Nie od dziś wielkim zaciekawieniem obserwuję, jaką karierę w naszym kraju robi pojęcie bra-fitting – przed kilkoma laty całkowicie nieznane, teraz obecne w pismach kobiecych, reklamach sklepów, bielizny, imprez (bra-fittingowych, a jakże)… Angielskie słówko wylansowane przez kobiety na Lobby Biuściastych przejęli i włączyli do swojego repertuaru specjaliści od marketingu. Pozytywne skutki nowej mody odczuwamy wszystkie – wreszcie w celu ubrania naszych DD-plusowych biustów nie jesteśmy zmuszone do prywatnego importu, robią to bowiem za nas nasi dystrybutorzy i sklepy, widząc w tym najwidoczniej coraz lepszy interes. Co więcej, ubierać nas zaczynają pomału firmy polskie. Jednym słowem – wiwat bra-fitting!
Zjawiska te od jakiegoś czasu nasuwają mi pewną refleksję, którą postanowiłam się z Wami podzielić. Otóż bra-fitting to nic innego, jak dobieranie stanika. Czemu wypowiadam tę oczywistość? Bo zaczynam mieć wrażenie, że reklama kreuje pojęcie bra-fittingu jako czegoś niezwykłego, wyjątkowego, dostępnego w nielicznych sklepach i dzięki nielicznym markom – „bieliźnie bra-fittingowej” (spotkałam się z używaniem takiego terminu).
Kobieta może więc dziś po prostu pójść do sklepu i kupić sobie stanik, albo – jeśli nadąża za trendami – poddać się bra-fittingowi czy też zakupić bra-fittingową bieliznę. Myślę, że kwestią czasu jest pojawienie się specjalnych butów shoe-fittingowych (w odpowiednim zakresie rozmiarów, obejmującym nie tylko długość, ale i np. szerokość – coś, na co w Polsce wciąż czekamy), oraz odzieży clothes-fittingowej (tu w pewnym sensie prekursorką jest moja ukochana firma BiuBiu – ale ona rzeczywiście jest wyjątkowa i lepiej pasowałoby określenie: breast-fittingowa ;-), która – o rewolucjo! – szyta byłaby w większej liczbie rozmiarów niż, powiedzmy, pięć! (oj, chętnie zobaczyłabym taką rewolucję w niektórych markach…) 😉 Bielizna, odzież i obuwie, które pasują – toż to niesamowite! Brzmi trochę absurdalnie, prawda? Dlaczego?
Dlatego, że dla nas, jako konsumentek, odpowiednia liczba rozmiarów i krojów do wyboru – tak, by każdy biust, stopa i ciało mogły się odpowiednio ubrać – powinna być czymś absolutnie oczywistym. To nieco bałamutne pojęcie „bielizny bra-fittingowej” nie oznacza niczego innego, jak po prostu bieliznę szytą w szerokim zakresie rozmiarów. To prawda, że w dużych zakresach rozmiarów specjalizują się obecnie konkretni producenci i tworzone przez nich marki. Ale czy owa bra-fittingowość sprawia, że bielizna ta staje się wyjątkowa, rządzi się innymi prawami i stawiamy jej inne wymagania? Dobrego podtrzymania biustu i prawidłowego układania się wymagamy przecież nie tylko od biustonoszy marek Freya, Panache czy Curvy Kate, ale po prostu od wszystkich biustonoszy. Od Triumpha w rozmiarze 75B też. To działa też w drugą stronę – od brytyjskich marek DD-plusowych mamy prawo wymagać komfortu, urody i efektownego eksponowania biustu, bo ich produkty służą do noszenia – nie tylko „do bra-fittingu”.
W całym biuściastym ruchu konsumenckim nie chodzi bynajmniej o ubranie całej Polski w inne marki bielizny niż dotychczas, tylko o sprawienie, by wszystkie kobiety zyskały dostęp do biustonosza we właściwym dla siebie rozmiarze, odpowiedniej jakości. Żeby było im wygodnie, niezależnie od tego, czy powinny nosić 80C, czy 65H. Chodzi o to, by coraz więcej kobiet potrafiło ocenić dopasowanie i jakość stanika oraz dokonać odpowiedniego zakupu, wspierając tym samym te firmy, których produkty odpowiadają ich wymaganiom. To kolejna oczywistość, warta jednak czasem wyjaśnienia, zwłaszcza tym, którzy na ten ruch konsumencki patrzą z zewnątrz czy też od niedawna.
