Zbliżająca się połowa lutego zwykle sprawia, że sypie się na nas zewsząd lawina bielizny czerwonej i czarnej. Z okazji walentynek firmy prześcigają się w wypuszczaniu w świat kompletów w tych kolorach, i o ile planowana na zimową kolekcję czerwień nie pojawiła się w grudniu, to w styczniu lub w lutym już na pewno nas nie ominie.
Na Verbenę czekałam już od momentu ujrzenia jej prototypu, co miało miejsce w czasie wizyty u Samanty, a doczekałam się jej w połowie stycznia. Co mnie tak do niej przyciągnęło? Po primo, całkiem lubię mocny czerwony. Folkowe kwiecistości również, zwłaszcza że kwiecistości towarzyszy tu kontrastowo zielonkawa liściastość. Tytułowa werbena miewa co prawda kwiaty czerwone, lecz zdecydowanie mocniej przylgnęła mi do niej ksywa Czerwony Mak z Makowa Podhalańskiego (w tym uroczym mieście znajduje się siedziba producenta) 🙂
Trudno mi rozpoznać obecne w hafcie gatunki (czy te jaśniejsze kwiaty to orchidee?), ale że niektóre z liści przypominają jakby konopie, w związku z czym Mak kojarzy mi się jeszcze bardziej, hm, odurzająco. No to częstujcie się! 😉
Samanta – Verbena A922, kolor: czerwony, rozmiar: 80H [Rozmiary katalogowe: 65 G-M, 70 F-L, 75 E-K, 80 D-J, 85 D-I, 90 D-H, 95 D-G; cena w sklepie firmowym: 229 zł. Biustonosz został mi dostarczony przez producenta. Cała kolekcja Verbena dostępna pod linkiem]
Estetyka
Jeśli cenisz wyrafinowany minimalizm, Verbena raczej nie podbije twojego serca. Ten projekt kipi przepychem i witalnością prosto z letniej łąki w pełni kwitnienia. Dobrze wyglądałby w pełnym słońcu, w zestawieniu z rozpuszczonymi włosami i wiankiem z chabrów i złotych kłosów. Można się odurzyć i zadurzyć, nieprawdaż? 🙂
Kolor to po prostu mocny, krwisty szkarłat. Na zdjęciach tutaj wypada trochę bardziej pomarańczowy niż w realu. Były robione w bardzo słoneczny dzień i to chyba trochę wpłynęło na kolorystykę. W rzeczywistości to czerwień ani pomidorowa, ani malinowa, po prostu – czerwona 🙂
Co do haftu, brawo nie tylko za kwiaty, ale i za wyżej wspomniane liście w kolorze nieco zgaszonej, ale niewątpliwej zieleni. Szkoda tylko, że największe kwiaty ograniczają się do górnej części miseczki, której powierzchnia jest trochę za mała, by rozwinęły się w pełni. Nieco lepiej widać je na przodzie majtek.
Bardzo podoba mi się zębaty brzeg miseczek. Niezbyt przypadły mi do gustu natomiast kokardki na ramiączkach, nie bardzo lubię to rozwiązanie, ale dobrze, że coś się na nich dzieje.
Cenię Verbenę, podobnie jak Amora, za duży stopień przejrzystości mimo podszycia dolnej części miseczek i wszytych po bokach zbierających slingów. Trochę szkoda, że tył biustonosza nie jest haftowany, podobnie jak w Amorze. Ale może to już byłoby za dużo? 🙂
Podoba mi się dbałość o szczegóły – zawieszka na mostku, satyną obszyte kanaliki fiszbin. Widać staranność wykonania. Trochę tylko niepokoi naciągające się w noszeniu zapięcie.
Dopasowanie
Bez zaskoczenia – podobnie jak Amor, Verbena pasuje mi w rozmiarze 80H. Obwód jest średni, ani bardzo luźny, choć elastycznawy (jedna warstwa dzianiny), ani wyjątkowo ciasny. Miseczki dość głębokie.
Kształt
Miseczki Verbeny odrobinę słabiej windują piersi do góry, niż w Amorze. Kształtowanie jest bardziej naturalne, choć biust wciąż przyjemnie zaokrąglony.
Konstrukcja i podtrzymanie
Jak już wcześniej wspominałam, konstrukcja modelu A922 (o największym zakresie rozmiarów) jest taka, że miseczki mają sporo przestrzeni w części dolnej, dlatego piersi są podniesione, ale nie są szczególnie wypchnięte do góry. Podtrzymanie w tym modelu nie jest szczególnie mocne, raczej przeciętne. Ramiączka są stosunkowo wąskie i elastyczne, ale podszycie miękką wyściółką z przodu zmniejsza ich rozciągliwość, na czym podtrzymanie na pewno zyskuje.
