Dziś coś dla lubiących hafty i wzory – ale geometryczne! Wszechświat najwyraźniej usłyszał, że cenię sobie geometrię w bieliźnianym wzornictwie, bo na pierwszą recenzję 2025 roku podarował mi jeden z modeli, na których zatrzymało się moje oko na zeszłorocznych targach bielizny w Łodzi. Ten haft aż się prosił, by wziąć go do ręki – i tak się zaczęła moja znajomość z Riną, nowym modelem z kolekcji bazowej marki Ewy Bien. Tym kalejdoskopowo-mozaikowym wzorom przypominającym wachlarzowate motywy w stylu art déco udało się przekonać mnie do raczej tradycyjnego hafciaka na fiszbinach – jak to w bazówce, jest spokojnie, ale jednak trochę ciekawiej niż zwykle (nie kwiatkowo! 🙂 ).
Ważną zaletą Riny jest zakres rozmiarów – konstrukcja B171 jest jeszcze stosunkowo nowa w ofercie, i mają ją modele o największej rozmiarówce, kierowane do dużych biustów (do miseczki L).
Jak sprawdza się w odsłonie bazowej, od której wymaga się zwykle najwięcej? Zobaczcie sprawozdanie z testów.
Ewa Bien – biustonosz Rina B171, rozmiar: 85H; figi wysokie Rina C125, rozmiar: XXL; kolor: czarny
[Rozmiary biustonosza 65 H-l, 70 G-L, 75 F-L, 80 E-K, 85 D-J, 90 D-I, 95 E-H ; rozmiary fig: S-3XL; cena biustonosza: 289 zł, cena fig wysokich: 159 zł; recenzja w ramach współpracy reklamowej z firmą Ewa Bien]
Estetyka
Bieliznę Ewy Bien na pewno kojarzycie z kolorowymi, przeważnie tradycyjnie kwiatowymi haftami na tiulach, choć od czasu do czasu pojawia się tam coś bardziej wyjątkowego, jak ostre papryczki, czy zapowiadane na wiosnę cytrynki. Na tym tle Rina jest dość zwykła, jak na baziaka przystało, ale te architektoniczne wzorki ratują ją przed typową bazową nudą generycznych kwiatków w neutralnej barwie. W moich oczach nawet bardzo ją ratują i mam chęć ją za to wynosić na piedestały. Drogie marki! Nie zasypujcie nas banalnym tiulem w łączki, prosimy o więcej ciekawej, eleganckiej, geometrycznej prostoty, takiej jak tu.
Wracajmy jednak do naszych staniorów. Haft na Rinie ściele się gęsto i łączy dwa równie ciekawe motywy. Miseczki są podszyte w całości dodatkową warstwą tiulu, przejrzystość jest więc jedynie połowiczna, ale mimo to wzorki całkiem ładnie widać. Szkoda tylko, że nie pomyślano o czymś ciekawszym niż zwykła kokardka na środku. Tył jest po prostu czarny, gładki, nawet na majtkach nie dzieje się za wiele, choć nieco więcej niż na staniku.
Miłym detalem są metalowe elementy, widoczne jednak tylko z tyłu. Ramiączka są raczej zwyczajne, jakie znamy z wielu modeli – a wolałabym jakieś gładkie z satynowym połyskiem… Haft z przodu jest zdecydowanie główną gwiazdą Riny.
Bielizna Ewy Bien ma jedną niezaprzeczalną zaletę: jest miękka i miła w dotyku, i Rina nie jest wyjątkiem w kwestii robienia delikatnego wrażenia. Ta delikatność bywa przekleństwem, gdy do uniesienia są większe piersi, konkstrukcja B171 jednak daje sobie radę lepiej niż poprzednie, o mniejszych zakresach rozmiarów. Sensorycznie jest super – nie szeleści sztucznością, przyjemnie się dotyka zarówno haftów, jak i dzianin, wizualnie – już wiemy. Szycie jest bardzo staranne, równiutkie, nic się nie strzępi.
