WWywiady

Sklep to mój sposób na życie, czyli jak powstała Marcille

Zapraszam do wywiadu – dawno nie było, prawda? 🙂 Główny temat niniejszej rozmowy zawdzięczam naszej bohaterce – właścicielce krakowskiego sklepu Marcille, pani Marcelinie Rybak. A brzmi on: jak cały ten bra-biznes wygląda „od kuchni”? Innymi słowy: jak zacząć? Skąd wziąć fundusze? Skąd czerpać motywację? No i najważniejsze: czy w ogóle warto? Zapraszam do przeczytania tego wywiadu nie tylko klientki, ale i obecne oraz potencjalne bra-bizneswomen. Zadajmy sobie śmiałe pytanie: jak założyć, prowadzić, promować dobry sklep z bielizną?

Zacznę od tego, co zwykle: jak wpadła Pani na pomysł założenia Marcille? Czy wydarzyło się coś, co Panią zainspirowało? Czy pomysł dojrzewał długo, czy wręcz przeciwnie – szybka myśl, szybka realizacja?

Marcille to takie moje drugie dziecko 🙂 Sklep powstawał bowiem w przełomowym dla mnie okresie – kończyłam studia, oczekiwałam na dziecko i równocześnie zastanawiałam się, jak pokierować swoim życiem. Zawsze kochałam piękną bieliznę, a znalezienie tej idealnie dopasowanej sprawiało mi wielką trudność. Po odkryciu kilka lat temu biustonoszy w prawidłowych rozmiarach, dobrej jakości i o niebanalnym designie wiedziałam już, że jest to coś, co mogę z czystym sumieniem polecać innym kobietom. Chciałam, by one też na własnej skórze mogły poczuć, jak właściwy rozmiar potrafi zmienić całą sylwetkę. W ten sposób powoli sklep stał się dla mnie sposobem na życie.

Wiele tworzonych ostatnio sklepów z biustonoszami to biznesowe debiuty ich właścicielek. Jak było z Panią?

Marcille jest moim zawodowym debiutem, choć zawsze wiedziałam, że chcę prowadzić własną firmę. Nie wiedziałam tylko, czym się zająć, by praca była przyjemnością i sprawiała mi satysfakcję. Teraz widząc zadowolone klientki, które do nas wracają i polecają sklep swoim znajomym, wiem, że podjęłam słuszną decyzję.

Kontaktując się z właścicielkami czy pracownicami sklepów z biustonoszami próbowałam postawić się na ich miejscu: czy nadawałabym się do takiej pracy? Zwykle dochodzę do wniosku, że chyba nie… Wydaje mi się, że do tego fachu potrzebna jest anielska cierpliwość 🙂 Czy sama zajmuje się Pani obsługą klientek, czy też robi to personel? Jaka osoba według Pani nadaje się na bra-fitterkę?

Tak, anielska cierpliwość to chyba najważniejsza cecha dobrej bra-fitterki 🙂 Zwykle pierwsza wizyta w naszej przymierzalni trwa ok. 30 minut, czasem nawet godzinę. W tym czasie nie tylko określamy właściwy rozmiar, próbujemy też poznać gust klientki i jej oczekiwania wobec idealnego biustonosza. Dobra bra-fitterka ma też oczywiście wiedzę i doświadczenie oraz zna najnowsze trendy. W moim sklepie doradzają i sprzedają dziewczyny, które staram się zarażać moją pasją. W miarę możliwości spędzam w sklepie jak najwięcej czasu, zwłaszcza w soboty.

Czy mogłaby Pani, w największym skrócie, opowiedzieć, jak się zakłada sklep z biustonoszami? Czy potrzebne są do tego duże inwestycje? Większe niż np. dla sklepu z odzieżą?

Założenie sklepu powinnyśmy zacząć od dobrego biznesplanu zawierającego, prócz analizy finansowej przedsięwzięcia, także analizę konkurencji, dobór profilu klienta oraz strategię marketingową. Później czeka nas proces rejestracji firmy, wyboru lokalu, jego remont i wyposażenie oraz to, co najprzyjemniejsze (i chyba jednocześnie najtrudniejsze 🙂 – zatowarowanie. Tutaj pomocne staje się Lobby Biuściastych, Balkonetka i Stanikomania. Sklep z bielizną z pełną rozmiarówką to ogromna inwestycja, na pewno kilkakrotnie większa niż sklep odzieżowy.

Skąd wziąć na to wszystko pieniądze? Czy początkująca bra-bizneswoman może starać się o jakieś dotacje?

Mój sklep powstał dzięki pomocy Unii Europejskiej.  Otrzymałam 40 tysięcy złotych wsparcia na rozpoczęcie działalności. Ogromną część tej kwoty pochłonął remont i wyposażenie sklepu (meble, kasa fiskalna, komputer, drukarka, manekiny…). Na towar zostało niewiele. Zaczynałyśmy z dosłownie kilkoma modelami w ofercie, później z każdym miesiącem towaru przybywało.

Powiedzmy, że mamy już swój wymarzony, nowiutki sklep pełen świetnego towaru… Co teraz? Jak przyciągnąć klientki? Czy są jakieś formy reklamy czy promocji, które szczególnie dobrze się sprawdzają w przypadku sklepu z biustonoszami, oferującego duży wybór rozmiarów?

Najlepszą formą reklamy są zadowolone klientki. To one przyprowadzają swoje koleżanki, mamy, córki i babcie. Czasami „łańcuszek” jest już tak długi, że gubimy się kto kogo polecił 🙂 Jest to jednak najbardziej czasochłonna forma reklamy. Staramy się więc rozdawać ulotki, przyciągać niebanalną witryną, wysyłamy newsletter, prowadzimy program lojalnościowy, jesteśmy na Facebooku, organizujemy szalone noce zakupów 🙂 16 stycznia wzięliśmy udział w Małopolskich Targach Ślubnych, a 12 lutego zawitała do nas Klinika Stanika.

Co mogłaby Pani przekazać osobom idącym w Pani ślady? Jakaś wskazówka, a może przestroga? A może przeżyła Pani jakiś moment zwątpienia, coś, co sprawiło, że żałowała Pani przez chwilę związania swojej kariery z własnym sklepem z bielizną?

Na pewno radziłabym dziewczynom, by planowały otwarcie sklepu w tzw. sezonie, czyli mniej więcej od kwietnia do września – wtedy można liczyć na zdecydowanie większą liczbę klientek. Na pewno mogę też poradzić, by w miarę możliwości prezentować całość towaru w Internecie oraz zorganizować dwie lub trzy przymierzalnie. Jeśli chodzi o momenty zwątpienia – mam je średnio raz na tydzień 🙂 Wtedy nieoceniony staje się mój mąż, który zawsze jest pełen optymizmu i pewności siebie. Niestety, przy własnej działalności uczymy się wszystkiego na własnych błędach, co jest czasem bardzo kosztowne…

Na zakończenie – prośba o krótką prezentację sklepu klientkom. Co zyskają, przychodząc właśnie do Was?

Sklep znajduje się w samym centrum Krakowa przy ulicy Długiej 18. Atmosfera jest kameralna – sklepik jest malutki i przytulny. Mamy jedną sporą przymierzalnię z dużymi lustrami i jedną mniejszą, zapasową. Oferujemy przede wszystkim marki brytyjskie Panache, Freya, Miss Mandalay, Curvy Kate i Keia Pink oraz polski Comexim w miseczkach od B do K i obwodach 60-95. Zawsze chętnie zamawiamy wybrane przez klientkę modele, robimy promocje i wyprzedaże.

