Zapraszam was znowu do świata stanikowych rewolucjonistek, czyli tych, które postanowiły poświęcić karierę dostarczaniu dopasowanej bielizny biustom spoza sieciówkowego kanonu. Właścicielka Bra Revolution szlify brafitterskie zdobywała w Wielkiej Brytanii, w czasie, gdy w naszym kraju oferta dla rozmiarów D+ ograniczała się głównie do nielicznych modeli niemieckich marek, a słowa „brafitterka” nie było jeszcze w żadnym polskim słowniku.
Stanikowa Rewolucja przyniosła nam wiele rzeczy. Po pierwsze, wiedzę, że trzycyfrowa liczba rozmiarów biustonoszy to minimum, jakiego potrzebują nasze małe, średnie i duże biusty, a ich różnorodność jest tak naprawdę nieskończona. Po drugie, że dobranie i kupno stanika może być przyjemne i satysfakcjonujące. W warszawskim (dokładniej: żoliborskim) Bra Revolution możesz je połączyć z wizytą w lokalnej kawiarence, dobrym obiadem i spacerem. Wcale nie potrzebujesz do tego wielkopowierzchniowej galerii handlowej, pełnej towaru i ludzi – wystarczy przytulny sklepik, w którym niegdyś sprzedawano… rybki!
Wpadajcie na brafitting w stylu slow! 🙂
Wywiad z Elą Blociszewską, właścicielką salonu Bra Revolution
Stanikomania: Jak zaczęła się twoja „stanikowa rewolucja” – dosłownie i w przenośni? 🙂
Ela Blociszewska: Wcześniej przez lata „ubierałam” domy – importowałam z dalekich Indii, Indonezji, Tajlandii piękne przedmioty rzemiosła artystycznego. Dalekie i długie wyjazdy musiałam zawiesić, kiedy na świecie pojawił się mój synek. A ponieważ jestem osobą aktywną i lubię wyzwania oraz nowe projekty, musiałam wymyśleć coś jeszcze, czym mogłabym się zająć na miejscu.
Temat biustonoszowy pojawił się, kiedy sama potrzebowałam ubrać swój biust, który w czasie ciąży urósł i trzeba było go po prostu ogarnąć. No i zaczęły się schody… To był 2005 rok. Od sklepu do sklepu, coraz piękniejsze „kwiatki” zakwitały na moich piersiach. Pomyślałam: kurczę, dziwny ten mój biust, że w tylu sklepach z TAKĄ ofertą nic na mnie nie pasuje… Aż wreszcie: udało się! Chciałam czarny – był czerwony, ale kolor nie miał znaczenia – różnica w odczuciach i wyglądzie w nowym rozmiarze była ogromna, i to było najważniejsze. Niestety, po nie tak długim czasie noszenia zaczęłam czuć ogromny dyskomfort w okolicy pach – zorientowałam się, że mam tam po prostu rany. O rany! – wystraszyłam się, coś chyba jest nie tak! Wróciłam do sklepu, w którym robiłam zakupy, z pytaniem: co robić? I usłyszałam, że… tak musi być!
Te słowa były dla mnie przełomowe. Pomyślałam, że coś tu nie gra – biustonosz nie powinien być koszmarem! I zaczęłam zgłębiać temat. A kiedy ja się za coś zabiorę – to „do kości”, muszę wiedzieć wszystko. Czas (zrobiłam sobie urlop macierzyński) i miejsce poszukiwań mi sprzyjał, bo mieszkałam wtedy przez 2 lata w Londynie. A gdzie najlepie uczyć się o brafittingu i biustonoszach, jak nie w UK? W tamtych czasach, oczywiście.
Odbyłam zatem kurs brafittingu u Lindsey Brown, często odwiedzałam sklepy sieci Bravissimo, czytałam blogi i wszystko, co z tym tematem związane, w Paryżu zwiedziłam targi Salon International de la Lingerie i nawiązałam kontakty z producentami bielizny. Przygotowałam się w tym Londynie na sto procent. Miałam plan, rzetelnie opracowany pod kątem finansowym i logistycznym. W 2008 po powrocie do Polski zaczęłam go realizować – i tak powstało Bra Revolution.
