Weteranki stanikomaniactwa pewnie jeszcze pamiętają ten wpis z 2007 roku 🙂 Jak to w początkach bloga bywało, na markę Ulla Dessous trafiłam po raz pierwszy myszkując po internetowych sklepach. Bardzo mi się spodobały efektowne, pięknie haftowane modele i dość bogata, na ówczesne warunki, rozmiarówka. Nie zdecydowałam się jednak jednak nigdy wypróbować Ulli nabiustnie. Nie ukrywam, że zniechęcała mnie wysoka cena oraz niepewność, jaki właściwie powinnam dobrać rozmiar. Znaczenie miała także nadszarpnięta przez Triumpha i jego słaby (przynajmniej w Polsce) wybór rozmiarów oraz niefachowe metody brafittingu reputacja niemieckiej bielizny.
Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek doczekamy się Ulli w Polsce – a jednak. Dwa miesiące temu w „Modnej Bieliźnie” przeczytałam artykuł zachwalający niemiecką markę oraz skomplikowany, ręczny proces produkcyjny, który w całości odbywa się w Europie – w niemieckim Leinach. Do artykułu warto zajrzeć, przyjemnie też popatrzeć na filmik. Jeśli nie znacie języka niemieckiego – nie obawiajcie się, tutaj wszystko odbywa się bez słów 🙂
Przypuszczam, że serce każdej stanikomaniaczki bije mocniej na widok tych starannie przycinanych haftów i przyszywanych kokardek z maleńkim kwiatuszkiem 🙂 Moje zabiło i kazało mi natychmiast skontaktować się z dystrybutorem Ulli Dessous w Polsce – firmą Liliana Underwear. Odpowiedź od jej przemiłej właścicielki przyszła bardzo szybko i wkrótce otrzymałam biustonosz do testów – ten, o którym niniejsza recenzja 🙂 Mam nadzieję, że będzie ona dobrym początkiem cyklu przybliżającego Wam tę ciekawą markę. Zacznijmy więc od początku, czyli od Carli 🙂
Ulla Dessous – Carla, rozmiar: 80H, kolor: navy/pink [Rozmiary: wersja 1: 40-52 B-C, 32-52 D-G; wersja 2: 32-44 H-L, cena: 429 – 499 zł]
Estetyka
Moim pierwszym skojarzeniem na widok Carli było: O, toż to Fauve z czasów swojej świetności! To jest, z epoki bogatych haftów, łezek na mostku, ozdobnych, doskonałej jakości ramiączek (nie tych byle jakich rozciągliwców, z którymi się parę razy spotkałam)… Jest to, rzecz jasna, bardzo korzystne skojarzenie. Wrażenie to nie zbladło ani trochę, gdy wzięłam ten stanik do ręki. To właśnie są te mięsiste materiały, o których jedna z Was pisała w pracy konkursowej 🙂 Miękkie, zwarte, a jednocześnie solidne – żadnego szeleszczenia sztucznością, żadnej lichoty, żadnych obaw z cyklu „ciekawe, co z tym będzie po praniu”. W takich momentach żałuję, że żaden ze mnie materiałoznawca i nie potrafię zdefiniować rodzaju surowców, z których powstała Carla.
Wróćmy jednak do samej urody tego modelu. Carla jest full-cupem i to zapewne już na wstępie niektóre z Was zniechęci. Ja jednak full-cupów się nie boję, zwłaszcza tak pięknie haftowanych. Ni to listki, ni to kwiaty, ni to motyle wyhaftowane są nićmi amarantowymi i granatowymi na jednolicie granatowym tle. Haft pokrywa cały przód biustonosza. Symetria została dokładnie zachowana w górnej części miseczek. Niżej już coś się nie zgadza, ale to można wybaczyć. Nie obraziłabym się jednak, gdyby w hafcie było więcej kolorów, a wzór bardziej spektakularny 🙂
Aplikacją o pasującym do haftu wzorze ozdobiono też ramiączka, co sprawia naprawdę luksusowe wrażenie. Znów – żaden tam nierówno przyszyty pasek materiału, tylko gotowy element (nie ucięty), przyszyty równoległymi zygzakowatymi szwami, lekko rozciągający się wraz z ramiączkami.