[dopisek Stanikomanii: Marcille istnieje także w wersji internetowej. Wysyłka za darmo!]

Dziękuję za rozmowę!

Uwaga, promocja!

Specjalnie dla stanikomaniaczek – zniżka 10% na cały asortyment Marcille przez najbliższy tydzień! 🙂

A teraz pytanie do Czytelniczek: czy myślałyście kiedyś o założeniu własnego biznesu bieliźnianego? A może już to zrobiłyście i macie ochotę podzielić się doświadczeniami z innymi? Jakie predyspozycje warto mieć, by odnaleźć się w tym fachu? Czy początki są trudne, czy łatwe?

Może ci się spodobać

53 komentarze

  • renulec

    Anielska cierpliwość i ten uśmiech na drugim zdjęciu połączony z poświatą zza pleców – jakbym widziała współczesną Giocondę 🙂
    Świetny wywiad, przyjemnie się czyta.

    17 marca 2011 at 07:37 Reply
  • dunajka

    Dla mnie sklep ten już na zawsze będzie sklepem kopiowanym z mojego. Swego czasu regulamin był w całości skopiowany ode mnie. Gdy zwróciłam im na to uwagę dokonali kilku zmian… do tej pory widzę, że niebieskich nagłówków nie udało się zlikwidować mimo, że nie pasują do kolorystyki “naszych” sklepów 😉 – sama nie wiem w jaki sposób tak mocno zagnieździłam ten kolor w tekście.
    Nie byłoby sprawy gdybym przynajmniej “przepraszam” usłyszała (przeczytała)…

    17 marca 2011 at 08:52 Reply
  • madziaost

    Z całym szacunkiem, ale stworzenie dobrego sklepu z szeroką rozmiarówką za 40 tysięcy to utopia. I potem powstają i równie szybko padają sklepiki dziewczyn, które w takie brednie uwierzyły, które utopiły w interesie swoje oszczędności, pożyczone od rodziny ciułane na czarną godzinę pieniądze.
    Gotowego przepisu na sklep nikt tu na tacy nie poda. Każda z nas dochodziła do tego metodą prób i błędów, płacąc za to ogromną cenę.
    Jedyne co mogę napisać z pełną odpowiedzialnością to to, że potrzeba na taki biznes ogromnych pieniędzy, pracy 24h na dobę, zaangażowania, pasji i odporności psychicznej.

    17 marca 2011 at 10:09 Reply
  • k_linka

    Madziaost, w wywiadzie nie padaja slowa ze 40 tys. WYSTARCZY, tylko ze tyle wynioslo dofinansowanie.
    Co do Marcille – ciesze sie, ze w Krakowie nie tylko Intimo 🙂 a lokalizacja pozwala wysylac znajome, ktorym ulica Dluga jest po drodze.

    17 marca 2011 at 11:05 Reply
  • renulec

    Ktoś dzisiaj wstał lewą nogą, czy też Kraków jest położony zbyt blisko Zielonej Góry (424km) lub Wrocławia (264km)? 😉
    dunajko,
    uwierz mi, są bardziej dotkliwe i mniej przyjemne pożyczki w biznesie. Nie tylko internetowym. Czy Stanikomania to odpowiednie miejsce na tego typu wynurzenia?
    madziaost,
    A tam, nie demonizuj.

    17 marca 2011 at 11:42 Reply
  • madziaost

    Renulcu, obiecuję odwrócić łóżko:))
    Nie posądzaj mnie o obawy o konkurencję. Czy naprawdę nie jest Ci żal upadających małych biznesów, takich fajnych babskich miejsc z duszą? Upadających, bo sama dusza nie wystarczy?
    A właścicielki robią dobra minę do złej gry, często oświadczają, że zamykają sklep z “przyczyn osobistych”… A o ilu nie wiemy, bo nie udzielają się na znanych nam forach?
    Może i demonizuję, ale takie zjawisko ma miejsce.
    Wiele małych biznesów obecnie pada lub ledwie wiąże koniec z końcem. Z przerażeniem patrzę na zamykane po kolei sklepy na mojej ulicy. Czas na zakładanie nowego biznesu nie jest najlepszy, prawda?

    k_linko: Być może nie potrafię czytać ze zrozumieniem, ale i tak z wywiadu wynika, że wystarczą dziesiątki tysięcy, a to nieprawda.

    17 marca 2011 at 11:57 Reply
  • aleksandralm

    Moj juz teoretycznie dziala… Towar mam w postaci Kraglych Kasiek, czekam na Effuniaki – dotra moze jutro, a moze w poniedzialek. Tylko strona sklepu nadal nie jest gotowa:( Informatycy jak to informatycy za bardzo sie nie spiesza:( Druga strona mojej dzialalnosci czyli przymiarki w domu tudziez imprezy brafittingowe tez jakos strasznie powoli ida. Kuzynka mojego meza mowi mi ze jest to forma sprzedazy/uslug niezbyt znana tutaj i kobiety sie zwyczajnie boja przyjsc do obcego domu i jeszcze do tego mierzyc staniki… Wiec to tez bedzie musialo zaskoczyc na zasadzie znajoma znajomej – rozpoczynajac od tutejszej zenskiej czesci rodziny i ich znajomych – tylko to tez idzie cholerycznie wolno:(
    Z prawdziwej konkurencji mam tylko Dama de Copas…

    17 marca 2011 at 12:05 Reply
  • k_linka

    “Mój sklep powstał dzięki pomocy Unii Europejskiej. Otrzymałam 40 tysięcy złotych wsparcia na rozpoczęcie działalności. Ogromną część tej kwoty pochłonął remont i wyposażenie sklepu (meble, kasa fiskalna, komputer, drukarka, manekiny). Na towar zostało niewiele”
    O tym fragmencie dyskutujemy? Powiem szczerze, ze z ciekawości szukałam w wywiadzie informacji o konkretnych kosztach uruchomienia takiego sklepu – i nie ma jej. Oczywiście można sobie w domyśle dopowiedzieć, że to 40 tys plus “trochę” ale to już nadinterpretacja. Z drugiej strony – akurat Marcille zaczynało rzeczywiście skromnie – to bylo kilka modeli Panache i Masquerade w pełnej rozmiarówce i coś z Gorsenii chyba. To malutki sklep.

    17 marca 2011 at 12:14 Reply
  • kasica_k

    @renulec, dziękuję 🙂 Niestety ilustracje to nie moje dzieło, bo bardzo żałuję, ale w Marcille nie byłam.

    I byłabym zobowiązana, gdyby to miejsce nie było traktowane jako miejsce sporów innych niż rywalizacja jakością towaru i obsługi klienta. Spory rozstrzygają sądy, nie czytelniczki czy też autorki blogów.

