WRecenzje

Pierzasta Julia de Marks

Na czas zimowych wyprzedaży szykowałam się jeszcze przed Świętami, ale chyba miałam pecha. Nie załapałam się na to, na co najbardziej ostrzyłam sobie ząbki (na przykład umknęła mi przecena złotej Clary na Figleaves… chlip!), a reszta tego, co chcę, jakoś nie jest jeszcze przeceniona 🙂 Zorientowałam się jednak, że niektóre z nabytków ostatniego półrocza, których recenzję jestem Wam winna, pojawiają się tu i ówdzie w lepszych ceniach. O Juliet z Marksa i Spencera pisałam Wam przy okazji relacji z brafittingu tamże (z którego miałam bardzo pozytywne wrażenia). Ciemnoszmaragdowego plandża, którego wtedy kupiłam, widziałam już na wieszakach z wyprzedażą w którymś ze stołecznych Marksów, choć nie pomnę, w którym (w grę wchodzi Arkadia bądź Złote Tarasy). Tę miękką balkonetkę w kolorze nocnego nieba widziałam jeszcze w normalnej cenie, ale kto wie, czy nie zostanie ona za chwile obniżona. Tak czy owak – oba modele warte są moim zdaniem dokładniejszego opisu.

Juliet niestety nie udało mi się już znaleźć na stronie Marksa – zapewne nasi przyjaciele z UK już dawno ją wyprzedali po lepszej cenie. Jest już za to jej nowa wersja w intensywnym różu, także całkiem sympatyczna, choć ja wolę tę – ma barwniejsze piórka 🙂

Marks&Spencer (M&S Collection) – Juliet [Rozmiary miseczek: DD-G, obwody: 30-44, cena: 119 zł]

Estetyka

W piórka każda szanująca się fashionistka stroi się już od kilku lat i jak widać, nie chcą one wyjść z mody. Sama bardzo polubiłam ten motyw, więc z radością witam piórka zarówno w postaci nadruku na dolnej części miseczki, jak i haftu u góry. Haft jest szczególnie ciekawy, ponieważ nitki połyskują tu dwoma odcieniami granatu. Nadrukiem pokryte są też ramiączka w przedniej części. Te piórkowe wzory (i przyzwoita konstrukcja) to główne atuty Juliet.

Juliet jest znośnie zharmonizowana kolorystycznie, różnice w odcieniach poszczególnych części są niewielkie. Sam kolor jednak mógłby być nieco ciekawszy, odrobinę żywszy – zwłaszcza tył biustonosza robi trochę ponure, szkolno-granatowe wrażenie. Powiedziałabym, że Juliet przypomina stylistycznie Freyę bądź Fantasie (tę ostatnią także konkstrukcyjnie), jednak bardzo brakuje mi tu wzorzystego tyłu, co u Frei jest regułą i eliminuje przeważnie nudny charakter tej części biustonosza. Kokardki w Juliet reż mogłyby być mniej pospolite.

Jeszcze jedno trochę mi przeszkadza – dolna część miseczek w trakcie noszenia trochę się marszczy (poziomo), być może to jednak bardziej kwestia napreżeń wynikających z konstrukcji, niż samych materiałów. Zapięcie co prawda nie jest szczególnie mięsiste, ale nie odkształca się w noszeniu ani trochę, mimo dość ciasnego obwodu.

Dopasowanie

Rozmiar 36G tutaj pasuje na mnie idealnie. Marksy nie są do końca przewidywalne rozmiarowo, różnie bywa u nich z obwodami, miseczki też nie zawsze mają tę samą głebokość – G bywa na mnie za małe, choć przeważnie jednak pasuje. Warto zauważyć, że w rozmiarówce M&S nie ma miseczki FF, co może komplikować sprawę. Mimo wszystko Juliet nie była żadnym zaskoczeniem. Obwód jest dość ścisły, a miseczki leżą idealnie.

