Dziś chyba Was zaskoczę 🙂 Jak sądzicie, czy biuściaste wciąż „mają gorzej”? My, właścicielki biustów noszących miseczki DD i większe, przywykłyśmy do tego, że o nasze rozmiary musimy walczyć. Mimo że sporo już uzyskałyśmy, to nadal nie mamy wyboru w każdym sklepie. W stanikowe zakupy musimy wkładać więcej wysiłku niż nasze koleżanki z zakresu A-D, i więcej na nie wydawać.
Niedawno jednak spotkałam się, i to nie po raz pierwszy, z twierdzeniem, że to małobiuściaste mają większy problem ze znalezieniem odpowiedniej bielizny.
B.tempt’d: Lace Kiss bralette. Rozmiary: S-L.
Postanowiłam podrążyć temat – mam nadzieję, że mi w tym pomożecie i że uda nam się wspólnie zdiagnozować problem i poszukać ciekawych rozwiązań dla małych biustów (wszystkie rozmiary mile widziane w dyskusji! :-).
Mały wybór
Osoby z „początku tabelki” skarżą się na: mały wybór niektórych rozmiarów (najrzadziej występują te z zakresu 60-65 A-C), nieodpowiednie konstrukcje – za wąskie lub szerokie fiszbiny, za szerokie lub za wąskie mostki, za głębokie miseczki, brak oczekiwanego kształtowania. Spora część oczekuje od biustonosza podobnych efektów, co właścicielki większych biustów: zaokrąglania, zbierania, eksponowania, kreowania dekoltu. Tylko podtrzymanie wydaje się mieć mniejsze znaczenie, bo małe biusty często są „samonośne”. Wreszcie, co przede wszystkim różni małe od dużych – te drugie rzadko oczekują optycznego powiększenia biustu.
Kolejną kwestią jest wzornictwo i tu spotkałam się ze sprzecznymi opiniami: niektóre z Was skarżą się, że design małych rozmiarów jest infantylny i dobry dla dziewczynek. Inne, że zbyt dorosły, przez co trudno znaleźć coś odpowiedniego dla naszych córek 🙂
Aikyou: Mia triangel BH. Rozmiary: XS-L. Wg tabeli rozmiar XS odpowiada rozmiarom: 65A, 70AA, 70A.
Słuchając relacji o marnym stanie małobiuściastego rynku zadawałam sobie pytanie: co jest tego przyczyną, dlaczego biuściastym w ciągu ostatnich lat udało się uzyskać o tyle większy wybór odpowiedniej bielizny, a potrzeby małobiuściastych ciągle nie są zaspokojone?
Frustrujące poszukiwania
Sądzę, że niezadowolenie małobiuściastych wynika często z tego, iż uświadomione brafittingowo właścicielki małych biustów zwracają się najpierw w kierunku marek specjalizujących się w bieliźnie D+ – bo te zwykle oferują obwody 60 i 65. Niestety ich oferta nie zaspokaja potrzeb mniejszych biustów, zwłaszcza mam tu na myśli nosicielki miseczek poniżej D, a nawet niekiedy tych nieco większych. Kroje dostępne w tych markach to przede wszystkim balkonetki na fiszbinach, o konstrukcjach przeskalowanych z większych rozmiarów, które świetnie sprawdzają się w rozmiarze 75G, ale dużo gorzej w 60D.
Gossard: Glossies Animal Moulded Bra. Rozmiary (UK): 30 B-DD, 32-36 A-DD, 38 B-D.
Nawet jednak marki z głównego nurtu nie zawsze zadowalają. Po pierwsze, różnie bywa z dostępnością obwodów poniżej 70 dla szczupłych małobiuściastych. Po drugie, konstrukcje też nie zawsze są udane. Tylko czemu firmy, które od dziesięcioleci ubierają mniejsze biusty, nie spełniają oczekiwań swoich klientek? Po pierwsze, hipotezuję, że spora część kobiet nie jest tak wymagająca jak te, które zainteresowały się brafittingiem i ruszyły na poszukiwanie stanikowej perfekcji. Po drugie nie mogę oprzeć się wrażeniu, że owa perfekcja jest fizycznie trudna do uzyskania.