    17 marca 2011 at 14:09 Reply
  • Marcelina

    Drogie czytelniczki 🙂 Nigdzie w całym wywiadzie nie jest napisane, że jest łatwo – bo tak NIE JEST, nigdzie nie jest napisane, że 40 tys. wystarczy – bo tak NIE JEST. Dotacja jest natomiast świetną możliwością by pozyskać choć część środków na otwarcie działalności. W tym roku, z tego co się orientuję, można jeszcze starać się o takie dofinansowanie. Każdy biznes, każdy sklep, ma swoją specyfikę, swoje klientki docelowe, konkurencję… Nie można wprost powiedzieć, że na sklep potrzeba 100, 200, 300 tys. … Myślałam, że będziemy mogły wymienić się swoimi doświadczeniami, obawami i nadziejami.. Że będziemy mogły zachęcić lub przestrzec przed własnym bra-biznesem.
    Ze swojej strony mogę jeszcze polecić młodym dziewczynom, studentkom tzw. kredyt studencki. Zamiast “przejadać” go jak większość 😉 można te pieniądze przez cały okres studiów odkładać. Spłaca się go po 2-óch latach po skończeniu studiów, jest nisko oprocentowany więc raty są niewielkie. Po pięciu latach może zebrać się niezła sumka 🙂

    Chciałam jeszcze pogratulować renulcowi dystansu do świata i poczucia humoru oraz powiedzieć, że mój sklep w żaden sposób nie jest kopią żadnego innego 🙂
    No i oczywiście zapraszam do zakupów, na hasło “stanikomania” 10% rabatu w sklepie stacjonarnym i internetowym.

    17 marca 2011 at 20:45 Reply
  • ania_szyfoniera

    Tak jak do każdego innego interesu potrzebne są pasja,cierpliwość i …..pieniądze a i to wszystko nie zapewni pewnego interesu :), ja tam życzę mojej konkurencji i w Łodzi i w innych miastach wszystkiego najlepszego, w końcu w jedności siła 🙂

    17 marca 2011 at 22:31 Reply
  • felicity

    Zastanawiam się tylko czy jest sens – bo pokusa jest przeogromna – otwierać taki sklep w małym ok 60 tys mieście, gdzie jest duże bezrobocie a co za tym idzie niższe dochody mieszkańców. Czy któraś z Was prowadzi sklep właśnie w mniejszym mieście, bo rozumiem że w większych miastach – pomimo większej konkurencji – wydaje się być łatwiej.

    17 marca 2011 at 23:20 Reply
  • Sunachan

    hmm w moim mieście (170tys) jest jeden sklep z profesjonalnym brafittingiem i “naszymi” markami w szerokiej rozmiarówce. Wątpię w to aby drugi się utrzymał :/
    A tymczasem moja terapeutka twierdzi, że można założyć biznes i zarabiać niezłą kasę nie mając ogromnych wkładów finansowych… utopia? Kiedyś dziewczyny szacowały, że na rozkręcenie takiego sklepu potrzeba ok. 100tys. Czyli trzeba te 60tys. skądś skombinować. Czy w ogóle da się z 40tys. założyć jakąkolwiek działalność?? (mnie już kredyt studencki raczej nie dotyczy 😉 )

    felicyty — Renulec prowadzi sklep w Biłgoraju (to jest ok.30 tys mieszkańców?), z tym że to jest internetowy z możliwością przymierzenia po wcześniejszym umówieniu o ile dobrze się orientuję 😉

    18 marca 2011 at 01:32 Reply
  • madziaost

    Marcelino, to jest właśnie rzetelne uzupełnienie informacji zawartych w wywiadzie:) Teraz z przyjemnością mogę Ci pogratulować, co niniejszym czynię:)

    18 marca 2011 at 07:44 Reply
  • ptasia

    @Madziaost: “Wiele małych biznesów obecnie pada lub ledwie wiąże koniec z końcem. Z przerażeniem patrzę na zamykane po kolei sklepy na mojej ulicy. Czas na zakładanie nowego biznesu nie jest najlepszy, prawda? “

    Przepraszam, a kiedy jest dobry? Nigdy. Kiedy mąż, z moją pomocą, zakładał firmę 8 lat temu, mówiło się, że 90% nowych działalności pada po 1 roku. Nasza wytrzymała trochę dłużej. I co? Nie żałuję, że to zrobiliśmy, choć sporo nas to kosztowało, bo doświadczenie zawodowe było ogromne. Lepiej próbować niż siedzieć z założonymi rękoma i mówić: “Nieee, bo się nie uda”, czy potem pluć sobie w brodę.

    18 marca 2011 at 09:21 Reply
  • Jola

    Ja mieszkam w miasteczku małym i powiem Wam że standard to zakupy staniczków za 10 zeta na bazarku a kupno w sklepiku czegoś za np. 50 to już luksus, nie wyobrażam sobie sprzedaży brytyjczyków w takiej mieścinie.

    18 marca 2011 at 15:01 Reply
  • felicity

    U mnie jest mniej więcej tak jak opisuje to moja przedmówczyni powyżej. Niepokoi mnie też fakt, że znaczna część potencjalnych klientek traktowałaby mój sklep stacjonarny jako przymierzalnie, a po wymierzeniu się i przy okazji kilku modeli z wieszaka, wyszłaby bez niczego ale za to z zamiarem kupienia tych modeli o wiele taniej choćby na allegro czy ebay. Czy macie w swoich sklepach też takie pseudoklientki, jak sobie z tym radzicie?

    18 marca 2011 at 15:47 Reply
  • madziaost

    “Niepokoi mnie też fakt, że znaczna część potencjalnych klientek traktowałaby mój sklep stacjonarny jako przymierzalnie, a po wymierzeniu się i przy okazji kilku modeli z wieszaka, wyszłaby bez niczego ale za to z zamiarem kupienia tych modeli o wiele taniej choćby na allegro czy ebay. Czy macie w swoich sklepach też takie pseudoklientki, jak sobie z tym radzicie?”
    Felicity, jest dokładnie tak jak napisałaś. Nie radzimy sobie z tym.

    18 marca 2011 at 16:40 Reply
  • Marcelina

    @madziaost widzę, że się doskonale rozumiemy 🙂 Ja czasem zazdroszczę dziewczynom na etacie, które co miesiąc mają pensję na koncie. My niestety musimy się sporo nagimnastykować żeby coś zarobić. Ale z drugiej strony nasze możliwości rozwoju są praktycznie nieograniczone, nie ma punktu do którego dojdziemy i koniec. Cały czas coś się dzieje, cały czas się rozwijamy, mamy plany, chcemy rozbudowywać nasze sklepy. Czasem trwa to bardzo długo, trzeba poświęcić mnóstwo pieniędzy, czasu i serca, ale dążymy do jakiegoś celu i mam nadzieję, że uda nam się go osiągnąć jak najszybciej 🙂
    W Krakowie jest już sporo sklepów z brafittingiem, wszystkie naprawdę dobre. Sytuacja zaczyna powoli przypominać Warszawę, gdzie sklepów jest już tak dużo, że ciężko (przynajmniej na razie) by kolejny się utrzymał. W mniejszych miastach może zdałyby egzamin polskie marki, Comexim, Dalia, KrisLine i Effuniaki….

    18 marca 2011 at 17:08 Reply
  • pinupgirl_dg

    “Niepokoi mnie też fakt, że znaczna część potencjalnych klientek traktowałaby mój sklep stacjonarny jako przymierzalnie, a po wymierzeniu się i przy okazji kilku modeli z wieszaka, wyszłaby bez niczego ale za to z zamiarem kupienia tych modeli o wiele taniej choćby na allegro czy ebay. Czy macie w swoich sklepach też takie pseudoklientki, jak sobie z tym radzicie?”

