WBrafitting

Znajdź swój rozmiar – bez wstydu

Miałyście kiedyś brafitting? 🙂 I jak to wspominacie? Było OK, a może coś nie zagrało? Jeśli to drugie, albo jeśli w ogóle nie macie chęci na konsultację stanikową – to nie jesteście same. W sporej części kobiet wizyta u brafitterki nie budzi wcale ciekawości, a raczej obawy. Potwierdzają to sondaże. Jak donoszą źródła branżowe, firma Panache zleciła niedawno ankietę, w której zapytano około 3000 kobiet w Wielkiej Brytanii o ich stosunek do usługi profesjonalnego dobrania biustonosza, czyli brafittingu. Wynik moim zdaniem i tak napawa optymizmem – okazuje się, że aż prawie połowa (48%) badanych kobiet ma za sobą brafitting.

Warto jednak pamiętać, że sondaż dotyczył UK – ojczyzny wielu marek o szerokim zakresie rozmiarów, czyli kraju pełnego staników na praktycznie każdy biust. Nic tylko się brafitować! Gdyby nie to – podejrzewam, że wynik byłby skromniejszy. Aż połowa uświadomionych stanikowo kobiet – to wielki sukces, oczywiście pod warunkiem, że ten brafitting nie odbył się na zasadzie „dam pani 80C, to prawie to samo, co 75D” – ale że kobiety te rzeczywiście noszą teraz właściwy rozmiar biustonosza.

A co z tą drugą połową kobiet, które z brafittingu nie korzystały? Zapytano je o powody. Co jest na pierwszym miejscu? Pewnie umieracie z ciekawości. Tadaaam! 41% kobiet podało, że unika brafittingu, ponieważ… wstydzi się rozebrać przed brafitterką.

 

Kiedy tak stałam z oklapniętym biustem…

Niedawno trafiłam na facebooku na wpis rozczarowanej klientki pewnej (cenionej przez stanikomaniaczki) brytyjskiej sieci sklepów z bielizną, który bardzo mnie zaskoczył. Jak relacjonuje nasza bohaterka, na samym wstępie została poproszona o… zdjęcie biustonosza w obecności brafitterki. Dalej czytamy o tym, jakie emocje nią targały, gdy stała z oklapniętym, zapewne sporym biustem – w bluzce, bo stanik udało jej się ściągnąć trudną sztuką, bez zdejmowania topu – przed panią specjalistką i jak skrępowana się przy tym czuła. Oj, chyba ktoś tu czegoś mocno nie przemyślał… i nie chodzi tu o osobę korzystającą z usługi. Jeśli pierwszym doświadczeniem kobiety w przymierzalni jest zaskoczenie, wstyd i zmieszanie (w dodatku niczemu niesłużące – bo w czym, na Jowisza, brafitterce przyda się widok wystraszonej kobiety bez stanika na samym początku spotkania?), to nic dziwnego, że prawdopodobnie nigdy już z brafittingu nie skorzysta.

A teraz coś, co być może Was zaskoczy. Ten tekst nie jest o tym, że kobiety powinny się wstydzić tego, że się wstydzą. Szczerze mówiąc – nie lubię tego całego pokrzykiwania, do którego ma tendencję część bra-entuzjastek: no weźcie, nie ma się czego wstydzić, ludzka rzecz, ech te głupie kompleksy, nic wam się nie stanie jak zdejmiecie bluzkę, u lekarza też się wstydzicie rozebrać? – i tak dalej. Czy muszę wam tłumaczyć, że takie poszturchiwanie słowne wcale nie zmniejsza skrępowania tych, do których jest kierowane? Bo ja sądzę, że raczej służy podbiciu poczucia lepszości tym, które takie namowy wygłaszają: Ja się nie wstydziłam! A na spotkaniu stanikomaniaczek to nawet bez bluzki się pokazałam wszystkim, o! A ty chyba jakaś zacofana jesteś!