Wygoda
Nie wiem, jak to się dzieje, ale w Verbenie zupełnie nie uwierają mnie fiszbiny boczne! Brawo za ten miły szczegół.
Za to czuję trochę nacisk ramiączek na ramiona, tak jakby mało wypchnięty przez miseczki biust zwieszał się na nich trochę mocniej niż zwykle.
Do kompletu – figi (XL)
Majtki są niestety niskie i mniej wyrafinowane od tych Amorowych. Szkoda, że tył jest gładki, bez haftów. Za to ma przyjemny detal w postaci łezkowatego otworu u góry.
Bardzo, ale to bardzo życzyłabym sobie wysokich majtek w tym komplecie! Niestety Samanta nam ich poskąpiła 🙁 No trudno, może jeszcze kiedyś… 😉
A tak prezentuje się komplet w całości (80H, XL):
Galeria
O, tu naprawdę poklikać warto, bo Verbenka bardzo fotogeniczną panną jest 🙂
Podsumowanie
Stanikiem cieszę się bardzo (choć jeszcze bardziej uszczęśliwiłby mnie, gdyby miał haft z tyłu 😉 Jak przepych, to po całości). Majtkami też, mimo że wolałabym inny fason. Nie obraziłabym się jednakowoż, gdyby Samanta pomyślała nad nowymi dużorozmiarowymi konstrukcjami miękkich biustonoszy. Tęsknie patrzę w stronę half-cupowego kroju A142, jednak w moim rozmiarze mogę sobie tylko pomarzyć o dużych kwiatach na całej miseczce i pionowym szwie… Tak czy owak, mam dziką radość z tego zestawu i z jego okazji kupiłam sobie nową czerwoną szminkę 🙂 Jeśli szukacie nowego kompletu w okołowalentynkowym klimacie, to Verbenę na pewno warto wziąć pod uwagę.
Promocja!
Teraz w sklepie Samanty trwają promocje walentynkowe, ale 16.02 rozpocznie się stanikomaniacka zniżka na WSZYSTKIE produkty! Będzie ona obowiązywała przez 3 dni, do 18:02 – 10% rabatu na hasło STANIKOMANIA.
A zatem, gdy już ustanie walentynkowy szał, będziecie mogły na spokojnie zrobić tańszy szoping 🙂
A na zakończenie – słówko nie tylko dla twórców katalogów bielizny, ale dla wszystkich, które w walentynki i nie tylko chciałyby czuć się świetnie w swojej bieliźnie i bez niej 🙂 Nie musicie wyglądać jak z reklamy. Te poddawane są często przesadnemu retuszowi, który bardzo mocno zmienia rzeczywistość i tworzy nieprawdziwe obrazy. Wasze ciała i tak są fajniejsze od tych na zdjęciach. A kto myśli inaczej, niech sobie idzie na randkę z fotoszopem 😉
Kto popiera? 🙂
10 komentarzy
Pracowniapiekna
Naturalnemu pięknu mówię tak! A staniczek faktycznie uroczy. Przyciąga energetyczną czerwienią!
13 lutego 2018 at 00:00teresa104
Cudny. Żarłabym. Kolor taki, że chciałabym się w nim wytarzać.
13 lutego 2018 at 23:04urkye
bardzo fajny, taki nieoczywisty 😉 Gacie faktycznie mogłyby być wyższe.
13 lutego 2018 at 23:28magdalaena1977
Piękny stanik. I nawet szyją go w rozmiarze 90H, może się skuszę.
W artykule brakuje mi tylko analizy cenowej – czy biustonosz naprawdę jest wart te 229 zł (czy promocyjne 206 zł)? Bo jak na polski produkt to dość wysoka cena. W dodatku pewnie nie jest dostępny w sklepie stacjonarnym, więc trzeba czekać na dostawę i ewentualnie odsyłać niepasujący model.
14 lutego 2018 at 08:06kasica_k
@urkye Nooo…. Gacie takie jak w Amorze to już by było coś 🙂 Samanta umie w wyższe gacie.
@magdalaena1977, Z reguły nie oceniam cen, w przypadku rzeczy, których za własne pieniądze nie kupiłam, po prostu nie czułabym się naturalnie w tej roli 🙂
Obecna jakość Samant jednak nie pasuje do dawnej kategorii “tani polski produkt”. Materiały są dobre i mocne, szycie i wykończenie staranne. Polskie produkty mają zresztą bardzo różny poziom jakościowy i moim zdaniem warto byłoby się już pozbyć stereotypu, że jak coś jest polskie, to na pewno jest kiepskie i powinno być tanie, bo nie przystaje on do rzeczywistości. W dodatku jeśli firma produkuje lokalnie, to nie bardzo się da utrzymać najniższe ceny.