Doskonale wiemy, że znane nam marki DD-plusowe to wcale nie jest bielizna idealna, która zadowoli każdy biust – dowiadujemy się tego na co dzień, na forach czy w komentarzach, widać to np. po Waszych wypowiedziach nadesłanych na Wygodny Konkurs, wiedzą o tym nasze bra-fitterki. Problemy dotyczą konstrukcji, materiałów, i jest ich całkiem sporo – mamy nadzieję, że dzięki zaangażowaniu konsumentek będą one stopniowo rozwiązywane.
Podsumowując – coś, co ze zrozumiałych względów promuje się jako rewolucyjną nowość (bo i jak inaczej przyciągnąć klienta?), jest tak naprawdę czymś absolutnie i dogłębnie zwyczajnym. Ta zwyczajna rzecz nazywa się dopasowany stanik 🙂
[Zdjęcia zostały zrobione w warszawskim salonie LiParie. Warto odnotować, że przedstawiają wyłącznie bieliznę marek polskich, w rozmiarach zbliżonych do rozmiaru autorki – co miało stanowić ilustrację postępu na rynku :-)]
28 komentarzy
ludeczka
Dzięki Kasico za ten ważny i pouczający tekst! Też zauważyłam taki trend, że pojawia się nowe, egzotycznie i poważnie brzmiące słowo, którym z uporczywym maniactwem przerzucają się producenci, dystrybutorzy czy handlowcy. To takie inne przedstawienie normalności, a raczej podanie czegoś, co powinno z założenia być sprawą podstawową – jako super luksusu. Jako zdeklarowana antynikotynka powtarzam to sobie zawsze na przykładzie palenia na przystankach – czasem muszę walczyć o świeże powietrze czekając na tramwaj, podczas gdy ono normalnie mi się należy i to raczej potencjalny palacz powinien zabiegać o to, by pozwolono mu zapalić 😛
27 sierpnia 2010 at 09:32Wracając do bra-fittingu – momentami odbieram to jako “reklamowe naciągactwo”, w końcu każda bielizna z założenia powinna być dobrze dopasowana i spełniająca założenia konstrukcyjne. Ale tak jak niektórym klapki na oczy spadają przy np. “oddychających materiałach”, czy “inteligentnym proszku”, tak dla pewnej grupy odbiorców i to słówko pewnie stanie się magicznym słowem-kluczem.
zajczik
A co to za polski stanik ten wierzchni na górnym zdjęciu? Ładny 🙂
27 sierpnia 2010 at 10:26tullilaj
Bardzo mądry i potrzebny tekst. Prześlę linka paru koleżankom, które trochę się podśmiewają z mody na bra-fitting.
27 sierpnia 2010 at 10:49Luzyna_Ita
Ten biustonosz to model GEISHA marki KRIS LINE.
27 sierpnia 2010 at 11:26the_mariska
Widzisz, Kasico, to że dobrze dobrany stanik dla każdej z nas jest absolutną podstawą, niezależnie od tego jakiej jest marki… nie jest wcale znowu takie oczywiste dla reszty świata poza Lobby 😉 Media bombardują nas z każdej strony przesłaniem, że ciągle jesteśmy zbyt.. jakieś. Zbyt grube, chude, niskie, wysokie, owłosione mamy zbyt duże, małe, wiszące, sterczące, wiotkie czy asymetryczne piersi i podają miliard cudownych (i kosztownych) sposobów na to, aby dopasować się do jedynie słusznego wzorca piękna. Broń Boże, żeby tylko nie dopuścić do tego, żebyśmy były zadowolone ze swojego wyglądu, bo kto wtedy będzie napędzał ten cały biznes kosmetyczno-farmaceutyczno-dietetyczno-chirurgiczny? 😉 Nie wspominając już o tym, że często osoba która postanawia mieć w nosie te wszystkie ‘mądre’ wskazówki, często zostaje zrównana z ziemią przez ‘życzliwe’ koleżanki (świetnie napisała o tym jedna z naszych foumek na swoim [a=jezyna.blox.pl/2010/08/Kobieta-kobiecie-wilczyca.html]rewelacyjnym blogu[/a]).
