Miłą i ważną dla mnie częścią prowadzenia Stanikomanii jest odpowiadanie na Wasze pytania. Najczęściej pytacie o to, jak dobrać biustonosz – rozmiar, krój, model, albo gdzie kupić stanik w określonym rozmiarze i odpowiadający Waszym potrzebom. Cieszę się, że pytacie – bo to znaczy, że szukacie i wymagacie dla siebie dobrych i pięknych rzeczy. A Stanikomania jest po to, by pomóc Wam je znaleźć.
Czasem jednak robi się mniej optymistycznie – wtedy, gdy nasze dialogi zahaczają bezpośrednio o temat ciała i jego wyglądu.
Jakiej bielizny potrzebujemy dla naszych piersi? Dobrze dopasowanej. Potrzebujemy więc danych na ich temat, takich jak wymiary, a także kształty, jędrność, obwisłość, symetria lub asymetria. W brafittingu to istotne informacje. Inny biustonosz będzie lepszy dla biustu dużego i ciężkiego, inny dla drobnego i lekkiego. Inaczej będą się układać staniki na piersiach wydłużonych i wąskich, inaczej na stożkowatych czy kulistych, i tak dalej. Różnic jest mnóstwo – pamiętajcie, nie ma dwóch identycznych biustów! Mimo że produkuje się masę identycznych staników…
Ale czasem, oprócz neutralnych cech, jak obwody, forma – w tym, co mówicie o swoich piersiach, pojawiają się oceny. Na przykład: mój biust jest brzydki, wstydzę się go, muszę coś z nim zrobić, żeby dobrze wyglądał, nie mogę na niego patrzeć, nie wiem jaki stanik dobrać, żeby wyglądał inaczej niż wygląda, nie cierpię swoich piersi… Takie stwierdzenia czasem mnie dziwią (np. gdy określenie „za duży biust” pojawia się przy obiektywnie niedużych wymiarach, itp.), a zawsze trochę smucą. Jestem jednak daleka od potępiania kogokolwiek za te emocje, bo bardzo dobrze je rozumiem. Wszystkie wiemy, czym karmią nas media i że przekaz ten jest daleki od wizualnej i dotykalnej realności naszych ciał. Jeśli chcecie radykalnie poszerzyć Wasze horyzonty wiedzy o tym, jak wyglądamy naprawdę i bez fotoszopa, zapraszam do wpisu o ciałopozytywnych stronach, które przedstawiają prawdę bez cenzury (serio, to potrafi zrobić rewolucję w głowie).
Mówiąc o swoim ciele, odruchowo wpadamy w krytycyzm. Negatywne epitety wkradają się czasem subtelnie w neutralną z pozoru treść, np. „potrzebuję dobrze zbierającego stanika, bo moje piersi tak okropnie rozchodzą się na boki”, „szukam biustonosza, który poradziłby sobie z tym moim nieszczęsnym wielkim biustem”. Nawiasem mówiąc – najczęściej, by rozwiązać takie problemy, wcale nie trzeba żadnych specjalistycznych, wyjątkowych rozwiązań, wystarczy dobry rozmiar i zadowalająca jakość. „Problemy” te są naprawdę powszechne – przeciętne ciało naprawdę nie przypomina fotki z katalogu, a dobra bielizna jest dla prawdziwych ciał, nie wymyślonych fantazji.
Pospolity negatywizm rozpoznajemy bez trudu, wiemy, skąd się bierze. Jest jednak jeszcze drugi, bardziej subtelny nurt, który trudniej dostrzec.
Chodzi o wyjaśnienia i usprawiedliwienia. Zaczyna się od niewinnego „mój już nienajlepszej kondycji, 40-letni biust”, „moje obwisłe przez brak dobrego stanika piersi”. Nasze ciała nas permanentnie rozczarowują, czujemy, że nie przystają do jakiegoś wzorca – szukamy więc przyczyny tego stanu rzeczy. No bo jakże to, mieć obwisły, mało jędrny biust? Przecież mamy obowiązek wyglądać jak modelka z reklamy ze sterczącymi kulkami, bo tak właśnie wygląda wzorcowa osoba kobieca. Dlaczego nam się jakoś nie udaje? No przecież nie dlatego, że do reklamy wybrano najbardziej sterczący biust w całej agencji modelek, a potem jeszcze poprawiono obróbką graficzną? [sarkazm]. Przyczyna na pewno jest po naszej stronie – i albo jest od nas niezależna, jak upływ czasu, albo to my same zgotowałyśmy sobie taki los!
