Niedawno internety obiegła informacja o pewnym ciekawym projekcie fotograficznym, przedstawiającym kobiece ciała. Mowa o dziele kanadyjskiej fotografki Julii Busato, która wykonała serię zdjęć pod hasłem „Kobiety, które nie pasują do formy” (Women who don’t fit into the mold). Zdjęcia przedstawiają nagie kobiety o najróżniejszych sylwetkach i typach urody, w różnym wieku, pozujące z plastikowym manekinem o „idealnych” kształtach.
View this post on Instagram
Oczywiście jakieś ciasnogłowe indywidua szybko doprowadziły do zablokowania facebookowego profilu artystki. Nie wiem, czy problem udało się rozwiązać, tym niemniej dzieło pani Busato i tak rozprzestrzeniło się na cały świat w setkach tysięcy udostępnień, wśród których znalazło się i moje. Na widok tych zdjęć pomyślałam: szkoda, że przez skrzywiony stosunek społeczeństw do nagiego kobiecego ciała nie możemy oglądać biustów modelek (choć kilka fotek z odsłoniętymi piersiami trafiło na bardziej tolerancyjny Instagram). Pomyślcie, jakże ciekawe byłoby pokazanie przy okazji różnych kształtów kobiecych piersi, które tak samo nijak nie chcą pasować do wzorca…
A propos nagich biustów. Tym z Was, które jeszcze nie znają Normal Breasts Gallery, czyli Galerii Normalnych Biustów, zdecydowanie ją polecam. Galeria zawiera realne, pozbawione podtekstu seksualnego zdjęcia najróżniejszych biustów, bez retuszu, bez modyfikacji – tak by każda kobieta mogła zobaczyć, jak wielka różnorodność kształtów, proporcji, kolorów charakteryzuje nasze popiersia. Większość piersi ma niewiele wspólnego z manekinowym ideałem i nie ma w tym niczego dziwnego, nienormalnego, domagającego się zmiany.
W niewoli kulek
A więc już wiemy, że biust nieubrany ma prawo odbiegać od formy podniesionej i kulistej. Czy jednak nie pozostałyśmy niewolnicami tego kształtu, domagając się modelujących piersi biustonoszy? Na ile potrafimy zaakceptować naturalny kształt naszych piersi? Z tym jest chyba słabo. Biusty „na wolności” wciąż nie podobają nam się tak, jak biusty ubrane w kształtujące je staniki – przybierające kształt miseczek, do których je „wlewamy”.
Avocado – Calypso, Panache – Elise. Calypso – kształt „naturalny”, Elise – wymodelowany usztywnioną miseczką
Trzeba jednak uczciwie przyznać, że w noszeniu stanika nie chodzi nam tylko o estetykę. Biustonosze nosimy też dlatego, że chronią delikatną skórę sutków, oddzielają piersi od brzucha (co przydaje się zwłaszcza w upalne lato), a w przypadku biustów ciężkich – pomagają je unieruchomić, odciążyć kręgosłup, chronić piersi przed przeciążeniami przy intensywniejszym ruchu. Jestem daleka od anty-biustonoszowych krucjat. Nikogo nie namawiam do wyrzucania staników. Jednak proponuję, byśmy w uzależnieniu od biustonoszy i ich modyfikacyjnych możliwości zachowywały pewien umiar. Umiar zaczyna się od uświadomienia sobie, jak bardzo jest się uzależnionym.
Pułapka perfekcji
Pasjonując się brafittingiem, zachłysnęłyśmy się tym wszystkim, co dają nam staniki. Zachwycone wyglądem biustu w odpowiednio dopasowanych miskach, wpadamy czasem w pułapkę nadgorliwości i perfekcjonizmu. Nagle okazuje się, że stanik ma nie tylko zmieścić oraz jako tako podnieść i zebrać, ale wręcz zamienić nasz biust na całkiem inny – idealną sterczącą kulkę nie wystającą broń Bogini na boki. Tymczasem ciało nie jest plasteliną i wszystkiego zrobić się z nim nie da, a w każdym razie – nie bez kosztów.
Ja też lubię popatrzeć na to, co z piersiami potrafi zrobić porządny podnośnik, zbieracz i zaokrąglacz. Mam jednak taki biust, jaki mam – z piersi nisko osadzonych, o szerokiej podstawie i z wiekiem coraz mniej jędrnych nie zrobię sterczących nieomal spod brody, zepchniętych z boków w przód kulek. Oczywiście są kobiety, które mają zupełnie inną formę piersi niż ja – takim z kolei trudno byłoby osiągnąć kształt zbliżony do mojego. Na chwilę, dla efektu, dla fajnej fotki, dla zrobienia wrażenia – jasne, mogę się nieco przemodelować, ale wielu godzin w niewygodzie znosić nie zamierzam.
Ewa Bien – Daria, Sculptresse – Chi Chi. Daria – kształt „naturalny”, Chi Chi – mocno podniesiony, choć wciąż jeszcze wygodny.
