Dzyń dzyń – koniec przerwy 😉 czyli na chwilę odkładam na bok marzenia o przyszłych kolekcjach tudzież świeżo nadeszłej wiośnie i przenosimy się w strefę tematów trudnych.
Każda z nas potrafi dobrać sobie buty… tak zaczynałby się ten wpis kilka lat temu, zanim pogłębiłam znajomość shoe-fittingu, odkrywając, że oprócz „nietypowego” biustu jestem także właścicielką wyjątkowych stóp. Dlatego „butne” porównania nie wydają mi się już tak bardzo na miejscu.
Wyobraźmy sobie jednak jakąś inną powszechną umiejętność. Coś będącego oczywistością dla każdego. Cóż by to mogło być?
Wiedza powszechna?
Załóżmy zatem, że każdy wie, jak kupować… skarpetki. Od dziecka wiemy, jak wyglądają skarpetki za duże, jak za małe, czemu w jednych jest nam wygodniej niż w innych i z łatwością potem przekładamy te codzienne obserwacje na wybory zakupowe. Można chyba przypuszczać, że większość z nas ma skarpetki właściwie dobrane? (hmm… zaraz się okaże, że tu też się mylę!). Skarpetki nie krzywdzą naszych stóp, nasza samoocena nie cierpi z powodu źle wymodelowanych pięt czy zbyt luźnych ściągaczy. Nikt nie wpadł jeszcze na to, że do zakupu skarpetek mogliby być potrzebni fachowi doradcy, artykuły czy poradniki. Skarpetki to sprawa naszej prywatnej codzienności, niewymagająca szerszej dyskusji.
Do niedawna to samo dotyczyło biustonoszy – większość z nas żyła w przeświadczeniu, że doskonale potrafi dobrać sobie rozmiar stanika i że nie ma w tym żadnej filozofii. Wiele z nas zabiłoby śmiechem kogokolwiek, kto śmiałby zasugerować, że jest to zadanie wymagające jakiejś wiedzy, którą nie każda z nas posiada. Co prawda nie urodziłyśmy się z umiejętnością dobierania stanika, ale przecież nasze mamy oraz sprzedawczyni w sklepie dawno już powiedziały nam, co i jak. Nad czym tu się zastanawiać? Poza tym stanika i tak nie widać, a tak w ogóle, to można przecież chodzić bez i nikomu nic do tego.
Propedeutyka doboru stanika
Do czego zmierzam? Otóż kilka niedawnych wydarzeń na bra-rynku skłoniło mnie ostatnio do refleksji na temat roli edukacji w jego rozwoju.
Właściwie od początku polskiego bra-ruchu konsumenckiego snułyśmy marzenia, jakby to było fajnie, gdyby jakaś firma czy organizacja wyłożyła odpowiednie zasoby i przeprowadziła ogólnopolską kampanię stanikowo-uświadamiającą. Wiele dobrego mogłaby zrobić choćby kampania reklamowa w stylu Holy Fit marki Freya (rozmawiałyśmy o niej wiosną dwa lata temu). A może to stowarzyszenie konsumenckie powinno zorganizować taką akcję? Ależ by było super, gdyby udało się pozyskać dla sprawy którąś ze sławnych kobiet, namówić do wypowiedzi autorytety, choćby lekarzy, bo przecież właściwy biustonosz to nie tylko kwestia urody, ale i zdrowia. Niech cała Polska dowie się, jak wspaniale jest mieć idealnie dopasowany rozmiar! Potem czeka nas tylko stanikowy raj pełen wszelkich typów biustonoszy w rozmiarze na absolutnie każdy biust, bo wobec tak rozszalałego popytu natychmiast pojawi się odpowiednia podaż.
Uznałyśmy więc, że kwestia dobrania stanika zasługuje na to, by z marginalnej, błahej, prywatnej stała się istotną i publiczną. Wiele z nas doszło szybko do wniosku, że wiedzę tę, która powinna stać się powszechna, a nie jest, trzeba przekazywać kobietom już od najmłodszych lat – jeśli nie w rodzinie, to poza nią. Pamiętamy nasze bra-kłopoty i biu-kompleksy dorastającego wieku, osobliwie często ujawniające się w przebieralniach i salach gimnastycznych, gdzie gołym okiem widać powszechny brak podtrzymania, i chcemy przed nimi uchronić młodsze pokolenie. Wychowawczynie urządzają więc bra-pogadanki dla dorastających uczennic na lekcjach wychowawczych, a uczennice przygotowują bra-referaty 🙂 (o obu zjawiskach zdarzyło mi się rzeczywiście słyszeć). A może sprawą należałoby zainteresować władze oświatowe?