W tym momencie bra-fitting jest dla mnie czymś więcej niż tylko dobraniem odpowiedniego rozmiaru i kroju stanika – bra-fitterka jest często pierwszą osobą, do której przychodzi kobieta z problemem (‘bo widzi pani, ja mam tak ogromne i niewymiarowe piersi, że na nie to juz się nic nie znajdzie…’) i słyszy, że problem nie leży w niej, tylko ofercie większości marek. I że wcale nie musi się dopasowywać do jedynego słusznego wzorca, bo to staniki (ubrania, buty, itp… – z chęcią powitałabym buty fittingowe ;)) mają być dopasowane pod kątem jej potrzeb. Dla wielu brzmi to zupełnie jak jakaś herezja – wystarczy spojrzeć na odpowiedź pewnego gościa pod komentarzami moim i Klawiatury na [a=antyproana.blox.pl/2010/08/Co-sie-stalo-z-Crystal-Renn.html#ListaKomentarzy]kolejnym z moich ulubionych blogów[/a].
Co prawda, bra-fitting trwa stanowczo zbyt krótko żeby utrwalić nasze ‘rewolucyjne’ podejście w głowie nowouświadomionej kobiety, ale kropla drąży skałę 🙂
27 sierpnia 2010 at 11:59the_mariska
Ajjj, zepsułam linki – niestety edytować komentarza się już nie da 🙁
jezyna.blox.pl/2010/08/Kobieta-kobiecie-wilczyca.html – tu jest notatka o kobiecej zawiści 🙂
antyproana.blox.pl/2010/08/Co-sie-stalo-z-Crystal-Renn.html#ListaKomentarzy – a tutaj zaskoczony komentarz, że modne ubrania wcale nie służą do noszenia, a już broń Boże do pasowania na śmiertelne kobiety 😉
27 sierpnia 2010 at 12:02kulka_kulkowa
Świetny tekst. Bo czymże jest bra-fitting, jeśli nie zmianą świadomości? Bardzo prosta rzecz – dopasować stanik do biustu, a nie biust do stanika. Rzecz do siebie, a nie siebie do rzeczy. Akcje marketingowe znanych marek z jednej strony są tu krokiem naprzód, z drugiej – potencjalnym “zniechęcaczem”. Zwykła pani z bieliźniaka myśli, że wydziwiamy z bra-czymś tam, bo ona z _taką_ bielizną nie ma styczności i “normalne” klientki nie będą takiej chciały (cena). “Normalna” klientka idzie kupić stanik do “normalnego” sklepu i wybiera najmniejsze zło.
W czasie ostatnich upałów miałam okazję zaobserwować, że część pań o figurze “średnia krajowa” (nieduży lub średni biust, obwodowo 70-75-80) ma przyzwoicie dobrane biustonosze. W sumie żadne odkrycie, na tę część akurat szyją masowi producenci. I cała sztuka w tym, żeby zaczęli szyć na biusty powyżej i poniżej tej średniej (Patrzcie, dla tych kobiet szyjecie, wyglądają super w waszej bieliźnie, ale wszystkie chciałyby, żeby dopasowanie tak wyglądało w ich rozmiarze, u was nic nie znajdą) . Jak widać ze zdjęć Kasicy – niektórzy szyją – i sprzedają je przez “uświadomione” sklepy i przez internet. I tak mamy dużą lukę na linii producent-“zwykły” bieliźniak. Jeśli producent razem z produktem nie sprzeda sklepom idei idealnego dopasowania, to “klientki im tego nie kupią”, “nie ma sensu szyć dla tej niszy”, a to bra-coś tam to jakieś wydziwianie.