Ramiączkom należy się osobne słówko. Są wyjątkowo szerokie – w rozmiarze 80H mają 2,5 cm. Przymierzałam także wersję 1. (miseczka G) – tam były zwykłej szerokości, miseczki jednak były na mnie za małe, zdecydowałam się więc na wersję 2. (różniącą się właśnie szerokością ramiączek – nie pamiętam już, czy tył był tam również węższy, ale chyba tak). Ich jakość jest znakomita, nie są nadmiernie rozciągliwe, ani też zbyt sztywne – materiałowo przypominają te znane z balkonetek Freya, tylko jeszcze lepsze. Jak dla mnie – jednak za szerokie i za ciężkie optycznie, na szczęście te piękne aplikacje je ratują.
Tył, zwłaszcza w zestawieniu z ramiączkami, robi wrażenie trochę zbyt „pancerne”. Nieco łagodzi je materiał – dzianina z lekkim satynowym połyskiem (tylko nie myślcie o nim „satynowy tył” – to coś zupełnie, ale to zupełnie innego niż ładne, ale niepracujące dzianiny znane z niektórych modeli innych marek – te pracują rewelacyjnie!). Nie podoba mi się, że haftki są srebrne, mimo że regulatory polakierowano na granatowo. Może po to, by uniknąć łuszczenia się lakieru z haftek, co się nie raz zdarza przy kolorowych haftkach – tu nam to nie grozi 🙂 Za to zapięcie jest bez wątpienia dobrej jakości, grube, bez tendencji do wyciągania się, haftki ani trochę nie wysuwają się ze swoich „gniazdek”.
Wyrazy uznania należą się moim zdaniem za kokardkę. Niby nic specjalnego – wstążka, ale bez ogonów, które tak często się siepią albo są drapiące – tutaj problem rozwiązano po prostu ucinając je i chowając tak, że są całkowicie niewidoczne. Wygląda to świetnie. Znana nam już z wielu innych marek (Freya, CK) łezka ma kolor różowy, harmonizujący z haftami.
Szkoda, że Carla nie jest trochę bardziej przejrzysta – górna część miseczki została podszyta dodatkową warstwą dzianiny, co daje odrobinę przejrzystości, lecz mniej, niż by się chciało 🙂 Warto zwrócić uwagę na część dolną, w której haftowana siateczka została zgrzana ze spodnią, gładką warstwą dzianiny – mamy tu więc nie dwie warstwy materiału, lecz jedną.
Podsumowując – duży zachwyt osłabiony nieco zbytnią pancernością ramiączek i tyłu. Co jednak może też być zaletą.
Dopasowanie
Gdyby oceniać dopasowanie według zgodności z tabelą rozmiarów (która pokazuje się w wyskakującym oknie przy każdym z modeli i nie da się jej tu niestety zalinkować), byłoby fatalnie – wg tabeli, przy rozmiarze 80 moje 112 w biuście to dopiero miseczka… K. Jednak już I było wyraźnie za duże 🙂 (rozmiary miseczek Ulla Dessous to: B, C, D, E, F, G, H, I, K, L, M, N). Nie wiem, co jest nie tak z tabelami rozmiarów europejskich, w tym polskich firm – nie sprawdzają się u mnie praktycznie nigdy, w przeciwieństwie do brytyjskich. Od początku jednak spodziewałam się, że będzie pasowało właśnie 80H, na podstawie doświadczeń z markami przede wszystkim polskimi. Może więc czas uznać, że 80H to mój rozmiar EU? Przy takim założeniu Ulla Dessous okazała się marką w pełni przewidywalną 🙂
Przymierzałam także sąsiadujące rozmiary, w tym 80G i 80I. I było, jak już wspomniałam, za duże, G trochę kusiło ze względu na węższe ramiaczka, jednak miseczki wyraźnie wcinały się w biust. Pozostałam więc przy H. Obwód jest dopasowany i ponieważ z czasem ani trochę się nie powiększa – następnym razem, jeśli będzie okazja, zastanowię się wręcz nad 85G.