– Kim są twoje klientki? Czy to raczej mieszkanki najbliższego otoczenia, czy trafiają się też przybyszki z innych dzielnic? Czy dużo jest osób, które do ciebie wracają?
Ela Blociszewska: Moje klientki to nie tylko mieszkanki Żoliborza i okolic. Zanim otworzyłam sklep stacjonarny, działałam w prawie całej Polsce, jeżdżąc na zaproszenia na różnego rodzaju eventy, albo po prostu do kobiet, które organizowały spotkania we własnym gronie. Najczęściej bywałam w Zakopanem! Uwielbiałam tam jeździć – to były wyjazdy z rodzaju business&pleasure. W Warszawie współpracowałam cyklicznie z butikiem Odzieżowe Pole na Mokotowskiej, organizowałyśmy spotkania stylizacyjne dla kobiet. Do dziś mam klientki z innych dzielnic Warszawy i spoza Warszawy. Bardzo cenię sobie te kontakty. Powiedziałabym nawet, że niektóre przekształciły się w swego rodzaju przyjaźnie. Mam dużo klientek, które do mnie wracają – i dbam o to, żeby do mnie wracały. Lubię z nimi rozmawiać nie tylko o tym, który biustonosz leży najlepiej i jaka jest jego cena. W ogóle lubię kontakty z ludźmi.
– Do takiej osoby na pewno miło się wraca – ale warto też dodać, że Bra Revolution mieści się w szalenie fajnym miejscu. Tuż obok Jaskółki – znanego wege bistro, aż dziwne, że jeszcze w nim nie jadłam 🙂 Pamiętam sprzed kilku lat debaty w warszawskich mediach o tym, jak uratować Plac Wilsona przed inwazją banków – część mieszkańców domagała się, by były tutaj kawiarnie i sklepy, by Plac stanowił prawdziwe centrum życia okolicy. Wygląda na to, że się udało, a ty jesteś częścią tego „ożywienia”. Jak się czujesz na swojej „dzielni”?
Ela Blociszewska: Żoliborz to moja dzielnica. Tu się wychowałam, tu mieszkam. W moim obecnym sklepie kupowałam w dzieciństwie… rybki! Był tu wtedy sklep akwarystyczny. Znam tę okolicę doskonale i wiem, jak się tu poruszać. Dzielnica jest mała i miło jest co chwila mówić komuś znajomemu „dzień dobry”, „cześć”.
Uważam, że Żoliborz wspaniale się rozwija i jest piękny sam w sobie. Zielony, z mnóstwem uroczych zakątków i przepysznych wege knajpek, jak wspomniana przez ciebie moja sąsiadka Jaskółka, a zaraz za nią Havana (tam też koniecznie trzeba iść!), restauracji z wyśmienitym menu i winami, jak Via Suzina czy Kotłownia, kafejek. Można tu wspaniale spędzić czas, spacerując po okolicznych parkach. Dzielnica żyje i dużo się tu dzieje. Oczywiście wpływa to pozytywnie także na działalność mojego butiku.
– Jak ci się pracuje w tak kameralnym wnętrzu? Byłam zaskoczona, że mimo niedużej powierzchni, mieści ono całkiem sporo zarówno modeli bielizny, jak i kostiumów kąpielowych. Jak sobie radzisz z magazynem i ze zmieszczeniem wszystkiego, co trzeba, na wieszakach?
Ela Blociszewska: W tak kameralnym wnętrzu pracuje mi się bardzo kameralnie 🙂 Ale nie ukrywam, że przydałoby się trochę więcej metrów kwadratowych. Niestety, tylko taka powierzchnia w tym miejscu była dostępna, a lokalizacja jest bardzo korzystna. W samym centrum dzielnicy, na najbardziej handlowej ulicy, tuż obok stacji metra Plac Wilsona – dogodny dojazd z każdej strony. No cóż, coś za coś.
Dzięki przyjaciółce architektce powstał projekt, który wizualnie powiększył przestrzeń poprzez wielkie lustra na ścianach oraz zaaranżowanie wnętrza i mebli tak, aby wszystko się pomieściło. Mogę nawet uruchomić drugą przymierzalnię, jeśli zachodzi taka potrzeba. Nie wszystko udaje się zaprezentować na wieszakach, ale dzięki dużym szufladom wszystko się mieści. Na szczęście bielizna nie jest duża gabarytowo, więc spokojnie daję radę 🙂
– Jak organizujesz obsługę klientek w związku z pandemią? Czy bardzo zmieniła się twoja sklepowa codzienność?