Stanik na wuef
Takim właśnie tropem podobno poszedł już zeszłej jesieni Lessbounce, brytyjski e-sklep specjalizujący się w biustonoszach sportowych (znajdziemy tam wszystkie marki szerokorozmiarówkowych sport-staników dostępnych w Polsce, nie tylko). Donosił o tym swego czasu blog Invest in your Chest (za podrzucenie info dziękuję Czytelniczkom :). Przedstawiciele Lessbounce’a założyli w brytyjskim serwisie rządowym elektroniczną petycję w sprawie wprowadzenia biustonoszy sportowych jako elementu wyposażenia dziewcząt na lekcjach wychowania fizycznego. Chodzi o zapewnienie ochrony młodego biustu przed skutkami intensywnego ruchu – tak samo, jak wymagane są ochraniacze do gry w hokeja czy rugby – w postaci odpowiednio dobranego stanika-sportowca.
Szybkie przeszukanie sieci wykazało, że kilka miesięcy wcześniej niemal identyczne wypowiedzi padły z ust znanej nam już dr Joanny Scurr z uniwersytetu w Portsmouth: „Nasze badania wykazały, że prawidłowy stanik redukuje ruch biustu i związany z nim ból oraz może ograniczyć ryzyko obwisania piersi w przyszłości. Przekazywanie dziewczętom odpowiedniej wiedzy we wczesnym wieku może poprawić ich body image, a nawet zachęcić do większego zainteresowania zajęciami sportowymi w szkole. Ochraniacze na zęby są obowiązkowym elementem stroju na WF dla dzieci grających w hokeja czy rugby, a ja chciałabym, by to samo dotyczyło biustonoszy sportowych dla dziewcząt” – czytamy w Daily Mail. (osoby ciekawe, jak wygląda ochraniacz na zęby do rugby, zapraszam tutaj 🙂
Lekcje wychowania fizycznego to rzeczywiście czas, gdy niejedna z nas doświadczała po raz pierwszy problemów z biustem, zwłaszcza jeśli szybko urósł on do sporych rozmiarów. Niejedną też podskakujące piersi na długo zniechęciły do uprawiania sportu. To zniechęcenie u wielu kobiet przedłuża się na wiek dorosły – wiele z nas albo w ogóle unika ruchu, albo też wzdraga się przed niektórymi jego formami. Niedawno na którymś z for sportowych natknęłam się na obserwację doświadczonego biegacza czy też trenera biegu. Stwierdził on, że kobiety często popełniają charakterystyczny błąd przy bieganiu: ich ręce, zamiast pracować, czyli wykonywać wyraźne ruchy, pozostają przyciśnięte do klatki piersiowej, co wpływa niekorzystnie na całą postawę biegaczki, w tym również pracę jej nóg. Kobiety robią to „nie wiadomo dlaczego” – a ja od razu zadałam w myśli pytanie: czemu ekspertowi nie przyszedł do głowy oczywisty powód? Chyba każda właścicielka większego biustu pamięta, jak biegając przyciskała łokcie do piersi po to, by mniej skakały. Czyli wykonywała pracę, którą powinien wykonać za nią biustonosz.
Polskie podwórko
W czasach, gdy uprawiałam intensywne biegi po podwórku, nie potrzebowałam jeszcze stanika… no ale nie o tym miałam… 🙂 Jeśli uważnie oglądacie telewizje śniadaniowe, śledzicie kobiece portale czy też obserwujecie strony istotnych graczy naszego bra-rynku (lub też byłyście ciekawe, co kryje się pod jednym z bannerków na tej stronie), to być może rzuciła się Wam w oczy trwająca już około miesiąca akcja dystrybutora biustonoszy Panache.
Firma So Chic! wpadła na pomysł przypominający nieco akcję brytyjskich koleżanek z Lessbounce’a – postanowiła zwrócić się do naszych władz oświatowych z niecodzienną petycją. Nie chodzi w niej jednak o obowiązkowe włączenie sport-staników do zawartości uczniowskich toreb treningowych już-teraz-natychmiast, lecz o coś nieco subtelniejszego – wystosowanie „formalnej rekomendacji do szkół średnich i wyższych dotyczącej stosowania biustonosza sportowego podczas zajęć sportowych jako zalecanego, podstawowego elementu stroju gimnastycznego dla kobiet.”
