WWywiady

Bra-fitting kameralny, czyli z wizytą w Bellami

Prawidłowe Ostanikowanie to coś, co wyzwala chęć dzielenia się ze znajomymi kobietami nową jakością biusto-życia 😉 Wiele z nas potem albo osobiście wychodzi z inicjatywą, albo też spotyka się z prośbą przyjaciółki czy znajomej: pomóż mi dobrać stanik!

Dokąd kierujemy nasz nowy stanikomaniacki narybek? Mieszkanki dużych miast są w dobrej sytuacji – mają już pewien wybór sklepów stacjonarnych. Mogą wysłać znajomą do jednej z „oaz bra-fittingu”, z nadzieją, że zajmą się nią bra-fitterki. Mogą też umówić się na wspólny wypad, zwłaszcza jeśli towarzystwo do ostanikowania jest większe, a i same przy okazji mają ochotę na bieliźniany rekonesans.

W mojej rodzinnej Warszawie dobrych sklepów jest co najmniej kilkanaście (zapraszam na Biuściastą Mapę, a jeśli zależy nam na konkretnej marce – do tabeli z ofertą). Można nawet pokusić się o podzielenie ich na kilka kategorii. Pierwsza z nich to sklepy w dogodnych lokalizacjach, przy głównych ulicach, ze sporym ruchem. Nieco spokojniej bywa na mniej uczęszczanych osiedlach, gdzie często pączkują młode bra-fittingowe biznesy. Last but not least, mamy jeszcze sklepy internetowe z możliwością odbioru osobistego. Nie da się trafić do nich z ulicy, ale można zrobić zakupy bez kolejki do przymierzalni.


 

Szoping dla wybranych – stare dobre czasy? 🙂

Biuściaste warszawianki, przynajmniej niektóre, pewnie z nostalgią wspominają pionierskie czasy, gdy kilka znanych i uznanych stołecznych sklepów istniało w tej trzeciej postaci – e-shopu z „zapleczem” w postaci prywatnego mieszkania gdzieś w mieście, wypełnionego towarem, z zaimprowizowaną przymierzalnią… Wizyta w takim miejscu, na którą należało się wcześniej umówić, miała posmak czegoś dostępnego tylko dla wtajemniczonych. W dyskretnej atmosferze można było nie tylko przymierzać do woli, ale i pogawędzić (a było o czym – w czasach, gdy zdobycie odpowiedniego rozmiaru graniczyło z cudem), czy nawet zaprzyjaźnić się z domowymi zwierzakami właścicielki 😉 Dziś, gdy wiele z tych firm pootwierało salony z prawdziwego zdarzenia, czasami trochę tęsknię za tym, co było…

Okazuje się jednak, że działają jeszcze firmy, które z owej kameralności postanowiły uczynić swój atut. Niektóre z nich sprawiają wrażenie, jakby intymniejszy model relacji z klientką, gdy na czas spotkania otrzymuje ona wyłączną uwagę sprzedawcy, był kluczem do ich powodzenia. Zjawisko jest na tyle ciekawe, że postanowiłam je zbadać osobiście!

 

Zwykły-niezwykły sklep

Pewnego letniego dnia wybrałam się więc do Bellami – szczególnego salonu, zwanego górnolotnie showroomem. Pewnym minusem Bellami jest trochę peryferyjne położenie (Warszawa, ul. Szkoły Orląt 4/21), a poza tym – szczerze mówiąc, widzę mnóstwo plusów 🙂

Wnętrze jest starannie urządzone, wyraźnie z myślą o przyjmowaniu klientek – nie jest to zwykłe mieszkanie, ale też i nie jest to zwykły sklep, czego byłam już pewna, gdy siadałam na wygodnej kanapie i częstowałam się ciasteczkami. Nie miałam przy tym wcale wrażenia onieśmielenia czy skrępowania, jakie czasem nam towarzyszy, gdy wchodzimy do obłędnie eleganckich, błyszczących butików – prosto z ulicy, z rozwianym włosem i w codziennym stroju. Czułam się raczej jak w przytulnej kawiarence, w której jestem mile widziana. A do tego mogłam przymierzać, przymierzać, przymierzać… zupełnie bez uczucia, że zabieram komuś cenny czas (choć zabrałam go sporo).

