Jak widzicie w prawie każdym wpisie, nie mam większych oporów przed prezentowaniem się światu w samych desusach na blogu czy w innych medialnych kanałach. Przemaszerować w majtkach i staniku przez Plac Zamkowy w centrum Warszawy – to jednak trochę inna para adidasków. Nie od razu zdecydowałam się wziąć udział w The Real Catwalk Polska, ale finalnie jestem bardzo wdzięczna sobie, losowi i ludziom, którzy mnie do tego doprowadzili. A teraz napiszę Wam, co chodzi w ciałopozytywnym flash mobie, po co świeciłam gołym brzuchem w miejscu publicznym i… jakie staniki tam widziałam 🙂
Flash moba The Real Catwalk zapoczątkowała modelka Khrystyana Kazakova. Imprezy odbyły się już w Nowym Jorku, Londynie i Mediolanie. W Mediolanie po ulicznym „wybiegu” przeparadowała polska modelka plus size Zuzanna Zakrzewska i zainspirowana tym wydarzeniem postanowiła zrobić to samo w Warszawie. I zrobiła, na spółkę z trzema koleżankami, event – kamień milowy w rozwoju polskiej ciałopozytywności. Tak to już jest, że pisać, blogować i instagramować można długo, ale prawdziwy szum robi się wtedy, gdy z ekranów schodzimy na chodniki, przy okazji dbając o to, by pojawiły się w pobliżu aparaty i kamery ogólnopolskich mediów. I za to cześć i chwała Organizatorkom.
A tak było na Times Square w zeszłym roku:
Na czym ten cały flash mob polega? Na tym, by w miejskiej przestrzeni, na oczach przypadkowych przechodniów, wydarzył się jedyny w swoim rodzaju „pokaz mody”, którego nie zobaczymy na światowych wybiegach. Na The Real Catwalk modelkami i modelami mogą być wszyscy. Kobiety, mężczyźni, osoby transpłciowe i queer, w dowolnym rozmiarze, wieku, kolorze skóry, stanie zdrowia i sprawności. W poprzednich edycjach The Real Catwalk pojawiały się np. osoby poruszające się na wózkach, po amputacjach, ze schorzeniami wpływającymi na różne sposoby na wygląd i z najróżniejszymi cechami tegoż wyglądu, które sprawiają, że osoby je noszące mogą czuć się wykluczone z publicznej przestrzeni. W tym – z mediów i relacjonowanych w nich wydarzeń, choćby z pokazów mody, czy też – sięgając do tego, co najbliższe stanikomaniaczkom – z katalogów i stron firm bieliźniarskich. Uczestniczki i uczestnicy paradują bowiem najczęściej w samej bieliźnie albo strojach kąpielowych – po to, by w jak największym stopniu „narazić” widzów na widok „niestandardowych”, niekanonicznych ciał, których nie pokaże im żadna telewizja. Najprostszym sposobem na wykluczenie w naszej kulturze jest po prostu być grubszym od ideału, stąd sporo naszych catwalkowiczek to były osoby plus size.
The Real Catwalk to manifestacja – radosna, pełna pozytywnej energii i życzliwości – tego, że wszyscy, bez względu na fizyczność, mamy wartość jako ludzie. Mamy więc prawo domagać się dla siebie szacunku, przestrzeni, wsparcia i możliwości przeżywania swojego życia tak, jak chcemy. W tym tak prozaicznych rzeczy, jak bielizna czy ciuchy produkowane z uwzględnieniem naszych potrzeb, i fizycznych, i estetycznych. Krótko mówiąc – jakkolwiek wyglądasz: czy jesteś gruba czy chuda, młoda czy stara, zdrowa czy chora – wszystkie fajne rzeczy w życiu, takie jak wygodna i piękna bielizna, ubrania i moda są także dla ciebie. Nie chodzi o to, by każdy padał z zachwytu na nasz widok – tu chodzi, w gruncie rzeczy, o godność. I o zwyczajny realizm, który podpowiada, że każdy, nawet największy tyłek na świecie, potrzebuje fajnych majtek. O otrzeźwienie, że wokół nas żyją nie same fit modelki z instagrama, a zwyczajni, przeciętni ludzie, którzy w realu jakoś nie chcą przypominać produktów obróbki graficznej.
No, to skoro już wiemy, że mamy do czynienia z manifestacją antydyskryminacyjną i antyfotoszopową, możemy spokojnie przejść do staników 😉
Jednym z pierwszych pytań, jakie zadałam po tym, jak dowiedziałam się o planowanym wydarzeniu, było: kto za tym stoi i kto będzie się na tym promował. Nie jest mi bowiem obojętne, z jakimi markami zestawiam moją własną. Raczej wolałabym nie wylądować niespodzianie w roli wzmacniacza dla marki, z której przekazem się nie identyfikuję, na przykład takiej o mocno ograniczonej rozmiarówce. Imprezy The Real Catwalk Polska oficjalnie nie sponsorowała jednak żadna marka. Każda z uczestniczek mogła przyjść w absolutnie dowolnym, wybranym przez siebie stroju. Jedynym warunkiem było, by „wrażliwe” rejony, jak sutki, były zakryte, czyli by w publicznym miejscu nie pojawiła się nagość.