Pod petycją właścicielki Lessbounce’a od października 2011 złożono 486 podpisów – daleko do 100 tysięcy, przy których mogłaby ona zostać rozpatrzona przez brytyjski House of Commons 🙂 Nie wiem też, czy towarzyszyła/towarzyszy jej jakakolwiek kampania medialna. Inaczej jest z akcją So Chic!-a – tutaj petycja jest częścią większej akcji. Sam tekst jest długi i może nieco rozwlekły, ale zawiera kilka istotnych elementów edukacyjnych. Jest tam i o bólu w czasie ćwiczeń, i o rozciągających się więzadłach Coopera, i o czymś często pomijanym – dyskomforcie psychicznym i skrępowaniu.
Jeśli chodzi o postulaty, to oprócz rekomendacji dla szkół podkreśla się w niej coś jeszcze istotniejszego w naszych obecnych warunkach – edukację: „Pragniemy zwrócić także uwagę, że nawet najlepszy, ale źle dopasowany biustonosz, nie spełnia swojego zadania i zamiast pomóc może spowodować większą krzywdę. Dlatego też chcielibyśmy nauczyć młode kobiety, jak poprawnie dobrać bieliznę odpowiednią do wielkości ich piersi. W ramach tej edukacji naszym celem jest prowadzenie lekcji bra fittingowych, czyli nauki w zakresie właściwego doboru biustonosza, w szkołach średnich i wyższych na terenie całej Polski […]” – czytamy w przedostatnim akapicie.
Warto wziąć pod uwage, że nie każdą młodą dziewczynę w Polsce stać na zakup oddzielnego stanika do uprawiania sportu, a w każdym razie – nie od razu. Najczęściej zaczynamy prawidłowe dopasowanie od bielizny codziennej. Ale przecież prawidłowo dopasowany biustonosz codzienny to już ogromny krok naprzód w kierunku uzdrowienia naszej biustowej sytuacji zarówno „na wuefie”, jak i poza nim. Gdyby firmie So Chic udało się w wyniku swojej akcji doprowadzić choćby do zainteresowania nauczycieli i wychowawczyń tematem nauczenia dziewcząt podstaw doboru stanika, uznałabym to za sukces. Nie chodzi bowiem o to, by każda miała w torbie „biustonosz sportowy” (co kryje się pod tym mianem w przeciętnym sklepie z odzieżą sportową – wiemy: rozciągliwe bra-topy, nie dające podtrzymania), a przede wszystkim o to, by każda młoda kobieta wiedziała, czego powinna wymagać od każdego biustonosza, i że biust nie musi być przeszkodą w aktywności ani codziennej, ani sportowej.
Kolejnym pozytywem, oprócz pierwiastka edukacyjnego, jest według mnie jest włączenie się w akcję lekarza – oprócz aktorki-ambasadorki (Marysia Góralczyk) oraz trenerki znanego warszawskiego klubu, jako ekspertka występuje również lekarka-ginekolożka. Szkoda tylko, że brakuje jej wypowiedzi w tym filmie:
(Niewątpliwą zaletą akcji So Chic!-a jest także jej nazwa – „Wsparcie na starcie” – hmm, poznajecie tytuł mojej notki? ;))
Akcja społeczna czy kampania reklamowa?
No tak, ale oni przecież robia to dla zysku, a nie z wrodzonej dobroci – słusznie stwierdzicie. Z drugiej strony, weźmy pod uwagę, że sensem tego typu akcji, bez względu na organizatora, jest właśnie wpływanie na zachowania konsumentów na rynku. Propagując ekologiczną żywność podniesiemy sprzedaż jej producentom, a propagując dobrze dobrane staniki – producentom staników w szerokiej rozmiarówce. Sama w gruncie rzeczy włączam się w jedną wielką pro-brafittingową kampanię reklamową, prowadząc ten blog. My wszystkie, uświadamiając stanikowo kolejne kobiety, wychowujemy klientki dla firm o określonym profilu, a dzięki rozwojowi tych firm mamy się w co ubierać. To zresztą już nie pierwsza taka akcja z edukacyjnym pierwiastkiem – również nieźle zorganizowana i wciąż prowadzona „Klinika Stanika” już od prawie dwóch lat przysparza świadomych klientek jej organizatorowi. Ale przecież nie tylko, bo jeśli już umiemy dobrać sobie biustonosz Panache, to będziemy umiały dobrać i Freyę, i Curvy Kate, i biustonosze niektórych polskich marek.