Znane marki rozdmuchały marketing wokół obco brzmiącego bra-fittingu, ale inni producenci będą poniekąd zmuszeni zrobić to samo (oczywiście mogą na swój sposób, w tym cała rzecz). A my, lobbystki, możemy uświadamiać każdej zainteresowanej, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Tutaj nieoceniona jest Piersiówka by butters – nie odstrasza obcymi wyrazami, a przekonuje 🙂
27 sierpnia 2010 at 12:04renulec
Kasico, każda z nas przyzna Ci rację.
27 sierpnia 2010 at 13:32Dobrze dobrany biustonosz to powinna być zwyczajna rzecz. Nikogo nie dziwić, ani wprawiać w stan euforyczny. TO POWINNO BYĆ NORMALNE.
Czemu więc często jest tak, że słyszę ale mam biust, wreszcie nie w okolicy pasa!, albo ja mam piersi, ja naprawdę mam piersi!?.
Autentycznie – jeszcze wciąż większa część kobiecej populacji nie zdaje sobie sprawy z tego, że nosi źle dobrany stanik. Bo tak ma być, bo moja mama też miała zawsze kłopot ze znalezieniem biustonosza, to i ja mam
Nie wiem, nie mam pomysłu, jak naprawdę szybko i skutecznie zmienić ten stan.
Jestem pełna uznania dla polskich producentów, którzy odważyli się szyć szerszą rozmiarówkę a także dla firmy So Chic! za inicjatywę Kliniki Stanika. Ale to są wciąż rzadkie perełki w skali kraju.
Czy słowo bra-fitting powinnyśmy kojarzyć z rewolucyjnymi zmianami?
Wziąwszy pod uwagę zgrzebną i ubogą przeszłość bieliźnianą Polek (zarówno w kwestii oferty bielizny jak i rzetelnej wiedzy) chyba jednak tak 🙂 Starać się teraz trzeba, by cała otoczka wokół dobrego dopasowania kojarzyła się pozytywnie. Po to, by kobiety chciały i potrafiły dobrać sobie samodzielnie biustonosz. Niekoniecznie taki za 200zł.
Ach, gdybym miała sklep stacjonarny, to byłabym chyba pierwszą stanikową, przedsklepową performerką 🙂
A tak wyżywać się w virtualu muszę. Inaczej się uduszę 😉
butters77
Świetny tekst – pouczający i taki… ożywczy. Niby zwyczajny, a nadzwyczajny 🙂 Kasico, wiesz, że bardzo cenię stanikomaniackie recenzje, przeglądy kolekcji i plebiscyty – ale przeczytać Twój esej to wyjątkowa przyjemność! 🙂
27 sierpnia 2010 at 13:42kazika
A co to za turkusowe cudo na 2 fotce na wierzchu???
27 sierpnia 2010 at 13:59kasica_k
Dziękuję za miłe słowa. A przyznam, że obawiałam się trochę, że przynudzam 🙂
Całkowicie się zgadzam z tym, że bra-fitting czyli dobranie wreszcie odpowiedniego rozmiaru daje efekty wprost magiczne, że kobiety przeżywają metamorfozy nie tylko wyglądu, ale i własnego postrzegania tegoż wyglądu i że do tego w niejednej budzi się dużo bardziej świadoma konsumentka. Same tę “magię” inspirujemy i cieszymy się z niej, ten efekt pomaga nam zmienić rynek. No i nie byłoby tych kolorowych szmatek na wieszakach, gdyby nie zaangażowanie naszych bra-fitterek 🙂 To są fakty. I wcale mnie nie dziwią marketingowe czary wokół bra-fittingu ani też nie uważam tworzenia tego trendu za coś nagannego – wręcz przeciwnie. Chciałam tylko podkreślić fakt, że jako świadome konsumentki zawsze zawsze zachować trzeźwe spojrzenie 🙂 Dobry stanik jest czymś, co nam się najzwyczajniej w świecie należy, i z tym podejściem trzeba się przebijać wszędzie – także tam, gdzie różne trendy i mody nie docierają, i także do klientek, które nie stanowią głównej grupy docelowej kolorowych kolekcji w rozmiarach 65F, ale potrzebują zamienić źle dobrane 90C na zwyczajne, dla odmiany dobrze dobrane 80E czy 85D:)