    Mnie niepokoi fakt, że tak mnie czasami traktują w sklepach :). Ostatnio musiałam się bardzo naprosić, żeby móc przymierzyć inne kolory i rozmiary, a fasonach Pani w ogóle nie chciała rozmawiać, dopiero gdy przy płaceniu otwarłam portfel, okazało się, że jest jeszcze tyle fajnych nowości w moim rozmiarze… nie wiem, czy ze mną coś jest nie tak, ale często sprzedawcy mnie ignorują w “ekskluzywnych” sklepach. Fakt, że mój styl ostatnio jest mocno, ekhm, niedbały, ale… Dodam, że nigdy mi się nie zdarzyło kupować w necie taniej, jeśli mnie nie stać, a model pasuje, wracam, kiedy mam pieniądze. Kilka złotych zaoszczędzonych przy zakupach w sklepie internetowym mnie nie zbawi. Myślę, że jeśli kogoś stać, to zdecydowanie woli kupić na miejscu, bez czekania na przesyłki i ryzyka, jeśli kogoś nie stać, to cóż, musi kombinować… też w czymś musi chodzić, trudno wymagać, że pozostanie wiernym pusiapkom z targowiska w imię zasad, niestety.

    18 marca 2011 at 21:22 Reply
  • aleksandromaniak

    @pinupgirl_dg
    Podpisuję się obiema rękami!

    18 marca 2011 at 22:18 Reply
  • maith

    Mona Liza, tylko ładniejsza 🙂

    Dziewczyny, to oczywiste, że do biznesu potrzebny jest dobry pomysł, cierpliwość, przekonanie i pieniądze.

    Ale też (o czym pisałyśmy na Lobby w specjalnym wątku) sensowna lokalizacja i niemarnowanie szans marketingowych.

    Wiadomo też, że w mniejszych miejscowościach, szczególnie w tzw. Polsce B będzie problem z utrzymaniem takiego sklepiku. Ale jeśli sklep byłby jednocześnie internetowy (czyli już jakiś dodatkowy pomysł pozwalający dotrzeć do większej ilości osób) to co innego.

    Wiadomo, że trzeba pokombinować.

    19 marca 2011 at 00:29 Reply
  • madziaost

    Pinupgirl_dg, nie ma się co oburzać:) Oczywiście, że jest wiele klientek takich jak Ty. Ale po trzech latach działalności mam doświadczenie i statystycznie właśnie tak to wygląda. Niestety.
    I napisałam, że sobie z tym nie radzimy. A już na pewno nie osądzamy po wyglądzie:) i nie traktujemy klientek w zależności od ich “potencjalnej” zamożności:)
    I nie ma się co dziwić, że po godzinie pracy z klientką, która na koniec obfotografowuje się w przymierzalni w każdym dobranym staniku, spisuje je skrzętnie z cenami (lub każe sobie zapisać) i wychodzi bez słowa, czujemy się wykorzystane. A w tym czasie pod przymierzalniami rośnie kolejka kobiet, które naprawdę chcą coś kupić.
    To częste zjawisko i nie ma co tego ukrywać przed osobami, które myślą nad założeniem takiego sklepu.

    19 marca 2011 at 08:20 Reply
  • pinupgirl_dg

    Madziu – nie napisałam tego w odniesieniu do Twojego sklepu, nawet celowo nie podaję nazwy sklepu, bo to jednorazowa wpadka, wcześniej było tam bardzo miło i może to jakieś nieporozumienie czy kiepski humor sprzedawczyni (nie zajmowałam nikomu przymierzalni, bo w sklepie byłam sama), sądzę, że mimo wszystko sklep nadal jest godny polecenia, bo ma szeroki asortyment, przyjazne ceny i fachowe brafitterki, ale ja już tam raczej nie zajrzę. Dodam, że pierwszy raz mi się to zdarzyło w sklepie stanikowym, więc na pewno nie można uogólniać. Ale w innych sklepach to jest wręcz nagminne, wczoraj weszłam do Wojasa i zostałam potraktowana dosłownie jak powietrze.
    Rozumiem, w czym rzecz, dla mnie zajmowanie przymierzalni i czasu sprzedawcom z założeniem, że nic się kupi, też jest nieładne, ale staram się zrozumieć…
    W każdym razie napisałam o mojej przygodzie nie dlatego, żeby się wyżalić, ale dlatego, że chcę przestrzec inne sklepy przed takim błędem.

    19 marca 2011 at 12:02 Reply
  • polka_w_brukseli

    Nie kazda klientka robiaca notatki i zdjecia w przymierzalni i wychodzaca z niczym planuje zrobic zakupy w internecie. Moze chce poradzic sie innych stanikomaniaczek zanim wyda znaczna kwote na stanik?

    19 marca 2011 at 12:51 Reply
  • madziaost

    Polko, to po co my brafitterki tam jesteśmy potrzebne?

    19 marca 2011 at 13:08 Reply
  • effuniak

    Przed założeniem sklepu z ekskluzywną, przynajmniej cenowo, bielizną w małej miejscowości – uchowaj Boże
    Nie mam sklepu ale jako projektantka najeździłam sie po małych miejscowościach i poznałam żyjących tam ludzi
    Ci zarządzający firmami wydaja pieniądze w dużych miastach bo to takie snobistyczne i jak to, mieliby sie w sklepie z konfekcja spotkac z pracownikami ? … wiec ta grupa odpada
    Pracownicy … wolą kupic na targu, zwykle przyjezdnym, lub ewentualnie w sklepie gdzie jest mydło i powidło ale z całą pewnością nie zaakceptują cen jakie MUSZĄ być na tę “uświadomioną”bieliznę
    Jeśli nawet znajdują się w takiej miejscowości świadome klientki to będzie ich i tak zbyt mało by utrzymać z nich sklep a z całą pewnościa jakiś procent z tej grupy potraktuje sklep jako przymierzalnie i kupi na ebaju – bo taniej
    Zresztą sama, na swoich pogadankach, polecam kobietom zakupy na ebaju lub na wyprzedażach w brytyjskich sklepach bo takie świeżo nawrócone osoby zwykle nie są w stanie “przełknąć” tych cen a jak się weźmie pod uwagę to, ze zmienia się rozmiar w przeciągu ok 2-3 m-cy to jest to często zupełnie nieakceptowalne wywalenie kasy w błoto
    Tak więc targetem sklepów są głównie klietki “z ulicy” a w małych miasteczkach ceny mogą stanowić problem nie do przejścia

    I jeszcze takie małe słówko w sprawie traktowania sklepów jako “przymierzalni” przed zakupami w sieci
    Mogą się klientki obruszać i zarzekać że to marginalne zjawisko, ale obserwuje to nagminnie podczas swoich ostatnich wojaży.Mało tego, często nawet się z tym nie kryją że przyszły TYLKO by ustalić swój rozmiar

    20 marca 2011 at 22:38 Reply
  • felicity

    Dziękuję, za każdy głos rozsądku, bo choć serce się rwie to jednak jak piszecie ryzyko jest za duże. A idea sklepu internetowego jest bardzo dobra, jednak na dzień dzisiejszy jest na tym polu duża konkurencja, a klientki pewno i tak wracają do miejsc, gdzie już wcześniej kupowały. Przeczytałam gdzieś ostatnio, że 80% zakupów internetowych wraca jednak do sklepów, czy właścicielki to potwierdzają, bo dla mnie to jest naprawdę sporo.

