Chyba nie ma szans, żeby staniki z paskami w dekolcie szybko mi się znudziły – z góry przepraszam wszystkie antyamatorki tego trendu. Zachęcam za to szczególnie te z Was, które lubią bardziej surowe, trochę androgyniczne klimaty, i którym nie przeszkadzają ramiączka szerokie niby szelki drwala. Zwykle lubiane za wygodę, do mnie przemawiają ostatnimi czasy estetyką: minimalistyczną, czasem sportową, czasem retro. Muszą tylko stanowić zgraną całość z resztą projektu – i to właśnie zachodzi w przypadku modelu Keila polskiej marki Unikat, która niniejszym u mnie debiutuje.
Za co jeszcze polubiłam Keilę? Ten stanik kojarzy mi się ze zbroją i jest to skojarzenie zdecydowanie pozytywne. Czy naprawdę muszę zawsze lubować się w mgiełkowych koronkach i tiulach? A może chciałabym czasem wdziać wygodny pancerzyk z lśniącymi okuciami? W Keilę można się uzbroić pełniej, bo komplet, który Wam pokażę, zawiera aż trzy elementy. Zaciekawiłam? To zapraszam dalej 🙂
[Rozmiary biustonosza: 75 D-I, 80B -H, 85 B-G, 90 B-F, 95 B-E ; Rozmiary fig wysokich: S-XXL ; rozmiary koszulki: S-XL; ceny: biustonosz: 96 zł; figi wysokie: 53 zł; koszulka: 59 zł – kod rabatowy na końcu recenzji; komplet otrzymałam od producenta]
Moim pierwszym skojarzeniem, gdy zobaczyłam Keilę, a potem siebie w Keili, była australijska marka Silent Arrow, a zwłaszcza jej minimalistyczne staniki do karmienia, ozdobione szerokimi paskami, z ramiączkami jak szelki. Wpadły mi w oko kilka lat temu i zrobiły wrażenie – po pierwsze dlatego, że nigdy wcześniej nie widziałam biustonoszy do karmienia w takiej estetyce, a po drugie, po prostu spodobała mi się ta forma (podobną mają też staniki sportowe tej marki). Spodobały mi się też ciałopozytywne zdjęcia na stronie firmowej, na których modelki niekoniecznie stroją słodkie minki do domyślnego faceta za ekranem, oraz dynamiczne, uliczne pokazy z udziałem różnorodnych modelek, które można znaleźć na YouTube.
Wróćmy jednak do Unikatu 🙂
Keila to jeden z tych biustonoszy, w których szczegóły decydują o wszystkim (w sumie to truizm – czyż nie jest tak zawsze? 😉 ) – gdyby odjąć szelki i okucia oraz paseczki z dekoltu, zostałby co prawda graficzny wzór na miskach, ale nie jestem pewna, czy wybrałabym sobie akurat ten model do recenzji. Jak widzicie, oprócz mocowania dla paseczków dekoltowych, z przodu ramiączka jest także jego regulator, co powoduje piękne nagromadzenie metalowych elementów w rejonie przedniej części ramion. Tak, to ramiączko cudnie gra, gdy wystaje ze spuszczonego z jednego ramienia dekoltu (stylówka będzie); robi też, co oczywiste, robotę pod przejrzystymi topami (i jeden taki top nawet należy do linii). Metal ma kolor złoty, co też lubię, bo srebrne kółka już chyba większości z nas się znudziły.
Złotawy jest też, a właściwie beżowy, kolor pianki miseczki, który prześwituje spod czarnej dzianiny, co fajnie współgra z okuciami.
Dla równowagi, teraz trochę się do szczegółów poprzyczepiam – Keila zyskałaby na bardziej drobiazgowej kontroli jakości i uważności szycia. Mam na myśli takie detale, jak ciut niesymetryczna kokardka, trochę wypukły na jednej z miseczek szew, jakaś wisząca nitka tu czy tam, której ktoś zapomniał obciąć. To jednak nie jest produkt premium, a stanik w cenie dwucyfrowej – w sumie więc wychodzi naprawdę good value. Zapięcie jest porządne, wykonanie solidne.
Last but not least – klimat. Czuję się w Keili jak wojowniczka w napierśniku. Odczucia te wzmacnia usztywnienie całych miseczek i ich zabudowanie, które wyjątkowo trafnie oddaje przymiotnik: pancerne 🙂 A do tego wygoda i naprawdę dobre podtrzymanie. Ale o tym za chwilę.
Dobra wiadomość o firmie Unikat: miski są Duże. Mieszczę się w rozmiary 85F lub 80G, zależnie od elastyczności obwodu. Oprócz Keili, przymierzałam też inne modele i w większości z nich wolę rozmiar 80 – tyły są raczej rozciągliwe. Tu jednak 85 wystarczy, bo powermesh jest bardziej zwarty i lepiej pracuje, niż u reszty. Tył jest solidnie szeroki i dobrze się trzyma, nie musi być w tym celu bardzo ciasny.
