Zwierzałam się Wam ostatnio w komentarzach, w jakie zdumienie wprawiło mnie pytanie postawione w artykule w jednym z portali branży bieliźniarskiej. Chodzi o tekst pt. „Cups&Downs” opublikowany w brytyjskim serwisie Lingerie Insight, którego tematem jest intensywny rozwój D-plusowego rynku i wynikające z niego dalsze perspektywy dla firm. Pytanie brzmiało: czy rynek większych miseczek jest już nasycony?
Przez chwilę sama miałam ochotę umieścić tam komentarz podobny do tego, jaki napisała pewna czytelniczka z Australii: „Zapewniam Was, że rynek większych miseczek jeszcze się nie nasycił. Jest wciąż na etapie pustyni spragnionej wody…”. Nie mogłam uwierzyć, że ktokolwiek mógłby sytuację, w której w przeciętnym sklepie z bielizną wciąż nie mogę kupić swojego (całkiem zwyczajnego przecież) rozmiaru, a w wyspecjalizowanych sklepach również wcale nie mam oszałamiającego wyboru, uznać za nasycenie rynku. Zreflektowałam się jednak, że w tekście chodzi przecież o rynek brytyjski, nie – światowy. I że, co może ważniejsze, chodzi o sytuację widzianą nie z punktu widzenia klientki, lecz firmy.
Swoją drogą, chciałabym przeczytać jakąś analizę rynku tzw. dużych miseczek na świecie. Z takiego raportu dowiedziałybyśmy się zapewne, jak wygląda sytuacja w takich krajach jak USA, gdzie podobno wciąż panuje denial of large cup bras (zalinkowany tekst pochodzi z 2007 roku). Czy edycja konkursu Star in a Bra USA prowadzonego przez Curvy Kate ma szansę zmienić świadomość tamtejszych konsumentek i detalistów? Bo jeśli tak – to wróżę CK olbrzymią karierę za Wielką Wodą… Dowiedziałybyśmy się też, jak wygląda rynek niemiecki, gdzie działa prężne forum Busenfreundinnen (prowadzone przez działaczki z Lobby Biuściastych), ale zaopatrzenie zmienia się wciąż bardzo powoli. Oraz jak mają się sprawy biuściastych na południu Europy, w krajach takich jak Portugalia czy Włochy, gdzie owszem, działają pojedyncze uświadomione bra-biznesy – prowadzone przez… Polki! 🙂 Jeśli czytają ten tekst mieszkanki tych i innych zakątków globu – proszę, napiszcie, co dzieje się na tamtejszych bra-rynkach.
Wróćmy jednak do Zjednoczonego Królestwa. Czy tamtejsi dużomiseczkowi potentaci rzeczywiście obawiają się nadmiernego zatłoczenia rynku?
Bądź trendy, idź w D+
„Myślę, że rynek jest nasycony” – mówi Lorraine Morton, twórczyni marki Miss Mandalay. „W ciągu siedmiu lat od powstania naszej marki obserwowaliśmy, jak zarówno znane, duże firmy, jak i niszowe, projektanckie marki popodłącząły się pod dużomiseczkowy trend”. Pozostałe wypowiadające się osoby także zgodne są co do tego, że rynek D+ staje się coraz bardziej konkurencyjny. „Kiedyś samo oferowanie większych rozmiarów wystarczało, by zostać zauważonym” – czytamy w artykule. „Ale teraz, gdy segment dużych miseczek zauważalnie urósł, marki muszą pójść o krok dalej, by przyciągnąć klienta”.
Moim pierwszym odruchem była podejrzliwość: oho, czyżby ktoś tu zamierzał budować klimat zniechęcania konkurencji? Zabrzmiało mi w uszach to, co tak często słyszymy w naszym kraju, rozmawiając z przedsiębiorczyniami i przedsiębiorcami: „Biznes? Ciężki! Zarobić? A skąd! Dokładam do interesu!” 😉 Miałam jednak nadzieję, że nikt nie będzie twierdził, że zaoferowanie klientkom czegoś więcej, niż mają teraz, jest nie wiedzieć jak trudne.
Na szczęście kilku profesjonalistów wypowiedziało się w sposób miły dla uszu każdej biu-konsumentki.
Na przykład, dyrektor marketingu firmy Panache – Steve Hazlehurst – uważa, że wzrost konkurencji to czynnik pozytywny. „Dzięki temu zwiększa się świadomość rynku. Klientki zyskują coraz większą wiedzę na temat dopasowania oraz pozytywny stosunek do większych miseczek”. Producenci wskazują też nowe tereny ekspansji: kostiumy kąpielowe, biustonosze sportowe, coraz skuteczniejsze podążanie za trendami mody.
Ale to nie wszystko. Najbardziej ucieszyło mnie, że specjaliści z UK dostrzegają też takie możliwe kierunki rozwoju, jak udoskonalanie konstrukcji, materiałów, czy poszerzanie zakresów rozmiarów.
Nie samą literą…
Wrócę do początku artykułu. Szefowa Miss Mandalay mówi: „[…] obserwowaliśmy, jak zarówno znane, duże firmy, jak i niszowe, projektanckie marki podłącząły się pod dużomiseczkowy trend. Szkoda tylko, że ich twórcy często nie rozumieją technicznych aspektów dopasowania większych miseczek i ich produkty nie są zadowalające”. Można by odebrać to stwierdzenie tak: inne firmy często oferują gorszy produkt, a te doświadczone w produkcji D-plusów muszą z nimi teraz mozolnie konkurować. Ale: czy aby na pewno jest to zagrożenie?
Czy klientki naprawdę nie są w stanie odróżnić źle skonstruowanego i uszytego z niewłaściwych materiałów biustonosza od takiego, który pasuje, leży i odpowiednio podtrzymuje?
Przejawiana niekiedy przez firmy wiara, że wystarczy wpisać więcej literek do katalogu, zrobić w już istniejących produktach kilka drobnych modyfikacji i oferta D+ gotowa – jest zjawiskiem dla mnie zdumiewającym. Moim zdaniem każda kobieta, która kiedykolwiek miała na sobie właściwie dopasowany biustonosz, odróżni prawdziwy rozmiar 70G od starego 90C z mechanicznie skróconymi bokami. A jeśli nie miała, to prędzej wróci do starego, źle dopasowanego, niż zapłaci kilkukrotnie wyższą cenę za wciąż źle, a może nawet jeszcze gorzej funkcjonujący produkt. Mimo to ze smutkiem obserwowałam w ostatnich latach znane polskie, i nie tylko polskie firmy, które próbowały „podłączyć się pod trend”, nie dysponując ani odpowiednimi konstrukcjami, ani materiałami nadającymi się do podtrzymania większego biustu. W takiej sytuacji wprowadzenie do oferty rozmiarów D+ może okazać się chyba tylko nieudanym zabiegiem reklamowym (skoro inni mają, to my też!).
Istnieją też ciągle rejony rozmiarowe, w których naprawdę nie trzeba stawać na głowie, by bić się o klientki. Nie trzeba wyróżniać się nie wiadomo czym – wystarczy zaoferować choćby znośny towar!