Powiedziałabym, że ten komplet jest drogi, ale na tyle fajny, że – cóż – ja bym zapłaciła, choć oczywiście nie każdy dysponujący odpowiednimi funduszami zrobiłby to samo 🙂 Podejście do cen mamy bardzo różne, zależne nie tylko od zasobności portfela – ja na ciuch czy bieliznę jestem w stanie poważnie uszczuplić swój budżet, inni nigdy by sobie na to nie pozwolili. Ciężko o obiektywizm w tym względzie.
14 lutego 2018 at 13:28magdalaena1977
Nie wierzę, że polskie staniki są en masse gorsze niż brytyjczyki i dlatego powinny być tańsze. Ale zakładam są projektowane, wytwarzane i sprzedawane przez osoby zarabiające według polskich stawek, nie wymagają długiego transportu, czy opłacania rzeszy pośredników. I na tym tle cena powyżej dwóch stówek wydaje mi się przesadna.
“Powiedziałabym, że ten komplet jest drogi, ale na tyle fajny, że – cóż – ja bym zapłaciła, choć oczywiście nie każdy dysponujący odpowiednimi funduszami zrobiłby to samo 🙂 “
Masz rację. Ja bym się może skusiła, gdybym mogła pójść do sklepu, od ręki stanik przymierzyć i jeśli pasuje, kupić.
14 lutego 2018 at 20:11kasica_k
@magdalaena1977, polskie stawki jednak są wyższe niż chińskie czy bangladeskie – z raportu “Uszyte w Polsce” fundacji Kupuj Odpowiedzialnie (cleanclothes.pl/materialy/publ_27_uszyte_w_polsce_raport_fko_i_ccp_pojedyncze_lekki.pdf ) wyłania się co prawda niewesoły obraz, ale i tak na tle takich krajów jak Ukraina wypadamy nieźle. Wciąż jednak chcąc produkować naprawdę tanio, produkcję trzeba przenieść gdzie indziej. Brytyjskie marki nie produkują u siebie. Np. wczoraj przyszedł mi Elomi, który jest made in Sri Lanka 🙂 Nie mam wystarczającej kompetencji by zaglądać naszym i nienaszym firmom w kieszeń, ale tak czy owak, na podstawie jakości, mam coraz mniejsze opory patrząc na “brytyjskie” ceny polskiej bielizny. Oczywiście zależy od produktu – są takie, za które nigdy bym tyle nie zapłaciła.
Co do dostępności w sklepach, to oczywiście powinna być (choć mój osobisty stosunek do form zakupów znasz – kocham onlajn 🙂 do odsyłek itp. jestem przyzwyczajona), choć warto też zauważyć, że sprzedaż bielizny w salonie jest opłacalna od pewnego poziomu cenowego i sklepy, poza sieciówkami, generalnie nie sprzedają biustonoszy tańszych niż sto-ileś (kilka lat temu Ava stacjonarnie w warszawskim salonie kosztowała bodaj 120 zł, teraz zapewne więcej). Najtańsze zakupy zrobisz online.
15 lutego 2018 at 13:42100krotna
Popieram! 😀
15 lutego 2018 at 23:06A można dawać komplementy?
Bo jeżeli można, to powiem, że masz przepiękną, jasną karnację i że Ci świetnie w czerwonym. A co do stanika, żeby było chociaż troszkę merytorycznie, to robi fajny profil (ja chyba nie jestem fanką bardzo dużego uniesienia, wolę na “zwykłe okazje” naturalniejszy efekt, tak u siebie jak i u innych) a jego dizajn jest obłędny.
magdalaena1977
Do czasu zamknięcia M&S, kupowałam u nich sporo staników, celowałam w promocje i wyprzedaże – biustonosze były wygodne, niezłej jakości, a cena dwucyfrowa.
Teraz bywam w salonie Change w Factory – mam od nich trzy staniki po 70 – 80 zł.
Płaciłam więcej, jeśli kupowałam w sklepie z brafitterką, bo uważam, że to jest jakby osobna usługa. Myślę, że teraz dałabym te 200 zł, gdybym mogła pójść do salonu i zmierzyć od razu kilka modeli spośród szerokiej gamy rozmiarów.
Zresztą podobne podejście mam do kupowania ubrań – jeśli firma regularnie przecenia czy daje kody rabatowe, to tę pierwszą cenę na metce traktuję tylko jako “propozycję do negocjacji”.
16 lutego 2018 at 06:44kasica_k
@100krotna, dzięki, komplementy chętnie przyjmuje 🙂 Lubię czerwony, karnację mam rzeczywiście jasną, choć zdjęcia zawsze trochę rozjaśniam, co mogło się przyczynić do efektu. Cieszę się, że nie tylko ja nie czuję presji na maksymalny wypych biustu ku górze. Może być, może go nie być 🙂
21 lutego 2018 at 02:34