Sądzę, że z tym nieperfekcjonistycznym podejściem nie jestem odosobniona. Żeby daleko nie szukać, przeciętna kobieta, dla której brafitting nie jest życiową pasją, kieruje się przy doborze bielizny po prostu jako-takim wyglądem i wygodą. A i czasem – o zgrozo – zdarza jej się przedkładać fajny design, fikuśną koronkę nad idealnie podniesiony kształt 😉 Mam pełno staników, które nadają mojemu biustowi najróżniejsze formy – i wszystkie, choć różne, uważam za dobre.
Wystarczająco dobry kształt
Czy zatem modelowanie biustu to zuo? Nie no, bez przesady 😉 Jeśli chodzi o mnie – owszem, wymagam od stanika, by podniósł mi biust. Jednak profil piersi w nim nie musi tworzyć prostej linii od podstawy stromo do góry. Pierś może się w tym miejscu zaokrąglać, nawet nieco wisieć, choć nie za bardzo. Powinna jednak być dobrze oddzielona od tego, co pod nią, czyli między dolną częścią piersi a ciałem pod piersią powinien występować kąt w miarę możliwości nieostry.
Po lewej – naturalny kształt piersi bez stanika, po prawej – moja komfortowa wysokość podniesionego biustu.
Jak wysoko biustonosz powinien podnieść pierś? Myślę, że warto spróbować wyobrazić sobie, jaki kształt uzyskałaby nasza pierś, gdyby nagle wyłączyć przyciąganie ziemskie. Gdzie znajdowałby się jej szczyt? Oczyma wyobraźni widzę, że jest pewna naturalna granica, na której pierś by się zatrzymała i nie wędrowała już wyżej. Na pewno potraficie wyczuć tę wysokość. Powyżej tej granicy podnoszenie piersi jest już ciągnięciem, „wygniataniem” jej do góry, na siłę, co w moim przypadku zaczyna być bolesne zarówno dla piersi, jak i dla ramion.
Każda z nas ma swoją indywidualną komfortową wysokość podnoszenia biustu.
Po lewej – moja komfortowa wysokość podniesionego biustu, po prawej – pierś podniesiona zbyt mocno. Na zdjęciu widać zmarszczony materiał – pod spodem marszczy się również skóra. Nie jest mi wygodnie. To nie jest wysokość, na którą chciałabym podnosić swój biust.
Jeśli chodzi o zebranie z boków – nie wymagam od stanika, by moje piersi w ogóle nie wystawały na boki poza obrys ciała. Moje piersi w swoim naturalnym kształcie kierują się właśnie na boki oraz mają szeroką podstawę. Mogę nieco skierować je do środka, ale ani ich nie zwężę, ani nie rozpłaszczę sobie boków jak deską 😉
Po lewej – piersi bez stanika, po prawej – w usztywnianym biustonoszu Julieta marki Ava
Nie wymagam też od moich piersi w staniku, by miały kształt wybrzuszających się w dekolcie kulek (mój biust puszczony wolno nie wybrzusza się do góry, tylko zwisa równo w dół), ani by owe kulki były przytulone do siebie (naturalnie są rozstawione). Akceptuję zarówno kształty kulkowate, jak i noskowate, a nawet trochę spłaszczone.
Jak więc oceniam kształt, gdy recenzuję stanik? Mam pewne wymagania minimum (jak wspomniane wcześniej podnoszenie), a poza tym – musi mi się po prostu podobać, a przy tym nie zniekształcać nadmiernie naturalnej formy biustu. Nie zaakceptowałabym np. stanika wpychającego mi biust pod pachy, tak samo jak nie oceniłabym dobrze ekstremalnych „kaczych dziobów” czy szpiców.
Ciekawa jestem, co Wy nazwałybyście wystarczająco dobrym dla Was kształtem biustu? Czy są staniki, które odrzucacie tylko ze względu na nieodpowiednie modelowanie?
Prawo do zwisania
#Możenapiszęcośniepopularnego, ale bardzo podoba mi się moda na braletki, czyli staniki, które, prócz ozdabiania, wiele z biustem nie robią. Nareszcie pierś, przynajmniej ta niewielka i lekka, dostała od nas pozowolenie na kształt zbliżony do naturalnego. I powiem szczerze – chciałabym, by takie pozwolenie uzyskał także biust duży. Nie upieram się, że niepodtrzymująca braletka nadaje się dla każdego i na każdą okazję, ale w wielu okolicznościach mogłabym taki stanik-niestanik nosić. Chciałabym dać swoim piersiom prawo do naturalnego i nieskrępowanego zwisania, a sobie – do lubienia tej formy.
Toru & Naoko: Juana Wrap Bra
Powyższy akapit może dla wielu z nas brzmieć jak rewolucja, a w każdym razie – jak coś trudnego do zaakceptowania. Nie musimy od razu popadać w radykalizm – jak już wspomniałam, nie namawiam ani do wyrzucania staników, ani przesiadania się wyłącznie w miękkie trójkąty z koronki.