Pani Izabela, właścicielka i, można powiedzieć, autorka tego sympatycznego miejsca, doskonale wyczuła tę potrzebę, którą i ja widzę: tęsknotę za bra-fittingiem kameralnym, bez „oddechu następnej klientki na karku”, z odpowiednio dużą ilością czasu na decyzję, która często bywa trudna. Rozumie też potrzebę spotkań w kobiecym gronie, którą niektóre z nas znają choćby ze zlotów organizowanych na Lobby Biuściastych: w Bellami można nawet urządzić niedużą imprezę, na przykład część wieczorka panieńskiego, czy też zwykłe spotkanie przy kawie i bieliźnie (kawa, ciasteczka i koronki – zawsze uważałam, że to połączenie ma potencjał :-). No i, rzecz jasna, można się całkiem przyzwoicie obkupić (w ofercie m.in. wszystkie marki Panache, Curvy Kate, Gossard, Keia Pink, Charnos).

Wywiad!

Namówiłam panią Izę, żeby opowiedziała nam o metodach swojej pracy i o tym, jak klientki odbierają stworzony przez nią klimat. Poniżej zapis tej opowieści w formie krótkiego filmu. To moja pierwsza próba sfilmowania wywiadu i mam nadzieję, że niedostatki techniczne mi wybaczycie 🙂

 

 

Ciekawa jestem, co myślicie o bra-fittingu w bardziej kameralnej oprawie? Czy też widzicie zalety kupowania w miejscu, gdzie pod przymierzalnią nie kłębi się tłum innych klientek i towarzyszących im osób, i gdzie możecie poczuć się naprawdę swobodnie? Czy udanie się do showroomu to dobry pomysł na pierwszy bra-fitting? A może na regularne spotkania zakupowe z przyjaciółkami? Czy popularyzacja bra-fittingu spowoduje, że wzrośnie liczba takich kameralnych salonów? Prawdę mówiąc, nie miałabym nic przeciwko temu!

Uwaga, promocja!

Od dziś przez cały tydzień – specjalnie dla Was – wszystko w Bellami tańsze o 15% na hasło STANIKOMANIA! Online czy z wizytą – wybór należy do Was 🙂

Może ci się spodobać

26 komentarzy

  • butters77

    No, i filmik jak się patrzy! Gratuluję rozszerzenia zakresu nośników, Kasico 🙂

    A sam salon Bellami wydaje mi się sympatyczny. Dopisuję do listy miliona sklepów z bielizną, do których muszę wpaść, jak będę w Warszawie 😉

    P.S. Myślę, że kategoria “bra-fittingu kameralnego” ma szanse się przyjąć na dłużej – fajna.

    29 października 2010 at 18:58 Reply
  • aleksandralm

    Mi sie tez wydaje ze jest to fajna idea… Tak miedzy Bogiem a prawda, sklep ktory tu istnieje w Lizbonie (Dama de Copas – zreszta rodaczek) dziala na podobnej zasadzie. Trzeba zadzwonic, umowic sie… Jak sie nie wie gdzie on jest to praktycznie mozna go przeoczyc…
    Moj przyszly tez bedzie poniekad podobny – sprzedaz przez neta, mozliwosc przyjscia do mnie do mieszkania na przymiarke (po umowieniu sie) i moj przyjazd do klientki na brafitting party…

    29 października 2010 at 19:56 Reply
  • ciociazlarada

    Ja mam pytania praktyczne, bo upatrzyłam sobie w Bellami stanik. Czy hasło działa “Stanikomania” należy wpisać w jakimś formularzu do zamówienia? I druga sprawa, zakładam, że skoro 15% na wszystkie produkty, to działa również na te, które są mają obniżone ceny już w tej chwili?
    Nie znoszę pisania maili z pytaniami do sklepów, fajnie byłoby, gdyby to wszystko było jakoś zawarte pod koniec notki:)

