Lato szaleje, cała sterta biustonoszowych nowości czeka na opisanie, ja w niedoczasie – zanim jednak z radością rzucę się w wir koronek, tiulów i haftów w kolorach tęczy, czuję się zobowiązana skomentować pewną… publikację.
„Gdy za duży biust jest udręką" – taki tytuł nosi jeden z tekstów zamieszczonych w pewnym kobiecym portalu o urodzie i modzie (nie linkuję świadomie, a dlaczego – okaże się niżej). Duży biust i udręka? Bez przesady – wzruszy ramionami większość z nas. Fakt, polowanie na dobry stanik na większy biust (DD+) w naszym kraju do rozrywek nie należy, zwłaszcza jeśli ograniczamy się do przeciętnych sklepów z bielizną. Ale przyjrzyjmy się dokładniej: chodzi o biust ZA duży – czyli na pewno nie jest to elaborat o tych dobrze nam znanych mankamentach posiadania pokaźnych atutów, wśród których nie ma żadnego, który nie dałby się skompensować noszeniem właściwego rozmiaru bielizny i dobrze dopasowanych ubrań. Na czym jednak polegają udręki ZA dużych biustów, i co to w ogóle znaczy „za duży biust"? Istnieje przypadłość zwana gigantomastią, przy której nawet gorseciarki rozkładają ręce, nie mówiąc już o sklepach, nawet tych zaopatrzonych w dużo dalsze litery alfabetu, niż te znane z osiedlowych bieliźniaków. Jest to choroba, prawdopodobnie o podłożu hormonalnym, przy której opuchnięte do granic możliwości piersi ważą naprawdę wiele kilogramów, utrudniają poruszanie się i uniemożliwiają właścicielce normalne życie: choroba kwalifikująca się do leczenia, nie na zakupy. Zajrzyjmy jednak do „artykułu". Okazuje się otóż, że naczelnym objawem „za dużego biustu" są… wrzynające się ramiączka od stanika i problemy z kupnem bielizny! Czy jest na te udręki jakaś rada? Na przykład: zajrzeć do paru internetowych sklepów? Na najbliższym urlopie w Anglii rozejrzeć się za bielizną? Kupić nareszcie dobrze dopasowany w obwodzie, przyzwoicie trzymający stanik? Nie! [uwaga, ironia:] Kobieto, jeśli na Twoim osiedlu nie sprzedają staników z miseczką powyżej D i obwodem 75, powinnaś koniecznie poddać się… operacyjnej redukcji piersi!
Byłabym nieuczciwa, gdybym nie wspomniała o innych, także wymienianych w tekście problemach, związanych z "przerostem piersi" (które to określenie, jak rozumiem, oznacza wg autorów miseczkę powyżej D). Są nimi bóle kręgosłupa, odparzenia i trudności w uprawianiu sportu. Istnieją, oczywiście, przypadki kliniczne, którym nie wystarczy „terapia" w postaci zakupu nareszcie odpowiedniej bielizny codziennej i sportowej – te najbardziej skrajne. Jaki rozmiar zatem kwalifikuje się do redukcji według autorów tekstu? Otóż jest nim na przykład… 80F (sic!!!).
Tak więc, szanowni producenci cudeniek na literki G, H, J i K, strzeżcie się, albowiem wkrótce wypadniecie z biznesu. Tłumy ogłupiałych Polek z „przerostem piersi" rzucą się do tzw. „niezależnych doradców medycznych" (którzy, jak się zdaje, stworzyli ów pełen szkodliwych bzdur tekst), a potem uderzą gromadnie do chirurgów-plastyków. Chirurdzy skoszą niezłą kasiorę, a z ulic znikną wszystkie biusty, które nie zmieszczą się w „D" ze sklepików i bazarów. Że już nie wspomnę o smutnej perspektywie, że Stanikomania zwiędnie z braku czytelniczek… Oprócz zmarszczek i za dużych brzuchów, które – fakt – rzadko komu się podobają, wymyślono bowiem najnowszą przypadłość, kwalifikująca się do chirurgicznej interwencji: biust nie mieszczący się w staniku D! (Panowie! Ratunku!) Ciekawam, do czego jeszcze każą nam się „przyciąć"? Do rozmiaru konfekcyjnego 36? Do rozmiaru buta 38? Wzrostu 170? Do czego jeszcze namówią nas „niezależni bezpłatni doradcy medyczni"?