Jeśli chcemy rzeczywiście komuś pomóc, a do tego osoba ta musi przezwyciężyć skrępowanie – to podstawą jest stworzenie przyjaznej, bezpiecznej, akceptującej atmosfery. Możemy narzekać i załamywać ręce nad kulturą, która sprawiła, że kobiety traktują swoje piersi jak wstydliwą część ciała, wobec której w dodatku są niezmiernie krytyczne. Ale krytykowanie za to kobiet nie sprawi, że nastąpi magiczna zmiana i ich zawstydzenie wyparuje.

Swoją drogą, uważam, że żadna kobieta nie powinna być nakłaniana do rozbierania się przed brafitterką. Topless może, ale nie musi się pojawić, dopiero w trakcie przymiarek, gdy przydaje się pomoc w ocenie dopasowania czy prawidłowego założenia biustonosza. I dopiero w momencie, gdy obie strony nawiązały już ze sobą przyjazny kontakt i pojawiła się owa bezpieczna atmosfera. Jeżeli mam być szczera – a mówię to jako osoba, która w pewnych okolicznościach występuje publicznie bez bluzki – takie żądanie rzucone na wstępie wzbudziłoby u mnie chęć ucieczki, jako naruszenie moich granic.

 

Jestem brafittingową samosią

Kobiety pytane o to, czemu nie korzystają z brafittingu twierdziły też, że: nie mają na to czasu, że obawiają się, że brafitterka nie znajdzie niczego pasującego oraz… boją się poznać swój prawidłowy rozmiar (!). Zwłaszcza ten ostatni powód zwraca uwagę. Jednak już drugim w kolejności, po wstydzie przed rozebraniem się, powodem niekorzystania z usług brafitterek jest po prostu brak takiej potrzeby. Stanik możemy dobrać sobie same – uważa 40% kobiet spośród tych, które nie korzystały z brafittingu – i tego powodu nie zamierzam kwestionować ani krytykować. Sama do brafitterek nie chodzę wcale 🙂 I uważam, że spokojnie można być swoją własną brafitterką. O ile nie umniejszam tu wcale roli tej usługi dla osób jej potrzebujących, to twierdzę, że każda z nas może osiągnąć bra-samodzielność. Jeśli nie wcale bez pomocy, to na pewno po jednej-dwóch sensownych wizytach u specjalistki i kilku zakupach.

A zatem: nie po drodze ci do salonu z brafittingiem, albo już w takim byłaś, znasz swój rozmiar, wiesz, o co chodzi z tym dobieraniem? Nie zmieniły ci się wymiary ani konsystencja piersi, twoje biustonosze pasują? Tak jak żadna z nas nie ma obowiązku chodzenia do fryzjera ani kupowania co sezon nowej garderoby, tak samo polecany regularny brafitting co 6 miesięcy jest tylko „polecany”, a nie obowiązkowy. Do brafitterki możesz wybrać się dla przyjemności, gdy najdzie cię ochota na nowy komplet. Może przy okazji usłyszysz jakąś przydatną radę, może trafisz na niewypróbowaną jeszcze, dobrą konstrukcję? Nowy stanik to nie mammografia czy USG piersi (na badania, dla odmiany – polecam zgłaszać się regularnie). Nie ma musu, nie ma spiny.