Nieosiągalna doskonałość
Nie chciałabym tutaj powtarzać argumentacji w podobnym duchu, jak ta, którą częstowano kilka lat temu biuściaste. Że tak dużego ciężaru nie da się podtrzymać, a jeśli tak, to tylko przy pomocy pancernych i niekształtnych konstrukcji, że staniki dla dużych miseczek nie mogą być przejrzyste ani seksowne, że muszą być toporne i brzydkie. Dziś mam pół szafy „niemożliwości” i śmieję się z tych wspomnień.
Calvin Klein: Push Positive push-up bra. Rozmiary: 65 B-D, 70-80 A-D, 85 B-C
Mam jednak wrażenie, że stworzenie idealnie leżących biustonoszy dla małych i bardzo małych piersi jest trudniejsze. Dlaczego? Przy małym rozmiarze najmniejsze odchylenie jest natychmiast odczuwane jako niedopasowanie. Liczą się dosłownie milimetry. Wystarczy ten milimetr czy dwa głębsza miseczka, o milimetr przesunięty szew, odrobinę za luźno przyszyta koronka i już mamy odstawanie, nieodpowiedni kształt, za wysokie zabudowanie, i już rozmiar B robi się za duży, a rozmiar A za mały… Drobna pierś nie wybacza! Małe piersi są także bardzo różnorodne: rozstawione na różną szerokość, o szerokiej bądź wąskiej podstawie, itd. Jak stworzyć model, który będzie pasował na dużą liczbę małych biustów? Sądzę, iż jest to ogromnie trudne zadanie, a stopniowanie miseczek o milimetry – mało realne.
Elastyczna filozofia
Zwykle uważa się, że mała pierś w biustonoszu powinna przypominać tę dużą, tylko w miniaturze. Że musi być okrągła i stercząca, a najlepiej, by dała się tak zbliżyć do dekoltu, by powstał w nim zarys apetycznego jabłuszka. Dążenie do optycznego powiększenia wynika nie tylko z tęsknoty za większym rozmiarem i idealnym kształtem. Chodzi nam często o dostosowanie sylwetki do ubrań, w których jest zbyt wiele luzu na zmieszczenie biustu (to, co dla biuściastych jest „brakiem miejsca”, dla małobiuściastych może stanowić nadmiar). Niekórym z nas efekt ten zapewniają, lub do niego zbliżają, push-upy, ale zdobycie idealnie leżącego i wygodnego push-upa też nie jest proste. Na przykład, w większości modeli uwydatniających biust, czy to z wkładkami czy bez, występują fiszbiny i już mamy problem z ich rozstawem czy szerokością.
Huit: Arpege Ivy Soft Bra. Rozmiary: 30-36 A-C
Rozwiązanie, które tu widzę, to stosowanie elastycznych i miękkich, dostosowujących się materiałów, by zniwelować milimetrowe problemy z dopasowaniem. Taki biustonosz jednak nie może trzymać sztywnej formy, ponieważ musi elastycznie dostosować się do biustu. Nie może to być klasyczna miseczka na sztywnym drucie, a pierś raczej nie będzie przypominała sterczącej kulki otoczonej łukiem fiszbiny. Filozofia idealnie pasującego do małego biustu stanika musi być zupełnie inna. A może w ogóle czas otworzyć się na zupełnie inną filozofię ubierania małego biustu?
Bez drutu?
A może by zerwać ze sztywnym drutem wokół piersi, który rzadko kiedy trafia dokładnie w to miejsce, gdzie powinien? Gdy zależy nam na dodaniu objętości czy nadaniu formy, rozwiązaniem mogłyby być modelujące bezfiszbinowce (np. o formowanym termicznie kształcie), ewentualnie usztywniane, wyposażone w lekki, ale elastyczny i dostosowujący się padding. Potrzebne są tu odpowiednie materiały, np. elastyczne, naddające się pianki. Przypuszczam, że takie modele są już na rynku – jeśli je znacie, napiszcie.