Jest jednak rzeczą bezdyskusyjną, że żadne działania prowadzone w szkołach nie powinny propagować konkretnych marek i sądzę, że ewentualni organizatorzy szkolnych bra-pogadanek musieliby zadbać o ich wolność od reklamy jako takiej (o czym organizatorzy już teraz zapewniają). O ile oczywiście nasze MEN tudzież MNiSW uda się zainteresować tematyką bra-fittingu, w co, prawdę mówiąc, trochę wątpię. Tak czy owak, medialny szum wokół „Wsparcia na starcie” moim zdaniem może mieć dobre skutki nie tylko dla organizatorów, ale także dla nas-konsumentek. Weźmy choćby telewizję – dawno nie widziałam, by temat właściwego dobierania bielizny był poruszany tak długo:
Mimo wszystko tęsknię za jakąś prawdziwie niezależną inicjatywą pro-brafittingową, wychodzącą od naszej internetowej społeczności. Zastanawiam się tylko, czy jej odbiorcom fakt, że jest dziełem np. stowarzyszenia, a nie firmy, zrobiłby jakąkolwiek różnicę? Czy akcja promująca jakąkolwiek grupę produktów, czy też okreslone zachowania rynkowe, nie zostałaby i tak powszechnie uznana za komercyjną? I czy miałoby to jakikolwiek realny wpływ na jej skuteczność? Czy to nie wszystko jedno, kto organizuje w Polsce edukację dotyczącą dobierania rozmiaru biustonosza: firmy czy też ich klientki? Ciekawa jestem Waszego zdania na ten temat.
I jeszcze jedna kwestia: czy sądzicie, że kwestia bra-fittingu powinna być poruszana publicznie, np. uwzględniana w edukacji szkolnej, podobnie jak podstawy higieny czy dbania o zdrowie? A może staniki to coś, o czym kobiety powinny słyszeć tylko od mam i koleżanek, ewentualnie czytać w magazynach czy blogach?
(a propos bra-edukacji – koniecznie zerknijcie na projekt Mahedy – KATALOG ROZMIARÓW BIUSTONOSZY!)
Ilustracje do notki sponsorowała m.in.: firma DUO, producent moich ulubionych kozaczków na wyjątkowe nogi 🙂
”Disco galaxy meets pin-up siren’’—that’s how this plus-size lingerie collection from Sculptresse by Panache was…
„Gwiazdy disco spotykają pin-upowe syreny” - tak opisano w katalogu tę kolekcję bielizny plus size…
Just when I thought I’d have to turn back to British or maybe German bra…
Gdy już wydawało się, że w dziedzinie „nowoczesny biustonosz bez fiszbin na duży biust” muszę…
Jak co roku o tej porze, spadają dojrzałe Elomczaki! 😊 Obiektywnie patrząc, kolekcja Elomi na…
Gdy masz większy biust i za sobą lata w stanikach na fiszbinach, zaufanie do modeli…
Komentarze
Oby więcej takich akcji i oby energia brafitterek, wszystkich kobiet, promujących dobre dobranie rozmiaru biustonosza nigdy się nie wyczerpała! Jesteście potrzebne :)
Sama sportowego (jeszcze) nie mam - ot, dziecko czasów braku biustowej edukacji.