Przez to szukanie „winnych” po złej stronie udajemy się w rejony mitów, miejskich legend i obiegowych nieprawd, szukamy nieadekwatnych środków zaradczych. Dlaczego mam taki biust, jaki mam, zupełnie nie taki, jak modelka z reklamy? Jeśli jest obwisły, to pewnie dlatego, że karmiłam dzieci. A jeśli nie karmiłam – to znaczy, że jestem mutantem i w wieku 20 lat mam biust 50-latki, która jest stara i wszystko jej wisi. A jeśli mam 50 lat, to cóż, pewnie nie dbałam o niego w młodości, nie wcierałam kremów ani nie robiłam ćwiczeń na biust. I tak dalej, i tak dalej.
Tymczasem większość cech twojego biustu, które odróżniają go od biustu reklamowego – czyli np. obwisłość, kształt daleki od okrągłego, rozstawienie na klatce piersiowej – może nie mieć w ogóle żadnej „przyczyny”, oprócz faktu, że jesteś żywym homo sapiensem i że dostałaś w spadku przeciętne ludzkie geny, które nie warunkują sterczących kulek na klatce piersiowej.
Jeszcze raz odsyłam Was do stron z prawdziwymi ciałami – przyjrzyjcie się i powiedzcie, ile z pokazanych tam piersi jest podobnych do tych z katalogów?
Ostatnio, odkąd nurt ciałopozytywności stał się tak jakby modny i wszędzie mówi się i pisze o akceptowaniu ciała, często spotykam się z wyjaśnianiem i usprawiedliwianiem wyglądu ciała różnymi życiowymi doświadczeniami. Nie potrafimy zaakceptować swojego wyglądu takim, jaki on jest, bez podania przyczyny, dlaczego taki jest i dlaczego podejmujemy tę wielce niepopularną, trudną decyzję, by go wreszcie zaakceptować. Czujemy potrzebę, by tę decyzję jakoś uzasadnić (ciało „zasłużyło”, a nasze rozstępy na biuście i brzuchu to coś jak prążki dzielnej tygrysicy!), co oczywiście pomaga nam w jej podjęciu. I dobrze, że pomaga. Tylko, że ten tok myślenia w konsekwencji może prowadzić całkiem nie w to miejsce, w którym chciałabyś się znaleźć.
Owszem, wyglądasz tak, jak wyglądasz, między innymi z jakiegoś powodu: bo jesteś starsza albo młodsza, bo rodziłaś, chorowałaś, odchudzałaś się i tak dalej. Statystycznie, ciało starszej kobiety różni się od ciała kobiety młodej, ciało kobiety po ciąży – od ciała kobiety, która nigdy w ciąży nie była. Ten powód jednak czasem jest inny, niż nam się zdaje. Na przykład, wbrew obiegowej opinii, obwisły biust nie oznacza, że karmiło się piersią. Nawet w przypadku kobiety, która urodziła dziecko, obwisanie piersi występuje nie z powodu faktu karmienia, a przebytej ciąży (czego sama dowiedziałam się dopiero niedawno). Dlatego piersi zmieniają się również u kobiet, które rodziły, ale nie karmiły. Dlatego decyzja o niekarmieniu piersią nie musi wcale „uchronić” nas przed zmianami wyglądu piersi.