Ale jeśli czujesz, że z twoimi biustonoszami jest coś nie tak, że nie pasują do twoich piersi i nie bardzo wiesz, jak to zmienić – czytaj dalej! 🙂

 

Foto: Panache

 

Twój rozmiar jest dla ciebie

Ten wpis nie miał być też o tym, dlaczego nie warto chodzić do brafitterek 🙂 Wręcz przeciwnie, chciałam zachęcić te z was, które się wahają albo już należą do tej niechętnej połowy. Jeśli czujesz, że „nie dogadujesz się” ze swoimi stanikami – spotkanie z fachowczynią może być znakomitym pomysłem. Dzięki niej nie będziesz skazana na szukanie po omacku i zgłębianie stanikowiedzy samodzielnie. Twój problem zostanie prawdopodobnie szybko zdiagnozowany i zostaną ci zaproponowane rozwiązania. Może inne modele i konstrukcje? A może zupełnie inny rozmiar? Aż 78% kobiet, jak donoszą wyniki wspomnianego wcześniej badania, w wyniku kontaktu z brafitterką zmieniło rozmiar stanika. Może popełniasz jakiś łatwy do wyeliminowania błąd w dopasowaniu rozmiaru (taki jak za szeroki obwód, za małe miseczki), a może po prostu nie znalazłaś jeszcze „swojej” marki czy kroju.

Zatrzymajmy się jeszcze przez chwilę przy rozmiarze. Według sondażu Panache niektóre kobiety nie mają ochoty na brafitting, ponieważ obawiają się usłyszeć „wyrok” – swój prawidłowy rozmiar stanika. Słyszały zapewne, że brafitterska diagnoza często-gęsto kończy się stwierdzeniem, że jednak nie 90E, tylko raczej 75G. A to przecież rozmiar, którego „się nie produkuje” (fakt: nie ma go w sieciówkach, ale jest w ofercie mnóstwa marek!) a przede wszystkim tak dziwaczny, że należy się go wstydzić. Lepiej udawać, że ma się D. Co z tego, że nie pasuje.

Powiem szczerze, że o ile rozumiem skrępowanie związane z kontaktem z obcą osobą przy dobieraniu bielizny, to tutaj już trochę mniej empatyzuję i raczej uderza mnie bezsens takiej postawy. Kobieto! Twój rozmiar to tylko numer (i litera). Dobrany rozmiar to nie powód do wstydu, a przepustka do lepszego świata! Świata staników dopasowanych do twoich piersi, i w związku z tym dużo wygodniejszych i poprawiających twój wygląd. Serio. 

W sumie, myślę sobie, że wszystkie te opory biorą się tak naprawdę z tego samego źródła: obawy, że brafitterka nas zawstydzi jakąś swoją uwagą czy zachowaniem. Że okaże zdziwienie naszymi wymiarami, że powie, jak sto sprzedawczyń przed nią: „TAKICH rozmiarów nie mamy”. Innymi słowy – że powodem jest wciąż ten sam nasz stary przyjaciel – wstyd. Być może wzmocniony wcześniejszymi, złymi doświadczeniami.

 

Znajdź swoją brafitterkę

Dobra brafitterka – nie taka, którą opisywała rozczarowana klientka z początku notki – powinna umieć sprawić, że całe twoje zawstydzenie i obawy szybko rozpłyną się w niebycie, a jedynymi towarzyszącymi ci emocjami będą: ciekawość, radość z własnego widoku w lustrze, a w końcu – z nowego zakupu (plus ewentualnie dreszczyk emocji związany z pozbywaniem się pewnej sumy pieniędzy 🙂 ). Na pewno NIE zacznie od żądania zdjęcia bluzki, nie wspominając o biustonoszu. Jeśli więc trafisz na taką delikatną i taktowną, a zarazem fachową osobę, nie wahaj się polecać jej znajomym.

Słyszałam i czytałam setki historii stanikowych metamorfoz, relacje kobiet wpadających w euforię po tym, jak dowiedziały się, jaki rozmiar nosić i jak powinien naprawdę leżeć i działać biustonosz. To wszystko po latach niewygody i stresu związanego z kupowaniem i noszeniem staników, kompleksów „niewymiarowego biustu”. Dobre brafitterki to prawdziwe bohaterki dnia codziennego 🙂

 

Wideo promujące kampanię Panache Find Your Fit

 

Pamiętacie, jak namawiałam was do nominowania Waszych ulubionych brafitterek na wasze kobiece wzory do naśladowania? Było to rok temu w ramach kampanii organizowanej równiez przez Panache. Kto wie, czy czasem nie stanowiło to inspiracji dla tych, którzy wymyślają owe kampanie – bo w tej, która właśnie trwa (Find Your Fit) klientki nominują swoje brafitterki, a najpopularniejsza ma otrzymać tytuł Brafitterki Roku Panache. Jak to się odbywa i czy warto włączyć się do zabawy?