Kształt
Moje zastrzeżenie do Carli to zbyt słabe zebranie z boków. Z mojego punktu widzenia jest to główna wada tego modelu. Nie mamy też co liczyć na kuszącą dolinkę między piersiami pośrodku – jest raczej płasko. Uniesienie biustu jest jednak bardzo dobre, a profil okrągły i gładki. Kształt w Carli przypomina ten znany z full-cupów Elomi i większości modeli typu full-cup z poziomym szwem.
Konstrukcja i podtrzymanie
Carla, jak już wspomniałam, zbudowana jest jak full-cup z poziomym szwem, bądź też wysoka balkonetka typu panaszowskie Tango (podobny układ szwów). Po bokach mamy wbudowane we wnętrze miseczki zbierające slingi, które jednak nie czynią cudów, jeśli chodzi o zebranie. Właściwie przy tym kroju nie ma sensu oczekiwać niczego innego. Miseczki nie wykazują najmniejszych objawów syndromu złej konstrukcji czy za szerokich fiszbin. Fiszbiny mają idealną dla mnie szerokość i długość. Nic się w Carli nie marszczy, nic nie dziobie – miseczki idealnie się układają.
Podtrzymanie jest bardzo dobre. Czuję się w Carli maksymalnie pewnie. Tyły uszyte są z podwójnej warstwy gęstej, mocnej i bardzo dobrze pracującej dzianiny. Kilka tygodni noszenia nie przyniosło najmniejszego rozciągnięcia ani tyłów, ani zapięcia! Ramiączka nie są nadmiernie elastyczne i trzymają również bardzo dobrze.
Wygoda
Carla jest wygodniczkiem – nic nie drapie, nie gryzie ani się nie wpija. Szerokie ramiączka może i wyglądają ciężko, ale za to są superkomfortowe.
Cena
Trudno mi oceniać, ponieważ za Carlę nie musiałam płacić. Chyba też nie zapłaciłabym za nią aż tyle, ile ma kosztować w Polsce – od 429 do 499 zł. Dlaczego? Jako niepoprawna stanikomaniaczka, chyba nie jestem do końca targetem marki, która oferuje supertrwałe produkty za wysoką cenę, z przeznaczeniem na wiele sezonów noszenia. Z jednej strony – doceniam i popieram inwestowanie w lokalną, etyczną produkcję, w trwałe materiały, w rzeczy, których nie wyrzucimy po jednym-kilku sezonach, a więc i w mniej zaśmiecone środowisko. Ja jednak chyba nie dorosłam jeszcze do konsumpcyjnego minimalizmu i kupowania „na lata” 🙂 Swoją garderobę lubię zmieniać i szkoda byłoby mi poczynić tak dużą inwestycję w produkt, który mam nadzieję szybko zastąpić kolejną nowością.
Gdybym jednak nie pasjonowała się ciągłym badaniem rynku i odkrywaniem nowych produktów, a dążyła przede wszystkim do najwyższej jakości w mojej bra-garderobie, zapewne chętnie płaciłabym słono za takie produkty, jak Carla i cieszyła się nimi przez wiele lat, chwaląc solidność marki.
Galeria
Zerknijcie na Clarę z bliska – moim zdaniem warto 🙂
[Katalog flash w serwisie flickr nie jest dostępny, przepraszamy.]
Dostępność w Polsce
Jeśli chodzi o nasze sklepy – na stronie dystrybutora widnieją na razie tylko dwa namiary na sklepy. Pierwszy z nich to krakowska Brafitteria. Znajdziemy tam trzy modele Ulla Dessous, żaden z nich jednak nie jest Carlą, a ceny to 360-432 zł. Według informacji od dystrybutora, Carlę można jednak sprowadzić sobie na zamówienie. Drugi sklep to Lilly z Torunia, z internetową filią kobieca.eu. Tu wybór jest niezbyt atrakcyjny dla stanikomaniaczki – tylko biały sportowiec oraz kremowy full-cup w ograniczonym zakresie rozmiarów (duże miseczki i obwody) i w jeszcze wyższej cenie – jednym słowem ten sam ograniczony wybór, który pamiętamy sprzed lat 🙁 Mam nadzieję, że dostępność marki wzrośnie i pojawią się powszechnie także bardziej atrakcyjne modele, jak Carla, gdzie wysoką cenę uzasadnia również piękny design.