No i wreszcie – po prostu miękkie materiały – elastyczne dzianiny, koronki i tiule i szyte z nich bezfiszbinowe trójkąciki, opaski, braletki. To wszystko, od czego tak często się odżegnujemy mówiąc o brafittingu. Przecież to niczego specjalnie nie trzyma, niczego nie kształtuje, po prostu sobie jest, trochę przykrywa, trochę ozdabia – mówimy pogardliwie: nic nie robi z biustem. Tylko czy naprawdę musi robić? Czy mały biust musi koniecznie zmienić swoją naturalną formę, by był akceptowany?
Rilke: Biustonosz Summer. Rozmiary: S-L. Rozmiar S odpowiada 75 A/B, M – 75 C. Mniejsze rozmiary pod biustem dostępne są na zamówienie.
I tym bardzo interesującym dla mnie pytaniem chwilowo zakończę, zapraszając Was do dyskusji. Dyskusji o tym, jak sposób, w jaki dobieramy bieliznę świadczy o naszym stosunku do własnego ciała i czy ten stosunek nie jest często zbyt… sztywny niczym push up? Czy nie jest nam narzucony – tylko przez co i przez kogo? A może warto z większym szacunkiem podejść do małego biustu i nie serwować mu drucików, usztywnień, pancerzyków i protez? Skoro bez tego jest i wygodniej, i często – zaryzykuję – piękniej? Jak sądzicie?
42 komentarze
birdcherry
Jako małobiuściasta (60d/65c) muszę powiedzieć, tak mają gorzej. “Uświadomiona stanikowo” jestem od prawie 7 lat i jak do tej pory znalazłam jedynie kilka pasujących modeli. Większość mierzonych 60d miało za wąskie fiszbiny i za wysokie mostki (wyjątek Krisline), w rozmiarze 65c jest bardzo mało dostępnych modeli. Na dzień dzisiejszy jestem zadowolona z Krisline i Onlyher, dobrze leżą też Effuniaki w rozmiarze 65a ale mają tak kłujące mostki, że ciężko w nich wytrzymać. Jak dla mnie bezfiszbinowce odpadają, równie dobrze mogę wcale nie zakładać stanika, zresztą latem czasami tak robię.
20 sierpnia 2015 at 14:39LilJoe
Co do trójkątów, braletek, pasów. To nieprawda, że nic z biustem nie robią. “Rozpłaszczają” biust na klatce piersiowej. Nie chodzi o to, żeby zmieniać naturalny kształt i codziennie wciskać się w “pusiapki”, ale grawitacja (i czas) działa na wszystkie biusty. To, że biust na razie jest samonośny nie znaczy, że za jakiś czas też taki pozostanie. Dlatego warto oczekiwać jednak dobrego kształtowania i podtrzymania, a nie dodatkowego wpychania piersi pod pachę 😐
20 sierpnia 2015 at 15:24Miękkie biustonosze na fiszbinie dla małobiuściastych – to jest dopiero popis dla konstruktora! Ja nie mam takiego najmniejszego biustu (70C), ale na taki nawet znalezienie ładnie leżącego miękusa łatwe nie jest. Biuściastym paniom o wiele łatwiej przebierać w krojach, kształtach, kolorach (w porządnych sklepach z bielizną, oczywiście) niż małobiuściastym. Producenci poszli w D+ i uważają, że te mniejsze rozmiary ubiorą biust w każdej sieciówce. Niestety, w sieciówkach może i rozmiar jest, ale jakość – niespecjalnie.
LilJoe
@birdcherry oja, już myślałam że to ja jestem jakaś nienormalna z tymi mostkami effuniaków 😛 Dawno żadnego nie kupowałam właśnie przez to, że chcą przebić na wylot. Ktoś coś wie, czy może to się trochę zmieniło?