Powyżej G – biała plama, czarna dziura
Podtytuł ten zaczerpnęłam z maila od jednej z czytelniczek. Był on odpowiedzią na pytanie, które zadałam w związku z plebiscytem Kusidełko 2011 – dziwiłam się wtedy, dlaczego na kategorie rozmiarowe powyżej miseczki GG oraz JJ padło tak mało głosów. Wyczuwałam nastrój rezygnacji, związanej z niezadowoleniem z oferty w tej strefie. I chyba się nie pomyliłam. Oto, co napisała Czytelniczka:
„Droga Kasico, jest i nieco rezygnacji i niezadowolenia, ale to skutek niekończących się poszukiwań zawsze zakończonych klęską albo rozwiązaniem niezbyt dobrym.
[…] Nawet jeśli gdzieś się znajdzie miękki, kolorowy, jasny stanik typu balkonetka, to pomiędzy miską G a H (w polskiej rozmiarówce pomiędzy H a I-J) następuje nagły skok wysokości boczków, a szczególnie miejsca, w którym dochodzą ramiączka. W moim przypadku wygląda na to, że punktem krytycznym jest miejsce wszycia ramiączek z przodu (zawsze za szeroko) i podkrojenia tuż za nimi w stronę pachy – ZAWSZE jest o jakieś 1-2 cm za płytko. Te fragmenty obcierają skórę i/lub wychodzą spod letnich ubrań. Mam wrażenie, że producenci nie zauważają, że kobieta z wąskimi żebrami jest też węższa z przodu, a nie tylko z tyłu i dlatego te ramiączka wchodzą pod pachę i obcierają skórę.
Nadmieniam, że mierzyłam te rzekomo obniżone modele Panache i jak dla mnie to jest zdecydowanie za mało. Dalia, Samanta, Kris Line, Ewa Bień – wszędzie ten sam problem. Najlepiej mi w Gorsenii i Fantasie – ale też pod warunkiem, że miska jest za mała, bo przy skoku miski w górę, po prostu wszywają większą miskę w węższy obwód i wszystko, co było z przodu zaczyna wchodzić pod pachę (Gorsenia) lub bok skacze do góry (obie firmy).
Zazdroszczę wam tych wyborów kusidełek, wygodniczków, sportowych itp. Ja nadal szukam czegokolwiek, aby było.”
Dla wielu z Was opis ten brzmi znajomo, prawda? Czytelniczka opisuje typowy problem – syndrom złej konstrukcji charakterystyczny szczególnie dla stref powyżej miseczki G (a w skrajnej postaci znany pod kryptonimem trójkątnych kobiet). Mimo że mówimy o nim już od tylu lat, pozostał on wciąż nierozwiązany przez większość firm. A więc G-plusów nie tylko jest na rynku mniej, są one też nieodpowiednio skonstruowane.
Hannah Houston, dyrektor marketingu Curvy Kate (firma oferująca biustonosze w miseczkach D-K), mimo funkcjonowania na „nasyconym rynku”, dostrzega oba zjawiska równie wyraźnie jak my: „Na rynku widzę zaledwie kilka marek oferujących pełen zakres dużych miseczek. Wraz z powiększeniem się rozmiarów biustów w Zjednoczonym Królestwie nie wystarczy oferować rozmiarów kończących się na miseczce G. Nie tylko rosną biusty, również więcej kobiet korzysta z usług dobierania rozmiaru biustonosza. Większość z nich dowiaduje się, że potrzebuje znacznie większego rozmiaru miseczki, niż wcześniej sądziły – i wiele z nich w rzeczywistości potrzebuje więcej niż G”.
I dalej pada dokładnie to, o czym już była mowa, a co najbardziej chciałabym przekazać firmom bieliźniarskim: „Musimy tworzyć modele i kroje, które rzeczywiście sprawdzają się w tych rozmiarach – nie po prostu wystopniowane w górę [o wymiarach automatycznie przeliczonych z mniejszych], lecz takie, które rzeczywiście pasują, podtrzymują, modelują i unoszą cięższe biusty. Wiele firm nie oferuje biustonoszy w rzeczywiście pełnym zakresie rozmiarów, albo oferuje je w formie niezadowalającej dla klientek” – mówi Hannah Houston. Jeśli nie wystarczy głos klientek – może słowa przedstawicielki branży będą wiarygodne dla innych jej przedstawicieli?
Alternatywny świat a konsumencka perspektywa
Gdy spojrzeć z boku na te wszystkie rozważania, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że bieliźniarski marketing jakby oderwał się od rzeczywistości – tej, na którą składają się żywe biusty, żywe kobiety i ich potrzeby.
Mamy oto jakiś alternatywny świat, w którym rozmiary kobiecych biustów, w naturze tworzących szerokie, płynne spektrum, dzielą się na jakieś strefy: A-D, D+, G+, duże miseczki, małe miseczki. Świat trendów i brandów, kolejnych sezonów i kolekcji. W świecie tym rynek, na którym działa już pewna liczba nazw, wizerunków, kampanii, koncepcji i strategii, staje się nasycony i budzi obawę kolejnych graczy. Na tym rynku jakoby najważniejszy jest PR i marketing, a potrzeby klientów nie są ich własnymi potrzebami, lecz wymaganiami kreowanymi i podsycanymi przez marketerów.
I gdzie w tym wszystkim mieści się moja Czytelniczka i staniki, które zwyczajnie i prozaicznie uwierają ją w pachy?
Czemu spostrzeżenie, że świeżo wprowadzony do oferty rozmiar powinien prawidłowo leżeć na żywym biuście, wydaje się mieć wymiar rewolucyjnego odkrycia?
Nie będę udawała, że świat wiecznie zmiennej mody, trendów i marek mnie nie fascynuje i że nie rozumiem jego powabu. Rozumiem i to chyba widać 😉 Jest jednak granica tego szaleństwa: własne zdrowie i podstawowa wygoda. Jeśli biustonosz nie nadaje się do noszenia, a co najwyżej do powieszenia na wieszaku – jego brand i styl, wizerunek i kampania reklamowa – nie są dla mnie istotne.
Mam nadzieję, że producenci i marketerzy bielizny nie będą tracić z oczu również tej perspektywy i że wciąż będą znajdowali się innowatorzy, którzy miast kreować i rozbudzać potrzeby, będą je także staromodnie odkrywać i zaspokajać. Tacy, którzy oprócz bicia się o uwagę klientek w mediach, będą „bić się” o najlepszą konstrukcję swoich produktów.
Mam nadzieję, że kiedyś przestaniemy się dzielić na D-plusy i G-plusy, i wszystkie staniemy się po prostu kobietami w równie doskonale dopasowanych stanikach i ubraniach. Kobietami, dla których zakupy są przyjemnością, nie – frustrującym i męczącym doświadczeniem. Na razie bowiem często staje mi przed oczyma obraz: kolorowy świat marek i produktów rozkwita i szaleje, wieszaki i półki pełne są ubrań i bielizny, a pośrodku tej klęski niby-urodzaju stoi bezradna i, przepraszam za słowo, wkurzona klientka…
Czy zdarza się Wam czuć tak samo?