Ela Blociszewska: Wszystko działa prawie tak, jak zawsze. Z uwagi na niedużą powierzchnię i tak nie ma możliwości, by w moim butiku był tłok. Oczywiście, w trosce o nasze wspólne bezpieczeństwo pilnujemy wszelkich procedur sanitarnych podczas wizyty u nas. A zatem prosimy o wchodzenie pojedyńczo, w maseczkach, i o dezynfekcję dłoni po wejściu. Jeśli ktoś nadal czuje dyskomfort – zawsze może dokonać zakupów w naszym sklepie online. Nikt niczemu się nie dziwi i nie sprzeciwia. Ważny dla mnie jest również komfort pracy moich pań brafitterek.
– A propos brafitterek. Kto razem z tobą robi Rewolucję? 🙂
Ela Blociszewska: Pracują ze mną Ania, która również zajmuje się profilami na Facebooku, Instagramie i prowadzi bloga na naszej stronie firmowej, oraz Joanna. To wspaniałe kobiety, bardzo się wszystkie lubimy!
– Wracając jeszcze do kameralności, i ilości towaru… czy tobie też czasem się wydaje, że zaczyna przytłaczać nas nadmiar? Może warto trochę się ograniczyć, zwolnić, nie gonić aż tak za nowościami? Jaki wybór oferujesz biustom niedużym, średnim i największym?
Ela Blociszewska: Kiedyś usłyszałam zdanie, że ogromny wybór (wszystkiego), który mamy teraz na rynku, jest przekleństwem naszych czasów. Bo zaczynamy się gubić, spędzać mnostwo czasu na wyszukiwaniu – bo może gdzieś znajdziemy lepsze? A na koniec nie wybieramy nic, bo już nam się kręci w głowie od nadmiaru informacji i możliwości.
W mojej ofercie skupiłam się na bieliźnie brytyjskiej. Przede wszystkim cenię ją za szeroką gamę rozmiarową, konstrukcje, jakość i urodę – bardzo lubię brytyjski design. Ceny są adekwatne do tego, co te produkty sobą reprezentują. Pracuję od samego początku z marką Panache Lingerie i jej wszystkimi liniami: Panache, Cleo, Panache Sport, Sculptresse, Panache Swimwear. Do Panache dołączyłam biustonosze z grupy Wacoal – Freya, Fantasie (w tym kostiumy kąpielowe Freya i Fantasie Swimwear), Elomi i B.tempt’d. Dzięki temu zestawowi marek mam ofertę dla każdego biustu: od drobnego (B.tempt’d), poprzez średnie i średnio duże (Panache, Cleo, Freya i Fantasie) do bardzo dużych (Elomi i Sculptresse).
Znam doskonale konstrukcje i możliwości tej bielizny i dokładnie wiem, które modele są najlepsze dla jakiego biustu. W związku z tym moje klientki oszczedzają czas oraz zdejmuję z nich to przekleństwo wyboru 🙂 – w ten sposób, że przymierzają tylko te biustonosze, które są dla ich biustu odpowiednie.
Nie ma sensu zarzucać każdej osoby wszystkimi modelami w jej rozmiarze, bo wiadomo, że w większości przypadków połowa z nich nie będzie dobrze leżała. Podsumowując: jakość, czyli konstrukcja, dobre dopasowanie – a nie ilość, jest według mnie najważniesza. Do tego rzetelna wiedza o tym, co sprzedaję. Tego oczekują moje klientki – komfortowego, dobrze dopasowanego biustonosza. Niekoniecznie musi on być z najnowszej kolekcji.
A ponieważ i tak uzupełniam stan magazynu o nowości, zawsze jest coś nowego dla stałych bywalczyń 🙂
– Co jest ostatnio szczególnie rozchwytywane przez twoje klientki?