Jednak gorąco zachęcam was do tego, byście przy dobieraniu stanika, czy to dla siebie, czy dla kogoś innego, nie ulegały za bardzo presji jedynego, idealnego kształtu biustu. Kulki nie są obowiązkowe – cieszmy się także innymi formami i doceniajmy inne, „pozakształtowe” walory staników, jak skuteczne podtrzymanie, wygodę, ciekawy wzór. Rzecz jasna, nie ma nic złego w tym, że chcemy czasem coś stuningować, poprawić, podkręcić. Jednak róbmy to z pełną świadomością i na mocy własnej decyzji. Spróbujmy przekonać się do myśli, że naturalna forma naszego biustu też jest OK (taki stanikomaniacki wkład w ciałopozytywność). Oraz, że nigdzie nie jest powiedziane, że w stanikach nasze biusty muszą być jednakowe, jak ten manekin z fotografii Julii Busato. Mamy prawo być inne, mamy prawo się różnić, mamy prawo być sobą.
16 komentarzy
yaga7
Fajny wpis, myślę też, że bardzo potrzebny 🙂
Ja akurat lubię staniki, które podnoszą, ale nie lubię staników, które robią półeczkę z biustu. Czyli stanik może podnosić i rozpłaszczać, ale nie może podnosić i wyciągać do przodu. Niektóre starsze modele effuniaków, chyba CH, o ile dobrze pamiętam, robiły mi właśnie taką półkę. Wyglądało to, dla mnie oczywiście, niezbyt dobrze.
Nie lubię też staników, które niby podnoszą, ale jednak niewystarczająco – wtedy z profilu widać, że pierś załamuje się i tak naprawdę zwisa poniżej punktu zaczepienia.
I myślę, że z wiekiem, haha, jestem z jednej strony bardziej tolerancyjna, jeśli chodzi o kształt, ale z drugiej bardziej wybredna, jeśli chodzi o komfort.
29 marca 2017 at 16:54mardi
wpadłam w stanikomaniactwo jakieś 2-3 lata temu, i po pierwszym etapie gorącego entuzjazmu wywołanego faktem, że mogę nosić rozmiar 70D! miseczkę D! nie mam ledwo-ledwo widocznych piersi, tylko aż D! …przeszło mi. bo okazało się, że wcale nie mam ochoty nosić ciasnych obwodów i wypychać cycków do przodu, i że właśnie najlepiej czuję się w braletach i miękkich stanikach. więc owszem, pozbyłam się starych niedopasowanych push-upów z sieciówek, ale zamieniłam je na miękkie koronki, które bardziej służą do ozdoby niż czegokolwiek innego.
to mnie zresztą zraziło trochę do polskich stanikomaniackich stron typu balkonetka – są głównie skupione na dopasowaniu, i przerabiają wciąż te same marki, które mi osobiście zupełnie nie odpowiadają estetycznie. to nie jest atak/krytyka, jak najbardziej rozumiem potrzebę istnienia materiałów skierowanych do osób szukających dobrych staników na duże biusty, i tak samo rozumiem, że powtarzalność marek wynika z faktu, że niewiele jest takich produkujących właśnie takie staniki. natomiast brakuje mi jakiejś różnorodności, większej otwartości na różne podejścia do noszenia bielizny. (na twojego bloga zaglądam od czasu do czasu z sympatii i dla wpisów właśnie takich jak ten, ale nie jestem targetowym czytelnikiem i zdaję sobie z tego sprawę.)
moda na określony kształt biustu zmienia się praktycznie co dekadę – co kilka. te niby idealne kulki to w miarę świeży wynalazek, który zresztą zdaje się (wreszcie) stopniowo odchodzić w przeszłość na rzecz właśnie tego naturalniejszego, braletowego kształtu. jasne, wciąż jest ten problem, że co “wolno” małym biustom, nie koniecznie jest tak samo łatwo akceptowalne przy dużych biustach. ale bardzo bardzo marzy mi się społeczeństwo, w którym nikt nikomu nie mówi, jak najlepiej powinno wyglądać jego ciało.
29 marca 2017 at 18:40magdalaena1977
Bardzo fajny wpis, taki akceptujący i potrzebny.
29 marca 2017 at 20:28Brabell
Bardzo dobry wpis. Jako początkująca brafiterka nie mogłam zrozumieć ,że każda Kobieta nie chce mieć zebranego i podniesionego biustu. Pamiętam jak jedna z Pań po założeniu biustonosza ( w-d mnie wcale nie tak mocno ” podającego do przodu”) powiedziała ” proszę pani jak w tym wyglądam, nigdy w życiu nie będę tego nosić. Po kilku latach mojej pracy z Paniami nie wyznaję jedynej słusznej zasady .Musi być okrągło i do góry . Choć muszę powiedzieć ,że bardziej podobają mi się biusty uniesione przez biustonosz. Osobiście nie podobają mi się większe biusty puszczone luzem oraz w konstrukcjach braletkowych . Mniejszy biust w braletce tak ,bez biustonosza nie.