[pierwsza ilustracja w notce przedstawia biustonosz Fantasie Esme w nasyconym różu 😉 sfotografowany dzięki uprzejmości firmy b.style]
41 komentarzy
slim.fast
Nasycony? Doprawdy wolne żarty. To, że Bravissimo wprowadziło kilka modeli z literką L nie oznacza zaraz, że będę skakać z radości pod sam sufit. Zresztą jakości są one raczej pośledniej, zwłaszcza Alany prują się i rozsypują po niecałym roku użytkowania, podczas gdy niektóre Panache mam już 3-4 lata i wyglądają jak nówki. O konstrukcji nawet nie wspomnę, wszystkie w zasadzie są za płytkie, a biust mi rozsadzają prawie pod pachy!!
Podoba mi się to, że oferta jest rozszerzana, ale niekoniecznie idzie ona w dobrym kierunku, niestety.
27 czerwca 2012 at 08:57leipsi
Ciekawy artykuł Kasico! Rozumiem, że pewnie ze względu na osobiste preferencje piszesz dużo o G+ i o tym jak rynek o nie nie dba. Natomiast ja chciałam zwrócić uwagę, że podobny problem pojawia się także w dolnej części rozmiarówki i to przy małych obwodach i małych biustach. Półtorej roku temu jako szczęśliwa posiadaczka 32FF miałam w czym wybierać jeśli chodzi o komfort/wygląda/itp – sam środek brtytyjskiej rozmiarówki. Cudownie było schudnąć tylko nie sądziłam, że posiadając 30DD/28F tak trudno będzie znaleźć dobrze leżące staniki, które nie tylko będą ładnie wyglądać ale i dobrze podtrzymywać biust. Widzę kłopot w tym obszarze rozmiarowym nie tylko związany z obwodami bo ze świecą szuakć np na polskim rynku marek proponujących 65/60 w obwodzie. Widzę też to o czym pisze Twoja czytelniczka – producenci często nie zastanawiając się nad tym jak zbudowana jest drobna kobieta, tylko robią kalkę z większych rozmiarów zmniejszają boki, miseczki ale np nie pomyślą o zastosowaniu innych materiałów w stanikach czy miększych fiszbin czego efektem są otarcia, rany bo skóra z mniejszą ilością tkanki tłuszczowej gorzej znosi kontakt z dobrze dopasowanym i podtrzymującym ale pancernym biustonoszem. Ktoś mógłby pomyśleć, że nie ma co podtrzymywać albo można sobie większy obwód dobrać cokolwiek a to nie prawda. Komfort noszenia jest tak samo ważny niezależnie od wielkości biustu! Nie spodziewałam się, że posiadając mały rozmiar też można mieć kłopoty z zadowalającym wyborem.
27 czerwca 2012 at 09:17klymenystra
Nawet brytyjski rynek nie jest nasycony. Ostatnio mierzyłam w Debenhamsie kilkanaście biustonoszy w moich okolicach rozmiarowych (30ff,30g,32e,32f) – przede wszystkim George, ale też Ultimo, Gossard, Panache, Fantasie, Freya. Potwierdza się, co jest napisane wyżej – producenci idą w ilość (misek), a nie w jakość. Żaden stanik George nie leżał na mnie dobrze, niestety, choć wzięłam ich 10 do przymierzalni. Wielka Brytania to niby raj stanikowy, ale, jak widać, mocno nadal ograniczony, bo NIE DA SIĘ łatwo kupić pełnej rozmiarówki w rozsądnej cenie i przypadkowym sklepie.
27 czerwca 2012 at 10:19Ladybird
Gdy byłam w strefie J+ nie miałam zbyt dużego wyboru – ratowały mnie jedynie Effuniaki. Wszystkie Freye, Panache, Fantasie, CK (rozmiary 75K- 80J-JJ) podcinały pachy. Do teraz mam, niestety, ciemne ślady koło pach. Do tego też słabo podtrzymywały biust… Niestety w polskich sklepach raczej nie było taaaakich rozmiarów. No bo i po co skoro źle leżały?
Po schudnięciu mieszczę się w brytyjskie 70HH, 75GG-H i wcale nie przeważają w mojej szufladzie brytyjskie marki, a raczej polskie. Mam Kris Line’y, St Tropez firmy Pour Moi?, jedną Fantasie- ale gdyby nie niska cena (25zł) nie kupiłabym jej na pewno, bo robi dzioby. Przymierzam się też do Dalii, bo w nowych stanikach udoskonalili obwody. Wcześniej 75K było za luźne, teraz jest idealne 🙂 Cieszę się też na jesienną kolekcję Cleo – będę miała w czym wybierać 🙂 Dopiero po schudnięciu poczułam się prawdziwą stanikomaniaczką – wcześniej nie miałam ŻADNEGO wyboru. Były tylko effuniaki, które dodatkowo powiększały biust…
Wzrost konkurencji jest dla nas bardzo dobry. Większy wybór, coraz lepsze konstrukcje, niższe ceny…
27 czerwca 2012 at 10:38Myślę, że w strefie karmników dla dużych biustów jest jeszcze mnóstwo do zrobienia. Dużobiuściaste matki karmiące to chyba najbardziej poszkodowana grupa kobiet jeśli chodzi o staniki. Kupiłam niedawno w lumpeksie karmnik Frei w rozmiarze 75GG, przeznaczenie – tylko do spania. Nie wyszłabym w czymś takim do ludzi…
UrsaMinor
Kiedy jeszcze korzystałam ze sklepów stacjonarnych, byłam sfrustrowana. Grubaśne ramiącha, za duże zabudowanie, drapiące materiały, wbijające się mostki, zupełnie nie moja kolorystyka i nie zachęcające ceny. Z czasem nauczyłam się polować przez net i jest lepiej, ale trzeba było poświęcić poważne studium swojemu biustowi i rynkowi, a nie po prostu pójśc do sklepu i poprzymierzać.
Znacznie większą frustrację przeżywam ostatnio w zwykłych sklepach odzieżowych. Mam jakąś swoją urodę kolorystyczną (soft summer, w “wesołych” kolorach wyglądam na ciężko chorą), jakąś swoją sylwetkę i jakiś swój gust. Szczerze mówiąc, czniam modę, chciałabym dobrze wyglądać z tą urodą, którą mam. No i? Półki pełne i nic dla mnie :/ Letnia kolekcja, ani jednego koloru, w którym bym wyglądała dobrze. W “tabelkowym” rozmiarze biust się nie mieści, a na plecach garb (a to tylko 32E!). Spodni to już w ogóle na mnie nie szyją.
Nie tylko w stanikach problem jest taki, że producenci zamiast zauważać potrzeby, kreują jakieś nie wiadomo co.
27 czerwca 2012 at 10:42moni
Podobny problem jest z małymi obwodami – nawet w “wyspecjalizowanych” sklepach słyszę że nie ma co wybrzydzać, bo jak już jest rozmiar (w moim przypadku 28F) to powinnam się cieszyć… Nie cieszę się wydając od 150zł w górę na biustonosz który nie do końca mi się podoba 😉 Poza tym znalezienie plandża, który by pasował graniczy z cudem. Konkludując: wydaje mi się, że figura normalna, że cycki proporcjonalne, że wszystko ok, idę do sklepu i okazuje się, że jednak jestem dziwna 🙂
27 czerwca 2012 at 10:57kasica_k
@lepisi, masz całkowitą rację, że kłopoty nie ograniczają się do G+. Zresztą już w samym tym artykule, który cytuję, jest postawione też drugie pytanie – o to, czy przypadkiem rozwój w kierunku większych misek nie spowodował zaniedbania mniejszych. Dla mnie jest w zasadzie oczywiste, że rozwój powinien się odbywać na terenie wszystkich rozmiarów. Od AA do L czy dokąd tam nas rozmiarówki zaprowadzą… bo wszędzie sporo zostało do zrobienia.