Kształt

Okrągły, uniesiony i zebrany na poziomie znanych nam brytyjskich balkonetek. No, może zebranie mogłoby być odrobinę lepsze, ale to samo można powiedzieć także o wielu modelach innych marek. Krótko mówiąc, jeśli jesteśmy przyzwyczajone do Frei czy Fantasie, nie będziemy zawiedzione kształtem w Juliet. Jak już wspomniałam, forma piersi jest okrągła, bez spłaszczania czy szpiców, ani rozstawiania.

Konstrukcja i podtrzymanie

Mam wielki sentyment do tak skonstruowanych i leżących staników. Konstrukcja Juliet to dobrze nam znana trzyczęściowa balkonetka, o zbliżonej do poziomu linii dekoltu, bez nadmiernego zabudowania. Do złudzenia przypomina balkonetki Fantasie, te bez side supportu – takie, jakie nosiłam z wielkim entuzjazmem kilka lat temu (ktosia pamięta jeszcze model Lily? :-). Radzi sobie bez większego problemu z unoszeniem i zbieraniem biustu, podtrzymanie też jest bez zarzutu – to dość ścisły trzyhaftkowiec. Fiszbiny nie są ani wąskie, ani nadmiernie szerokie, dla mnie w normie – ale jeśli szukacie wąskofiszbinowców, to Juliet może niestety nie spełnić Waszych wymagań.

Wygoda

Po wcześniejszych doświadczeniach z miękką marksową balkonetką, którą kupiłam sobie w Anglii, tu mam bardziej pozytywne wrażenia. Tamta miała fiszbiny „wiszące” (bandless) i oczywiście gniotła mnie dolną krawędzią mostka w skórę w okolicy żołądka, nie ponosiłam jej więc długo (a szkoda, bo poza tym nie miała większych wad). Ta ma porządną konstrukcję kołyskową i dół wykończony w przyjazny dla ciała sposób.



Nie jest to jednak superkomfortowy stanik. Przy pierwszym podejściu moja ocena była zaledwie „dostateczna” (3 kokardki, czyli „da się wytrzymać, choć nie nosi się z przyjemnością”), lecz po pewnym czasie zrobiłam się mniej surowa – ciekawa jestem nota bene, od czego to zależy, że jednego dnia zauważam mnóstwo niewygód, które następnego już zupełnie nie dają mi się we znaki. Mam wrażenie, że zależy to w pewnym stopniu od mojego nastroju 🙂 Są dni, kiedy denerwuje mnie każda nierówność odzieży dotykająca skóry. Ciekawa jestem, czy też macie takie odczucia?

Wróćmy jednak do oceny. Kiedy jestem bardziej krytyczna – uważam, że ramiączka trochę się wpijają (są zbyt mało elastyczne), miejsce ich wszycia z przodu drapie (końcowki szwów), a dolna guma jest nieco gniotąca (choć uczciwie mówiąc – być może większy rozmiar obwodu zlikwidowałby ten akurat problem? W końcu trzyhaftkowiec w 38 nie musiałby być koniecznie na mnie za luźny). Obawiałam się też wpijających fiszbin na mostku, na szczęście tego akurat nie odczuwam. Górna krawędź haftu jest również drapiąca, ale odczuwam to tylko w ręku, nie na piersiach. Pod względem wygody jednak wygrywa mój drugi nabytek – usztywniany plandż Rachel, o którym też mam nadzieję Wam napisać.

Cena

Regularna cena Juliet (119 zł) nie należy do wygórowanych jak na D-plusowy biustonosz. Za tę cenę otrzymujemy nie luksusową, ale przyzwoitą jakość i design – uważam, że jest adekwatna, choć oczywiście zawsze marzyłoby się taniej… Producent mógłby tylko bardziej dopracować kwestię wygody, wówczas byłabym w pełni zadowolona.

Jeśli uda Wam się upolować gdzieś Juliet za pół ceny – polecam, cena w okolicy 60 zł za ten model będzie już bardzo dobra 🙂

Galeria

Zapraszam Was do bliższego rzutu okiem na piórka Julietty 🙂

[Katalog flash w serwisie flickr nie jest dostępny, przepraszamy.]