Przede wszystkim jednak – wiszący biust może nie oznaczać w ogóle niczego. Piersi mogą po prostu mieć wiszącą, podłużną formę, także u młodej, nigdy niekarmiącej kobiety. Jak już pisałam w notce o obwisłych biustach – posiadanie lub nie potomstwa nie jest jedyną przyczyną takiego, a nie innego wyglądu twojego biustu. Nie jest nią też nienoszenie odpowiedniego stanika – pewne francuskie badania (wątpliwe co prawda) nawet dowodziły, że nienoszenie biustonosza wpływa na podniesienie biustu… pozytywnie. Nie jest nią stosowanie lub niestosowanie kremów i ćwiczeń, bo w biuście nie ma mięśni, a krem może jedynie nawilżyć skórę. Żebyś nie wiadomo jak się starała – zmiana wyglądu własnych piersi jest rzeczą wielce niełatwą 🙂
Nie mów więc, że twoje piersi nie przypominają piersi modelki, bo wykarmiły dzieci. Nie mów, że pokrywają je rozstępy – ale za to możesz pochwalić się potomstwem. Jest mnóstwo kobiet, które nie karmiły (i nie mają dzieci, lub je mają), a mają wiszące piersi z rozstępami. One nie mają pod ręką powodu, by mogły „wybaczyć” swojemu biustowi jego wygląd. I teraz uwaga: wcale go nie potrzebują! Piersi mogą mają prawo wyglądać tak, jak wyglądają bez względu na twoje doświadczenia życiowe czy posiadanie dzieci. Czy to, że twoja koleżanka była w ciąży więcej razy niż ty – czyni jej ciało lepszym?
Jest mnóstwo kobiet, które nie karmiły piersią (i nie mają dzieci, lub je mają), a mają wiszące piersi z rozstępami. One nie mają pod ręką powodu, by mogły „wybaczyć” swojemu biustowi jego wygląd. I wcale go nie potrzebują!
Sięgnę do własnego przykładu. Jestem w piątej dekadzie mojego życia. Mam nadwagę, brzuch i obwisły biust. A propos brzucha – dokładnie ten sam temat, ale w odniesieniu do brzuchów właśnie, poruszyła niedawno Galanta Lala – dzięki czemu uznałam, że i biustom, jako równie mocno skojarzonym z ciążami, się analogiczna tyrada należy. Moje piersi nikogo nie wykarmiły, a w brzuchu nikt nie mieszkał. Nie jestem ani bohaterką ciążowo-macierzyńskich zmagań, ani weteranką diet i odchudzań, ani też nie wyszłam cało z żadnej ciężkiej choroby. Moje ciało jest takie, jakie jest, bez żadnej trudnej czy dramatycznej historii, którą mogłoby opowiedzieć na swoje usprawiedliwienie.
W pewnym sensie to chyba dobrze dla tych z nas, które nie mają powszechnie uznanych „cielesnych zasług” na koncie – że nie możemy przypiąć naszym ciałom żadnego orderu. Musimy z marszu dać im prawo do bycia, bez zasługiwania na akceptację. Żadna duma z męczeńskich walk nie przesłania nam prawa ciała do własnej formy. Patrząc na mój biust, nie widzę wspomnień ssącego niemowlęcia – widzę tylko moją własną, ponadczterdziestoletnią pierś, która kiedyś była trochę mniejsza i trochę (tylko trochę) bardziej podniesiona, a teraz jest trochę większa i trochę bardziej wisi. I nie zobaczę już niczego innego.
Do próby takiego bezwarunkowego spojrzenia namawiam i ciebie, bez względu na to, co przeszło twoje ciało. Twoje piersi nie muszą niczym zasługiwać na swoje prawo do takiego wyglądu, jaki mają. Nie musisz im wybaczać, że wiszą, stoją, rozchodzą się, stykają, czy robią cokolwiek innego. Nie musisz licytować się z nikim na ciąże, odchudzania i przeżyte lata. Nie potrzebujesz tego, bo nie musisz nikogo przepraszać za to, że twoje piersi nie wyglądają jak z reklamy. Możesz podziękować swoim piersiom za to, że kogoś karmiły, ale bez względu na ten fakt – tak, jak kochasz bezwarunkowo swoje dzieci, bo są – przyjmij i swój biust, bo jest, i tyle.
Dasz radę?
”Disco galaxy meets pin-up siren’’—that’s how this plus-size lingerie collection from Sculptresse by Panache was…
„Gwiazdy disco spotykają pin-upowe syreny” - tak opisano w katalogu tę kolekcję bielizny plus size…
Just when I thought I’d have to turn back to British or maybe German bra…
Gdy już wydawało się, że w dziedzinie „nowoczesny biustonosz bez fiszbin na duży biust” muszę…
Jak co roku o tej porze, spadają dojrzałe Elomczaki! 😊 Obiektywnie patrząc, kolekcja Elomi na…
Gdy masz większy biust i za sobą lata w stanikach na fiszbinach, zaufanie do modeli…
Komentarze