Oferta marki
Nie mam większych zastrzeżeń do Carli, jeśli chodzi o jej jakość i urodę. Jednak z punktu widzenia spełniania stanikomaniackich marzeń, od marki Ulla Dessous oczekiwałabym jednak trochę więcej fantazji w krojach i wzorach. Większość kolekcji to klasyka – luksusowa, elegancka, ale bez szczególnego efektu „wow”. W krojach dominują podobne do Carli full-cupy, czy też zabudowane balkonetki, full-cupy z side-supportem. Jest kilka modeli bandless, o kroju bardziej balkonetkowym, które wyglądają lżej – ciekawe, jak w ich przypadku z podtrzymaniem i komfortem.
Po dłuższych poszukiwaniach w katalogu odkryłam jednak coś ciekawszego konstrukcyjnie. Mamy konstrukcję z pionowymi szwami, usztywnianą, half-cupowatą niestety tylko do miseczki I. Występuje ona w kolekcji Lilian i zwie się, żeby było ciekawiej, padded plunge. Tę samą konstrukcję znajdziemy w jeszcze ciekawszym wydaniu w kolekcji minionej zimowej – Exclusive Line 82. Ciekawa jestem, jak też leży usztywniany half od Ulli 🙂
Jeśli chodzi o wiosnę – oprócz wszechobecnej klasyki oraz rzecz jasna bazy, znajdziemy jeszcze kilka bardziej młodzieżowych nadruczków – np. wisienkowa Chiara czy kraciasta Marie, jednak modele te znów sięgają tylko miseczki I. Osobiście zaś marze o niejakiej Marit – piękna fioletowa koronka i nareszcie odrobina przejrzystości u góry, za którą zapewne płacimy usztywnieniem dolnej części miseczki. Jest to więc coś w rodzaju semi-softa. Bardzo ciekawe! 🙂 Ogólnie zatem – jest co eksplorować.
Jeśli, podobnie jak mnie, zainteresowała Was Ulla, oferta jest do obejrzenia na stronach:
- strona polskiego dystrybutora marki Ulla Dessous – Liliana Underwear (kolekcja zimowa 2014 plus oczywiście baza)
- strona marki Ulla Dessous z opcją wyboru języka angielskiego (widoczna kolekcja wiosenna).
Na zakończenie jeszcze słówko o rozmiarach – jak już wspomniałam, miseczki Ulli kończą się na (europejskim-Ullowskim) N, a zaczynają od B. Większość modeli nie przekracza jednak L – do N dostępny jest tylko zabudowany sportowiec (o jego poziomie podtrzymania jeszcze nic mi nie wiadomo). Obwody przeważnie zaczynają się od 70 (32), tylko w nielicznych modelach od 65. Nie jest to więc marka ani dla drobnych biustów, ani dla wąskich obwodów. Kieruje się raczej ku przeciwnemu biegunowi – mogą więc zainteresować się nią biuściaste 85+! Obwody sięgają nawet 130, choć przeważnie kończą się na 110.
Wracając do Carli – być może niektóre z Was ucieszy wiadomość, że w kolekcji wiosennej wejdzie Carla w kolorze szarym ze srebrzystymi haftami 🙂 Granat z różem ma jednak pozostać wciąż dostępny.
Podsumowanie
Ciekawa jestem, czy pamiętacie jeszcze nasze rozmowy o Ulli sprzed 8 lat – jedna z Was napisała wówczas, że gdyby była postawną kobietą o obfitym biuście, chętnie kupowałaby tylko tę markę, bez względu na cenę. Ciekawa jestem, czy dziś także znajdą się wśród Was stanikomaniaczki o podobnej opinii? W tamtej starej notce znalazły się fotki dwóch modeli z kolorowym haftem – pierwszy, granatowy, nawet trochę przypominał naszą Carlę. Da się jednak zauważyć, że hafty były wówczas obfitsze i bardziej kolorowe – nic dziwnego, że budziły taki zachwyt. Obecna Ulla jest jakby skromniejsza niż dawniej. W sumie wielka szkoda, że nie sprawiłam sobie Ulli wtedy. Ech, gdybym wtedy wiedziała, że zmieszczę się w H…
Co sądzicie o ofercie Ulla Dessous? Jak myślicie, czy ma szansę znaleźć w Polsce swoje miłośniczki – przy tak wysokiej cenie? Czy są wśród Was osoby skłonne inwestować duże pieniądze w lokalną produkcję oraz wysoką jakość i trwałość? I na zakończenie, last but not least – jak Wam się podoba piękna Carla? 🙂
17 komentarzy
yaga7
Podobać mi się podoba, ale podejrzewam, że nie leżałaby dobrze na moim biuście, bo taki krój zwykle mi nie leży.