Miseczki są, jak już wspomniałam, spore – zaczynałam przymiarki od rozmiarów 80H-85H i byłam zaskoczona ich pojemnością – były wyraźnie za duże. Ach, gdyby tak inne firmy, dociągające ofertę do okolic H w moim obwodzie, produkowały tak duże miseczki, nie wypadałabym co chwila z czyjejś rozmiarówki. Jeśli więc nosicie np. 80I w Gai, czy Gorsenii – nie desperujcie, zmieścicie się w Keilę.
Fun fact: tabelka rozmiarów podaje dla moich wymiarów rozmiar… 85I, w który zmieściłabym chyba po dwie piersi w każdej misce (przesadzam oczywiście, ale różnica jest zauważalna). Tak więc, za zmieszczenie się: maks i taniec radości (w sumie to ten sam rozmiar, jaki miewam w Avie), ale za tabelkę: pała 😉
Co na pewno można powiedzieć o Kelii – nie jest to model podkreślający, czy jakkolwiek uwypuklający biust. Wręcz przeciwnie. Niczym bojowy napierśnik, skupia się na zabezpieczaniu i przytwierdzaniu go do klatki piersiowej. Lekko spłaszcza i rozstawia piersi na boki, a przy tym bardzo dobrze je podnosi. Dla mnie taka forma jest całkiem OK, zwłaszcza że stoi za nią komfort.
Jak widzicie, profil mojej lewej piersi wygląda trochę stożkowato, czego przyczyną jest moja asymetria – mniejsza pierś nie wypycha miseczki tak mocno jak większa. Nie mam z tym jednak problemu.
W roli „koszulki brafitterskiej” bluzka kopertówka firmy Urkye – bluzki na duży biust 🙂
Keila należy do full-cupów, co w nomenklaturze naszych producentów często oznacza: miseczki w całości usztywnione pianką gorseciarską. Skądinąd, jest to też raczej full pod względem zabudowania (i tak tego określenia używa Unikat) – o pełnych, usztywnionych miseczkach, szytych z trzech części ze szwem skośnym i pionowym. Nie ma co tu marzyć o spektakularnym dekolcie – przynajmniej w sensie eksponowania biustu – bo paseczki robią efekt, jak trzeba i nawet czasem wystają 😉 Są regulowane, a przy tym bardzo elastyczne – moim zdaniem da się je dopasować do każdej piersi.
Keila podtrzymuje biust solidnie, zarówno dzięki miseczkom, jak i tyłowi i ramiączkom. Tył jest, jak już wspomniałam, rozciągliwy, ale trzyma się na miejscu.
Jedyny problem, jaki widzę z tą konstrukcją, jest taki, że miseczki są wysoko zabudowane również po bokach i dla sylwetek petite (drobnych) może to być niekomfortowe. Keila to w moim odczuciu model dla osób sporych – zarówno stosunkowo wysokich, jak i szerokich. Myślę, że z full-cupów Unikatu może ucieszyć się duża część figur plus size – model ten skutecznie i komfortowo „ogarnia” większe ciało, podobnie jak np. miękkie modele brytyjskich plus-size’owych marek, jak Elomi czy Sculptresse. Z tą pierwszą skojarzyła mi się szczególnie większa ilość przestrzeni w okolicy pachy. Ktosi może przeszkadzać wizualnie fakt, że część przypachowa miseczki nie przylega mocniej do ciała, mnie jednak cieszy, że mam swobodę ruchów i nic mnie nie gniecie w tym rejonie.
Keila to wojownicza wygodniczka, albo wygodnicza wojowniczka. Mocno rozdzielone piersi i ich przytwierdzenie do klatki piersiowej plus szerokie ramiączka i szeroki tył równa się Rozłożenie Obciążeń – dokładnie to, czego oczekiwałabym od napierśnika dla energicznej osoby z piersiami. Komfort, bezpieczeństwo plus swoboda ruchów w takim zakresie, w jakim może to zapewnić codzienny stanik (nie specjalistyczny sportowy).
Nie poszłabym jednak w Keili na jogę, ponieważ fiszbiny sięgają wysoko i są ruchy, przy których mi przeszkadzają. Pionowe fiszbiny boczne należą zaś do tego nielicznego gatunku, który mnie nie uwiera. Nie wiem, doprawdy, co się dzieje – czyżby moje ciało postanowiło nawrócić się na „patyki”? 🙂
Doceniam fakt, że regulatory ramiączek nie wypadają mi na samych szczytach ramion, bo wtedy z pewnością by mnie uwierały. Uczulam firmę na ten szczegół – przy większych rozmiarach miseczek część ta znajdzie się jeszcze wyżej, a u osób z wysoko osadzonym biustem już w moim rozmiarze może być problem z regulatorem gniotącym w ramię. Ja mam szczęście.
Oto Keila skompletowana – wersja dwuczęściowa: 🙂
Najbardziej nie podoba mi się w tych figach to, że mam XXL i jest to największy rozmiar. Serio? Fajny biustonosz plus size, a do tego taki nie-plussize zakres? Majtki są obszerne i pewnie zmieściłaby się w nich trochę większa ode mnie osoba, ale ja wcale nie jestem duża. Nie lubię braku dużych majtek!