27 czerwca 2012 at 11:03wkg
“Na razie bowiem często staje mi przed oczyma obraz: kolorowy świat marek i produktów rozkwita i szaleje, wieszaki i półki pełne są ubrań i bielizny, a pośrodku tej klęski niby-urodzaju stoi bezradna i, przepraszam za słowo, wkurzona klientka…”
Trafione w sedno podsumowanie: dokładnie tak się czuję – pełno wszystkiego, a pośrodku ja i ciągle te 2 cm pod pachą za wysoko i za szeroko.
Ciekawe czy dożyję dnia, w którym jak dziewczyny z miskami poniżej brytyjskiego G (polskiego H) i obwodami powyżej 70 bedę mogła przebierać w stanikach biorąc pod uwagę wzory i kolory? Albo czy chociaż dożyję dnia, w którym kupię pierwszy w życiu stanik świetnie leżący, a nie jedynie “od biedy znośnie leżący”?
Zagubiona, bezradna i wkurzona poszukiwaczka 65 H (brytyjskie) lub 65 J (polskie)
27 czerwca 2012 at 12:42kis-moho
Do nasycenia rynku jeszcze jest bardzo daleko… Być może na Wyspach jest w miarę dobrze, a w Polsce nie najgorzej, ale reszta Europy to kompletna pustynia, zarówno pod względem uświadomienia, jak i wyboru.
27 czerwca 2012 at 13:14Trudno jest mi się wypowiadać na temat większych rozmiarów, natomiast w mniejszych widzę wielką lukę na rynku. Co prawda wiele firm produkuje rozmiary typu 70-80 A-C, ale jakie to są konstrukcje, materiały, fiszbiny? Zwykle niestety nienajlepsze. Mniejsze biusty mają swoją specyfikę (jak potrzeba bardziej otwartych krojów czy szerszych fiszbin), której wiele firm nie uwzględnia. Przy mniejszych obwodach (60-65) jest jeszcze gorzej. Zgadzam się z tym, co napisała Leipsi, i w dużych, i w małych rozmiarach jest jeszcze wiele do zrobienia.
Gość
Mysśe, że rynek nie jest równomiernie nasycany. Ostanio widziałam, że nadszedł bum na wieksze miseczki ale większości są to jakieś wielkie nieporozumienia. Ja akurat jest z rejonów G + i nawet Panache nie zawsze mnie zadawala. Choć zdecydowanie jest mi najwygodniej w tej marce. W innych to zupełna porażka. Przyzwyczaiłam sie do szerokich fiszbin, do ramiazczek pod pachą i wielu innych rzeczy, ale pozostaje świadomoaść, że w tym rozmiarze dobrze skrojonego usztywniacza nigdy sobie nie kupię. Zawsze są za małe miseczki a jak są dobre to fiszbiny na plecach, albo bułu. Marzy mi sie aby rynek miał rególarny wzrost opcji w każdy rozmiarze. Mam problem aby znaleśc dobrego straplessa dla rozmiarów D,DD,E w rozmiarze 60. To bardzo częsty rozmiar małych biustów i tu takie ograniczenia Panache oferuje 2 w tym rozmiarze ale jedne okropnie spłaszcza biust a drugi produkowany jest w kolorze ivory. Coś z tym nasyceniem nie tak, jak brakuje innych opcji lub różnorodności. Trzeba jeszcze wiele zrobić aby każda z nas znalazła to czego szuka.
27 czerwca 2012 at 15:51darchangel
Cóż, jeśli na rynku pasują na mnie tylko 2 modele, to na pewno nie postrzegam tego rynku jako nasyconego. A wiedząc, że nie dopasowuje się ciała do ciucha, tylko ciuch do ciała, nie uważam też, żebym miała dziwny i niekompatybilny z mistrzowskimi konstrukcjami biust 😉 Raczej mistrzowskich konstrukcji brakuje.
27 czerwca 2012 at 17:10Tak przy okazji: sporo kobiet narzeka na zbyt wysoko zabudowane pod pachą staniki. Ja mam ten problem w jednej marce; zdecydowana większość jest dla mnie za mało pod pachą zabudowana i nawet, jeśli miska trzyma biust nie wrzynając się i nie nadając kanciastych kształtów, to i tak nie trzyma go na tyle, żeby sobie wycięciem podpachowym nie uciekł bokiem. Efekt: większośći mierzonych nie kupuję, modlę się, żeby oba pasujące modele pozostały w produkcji (bo póki co są, ale to się może w przypadku jednego z nich zmienić, niestety).
urkye
Oj, zdecydowanie nie jest nasycony. W moich okolicach rozmiarowych (30G) jest w miarę OK – ale tylko w necie. Stacjonarnie – a przecież niby mieszkam w sporym mieście – ciągle jest sporo do zrobienia. Ciekawe, na jakiej podstawie doszli do takich wniosków;)
27 czerwca 2012 at 18:16kolibrowa
Dobrze będzie wtedy, jak w sieciówkach nie będzie staników w rozmiarze od 70 do 85 C! Bo niestety rozmiary nietypowe są drogie, nie każdy może pozwolić sobie na zakup bielizny za 200 – 300zł. Nawet w sklepach, gdzie rzekomo można dostać rozmiary, chociażby mój – 65E, jest z tym ciężko, bo miseczka E to ewentualnie od 70 … A jak wiemy, 5cm robi dużą różnicę.
27 czerwca 2012 at 18:28Pozdrawiam 😉
wkg
” sporo kobiet narzeka na zbyt wysoko zabudowane pod pachą staniki. Ja mam ten problem w jednej marce; zdecydowana większość jest dla mnie za mało pod pachą zabudowana i nawet, jeśli miska trzyma biust nie wrzynając się i nie nadając kanciastych kształtów, to i tak nie trzyma go na tyle, żeby sobie wycięciem podpachowym nie uciekł bokiem”
Wydaje mi się , że problem zbyt mało podciętej pachy i zbyt wysokich boczków dotyczy w większej mierze wąskich obwodów. Przecież miska H przy obwodzie 80 to zupełnie co innego niż H przy 65cm! Po prostu w małym obwodzie nie ma co i którędy uciekać na boki. Jeśli do tego owe 65H należy do biustu “po przejściach” czyli po kilkuletnim karmieniu i/lub jego właścicielka ma karku niemal pół wieku, to ów biust raczej smętnie opada w dół 😉 niż bułkuje bokami.
Wystarczy wziąć do ręki dwa staniki dowolnej firmy w rozmiarach (polska rozmiarówka) 75 G i 65 J- tak naprawdę biust jest zbliżonej objętości, tyle , że w drugim wypadku miski powinny być węższe i głębsze. Co zaś robią producenci? W 65 J podwyższają boczki i wszywają ramiączka wyżej niż w 75 G. Po co? Dlaczego? Przecież logika wskazywałaby inaczej, to pani o szerszym obwodzie powinna mieć te boczki wyżej, a jest na odwrót.
A potem twierdzą ,że nie ma rynku zapotrzebowania na 65 J. Cóż ,w tej sytuacji wolę za małe 70H jako mniejsze zło.