24 marca 2015 at 18:41I tyle kasy raczej bym nie dała, nie szukam bielizny na lata, poza tym przy zmieniającym się rozmiarze trudno wydawać taką sumę.
No i minimalizm to niekoniecznie od razu wydawanie grubej kasy raz na parę lat, można wydawać mniej a częściej, sumarycznie wyjdzie podobnie 😉
123
Cena mocno przesadzona!! Moge miec w tej cenie 2-3 biustonosze Panache.
24 marca 2015 at 19:43kerima71
Kasico w Twoich recenzjach brakuje mi zdjęć nabiustnych.
24 marca 2015 at 20:56kasica_k
@yaga7, to fakt, rozmiar też potrafi się zmienić… Co do minimalizmu zaś – jeśli połączymy go z ekologią, to ideałem jest jak najmniej sztuk, które starczają na jak najdłużej, żeby nie zasmiecać planety 😉 Zresztą myślę, że są osoby, które po prostu lubią długo używać jednej rzeczy, a starsze pokolenia w ogóle wolą rzeczy “na lata”, nie lubią tracić czasu ani pieniędzy na wciąż nowe zakupy. Mnie w sumie też denerwują ubrania obliczone na jeden sezon – ostatnio robiłam porządki w szafie i mam dużo przemyśleń na temat psującej się w ostatnich latach jakości ubrań… Tak czy owak – nie stać mnie chyba na tak drogą bieliznę, a już na pewno nie regularnie, choć w sumie fajnie by było, gdyby było mnie na nią stać 😉 Gdyby 500 zł na biustonosz nie stanowiło dla mnie problemu, to pewnie bym się nie zastanawiała tylko kupowała to, co mi się podoba… 🙂
@kerima71, rozumiem 🙂 Jednak jako kobieta w poniekąd dojrzałym wieku jestem pod tym względem konserwatywna, ale z drugiej strony – nauczyłam się nigdy nie mówić “nigdy”, więc kto wie 🙂 Jeśli bywasz na Lobby Biuściastych, to mamy tam zamkniętą galerię, do której można aplikować i wówczas jest szansa zobaczenia tego i owego nabiustnie (choć fakt, sama dawno niczego nie zamieszczałam i trochę mi głupio, że się tak “opuszczam” pod tym względem).
25 marca 2015 at 12:07Kattie
Tak sobie oglądam ofertę tej marki i stwierdzam, że podobają mi się tylko dwie kolekcje – Victoria i Exclusive Line 82. Stanik Victoria można dostać na Brafitterii, ale cena zabija. 432 zł? Ała. Już nasze polskie Avocado kosztuje mniej, a przecież tej marce też nie można odmówić ekskluzywności. Nowy model Valentina? Przepiękny!
25 marca 2015 at 13:30yaga7
Osobiście wolę ciuchy, torebki czy buty na lata, staniki niekoniecznie. A pewnie są osoby, które mają na odwrót 😉
No właśnie, mnie też brakuje zdjęć nabiustnych, również w naszej galerii. Marzy mi się, żebyś z każdą notką tutaj wrzucała też foty tam – wtedy by było wszystko wiadomo.
25 marca 2015 at 13:38kasica_k
@yaga7, no właśnie ja w sumie niczego nie kupuję na lata, choć słabej jednosezonowej jakości nie lubię bez względu na czas użytkowania – ale jednak czasem zdarza mi się, że coś mi się zniszczy i bardzo żałuję, że nie mam zapasowego egzemplarza 🙂
Co do fotek – mam nowe lustra w domu, może to pomoże 🙂
25 marca 2015 at 15:18exe
Na allegro ceny nie sa tak zabojcze, choc wybor jest maly.
