WCiałopozytywność, Rynek i moda

Mam niebraletkowy biust – i co teraz?

Impish Lee – model z kolekcji Wiosna 2017 – rozmiary 28-40 A-J – szyte na zamówienie [foto: Impish Lee]

Wahałam się, czy przynudzać Wam braletkowym tematem w kolejnym wpisie pod rząd – ale tak już mam, że jak o czymś myślę, to muszę o tym pogadać 🙂 A stanikomaniaczki są niezawodne jeśli chodzi o rozmowy na tematy związane z bielizną i ciałem. I jak zwykle – to Wy mnie zainspirowałyście.

Jedna z Was podrzuciła mi na fejsie link do recenzji braletki firmy Impish Lee uszytej dla dużego biustu (jest to firma oferująca szycie wg indywidualnego projektu klientki – fajna sprawa, tylko droga), i tak po nitce do kłębka dotarłam do artykułu Holly Jackson pod wiele mówiącym tytułem „Czy trend braletkowy zdradził kobiety?” Wydaje mi się, że ten tekst już kiedyś obił mi się o oczy, ale jako spóźniona ofiara mody nie zwróciłam na niego uwagi. Teraz zapalił mi w głowie alarmową lampkę.

Braletki to raj dla firm

Ja Wam tu narzekam na niedostatek braletek czy braletkopodobnych produktów dla większego biustu, tymczasem biuściastym grozi dużo większe niebezpieczeństwo, niż tylko prosty brak możliwości podłączenia się do trendu. O tym za chwilę, a na początek wyobraźcie sobie, w jakiej sytuacji jest sklep sprzedający klasyczne biustonosze. Chcąc objąć swoją ofertą jak największy rozstrzał kllientek, musi mieć na stanie kilkadziesiąt różnych rozmiarów.

A w przypadku braletek? Nader często są to rozciągliwe bra-topiki w rozmiarach S-XL, czy produkty niewiele od nich odbiegające. Jak łatwo policzyć – daje to 4 rozmiary zamiast 40. Odpada więc znaczna część inwestycji w towar. Praktycznie odpada także brafitting – bo ileż można się zastanawiać, czy lepiej pasuje nam rozmiar M czy L.

FreyaFanciesBralette

Freya Fancies Bralette – rozmiary XS-XL [foto: Freya]

Dla firmy produkującej staniki – przerzucenie się na braletki oznacza niesamowitą redukcję kosztów. Opracowanie konstrukcji na fiszbinach, której zadaniem jest podtrzymanie, wymaga znacznie większych nakładów pracy konstruktora oraz starannego dobierania materiałów. Rozciągliwa dzianina czy koronka rozwiązuje problem dopasowania do wielu kombinacji podbiuście-biust. To fantastyczna sytuacja dla firmy. Czy jednak na pewno skorzystają na tym klientki?

Opłacalność braletki może spowodować, że wiele firm przerzuci nakłady w tym kierunku, a co za tym idzie, zmniejszy inwestycje na produkcję i rozwój klasycznych podtrzymujących staników na fiszbinach. To może oznaczać stagnację w dziedzinie konstrukcji, mniej innowacji w dziedzinie materiałów, mniej ciekawych projektów. Mimo całego entuzjazmu dla braletkowego trendu, taki rozwój sytuacji brzmi dla mnie jak koszmar.

Małe biusty wolą bez drutu

Za co pokochałam trend braletkowy, bezfiszbinowy i ogólnie luzacki? Po pierwsze, za to, że jest fantastyczny dla małobiuściastych. Oznacza zdjęcie z nich mnóstwa problemów, jakie stwarzają próby dopasowania miseczek na fiszbinach do małego i bardzo małego biustu. Małobiuściaste mają gorzej w tej dziedzinie – dlaczego, przeczytacie tutaj.

Dla małobiuściastych braletka oznacza koniec presji optycznego powiększania biustu, koniec push-upów, gąbek i wkładek. Nasza biu-estetyka przesunie się w stronę akceptacji naturalnego kształtu i rozmiaru. Masz nieduży biust? To super, w koronkowych trójkątach będzie on wyglądał przepięknie. Jestem całym sercem za tym, by każda małobiuściasta mogła dać sobie spokój z drutami wpijającymi się w żebra, które w niczym nie ułatwiają jej życia, a jedynie służą nadbudowaniu na piersiach jakiejś powiększającej konstrukcji. Żeby nie czuła przymusu, by spędzać życie na brafittingowych forach i w brafittingowych sklepach, w poszukiwaniu tego prawidłowego rozmiaru i tej odpowiedniej konstrukcji.