ja mam nadzieję, ze poinformowali Cię o tym, że wykorzystają nazwę wymyślona przez Ciebie. inaczej, to chamówa. pozdrowienia :)
Dzięki @art.krolowasniegu, moja energia wzrasta, gdy czytam takie komentarze :)
@emk, informacja co prawda nastąpiła w pewnej mierze po fakcie, ale nie mam o to do firmy pretensji - ostatecznie w moim wykonaniu też była to próba oddania po polsku hasła reklamowego Panache: "Support for every sport" :-)
Mam nadzieję, że akcja przyniesie efekty. Niestety aktualnie nastolatki nie mają pojęcia o dobrych stanikach sportowych i niepotrzebnie muszą cierpieć... Gdyby tak każda wiedziała, że oprócz dobrych butów sportowych podstawą jest dobry stanik, to obstawiam, że miałyby więcej radochy ze sportu :)))
Niepodważalnym faktem jest że Panache to firma, kóra zrobiła w Polsce na rzecz brafittingu więcej niż pozostali producenci razem wzięci. Działąjąc w bardzo dynamiczny i zdeterminowany sposób przez ostatnie dwa lata firma przyczyniła się nie tylko do znajomości marek ale również uświadamia zarówno brafiterki jak i konsumentki. Byli pierwszą firmą która zorganizowała ( bezpłatne!) szkolenie dla sprzedawców i brafiterek .Klinika stanika, ogólnopolska akcja brafittingowa, zaangażowanie celebrytek, informacje w prasie, wsparcie na starcie i teraz petycja..... czapki z głów. nawet jeśli "władze" nie dojrzały jeszcze do działań w tym kierunku, to już zbieranie podpisów pod petycją jest akcją uświadamiającą. Jeśli ktoś twierdzi że to jest tylko akcja reklamowa, to tak napisałaś słusznie kasico to akcja która służy wszystkim: innym producentom, sklepom i przede wszystkim nam - Kobietom :)
Stanikomaniaczki, dziękujemy za ciepłe słowa i wsparcie. Wierzymy, że nasza akcja pozwoli dotrzeć nam z bra fittingową wiedzą do szerokiego grona kobiet, które do tej pory z dobrodziejstw tej dziedziny nie korzystały. Edukacja w tym zakresie jest niezbędna - szczególnie podczas uprawiania aktywności fizycznej właściwy rozmiar biustonosza i odpowiednie podtrzymanie biustu nabierają znaczenia. Mamy nadzieję, że wspólnie z Wami nagłośnimy sprawę i zwrócimy uwagę na to, co najważniejsze - zdrowie kobiecych piersi. Dziękujemy i pozdrawiamy.
Gdyby akcja była organizowana przez konsumentki, np. Lobby promowałabym bez wahania. Owszem, nie jest to jedynie akcja reklamowa, ale jednak jest promocją określonego produktu. Wiadomo, jaka firma za tym stoi, widzimy, jaki stanik jest na plakatach itd. Można to było zorganizować inaczej, chociażby zaangażować w to innych producentów biustonoszy sportowych, wtedy oczywiście też byłby w tym element marketingowy, ale wybór byłby widoczny.
Co do wf-u - większość dziewczyn w moim liceum miała zwolnienie, bo te zajęcia zwyczajnie były prowadzone w żenujący sposób, nie wspominając już o tym, że 90 procent szkół nie zapewnia odpowiedniej szatni z prysznicami itd., a i tak nie ma na to czasu, bo wf rzadko jest na ostatniej lekcji. Ja po narciarskiej kontuzji kolana też nie wróciłam na wf, wolałam w tym czasie się pouczyć/odrobić lekcje/odpocząć/zjeść coś, tak jak większość osób w mojej szkole. Także wątpię, czy kampania ta dotrze do szkół, prędzej sprawdziłaby się w miejscach, gdzie młode kobiety chcą ćwiczyć - w szkołach tańca, jogi, w klubach fitness. Kampania miałaby lepszy odzew na uczelniach, ja podczas studiów na UW z przyjemnością chodziłam na wf, bo był wybór. Plus jeszcze jedna sprawa : stanik sportowy w szerokiej rozmiarówce kosztuje co najmniej 150 zł, nie licząc kosztów wysyłki, dotyczącej osób z mniejszych miejscowości itd.Nastolatki nie będzie stać na taki wydatek; jeśli w szkole będzie wymóg noszenia biustonosza sportowego, kupią sobie stanik sportowy z h&m, topik bazarkowy itd. No i będą nosić stanik sportowy, ale nadal nie taki, jak trzeba.
Akcja ma fajne założenia, ja na przykład bardzo chętnie widziałabym podstawy bra fittingu np na lekcjach wychowawczych. Wiem, ile wysiłku kosztuje zorganizowanie małych warsztatów dopasowania stanika, więc tym bardziej gratuluję organizatorom pomysłu i zakrojonego na szeroką skalę przedsięwzięcia, o którym mówią dziś portale internetowe, społecznościowe, kluby fitness, prasa kobieca, telewizja. Uważam, że na tę chwilę siły entuzjastek dobrego dopasowania są jednak jeszcze zbyt rozproszone i niestety nie posiadają możliwości i środków wystarczających na to, by zorganizować samodzielnie coś podobnego.