29 marca 2017 at 21:04renulec
Kobiety posługują się różnymi definicjami “wystarczająco dobrego kształt biustu”. Dla jednych pań będzie to kształt naturalny, nawet niespecjalnie bardzo podniesiony zauważyłam, że zwolenniczkami tej opcji są często panie z mocnym charakterem, stawiające ponad wszystko wygodę. Inne panie mają właśnie fisia na punkcie zbierania. Nienawidzą, gdy biust rozchodzi się na boki i zrobią wszystko, by uniknąć tego efektu. Kolejne uwielbiają lecieć w kulki ;). Są też kobiety, dla których ideałem jest kształt rakietopodobny (serio serio! Na przykład Justyna z bloga marchewkowa.pl, którą wprost uwielbiam). Mogłabym tak długo gawędzić, ale wszystkie moje wywody sprowadzą się do wniosku, którym swoją wypowiedź powyżej zakończyła Mardi: bardzo bardzo marzy mi się społeczeństwo, w którym nikt nikomu nie mówi, jak najlepiej powinno wyglądać jego ciało.
30 marca 2017 at 11:34Co prawda ponoć tylko oczyma drugich możemy dostrzec własne błędy, ale też to, co jest dla kogoś błędem może stanowić dla kogoś innego normę, stan pożądany (oczywiście ja cały czas o kształcie piersi).
I kto by pomyślał w rozważaniach stanikowych prawie o filozofię zahaczamy 😉 !
kasica_k
@yaga7, ja też mam ambiwalentny stosunek do “półek” – myślę, że to może wyglądać naturalnie przy biustach z natury wysoko osadzonych i bardzo okrągłych i jędrnych, a moje piersi wciągnięte na taką “półkę” i tak będą się zapadały. Po prostu jest to kształt zbyt dla mnie nienaturalny, plus nie ta konsystencja 🙂 Do tego, jeśli mocno podnosimy biust i jednocześnie wyciągamy go do przodu, to niestety więcej ciężaru idzie wtedy na ramiona – mnie w takich stanikach gniotą ramiączka. Za to mnie też irytują staniki, które niby mogłyby podnosić i z założenia powinny, ale tego nie robią, bo nie dają rady, bo np. materiały albo konstrukcja są przewidziane dla lżejszego biustu. I jest jeszcze jeden kształt, którego nie lubię – taki typowy “nos na kwintę”, który się zdarza czasem polskim sztywniakom nie-pionowym. Chodzi mi o takie spłaszczenie od góry, które sprawia, że góra biustu wygląda jak spychana w dół – i to jak dla mnie wygląda dziwnie 🙂
@mardi – Dziękuję za ciekawy komentarz. Mam podobne marzenia, jeśli chodzi o społeczeństwo 😉 Chętnie też powiększyłabym swój repertuar markowo-estetyczny, czekam tylko na ofertę dla mnie. Myślę, że pomału będą pojawiały się nowe alternatywy dla większych biustów, na przykład plus-sajzowa marka Elomi ostatnio zapowiedziała, że pracuje nad czymś w rodzaju braletki. Mamy też nowe marki, jak Scantilly, mamy polskie Avocado, które inspiruje się francuską, nie brytyjską estetyką bieliźnianą. W jesiennej kolekcji Freya też pojawia się więcej koronek. Bardzo mnie cieszy, że małe biusty mają większy wybór i skończyła się ta wieczna presja na podkreślanie, powiększanie i push-upy. Brafitting dla właścicielek małego biustu jest potwornie trudny, bo jest dużo oczekiwań, a możliwości ich spełnienia – ograniczone, w tej sytuacji większa akceptacja dla stanu naturalnego jest wybawieniem dla obu stron, brafitującej i brafitowanej.
@Brabell, upodobania, oczekiwania kobiet potrafią być rzeczywiście różne i myślę, że rzeczą brafitterki jest po prostu uczciwe pokazanie możliwości. Mamy konkretny biust – możemy zrobić z nim to i to, a tamtego już nie bardzo 🙂 I do klientki należy decyzja, czy chce bardziej “lecieć w kulki”, czy bardziej zwisać, czy zależy jej na wysmukleniu sylwetki przez podniesienie biustu, czy też nie jest to dla niej priorytet. Warto pewnie czasem zasugerować inne podejście, byle nie przesadzać z presją w konkretnym kierunku 🙂 To już kwestia wyczucia, nawiasem mówiąc uważam, że brafitterka to naprawdę wyjątkowy zawód, bardzo wymagający i szczerze podziwiam osoby fachowe i doświadczone w tej branży.