@the_mariska, ten link o Crystal Renn jest bardzo ciekawy, wszystkim polecam. Sama natrafiłam na tego newsa na jednym z blogów poświęconych tematyce mody “plus size”. W ogóle od pewnego czasu z dużym zainteresowaniem przyglądam się kilku blogom o tej tematyce (np. Curvy Fashionista, którego któraś ze znajomych mi podrzuciła na Facebooku). Prowadzą je dziewczyny z nadwagą, w tym mocno otyłe, które domagają się – podobnie jak my dobrze dopasowanej bielizny – modnych ubrań w swoim rozmiarze, niekoniecznie będących “namiotami” (dokładnie tak samo, jak my nie chcemy “namiotów w brudnym beżu”), którymi producenci wyobrażają sobie, że trafiają w potrzeby osób otyłych. Otóż nie trafiają. Otyłe dziewczyny dowiadują się co chwila, co “wolno” nosić osobie otyłej, a czego nie – dokładnie tak, jak kobietom z dużym biustem wmawia się, że np. z dekoltem to nie wypada, a jak ktoś ma “taki” biust, to powinien go chować. Na którymś z tych blogów przeczytałam fantastyczny esej będący czymś w rodzaju manifestu wolności od wtłaczania wszystkich w propagowane w mediach wzorce.
Tyle dygresji 🙂 A wracając do tematu – wydaje mi się, że są osoby, na których potrzeby warto by zaczarowany bra-fitting trochę odczarowywać, jak pisze @kulka, a przynajmniej trochę go obłuskiwać z marketingowej magii. Powiedzieć im: wiesz, moda modą, gwiazdy gwiazdami, ale zwykły dobry stanik trzeba mieć, to nic takiego nadzwyczajnego 🙂
A Klinika Stanika, która, jak widzicie, reklamuje się tu w prawym górnym rogu (klikajcie ;), zapowiada się na bardzo dobrą akcję, sądząc po zaangażowanych w nią osobach, z których chyba większość to nasze Lobbystki. Jak dobrze pójdzie, to uda mi się być jutro na otwarciu w Peachfieldzie i pewnie gdzieś zdam relację 🙂
@renulec, życzę Ci gorąco, żebyś mogła jak najszybciej powyżywać się także w realu – świat Cię potrzebuje! 🙂
27 sierpnia 2010 at 14:24kasica_k
@kazika, cudo na ma imię Valeria i należy do całej rodziny cudeniek opisywanych tutaj: stanikomania.blox.pl/2010/07/Papuzki-w-Daliach.html 🙂
27 sierpnia 2010 at 14:25sunako-chan
bra-fitting powinien być czymś normalnie obecnym w każdym sklepie z bielizną (pomijam sieciówki, które się nie specjalizują), niezależnie od marek czy zakresu rozmiarów. Jak na razie w przeciętnym bieliźniaku normą jest “jak leży” jeśli nie wmawianie klientce, że buły są sexy (bo to już wymaga zainteresowania klientką :P). Dla mnie bra-fitting jest czymś czego w moim mieście nie doświadczyłam, raz tylko się zdarzyło że ekspedientka poinformowała mnie jak zakładać biustonosz (i tak nie do końca właściwie 😉 )
A tak offtopowo o butach, to okazało się, że sporo ponad 50% Niemców nosi źle dobrany rozmiar buta :PP (tak a propos haseł lobbystek, że skoro nosimy dobrane rozmiarowo buty, to czemu staników nie 😉 )
27 sierpnia 2010 at 16:24maith
Nie ma specjalnej bielizny bra-fittingowej. Jest natomiast parę firm, których zakres rozmiarów jest na tyle kaleki, że nie nadają się do szumnych akcji bra-ffitingowych, bo nie mają czego zaproponować sporej części kobiet.
A niestety, niektóre firmy załapały z całego tego zamieszania tylko, że mają zacząć używać nowego słowa.
A tu chodzi tylko (lub aż) o naprawdę dopasowany biustonosz.