    20 marca 2011 at 23:48 Reply
  • zizia

    Z przymierzaniem i kupowaniem na allegro/ebay jest podobnie praktycznie z kazda rzecza , czy to butami czy ubraniami czy bielizna.
    Ja proponuje by chodzic na promocje/wyprzedaze/itp. wtedy w braffiterskich sklepach mozna kupic w rozsadnej cenie porownywalnej z allegro (odpada nam koszt przesylki oraz ryzyko).
    Zreszta Panie sprzedawczynie/doradzajace w tych sklepach chyba potrafia z czasem rozpoznac kto jest kto bo takie klientki przychodzace na przymierzenie zapewne bywaja czesciej niz te ,ktore przychodza kupic po przymierzeniu 🙂
    Zreszta te allegro/ebay-owiczki zazwyczaj sa pazerne czy tez skape bo czesto kupuja tej bielizny sporo wiecej anizeli by im bylo potrzebne . Coz widza 20% taniej na ebayu , przymierzaja w sklepie i kupuja. Mozna rzec jest to uzaleznienie + poczucie jak to sie wykiwalo stacjonarny sklep (tak sie dowartosciowuja) i nie ma sie co przejmowac tylko dzialac tak by ceny bielizny w PL byly nizsze…

    20 marca 2011 at 23:59 Reply
  • mefistofelia

    Pewnie wiele razy zostałam postrzeżona jako taka klientka. Niestety faktem jest, że niewiele staników mi pasuje, a żeby wydać na coś 150-200zł muszę być naprawdę pewna co do zakupu. Nigdy nie przychodzę do sklepu jak nie mam pieniędzy, ale mało kiedy coś kupuję. Mam swoje wymagania wobec staników i już.
    Tymczasem jeśli natykam się na ebayu na stanik, który mierzyłam i był całkiem ok, ale nie do końca spełniał moje wymagania, za 30zł nie zastanawiam się długo. Za taką cenę mogę kupić busthalter, który będę później przerabiać i miętosić po domu. Ze sklepową nówką za pełną cenę miałabym skrupuły 🙁

    21 marca 2011 at 02:11 Reply
  • yaga7

    Świetny wywiad!!!

    W Marcille jeszcze nie byłam, może kiedyś się wybiorę – aczkolwiek jestem już rozbestwiona zakupami netowymi i możliwością przymierzenia na spokojnie, w domowym zaciszu.
    Natomiast na pewno sklep będę polecać – zwłaszcza, że lokalizacja jest super.

    21 marca 2011 at 09:12 Reply
  • kasica_k

    Zakupy netowe, szczerze mówiąc, lubię najbardziej – ale wcale nie kupuję na aukcjach, ponieważ cenię sobie pewność transakcji, możliwość zwrotu i to wszystko, czego gwarancję daje (a przynajmniej powinien dawać) dobry sklep internetowy. Cena nie jest dla mnie bez znaczenia, ale sumarycznie najważniejsza jest wygoda – nigdy w życiu nie chciałoby mi się jeździć do stacjonarnego sklepu tylko po to, żeby coś przymierzyć i z premedyctacją wyjść z pustymi rękami.

    Polskim sklepom życzyłabym w związku z tym, żeby miały filie interenetowe wyborem i cenami dorównujące angielskim. Rozumiem, że jest to trudne, być może niemożliwe. Ale pomarzyć można 😉

    To oczywiście był mój własny, specyficzny punkt widzenia. Z punktu widzenia większości kobiet pomoc bra-fitterki jest czymś nieodzownym, dopiero z czasem stają się one swoimi własnymi bra-fitterkami, jak stałe bywalczynie tego miejsca 🙂 A i tak niekiedy trzeba wyprowadzać je z błędów.

    A obecna sytuacja na rynku jest wciąż trochę dziwna. Stanik w zakresie rozmiarów wykraczajacym poza nieśmiertelne parę obwodów/miseczek jest prawie zawsze zaskakująco drogi. Te wszystkie dylematy sklepowo-ebajowe nie byłyby tak silne, gdyby ceny były jakoś rozsądnie wyrównane. Komu by się wtedy chciało aż tak pracowicie polować na okazje?

    23 marca 2011 at 03:15 Reply
  • pinupgirl_dg

    “Ja proponuje by chodzic na promocje/wyprzedaze/itp. wtedy w braffiterskich sklepach mozna kupic w rozsadnej cenie porownywalnej z allegro (odpada nam koszt przesylki oraz ryzyko). “

    Tylko gdzie te promocje i wyprzedaże? Przyjmijmy, że przeceny ostatniej sztuki jakiegoś nieprzesadnie udanego modelu w rozmiarze 65JJ o 7% nie liczymy ;). Nie wiem, gdzie mieszkasz, ale w mojej okolicy nie ma wyprzedaży nawet po kilku sezonach, gdy te same staniki wiszą już spokojnie w TKMaxxie w szerszej rozmiarówce i dwa razy niższej cenie. Fakt, że do stacjonarnego zaglądam raz na pół roku i interesuje mnie głównie bazówka, która raczej nie jest przeceniana, ale prawdziwe okazje jakoś mi się nie rzucają w oczy. Zakupy w polskich sklepach to wciąż duży wydatek, zarówno w stacjonarnych, jak i internetowych. Z moich obserwacji ceny w jednych i w drugich są bardzo porównywalne, wliczając przesyłkę. Na allegro nie zaglądam, bo wolę mieć możliwość zwrotu lub wymiany i pewność, jaką daje sprawdzony sklep. Wysokie ceny w polskich sklepach akceptuję i płacę, bo liczę na to, że im większa będzie konkurencja i im silniejsze będą nasze sklepy, tym lepsze warunki i ceny będą mogły nam, klientkom, zaproponować.

    23 marca 2011 at 11:08 Reply
  • swiatzmyslow.com

    Dyskusja wywiązała się tu bardzo ładnie. Poruszone tematy około biznesowe dotyczą wszystkich sklepów, które mają za zadanie przynieść rynkowi bieliźnianemu większą różnorodność.
    Mnie nasunęły się kilka myśli. Jedna to taka, że jedni mają jeszcze mniej niż te 40tyś. Może taki biznes nie warto było rozkręcać za mniej niż 40 ale niektórych przypadkach było to nie możliwe. Nie ważne ile kto ma na rozruch, ważne aby biznes dobrze rozkręcić by sam się finansował. Ja na początku też miałam problemy. A jestem z regionu uboższego, i choć sprzedaż bazarowych biustonoszy kwitnie są tu kobiety, które potrafią wydać na bieliznę sporą kasę. Są też takie, które tak jak już było pisane wcześniej przychodzą ustalić rozmiar a potem ich nie ma. Są też te, które po bazarowych przychodzą i kupują jeden, potem wracają po drugi.
    Zawsze uważałam, że biednych nie stać na rozrzutność ale podstawą wszystkich takich pionierskich akcji jest edukacja. Bez edukacji nie ma sprzedaży.
    Po co zakładać sklep w małym mieście? Dlaczego warto?
    Bo to szansa na dotarcie do kobiet. Nie uważam żeby to było złe posunięcie. Małe miasta też potrzebują dobrej bielizny.
    Ile czasu potrzeba aby biznes się rozkręcił? Hmmm… czasem długo… bardzo długo, trzeba się uzbroić w silne nerwy i zawsze powtarzać po co to robię i dlaczego. Bez silnej motywacji i uporu nie dojdzie się do celu.
    Może każdy rejon polski ma swoją specyfikę. Warszawa jest bardzo dobrym rynkiem. I nie dziwie się, że tam takie sklepy powstają jak grzyby po deszczu. Inaczej jest już 80 kilometrów od niej. Ja musiałam mocno się napracować aby coś ruszyło.
    Ciągle czekam na lepsze czasy, ale nigdy nie żałowałam, że podjęłam tę decyzje. Był to mój wybór i wiem dlaczego to zrobiłam.
    Podziwiam każdą osobę, która podejmie ten krok, bardzo trudny ale i fascynujący. Bo wierze, nawet jeśli będziemy musieli się po jakimś czasie poddać to i tak było warto.
    Ja też ponoszę porażki, załamuje się .
    Ale wiem jak to mocno kształtuje nasz charakter. Jak się zmieniamy, jak dojrzewamy. Nawet dla tego jest warto.
    To nic, że w przeszłości mówiono nam, że jesteśmy żółtodziobami.
    Nawet najmniejsze stworzenie jest potrzebne.
    Może, jestem idealistką ale wiem, że my jako naród mamy tendencje do narzekania , psioczenia na wszystko.
    Może trochę optymizmu? Polecam na każdy dzień.
    moim znadniem, nie ma dobrego czasu na biznes.
    Dlatego zachęcam żeby te które się jeszcze wahają, podjęły decyzję i nie patrzyły na innych.
    Jeśli jesteście na dobry miejscu i dobrym czasie uważam, że w końcu doczekamy się znacznego wpływu i zmniejszymy sprzedaż bazarowej bielizny nawet o te 40 % jeśli nawet teraz uważamy, że jest to sfera naszych marzeń.