28 czerwca 2012 at 08:12darchangel
“Wydaje mi się , że problem zbyt mało podciętej pachy i zbyt wysokich boczków dotyczy w większej mierze wąskich obwodów. Przecież miska H przy obwodzie 80 to zupełnie co innego niż H przy 65cm! Po prostu w małym obwodzie nie ma co i którędy uciekać na boki. Jeśli do tego owe 65H należy do biustu “po przejściach” czyli po kilkuletnim karmieniu i/lub jego właścicielka ma karku niemal pół wieku, to ów biust raczej smętnie opada w dół 😉 niż bułkuje bokami. “
Wydaje Ci się 😉 Albo: są rzeczy między niebem a ziemią, o których się nie śniło 😉
29 czerwca 2012 at 11:09Okolice brytyjskiego 30GG/H, żadnych przejść, poza schudnięciem, po którym i tak wszystko wygląda w miarę ok (chudłam ponad pół roku, więc nie gwałtownie), żadnych dramatów, tylko biust taki mniej zbity się zrobił, miękki, ale nie rozlazły; zębem czasu nietknięty (czyli sobie moze uciekać bokami? ;)). Tyle, że podstawa biustu zaczyna się 4 cm nad końcem klatki. Czyli całkiem nisko, nawet, jak na moją krótką klatkę ;). A że ten biust od góry zaczyna się w okolicach podpachowych, to i tam potrzebuję zabudowania, po prostu miska musi mi obejmować cały biust, a nie tylko być podstawką. Coś, co zbierze z boków i będzie trzymać. Znalazłam jak dotąd 2 i pół, to pół jeszcze do dalszego sprawdzenia 😉
kasica_k
O, to chyba mam tak jak Ty, tj. podstawę biustu mam gdzieś 4-5 cm powyżej początku dolnego żebra. I owszem, zdarza się, że niektóre staniki mają na mnie fiszbiny za krótkie i biust ucieka. Ale zdarzają się też “podpachowce”, niestety, albo takie na granicy. Uznaję, że jeśli coś piłuje w pachę nawet mnie, to jest to już ewidentny bubel konstrukcyjny.
29 czerwca 2012 at 12:49jennygump
napiszę o konstrukcjach G+ z innej perspektywy . chodzi mianowcie o rzeczy mozliwe i niemożliwe a także o prawa fizyki. pierś w staniku ze swej natury jest mniej więcej okragła.zwykle gdy przychodzi do mnie klientka z miseczką powyżej G to mamy 4 scenariusze :
29 czerwca 2012 at 18:151. mierzymy stanik w typowej konstrukcji Panchowej który jest zły bo co prawda robi okąrgły kształt ale fiszbiny za wysokie pod pachą
2. stanik freyowy ma fajne płaskie fiszbiny, ale wtedy kształt miski robi : dzioby, lisie pyszczki, rakiety itd do wyboru
3. elomi ładny kształt, nic nie dziabie ale taaaaakie zabudowane …..
4. Effuniaki ……zwykle spotykam się ze stwierdzeniem że za bardzo eksponuje i tak duży biust….
są pewnie ogranicznia i warto się zastanowić czy warto przeżywać frustrację zamiast je zaakceptować .ja nie założę nigdy sukienki z odkrytymi plecami a i z amerykańskim dekoltem źle zoszę bo duzy biust u maga kościstej osoby to w straplessie albo poobciskane żebra albo zwis albo bolący kark. konstruktorzy staników też fizyki nie przeskoczą, gdzieś ta duża pierś musi się znaleźć, albo w boku albo do przodu. no chyba że ktoś jest zwolennikiem minimajzerów 🙂 i jak pisze Kasica, zdrowie najwazniejsze, staniki są ładne coraz większy wybór kolorów i wzorów więc może fakt że stanik jest zabudowany albo robi dzioby bo taka jest nasza anatomia jest już kwestią trzeciorzędną 🙂
art.krolowasniegu
Ja, mała, chuda blondynka znalazłam jeden sklep, który oferuje biustonosze w moim rozmiarze. A podobną sylwetkę ma wiele kobiet. Jeden sklep, kilka sztuk mojego małego E – i oby kolory i krój mi pasowały. W większości sklepów, jeśli pytasz o E, albo o obwód poniżej 70 – patrzą na ciebie jak na wariatkę. Nadal. Rynek polski się nie nasyca. Jeśli nawet rozszerzają, to nie o tyle, ile potrzeba.
29 czerwca 2012 at 18:57kay
Producenci uznali, ze rynek sie nasycil, bo juz nikt nie wykupuje duzych rozmiarow na pniu. Smetnie wisza, swiadectwo zlych konstrukcji i decyzji marketingowych.
Otoz kobiety dowiedzialy sie, ze noszenie biustonosza nie musi byc zmora i tortura. Moze to byc przyjemne i ulatwiac zycie! Odtad chca biustonoszy dopasowanych, a za byle jakie szmatki nie chca placic nawet zlotowki.
Oto co oznacza ‘rynek nasycony’.
To samo dotyczy np. butow. Wszedzie ich pelno, wzory, kolory jak z wesolego miasteczka. Czar pryska, kiedy but sie mierzy. Twardy, uciska, drapie, trze. a sprzedawcca sie dziwi, ze buty nie schodza, a przeciez on ma taki wybor!
30 czerwca 2012 at 18:37Gość
Ja mam rozmiar 70D i nie mam wyboru, to co maja powiedziec te, ktora maja wiekszy rozmiar? dobrze, ze jest effuniak, bo inaczej niektore panie by musialy chyba gole chodzic.
30 czerwca 2012 at 18:38kay
Na pewno podzial na male i duze biusty pozostanie, bo duzy biust potrzebuje mocniejszych materialow. To jest wiekszy ciezar po prostu.
30 czerwca 2012 at 18:39pinupgirl_dg
Jeśli chodzi o to, czy mogę sobie kupić stanik w dowolnym wzorze i kolorze, stacjonarnie i w przystępnej cenie, to jeszcze nie jesteśmy nasycone. Ale jeśli spojrzeć na to z tej strony, ilu jeszcze producentów damy radę utrzymać z własnych kieszeni, to nie wiem…
2 lipca 2012 at 10:50renulec
@Kasico, innowatorzy, którzy będą staromodnie odkrywać i zaspokajać potrzeby klientek poprzez udoskonalanie istniejących lub tworzenie lepszych konstrukcji świetnie napisane 🙂 Życzę nam wszystkim takich staromodnych innowacji.
@kay, z ust mi wyjęłaś!
2 lipca 2012 at 13:04wkg
“są pewnie ogranicznia i warto się zastanowić czy warto przeżywać frustrację zamiast je zaakceptować “
Nie wiem jakiej jesteś budowy ciała i co oznacza ta akceptacja- mnie trudno jest zaakceptować poobcierane do krwi pachy, więc akceptuję bułkowanie nad miskami. Ale nie wiem dlaczego miałabym to traktować jako koniecznosć. W moim wypadku wystarczy podciąć dowolny stanik wąsko i niskofiszbinowy i byłoby O.K.