20 sierpnia 2015 at 15:28Aleksandra
Po pierwsze obwody. Niby są, ale jednak nie ma. Mam oczywiście na myśli te poniżej 70, a nawet 75. Producent twierdzi, że wykonuje, ale sklep nie zamawia. Albo wręcz właśnie nie ma w produkcji. Do tego mimo że są marki, które projektują specjalnie dla drobnych biustów, ze względu na to, że hałas wokół małobiuściastego brafittingu jest mniejszy, trudniej im wypłynąć.
No i biuściaste koleżanki częściej wymieniają się informacjami, przynajmniej wg mojego doświadczenia. Bo bardziej cierpią. Drobnobiuściaste cierpią w milczeniu, a nawet jak znajdą markę czy sklep z odpowiednim dla siebie asortymentem, to jest mniejsza szansa, że zaczną szerzyc tę dobrą nowinę, bo to pewnie nie odmienia ich życia tak bardzo jak obficiej obdarzonych koleżanek.
Druga sprawa, to fizjonomia vs. konstrukcja. Jak wspomniałaś, małe biusty mniej wybaczają. Ale z drugiej strony jest też wiele błędnych założeń dot. drobnych biustów. Jednym z głównych jest to, że są one małe pod każdym względem. A prawda jest taka, że małe piersi, nawet na drobnej kobiecie, często mają mało tkanki, ale breast root (uciekło mi polskie…) taki, jak u bardziej biuściastej. I o ile u DD+ można to często jakoś obejść elastycznymi drutami itd. – ciężar piersi, naciągnięcie fiszbiny i materiału i odpowiednie wygarnięcie pomogą biustonosz ładnie dopasować – tak w A-D, a raczej już trudniej o takie czary. Pasuje albo nie. Do tego przy mniejszym biuście jest więcej miejsca na wariacje genetyczne w rozstawie piersi i położeniu na klatce piersiowej. I te cechy nie niwelują się do pewnego stopnia przez obfitość tkanki tłuszczowej, jak w większych biustach.
Natomiast kwestia fiszbin lub ich braku jest problematyczna. Są zwolenniczki ich braku, nawet jeśli mają dobrze dopasowaneg fiszbinowca, po prostu tak im wygodniej. Ale są też kobiety o tak wrażliwych piersiach – i to przez całą długość tabelki – że nie mogą sobie pozwolić na chodzenie w biustonoszu bez fiszbin, a tym bardziej w ogóle bez biustonosza. Co więcej, nawet miękus bywa dla nich niewygodny, potrzebują bardziej pancernej ochrony.
Do tego kwestia push-upa: jedne drobnobiuściaste nie wyobrażają sobie bez niego życia, inne fukają na samą sugestię.
A inną rzeczą jest wciąż podejście brafitterek. Owszem, jest mnóstwo profesjonalistek, które traktują każdą klientkę poważnie, z należytym szacunkiem i uwagą. Niemniej wśród wielu wciąż panuje przekonanie, że małe i większe, ale dobre kondycyjnie biusty ubierają się w sieciówkach. Usłyszałam raz podobny komentarz z ust brafitterki, niestety mojego ulubionego sklepu. Niby nie miało urazić, można nawet uznać za komplement (ja jestem akurat dobrym kondycyjnie DD+), ale tak naprawdę to zabolało.
Sama pamiętam jeszcze czasy bycia małobiuściastą i szczerze mówiąc cieszę się, że nie muszę do tego wracać. Nie wiem kto ma gorzej skrajnie małe czy skrajnie obfite biusty, ale ja jako średniak mam na pewno najlepiej 😉
20 sierpnia 2015 at 15:33mefistofelia
Pojawienie się na rynku oferty Ewy Michalak i Onlyher znacznie polepszyło sytuację małobuściastych. To w końcu propozycja dla tych pragnących efektu dekoltowego (w katalogu Balkonetka.pl widać, że jeśli o niego chodzi Effuniaki nie mają sobie równych i jestem żywym dowodem na poparcie tej tezy 🙂 – mój biust jest raczej średni, ale od zawsze borykam się z problemami typowymi dla małych) i dla posiadaczek małych piersi o szerokiej podstawie.
