Po recenzji Gossardowego plandża pozostanę jeszcze przez chwilę przy temacie koronki po obojczyki (trend przez niektóre z nas zwany „stanikami z golfem”). Jak wiemy, moda na tak zwane bralety szaleje, ale korzystają z niej głównie małe biusty. Ech, małe biusty zawsze były jakieś modniejsze (smuteczek)… Mały biust może swobodnie odziać się na przykład w taką oto braletkę od Ewy Bień:
[foto: Ewa Bien]
Fiszbin tu nie ma, ale konstrukcja poniżej jest ponoć wzmocniona patyczkami usztywniającymi. Bez trudu jednak znajdziemy tego typu modele bez ani jednego sztywnego elementu.
Jeśli mały biust poszukuje mimo wszystko czegoś bardziej ustrukturyzowanego, może skusić się na taką oto Scarlet od Gorteksu (jeśli wierzyć zdjęciom, na biuście całkiem powabnie się prezentuje) – ten model ma już i fiszbiny i gąbkowe elementy w miseczkach:
[foto: Gorteks]
Biusty o objętości większej niż okolice 65F mogą zasadniczo obejść się smakiem, chyba że wynajdą sobie jakiegoś niszowego twórcę szyjącego na zamówienie, lub wyskoczą z ciężkich dolarów i albo zmieszczą się w rozmiarówkę Toru & Naoko, albo obstalują sobie indywidualny rozmiar na miarę. Na przykład w modelu Thea:
[foto: Toru & Naoko]
Można jeszcze czekać na… wiosnę 2018, bo wtedy firma Panache planuje wypuścić na rynek prawdziwą bezdrutową braletkę na biusty do brytyjskiego G! To jednak dopiero pieśń przyszłości – na razie tylko w formie prototypu…
Przykłady ślicznych i powabnych, koronkowych i tiulowych zasłonek na biusty małe i ewentualnie średnie można mnożyć, wystarczy wrzucić w Google’a słówko bralette i już pławimy się w zwiewnym bogactwie.
Rzecz jasna, wiemy, czego spodziewać się po staniku składającym się głównie z elastycznej koronki czy tiulu, zwłaszcza jeśli nie ma fiszbin. I albo jesteśmy gotowe na raczej luźny wygląd biustu, albo jednak wolimy więcej podtrzymania i struktury. Jeśli to ostatnie – możemy sięgnąć po modele niebędące miękkimi braletami sensu stricte, ale nawiązujące do trendu kształtem czy materiałem.
Powiecie: To Nie To Samo. Rozumiem Was doskonale i też czuję się tutaj wciąż trochę jak „brzydka siostra” przedstawicielek małobiuściastej elity modowej. Z drugiej strony, zastanówmy się – czy musimy koniecznie iść w dosłowne naśladownictwo? Uważam, że każdy trend można zaadaptować do wielu różnych potrzeb i sylwetek, a ponieważ nie jesteśmy klonami, to nasza bielizna również ma prawo się różnić. Od tego są dobrzy projektanci, żeby dali radę zaproponować coś równie frapującego dla wszystkich grup zainteresowanych. Choć, prawdę mówiąc, nie zawsze podejmują ten trud…
Stare koronki
Co zatem możesz zrobić, jeśli tęskno ci do estetyki koronkowej zasłonki? Otóż dawno, dawno temu, tak dawno, że być może nie pamiętasz, wymyślono styl, który dziś w sklepach nazywają high apex bra, czyli staniki z wysokim szczytem, a kiedyś nikt chyba nie zawracał sobie głowy nazywaniem ich jakkolwiek. Ta koronka zaczynająca się na ramiączku tuż poniżej ramienia była dla mnie niegdyś równoznacza ze staroświeckim, babcinym stylem, i na pewno nie kojarzyła się z niczym modnym. Teraz patrzę na nią trochę innym okiem 🙂
No więc ten trendowy koronkowiec, którego widzicie niżej to… tadaam! Triumph Amourette.
[foto: figleaves.com]
Ten model jest chyba tylko trochę młodszy od wiekowej Doreen, w każdym razie ja pamiętam go z czasów bieliźnianego średniowiecza. Oczywiście nie namawiam Was przesadnie do noszenia Triumpha – nie podejrzewam tego modelu o dobre kształtowanie biustu, a rozmiarówka jest mi bliżej nieznana (nie mam pojęcia, czy podane w Figleaves rozmiary misek tego modelu są brytyjskie czy europejskie, na oko podejrzewam te drugie, a obwody zaczynają się dopiero od 32, czyli naszego 70).