    Powodzenia tym które już działają , a tym które chcą działać życzę więcej wiary.

    23 marca 2011 at 16:32 Reply
  • effuniak

    A ja podtrzymam to co napisałam wcześniej – Boże broń przed sklepem z tak drogą bielizna w małej miejscowości !

    Właśnie dostałam powiadomienie od jednego ze sklepów :
    “Witam, chciałam poinformować, że z końcem marca planuję zamknąć sklep. Niestety miasto okazało się za małe na taką działalność. “

    Wyaje mi się, że dalszy komentarz jest zbędny

    24 marca 2011 at 13:39 Reply
  • just

    Przez przypadek zostałam klientką tylko mierzącą. W moim mieście są dwa sklepy z dobrymi stanikami. W jednym Panie uważają, że miseczki np. FF, GG, HH to połówka rozmiaru i takich nie zamawiają, a mi akurat takie w brytyjczykach pasują. Drugi, fajny, fajna właścicielka. Tylko co z tego, jeżeli ma prawie same ciemne kolory bielizny. A mnie interesują beże. No i przymierzyłam czarny stanik, a jego beżowy odpowiednik zamówiłam w necie. I ktoś może powiedzieć, że zabrałam czas, zajęłam miejsce itd. ale ja nie chcę ciemnych staników, a na jasny nie było szansy (właścicielka czekała na dostawę, miała o tym napisać na forum, ale cisza). Poza tym zamawia tylko do pewnego rozmiaru (rozumiem to, ekonomia). I chętnie kupiłabym w sklepie, również po to aby ten sklep utrzymać, ale nie dano mi szansy.

    24 marca 2011 at 13:46 Reply
  • Mała

    Zakładanie sklepu w małej miejscowości na pewno niesie ze sobą duże ryzyko. Ceny uświadomionej bielizny odstraszają nawet w dużych miastach np. w moim. Czytam różne fora, nie tylko stricte stanikowe i często pada stwierdzenie “Nie stać mnie na stanik za 150-200 zł, poradźcie gdzie mogłabym kupić taniej”. I nie są to głosy tylko z małych miasteczek. Niektóre osoby nie wydadzą tyle na inną część garderoby, a co dopiero na stanik.
    Z drugiej jednak strony często czytam jak kobiety narzekają na to, że w ich miasteczkach nie ma takich sklepów, bo wolałyby przed zakupem zmierzyć. Natomiast czy kupiłyby już w tym sklepie czy na allegro/ebayu pozostaje tylko domysłem.
    Na początek może lepiej założyć sklep internetowy zmożliwością przymierzenia stanika u właścicielki w domu. Jeżeli byłby popyt to wtedy wydaje mi się, że można zaryzykować otwarcie już własnego sklepu stacjonarnego.

    Jeszcze odnośnie traktowania sklepów jak przymierzalni. Chciałabym wierzyć, że to zjawisko jest zjawiskiem marginalnym, ponieważ sama nie poszłam na ustalenie rozmiaru w effuniakach podczas odwiedzin Pani Ewy w jednym ze sklepów. Przyznam, że bardzo chciałam, bo z opisów, zdjęć nowych staników i relacji z takich spotkań czuję, że straciłam po prostu fajny bra-effuniakowy dzień. Jednak czułabym się niezręcznie ustalając tylko rozmiar i wychodząc bez zakupu (studencka kieszeń). Czy okazuje się, że to ja jestem zjawiskiem marginalnym?

    Nie wiem na jakiej podstawie Zizia oszacowała granicę, która informuje, że dana użytkowniczka allegro/ebaya przekroczyła w swoich zakupach ilość staników, które są jej potrzebne.
    Zresztą nie wszystkie staniki/modele są dostępne na ebay’u, który jest opanowany przez freyę (liczba wyników ponad 7 tys.) czy panache (ponad 14 tys.). Dla porównania keia pink (60), lepel, curvy kate, pour moi? (1 tys.), gossard (4 tys.). Nie każda uświadomiona kobieta, która przychodzi zmierzyć staniki w sklepie i wychodzi z niczym szuka ich później na ebay’u, tym bardziej jeżeli wybór ma mniejszy niż w sklepie – często mimo tych wyników osoby ze skrajnych końców tabelki nie mają czego szukać na serwisach aukcyjnych. I nie każdy lubuje się we freyi czy panache.
    A nawet jeśli to cena staników freyi na ebay’u zaczyna się średnio (w opcji kup teraz) od 70-80 zł, a w Polsce dochodzi do 200 zł. To nie jest 20%.