Rozumiem, że istnieją kobiety potrzebujące wysokiego zabudowania, ale czy nie można zrobić – choćby na zamówienie- opcji z głębszym podcięciem, skoro tyle kobiet ma ten problem? Tymczasem producenci słuchają tylk otej grupy klientek, która potrzebuje wysokiego zabudowania… niesprawiedliwe to. 🙁
“mierzymy stanik w typowej konstrukcji Panchowej który jest zły bo co prawda robi okąrgły kształt ale fiszbiny za wysokie pod pachą”
Panache w moim przypadku ma fiszbimy nie tylko za wysokie pod pacha, ale schodzi poniżej najniozszej pary żeber boleśnie je uciskajac i dochodzi z tyłu do łopatek. To boli i to bardzo. Próbowałam kiedyś nosic, po dwóch godzinach nie wytrzymałam, pregi na żebrach i plecach. To była tortura. U pozostałych producentów tortura nieco mniesza , ale zawsze.
Kilka lat temu producenci i wiele użytkowniczek twierdziło ,że trzeba zaakceptowac rozmiarówkę 75A-85D i że stanikomaniaczki wydziwiają. Okazało się , że można inaczej. Dlatego uważam ,że wysiłki firm oprócz mnożenia wzporków i kolorków powinny też isć w kierunku dopasowania stanika klientce tak, aby każda znalażła coś czego noszenie nie będzie torturą.
Poza tym mam wrażenie , że rozmawiamy tu głownie o potrzebach kobiet dwudziesto i trzydziesto-paro letnich. Za kilkanaście lat zobaczycie 😉 , że wzorki i kolorki na staniku staną kompletnie nieważne gdy w zamian trzeba zapłacic ranami na ciele.
2 lipca 2012 at 13:07wkg
” że podstawa biustu zaczyna się 4 cm nad końcem klatki. Czyli całkiem nisko, nawet, jak na moją krótką klatkę ;).
O matko… zmierzyłam ,u mnie jest to 10 cm nad dolnymi żebrami i praktycznie na wysokości pachy…: ( no powiedzmy sobie całośc mieści się od pachy do 7cm w dół. Do chirurga plastycznego? :-(( bu…
2 lipca 2012 at 13:16pinupgirl_dg
Ale Jennygump nie pisze o tym, że należy zaakceptować poobcierane ciało. Tyle, że nie wszystko da się zrobić, jeśli ktoś szuka stanika z cienkiej koronki, nie wystającego z dekoltów, kształtującego w idealne kulki, odpowiednio eksponującego biust, ale nieprzesadnie, na cienkich ramiączkach i delikatnym obwodzie w pełnej rozmiarówce, to może nie wyjść.
2 lipca 2012 at 14:00I nie ma się co dziwić, że producenci, żeby szyć staniki w przyzwoitych cenach, to muszą mieć dla kogo. Parę lat temu małobiuściaste hurtem narzekały na te wstrętne, szerokie ramiączka, które wstyd pokazać spod topu, oraz okropne, 3 haftkowe obwody, których taki mały biust absolutnie nie potrzebuje, a tylko cała sylwetka wygląda ciężko. Moje(dość kościste wtedy) żebra i ramiona za nic nie chciały się “przyzwyczaić” do wąskich obwodów i wiotkich ramiączek i też musiałam przerabiać, wkurzało mnie to, ale rozumiałam, że łatwiej jest mi przeprosić się z igłą i nitką, niż producentom zaryzykować.
Żeby nie było – ja dostrzegam braki wśród dużych i małych rozmiarów, bez dwóch zdań. Tylko nie wiem, czy _uświadomionych_ dużo- i małobiuściastych jest aż tyle, żeby ten rynek mógł się powiększyć. Dodajmy fakt, że osobne ceny dla różnych przedziałów rozmiarowych są niepoprawne politycznie, ograniczona rozmiarówka też do niedawna była. Teraz coraz milej witamy firmy, które wypełniają różne nisze.
kasica_k
A ja się zastanawiam nad czymś jeszcze innym – jak odbierałybyśmy ten rynek, gdyby nie było oddzielnych marek “dla małych” i “dla dużych”, tak jak jest teraz. Bo nie da się ukryć, że tych drugich jest wciąż znacznie mniej. I jak to będzie wyglądało w przyszłości, np. za kilkanaście lat (o ile kobiety będą wtedy jeszcze nosiły biustonosze :).
2 lipca 2012 at 14:19pinupgirl_dg
Sądzę, że taką sytuację już miałyśmy, nie było podziału na “małe” i “duże”, co najwyżej na D+, G+ i J+. Małobiuściaste wtedy prawie nie istniały (komentarzy, że 65G to przecież mały biust, nie liczę). Częściowo dlatego, że panowała moda na przyciasne obwody i miski naciągnięte ramiączkami.
2 lipca 2012 at 16:58Teraz narzekamy na te kiepskie konstrukcje, ale swego czasu takie były oczekiwania, rozmiarówka była najważniejsza, rozmiar był lekarstwem na wszystko, na słabe podtrzymanie, na wbijające się krawędzie balkonetek itd. Sądzę, że obecna sytuacja, gdzie każdy szyje to, co mu najlepiej wychodzi, jest lepsza. Jednocześnie widzę, że J+ są zaniedbywane. Czy opłaca się szyć tylko na duże biusty? Myślę, że tak, te odciążające biustnosze 80C-120E ktoś jednak kupuje, często za całkiem konkretne pieniądze. Kogoś, kto teraz nosi przymałe Feliny łatwiej przekonać do wydanie 200zł na stanik, niż posiadaczkę 65C, noszącą pusiapki z targowiska. Obawiam się tylko, że trudno będzie do takich osób dotrzeć i że bez konkretnej kampanii reklamowej się nie uda.
pinupgirl_dg
Aha, jeszcze jedno. Ostatnio trochę się firm z szerszą rozmiarówką namnożyło. Wydaje mi się, że taki jasny, czytelny podział “my szyjemy dla małobiuściastych”, “a my na pełne figury”, “my mamy luksusowe kusidełka”, “a my mamy super wygodniczka”, “a my najniższe ceny” pozwala też wybić się samym firmom. Nie każda kobieta ma tyle zaparcja, żeby śledzić dokładnie stanikowy rynek, dla nas to hobby, ale nawet ja się czasami gubię. Poza tym być może zainteresuje to też klientki spoza Lobby. Zanim tu trafiłam, w życiu bym nie przypuszczała, że potrzebuję jakiejś ekstra rozmiarówki, stąd banner “rozmiary od A do K” pewnie by mnie wcale nie zainteresował.