Podsumowanie

Po tym doświadczeniu będę nadal śledzić Marksowskie miękkie balkonetki, uważnie jednak przyglądając się oferowanemu poziomowi komfortu. Design, jak widać, potrafi być niezły, a konstrukcja nawet bardzo dobra. Freye są jednak wygodniejsze – choć, trzeba powiedzieć, także znacznie droższe.

Ciekawa jestem, jakie są Wasze doświadczenia z miękkimi produktami M&S, i z pozostałymi także. Słyszałam głosy o niewygodnych fiszbinach – ja jak dotąd tego akurat nie doświadczyłam. Czy ostatnio poprawiła się w Waszej okolicy dostępność D-plusów tej marki?

Może ci się spodobać

8 komentarzy

  • turzyca

    Mnie sie chyba taki wzor do konca zycia bedzie kojarzyc z frejowym Ruffle My Feathers. Choc jak porownac obydwa staniki, to marksowy jest adresowany zdecydowanie do innej grupy – nie tylko spokojniejsze kolory, ale tez przede wszystkim wstawka z haftem i to tak starannie dobranym, te piorka sa swietne. Nudny tyl jakos pasuje do tej grupy adresatek, choc mnie tez nie urzeka.

    12 stycznia 2015 at 12:07 Reply
  • kasica_k

    @turzyca, pewnie masz na myśli dojrzałe koneserki? 🙂 Dodam jeszcze, że marksowy jest nieprzejrzysty dołem, podczas gdy Zwichrz Me Piórka jest mgiełkowcem. Ten drugi wydaje się kierowany do młodszych klientek, choć muszę dodać, że Juliet ma ten haft bardzo przyjemnie przezroczysty i na mym biuście wygląda całkiem sexy. I ja w imieniu dojrzalszego pokolenia domagam się wzorzystych tyłów! 🙂

    A i właśnie zauważyłam, że nowa różowa wersja na stronie ma piórka też z tyłu! Ciekawa jestem, czy pojawi się w polskich Marksach.

    12 stycznia 2015 at 14:38 Reply
  • kasica_k

    Och, dzięki @qwerty! Już pędzę 🙂 Jakoś ciągle zapominam o Amazonie.uk jako źródle staników, a przecież nawet buty tam kupuję 🙂

    13 stycznia 2015 at 16:40 Reply
  • szarlatanszmatan

    Różową wersję widziałam w obu wrocławskich Marksach, za ok. 100 zł (nie pamiętam dokładnie). Ostatnie sztuki granatowej też były, w bardzo korzystnej cenie, ok. 60 zł. Niestety nie dogadałam się z tym stanikiem. Przymierzałam swój standardowy rozmiar 34dd, ale okazał się za duży, a nie było 34d. No cóż, chyba zostanę przy swojej ulubionej Cleo;).

    22 marca 2015 at 20:21 Reply
  • kasica_k

    Ja też już widziałam różową w Warszawie 🙂

    23 marca 2015 at 17:07 Reply
  • Ewa

    Czy staniki sportowe M&S – dostępne w sklepie – nadają się do użytku na aerobik?

    13 kwietnia 2016 at 07:42 Reply
  • kasica_k

    @Ewa, niestety nie przymierzałam ich – ale spróbuj w przymierzalni podskoczyć solidnie i porównać, jak się zachowuje biust w sportowym staniku i w zwykłym. W sportowym powinien być zdecydowanie bardziej unieruchomiony. Jeśli nie jest, to znaczy, że trzeba poszukać czegoś lepszego. Niestety sportowe staniki potrafią być nawet bardziej rozciągliwe od zwykłych biustonoszy, co jest zdecydowanie pomyłką 🙂 Liczy się nie tylko “sportowy” wygląd, ale przede wszystkim trzymanie biustu.

    13 kwietnia 2016 at 15:50 Reply
  • Leave a Reply