Do wsparcia eventu zgłosiły się – z tego co wiem – dwie marki: Panache i wchodząca dopiero do Polski brytyjska marka Tutti Rouge, a wsparcie polegało na tym, że osoby chętne mogły otrzymać dobrany dla siebie komplet bielizny. I tak się stało – na pokazie wytrawne stanikomaniackie oko od razu mogło wyhaczyć modele Panasza, z tą drugą marką było trudniej, ale przeprowadziłam śledztwo 😉
Obie marki oczywiście teraz korzystają ze zrobionych w trakcie pokazu zdjęć (na Placu Zamkowym były z nami ich przedstawicielki). Czy mam z tym problem? Niespecjalnie, w końcu nikt nie kazał mi paradować pod niczyim logo, nikt nie narzucał mi, w co mam się ubrać, a oba brandy mają dość fajne wizerunki i odpowiadają na bardzo szerokie, nomen omen, zapotrzebowanie 😉 A na swój outfit wybrałam czerwony komplet Sachi marki Elomi.
Ciekawa jestem, i trochę się obawiam, czy kolejne edycje – bo z tego co wiem, są planowane – się nie skomercjalizują. Mam nadzieję, że jednak nie, że w centrum pozostanie przekaz i że będziemy szły tylko pod szyldem ciałopozytywności.
Przedstawicieli polskich firm, z tego co wiem, na flash mobie nie było, ale bielizna – jak najbardziej. Galanta Lala, której wsparcie przed i w trakcie było dla mnie bezcenne – przeszła, a właściwie przetańczyła, przez wybieg w komplecie z limitowanej serii Ewy Michalak w owocki 🙂
Ponieważ emocje wokół imprezy były dosyć intensywne (właściwie do końca nie było wiadomo, czy pokaz się odbędzie, ponieważ nad Warszawą wisiała ulewa i wszystkie możliwe prognozy były przeciwko nam), nie udało mi się wyhaczyć wszystkich brandów, ale dzięki pomocy uczestniczek wyśledziłam takie firmy, jak: Nessa, Gaia, Kris Line, Unikat (będę testować, mam nadzieję, niebawem!), Wiesmann.
Pojawiały się też komplety sieciówkowe, jak Undiz, Etam, KappAhl, zwłaszcza u osób o mniejszych wymiarach.
A jeśli chodzi o wymiary większe – tu mam WIELKI apel do producentów polskiej bielizny. Żądamy dużych majtek! W kilku przypadkach komplety nie były wcale kompletami – dziewczyny dobierały „doły” z innych źródeł. Myślę, że przyczyną mogły być małe zakresy rozmiarów. Tak więc, jeśli chcecie, by Wasze komplety były dumnie obnoszone po miastach, a następnie przewijały się przez ogólnopolskie portale i gazety – duże majtki!!!
Jeszcze jedna ważna sprawa à propos bielizny – świadomie nie skupiam się w tym wpisie na brafittingu. Nie chcę w tym kontekście krytykować nikogo za nieidealnie dobrany stanik i Was też proszę o powstrzymanie się od uwag na ten temat – bra-szejmingi będą traktowane na równi z body-szejmingami. Rzeczywiście nie wszystkie rozmiary i kroje były idealne dla nosicielek, ale mam nadzieję, że dziewczyny przy takiej okazji uczą się od siebie nawzajem i od tej pory będą już potrafiły dać swoim biustom to, co im się naprawdę należy 🙂 (jeśli czytasz to i potrzebujesz rady – zapraszam do kontaktu!).
Brakowi sponsora towarzyszył brak dress code’u ani jakichkolwiek wytycznych, poza wspomnianym zakazem nagości – wszystko zależało od inwencji uczestniczek i to było po prostu wspaniałe. Dziewczyny swobodnie zestawiały bieliznę z narzutkami, szlafroczkami, kabaretkami, a oprócz obcasów w staromiejski bruk uderzały płaskie podeszwy wygodnego, ulicznego obuwia, a nawet bose stopy! Wprost marzę o tym, żeby taki street style wkradł się na oficjalne pokazy, np. na Salon Bielizny. Generalnie bardziej klasycznie wyglądały dziewczyny będące modelkami, choć oczywiście nie tylko one zdecydowały się na szpilki.
Mój prywatny konkurs na najoryginalniejszy look wygrała oczywiście Madame Meduse (Warszawianki znają ją z burleskowych imprez w Madame Q jako performerkę i barmankę) swoim autorskim kostiumem z denimu.