2 lipca 2012 at 17:19jennygump
@wkg, w48.skanska.pl
4 lipca 2012 at 13:44przesłaniem mojego tekstu nie było przekonywanie kogoś że ma cierpieć tylko do zastanowienia się na realiami, prawami fizyki i kompromisem. Nigdy nie jest tak że wmawiam klientce że ma nosić jakis konkretny model ale jeśli daję do wyboru 4 różne konstrukcje i słyszę że wszystkie są złe bo :ten kłuje w pachę, ten za bardzo zabudowany, ten robi dzioby a tamten jest usztywniany to sorry, ręce opadają. taka kobieta wychodzi sfrustrowana i przekonana że skoro nie może wyglądać jak modelki z katalogów po fotoszopie to katastrofa 🙂 nigdy nie słyszłam żeby którąkolwiek klientkę obtarły pod pachami staniki Elomi albo fantasie ale trzeba zaakceptować że ten stanik robi specyficzny kształt, lub jest zabudowany albo trochę droższy za to starcza na lata. staram się obserwować potrzeby Polek, zastanawiam się nad ich budową , róznicami i pod tym kątem jak najbardziej zróżnicować ofertę. ale to nie zawsze wystarcza….
odpowiadając na pytanie jeśłi chodzi o budowę mojego ciała przytoczę anegtotę z życia. poszłam z córką na zakupy. marzyłam o bluzce z odkrytymi ramionami, w końcu są super starplessy więc nareszcie i jak dostąpię tej przyjemności. jestem okropnie chudą osobą z nieproporcjonalnie duzym biustem. Założyłam tę upatrzoną bluzkę i połozyłam sie ze śmiechu, choć bluzką była przepiękna wyglądałam jak postać z kreskowki, lizak jakiś 🙂 córka pyta czemu to tak wygląda. Po prostu kupię sobie inną, też ładną ….
roza_am
@Jennygump: który z wymienionych przez ciebie argumentów uważasz za zwykły kaprys? Kłucie w pachę? No, sorry. Kacze dzioby? To, że klientka nie chce się oszpecać, nie znaczy od razu, że tylko wygląd wyszopowanej modelki ją interesuje. Jest sporo przestrzeni pomiędzy tymi skrajnościami na zwykły, ładny wygląd. Usztywnienie? Może akurat szuka czegoś przewiewnego na lato. W imię czego miałaby się pocić w sztywniaku? Zabudowanie? Podobnie. Może chodzić o zwykłe dopasowanie stanika do konkretnego ubrania. A może to być też szok związany z zobaczeniem po raz pierwszy na żywo stanika w nowym rozmiarze. W takiej sytuacji nie ma co rąk opadać, tylko dać klientce czas na oswojenie się z nowością. Jeśli poza zabudowaniem stanik był wygodny, ładnie kształtował biust i nie wystawał z bluzek, to jest duża szansa, że klientka po niego wróci.
5 lipca 2012 at 20:29asiabudyn11
A ja chciałam zwrócić uwagę na inny aspekt. Kształtująco-designerski. Nie ma w moim rozmiarze problemów ze znalezieniem stanika w moim rozmiarze, ale absolutnie nie czuję się zadowolona, ani nie mam w czym wybierać. Tzn. rozumiem, że to inna “głębokość” problemu niż dziewczyn, które NIC w swoim rozmiarze dobrego na siebie nie mają, ale to ciągle JEST mój i to duży problem. Tak jak w ubraniach mogę przebierać, tak zakup stanika jest wcale nie łatwy. A wszystko dlatego, że ni akceptuję nie tylko dziobów, ale i nosków. Chyba tylko “probiuściaste” marki mają tę dziwną skłonność do “nosków” (jak Freya). Ja takiego kształtu nie toleruję u siebie, nie jest to kształt moich piersi, więc czemu mam taki uzyskiwać zakładając stanik? Kupuję praktycznie tylko Fantasie Smoothing (który teraz jest jakoś słabo dostępny, może jest wycofywany? nie mam pojęcia) a inne raczej tylko ze względu na kolorystykę.
6 lipca 2012 at 12:49Co z tego, że np. Freya co sezon ma mnóstwo nowych modeli, jeśli praktycznie niemal każdy jest szyty na tym samym modelu co wcześniejsze=i tak go nie kupię, a jeśli się skuszę to założę go pewnie 2 razy do roku.
Czemu nie ma większego wyboru wśród takich gładkich bezszwowców jak Smoothing, w tym np. ładniejszej wersji?
pierwszalitera
asiabudyn11, to ja dołączę się do narzekań jako właścicielka zupełnie nieproblematycznego biustu w rozmiarze, który od biedy znalazłby coś nawet w jakimś bieliźniaku. No przynjamniej znalazłabym tam jakiś stanik, w którym nie wyglądałabym aż tak tragicznie. A jednak noszę obecnie na zmianę tylko trzy staniki i jest to w zasadzie jeden i ten sam stanik w trzech wersjach, czyli HM Effuniaka. Z większością balkonetek jestem niekompatybilna, wbijają się górą. Full cupy akceptuję jako ostateczność, bo nie przepadam za tak wysokim zabudowaniem i mój biust też go nie potrzebuje. Nie lubię usztywnianych plandżów i half cupów, czasem założę jakiś od wielkiego dzwonu, ale te styropianowe kule, to nie mój biust i czuję sią jakbym miała obce ciało na klatce. Pozostają więc miękkie half cupy, których aż tak wiele nie ma i prawdę mówiąc, nie mam już ochoty na szukanie i polowanie na jakiegoś trudnego do zdobycia i często drogiego miękkiego half cupa innej marki, znalazłam jedną pasującą markę, chętnie przy niej zostanę, jednak mój zapał zakupowy ogranicza dosyć marny wybór kolorystyczny. Tak więc przy moim średnim, w sumie przecież mało wymagającym biuście, też ze stanikami nie poszaleję. Więc noszę, piorę na okrągło i zaglądam prawie codziennie do sklepu Ewy Michalak czy nie rzuciła jakiegoś nowego HM- u, w którym nie wyglądam jak trup. Nasyceniem bym tego nie nazwała.
7 lipca 2012 at 08:50dora
Pewnie i trudniej jest zrobić dobrą konstrukcję do 65 HH niż do 75F, ale wychodzi na to, że właścicielka tego drugiego ma prawo wybrać miękki stanik lub usztywniany, z drutem pod pachą a nie na plecach, wybrać niski lub wysoki na mostku,i nie robiący dziobów ,a do tego przebierać w kolorach i ozdóbkach, a u pierwszej te same oczekiwania u niej to już “wydziwianie” i “strojenie fochów”. Środek tabeli rozmiarów może i jest nasycony, ale obrzeża zdecydowanie nie.
7 lipca 2012 at 09:42pierwszalitera
Ależ dora, przecież kilka osób napisało ci już, że tak prosto często nie ma. Ja mam rozmiar 70E i wcale nie jest tak, że mogę przebierać w kolorach i ozdóbkach. Jak zrealizuję wszystkie kryteria dotyczące dobrego dopasowania i moich podstawowych preferencji estetycznych (by na przykład kolor nie robił ze mnie chorą na suchoty), to zostaną mi trzy staniki. Trzy staniki na całych stanikowym rynku. Powtarzam, z głupim rozmiarem 70E. Więc środek tabeli też nie jest wcale nasycony. Możliwe jednak, że wydziwiam i stroję fochy, bo mogę kupić sobie za dużą balkonetkę, podciągnąć ją na maksa ramiączkami, by nie było widać zadużości, ale przynajmniej nie będzie się wbijać górą, albo nosić usztywniane staniki, jak wszyscy, w końcu powinnam się cieszyć, że robią mi pagórkowo-pancerny biust, wprawdzie mój naturalny kształt biustu jest ładniejszy, ale standard to standard. 😉
7 lipca 2012 at 11:37jennygump
@roza am
9 lipca 2012 at 13:38spróbuj więc uszyć stanik na miseczkę H który będzie spełniał te wszystkie konstrukcyjne, estetyczne i designerskie wymogi a zrozumiesz o czym mówię 🙂 tak jak cżłowiek nie będzie chodził po suficie jak mucha, tak pewne kształty i rozmiary wymagają określonych konstrukcji i kształtów 😉
jestem osobą mega cierpliwą ale uwierz mi przez moją przymierzalnię przewinęły się tysiące osób i wśród nich jest pewien odsetek nieprzekonywalnych 🙂 i wylewających swoje frustracje na innych….
roza_am
Nie muszę nic szyć, bo już to choćby Cleo zrobiło 🙂 Mam stanik o miseczce H, który jest miękki, ładnie kształtuje (zero dziobów, zero rozstawiania na boki), nie dziabie fiszbinami w pachy, uroda w sam raz, zabudowanie takoż. Znaczy – da się. A skoro tak, to już się gorszymi rozwiązaniami nie zamierzam zadowalać. Ale to ja. Zdaję sobie sprawę, że inne dziewczyny mogą mieć większe/inne wymagania i nie być zadowolone z tego, co mi pasuje.