Ela Blociszewska: Może to ciut za dużo powiedziane, ale furorę robi taśma stylizacyjna do biustu Booby Tape! Rzeczywiście jest magiczna. Ale nie zastąpi na co dzień dobrego biustonosza 🙂
– Czy widzisz zmianę podejścia kobiet do ubierania biustu na przestrzeni lat? Czy twoje klientki wiedzą już więcej o tym, jak ubrać swoje piersi z szacunkiem do ich wymiarów, kształtu i wygody? Czy „biuściaste” zaczęły bardziej akceptować swoje ciało?
Ela Blociszewska: Często nam się wydaje, że usługa brafittingu jest już szeroko znana, tymczasem cały czas przychodzą do mnie kobiety, które pierwszy raz słyszą, że biustonosze mogą być dostępne w aż w tylu rozmiarach – i że można dopasować idealnie biustonosz do danego biustu. Jeśli chodzi o stosunek do ciała, to niestety, ale rzadko zdarza się kobieta akceptująca siebie w pełni. Zawsze jest coś nie tak… Samoakceptacja to złożony temat – nigdy nie wiemy, jakie doświadczenia i traumy ma za sobą dana osoba i czy radosny przekaz „akceptuj siebie taką, jaką jesteś” nie spowoduje większych kompleksów – bo skoro to takie proste, to czemu mi nie wychodzi?
– To byłby materiał na długą dyskusję, do której regularnie wracam na tych łamach… Ale trzymając się tematu indywidualnego dopasowania, złapię cię za słowo: Czy rzeczywiście oferujesz aż 240 rozmiarów, jak na wizytówce twojego sklepu? 🙂
Ela Blociszewska: Teraz już bym się tylu nie doliczyła 🙂 Na początku działalności miałam w ofercie markę Atlantis, która zaczynała się od miseczek AA. Dziś rozmiarów jest ciut mniej, ale na pewno wciąż o jedno „zero” więcej niż w sieciówkach!
– Jakie są twoje plany i marzenia związane z Bra Revolution?
Ela Blociszewska: Przede wszystkim chciałabym utrzymać na poziomie to, co mam teraz. A co czas przyniesie – zobaczymy. Jestem otwarta na nowe pomysły i lubię nowe wyzwania.
– Wróćmy więc do konkretów 🙂 Czy cała twoja oferta jest dostępna online? Jakie są formy wysyłki? Czy można uzyskać u ciebie zdalną bra-poradę bez wychodzenia z domu?
Ela Blociszewska: Wszystko, co oferuję stacjonarnie, jest dostępne jednocześnie w sklepie online. Formy wysyłki to kurier i paczkomaty, oraz oczywiście odbiór osobisty 🙂 Zawsze można uzyskać u nas zdalną poradę i gorąco zachęcamy do kontaktu telefonicznego czy mailowego [namiary na końcu!]. Niestety, z uwagi na ograniczoną powierzchnię sklepu, nie mamy usługi wirtualnej porady brafitingowej.
– Co w najbliższym czasie będzie się działo w Bra Revolution? Nowości, wydarzenia?
Ela Blociszewska: We wrześniu startujemy z wyprzedażami! 🙂 W październiku rusza akcja Izabeli Sakutovej Dotykam=Wygrywam, w kórej bierzemy udział. Między innymi będziemy rozprowadzać w Bra Revolution biustopozytywny poradnik dla nastolatek i ich mam „Pokochaj swoje piersi”, napisany charytatywanie właśnie przez Izę. To bardzo fajna akcja i mam nadzieję, że spotka się z zainteresowaniem i aprobatą u najmłodszych kobiet. Wczesna edukacja to w przyszłości więcej ciałopozytywności 🙂
– Dzięki za rozmowę i życzę powodzenia we wszystkich projektach!
Namiary na Bra Revolution
Salon Bra Revolution:
pl. Wilsona 4,
(wejście od ul. Słowackiego)
01-626 Warszawa
pon. pt. 11-19 sob. 11-15
tel. +48 797 772 331
e-mail: info@brarevolution.com
Sklep online Bra Revolution
Fanpage Bra Revolution na Facebooku
Profil Bra Revolution na instagramie: @brarevolution
Uwaga, kod rabatowy!