Inna sprawa, że wiemy, od czego zaczynałyśmy. Dla niezorientowanych przypomnę
Profil Szkolenia Pań z Normalnych Sklepów
forum.gazeta.pl/forum/w,32203,27003809,54262709,Profil_szkolenia_Pan_z_Normalnych_Sklepow.html
Zaczynałyśmy od totalnego braku podstawowej wiedzy wśród ekspedientek zastępowanej rozwiniętą umiejętnością zakompleksiania klientek.
Od braku w sklepach rozmiarów większości kobiet i od niewiedzy producentów, co właściwie produkują.
Teraz mamy coraz więcej producentów tworzących duży zakres rozmiarów, z coraz mniejszą ilością błędów.
Coraz więcej dobrych sklepów ze stanikowej mapy świata.
Mamy też możliwości trafienia na sensowny, prawdziwy, bra-fitting, organizowany z wykorzystaniem szerokiej rozmiarówki.
Od 60 i przynajmniej do brytyjskiego K.
Tylko tyle i aż tyle.
27 sierpnia 2010 at 16:49justinehh
Bardzo mądry tekst.
28 sierpnia 2010 at 00:15Tylko jak taka kobitka usłyszy slogan “bielizna brafittingowa”, może sobie wyobrazić nie wiadomo co, nie wiadomo jaki efekt, a rzeczywistość po prostu ją mocno rozczaruje.
A może nie mam racji? Ale i tak nie podoba mi się to sformułowanie.
Gosia
Znalazłam ten blog przypadkowo i szok :). Bardzo ciekawe teksty, muszę przeczytać wszystko.
28 sierpnia 2010 at 01:43aleksandralm
Kasico, a ten pomaranczowy pod spodem? Czy to jest moze Emma Comeximu?
28 sierpnia 2010 at 02:43aleksandromaniak
Stanikomania rządzi 🙂 Podpisuję się pod tym tekstem wszystkim, czym mogę 😉
28 sierpnia 2010 at 20:13Zauważyłam dwie niepokojące tendencję : 1) imprezy ,,braffitingowe”, często bardzo rozgłaszane przez media, z udziałem popularnych dziennikarek np. (niektóre panie pewnie już wiedzą, o co chodzi :D) , które przekonują, że tylko my mamy dla Ciebie bieliznę, często oferuję produkty, w których ja z moim 72/94, czyli kobieta często spotykana na naszych ulicach – rozmiar 38, średni biust, nie mam tam czego szukać, bo firmy te oferują staniki w obwodzie od 70 (oczywiście, nie wspominając, że istnieją inne obwody) z miskami powiedzmy do kontynalnego G, czyli tak naprawdę ubogo. Często rozczarowuje mnie też niektóre polskie firmy, które szumnie ogłaszają, że mają miski do F. No wow, rzeczywiście. Wciąż jeszcze wiele zmian potrzeba.
2) Kulka – kulkova – absolutnie się z Tobą nie zgadzam (choć bardzo zgodzić bym się chciała) w kwestii pań na ulicach. W czasie wakacji, szczególnie na basenach (choć akurat kostiumy kąpielowe to kolejny problem) zauważyłam JEDNĄ panią w ,,na oko” dobrze dobranym biustonoszu, ale sądząc po wzorze na ramiączkach, było to Cleo Panache, więc pewnie widziałam jakąś lobbystkę 🙂 Dodam, że głownie obserwowałam młode dziewczyny, bo nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem , które bardzo szkodzi całej idei brafftingu, że szczupła, młoda dziewczyna z jędrnym, małym bądź średnim biustem bez problemu znajdzie sobie bieliznę w sieciówkach, bo mieści się w standardowej rozmiarówce. Otóż to nieprawda. Ja też kiedyś nosiłam kontynentalne 75 C i wydawało mi się, że jestem w standardzie, dopóki nie okazało się, że jednak może brytyjskie ścisłe 30 F/FF, czasem 28 G; mój rozmiar polski jeszcze wciąż nieznany, bo ściślaków tam brakuje raczej. Dodam, że chudzielcem nie jestem, noszę 38, to naprawdę przeciętny rozmiar wśród polskich młodych kobiet, nie jesteśmy tak krągłe jak Brytyjki. Nie wiem, więc dla kogo szyją swoją bieliznę sieciówki, na pewno jednak nie dla tych kobiet, które najczęściej kupują tam ubrania.