Może i część tych innych wymagań być nierealistyczna. Trudno. Zakupy to nie budowanie trwałych i bezpiecznych mostów ani leczenie ludzi. Tu nie ma obowiązku kierowania się rozumem i bezwzględnego trzymania się realiów. Bardzo często kupujemy emocjami, pragnieniami. Taka już jest ludzka natura. Jeśli będziesz chciała spełnić marzenia każdej klientki, to masz pewność, że czeka cię frustracja, bo to mission impossible. Jeśli będziesz oczekiwać, że każdą klientkę przekonasz do swojej racji, to czeka cię opadanie rąk, bo to także jest niemożliwe do wykonania.
IMHO jedyne co jesteś realnie w stanie wskórać w tej kwestii, to zadbać o to, by klientkom dobrze się twój sklep kojarzył, by dobrze się w nim czuły i chciały do niego wracać. A to łatwiej uzyskać akceptując oczekiwania klientek, a nie je kwestionując.
Jeśli oczekiwania danej klientki faktycznie są absurdalne, sprzeczne ze sobą czy z innych powodów niemożliwe do realizacji, to w pewnym momencie ona sama się o tym przekona i postanowi jednak pójść na kompromis. Może wtedy wrócić do tego samego sklepu albo zrobić zakupy gdzie indziej. Jeśli była potraktowana na zasadzie “rozumiem pani potrzeby, ale niestety, w tej chwili nie mogę ich spełnić”, to pewnie chętnie do danego sklepu wróci. Jeśli jednak usłyszała, że nie ma racji i oczekuje cudów na kiju, to raczej niespecjalnie zajrzy do takiego sklepu ponownie, a stanik kupi w innym miejscu.
9 lipca 2012 at 22:51Krótko mówiąc, imho zrozumienie dla nierealistycznych oczekiwań klientek (a nie ich na siłę zmienianie) opłaca się sprzedawcy zarówno emocjonalnie (mniej nerwów i frustracji) oraz finansowo (bo klientka do sklepu wraca, może nawet nie sama).
jennygump
absolutnie masz rację, toteż ja się w swoich postach nie skarżę 🙂 nie staram sie tez nikogo na siłę przekonywać ani zmuszać do czegoś. chciałam tylko zwrócić uwagę na pewne aspekty rzeczy możliwych do wykonania i ich akceptację aby uniknąć frustracji. że na rynku jest kilka co namniej bardzo róznych konstrukcji i kiedy znajdzie sie te właściwą ni ewarto kruszyc kopii o rózową kokardkę bo się tego koloru nie lubi 🙂 nikogo nie chcę przekonywać do masochizmu tylko koniecznego czasem kompromisu 🙂 a co do Cleo, owszem mnie ta konstrukcja również zachwyca….a nie wszystkich i nie wszystkim pasuje 🙂
10 lipca 2012 at 12:16buszel
Ja usiłowałam w KRK kupić stanik do karmienia, obeszłam w centrum wszystkie sklepy “probiuściaste”. I co? I nico właśnie. Zero propozycji. Bo nie ma rozmiaru, a jak jest to może jeden fason i to tak koszmarny że aż boli. Tyle że opinana miska i 5 haftek z tyłu.
Pięknie wygląda tylko w katalogu na małych miseczkach.
Dotyczy to wszytskich sklepów stacjonarnych – nie ma pełnej oferty, pełnej rozmiarówki. Ja już nie wnikam dlaczego (koszty).
Ale że w dużym mieście wojewódzkim taka Curvy Cate czy Panache czy Freya nie może otworzyć salonu z pełną rozmiarówką to nie rozumiem. Triuph, Anitę stać na kilkanaście sklepów. Tamtych nie. O czym w ogóle mowa, o jakim nasyceniu. Sklepy stacjonarne – tu jest posucha totalna. A klientów masa.
Ile jeszcze przyjdzie mi zamawiać staniki przez net, po 10 sztuk i odsyłać? Czy komuś się zdaje że tylko z tej okazji że on coś wyprodukował, lub też że może wyprodukować – zamówienie – czekanie u dystrybutora na stanik, który w ogóle nie wiem czy będzie mi pasował to jest normalne?
Ja mam dość internetowych zamówień, a dalej nie mam opcji, bo ciągle nie ma wszystkich rozmiarów i możemy zamówić na za 2 tygodnie…To jest nasycony rynek?
17 lipca 2012 at 14:49pinupgirl_dg
No właśnie nie wiem, czy klientek jest taka masa. Poza tym brytyjczyki w stosunku do polskiej pensji są dość drogie. Brytyjskie stanikomaniaczki mogą sobie iść na zakupy na odprężenie po męczącym dniu, w Polsce to wygląda trochę inaczej. Ja przynajmniej każdy zakup biustonosza dokładnie planuję, zastanawiam się 10 razy. Chyba tylko Change dostosowuje ceny do naszego rynku. Przy czym nie dziwie się, dlaczego inne firmy tego nie robią, ale dziwię się, że brytyjska bielizna w Polsce jest często droższa, niż w UK.
17 lipca 2012 at 15:32Taki Triumph, chociaż kreuje się na markę luksusową, ma też bieliznę tańszą w okolicach 70-100zł. A jest to firma dużo bardziej w Polsce znana, niż Freya czy Panache. Poza tym oni inwestują raczej w mniejsze i średnie biusty, zaniedbując duże miseczki, więc nie muszą utrzymywać pełnej rozmiarówki.
Obawiam się, że nas, jako klientek, jest wciąż za mało i na zbyt mało możemy sobie pozwolić. Bo pewnie każda z nas, gdyby mogła, kupowałaby za pięć kobiet ;).
Mimo wszystko na przestrzeni czasu widzę ogromny postęp, mam nadzieję, że to będzie się tak kręciło dalej.
iga
Prawdziwa żyła złota dla producentów to będzie FRANCJA – jak wreszcie wpadną, żeby sprzedawać tam staniki inne niż 75B. Trudno w to uwierzyć, ale w Paryżu (!!!) znalazłam jeden sklepik, gdzie plątały się jakieś staniki Frei czy czegoś podobnego. Na moje pytanie o rozmiar 65DD sprzedawczyni wybałuszyła oczy. Sklepików mieści się przy Polach Elizejskich, tak dla jasności.
27 lipca 2012 at 21:23W Gallerie Lafayette i innych szukanie “dziwnych” rozmiarów to daremny trud. Niepojęte.