Sklepy biorące udział w kampanii po pierwsze – brafitują, a potem proszą klientkę o wypełnienie specjalnej karty. Można też zrobić to online. Karta ta zawiera między innymi: rozmiar klientki przed i po brafittingu i kupione przez nią modele, nazwisko brafitterki i bardzo ważne pytanie: Jak się czujesz w swoim nowym biustonoszu? Można też dodać swoje zdjęcie w nowym nabytku. Można też wrzucić je w soszal media i otagować #FoundMyFit (ja proponuję dodać nasze rodzime bra-selfiaczowe, ciałopozytywne hasło: #BiustySąRóżne 🙂 )

Dodatkową zachętą do wypełniania kart są oczywiście nagrody: co miesiąc na pięć szczęśliwych klientek czekają trzy komplety produktów Panache, Panache Sport i Panache Swim. A więc, stanikomaniaczko – jeśli masz ochotę, zbrafituj się (albo namów znajomą), a może przy okazji wygrasz komplet bielizny, sportowca i kostium? 🙂 Podoba mi się ten pomysł – walor edukacyjny, można coś wygrać – same zalety. Ale kampania kampanią – nie trwa cały czas, a dobry brafitting i dobre brafitterki popularyzować warto.

Ciekawa jestem, jak taki sondaż z pytaniami o brafitting wypadłby w Polsce. Czy Polki mają raczej dobre doświadczenia z brafittingiem, czy też wciąż się go obawiają, pomne złych doświadczeń przez lata słabego wyboru w sklepach? A jak jest u was? Czy korzystałyście z usług brafitterki przy dobraniu rozmiaru i czy czułyście się przy tym komfortowo? Czy znalazłyście swój rozmiar bez wstydu i obaw, w bezpiecznej atmosferze? Co było najważniejsze dla waszego poczucia komfortu? 

Może ci się spodobać

10 komentarzy

  • mieszam

    Kilka lat temu – byłam sporo szczuplejsza i piersi też miałam trochę mniejsze 70B. Byłam akurat w Cambridge i szukałam stanika …To był problem bo panie w o rozbudowanych kształtach uśmiechały się cynicznie – mówiąc – takich małych rozmiarów to my nie mamy.. …

    25 sierpnia 2017 at 10:19 Reply
  • kasica_k

    Jeśli faktycznie zachowywały się lekceważąco, to oczywiście bardzo nieprofesjonalne. Nikt nie powinien być oceniany w żadnym sklepie za rozmiar, nieważne z którego “końca tabelki”. No i wielka szkoda, że nie było rozmiaru, w końcu niejedno 70B chodzi po świecie, wręcz powiedziałabym, że jest ich mnóstwo.

    25 sierpnia 2017 at 17:15 Reply
  • teresa104

    Ja byłam, ja!

    Jako mądralińska sobie dobieram sama, ale wzięłam matkę na dobór stanika do sklepu ze stanikowej mapy. Był to jeszcze okres mocnego zaniżania obwodu. Pani była bardzo miła, delikatna i dyskretna, bez stanika w przymierzalni matkę widziałam tylko ja. Rodzicielka nie miała zamiaru, i słusznie, zaakceptować stanika o 15 cm w obwodzie węższego, niż pokazywała miarka. Za to z radością łyknęła literkę G. Co prawda stanika wtedy nie kupiła, ale w głowie zmieniło jej się mocno – może od tego ucisku, ale na plus. Jej bieliźniana szafa polepszyła się skokowo, jestem ogromnie zbudowana tym przełomem, którego efekty trwają. Pacjentka nauczyła się wymagać, wie, czego wymaga i że warto zapłacić dużo za dobry stanik. Brawo matki!