Mam dziwną pewność, że to, co z mojego punktu widzenia wygląda na chore i absurdalne (przyznam się, że nigdy w życiu nie postała mi nawet w głowie myśl o zmniejszaniu sobie czegokolwiek, może z wyjątkiem obwodu w talii), wiele kobiet potraktuje jako prawdę objawioną. Bo przecież wrzynają im się te nieszczęsne ramiączka, a biust buja się przy schodzeniu po schodach. Najprostsze i najzdrowsze rozwiązanie w postaci kupna stanika o odpowiednim obwodzie i misce jest jednocześnie najtrudniejsze – bo dla wielu niedostępne i całkowicie nieznane. Łatwiej uwierzyć mądremu „bezpłatnemu doradcy" i pani Krystynie, która wreszcie poczuła się lepiej – bo w sklepie z bielizną może pogrymasić (tak jakby wcześniej nie mogła – trzeba było znaleźć odpowiedni sklep!). Okazuje się także, że nowy, lepszy (bo mniejszy) biust pomógł pani Krystynie w karierze – z poprzednim bowiem wyglądała „nieprofesjonalnie". Zawsze mi się wydawało, że rozmiar biustu ma znaczenie tylko w jednym zawodzie – najwyraźniej się myliłam. Zgodnie z tym tokiem myślenia, szczytem profesjonalizmu jest brak biustu. Kobiety! Już wiadomo, skąd nasze kłopoty na rynku pracy. Marsz do chirurga! A przy okazji i endokrynolog by się przydał – zmiana płci raz na zawsze pozbawi nas „udręki". Tako rzecze Wasz bezpłatny doradca medyczny.
”Disco galaxy meets pin-up siren’’—that’s how this plus-size lingerie collection from Sculptresse by Panache was…
„Gwiazdy disco spotykają pin-upowe syreny” - tak opisano w katalogu tę kolekcję bielizny plus size…
Just when I thought I’d have to turn back to British or maybe German bra…
Gdy już wydawało się, że w dziedzinie „nowoczesny biustonosz bez fiszbin na duży biust” muszę…
Jak co roku o tej porze, spadają dojrzałe Elomczaki! 😊 Obiektywnie patrząc, kolekcja Elomi na…
Gdy masz większy biust i za sobą lata w stanikach na fiszbinach, zaufanie do modeli…
Komentarze
Ha! Jestem pierwsza, słaniająca się i idąca spać. Jutro z Maith przystępujemy do smażeniny, a co wysmażymy, to się okaże >:]
:))
(na wiecej mnie o tej porze nie stac)
Mnie wlasnie najbardziej w artykule zabolal ten fragment o nieprofesjonalnym wygladzie...
Kiedys myslalam, ze ludzi osadza sie po wiedzy i umiejetnosciach, bo tak to wyglada w mojej pracy, ale najwyrazniej sie mylilam! Najwyrazniej wiekszy od przecietnego biust spowalnia prace zwojow mozgowych uciskajac na zyly doprowadzajace do nich krew...
Swoja droga zachowanie szefa Pani Krystyny z artykulu podpada pod odpowiednie paragrafy i jest jak dla mnie molestowaniem lub dyskryminacja o podlozu seksualnym.
O ile ta cała "pani Krystyna" w ogóle istnieje ;) Ale fakt, jeśli szef dyskryminowałby pracownika z powodu... biustu, to byłoby to niezgodne z prawem. Od takich spraw są Inspekcja pracy i sąd. A nie... chirurdzy plastycy.
Bo jak tak dalej pójdzie, to kobiety, które są dyskryminowane ze względu na płeć w ogóle zaczną być zachęcane do zmiany płci.
A dyskryminacja kobiet to jest faktyczny, zauważalny problem, w odróżnieniu od dyskryminacji ze względu na biust, która częsta nie jest.
No tak, jak ktoś ma duży biust i nie wie, gdzie może kupić ubrania, w których nie wygląda jak w worze na ziemniaki, to rzeczywiście wygląda nieprofesjonalnie. Podobnie jeśli ubiera się wyzywająco albo ma specyficzny sposób bycia (niektóre kobiety niezależnie od rozmiaru miseczki epatują seksem w każdej sytuacji - czasami robią to nawet zupełnie nieświadomie). Ale jeśli jest dobrze ubrany i zachowuje się normalnie - to o co chodzi?