Nie są to może szczególnie wyrafinowane gatki, nie mają skomplikowanej konstrukcji, ale są wygodne, fajnie wyglądają i dobrze się w nich czuję. Choć po „figach wysokich” spodziewałabym się trochę większego zabudowania z przodu (bo te z tyłu wypadają u mnie tak wysokie, że aż się fałdują – ktoś mógłby wreszcie pomyśleć o majtkach dla bardziej brzuchatych, a mniej pupiatych).
I szkoda, że firma nie zdecydowała się na przejrzystość z tyłu, tylko dała modesty panel z obu stron. Swoją drogą, ostatnio będąc na pewnym spotkaniu kontraktacyjnym słyszałam dużo domagania się o nieprzejrzyste majtki. Dlaczego? Czemu nie lubicie przejrzystych majtek? 😉
Trudno mi tu iść w skomplikowane oceny, bo jest to produkt w sumie bardzo prosty 🙂
Jak widzicie, koszulka jest porządnie przejrzysta, co się bardzo chwali – bo mało co tak mnie rozczarowuje, jak niby przejrzysty top, spod którego prawie nic nie widać. Tu widać, co trzeba. U dołu ma wszytą gumeczkę, dzięki której nic nie powiewa, ani nie podjeżdża na biust (choć oczywiście z czasem gumeczka stopniowo zjeżdża z brzucha i ląduje pod biustem). Może być z powodzeniem używana do bardziej swobodnych stylizacji. I w tym miejscu czas na…
Przyznam się bez bicia, że nie jestem jeszcze mistrzynią crop topów noszonych publicznie bez krępacji, ale pracuję nad tym. Moją najczęstszą stylówką z Keilą w roli istotnej jest na razie bluzka spadająca z ramienia i odsłaniająca ramiączko. Jeśli lubicie takie dekolty, ale nie macie na stanie bezramiączkowca (straplessa), to szczerze polecam Keilę w roli underwear as outerwear.
I znowu militarne portki i torba od Zielińskiego (znowu nie sponsorował 😉 ). No co ja poradzę, że je uwielbiam, a Keila najwyraźniej też dobrze się czuje w tym towarzystwie.
I tu mała dygresja modowa: kilka dni temu na wykładzie projektantki jednej z naszych marek usłyszałam, że kolor różowy w nadchodzących sezonach straci stereotypowe landrynkowo-kiczowate konotacje i pojawi się w kontekstach silnej kobiecości. Aż chciałam krzyknąć: nareszcie! Już dawno temu w odruchu buntu przeciwko deprecjonowaniu niektórych kolorów czy stylistyk, uważanych za typowo kobiece i tym samym „niepoważne”, uczyniłam róż i fuksję swoim znakiem firmowym. Chciałoby się rzec, robiłam w różu, zanim to było modne. No i w końcu się doczekałam potwierdzenia. Lubicie róż? 🙂
Kelia nie jest może modelem pełnym szczególików zachwycających na zbliżeniach, ale warto się jej przyjrzeć.
Mam taki zwyczaj, że nowe marki, chcące zadebiutować recenzją u mnie, proszę zawsze o zaproponowanie modeli miękkich. Bo takie po prostu wolę, a poza tym według mnie uszycie dobrego miękkusa w moim rozmiarze to niezły sprawdzian umiejętności konstrukcyjnych. W przypadku firmy Unikat na modele miękkie musimy jeszcze poczekać (mam nadzieję, że się doczekamy jeszcze w tym roku i będę mogła być królikiem doświadczalnym), ale zrobiłam dla niej wyjątek. Dlaczego? Do bliższego kontaktu z tą bielizną zachęciły mnie dwie rzeczy: wzornictwo (pamiętacie nadruk „kapustka”? Mam nadzieję, że też go Wam za chwilę pokażę! Na targach w Łodzi ostatnio widziałam też inne fajne wzory) i spore miseczki w niezbyt sporych cenach.
Wydaje mi się, że Unikat myśli o różnych sylwetkach, w tym o figurach plus size i o tworzeniu dla nich ciekawych wzorniczo rzeczy, czego dowodem np. to zdjęcie:
Podsumowując, eksperyment udany i będzie kontynuowany 🙂
”Disco galaxy meets pin-up siren’’—that’s how this plus-size lingerie collection from Sculptresse by Panache was…
„Gwiazdy disco spotykają pin-upowe syreny” - tak opisano w katalogu tę kolekcję bielizny plus size…
Just when I thought I’d have to turn back to British or maybe German bra…
Gdy już wydawało się, że w dziedzinie „nowoczesny biustonosz bez fiszbin na duży biust” muszę…
Jak co roku o tej porze, spadają dojrzałe Elomczaki! 😊 Obiektywnie patrząc, kolekcja Elomi na…
Gdy masz większy biust i za sobą lata w stanikach na fiszbinach, zaufanie do modeli…