25 marca 2015 at 18:41wkg
Zainteresował mnie ten artykuł, bo coś innego niż często opisywane brytyjczyki i Effuniaki. Po przeczytaniu jednak z pełną odpowiedzialnością napiszę – nic z tego Ulla za taką cenę. Trwały i dobry biustonosz na lata można kupić na połowę tej ceny z firmy Fantasie (poza tym czy one naprawdę są na lata to okaże się po latach, a nie po kilku miesiącach testowania).
Korzystając z okazji proszę o więcej na temat polskich marek (które są znacznie tańsze , być może mniej trwałe , ale warte swojej ceny.
26 marca 2015 at 20:04Czekam na wpis o Avie i Gorsenii (o Melissę kiedyś prosiłam ,ale jakiś problem na linii współpracy z producentem jest, a szkoda…)
I taką oddolną petycję niniejszym składam, aby regularnie , raz na jakiś czas, na przykład co kwartał pojawiał się wpis podsumowujący tylko i wyłącznie nowości polskich marek, tych tańszych , a godnych polecenia. Czy mogę mieć nadzieję ,że moja petycja zostanie rozpatrzona pozytywnie?
kerima
Kasico do galerii na Lobby mam dostęp i tam zaglądam. Jednak mnie interesują zdjęcia nabiustne modeli które omawiasz.Po prostu w Twoich recenzjach brak mi ich.
27 marca 2015 at 15:34yaga7
Mnie tez brakuje takich zdjęć.
27 marca 2015 at 18:07Coraz więcej jest blogów stanikowych i przyznam się, że bardzo lubię właśnie te, na których są foty nabiustne, jakoś wtedy bardziej widzę to, o co chodzi w recenzji 🙂
kasica_k
@yaga7, @kerima – rozumiem, po prostu żądacie mego biustu ;-)) No cóż, mogę obiecać, że zacznę od Galerii, a potem się zobaczy 😉
@wkg, narobiłaś mi przy okazji apetytu na Fantasie – dawno nic nie testowałam z tej marki, a Allegra się do mnie uśmiecha w wersji half 🙂
27 marca 2015 at 18:36Co zaś do marek polskich – zajrzyj na tag “polskie marki”… ok, sama zajrzę 😉
stanikomania.blox.pl/tagi_b/473851/polskie-marki.html
Jak widzisz, w lutym recenzowałam Nipplexa, wcześniej w grudniu była małobiuściasta Ewa Bien (ja się w tej marce niestety nie mieszczę, czego bardzo żałuję), wcześniej recenzja Gorsenii była co prawda dawno, bo we wrześniu 2014 (a wcześniej w sierpniu – Ava), ale w międzyczasie, w październiku, rozpisywałam się o polskich markach jak szalona w związku z tematem targów Salon Bielizny, na które pojechałam do Łodzi specjalnie w celu poznania oferty marek PL. No i właśnie. Dla mnie było to bardzo ekscytujące przeżycie, ale powiedzmy, że nie spotkało się z wielką ekscytacją komentujących czytelniczek, poza właścicielkami sklepów. No i sama już nie wiem, jak oceniać zainteresowanie polskimi markami wśród Was, bo wprawdzie co jakiś czas pojawiają się takie głosy jak Twój – że za mało marek PL – a potem do Kusidełka zgłaszana jest znikoma liczba modeli. Więc sama już nie wiem: czy nasze stanikomaniaczki interesują marki polskie czy nie? 🙂 I powiem jeszcze tak: nigdy jeszcze nie męczyłam się z polskimi markami tyle, co teraz 🙂 Praktycznie co chwila coś testuję, coś zamawiam albo coś jest mi przysyłane, ale niestety cały czas mam spore problemy z: 1) dopasowaniem rozmiaru (ciągłe odsyłki i dosyłki, bo rozmiary w modelu X są całkiem inne niż we wcześniej przymierzanym Y), 2) w ogóle brakiem mojego rozmiaru (sporo firm wciąż jeszcze na mnie nie szyje) 3) z za krótkimi i za wąskimi fiszbinami w polskich stanikach 4) z jakością polskich staników (część przymierzanych rzeczy odsyłam, bo z założenia nie recenzuję rzeczy nie wyrabiających się jakościowo – np. nie będę ćwiczyć w sportowcu nie trzymającym mi piersi, bo mi szkoda piersi 🙂 itp. Brzmi to może nieco marudnie, ale taka jest rzeczywistość blogerki stanikowej w moim rozmiarze 🙂 A ja mam taką zasadę, że póki nie przetestuję czegoś nabiustnie, nie biorę się do polecania. Chętnie też opisywałabym nowe