    29 października 2010 at 20:42 Reply
  • Gość

    Kurczę, dziewczyny jak ja Wam zazdroszczę tych wszystkich sklepów. Mieszkam w Tarnowie i właśnie usunięto jedyny sklep, w którym można było znaleźć jakieś normalne rozmiary… A teraz pustka, nic 🙁 Nie mam możliwości kupowania przez internet ani wyjazdu do Krakowa, więc będzie bieda…

    29 października 2010 at 21:16 Reply
  • ciociazlarada

    Jako, że czekałam aż załaduje się film (mam tutaj typowy “serwer o napędzie chomikowym”) zdubluję komentarz. Pani Izabela i cały salon bardzo miło się prezentuje na filmie i wydaje mi się, że takie miejsce spotkań+zakupów jest super pomysłem. Z drugiej strony ja osobiście jestem typem, który nie plotkuje u fryzjera ani kosmetyczki, a do sklepów (także internetowych) wpada i wypada jak burza. Natomiast moja mama byłaby zachwycona:)

    29 października 2010 at 21:34 Reply
  • bellami

    Zniżka działa na wszystko 🙂 W trakcie realizacji zamówienia trzeba wpisać kod STANIKOMANIA , kwota zostanie automatycznie zmniejszona.

    29 października 2010 at 23:02 Reply
  • kasica_k

    @Gość, jeśli w Tarnowie brakuje sklepu, to bardzo dobrze, że się odzywasz – a nuż właśnie czyta to jakaś przedsiębiorcza osoba zastanawiająca się, czy w Tarnowie zajdzie klientki. Tak to działa, wiele sklepów powstało z inspiracji tym czy innym blogiem czy forum 🙂 Życzę, żeby w końcu się udało.

    @ciociazłarada, w swoich upodobaniach zakupowo-usługowych jestem dość podobna do Ciebie, z tą różnicą, że zdarza mi się długo przymierzać 🙂 Moja fryzjerka jest ideałem – bo 1) świetnie strzyże, 2) nie narzuca się z rozmową (nie cierpię typowych pogawędek u fryzjera). I uważam, że taktowny sprzedawca powinien wyczuć, czy klient ma ochotę na ploteczki czy nie, nawet w takim miejscu, do którego się przychodzi po umówieniu. Samo przymierzanie i wybieranie jest wystarczająco absorbujące, zwłaszcza jak jest w czym wybierać. Z moich obserwacji wynika natomiast, że wiele kobiet lubi zakupy towarzyskie (ja wolę sama 🙂 No i na zlotach się napatrzyłam, jak z przymierzania staników robi się spontaniczna impreza 🙂

    @bellami, dzięki za komentarz, zapraszam nieustająco 🙂

    29 października 2010 at 23:33 Reply
  • maith

    Bra-fitting kameralny, gdzie zakupy robi się niejako przy okazji np. fajnego spotkania z przyjaciółkami to świetny pomysł. Mam nadzieję, że takich sklepów będzie coraz więcej (no parę już jest 🙂 a odliczania każdej minuty na klientkę coraz mniej.

    Gościu z Tarnowa – każdą z nas spotkało chociaż raz w życiu, że zamknęło się coś, co lubiła i co było jej potrzebne. Zwykle mogła wtedy przyznać, że wcześniej jakoś zapomniała powiedzieć o tym fajnym czymś przyjaciółkom, rodzinie itd.
    Może właściciel nie wiedział jak prowadzić biznes, ale chociaż próbował, właśnie u Was, a w takim mieście bez jakiegoś wsparcia z zewnątrz taki sklep może się nie utrzymać.