Jak dla mnie opis "pani Krystyny" to raczej opis osoby z dużą dawką kompleksów - a to się leczy u psychologa, a nie u chirurga.
Skoro wykładowcom, lekarkom, prawniczkom, inżynierom itd. duży biust nie przeszkadza w karierze.
Skoro nie przeszkodził w karierze nawet Elżbiecie II Windsorównie, to argument, że przeszkodzi jakiemuś szkoleniowcowi był śmieszny.
Zauważcie, że mityczna Krystyna pisała już listy z gazowni, więc może ona istieje??;) A serio i poważnie jak najbardziej - przeraża a i obraża poniekąd taki tekst. Nieprofesjonalny wygląd... Poprawnośc polityczna nie powoliła autorom sformuołować tego jako "wulgarny"?! Wyobrażam sobie te nastolatki czytające i myślące sobie "no tak teraz mam D i się nie mieszczę w połowę tych staników co koleżanki noszą, to jak to będzie dalej? Stanę się MONSTRUM!" Po czym zaczynają mieć obsesję na tym punkcie a jedna czy druga bogata ciocia funduje im na 18-tkę operację zmniejszenia biustu z powodów "medycznych" wymienionych przez doradców niezależnych, a żeby ich pogięło!:/ Albo 30-latka, po ciąży czy dwóch i wleloletniej gehennie kupowania staników w sklepach naziemnych oraz noszenia cełego tego badziewia o za dużym obwodzie, trafia na ten portal zamiast na nasze forum i niestety nie pojawia się u niej refleksja, że "lepiej późno niż wcale" znaleźć właściwy rozmiar i stać się lżejszą o kilka kilogramów dobrze dzwigniętego konstrukcją stanika biustu. Ona z żalem pomyśleć może "dlaczego ja tak późno dowiedziałam się, że to nie wstyd, a CHOROBA i to można leczyć??"
Ależ jestem wkurzona!!!!!!! Co to za portal nieodpowiedzialny?! Kasa za reklamę kasą, ale pewna uczciwość wobec wielkiego grona odbiorczyń ważniejsza. Tym bardziej powraca więc palący problem braku odpowiedniej kampanii uświadamiającej szerokie rzesze Biuściastych_a_Jeszcze_Źle_Zmierzonych_Kobiet.I tutaj w Tobie Kasico, w Butters i w nas wszystkich z Forum chyba nadzieja!!!!!
Ten tekst mnie zbulwersował. Szczególnie fragment o 'nieprofesjonalnym' wyglądzie. Zdaje się według logiki tego tekstu, że czym prędzej powinnam zrezygnować z obecnej pracy (prawnik), bo mój ogromny biust - 70 GG jest zbyt nieprofesjonalny i może jeszcze ogranicza moje horyzonty myslowe??? Kobieta z dużym biustem może nie nadaje się, idąc dalej, do żadnej normalnej pracy, bo jest wyzywajaca, i pewnie jeszcze głęboko niemoralna, jesli nie zoperowała sobie tej przypadłości??? Ja naprawdę rozumiem że ktoś może chcieć pomniejszyć sobie biust nawet nosząc 80F, czy nawet 70D, taksamo jak osoba nosząca 75 DD, czy E może chcieć go powiększyć. Ale przypisywanie osobom z dużym biustem najgorszych stereotypów jest szokujące. Ja nie jestem pomyłką natury którą tylko operacja może uratować od zycowej klęski!
Zmieniłam tytuł, bo maith kazała ;)
Mnie tez ten fragment o "nieprofesjonalizmie" wpienil najbardziej ze wszystkiego. To jest powrot do jakiegos ciemnogrodu - kobieta niby przeszkadza innym w pracy, bo jest kobieta i wyglada jak kobieta. Wdziejmy wiec wory pokutne, a najlepiej zamknijmy sie w domach, zeby czasem nie wzbudzac pozadliwych spojrzen meskich i zgorszenia nie siac. Ciekawe, ze ja jakos potrafie sie skupic na robocie niezaleznie od plci i atrakcyjnosci towarzystwa, w ktorym sie znajduje, i owo towarzystwo najwyrazniej rowniez.
No i oczywiscie te argumenty niby "medyczne", ze mamy do czynienia z jakims "przerostem". Bardzo to sprytne.
Niech sobie ludziska poprawiaja nature, jak lubia, sa gusta i gusciki - ale juz wmawianie zdrowemu czlowiekowi, ze ma "przerost", jest zwyczajnie karygodne.