kolekcje Avy czy Gorsenii z podobnym zaangażowaniem co np. Panache, ale tu też jest trudność – polskie firmy wcale nie są takie chętne do ułatwiania mi pracy i na przykład przysyłania mi próbek kolekcji tak, jak dystrybutorzy marek angielskich. Tak więc, by prezentować częściej marki polskie, muszę się po prostu dużo bardziej napracować, by zdobyć odpowiedni materiał tudzież naprawdę dobrze poznać same produkty, które to produkty też nie zawsze dają się poznać z dobrej strony. No, tyle marudzenia, a na zakończenie zapowiem, że planuję w najbliższym czasie coś z Gorsenii, coś z Dalii, coś z Gorteksu i Ewę Michalak (o której wcale tak często nie piszę). No i kto wie, może i Melissa się doczeka na swoją kolej 🙂
yaga7
Oczywiście że żądamy, ale nie chciałam być taka bezpośrednia 😉
Co do marudzenia – mnie tego marudzenia też brakuje. W sensie, że skoro mierzysz polską markę A, B i C, modele X, Y i Z, i nie jesteś w stanie nic dopasować, bo fiszbiny nie takie, jakość nie taka itp., to pisz też o tym. Bo podejrzewam, że dla kogoś może to być cenne info, że model X leży inaczej niż Y, a w ogóle to oba nie pasują, bo fiszbiny za wąskie. Jeżeli coś na wejściu ma złą jakość i w ogóle tego nie testujesz, to ja jako klientka, chciałabym wiedzieć, co to jest za stanik, żeby go nie kupić. No chyba że jako blogerka, która dostaje rzeczy do testowania, możesz pisać tylko o zaletach, nie o wadach, nie wiem, nie mam pojęcia, jak to działa.
28 marca 2015 at 13:19Ale mnie brakuje też głosów negatywnych typu mierzyłam to, to i to i wszystko odesłałam, bo nie pasowało.
Zresztą na Lobby też mi tego brakuje, już mało w ogóle pisze o zakupach i sprawdzeniu nowych modeli.
kasica_k
@yaga7 – 🙂
Mnie też brakuje pisania na Lobby o zakupach i w ogóle większej ilości recenzji nowych modeli. Ale sama jednak czasem piszę o nieudanych próbach dopasowania – czy to na fejsie, czy to w recenzji innych modeli, które akurat udało się dopasować, na przykład zeszłego lata okropnie marudziłam w recenzji miękkiej Avy na to, że nie mogę dopasować semisofta 🙂 I dalej będę się zwierzała z takich rzeczy.
Jeśli chodzi o modele nie kwalifikujące się do recenzji – tu jest trochę trudniejsza sprawa, bo rzeczywiście wiele firm obawia się negatywnych opinii i oczekują, że jeśli dany produkt nie jest dla mnie OK, to zrezygnuję z opisywania go. Jeśli już jednak daną rzecz przyjmę, to nie mam obowiązku pisania samych superlatyw i co do tego dyskusji nie ma, tzn. ja takowej nie dopuszczam 🙂
Jednak powyższe plus moja własna niechęć do opisywania słabych produktów sprawia, że recenzuję tylko te niezłe, czy przynajmniej znośne. Bo powiem szczerze, kiedy mi się zdarza dostać albo kupić coś słabego, to ostatnią rzeczą, na którą mam ochotę jest pracowite rozpisywanie się na ten temat 🙂 No, po prostu szkoda mi na to czasu, wolę jak najszybciej się obiektu pozbyć i zdobyć coś fajniejszego. Czasem więc marudzę o tym na fejsie, ale recenzji to już mi się tworzyć nie chce 😉
31 marca 2015 at 15:13wkg
odpowiedź do Kasicy:
” nie wiem, jak oceniać zainteresowanie polskimi markami wśród Was, bo wprawdzie co jakiś czas pojawiają się takie głosy jak Twój – że za mało marek PL – a potem do Kusidełka zgłaszana jest znikoma liczba modeli”
No to wyjaśniam: założenie było takie , że zgłaszać możemy tylko modele ,które mamy- jestem zadowolona z Gorseni i jednego modelu Kriss Line, ale posiadane przeze mnie modele wypadły już z produkcji , więc zgłaszanie ich raczej nie miało sensu. Jeśli chodzi o Gorsenię, to chyba kroje mają dwa podstawowe i tylko kolorystyka i detale się zmieniają- tak więc mogłam nieco oszukać i dopisać się do zgłoszenia Gorseni … ale nie wydawało mi się to zgodne z regułami.