Dla porządku pokażę Wam jeszcze odsłonę Riny w beżu o naprawdę miłym złotym odcieniu, najładniejszy beżak, z jakim miałam przyjemność się ostatnio zapoznać. Coś ta czerń i złoto à la Megalopolis (i stylówy Adama Drivera) mnie ostatnio prześladują! 🙂
Spójrzmy jeszcze raz na wersję czarną z bliska 🙂
Dopasowanie
Tu niby poszło łatwo, a jednocześnie – zaskakująco. Zdziwiło mnie, że nadal pasuje na mnie 85, bo nie dość, że ważę ciut więcej, to zwiększenie aktywności fizycznej zaowocowało nieco twardszym ciałem 🙂 Ewa Bien stety-niestety pozostaje marką o raczej rozciągliwych tyłach. Nie ona jedna, co prawda. Tak więc, jeśli znacie już swój rozmiar pod biustem u Ewy Bien, nie spodziewajcie się tu rewolucji. Jeśli nosicie 85 w Gorsenii – tu możecie próbować nawet 80. Miseczki (H) są spore, przede wszystkim obszerne u góry, mają jednak typowe dla Ewy Bien wąskawe fiszbiny, więc oczywiście jak to zwykle u mnie, trzeba było pójść na pewien kompromis. Góra pasowałaby mi bardziej zamknięta, a fiszbiny – nieco szersze. Osoby o sylwetce typowo biuściastej w wydaniu wąskofiszbinowym nie powinny mieć dylematów.
Kształt
Jeśli lubisz klasycznie okrągłe i zebrane piersi, B171 zaspokoi twoje potrzeby. Z trzyczęściowej miseczki wyciągnięto to, co najlepsze: bardzo dobre zebranie piersi z przodu ciała (zero wystawania na boki), podniesienie i zaokrąglenie.
Konstrukcja i podtrzymanie
Jak już wspomniałam, Rina ma trzyczęściowe miseczki bez side-supportów i innych fancy ficzerów, ale z uniesieniem i ogarnięciem mojego 85H radzi sobie lepiej niż inne konstrukcje tej marki.
Na etapie pierwszych przymiarek konstrukcja podlegała jeszcze ostatnim poprawkom i tu miałam okazję zwrócić uwagę na mój największy problem – nadmiar przestrzeni w górze miseczki. Już w modelu Hot miałam luźnawą krawędź miski, tu było to bardziej widoczne, ale udało się wprowadzić korekty niemal niwelujące ten efekt. Mówię: niemal, bo w moim przypadku wciąż jest to stanik pasujący mi bardziej w drugiej połowie cyklu 🙂 W mojej ocenie najbardziej ucieszy osoby o pełnych biustach, które często borykają się z tak zwanym wcinaniem krawędzi. Jeśli jesteś jedną z tych, którym „wszystko się wcina”, szukasz miseczek otwartych, bez gumek na krawędzi czy ściślejszych lamówek, B171 i Rina są dla Ciebie. U mnie w górze zostaje lekki luz, który jednakowoż nie jest widoczny ani w dobrze wyprostowanej pozycji, ani w ubraniu, gdy wszystko leży jak należy.
Jak już wspomniałam przy okazji kształtowania, Riny B171, podobnie jak innych modeli Ewy Bien, mimo że jest celowana w duże wymiary, nie można nazwać modelem o szerokich fiszbinach. W moim H mieszczę się na szerokość „tak jak zwykle w polskich drutach w tym rozmiarze” 🙂 co oznacza: wolałabym, by były rozstawione szerzej, ale osoba o sylwetce z wąską podstawą piersi powinna być usatysfakcjonowana. Blisko umieszczone piersi ucieszy wąski mostek.
Tył zbudowany jest z dwóch warstw: dzianina i powernet. Mógłby być może ściślejszy, ale: nie jest rozwlekaczem, pracuje zupełnie przyzwoicie i jak na mój ciężar – daje sobie radę. Ma na szczęście trzyhaftkowe zapięcie. Ramiączka również pracują standardowo. Miseczki są dość stabilne ze względu na gęste zahaftowanie oraz dwuwarstwowość. Ciekawa jestem, jak radzi sobie Rina w rozmiarze na przykład 85J (dwie miseczki więcej niż moja). Być może przydałoby się jej jeszcze trochę wzmocnienia.