LePetitTrou

Le Petit Trou – Marion, rozmiary: S-L [foto: Le Petit Trou]

Czy duży biust chce wisieć?

Jako bardziej-biuściasta, pokochałam braletkowy trend za akceptację naturalnego kształtu biustu. No bo skoro niezbyt podnosimy i zbieramy, to znaczy, że nasz biust jest dobry taki, jaki jest. Zasadniczo się z tym zgadzam. Każdy biust jest OK w swojej naturalnej formie. Pytanie, czy zawsze chcemy w takiej formie go nosić? Czy na pewno wygodniej nam bez podnoszenia i podtrzymywania?

Jak zwykle, odpowiedź brzmi: to zależy od sytuacji. O ile jestem zdecydowanie za prawem do naturalnego zwisu, o tyle uważam, że nie mamy prawa nikogo do niego zmuszać. Po pierwsze: w przypadku dużego biustu, biustu o luźnej formie – stan podtrzymany może być dużo wygodniejszy od niepodtrzymanego. Jeśli jesteś właścicielką niedużych piersi, możesz nie być tego świadoma – ale tak jest.

Duża pierś waży konkretne kilogramy – zwisa, zakrywając skórę pod spodem (gorąco!), kołysze się przy każdym ruchu, podskakuje przy bieganiu (boli!). Wiele biuściastych zamiast przesiąść się w braletki zdedydowanie wolałoby, by zasoby przemysłu bieliźnianego kierowały się w stronę opracowywania coraz lepiej podtrzymujących staników o przemyślanej konstrukcji – nie wiotkich kawałków materiału, choćby były najpiękniejsze i najmodniejsze. 

Czy obecność podtrzymującej konstrukcji wyklucza wygodę? Absolutnie nie musi, i bra-przemysł powinien nie ustawać w poszukiwaniach idealnej kombinacji wygody i podtrzymania.

ToruAndNaoko_London

Toru & Naoko, kolekcja London Calling, rozmiary: XS-XXL (lub szycie na miarę) [foto: Toru & Naoko]

Ciałopozytywność – a co jeśli to mrzonka?

Jak wspomniałam wyżej – braletki wiążą się dla mnie z ciałopozytywnością, i tak też są marketowane przez BRAnżę. To bardzo chwytliwe hasło – w dodatku bliskie memu sercu. Bądź ciałopozywna, pokochaj swój biust – kup braletkę, a najlepiej dużo, dużo braletek! Uwielbiamy twoje ciało, a jeszcze bardziej uwielbiamy twoje pieniądze. 

O ile ciałopozytywny przekaz to świetna sprawa i nie mam o niego do marketerów pretensji (może uda im się zmienić świat na trochę lepszy dla naszych ciał?), o tyle jednak wciąż żyjemy w innej rzeczywistości niż byśmy chciały. W rzeczywistości, w której cały czas rządzi biust sterczący i okrągły. Da radę zaprosić do niej także ten mało wydatny, ale wciąż sterczący. A ten duży i wiszący? No chyba cały czas nie bardzo.

Jest mi z tym źle, oczywiście, i uważam, że świat byłby lepszy, gdyby duży i wiszący biust był widokiem akceptowanym i normalnym. Trudno mi jednak wymagać od kobiet, by nagle zaczęły czuć się swobodnie w sytuacjach publicznych z niepodtrzymanym biustem. Nie powiem idącej na oficjalne spotkanie biuściastej, żeby pod białą biurową bluzkę włożyła sobie koronkowego braleta. O ile sama może kochać swój biust – czy ma obowiązek już teraz czuć się z nim OK wśród obcych ludzi?

GorseniaHipnoticMistique

Gorsenia – modele z kolekcji Be Glamour. Biustonosze są na fiszbinach – mimo to rozmiarówka to S-XL. [foto: Gorsenia]

Czy grozi nam powtórka z namiotów w brudnym beżu?