Można powiedzieć, że w porównaniu do sytuacji sprzed kilku lat jest całkiem nieźle – duża część małobiuściastych (celowo nie piszę, że wszystkie) może wybrać między dekoltem i kształtowaniem w okrągłe jabłuszka, a swobodą w miękkich trójkątach, podobnie jak biuściaste między kreską w niżej wyciętej balkonetce czy plunge’u, a żelaznym podtrzymaniem i naturalniejszym kształtem w fullcupie.
Problemem jest oczywiście dostępność tych staników w sklepach, o czym wspomina Aleksandra. Zgadzam się również z tym, że przy małych biustach niedopasowania są bardziej widoczne co w połączeniu z indywidualnymi różnicami w budowie może rodzić duże problemy z doborem odpowiedniego stanika.
20 sierpnia 2015 at 17:38Jednak pomijając w ogóle sens dyskusji o tym kto ma gorzej, pozwolę sobie zwrócić uwagę na rzecz, którą często jest w tego rodzaju rozważaniach pomijana, a mianowicie na to, że drugi koniec tabelki nie jest w lepszej sytuacji. Posiadaczki dalekich literek nie mają większego wyboru, też często są skazane na kompromisy. Nierzadko nawet średnim biustom pasuje jeden model na rynku, albo jeden najmniej nie pasuje więc są na niego skazane. Staniki na dużych biustach też się marszczą, nierzadko bułkują i spychają tkankę pod pachę. Dużobiuściaste jednak więcej zaakceptują bo u nich chodzenie bez stanika nie wchodzi w grę. Nie mają alternatywy w postaci miękkich trójkątów.
Dlatego nie, nie uważam żeby małe biusty miały gorzej; mają inne problemy przy jednoczesnej sporej przewadze – część znakomicie poradzi sobie bez stanika, albo w braletkach, które jednak dają trochę podtrzymania, nawet jeśli spłaszczają.
Ludzie są bardzo różni i żaden producent nie dogodzi każdemu. Zawsze będzie tak, że to osoby o przeciętnych wymiarach będą mieć największy wybór. Reszta musi szukać, eksperymentować, godzić się na kompromisy.
Krycha
Właściwie to ja już uważam się za średniobiuściastą. Te lepsze (czytaj drogie) staniki są dla mnie za bardzo zabudowane po bokach i zwyczajnie niewygodne. Rozmiar pozwala nosić staniki sportowe, ale komuś na rozum padło i ostatnio są one robione jak bokserki, czyli ramiączka wyłażą nawet w całkiem niedużym dekolcie. Najwygodniejsza i w dodatku ładnie układająca dekolt okazała się koszulka modelująca. Tyle, że w lecie umarłabym w niej z przegrzania. Oglądam czasem te piękności dla dużych biustów i pocieszam się, że przynajmniej nie wydaję majątku na biustonosze 🙂
20 sierpnia 2015 at 17:45elftherini
Ostatnio spadłam z rozmiarem i wypadłam dołem z tabelki (65C) i… jest źle. Nawet jak miałam 65DD nie było bardzo kolorowo – ale powodem było to, że mało co mi pasowało – rozmiar pozwalał mi na przebieranie w modelach. W tym momencie po prostu nie mam czego i gdzie szukać – stacjonarnie effuniaki 65B/C są rzadko (a i tak głównie w JEDNYM kroju, który na mnie nie leży), OnlyHer trochę lepiej ale akurat mojego rozmiaru też nie było. Poza tym Aggio z dużym pushupem oraz… absolutne nic (w sklepach w Krakowie).
Wymienione przez Ciebie Kasico pomysły do mnie w zupełności nie przemawiają. Mimo małego rozmiaru potrzebuję porządnego podtrzymania, żadne miękkie bezfiszbinowe trójkąciki nie sprawdzą się nigdzie poza sypialnią i plażą ;). Patrząc na zdjęcia to takie staniki nie pozwalają na założenie nawet niewielkiego dekoltu, bo będą wystawać. Na samą myśl o podbiegnięciu do autobusu mnie boli – elastyczne i miękkie materiały raczej nic nie przytrzymają…
20 sierpnia 2015 at 19:15Nie jest to kwestia filozofii, czy podejścia do własnego ciała – raczej wygody. A tego miękkie, bezfiszbinowe braletki nie zapewnią.