@renulec, też lubię Marchewkową 🙂 Retro-rakiety też mają swój urok. Swoją drogą, nigdy nie miałam takiego naprawdę rakietującego stanika i chętnie bym przymierzyła, żeby zobaczyć, jak w tym wyglądam i jak się czuję 🙂 Rakieta podkreśla biust (zwłaszcza pod sweterkiem 🙂 a przy tym akcentowanie szczytów piersi może moim zdaniem dać wrażenie lekkości przy dużym biuście. Co do różnych definicji “wystarczająco dobrego kształtu” – myślę, że tutaj, oprócz gustów estetycznych, mód, przyzwyczajeń czy różnych “fisiów” 🙂 duży wpływ na to ma też po prostu nasz własny naturalny kształt ciała – z jednymi biustami da się łatwo zrobić pewne rzeczy, z innymi – inne. Co do norma vs. błąd – oceniamy często innych po prostu z perspektywy własnego ciała, dlatego warto pokazywać wszem i wobec różnorodność tych ciał i że to, co dla mnie jest wygodne i OK, dla kogoś może być niemożliwe, niewygodne i niepożądane. Tak oto brafitting uczy nas ciałopozytywności i tolerancji 🙂
3 kwietnia 2017 at 15:24100krotna
Ja lubię kulki. Jednym z powodów, dla którego lubię kulki, jest to, że najłatwiej mi znaleźć wygodny stanik właśnie wśród formowanych, usztywnianych miseczek. Przez specyficzne problemy z dopasowaniem (90% dobrze dobranych staników jest dla mnie niewygodna) wybieram najczęściej właśnie taki, sprawdzony model.
Mój biust trudno się formuje, ale ze względu na kształt szerokiego kulkostożka skorupki bardzo mu odpowiadają.
Lubię też, (uwaga, będzie antystanikomaniacko) staniki “sportowe” na szerokich ramiączkach. Ale wiecie, takie sportowe, jakie można w h&m czy lidlu kupić, taki elastyczny, krótki top.
Spłaszczenie i szeroka guma pod biustem dają mi wystarczające podtrzymanie do codziennego funkcjonowania, noszę więc czasami do pracy i do bluzek bez dekoltu albo pod bluzki koszulowe. Pod przylegające swetry nie, bo jestem wtedy równocześnie pulchna i płaska.
Jeżeli chodzi o wygodę, to chętnie spróbowałabym nosić koronkowe braletki, stosunek ciężaru biustu do szerokości podstawy pozwalałby mi na to. Nie znalazłam jeszcze egzemplarza, który jednocześnie spełniałby trzy warunki:
– miał odpowiednią szerokość “miseczki”
– lekko podtrzymywał
– biust miał w nim kształt inny niż literka B (tak, literka B w pionie, ja mam więcej biustu na górze niż na dole)
Rozważam uszycie sobie braletki z prostej instrukcji z youtube 🙂
Jak najbardziej akceptuję estetycznie biusty nieodziane, dopóki mają kształt. Duże piersi w kształcie pustych długich woreczków, opartych na brzuchu lub w okolicach pępka już bym jednak odziała, choćby właśnie w taką miękką szmatkę.
3 kwietnia 2017 at 20:57Nie przeszkadzają mi w ogóle piersi wychodzące poza obrys ciała – chociaż widziałam wiele komentarzy, że to jest złe 😉
Za to piersi, które na dużej powierzchni dotykają skóry pod spodem a na wierzchu są przyklepane złym stanikiem – tego, w komplecie z dużym dekoltem nie umiem przełknąć.
Cindy
Dzień dobry.
Zastanawiam się, co zrobić w sytuacji, kiedy ma się bardzo obwisłe piersi po dużym schudnięciu i chce się to ukryć w normalnym staniku oraz takim do pływania. Zależy mi na tym, żeby to kompletnie ukryć. Może mnie nawet boleć, pić, szarpać, byle tego nie było widać i piersi wyglądały ok. 🙁 Czekam na operację plastyczną, ale do tego czasu mam wrażenie, że zwariuję z powodu kompleksów.
4 kwietnia 2017 at 10:38teresa104
Marzę, by moda na trójkąty, braletki i inne miękkie formy, jakkolwiek je nazwać, się rozpowszechniła, by opracowano modele dla większych biustów. Wtedy znów, jak przy poprzednim zrywie rewolucyjnym, ujechałabym kawałek na plecach Sióstr Większych i znalazła model dla siebie.
Bo póki co rozmiarówka skromna – jeśli większa miska, to większy obwód i wychodzi na to, że mogę albo zmieścić biust, albo klatkę, a gdy mieszczę klatkę, biust mam w innym miejscu niż zaplanował producent. A bezwzględnie wypełniam definicję biustu do braletek (75/88), tylko one jakieś partackie, albo ja rozpieszczona “prawdziwymi” stanikami.
Wydaje mi się, że w tych biustowych szykanach, zasadach, zakazach pokazywania damskich brodawek na portalach typu FB, kulkach, niekulkach, niewystawaniu po bokach, w sekowaniu sterczących sutków w pracy, na basenie etc., oraz w tym, a może zwłaszcza w tym, że wiele jest kobiet gotowych bronić tych szykan i je propagować, bo same są w stanie je wypełnić, choć często z trudem, przejawia się problem całkiem stary, że aż męczący, i znany z innych sfer życia. I znowu niepasujące do formy mają się snuć i niepasować, gryźć się i odgryzać się, walczyć, też ze sobą, chorować na kompleksy.