Chciałam tylko zauważyć, że chcąc zakoronkować się po szyję być może warto zwrócić uwagę właśnie na te starsze, trochę zapomniane modele.
Nawiasem mówiąc, Amourette ma też wersję… half-cupową, ale nie będę jej tu pokazywać, ponieważ jej rozmiarówka jest haniebna.
A oto proszę – chyba również mocno zasłużony już Charnos Superfit (rozmiary do FF – to też relikt epoki marnych rozmiarówek):
[foto: figleaves.com]
A oto nieco bardziej współczesny (do G) model Cherub tej samej marki, niektórym stanikomaniaczkom zapewne znany.
[foto: figleaves.com]
Na deser – specyficzny model wymyślony przez Gorteks dla większych biustów. To też Scarlet – tylko trochę inna (do H). Dół miseczek jest usztywniony. Wygląda, powiedziałabym, eksperymentalnie, ale myślę, że może mieć swoje zwolenniczki zwłaszcza wśród posiadaczek biustów lżejszych niż mój (bo koronki są rozciągliwe).
Takich modeli na pewno znajdziecie znacznie więcej. Nasze babcie lubiły koronki 🙂 Oczywiście, część z Was pewnie teraz powie: miały być trendowe bralety dla dużych biustów, a to są zwykłe koronkowe staniki. No i w sumie, macie rację.
Współczesne warstwy
Drugim kierunkiem, w którym może zwrócić się poszukiwaczka koronek i trójkątowatych form, są modele zbudowane na zasadzie warstwowej. Te nęcą mnie dodatkowo swoją przemyślną budową. Optycznie sugeruje ona niekiedy podwieszenie piersi na koronkowych pasach. Pod warstwą koronki lub innego materiału (na przykład tiulu z haftem lub bez) znajdują się normalnie skonstruowane miseczki.
Jak już wiecie, oczarował mnie ostatnio Gossard Gypsy (A-G) – oto wymarzona przeze mnie wersja fioletowa, koniecznie z wysokimi szortami:
[foto: Gossard]
W podobnym stylu jest model Refined Glamour marki Wonderbra (D-G) który można nabyć w Bravissimo. To też plandż 🙂
[foto: Bravissimo]
Koronka może pokrywać całe miseczki, jak w powyższych plunge’ach, albo nie – wówczas zasłonięte są boki, tak jak w modelach własnej marki sklepu Figleaves. Kiedyś recenzowałam dla Was model Coco Lace w pięknym sosnowym kolorze. Miseczki tego modelu były w całości miękkie:
Dziś Listki Figowe niestety nie proponują już niczego w pełni miękkiego w tym stylu 🙁 Wymyśliły za to wersję usztywnianą – High Apex Padded Bra (B-G):
[foto: figleaves.com]
Tutaj już wewnętrzne miski mocniej wyglądają na zewnątrz, a koronkowe „podwieszenia” są węższe. Daje to większą optyczną lekkość, choć mocniej odbiega od pierwotnej braletkowej inspiracji. Jeśli ktosia nie ma ochoty na czerń – kolorów jest więcej, a ceny bardzo przystępne. Oto np. wersja szmaragd-amarant:
[foto: figleaves.com]
Pełnię warstwowości prezentuje Ewa Michalak, o której projekcie Maskarada już wspominałam w poprzedniej notce:
Underwear as outerwear
Rzecz jasna, wszystkim podanym powyżej przykładom brakuje jednej cechy, która stoi u źródeł mody na bralety. Jakiej? Ano, istnieje założenie, że niektóre z nas będą naśladować modelki ze światowych wybiegów i nosić tego typu stanik zamiast topu – choćby pod żakiet, czy jakiś zwiewny topik, który tylko ledwie go przykryje. Braletka, pozostając stanikiem, naśladuje bluzkę. Stąd to wydłużenie miseczek-trójkątów w górę, czy pasa biustonosza w dół. Tej ostatniej cechy zwłaszcza nie uświadczymy w zwykłych „nietrendy” stanikach. Zamiast braletek musimy więc albo zadowolić się dotychczas noszonymi przez nas półgorsetami (longline), albo – jeśli nie boimy się głębszego dekoltu – sięgnąć po taką oto nową propozycję Bravissimo – Harper Bralette (D-GG).