3) Największym problemem jest cena. Nie kupię używanej bielizny, więc akcje internetowe mnie nie interesują, mam jeszcze wsparcie finansowe od rodziców, dlatego też od 2 lat noszę prawidłowo dobrane biustonosze, ale gdy moje koleżanki słyszą, że zapłaciłam 140 zł za stanik, to oczy im się robią jak pięciozłotówki. Bielizna to produkt codziennego użytku, niezbędny dla kobiety, wiem, że na standardy brytyjskie to normalna cena, ale na polskie nie bardzo, szczególnie wśród młodych osób 😉
Gość
“Myślę, że kwestią czasu jest pojawienie się specjalnych butów shoe-fittingowych (w odpowiednim zakresie rozmiarów, obejmującym nie tylko długość, ale i np. szerokość – coś, na co w Polsce wciąż czekamy)”- to nic nowego, kiedys kupowalo sie buty bo byly takie dostepne z rozna szerokoscia stop w tym samym rozmiarze…
28 sierpnia 2010 at 21:20Na mnie nie robia wrazenia nowomodne marketingowe nazwy-dobieram odziez i obuwie mierzac i ogladajac sie w lustrze. Sylwetka sie zmienia i nasze potrzeby tez i chyba to jasne, ze zakladamy inny model bielizny na rozne okazje, co moze sie wiazac z rozmiarem. Swobodny oddech, tego sie nie da przecenic. Ale wciskac sie w 60 gdy sie ma 75?? To moze powrocimy do gorsetow???
kulka_kulkowa
@aleksandromaniak: Nie mówię, że każda szczupła (i niekoniecznie młoda) z małym lub średnim (i niekoniecznie jędrnym) biustem znajdzie dla siebie biustonosz ogólnodostępnej marki, ale jest taka możliwość. Nie pisałam też o sieciówkach. Akurat u mnie w mieście jest jedna sieciówka bieliźniana (Esotiq), a w sieciówkach odzieżowych nie ma działów z bielizną, choć w innych miastach są. Jest sporo małych sklepów z bielizną polską. Może stąd wynika moje zaskoczenie poprawnym (oczywiście na oko) ostanikowaniem tych pań, które widziałam. I w zasadzie są to mało- i średniobiuściaste kobiety w średnim wieku, wcale nie młode (tu królują chińskie push-upy z bazarku). Właśnie u młodych i szczuplutkich małobiuściastych dziewczyn widziałam charakterystyczne “banany” z obwodu wystające nad koszulką, u bardziej biuściastych były piersi w okolicach brzucha i brak podtrzymania. Nie mówię, że jest super, ale są na LMB i Balkonetce głosy, że da się kupić dobrze dobrane np. 70B w tzw. zwykłym sklepie i moje obserwacje zdają się to potwierdzać. I nie oznacza to automatycznie, że każda osoba, która powinna nosić to przykładowe 70B potrafi je sobie dobrać i że każde 70B będzie się nadawać.
I wcale nie jestem taką sytuacją zachwycona, bo nie mogę zabrać mojej przyszłej teściowej z hipotetycznym brytyjskim 34HH na ostanikowanie do zwykłego bieliźniaka. Sama też tam nie mam czego szukać. A jesteśmy tego warte, czyż nie? 😉
Jeśli chodzi o kostiumy kąpielowe to uważam, że jest tragedia w każdym rozmiarze. Dobrze dobranych nie widywałam.
29 sierpnia 2010 at 13:39kulka_kulkowa
Droga Anonimko, a któż Ci każe z 75 pod biustem wciskać się w sześćdziesiątkę? 🙂
29 sierpnia 2010 at 13:43maith
Dziwnym trafem zwykle teksty duszeniu się i wciskaniu 75-tek w 60-tki i wygłaszają osoby jakoś związane z firmami, w których 75-tki rozciągają się nawet do 100 cm.