Jeśli jednak, droga Stanikomaniaczko, rozważasz udział w przyszłych edycjach The Real Catwalk, ale trochę się obawiasz, czy temu sprostasz – nie przejmuj się, nie musisz robić za miss wybiegu ani spędzać długich godzin na przygotowaniach i makijażu. To nie talent show. Samo twoje pojawienie się spotka się z hucznymi brawami i owacjami. W sumie, to nie musisz się nawet rozbierać, jeśli nie jesteś na to gotowa. Nie wszystkie catwalkowiczki paradowały bez ubrania!
I tu dochodzimy do rzeczy według mnie najważniejszej. Być może to bycie introwertyczką sprawia, że wyjątkowo doceniam ten aspekt, ale gdyby nie wsparcie innych osób – to po pierwsze, w ogóle by mnie tam nie było. Część organizatorek i uczestniczek kojarzyłam z instagramów, niektóre z polskich bieliźnianych katalogów – bo inicjatywa wyszła z kręgu modelek plus size – ale to jednak nie to samo, co znajomość. Rozebrać się do bielizny nie w swoim mieszkaniu, a na ulicy w towarzystwie wyłącznie obcych osób jednak trudno mi było sobie wyobrazić. Na szczęście towarzyszyła mi Ula – Galanta Lala, z którą swoje przegadałyśmy o niejednym staniorze i majtkach 🙂 Po drugie – niesamowitego powera dodawało wsparcie w trakcie. Chodzi o te wszystkie oklaski, owacje, przybijanie piątek, po prostu bycie w grupie osób, które też pewnie robiły coś takiego po raz pierwszy w życiu. Bardzo fajnie odwagi dodawała wszystkim Zuza Zakrzewska.
Moje oko nie dostrzegło na Placu Zamkowym ani jednej negatywnej reakcji, choć podobno jedna czy dwie osoby wyraziły głośne oburzenie tym, co widzą (bardzo współczuję osobom, które to usłyszały). Nikt na nas nie krzyczał ani niczym w nas nie rzucał, zresztą z boku stała policja 🙂 Ludzie klaskali, robili zdjęcia, filmowali – panowie wyraźnie wodzili wzrokiem za paniami, ale nie dostrzegłam, by ktoś przekraczał granice. Niektórzy pytali, o co chodzi i wyrażali poparcie. Wiem, że przez facebooki przetoczył się mały szitstormik o rzekomej szkodliwości obnoszenia się publicznie z niedoskonałym ciałem – ale ja już wiem, że nie pójdę być stara i gruba gdzie indziej. Mam prawo być tam, gdzie chcę i jeśli komuś sprawia przykrość oglądanie mnie bez sukienki – może, że tak pojednawczo się wyrażę, udać się w innym, dowolnie wybranym kierunku.
Czemu zawdzięczam tę niespodziewaną odporność? Tym krzyczącym, roześmianym i klaszczącym dziewczynom o dużych biustach, małych biustach, szczupłych taliach, wydatnych brzuchach, biodrach XXXL i XS. Dla części z nich przełamanie się do udziału było na pewno bardzo trudne. Podobno zgłosiło się ponad 70 osób, a na Placu Zamkowym pojawiła się około połowa tej liczby. To i tak bardzo dużo. Wróciłam do domu z poczuciem, że gdy jest nas więcej i wspieramy się wzajemnie, to niemożliwe staje się możliwe. Nawet zjarany dekolt (w paski!), gdy na miejsce szłaś z parasolką. Bardzo ważna lekcja – warto było się przełamać i ściągnąć tę kieckę.
Czego i Wam życzę, drogie Stanikomaniaczki. Mam nadzieję, że kolejna edycja odbędzie się za rok i że zobaczymy na niej jeszcze więcej różnorodności. To co, widzimy się na następnym The Real Catwalk Polska? Kto będzie?
Fantastyczne zdjęcia zrobili: Gutek Zegier @gutek.zegier.photo, Mikołaj Tym @mikotym. Dzięki, Panowie!
Inne relacje blogerek z The Real Catwalk Polska:
”Disco galaxy meets pin-up siren’’—that’s how this plus-size lingerie collection from Sculptresse by Panache was…
„Gwiazdy disco spotykają pin-upowe syreny” - tak opisano w katalogu tę kolekcję bielizny plus size…
Just when I thought I’d have to turn back to British or maybe German bra…
Gdy już wydawało się, że w dziedzinie „nowoczesny biustonosz bez fiszbin na duży biust” muszę…
Jak co roku o tej porze, spadają dojrzałe Elomczaki! 😊 Obiektywnie patrząc, kolekcja Elomi na…
Gdy masz większy biust i za sobą lata w stanikach na fiszbinach, zaufanie do modeli…
Komentarze