No ale tu tylko o piersiach:) Lubmy się i w górę serca, wznosimy je do Pani.
4 kwietnia 2017 at 15:12kasica_k
@100krotna, to “przyklepanie” złym stanikiem też trudno mi zaakceptować. W sensie, nie wierzę za bardzo, by ktosia robiła to celowo, jest to po prostu wynik niewiedzy, nie świadomego wyboru takiego akurat staniko-doboru 🙂 I nie dziwie się absolutnie twojemu upodobaniu do sportowych topów, to w pewnych warunkach może być bardzo wygodne i wyglądać zupełnie OK. No i ciekawa jestem, czy moda na braletki spowoduje w końcu, że powstaną modele odpowiadające potrzebom twoim czy teresy104. Nie wiedziałam, że dopasowanie braletki może być tak skomplikowane 😉 Brak mi kompletnie doświadczenia, z powodów wiadomych.
@Cindy, bardzo wiotki plastyczny biust trzeba niejako przytwierdzić do klatki piersiowej, potrzeba więc dość zabudowanych miseczek i raczej płaskiego kształtu miski, nie wyciągającego biustu do przodu – tak by pierś nie spadała na dno miseczki. Wiele zależy od tego, jakiego rozmiaru potrzebujesz. Na pewno trzeba właściwie dobrać rozmiar, tj. obwód nie może być za luźny a miseczki za małe, bo wtedy wszystko “zawiśnie” na ramionach.
@teresa104, jak pisałam wyżej, nie miałam pojęcia, iż zalew braletek w sklepach oznacza takie braki rozmiarówkowo-konstrukcyjne. Już zazdrościłam zajadle wszystkim “braletkobiustym”, a tu taka sytuacja. Może rozpieszczonaś? 😉
5 kwietnia 2017 at 23:46Szykany – masz rację, zjawisko jest szerokie i złożone. Ale trzeba się buntować.
mefistofelia
Co do przyklepania złym stanikiem, znam kobietę która robi to celowo, od wielu wielu lat. Jest to moja mama, właścicielka dużego biustu. Zwykle od dołu opiera się on o brzuch, a od góry jest nieco przytrzymany, przyciśnięty do ciała zbyt małymi miseczkami body (koniecznie bez fiszbin). Tak jest jej najwygodniej. Dobrałam i kupiłam jej kiedyś stanik we właściwym rozmiarze, ale szybko wróciła do poprzednich, bo – jak twierdzi – w nich czuje się swobodniej i szczuplej wygląda. To doświadczenie (które spotkało mnie u szczytu neofickiego brafittingowego szału) pokazało mi, że kobiety mają naprawdę różne potrzeby, i że przekonywanie na siłę nie ma sensu. Wtedy trudno mi było wyobrazić sobie, że ktokolwiek mógłby nie chcieć dobrze spełniającego swoją funkcję stanika i wybierać niepodtrzymany biust. Z czasem stałam się dużo mniej ortodoksyjna i przestało mnie to dziwić. Sama nie noszę stanika po domu. Zdarza mi się kupić stanik, który nie pasuje idealnie, bo mi się podoba. Coraz częściej sięgam też po spłaszczające braletki. Mam np taką z M&S http://www.ebay.co.uk/itm/-/222400041280?roken=cUgayN w rozmiarze bodajże 70C. Trochę wbija się w większą pierś, ale co tam 😉
14 kwietnia 2017 at 00:17mefistofelia
A i gwoli ścisłości – 70C to rozmiar niewielki, ale mój biust bynajmniej nie jest samonośny. Bez stanika zwisa lekko przybierając formę dwóch kropel – z których jedna jest wyraźnie większa. Założenie miękkiego stanika bez poduszki i fiszbin i wyjście tak do ludzi wymaga ode mnie więc trochę odwagi, na którą jeszcze kilka lat temu nie zdobyłabym się za nic.
Teraz podchodzę do sprawy bardziej na luzie i czuję się szczęśliwsza. Może po prostu dojrzałam (co ponoć zdarza z wiekiem) i przestałam się tak przejmować. Nie bez znaczenia jest też pewnie nasiąknięcie filozofią body positivity, z którą zetknęłam się dzięki lobby i Stanikomani zanim jeszcze zaczęło być o niej głośno w polskim internecie 🙂 Dziękuję!