    Ja zaś poszłam raz do sklepu na T. Przymierzalnia obszerna, subiektka miła i nie rwąca się do mnie z łapami. Zmierzyła mnie, wyszło jej, tadam, 75B. Przyniosła naręcze staników, z których żaden nie pasował, wszystkie za duże a jakby jednocześnie za małe, ki czort! Pokazywałam jej metkę swojego – 70DD (czy 70E, nie pamiętam). Uparła się jednak. Z korytarzyka nieśmiało oponował też konkubent “ale w Anglii w delegacji kupowałem, 5 przywiozłem, 4 dobre były, wszystkie 70DD, na żonę 75B <<nie wchodzi>>”. Nic. Klęska i niezarobek.

    Czy potrzebuję dziś jeszcze tych emocji, tej pomocy? Pomocy pewno tak, dobry sprzedawca to skarb. Ale jakoś przywykłam polegać w tej delikatnej kwestii na swoim osądzie i chyba źle na tym nie wychodzę.

    25 sierpnia 2017 at 23:24 Reply
  • renulec

    No i tu jest pies pogrzebany. Brafitting (także polski) obrasta (niestety) w niefajne mity – u brafitterki MUSISZ zdjąć stanik; ona NA PEWNO będzie cię macać i komenderować, co i jak masz robić.
    ?
    ??
    ???
    Są takie brafitterki? Aż nie chce mi się wierzyć!

    @teresa104
    Czy pisałam już kiedyś, że jestem Twoją wielbicielką? Twoje pióro mnie niezmiennie zachwyca – “w głowie zmieniło jej się mocno – może od tego ucisku” :)))

    26 sierpnia 2017 at 19:46 Reply
  • Burgundisa

    Są takie brafitterki. Ja – zaprawiona w bojach, znająca swój rozmiar i swego czasu hobbystycznie dorabiająca w tym fachu – wywaliłam oczy w słup, kiedy ostatnio pani weszła ze mną do kabiny, poczekała, aż się rozbiorę, wręczyła mi stanik i zaczęła mnie w niego ubierać. Dotykała mojego biustu, układając go w miskach. Zatkało mnie – niestety więcej tam nie pójdę.

    27 sierpnia 2017 at 09:39 Reply
  • kasica_k

    @Burgundisa, nie dziwię ci się. To chyba jakieś nieporozumienie.

    @teresa104, brawo matki i samodzielny zdrowy osąd, niebrawo firma na T. Oni są chyba niereformowalni.

    @renulec ja też wielbię Teresę 😉 Dziwne praktyki pseudobrafittingowe – do lamusa. Zdaje się, że ten styl obsługi z komenderowaniem klientkami zapoczątkowała u nas pewna weteranka z warszawskiego Grochowa, ale żyłam długo przekonana, że już nastąpiła tu radykalna zmiana standardów i dawne nie wróci. Widać bywa, że wraca.

    29 sierpnia 2017 at 13:35 Reply
  • teresa104

    Dziękuję, Dziewczęta, za miłe słowa.

    Trochę bym jednak zredagowała swoją wcześniejszą wypowiedź. Zabrakło w niej refleksji, która przyszła później. Otóż jestem sobie taka mądralińska, bo wcześniej musiałam przyznać, że nie wiem w temacie naprawdę nic. Miesiącami, a może latami, przegryzałam się przez pisaninę Lobby, robiłam błędy – własne i Wasze – a każdy błąd czegoś uczył. Ale popełnianie błędów kosztuje i to nie tylko pieniądze.