29 sierpnia 2010 at 14:05dunajka
Osobom związanym z TĄ firmą bieliźnianą wydaje się, że skoro ktoś nosi 75C to ma pod biustem 75… więc “wciskanie” w 65 czy 60 to musi być męczarnia… nie da się im przetłumaczyć, że osoby noszące 75C mają realnie pod biustem coś około 65-70… zwyczajnie nie da się. Nic dziwnego, że takie osoby jak ja są postrzegane jako przedstawicielki “brafittingu ortodoksyjnego” – oczywiście przez przedstawicieli TEJ i podobnych firm.
30 sierpnia 2010 at 09:27kasica_k
Nie wiem, o której konkretnie firmie mowa, ale niestety – takich, w których obwody rozciągają się niebotycznie, jest bardzo dużo. Czasem nawet mimo zgłaszania ich przedstawicielom konkretnych uwag i pokazywania na przykładach, że obwód rozciągający się jak gumka do majtek nie podtrzyma żadnego biustu o zauważalnej wadze, nic się nie zmienia. NIE MOŻNA otóż, drodzy Państwo, szyć D-plusów z tego samego, z czego z powodzeniem dotąd można było szyć 75B. Stanik, w którym obwód albo jedzie pod kark, albo zamienia się w sznurek, jest do niczego. To taka mała poirytowana cokolwiek dygresja…
@aleksandralm: to jest czerwony Brillant Kris Line 🙂
30 sierpnia 2010 at 17:27aleksandromaniak
Święta racja. O wciskaniu na siłę nic nie mówiłam. Na szczęście, odnalazłam kiedyś wpis Kaiscy i przerzuciłam się z 75 (taak, te czasy, kiedy w pewnych sklepach byłam oznaczana jako ,,zgrabne C” [wtf? 😉 ], na 65, a mój biust i kręgosłup odżyły, a pewność siebie gwałtownie wzrosła 😉
30 sierpnia 2010 at 18:44Mieszkam w Warszawie, więc sklepów bieliźnianych pod dostatkiem, co nie zmienia faktu, że odwiedzam tylko parę, z wiadomych powodów, 🙂 Natomiast, będąc ostatnio w jednej z galerii handlowych i przechodząc obok pewnej włoskiej bieliźnianej sieciówki, design dla młodych dziewczyn (wszyscy już wiedzą? 😉 ujrzałam wielki plakat z napisem : nowa miseczka C. Śmiać się, płakać, nie wiem….
ekstaza_w_masle
Też widziałam ten plakat.. Nawet zaczęłam się zastanawiać po co im ta nowa miseczka C? Zwłaszcza, że w tym sklepie jak C to tylko 75.. Czy nawet 80.. chyba taak, bo D to już przeciez musi być przynajmniej 85. Chyba nie mają wyczucia trendu brafittingowego 😉
31 sierpnia 2010 at 17:05maith
Nie no, po prostu w świecie, gdzie kobiety mają wybór z kilkudziesięciu rozmiarów, firma oferująca im 4 (słownie cztery ;))) rozmiary przestała mieć rację bytu.
1 września 2010 at 11:49To zrobili malutki kroczek naprzód, goniąc peleton z kolosalną zadyszką.
Tu jest opis:
forum.gazeta.pl/forum/w,32203,89261267,115849506,_nowosc_w_intimissimi_miseczka_C_.html?wv.x=2
Generalnie ich hasło reklamowe brzmi jakby na supermarkecie napisali “Nowość! Mamy musztardę!”. I okazałoby się, że są z siebie bardzo dumni, bo na półkach mają już nie tylko sam ocet ;))
kay
Problem z odpowiednim wymiarem nie dotyczy tylko biustonoszy (choc chyba ich najbardziej). trudno tez zdobyc porzadnie skrojone spodnie, czy WYGODNE skorzane buty. Mam wrazenie, ze projektanci staraja sie przekonac ludzi, ze to tylko na jeden sezon, wiec moze byc zlej jakosci i niewygodne.
3 września 2010 at 17:03