Początki stanikomaniactwa wspominam nieprzyjemnie. Usilne próby dopasowania staników o krojach dla dużych pełnych biustów (moja historia zaczęła się dawno dawno temu, gdy tylko firmy dd+ z wielkiej brytanii oferowały węższe obwody), a później pogoń za kulkami i efektem dekoltowym – świętym graalem małobiuściastych – niezbyt dla mnie osiągalnym ze względu na budowę ciała, sprawiały, że cały czas czułam, że coś jest ze mną nie tak. Znałam wprawdzie galerię prawdziwych biustów – ale to że ktoś ma podobny “problem” nie pocieszało mnie. Porównywałam się do tych pięknych i kształtnych. Po czym wracałam na stanikowe fora szukać staników, które zrobią mi te upragnione kulki z dolinką. Teraz mam kilka dekoltowych Effuniaków od zadań specjalnych, ale też i inne staniki, dające inne efekty. A do szykan potrafię podejść z dystansem i pobuntować się nieco 🙂
14 kwietnia 2017 at 01:53kasica_k
@mefistofelia, no właśnie chyba z czasem dochodzi się do tego, by nie dać się zwariować i bardziej słuchać własnych potrzeb niż ulegać presji takiego czy innego wyglądu 🙂 Twoja mama, można powiedzieć, że praktykuje coś w rodzaju opaski przytrzymującej piersi znanej już starożytnym 😉 Nie trzeba koniecznie podnosić biustu, żeby było wygodnie, można i przyklepać 🙂 Gorzej, niestety, jeśli ta mała miska jest na fiszbinach – w wygodę takiego rozwiązania byłoby mi już trudno uwierzyć. Właśnie wczoraj trafiłam przypadkiem na instagramie na profil jakiegoś sklepu z bielizną dla kobiet plus size. I wszystkie, wszystkie modelki na zdjęciach miały za małe miski na fiszbinach 🙁 Z których po bokach wylewały się biusty, a drut wyraźnie “siedział” na piersi. Nie chodzi mi o efekt estetyczny – mnie bolały piersi na sam widok i wyobrażałam sobie, jak strasznie musi być im niewygodnie. Można się tak ustawić do fotki – ale na myśl o chodzeniu w takim biustonoszu przez cały dzień robi mi się słabo. Uśmiechnięte kobiety, ładne ciała w różnych kolorach skóry, kolorowe koronkowe komplety – oglądałabym z wielką przyjemnością, gdyby nie ta parada ściśniętych piersi… Taka dygresja, ale obrazuje, że istnieje gdzieś ta granica bra-tolerancji, poza którą zaczynam cierpieć 😉
Co do małych biustów – no cóż, podobnie jak z dużymi (i w ogóle każdymi), nie da się bez ograniczeń modyfikować ich formy ani zmieniać w coś, czym nie są, tak jak ja nie wyczaruję sobie drobnych samonośnych kulek, tak właścicielka małych piersi biustu nie wyczaruje mega dolinki. Czasem obrywa mi się za to od małobiuściastych czy wszech-biuściastych 😉 ale wracam też co jakiś czas do sugestii, by trochę odważniej zacząć traktować temat chodzenia bez stanika. Osobiste zwierzenie – kiedy byłam na studiach, całkiem często mi się zdarzało chodzić bez górnej bielizny, czemu sprzyjała moda na luźne bluzy i swetry. Było mi wygodnie i nie czułam się skrępowana. Biust miałam wtedy mniejszy i jędrniejszy, ale też nie przywiązywałam szczególnej wagi do tego, by wyglądał w określony sposób w ubraniu. Fajnie by było, gdyby taką swobodę mogła poczuć każda kobieta. Stanik to świetna sprawa, gdy się je lubi i chce je nosić, a jeśli dla kogoś całe to dobieranie stanika jest tylko trudem, stratą czasu i pieniędzy, bo noszenie i tak zawsze daje więcej niewygód niż przyjemności, to po co? Precz ze stanikami, dla tych, które ich tak naprawdę wcale nie chcą. I tu wiwat braletki – można się w nich czuć jak bez stanika 🙂 I ach, te cudne koronkowe trójkąty. Zawsze będę ich zazdrościła małobiuściastym.
Dziękuję za miłe słowa, bardzo się cieszę, że dostrzegasz w Stanikomanii pierwiastki body positivity, bo to znaczy, że idę w dobrym kierunku 🙂
14 kwietnia 2017 at 18:22mefistofelia
@kasica_k
Masakrujące piersi za małe miski przekraczają też moją granicę. Czasami widok aż boli. Moja mama na fiszbiny zbyt małych misek ma sposób niezawodny – po prostu je wyjmuje 😉 I odpowiednio luzuje ramiączka. Całość działa ze względu na to, że to body, więc nic nie ma prawa wyślizgnąć się dołem. Inna sprawa, że w ofertach “uświadomionych” firm body prawie nie ma, więc gdybym chciała kiedyś wrócić do tematu brafittingu, mogłoby być ciężko.
Stanikomania i lobby zawsze były dla mnie bardzo body positive 🙂 Samo to, że pod pretekstem doboru stanika kobiety rozmawiają o piersiach i stanikach nie w kontekście męskich spojrzeń tylko własnych potrzeb i odczuć ma wyzwalającą moc. Na stanikowych forach i blogach można zobaczyć, jakie problemy, doświadczenia mają inne kobiety i wyjść trochę ze skorupki własnych oczekiwań i kompleksów dotyczących ciała. To takie bezpieczne miejsca, gdzie nie ma przyzwolenia na szykany i krytykę (chyba, że dotyczy dopasowania).