    Taka była moja droga, a jej podstawową zaletą było to, że była to moja własna droga, a podstawową wadą, że była długa, wyboista i nietania. Jeśli zatem ktoś chce PO PROSTU dobry stanik, powinien zdecydowanie zdać się na kogoś, kto się na tym zna, na fachowca. I potem do niego wracać, jak do dobrego dentysty czy fryzjera. Nie trzeba się przecież znać na leczeniu zębów i obcinaniu włosów. Podobnie nie trzeba dogłębnie znać się na gorseciarstwie, naprawdę nie trzeba.

    30 sierpnia 2017 at 21:46 Reply
  • kasica_k

    @teresa104, a ja bym nieco polimeryzowała. Na gorseciarstwie znać się nie trzeba, ale własny biust znam najlepiej ja i to on ma, że tak to ujmę, głos decydujący. Rzecz jasna, fachowczyni naprawdę fachowa, mistrzyni w swojej profesji, przeprowadzając wywiad ze mną (niczym wywiad lekarski) może zbliżyć się do tego poziomu wiedzy o moim biuście i jego fanaberiach, i zapewne umie to samo w odniesieniu do wielu innych biustów. To jednak sytuacja idealna, a życie sobie. Nie każda brafitterka zbliża się do poziomu staniko-wróżki oraz nie każda klientka śmiga w komunikację. Analogie fryzjerska i dentystyczna nie do końca do mnie przemawiają – moim zdaniem o parę rzędów wielkości łatwiej dobrać sobie stanik, niż wyleczyć ząb czy nawet ostrzyc włosy 🙂 Oczywiście senowne guidelines od brafitterek będą przydatne, często nawet niezbędne, ale tak jak w przypadku Twojej mamy, ostatecznie decyduje biust.

    31 sierpnia 2017 at 18:28 Reply
  • teresa104

    Zdajesz sobie jednak sprawę, że my, towarzystwo (po)lobbowe, żyjemy jednak w pewnej bańce. Większość kobiet nie chce się na tym znać, nie przyjdzie im do głowy, że można się znać, nie czują potrzeby, żeby się znać, nie mają czasu, nie mają do tego głowy etc. A mają piersi do ubrania. I tu są rozstaje, a dwie główne ścieżki to “nie kumam, idę na fachowy dobór” oraz “nie kumam, całe życie noszę 85B, ładniutkie, tanie, bez rozpinania zdejmuję, o co tym babom chodzi, wszystkie G chcą nosić, chyba z kontrabandą przez granicę w tym chodzą”.

    Wiedza, o której tu mówimy, dla znakomitej większości kobiet jest tak samo nieogarniona jak chemia, której nie lubiły w szkole, czy historia, do której głowy nie miały.

    31 sierpnia 2017 at 21:04 Reply
  • kasica_k

    @teresa104, G pełne kontrabandy 😀 No niby wiem, że jakaś tam bańka brafitomaniaczek, co niejeden rozmiar na piersi miały, jest, ale jednak – mogę się nie znać na doborze dajmy na to butów do biegania, ale jednak będę lepiej wiedziała, czy dane buty cisną mnie w paluch czy też nie. I będę twierdzić, że warto pielęgnować w sobie umiejętności: 1) rozpoznania uczucia ciśnięcia w paluch: “o, ciśnie mnie w paluch!”, 2) wyartykułowania: “drogi specjalisto but-fitterze, one naprawdę cisną mnie w paluch”, nawet gdy powie “kurde, niemożliwe, przecież są w dobrym rozmiarze”. Więc kompetencja różnego rodzaju -fitterek kończy się tam, gdzie zaczynają się moje zakończenia nerwowe i przy tym się uprę 🙂 Te naprawdę kompetentne oczywiście doskonale o tym wiedzą i potrafią nie ignorować sygnałów werbalnych i poza, ale to już konkretny poziom mistrzostwa.

    1 września 2017 at 21:15 Reply
  • Leave a Reply