Wygoda
Do wygody Riny nie mam żadnych zastrzeżeń. Jest miękko i przyjemnie w dotyku, zapięcie nie ma kłujących rogów, druty nie gniotą (tunele są mięciutkie i przyjemne, choć nie super grube), gumy nie drapią. Nie Ma Fiszbin Bocznych 🙂 Wygodniak.
Do kompletu
Figi wysokie Rina C125, rozmiar: XXL
Na początek niezła wieść dla większych pup: rozmiary tych fig sięgają 3XL, a te 2XLki, które mam, są całkiem spore. Zmieściłyby większe pośladki od moich, ale ja potrzebuję sporo w pasie, więc uważam ten rozmiar za dobry wybór dla siebie. Są miłe w dotyku i nieproblematyczne, da się w nich nawet ćwiczyć jogę, choć wtedy trochę zjeżdżają z brzucha 🙂 Stan jest wysoki, ale nie przesadnie. Dla lubiących mniej zabudowane gatki Ewa Bien ma aż cztery inne kroje majtek! Tangi, stringi, brazyliany oraz figi (te ostatnie mają najwięcej haftu i są wg mnie najładniejsze – brakuje mi wzoru w moim modelu!).
Zrobiono tu jedną ciekawą rzecz – stan jest podwyższony, ale majtki są dość wysoko wycięte na biodrach, co dodaje im lekkości. Tył jest trochę ciężkawy ze względu na dużą ilość kryjącej dzianiny, ale sytuację trochę poprawia wykończenie elastycznym tiulem. Kokardka jest, dla odmiany, z tyłu.
Jak na bazowy komplet, Rina całkiem daje radę estetycznie i wygodowo.
Galeria
Pełen zestaw zdjęć detali – przewiń, by obejrzeć.
Podsumowanie
Taką bazówkę, to ja chętnie. Większość modeli z bazowych kolekcji nie budzi mojej ekscytacji, ponieważ ważną rolę gra dla mnie ciekawa estetyka, która z reguły nie jest tam na pierwszym planie. Rina należy tu do wyjątków, bo przyciągnęła mnie bardziej niż większość zwiewnych haftów w wiośnianych kolorach z nowej kolekcji Ewy Bien. Cieszy mnie, że konstrukcja B171 i związany z nią zakres rozmiarów coraz bardziej umacnia się w ofercie tej marki, zarówno w kolorowych sezonówkach, jak i najwyraźniej w bazie. Dla tych z Was, które nie potrzebują aż takiego zakresu, albo wolą inne konstrukcje – ta linia oferuje ich naprawdę sporo, bo w sumie aż 4 miękkie, 1 półusztywnianą i push-upa. Jest i balkonetka, i plunge (miękki! Ciekawa jestem, co o nim myślicie, bo ja z racji gabarytu – nie wypróbuję).
Tu znajdziecie całą linię Rina w sklepie online!
Kibicuję, oczywiście, dalszemu rozwojowi B171 – Ewa Bien wyraźnie postanowiła w końcu zainwestować więcej twórczych mocy w duże biusty, czego niegdyś bardzo wyczekiwałam, bujając się na granicy dostępnego zakresu rozmiarów :-). Jest coraz lepiej! I miło, że da się w końcu znaleźć i pewną różnorodność wzorniczą, i wysoki komfort – jako osoba mieszkająca od wielu miesięcy w modelach bez drutu uważam, że moja ocena komfortu jest obecnie surowa. I Rina zdała ten test.
Jaka jest Wasza opinia o bieliźnie Ewy Bien? Czy też śledzicie rozwój konstrukcji na duże biusty? A może macie już inne ulubione kroje? I czy też tęsknicie za takimi wzorami, jak Rina?