WRynek i moda

W kolorze ciała

Doceniamy je za walory praktyczne, ale nie lubimy za wygląd, kupujemy raczej z przymusu – taki stosunek ma chyba większość z nas do staników w kolorze cielistym, zwanym także beżowym, a przez niektóre firmy – niewątpliwie dla stworzenia lepszych skojarzeń – “toffee”, “champagne” czy “biscuit”. Barwa nieciekawa, design nudny – najczęściej są gładkie, pozbawione ozdób, zabudowane i do bólu praktyczne.

Jednak zdarzają się wyjątki, takie jak Rio (Freya, wersja “nude”) – ciekawa faktura tkaniny, kojarząca się z plecionką czy babciną firanką. Wbrew pozorom materiał jest bardzo mocny. No i ten oryginalny łańcuszkowaty motyw przy dekolcie… Innym sposobem na nienudną cielistość jest połysk, tak jak w wersji “biscuit” modelu Inferno (Panache) – okazuje się przy okazji, że cielisty stanik wcale nie musi być zabudowanym po szyję chomątem, a ten, jak na plunge bra przystało, został zaprojektowany specjalnie do bardzo głębokich dekoltów. A to już wariacja na temat cielistości – w modelu Monet (Panache) jasnobeżowe jest tylko tło. Ogromnie podoba mi się ten komplet – trochę w stylu retro, bardzo dziewczęcy, i koniecznie z szortami! Zwłaszcza, że cena ostatnio wyjątkowo korzystna 🙂

Poszukując kolorów maskujących, warto też zainteresować się bladymi odcieniami różu – Freya Eva (“blush” albo “pink champagne”) nie przykuwa uwagi jaskrawością kolorów, lecz słodkim stylem – kropki i koronki… Może i prześwitywałyby spod cienkiej białej bluzki, trudno. Najważniejsze, że mamy w czym wybierać 🙂

Może ci się spodobać

1 Komentarz

  • limonka_01

    Inwencja producentów w nazywaniu koloru cielistego jest szeroka. Poza wymienionymi wyżej nude, toffee, champagne, biscuit, spotkałam się z określeniami mocha, cappucino, bamboo. Najbardziej podoba mi się jednak sunkissed 🙂

    24 stycznia 2007 at 19:37 Reply
  • Leave a Reply