    Dlatego zazdroszcząc Warszawiankom zwróć uwagę, że mamy tutaj najsilniejszą grupę lobbującą i wprawdzie Internet jest wszędzie, to choćby blogi prowadzą dziwnym trafem głównie Warszawianki. Tak wielu kobietom jest tu łatwiej, ale to dzięki tym, które od początku nie zasypywały gruszek w popiele. Parę lat temu u nas też było… ściernisko. I miseczka np. F wzbudzała totalny szok w oczach ekspedientek, nawet bez próby łączenia z obwodem mniejszym niż 75 😉
    Dlatego może spróbujcie się zebrać i np. uratować Wasz jedyny sensowny sklep 🙂

    30 października 2010 at 09:44 Reply
  • sunako-chan

    Gościu —- a może do Rzeszowa? Ale w sumie podobna odległość jak do Krakowa :/ W Rzeszowie w końcu się doczekałyśmy ;))

    30 października 2010 at 15:43 Reply
  • aleksandromaniak

    Czy można też dostać taką kieckę, jaka ma na sobie Marylin? 😉 Bo ja bym bardzo chciała 😉

    30 października 2010 at 17:56 Reply
  • bellami

    Sukienka zapewne ładna i kobieca ale to podtrzymanie kiepskie. Jeżeli już to proponuję wersję z prawidłowym “ogorsetowaniem” 🙂

    30 października 2010 at 23:11 Reply
  • aleksandromaniak

    Tam jest wersja saute, bez gorsetu, stanika ; częsta dla Marylin i ówczesnych gwiazd 🙂
    I szczerze – mimo, że ze mnie zagorzała stanikomaniaczka – nie widziałam gorsetu w szerokiej rozmiarówce, który nadawałby się do tej sukienki. Nie widzę jej dobrze, ale sądzę, że jest na tyle wycięta, żeby przy wszelkich gorsetach czy straplessach wystawały boczki bieliźniane, a to już psuje wszystko 😉
    Jeśli są już eleganckie gorsety w moim 30 FF to są one w kroju typu balkonowym czy bandażowym ;), czyli 1) nie do tej sukienki 2) przy okazji w kroju absolutnie niekompatybilnym z moim biustem.
    I szczerze wyznaję, że jeśli miałabym w takiej kiecce po prostu wyglądać ;)))), tzn. bez tańczenia itd., to pewnie też skusiłabym się na wersję saute, jestem w tym wieku, że jeszcze jest wystarczająco jędrnie na jedno szaleństwo 😉
    No ale może się kiedyś doczekam 😉

    30 października 2010 at 23:35 Reply
  • maith

    A propos Marylin i ówczesnych gwiazd, to dawno temu na jakiejś wystawie pokazano stanik Marylin. Co ciekawe stanik był właśnie wyjątkowo dobrze wzmocniony 😉

    31 października 2010 at 14:29 Reply
  • kasica_k

    A propos gorsetów do sukienek – istnieją suknie z wbudowanym gorsetem i podejrzewam, że takie coś właśnie @bellami mogła mieć na myśli. Ciekawa jestem, czy gdzieś w Polsce szyją takie suknie dla większych biustów potrzebujących solidnego podtrzymania…

    @maith, jest dokładnie tak, jak napisałaś. Trzeba lobbować lokalnie. Faktem jest, że Warszawa ma zalety (ogromny rynek). Ale z drugiej strony – np. Renulec w Biłgoraju daje radę, to i sklep w Tarnowie mógłby. Zawsze można się skrzyknąć, robić zloty, spotkania bra-fittingowe – a nuż ktoś z wolą działania zainteresuje się tematem. W taki sposób powstało wiele sklepów – ktoś tam, gdzieś tam coś przeczytał, usłyszał, zaraził się pomysłem. Nowe sklepy nie biorą się znikąd – zakładają je konkretni ludzie, których być może mijamy codziennie na ulicy…