    24 marca 2011 at 17:58 Reply
  • pinupgirl_dg

    just – każdy pilnuje swoich interesów, trudno kupić coś, co nam nie odpowiada, w imię ideałów. Sądzę, że wizyta w stacjonarnym nie wiąże się z przymusem zakupu, żeby uniknąć łatki przymierzaczki ;). W innych sklepach też przecież nie każde przekroczenie progu = zakupy. Jeśli czegoś nie mogę kupić w jednym sklepie, kupuję w innym (stacjonarnym czy internetowym). W przypadku, gdy sklep darzę wyjątkową sympatią i mi się nie spieszy mogę poczekać, aż sklep sprowadzi to, co chcę, ale już nie zdarzają mi się nietrafione zakupy “bo pani w sklepie była taka miła”. Sugestii brafitterek słucham bardzo uważnie, chętnie mierzę różne staniki, które mi sprzedawcy podsuwają, ale jeśli stanik mi nie pasuje (chociażby kolorem), to nie kupuję. Zdarza mi się też wyjść ze sklepu z pustymi rękami, mimo, że znalazłam coś dla siebie, ale muszę się po prostu zastanowić. Domyślam się, że sklepy będą wolały klientki z zasobnym portfelem, które szybko robią zakupy, biorą po kilka staników z dołami do kompletów i często zaglądają, nie mam im tego za złe (podobnie jak ja będę wolała sklep z pełną rozmiarówką, niskimi cenami i miłą, profesjonalną obsługą oraz dużą przymierzalnią, bo też chcę dla siebie jak najlepiej), pod warunkiem, że mi tego zbytnio nie okazują ;).
    Skoro rozmawiamy o sklepach, to najbardziej denerwuje mnie (zarówno w stacjonarnych, jak i w internecie) jeśli sklep nie ma pełnej rozmiarówki. Być może jestem w mniejszości, ale wolę, jeśli w sklepie wiszą trzy modele na krzyż, ale z każdego znajdzie się moje 30E, niż jeśli ma mnóstwo modeli, ale pojedyncze rozmiary. Podobnie denerwuje mnie zaniedbywanie bazówki, rzadko noszę coś szalonego, a często muszę się nieźle nachodzić, żeby kupić zwykły czarny, biały czy beżowy stanik.
    A skoro obracamy się wokół cen staników, fakt, że ostatnio coraz łatwiej znaleźć stanik bliżej 100 niż 200 zł uważam za bardzo satysfakcjonujący. Na pewno bolesne są pierwsze zakupy, po uświadomieniu, kiedy nagle musimy wymienić całą szufladę, ceny staników wzrastają x-krotnie, rozmiar się często zmienia, a spora część zakupów, z braku doświadczenia, bywa nietrafiona. Później wydaje tych 150 zł raz na kilka miesięcy na coś nowego to już mniejszy szok. Za to ceny majtek porażają mnie nieodmiennie od blisko trzech lat, wiem, że to nie wina sklepu, że za majtki do mojej Pollyanny chce 70-80zł, ale dla mnie taka cena jest nie do przełknięcia.

    24 marca 2011 at 20:19 Reply
  • agusiaww

    W sumie to cieszę się, z tego artykułu, bo nareszcie mogę powiedzieć to, co we mnie tkwi od dłuższego czasu. I proszę tego nie odbierać tylko negatywnie: może raczej jako zachętę do dalszego rozwoju?

    Od niemal roku obserwuję Marcille i jakoś jesienią udało mi się tam wreszcie zawitać. Nie wiem czy trafiłam w złym momencie, czy też tak jest na co dzień, ale poczułam się jakbym przeszkadzała. Po wejściu do sklepu i spędzeniu w nim kilku minut, nikt nie zapytał czy czegoś szukam, czy można mi pomóc… Przymierzalnia jest jedna i kiedy przyszła moja kolej, poprosiłam o konkretny model w moim rozmiarze. Niestety coś mi nie leżało i poprosiłam Panią ze sklepu o pomoc (czy miseczki są właściwie dobrane) . Była raczej zdziwiona, zmieszana…. Jak dla mnie to nie jest brafitting, ani dbałość o klienta 🙁 Niestety moje negatywne wrażenie zostało spotęgowane przez fakt, że w sklepie była Pani właścicielka (skądinąd bardzo sympatyczna ale… zajęta wszystkim tylko nie klientkami). Ach… i to był chyba pierwszy dzień w pracy nowej ekspedientki, z której wypowiedzi i zorientowania wynikało, że nie wie co to Lobby, Stanikomania, Maheda…. Szczerze mówiąc poczułam, że sama jestem w stanie z moją wiedzą i oblataniem w temacie bieliźnianym lepiej dobrać sobie bieliznę niż nowa obsługa sklepu. Strasznie to przykre, bo spodziewałam się czegoś super. Może kiedyś się jeszcze wybiorę, ale raczej po model, który jest tańszy niż w innych sklepach a nie po poradę i … brafitting:(

    24 marca 2011 at 22:22 Reply
  • Kamele

    Pani Marcelina to niezwykle sympatyczna, pomocna i kompetenta, pełna empatii osoba. Miałam przyjemność kupować bieliznę w jej sklepie przez Allegro. Kiedyś na pewno wrócę. 🙂

    24 marca 2011 at 23:00 Reply
  • Aga

    Hm, byłam w sklepie Marcille latem zeszłego roku, dwa staniki kupiłam (jeden do dziś ma za duże miski, choć trochę przytyłam), a newslettera do dziś nie dostałam.

    Jakoś mam (nie)szczęście w wielu sklepach z bielizną, szczególnie tych nieuświadomionych, trafić na ekspedientki obrażone, że kilka staników przymierzyłam, a żadnego nie kupiłam, bo nie pasował. Przestałam chodzić do tych sklepów. Dlaczego mam kupować tylko dlatego, żeby sprzedawczyni/właścicielka była zadowolona?

    25 marca 2011 at 01:47 Reply
  • Goś

    Jakiś czas temu poszukiwałam konkretnego modelu stanika Comeximu, nie chciałam ryzykować zamawiania w sklepie internetowym, odsyłania itd. Odwiedziłam wtedy Marcille i chociaż akurat tego czego szukałam nie mieli, wizyta była bardzo miła, ekspedientka sama zaproponowała żebym pomierzyła inne modele Comeximu, żeby się zorientować jak leżą, przepowiedziała mi w jaki rozmiar celować.

    Naprzymierzałam się i poszłam, a stanik kupiłam w innym krakowskim sklepie, bo mieli go od ręki. Rozmiar przepowiedziany się sprawdził (choć i w tym drugim sklepie dla pewności sprawdzałam sąsiednie miseczki). No cóż ekspedientce z Marcille zajęłam czas i przymierzalnie, ale myślę, że to była inwestycja sklepu we mnie, bo zostało miłe wrażenie i myślę, że sklep jeszcze odwiedzę. Tym bardziej, że często jestem w pobliżu. Ale też nie jestem specjalnie przywiązana, bo to nie jedyny sklep krakowski.

    25 marca 2011 at 10:35 Reply
  • ewelina

    agusiaww, jakoś nie wierzę, że byłaś w Marcille, a może jesteś z konkurencji? 😉 Tak jak traktowane są klientki w Marcille mógłby pozazdrościć każdy inny sklep. Dziewczyna pracująca w sklepie jest od samiuśkiego początku (wiem, bo byłam jak zaczynali), szkoliła ją Maheda, na lobby udziela się od lat. To co piszesz kompletnie odbiega od rzeczywistości, oj nieładnie :((

    25 marca 2011 at 13:07 Reply
  • Dorota

    Ja muszę Marcille pochwalić, byłam tam kilka tygodni temu i Pani sprzedająca była niezmiernie pomocna i uczynna. Staników do przymierzenia dostałam multum, moje uwagi (za duże, za małe, za wysoko pod pachą) były wysłuchiwane i rzeczywiście przynoszone mi były modele, które miały szanse leżeć lepiej (skończyło się na Isabelli Kei Pink). A muszę dodać, że w bojówkach i kurtce męża zdecydowanie nie wyglądałam jak modelowa dziana-klientka-szastająca-pieniędzmi 😉 , więc zakładam, że z podobnie miłą i fachową obsługą spotykają się wszystkie dziewczyny, przychodzące do Marcille.

    25 marca 2011 at 21:00 Reply
  • ciociazlarada

    Zakładam, że “sporo więcej bielizny, aniżeli by im było potrzebne” to akurat o jeden więcej stanik niż ma Zizia – zazdrość to zielonooki potwór;)

    Kupowałam w Marcille jedynie przez Internet, ale wspominam to bardzo miło, choć musiałam się nieco namęczyć, żeby zapłacić.