Wyobraźnia podpowiada mi taki oto czarny scenariusz: sklepy z bielizną zalewają fantazyjne, kolorowe, luksusowe braletki, a gdzieś w kącie stoi stojak ze staroświeckimi fiszbinowymi stanikami dla tych nienormalnych, wielkich biustów, które nie mogą nosić braletek. W nieśmiertelnym kolorze brudnego beżu, rzecz jasna. W modzie jest bowiem tylko braletkowy biust – sterczący, samonośny i niezbyt duży. Marzy o nim każda kobieta, a kliniki chirurgii plastycznej przeżywają oblężenie – redukcja biustu staje się najpopularniejszym zabiegiem. Chyba skądś już znamy ten kierunek…

baba1

Obrazek: artykuł „Nie! namiotom w brudnym beżu”, „Wysokie Obcasy”, 17 marca 2008

Mam nadzieję, że to tylko czarna wizja, która się nie ziści i że przemysł bieliźniany nie pójdzie w tę stronę. Że nadal będzie brał pod uwagę prawdziwe potrzeby kobiet, nie tylko kreował opłacalne dla siebie trendy. Mam nadzieję, że każda z nas bedzie miała możliwość, by nosić swój biust tak, jak chce: podtrzymany albo nie, z drutem albo bez, w braletce albo staniku na fiszbinach. W końcu to stanik jest dla biustu, nie odwrotnie.

Jak sądzicie – jest się czego obawiać, czy nie?  A może już wkrótce wejdziemy w ciekawszą erę post-braletkową, w której nasz wybór się tylko powiększy, i nastąpi absolutna wolność?

Może ci się spodobać

9 komentarzy

  • de

    Moda się zmienia, więc nie przejmowałabym się. Prawdziwym wyzwaniem dla kobiet jest presja posiadania duzego cyca, ktory nie zna slowa grawitacja. Takie cuda to tylko w klinice chirurgii plastycznej lub zdjeciu po obrobce przez photoshopa.

    14 lipca 2017 at 21:21 Reply
  • teresa104

    Ponieważ braletki poważam od dawna i od dawna ich szukam, od dawna noszę, stwierdzam, że takim trójkątem na gumce też można całkiem sporo wymodelować. Niestety to wymodelowanie da się zauważyć głównie na minus (przypłaszczenie, rozpłaszczenie na boki, ciągnięcie szczytu piersi ku ziemi), ale skoro da się skopać takim trójkątem mały biust, to da się go też nie skopać, nieprawdaż? A wręcz upiększyć.
    Nie da się tego jednak zrobić w rozmiarówce S – L.

    Sama jakoś radzę sobie na tym prymitywnym wciąż rynku – kupuję L (na wyprzedaży, nie dam za półprodukt pełnej ceny) i biorę na warsztat, skracam obwód, skracam mostek, przeszywam szew. I wciąż czekam na rozwój tej mody, może za nią pójdzie też refleksja konstruktorska.
    Wierzę, że tak będzie. Pamiętam wszak czasy (chociaż wtedy nie miałam biustu jeszcze wcale), gdy presji na staranne oskorupowanie gorsu nie było, nie było kul bez brodawek, nie było nawet musu chodzenia w staniku zawsze i w każdych warunkach.

    Nie czuję się zmęczona kolejnym postem o braletkach. To są dla mnie pożądane tropy zakupowe. Pozdrawiam lipcowo, pozdrawiam w swetrze.

    15 lipca 2017 at 12:04 Reply
  • kasica_k

    @de, o tak, negowanie grawitacji chyba nigdy ludzkości nie przejdzie 😉

    @teresa104, liczyłam na twój komentarz. Też czekam na refleksję konstruktorską, ale jest tu duża presja na jej brak. Kobiety bardzo łatwo jest przekonać, że jeśli biust w staniku wygląda nie teges, to wina biustu. My wiemy lepiej, ale to my.
    Pamiętam też czasy nieoskorupowane i uważam, że to co mamy teraz, to aberracja stworzona przez producentów skorup 🙂 Tak samo, jak firmy kosmetyczne stworzyły cellulit (= normalny wygląd kobiecej tkanki tłuszczowej) – tak producenci sztywnych misek stworzyli problem widocznej brodawki i obowiązek opancerzenia.