“Więc sama już nie wiem: czy nasze stanikomaniaczki interesują marki polskie czy nie? 🙂 I powiem jeszcze tak: nigdy jeszcze nie męczyłam się z polskimi markami tyle, co teraz :-)”
Interesują się owszem, ale często nie chcą ryzykować z braku recenzji i czekają na Twoją opinie ;-). Recenzja Ulli jest to szczególnym pretekstem do podniesienia tego tematu, bo póki co tak szalonych cen polskie, dobre firmy nie oferują. Specjalnie podałam nazwy Gorsenii i Avy, dodam jeszcze Gaje, bo to często ceny dwucyfrowe.
“mam spore problemy z: 1) dopasowaniem rozmiaru (ciągłe odsyłki i dosyłki, bo rozmiary w modelu X są całkiem inne niż we wcześniej przymierzanym Y), (…)3)
z za krótkimi i za wąskimi fiszbinami w polskich stanikach”
Wydaje się, że ostatnio kształtuje się jednak coś na wzór polskiego standardu rozmiarowego. A jeśli chodzi o fiszbiny to dla mnie one są zwykle za szerokie i za długie- wiec nawet taka recenzja , że bardzo przydatna, bo przynajmniej wiem, że jak dla Ciebie sporo za małe, to szansa ,ze na mnie będą dobre 😉
“zapowiem, że planuję w najbliższym czasie coś z Gorsenii, coś z Dalii, coś z Gorteksu i Ewę Michalak (o której wcale tak często nie piszę). No i kto wie, może i Melissa się doczeka na swoją kolej :-)”
Szkoda , że nie wszystkie Polskie firmy są chętne do współpracy, choć jeśli chodzi o Gorsenię, to z moich osobistych kontaktów wynika, że obok Comeximu natrafiłam tam najżyczliwsze osoby i wsłuchujące się w opinie klientek. Ponieważ modele Dalii i Effuniaki są zupełnie niekompatybilne ze mną, liczę jeszcze na tę Melissę, a że ostatnio pojawił się na lobby długaśny wątek o Gaji to może i o tej firmie coś się pojawi… Kiedyś nosiłam Gaje i poza rozciągającymi się jak guma do żucia tyłami , reszta była raczej O.K. Może zrobili postęp od tego czasu…
2 kwietnia 2015 at 10:49turzyca
A ja sobie pozwole na Veto w kwestii zdjec nabiustnych. Nie brakuje mi ich, zdecydowanie wole tych kilkanascie bardzo dobrych zdjec stanika, ze wszystkimi szczegolami, niz selfika w zlym oswietleniu, jaki jest na wielu blogach recenzenckich. A jednoczesnie opis jest tak dokladny, ze ja nie mam problemu z przewidzeniem, jak dany stanik zachowa sie na moim biuscie. I mam wrazenie, ze to wlasnie jest wyroznikiem stanikomanii: umiejetnosc pisania o stanikach.
Ale moze ja jestem stara konserwa, ktora nie rozumie wspolczesnej kultury obrazkowej i koniecznosci swiecenia golym biustem. 😛
9 kwietnia 2015 at 10:42kasica_k
@turzyca, dzięki za dobre słowo i odrobinę zrozumienia dla fellow-konserwy 😉
@wkg, dzięki za sugestie. Muszę się przyjrzeć tej Gai 🙂
9 kwietnia 2015 at 17:37