeden z niewielu staników w M&S które dobrze na mnie leżą. Mam nadzieję, że się doczekam ciekawszych wersji kolorystycznych, bo za taką cenę, uważam, że warto.
Wydaje mi się, że mierzyłam go ostatniego lata w Warszawskim M&S. Miałam wtedy wrażenie, że od E w górę zmienia się konstrukcja, bardziej pasowała mi ta w DD, przy luźniejszym obwodzie. Cielisty był świetny jak na ten kolor stanika, ale chyba mojego rozmiaru nie było, musiałam zatem mierzyć czerwony lub jeszcze inny kolor.
upolowałam full-cup M&S z rozciągliwej koronki w typie andorry. najwygodniejszy codzienniak, ale rzecz jasna nie upolowałam go w polskim sklepie M&S. naprawdę, szkoda, bo fajny i bardzo mi się podoba mimo swej białości ;-)
więcej różnorodności w większym wyborze rozmiarów bym chciała :-)
Podoba mi się spójność kolorów i szczegółów. To coś, czego brakuje co niektórej polskiej marce stanikowej w podobnych kategoriach cenowych. Tylko te ramiączka mnie przerażają. Wyglądają na tak wąskie, że od patrzenia bolą mnie ramiona. Ile one mają? 1cm szerokości? Poniżej 1,5cm już nie kupuję, chyba że mam zamiar ramiączka wymienić, tylko tutaj byłoby szkoda psuć tą dopasowaną całość.
Czy możesz tak ustawić filmik, żeby się nie włączał automatycznie po załadowaniu/odświeżeniu strony?
Już chciałam gnać do M&S w domach centrum, żeby kupić chociażby dlatego, żeby zagłosować portfelem, ale niestety obwody od 32. :(
Wyślę wyższy zakres obwodowy mojej rodziny. :)
@ekstaza, no niestety ta wersja jest od 32, wersja A-E natomiast jest od 30.
@pierwszalitera, w cielistym ramiączka mają 1,5 cm, a we wrzosowym - 1,8 cm szerokości. Tyle mają w moim rozmiarze, nie wiem jak w mniejszych... Dla mnie taka szerokość jest w sam raz.
@roza_am, nie da się, ale zmieniłam filmik na inny, z youtube - ten już chyba nie wierzga. BTW u mnie ten stary też się nie odpalał samodzielnie - może przez to, że mam ff z adblockiem :)
Mierzyłam Rosie eksperymentalnie w rozmiarze 30E. Niestety nie dla mnie: krawędź miseczki nad mostkiem wbijała mi się w piersi zmieniając ich naturalny kształt na bardzo dziwny. Ale poza tym leżał ładnie i był wygodny. Czym mnie bardzo pozytywnie zdziwił :)
Boli mnie ubogi zakres dostępnych rozmiarów, a najbardziej to, że wystarczyłoby, żeby osoba odpowiedzialna zamówiła, bo przecież produkują! Ale cieszy to, że jest tam cokolwiek poza 75b i jest gdzie wysyłać koleżanki, które akurat mieszczą się w ofertę rozmiarową m&s i preferują zakupy w sieciówkach zamiast w salonach z bielizną (choć dlaczego - tego nigdy nie zrozumiem ;).
Aleksandro, jak będziesz miała okazję to może spróbuj 32DD - tak jak pisałam wyżej ma trochę inną konstrukcję i mi leżało lepiej niż 30E. Mi się cielisty podobał na tyle, że nawet poszłabym na ten kompromis, żeby wziąć trochę za luźny, ale chyba był akurat czarwony.
Ad "co robią nosicielki FF" - ja biorę po prostu G. Właściwie zawsze mi się wydawało, że marksowe G to jest właśnie odpowiednik FF z innych brytyjczyków (mówię o rejonach 32/34).