    16 lipca 2017 at 13:19 Reply
  • teresa104

    Cellulit. Pamiętam, jak w szatni przed wuefem CHWALIŁYŚMY się, która ma już kobiecą pupę, w takie dołeczki śliczne. Potem okazało się, że jest to defekt kwalifikujący się niemal do leczenia szpitalnego, a na pewno do nieustannej prywatnej łazienkowej udręki i walki, masaże, ćwiczenia, gabinety, istna orka na ugorze i to dożywotnio. Zwalczanie własnego tyłka po kres.

    Ale teraz jest nowa nowość, bo kliniczna rzadkość rzęs rynkowo nie zaskoczyła chyba. To suchość pochwy po czterdziestce. Kobieta po 40. urodzinach powinna się czym prędzej zaopatrzyć w szafę suplementów i specyfików do podmywania. Inaczej mortus i Sahara.

    16 lipca 2017 at 14:10 Reply
  • kasica_k

    @teresa104, nie pamiętam chwalenia się, pamiętam całkowitą nieobecność tematu, aż zaczęły pojawiać się w sklepach kremy na tę “przypadłość”. Nasze młodsze koleżanki mogą już tego nie pamiętać… Wymyślono też, że przyczyną cellulitu są “toksyny”, jak i wielu innych nieszczęść. Zainteresowanych faktami zapraszam do zerknięcia tu:
    gokaleo.com/2013/03/06/cellulite-its-time-we-all-just-get-the-hell-over-it/
    gokaleo.com/2013/03/13/cellulite-mythology/

    Co do Sahary, to czy najlepsze remedium w przypadku tejże zaistnienia, nie nazywa się, za przeproszeniem, LUBRYKANT? 🙂

    16 lipca 2017 at 23:43 Reply
  • teresa104

    Refleksja konstruktorska. Uwaga – brzuch od śmiechu może rozboleć.
    http://www.intymna.pl/s92074,desire-biustonosz-soft-b2#utm_source=l.facebook.com&utm_medium=Facebook&utm_campaign=Facebook
    Proszę spojrzeć na plecy. Otóż sznureczek obwodu jest, eureka, regulowany po obu bokach. Można kupić sobie zatem rozmiar 42, żeby zmieścić większy biust, i docisnąć obwód robieniem większych pętelek. Gdy się wąska tasiemka wcina w sadełko – poluzować, choć uprzedzamy, że wtedy miski mogą przejechać w górę przez biust, gdy złapiesz się za rurkę w tramwaju. I to wszystko za stówkę. Brawo.
    Opalacze w formie dwóch trójkątów przesuwających się dowolnie na sznurku (można sobie zmarszczyć, rozprostować, zbliżyć, oddalić) są bardziej wyrafinowane. Ale nie są taką żyłą złota.

    22 lipca 2017 at 09:31 Reply
  • juliak38

    Zajrzałam do nowości w Bravissimo i jest – braletka na większy biust:
    http://www.bravissimo.com/products/fancies-bralette-black-fy312blk/

    Co prawda nie jest to wyłącznie seksowna koronka – raczej taki domowy staniczek na leniwy dzień, ale w połączeniu z ceną i całkiem niezłymi recenzjami na stronie brzmi zachęcająco. Plus jest tabelka i można wygodnie sprawdzić jaki się nosi rozmiar braletkowy.
    Będę rozważać a i recenzję chętnie przeczytam.

    4 sierpnia 2017 at 23:34 Reply
  • kasica_k

    @julka38, Freya Fancies już wystąpiła w tej notce 😉 tylko w czerwonym kolorze. Są biusty, które ją chwalą, choć często z zastrzeżeniem, że nie wyszłyby z domu “w takim stroju” 😉 Ale tabelka to dla mnie nowość, nie widziałam jej wcześniej – dzięki za podrzucenie!

    4 sierpnia 2017 at 23:48 Reply
  • juliak38

    co za gapa ze mnie 🙂 ale chciałam dobrze :)))

    11 sierpnia 2017 at 12:58 Reply
  • Leave a Reply