    1 listopada 2010 at 18:49 Reply
  • aleksandromaniak

    A widziałyście te sukienki z wbudowanymi gorsetami?
    Ja szukałam takich na wesele jako gość i szukała koleżanka sukni ślubnej ze zbudowanym, bo straplessy wychodziły bokami , a ona chciała określony typ sukienki.
    Otóż otrzymujesz sukienkę z gorsetem i masz do wyboru parę wersji np. rozmiarze….B/C. Tak, B/C.Takie są właśnie rozmiary, dramat. Oczywiście, krawcowa zawsze może wiele zdziałać i dopasować, ale te gorsety dołączone do sukienek to z reguły okropna, deformująca, gigantyczna warstwa gąbki. To ma być niby fajne, bo dodaje biustu, ale my chyba wiemy, jak to się kończy ;))))
    Ze swoich doświadczeń poszukiwania sukienki z gorstem w wersji nieślubnej, ale takie eleganckiej bądź koktajlowej (straplessa dla siebie wówczas nie znalazłam), było tak : w sukienkach z reguły mieszczę się w rozmiar 38, wtedy ówczesne gorsety zakrywały mi 1/4 piersi, a dodam, że moje 30 FF nie jest biustem wybitnym. 😉
    Biust mi się mieścił objętościowo w rozmiar 42, ale wtedy pod biustem mogłam się owinąć, w innych częściach mając obszerną koszulę nocną. 😉 Panie proponowały mi gąbęczki zakrywające biust, żeby mieć suknię bez gorestu. Gąbeczki A, B. C. ;))))) O podtrzymaniu to oczywiście mowy nie było, przecież taka młoda, to po co jej.
    Także wiecie no, mam złe doświadczenia :DDD
    A chciałabym bardzo taką kieckę 😉
    Maith – a tak, do sesji to miewała, miały z reguły bardotki gąbkowane. Oczywiście, moda pozostała : niech ledwo zakryje mi sutki ;)))

    1 listopada 2010 at 22:18 Reply
  • bellami

    Dziękuję Kasico, dokładnie sukienki z wbudowanym gorsetem miałam na myśli, jeżeli sukienka jest szyta na miarę to gorset powinien trzymać bez biustonosza. Obowiązkowe wiązanie z tyłu. Czyli sukienka dobrze “ogorsetowana”. Na razie chyba tylko oferta indywidualna, czyli szycie na miarę jest dostępne.

    1 listopada 2010 at 22:45 Reply
  • bellami

    Droga aleksandromaniak, ja widziałam takie sukienki a nawet szyłam dla dziewczyn, które z powodu wielkości biustu powyżej “75B” miały problemy ze znalezieniem oferty dla siebie. Nie ma co liczyć na ofertę w klasycznych sklepach. Oprócz braku oferty, niestety ekspedientki nie mają wiedzy bra-fittingowej a jak widać przydaje się ona nie tylko przy doborze bielizny. Można uszyć taką sukienkę i ślubną i wieczorową ale trwa to do dwóch miesięcy.

    1 listopada 2010 at 22:59 Reply
  • kasica_k

    A no właśnie, w sumie zapomniałam dodać, że @bellami wspominała mi, że ma też doświadczenie z sukienko-fittingiem 🙂 @bellami, może pomyślisz o rozszerzeniu oferty o uświadomione krawiectwo? Skoro, jak widać, są amatorki 🙂

    1 listopada 2010 at 23:11 Reply
  • aleksandromaniak

    Nono, aż się szeroko uśmiechnęłam, jak przeczytałam, że tu takie artystki 🙂
    Obawiam się, że tylko cena zwaliłaby mnie z nóg 😉 I pewnie zwyczajnie nie mogłabym sobie za taką kieckę pozwolić. Chyba, że wieczorową hm 🙂 (ślubną wybiorę pewnie z ramiączkami 🙂 )
    Choć myślę, że gdyby Bellami coś takiego wprowadziło, to na pewno znalazłaby się stanikomaniaczki, które mogłoby zaszaleć. Idealnie dopasowana sukienka to na pewno marzenie każdej kobiety 🙂
    Swoją drogą jestem ciekawa, kiedy w końcu Ci cholerni (:P) producenci uświadomią sobie, że ich rozmiarówka może trafić do 5 procent kobiet, w dodatku większość z nich nie jest ich klientką. Więc tak naprawdę praktycznie szyją dla nikogo. :/

    2 listopada 2010 at 11:51 Reply
  • sunako-chan

    więc palniemy seksistowski tekścik, żeby przypadkiem nikt nie pomyślał, że te “wiadomości” to na poważnie ;/