Myślałam o tym jakiś czas temu. Pamiętam z podstawówki i ogólniaka nagłe wyciąganie dziewczyn na "specjalne lekcje", na których po trzech minutach okazywało się, że są wykładami o konkretnym produkcie, pod przykrywką pogadanek o dojrzewaniu i higienie (Always około 4-5 klasy podstawówki- nawiasem mówiąc mieli całkiem spoko opracowane materiały dla dziewczyn i rodziców), albo stresie (Rexona? Tą chyba nawet nam powtórzyli na studiach...).
Dążę do tego, że szkoła jak chce, to może (przynajmniej w "moich czasach" mogła) zorganizować (kosztem czegoś innego, ale cóż) odrębną lekcję dla grupy dziewczyn w pewnym wieku. I byłoby strasznie, strasznie fajnie, gdyby dało się z czyjejś inicjatywy zacząć takie działania. Najetyczniej byłoby, oczywiście, gdyby "pogadanki" były niezwiązane z konkretną marką, ale tak naprawdę- rzetelnie poprowadzona lekcja reklamowa marki, jakkolwiek nieetyczna z pewnego punktu widzenia, nie musiałaby być działaniem na szkodę.
Mnie- większości z Was pewnie też- nikt nie powiedział za małolata, że stanik ma pełnić konkretną funkcję, poza byciem bielizną, czyli czymś, co się nosi pod ubraniem. Z jakiegoś powodu nie wpadłam na to sama, z racji czego do dwudziestego, bodajże, drugiego roku życia męczyłam się w stanikach, z których potrafiła mi na wuefie wypaść pierś (dyskretne wgarnianie z powrotem pod t-shirtem- nie tylko ja to robiłam). Przecież to bzdura jest!
Mam takie dziwne wrażenie, że biust jest tabu- można z nastolatkami w grupie rozmawiać o tamponach, podpaskach i antykoncepcji, ale nie o piersiach. Chodzi o to, że wszystkie kobiety menstruują tak samo (nieprawda), a biusty są na tyle różne, że przez wieczne porównanie prowadzą do kompleksów, więc nie wolno tego tykać?
Rozpisałam się, a możnaby to zamknąć w jednym zdaniu: gdybym miała kilkuanstoletnią córkę, która wróciłaby ze szkoły jednego dnia z broszurką Alwaysa o początkowo nieregularnych i różnych pod względem obfitości i długości trwania miesiączkach, i dwoma podpaskami, a drugiego dnia z papierową miarką i broszurką o różnorodności biustów, funkcjonalności stanika i wielości rozmiarów od Panache- nie miałabym nic przeciwko.
Może się wyłamię z ogólnego trendu, ale nie podoba mi się ta inicjatywa ani trochę, właśnie ze względu na komercyjny aspekt. Nie mam nic przeciwko Klinikom Stanika i tym podobnym akcjom, wprost przeciwnie, uważam je za chwalebne ponieważ są organizowane w sklepach - miejscach, które z definicji służą handlowi i reklamie produktów. Szkoła takim miejscem nie jest.
Może jestem staroświecka, ale gdy ja chodziłam do podstawówki wolnorynkowa gospodarka w Polsce dopiero raczkowała. Raczkowało również "katolickie wychowanie do życia w rodzinie", więc pamiętam że mieliśmy doskonałe zajęcia w grupach, jak również koedukacyjne, w kameralnej sali bibliotecznej, z niezależnymi ekspertami - mama kolegi była lekarzem, przyszła sama oraz nagaiła znajomych, którzy poświęcili swój czas za darmo. Minęło już sporo lat ale wspominam te zajęcia z rozrzewnieniem, jestem chyba jedną z niewielu osób, która dowiedziała się o swojej fizjologii więcej od rodziców i ekspertów niż z podwórka.
Jeśli więc chodzi o tego typu inicjatywy, popieram w 100%. Natomiast gdyby moje dziecko wróciło do domu ze szkoły z paczką Always czy też ulotką reklamową Panache, następnego dnia byłaby poważna rozmowa z dyrektorem, dym w trójce klasowej oraz skarga do kuratorium. Nie życzę sobie, żeby ktoś prał młodemu pokoleniu mózg reklamowym kitem w budynku użyteczności publicznej jakim jest szkoła. Nawet pod szczytnym pretekstem brafittingu. Reklama powinna być finansowana z kieszeni producentów, nie podatników.
Oczekuję również, że szkoła pomoże mojemu dziecku poprawnie posługiwać się językiem polskim - film promocyjny, który zalinkowałaś Kasico raczej się do tego celu nie nadaje.