Stanikosława
Jestem małobiuściastą od niedawna, z 34 E/DD zeszłam na 34 D, a może nawet C, kto wie. Stare staniki powiewają u góry i muszę teraz kupić jakieś nowe, no bo jak to można tak chodzić w niedopasowanych, nieprawdaż;P?
20 sierpnia 2015 at 19:20Jestem bardzo ciekawa co mnie czeka, czy rzeczywiście jest tak źle w małobiuściastym świecie.
Mam piersi miękkie, lejące, kroplowate, niepełne u góry, asymetryczne, przy czym większa pierś jest w gorszej kondycji.
Przyzwyczajona jestem do kolorowych, miękkich balkonetek i takie właśnie zamierzam nabyć (no dobrze, nie musi być balkonetka, ale musi być kolorowo i przezroczyście;P). Ale czy będą w moim rozmiarze i czy będą teraz pasowały?
Czy dostanę do rąk tylko ślicznego pusiapka? Nie mam nic przeciwko pusiapkom, posiadam jeden w swojej szufladzie, ale raczej tam sobie leży, bo na co dzień nie zależy mi na spektakularnym efekcie dekoltowym.
Z bezfiszbinowcami nie mam na razie doświadczenia i nie wiem czy dam im szansę, bo jestem przyzwyczajona do formowania moich miękkich kropel w okrągłe jabłuszka;).
3mkm3
Jako posiadaczka rozmiaru 65A bardzo dobrze znam małobiuściaste problemy. Większość staników mam z CUBUSA bo tam mój rozmiar występuje i to w dodatku w dorosłym designie i sensownych krojach. Czasami trafi się coś w Atlanticu (tam mogę ‘pozwolić sobie’ na 65B jeżeli używam wkładek). W obu przypadkach są to sztywniaki, ale nie narzekam. Miękkiego stanika na fiszbinach chyba jeszcze nie widziałam w moim rozmiarze. Lubię koronkowe braletki, ale one nadają się raczej pod luźniejsze ubrania, pod elegancką kiecką czy koszulą raczej się nie sprawdzą.
20 sierpnia 2015 at 21:50kasica_k
Dzięki za mega ciekawe komentarze, dzięwczęta 🙂 Pierwsze, co mi się nasuwa – w swoim tekście pisałam o małobiuściastych, traktując je tymczasowo jako jedną grupę. A przecież z innego rodzaju problemami borykają się małe biusty ze strefy 65A czy 70AA, z innymi – ze strefy 65D (że już nie wspomnę o małych biustach przy większych obwodach, na przykład 85B – takie też są wśród nas, a ich problemy są jeszcze inne), a z jeszcze innymi 75D – które ja już nazwałabym średnimi, nie małymi. Wszystkie te rozmiary utarło się wśród nas nazywać “małobiuściaste” i wrzucać do jednego worka, co jest uproszczeniem. Od czegoś jednak trzeba było zacząć, a teraz, dzięki Waszym uwagom, ten obraz zrobił się bardziej skomplikowany. Na przykład: fakt, że część “małobiuściastych” potrzebuje podtrzymania biustu, a dla części jest to mało istotny czynnik.
@Aleksandra, no właśnie, te wariacje genetyczne. “Breast root” chyba się utarło po polsku nazywać “podstawą piersi” (mówimy: piersi o szerokiej albo wąskiej podstawie).