[foto: Bravissimo]
Jeśli jednak nie nęcą nas niebieskie odcienie, możemy poczekać na zozapowiadany na tegoroczną jesień model marki Freya – Soirée Lace Bralette:
[foto: Freya]
A co jeśli wcale nie kusi nas chwalenie się bielizną ani nie mamy obsesji trójkątów, a po prostu lubimy koronki? My, konserwy, zawsze możemy ustroić się na przykład w Clarę od Panache (albo w Andorrę, jak komu pasuje) (D-J) 😉 Warto pamiętać, że to nie braletki „wymyśliły” koronkę 😉
Na zakończenie najpiękniejszy miękki model braletowaty, jaki wpadł mi w oko – z naszego Avocado. Oto tajemniczy (albo tajemnicza) Skin!
[foto: Avocado]
Lenistwo projektantów
Wyszukać cokolwiek w warunkach niedostatku – taka myśl towarzyszyła mi cały czas przy tworzeniu tego wpisu. Modele, które mogłyby ewentualnie pretendować do nazwy braletki dla D+, znalazły się w nim właściwie dwa, i to nie różniące się wiele od klasycznych longline’ów, które już dobrze znamy (również w koronkowym wydaniu). No, mogłam jeszcze wrzucić tu braletkę Freya Fancies, ale jakoś nie umiem traktować serio rozmiarówki XS-XL.
Pytam więc, gdzie te innowacyjne pomysły projektantów? Gdzie niezwykłe, warstwowe, piętrowe konstrukcje, gdzie kreatywne hybrydy topu i koronkowego biustonosza dla dużego biustu? Tu już naprawdę nie wierzę, że się nie da – bo i niby dlaczego? Nie musimy przecież odrzucać drutów czy usztywnień, by stworzyć tego typu produkt. Rozwiązania są – wystarczy z nich skorzystać. Projektanci się zwyczajnie, proszę Was, lenią. A może to firmy znowu nie chcą inwestować w większe rozmiary? Nie wiem, co bardziej karygodne.
A teraz – wiedząc, że pokazałam niewiele przykładów, czekam na Wasze propozycje. Czy słusznie narzekam? Czy znacie inne ciekawe modele nawiązujące do trendu braletkowego? Mile widziane szczególnie duże zakresy rozmiarów! A może w ogóle Was ten trend „nie bierze”? 🙂
3 komentarze
de
Mam rozmiar 30H, wiec nie zalapie sie na braletke, ale gdyby wymyslono taka w moim rozmiarze to chetnie bym ja nosila, ale w sypialni:)
11 lipca 2017 at 21:05Cantemir
Braletki i inne miękkie biustonosze w szerokim zakresie rozmiarów można zamówić z Impish Lee. Do tego można dobrać do kompletu doły i inne fatałaszki ;). Ceny… no cóż, tyle się płaci za bieliznę na zamówienie. Tutaj recenzja blogerki z wyższej sfery rozmiarowej: thefullfiguredchest.com/2017/07/plus-size-review-longline-sweetheart-bralette-impish-lee/, rzecz wygląda na całkiem solidną.
11 lipca 2017 at 22:21kasica_k
@de, braletka Cleo pierwotnie była planowana właśnie do H, ale niestety producent poprzestanie na G 🙁 Napisałabym, że mam nadzieję na poserzenie rozmiarówki, ale jeśli w ogóle, to nastąpi to nieprędko. Szkoda, bo jeśli ten stanik ma poradzić sobie z 34G, to z 30H też by sobie poradził…
@Cantemir, dzięki za przypomnienie 🙂 Zupełnie zapomniałam o istnieniu tej firmy, zaglądałam tam chyba długo przed braletkowym trendem 😉 Ceny niestety są kosmiczne… Dzięki za link do recenzji, jest ciekawa, choć efekt końcowy niezbyt przypadł mi do gustu. Szkoda, że autorka nie zamieściła większej liczby zdjęć nabiustnych (nie to co ja he he :). Przeczytałam też jej inny artykuł o negatywnych aspektach braletkowego trendu i była to ciekawa lektura.
12 lipca 2017 at 12:49