Z okazji naszej wycieczki do Bra Revolution wszystkie stanikomaniaczki dostały w prezencie rabat -10% z kodem: stanikomania ważny w sklepie online do 30.09.2020 na wszystkie produkty łącznie z przecenionymi. Taki sam kod działa także w salonie stacjonarnym! Mówisz: stanikomania i dostajesz 10% zniżki! 🙂
Jak wam się podoba w Bra Revolution? Lubicie kupować w małych, lokalnych sklepach? Czy taki niezbyt wielki, ale przemyślany wybór biustonoszy spełnia wasze wymagania?
7 komentarzy
BlueCat Wwa
Widze ze stoja Panaszkami, super 🙂 Piekne Envy, ja mam juz trzy (blekit, kobalt i fiolet) i czaje sie na czerwone ktore zaraz bedzie 🙂 Jeszcze nie widzialam zeby ten stanik zle na kims lezal, podobno jest wzorowany na Jasmine ale moje cycki hipnotyzuja mnie w Envy, Jasmine jest poprawne. Ech, Zoliboz.. Tesknie za Warszawa
20 sierpnia 2020 at 23:37stanikomania
Tego kobaltu to ci zazdraszczam ? Jasmine dawno na biuście nie miałam, ale wydaje mi się, że Envy się układa jakoś tak miękcej i bardziej okrągło. Konstrukcja jest ta sama, ale tu chyba materiał robi różnicę.
22 sierpnia 2020 at 01:47Nie mieszkałam nigdy na Żoli, ale trochę bywałam w tej dzielnicy. Aktualnie jestem zachwycona faktem, że mogę tam dojechać metrem praktycznie spod domu (pod samo Bra Revolution!), tylko muszę po drodze zmienić linię ?
Marta P
Podoba mi się bardzo taka koncepcja sklepu miło, kameralnie, bez tłumu i przymusu w stylu “w tym na pewno będzie pani dobrze”. Fajnie też, że są tam marki, które Panie Sprzedające znają i dzięki temu potrafią doradzić, które modele zmierzyć, znają niuanse rozmiarówki w danym fasonie czy marce. Duży plus za sklep internetowy.
21 sierpnia 2020 at 12:08stanikomania
Ela pracuje na brytyjczykach już tyle lat, że na pewno zna je jak własną kieszeń ? Mnie też zachwyca brak tłoku. Wiadomo, że więcej klientek się nie zmieści, więc obostrzenia pandemiczne dzieją się same ? A obok jest kafeja, więc w razie kolejki jest gdzie się podziać. Koncepcja sklepu wrośniętego w osiedlowy ekosystem jest super, mnie by pasowało, tylko jeszcze żeby ten sklep mógł mi na żądanie sprowadzić każdą rzecz z całego świata… chyba mimo wszystko minimalizm nie jest w mojej naturze ?
22 sierpnia 2020 at 02:05Marta P
Do tego ostatniego zdania przyłączam się całym swoim brakiem minimalizmu biustonoszowego (aż dziw bierze,że w innych ” sektorach” modowych jakoś mi to wychodzi ?)
22 sierpnia 2020 at 10:33Kasia Winna
Bra Revolution jest moim sklepem przyzagrodowym, że tak powiem. Chcę pochwalić za całolształ i za realizację mojego głupiego pomysłu na bieliźniany prezent. Zapragnłęma z okazji okrągłej okazji dostać bieliznę. Obsługa z entuzjazmem przystała na to, że ja sobie poprzymierzam różne rzeczy, wybierzemy ze 3 modele, spiszę wraz z rozmiarami na karteczce z krórą się później pojawi potencjalny prezentodawca i wybierze jeden. W ten sposób zostałam posiadaczką Quinn Rose Gold, która leży jak ulał.
Co do minimimalizmu, żałuję, że nie mająLyzy Vibe
23 sierpnia 2020 at 14:25stanikomania
Pomysł jawi mi się jako doskonały oraz miło, że sklep się ładnie sprawił 🙂 A Quinn Rose Gold dobra rzecz! 🙂
23 sierpnia 2020 at 18:33No faktycznie Lyzy nie ma, w ogóle miałam wrażenie, że większość asortymentu jest taka bez szaleństw konstrukcyjnych – choć kolory są. Ja na przykład chciałam bardzo przymierzyć Alexandrę (Panaszowego miękkiego halfcupa, nowość tegosezonowa w koralu), ale nie było niestety.