17 kwietnia 2017 at 00:52100krotna
@mefistofelia
Z opisu wnioskuję, że twoja mama robi coś innego, niż ja mam na myśli, ale ciężko mi opisać, jak wygląda efekt, który mnie razi. Często występuje w parze z dużym dekoltem i myślę, że gdyby właścicielkom pokazać efekt dobrze dopasowanego, podnoszącego i zbierającego stanika – to byłyby oczarowane. Dopóki mostek nie zacząłby wyglądać z każdej bluzki. Boli mnie tylko, że nie każda z tych dziewczyn/kobiet ma wiedzę, jak mogłaby znaleźć swój ideał.
@kasica_k
Szerzenie body-positive’izmu idzie Ci całkiem nieźle 🙂 trzymamy kciuki za dalszy rozwój!
Ja jeszcze marzę o odseksualnieniu nagości, chociażby po to, żebym mogła się normalnie umyć i przebrać po basenie. (Na najbliższym mi basenie, w szatni wiszą kartki z upomnieniami w stylu: “Prosimy o nieco skromności przy przebieraniu, lekcje anatomii pozostawmy szkołom”. W szatni na 60 szafek są dwie kabiny do przebierania i sześć kamer na suficie – miałam już wyobrażenie o tym, że kadr z moim nagim ciałem, w pozie niedwuznacznej, przy wycieraniu stopy, zostanie wywieszony w kasie z podpisem : zboczeńców nie wpuszczamy.
Ale zagalopowałam się, my tu nie o tym, tylko o nienoszeniu stanika. I nie widzę tego, nie przy kulkach i dolinkach promowanych przez instagram i inne media.
17 kwietnia 2017 at 21:18Ja, kilkanaście lat temu wśród moich znajomych byłam i chyba nadal jestem jedyna, która się na to “odważała”. A zaczęłam w ramach zarówno nienawiści do staników (w czasach 65A-B naprawdę wszystko było na mnie za duże, oprócz staników dla nastolatek, które miały za wąskie fiszbiny) jak i walki ze swoimi, ogromnymi wtedy, kompleksami. I tak sobie chodziłam, “świecąc sutkami”, aż do czasów odkrycia lobby 😉
mefistofelia
@100krotna
Myślę, że dopasowanie by moja mama to jakaś odmiana zjawiska, o którym piszesz 🙂 wprawdzie wyjmuje fiszbiny ale za małe miski i tak wbijają jej się w piersi i tworzą imponujący efekt dekoltowy (na zasadzie wyciskania). Ale tak lubi i woli 🙂 Zna alternatywę. Czasem prawidłowo dobrany stanik oznacza rezygnację z dekoltów. Niektórzy wybierają za małe miski i tkzw. seksi buły. Miałam znajome, które wolały głębokie dekolty od wygodnych staników. Niektóre później zmieniły zdanie – wszystko zależy w końcu od priorytetów. Inne potrzeby ma imprezująca studentka, a inne poważna pracownica czy młoda mama. Na szczęście teraz dotarcie do brafittingowej wiedzy nie jest już tak trudne. Pełno jej w internecie, jest sporo dobrych sklepów, więc jak ktoś jest zainteresowany ma szansę do niej dotrzeć. Na pewno większą niż jeszcze kilka lat temu.
Co do instagramu – mam odwrotne spostrzeżenia. Oczywiście w mediach i internecie promowane są idealne ciała, płaskie brzuchy, kulki i dolinki. Zawsze tak było. Ale widać też dużo tych zwykłych, “nieidealnych”. Na topie są profile body positive, dziewczyny demaskują tricki stosowane przez instagramowe fitneski, a o ich postach piszą media (choćby tu: http://www.health.com/fitness/body-positive-before-and-after-photos takie newsy powiela też sporo polskich portali). To duża odmiana w stosunku do tego, co było i wg mnie niesie nadzieję na większą akceptację dla naturalności 🙂 Częścią tego trendu jest też moda na braletki. Więc może doczekamy się też akceptacji dla naturalnego kształtu piersi?
Co do Twojego basenu, to co piszesz to jakiś koszmar 🙁 Trochę jakbyś pisała o Iranie, a nie o Polsce. Ja się z czymś takim nigdy nie spotkałam… Na basenach i przebieralniach niektóre kobiety się rozbierały do naga, inne zasłaniały, wedle potrzeb, ale przede wszystkim każda zajmowała się sobą. Nie było żadnych nakazów z góry. Pomysł, że moje nagie ciało w kontekście basenowego prysznica mogłoby kogoś gorszyć uważam za śmieszny, wręcz obraźliwy. Na Twoim miejscu zrobiłabym tej kartce zdjęcie i umieściła na fanpejdżu Bareizmy wiecznie żywe na Facebooku. Zasługuje na srogą szyderę.
18 kwietnia 2017 at 00:58