Jeśli chodzi o bezdrutowce vs. drutowce oraz potrzebę lekkiego choćby usztywnienia – w notce wspomniałam o modelach termicznie kształtowanych, ale bez fiszbin – mam wrażenie, że widuję takie już w sklepach. Ciekawa jestem, czy któraś z Was ma doświadczenia z czymś takim na niedużym biuście. Bo ja spróbowałam przymierzyć takowe cudo w M&S w rozmiarze zbliżonym do własnego i niestety nie sprawdzało się zupełnie 😉
Jeśli chodzi o opinie, że małobiuściaste ubiorą się w sieciówkach – myślę, że z czegoś to jednak wynika. Przypuszczam, że jednak przeważająca część w swoich poszukiwaniach zakupowych poprzestaje właśnie na sieciówkach i nie trafia w ogóle ani do salonów z brafittingiem, ani do sklepów netowych z bardziej niszowymi markami jak Onlyher czy Ewa Michalak. No więc skoro tam się ubierają, to znaczy, że im to pasuje 🙂 Nie wiem, jaki procent klientek salonów bra- stanowią małobiuściaste, jeżeli nikły, to nie dziwię się, że taka jest opinia brafitterek… Myślę, że brak nam marek i salonów specjalizujących się właśnie w dobrym ubieraniu małych biustów. Może przyszłością brafittingu jest właśnie specjalizacja zarówno producentów, jak i sklepów, w określonych strefach rozmiarowych?
21 sierpnia 2015 at 17:31teresa104
Jednym z zauważalnych efektów działania stanikowego lobby jest, moim zdaniem, to, że producenci staników przyjrzeli się swoim obwodom i zaczęli szyć je ciaśniejsze. Zrobił tak na przykład betonowy Triumph. A dobry obwód to punkt wyjścia. No właśnie – pokaźny i ciężki biust musi mieć obwód dobrany idealnie. Biust mały, który trzyma się sam na tym samym poziomie, zadowoli się obwodem poprawnawym, który nie będzie jeździł po tułowiu przy podnoszeniu rąk i schylaniu.
Natomiast jeśli chodzi o miskę, to właśnie konstruktorzy nie odrobili lekcji i ciągle wielu nie rozumie, że mały biust zajmuje na klatce taką samą powierzchnię jak duży, tylko mniej “projektuje” do przodu. W efekcie mamy fiszbinki, z których mogłybyśmy sobie zrobić małe okularki, i miski jak mysie czapeczki. Wyjściem z sytuacji dla klientki byłoby wzięcie mniejszego obwodu i większej miski, co – wobec tendencji do węższych obwodów – może być niemożliwe. Czyli małobiuściaste dostały rewolucją po głowie, bo to, co przysłużyło się dużym siostrom, nam zmniejsza możliwości.
Trójkąty. Moje ulubione. (Ten malachitowy cudny.). Nie trzeba walczyć z za wąskimi fiszbinami, co jest zmorą mojego życia od kiedy urósł mi biust i jego wersja nastoletnia okazała się docelową. Moim zdaniem nie przypłaszczają (mnie w każdym razie nie, trochę szkoda), bo większość ma jedną zaszewkę pod piersią, co tworzy kształt stożka. Wolałabym kulkę, ale zaakceptowałam, że moja klatka wygląda jakby nie opuściła murów szkoły podstawowej (ośmioklasowej). Nie rozumiem tylko cen trójkątów, ale to nie jest jedyna rzecz, której nie rozumiem.
Wydaje mi się też, że licytowanie się, kto ma gorzej, jest przejawem znanego zjawiska zieleńszej trawy u sąsiada. Żadna z nas, jaka by nie była, nie ma takiego komfortu, że pasuje na nią każdy stanik, każdy model każdej firmy w dodatku w ustalonym raz na zawsze rozmiarze.
Pozdrawiam!