    2 listopada 2010 at 16:21 Reply
  • sunako-chan

    A dzisiaj w “Raporcie” na Esce Rock mówili o jakimś sklepie w Łodzi, gdzie można wypić kawę i jest brafitting 😉 Była też wypowiedź Mahedy i niezmiennie seksistowski dziennikarz (w stylu “czemu nie można chodzić bez stanika”). Plus seksistowscy dziennikarze w studio (w stylu “a to te kobiety to tam tak przymierzają?”, “dam ci adres”)….. Jak już coś o brafittingu jest w tv czy radio to oczywiście faceci muszą wszystko zepsuć swoimi gadkami :/ Tak jakby krępował ich fakt, że kobiety noszą staniki (woooow), muszą je dokładnie dobierać (większe woooow) i jeszcze o tym mówią (co za wstyd!) :/ więc palniemy seksistowski tekścik, żeby przypadkiem nikt nie pomyślał, że te “wiadomości” to na poważnie ;/

    2 listopada 2010 at 16:22 Reply
  • kasica_k

    Ten sklep w Łodzi to pewnie Szyfoniera. Tu jest filmik z otwarcia
    – żadnego seksizmu 🙂

    Panowie po prostu najczęściej nie wiedzą, jak podejść do tematu (jak do wielu innych “kobiecych” tematów) i pokrywają swoje zmieszanie różnymi chichotami. Do tego dochodzi zakorzenione w naszej kulturze skojarzenie kobiety ze sprawami błahymi i godnymi tylko żarcików, najchętniej z seksualnym podtekstem. Co nie oznacza moim zdaniem, że o bra-fittingu nie można mówić z humorem, tylko może niekoniecznie z głupawym 🙂 Na szczęście są osoby obu płci, które potrafią.

    3 listopada 2010 at 14:00 Reply
  • bellami

    Przyznam się, że marzy mi się aby móc sprawić super kieckę każdej klientce. Szycie miarowe zawsze jest droższe. Idąc jednak zgodnie z trendem “slow fashion” myślę, że posiadanie jednej czy dwóch sukienek w których wywołujemy wielkie WOW! jest bezcenne. Każdą inną możemy kupić płacąc Master Card.

    3 listopada 2010 at 14:01 Reply
  • kasica_k

    Oj tak. To duża radość, mieć coś naprawdę idealnie dopasowanego, nie tylko do naszych biustów, ale i gustów. Myślę też, że dobrej jakości klasyka, czy to wieczorowa czy bardziej codzienna, mogłaby przetrwać w naszych garderobach wiele lat. Tylko może być bieda, gdy się utyje albo schudnie… 🙂

    3 listopada 2010 at 18:45 Reply
  • aleksandromaniak

    No ja swoje ulubione ciuchy noszę bardzo długo, według moich rodziców, czasem nawet za długo 😉 Czasem nie przeszkadza mi nawet fakt, że moje wymiary tu i ówdzie się zmieniły , co jest oczywiście naganne 😛
    W mojej retro małe czarnej chodzę na oficjalne imprezy, do klubu, na randki. Jest uniwersalna, niestety nie jest idealnie dopasowana, ale przeszła małe przeróbki u krawcowej i leży już lepiej, ach te okolice biuściaste 😉
    Gdyby Bellami szyło :), na pewno postarałabym się zaoszczędzić na dwie sukienki – jedną letnią,a drugą jesienną. W dzisiejszych czasach można kupić tyle dodatków, że w tej samej sukience, można wyglądać inaczej, także zupełnie by mi to nie przeszkadzało 🙂
    Kasico – ja tam uważam to za doskonałą motywację do utrzymania wagi :DDD Poza tym : jak krawcowa zwężała mi spódnicę w talii (ech, standard:/), zostawiła nadprogramowe dwa centymetry, na wszelki wypadek 😀

    4 listopada 2010 at 14:29 Reply
  • michi

    Trochę przesadzone z tym minięciem depresji po kupieniu staników ._.

    11 listopada 2010 at 21:07 Reply
  • Leave a Reply