    25 marca 2011 at 21:37 Reply
  • Sunako-chan

    pinupgirl_dg — “Ale w innych sklepach to jest wręcz nagminne, wczoraj weszłam do Wojasa i zostałam potraktowana dosłownie jak powietrze. “

    wiesz, akurat Wojas… ma bardzo niefajną politykę względem swoich pracowników… Oczywiście obowiązkiem sprzedawców jest zainteresowanie klientem, ale dopóki ktoś nie był po drugiej stronie, to tego nie zrozumie 😉

    26 marca 2011 at 00:46 Reply
  • agusiaww

    Do ewelina: nie, nie jestem z konkurencji. Z “przemysłem” bieliźnianym mam tyle do czynienia, że jestem po prostu jego klientką od paru lat śledzącą rozwój brafittingu w Polsce wyłącznie na użytek kolejnych zakupów lub uświadomienia koleżanek w zakresie doboru biustonosza.

    Co do dziewczyn sprzedających: może faktycznie jest tam taka o której piszesz. Ogłoszenie o naborze wisiało jesienią na stronie sklepu, więc jeżeli śledziłaś stronę, to pewnie wiesz o nim. Po tej 1 wizycie w sklepie nie byłam, więc nie wiem, czy nowa dziewczyna tam pracuje. Wierzę, że w ciągu tych kilku miesięcy przeszła gruntowne szkolenie:)

    Skoro piszecie, że jest inaczej niż mówię – może faktycznie odwiedzę jeszcze raz i ocenię na nowo.

    26 marca 2011 at 17:04 Reply
  • Ona

    jestem z Krakowa i mimo technicznych możliwości nie odwiedzam sklepów stacjonarnych, których faktycznie przybywa – parę lat temu, na początku stanikowej drogi odwiedziłam Intimo (jeszcze w starej lokalizacji) aby ustalić rozmiar i kupić stanik i owszem wyszłam z cudem za 170 zł, które to cudo po okropnych torturach przez 2 tygodnie odłożyłam do szufladki, bo samodzielnie doszłam do odkrycia, że ma za ciasny obwód i za dużą miskę. stanik ten odsprzedałam za 35 zł na allegro – niespecjalnie przeżywam stratę finansową, bo gdy ustaliłam swój właściwy rozmiar to zakupy robię tylko na ebayu, a stratę powetowałam sobie już wielokrotnie, nawet wliczając nietrafione zakupy

    po co o tym piszę – ano mnie sklep stacjonarny i brafitterka zaszkodziły, narażając na koszty i cierpienie. nie jestem z gatunku przymierzaczek, mogę ewentualnie wybrać się obejrzeć dany stanik, choć w zasadzie wystarczy mi balkonetka i dziewczyny, na których dobrze leżą moje dotychczasowe nabytki.

    a skoro utrzymanie rentownego sklepu to taki problem, nie rozumiem robienia sobie koło pióra przez sklepy nawzajem. doskonałym przykładem kanibalizmu jest desant z Warszawy w postaci MamBra, który otworzył podwoje blisko Marcille, tyle że w nieco lepszej lokalizacji, bo bliżej Rynku. ooo, tam na mierzenie bez kupowania mogę się wybrać ze spokojnym sumieniem

    26 marca 2011 at 23:59 Reply
  • qumqwat

    Dziś odwiedziłam wszystkie 3 krakowskie sklepy w poszukiwaniu jednoczęściowego kostiumu kompielowego 34FF. Przez sekundę pomyślałam o tankini. Oto jak wygląda sytuacja:
    – Jeden Sklep już nie zamawia jednoczęsciwoych bo jak zamówił w zeszłym roku feliny po 500 zł to mu do dziś zostały (wcale się nie dziwię, dość szpetne i drogie jak diabli). Co prawda Sorrento całe już mu zeszło temu sklepu tej wiosny (19.04) ale więcej dostaw się nie planuje.
    – Drugi Sklep posiada 1 (jeden) model Panacha w kwiatki i nawet byłby rozmiar gdyby nie to, że panasz biust rozlewa zamiast zbierać i taki z niego fiołek.
    – Trzeci Sklep już też prawie wyprzedał jeden model ale zamawia inne (czarne, pływackie) bo też nie schodzą (podobno) te kolorowe.
    Mowimy cały czas o kostiumach na lato i do pływania za około 250 zł.
    Na Brastopie za 16 funtów mam 2-3 modele. W tym tankini.
    Wyjdzie na to, że przyszłam tylko przymierzyć. Bardzo przepraszam.

    18 kwietnia 2011 at 19:52 Reply
  • roza_am

    @qumqwat: gwoli ścisłości, w Krakowie jest (co najmniej) 6 uświadomionych sklepów, a nie tylko 3.
    A Brastop to sklep wyprzedażowy, z definicji ma niższe ceny niż inne sklepy.

    18 kwietnia 2011 at 21:57 Reply
  • aleksandromaniak

    Qumqwat – cześć kolekcji w ogóle się jeszcze nie pojawiła sklepach, dopiero kwiecień, a to jeszcze musi przyjechać do Polski. W każdym razie kostium, na który np, ja czekam, będzie najwcześniej w maju.
    Co do Brastopu – właśnie, bez nowych modeli, poza tym akurat ja na stare też nie mam szans, bo w moim rozmiarze 30 FF nie ma nigdy tego, co mi się podoba.

    19 kwietnia 2011 at 12:10 Reply
  • Qumqwat

    Kraków ma aż 6?? O rety! To ja jestem całkiem nieuświadomiona…
    Problem w tym, że te Sklepy już nie planują żadnych zamówień, to jest całość oferty kostiumowej jednoczęściowej na sezon letni 2011. Brastop był przykładem (skrajnym, fakt – ale tankini było dostępne, jak i 10 modeli innych kostiumów), chodziło mi nawet bardziej o wybór niż o cenę. W polskich sklepach internetowych znalazłam ofertę w moim rozmiarze nie wykraczającą poza 3 modele (czarny klasik, czarny pływak, kolorowy) po 250 zł. I ja bym je naprawdę wszystkie chętnie wsparła zamiast Brastopa.

    9 maja 2011 at 12:47 Reply
  • poverejay

    Witam. Być może troszkę nie na temat ale mam propozycję dla sklepów online lub stacjonarnych. Piszę tu o Serwisie Prosumenckim który jako pierwszy powstał w Polsce. Właściciele serwisu planują stworzyć platformę która całkowicie zdeklasuje oraz podbije polski rynek e-commerce. Serwis wywołał duży ruch w branży sprzedaży jak i marketingu. Jest to bardzo innowacyjny projekt. Rejestrując się jako sprzedający otrzymają Państwo wiele sposobów na sprzedaż. Zero złotych za wystawienie towarów (opłata jest pobierana tylko w przypadku sprzedaży produktów) a prowizja od sprzedaży jest niższa niż w najpopularniejszym serwisie aukcyjnym. Handel jest sprawny bez pustych kosztów. Nie podaję żadnych linków i tym podobnych rzeczy, nie jest moim celem jakikolwiek spam. Jeżeli jednak ktoś byłby zainteresowany to serdecznie zapraszam do zupełnie bezpłatnej możliwości wypróbowania działań w tym serwisie. Zaproszenie wyślę po podaniu emaila lub kontakcie bezpośrednim. W razie zainteresowania proszę o informacje na te email : epasywnezaranianiepl@gmail.com
    Pozdrawiam Wiesław Moroz

    21 czerwca 2015 at 03:16 Reply
  • Leave a Reply