22 sierpnia 2015 at 07:59pierwszalitera
Mój biust nie zaliczyłabym do małych, ale przez większość życia nosiłam rozmiary należące do małobiuściatej kategorii. Były to czasy przedbrafittingowe, więc najczęściej 75A, 75B, czasem przypadkowo znaleziony 70B, który się mniej przesuwał. Problemem była najczęściej jednak za wąska, wbijająca się w bok piersi fiszbina. I nie, miska nie była za mała, tu miałam chyba do czynienia z niezbyt szczęśliwym przeskalowaniem większej miski na mniejszą. Większa miska oznaczałaby bowiem głębszą miseczkę, a tego mój biust o szerokiej podstawie nie potrzebował. Niestety, mój biust łapie każdy przybywający z wiekiem dodatkowy gram dlatego dziś noszę średniobiuściasty rozmiar 70 (32)E. Piszę niestety, bo jestem fanką małego biustu i żałuję, że już takowego nie mam. Pomimo jednak większego rozmiaru mój biust zachował sobie pewne właściwości biustu mniejszego, i do nich należy moim zdaniem bardzo często występująca tu niekompatybilność z balkonetkami. No nie dam rady upchnąć sobie biustu w zaokrąglającą trzyczęściową miskę. Taka miska jest dla mnie zbyt głęboka, szczególnie w dolnej części, więc słabo podtrzymuje, zbiera za to za mocno z boków starając się robić krechę tam, gdzie wystarczyłaby dolinka i jest zbyt zamknięta z góry, czyli wbija się krawędzią i spycha czasem nawet biust w ten sposób w dół. Moja idealna miseczka dla mniejszych/średnich biustów powinna mieć więc relatywnie wypłaszczone na dole miski, wypychające ładnie biust i nadające mu na górze zaokrąglenie. Na górze natomiast miseczka powinna być otwarta i nie za wysoka. To są cechy, które są prawdopodobnie zabójcze dla biustów większych, bo produkują bułki i nie trzymają biust w ryzach, ale ja nawet z moim rozmiarem 70 E pytam czasem – jakie bułki? Dla mnie wizualnie idealne staniki dla małobiuściastych robiła na przykład Mimi Holliday, chociaż nie wiem, jak tam było z fiszbinami. Trójkąty też są fajne, jak ulga, gdy nie wbija się żadna fiszbina, ale te nadają się bardziej dla biustów młodszych, jędrnych i samonośnych, bo “nie robią nic z biustu”. Z drugiej strony, młode kobiety wychowane na silikonowo-fotoszopowych kulach nie zdają sobie sprawy, że mają ładne, jędrne i samonośne biusty, i próbują zrobić z nich coś sztucznego, piłkowego oraz większego. Refleksja przychodzi zwykle dużo, dużo później, kiedy jako dojrzałe już kobiety oglądamy nasze zdjęcia z młodości i widzimy nagle, jak piękne, zgrabne i idealne wtedy byłyśmy. I gdybyśmy wtedy wiedziały, jak piękny był wtedy (przed ciążą, karmieniem, chudnięciem, przytyciem, menopauzą itp.) nasz biust, to chodziłybyśmy na okrągło bez stanika. 😉
22 sierpnia 2015 at 11:48kulka_kulkowa
Moim zdaniem małe biusty nie “mają gorzej”, ale z porównywaniem to trochę tak, jak Teresa pisze. Mam wrażenie, że mi z moim ~70B jędrnym i samonośnym jest dużo prościej niż takim np. 38DD czy 36G (posiadaczki obu rozmiarów znam, pomagałam ostanikować i nadal czasem pomagam w zakupach). Moje staniki z reguły są tańsze niż te większe. Zdarzyło mi się kupić stanik z sieciówki, ale brytyjskiej i w ciucholandzie, więc nie wiem, czy to się liczy 😉 W sieciówkach widzę często skorupki tak wypchane gąbką, że nawet mój biust by się tam nie zmieścił. Zdarza mi się nosić push-upy, ale denerwuje mnie, jeśli to jest jedyna opcja do wyboru. Mam też biustonosze usztywniane cienką gąbką i miękkie – jedne i drugie na fiszbinach. Noszę w zależności od ubrań (czasem miejsce na biust jest, a biustu brakuje) i nastroju. Miękkie najtrudniej znaleźć i dobrać, prawie wszystkie kupiłam przez internet, bo naziemnie nie ma (najczęściej są od D lub C, szczególnie w mniejszych obwodach, a noszę 70, a nie 65 czy 60 – i nie ma). Przymykam czasem oko na trochę za luźne obwody, lekkie odstawanie czy lekką przymałość miski na większą pierś. Poza niekompatybilnymi konstrukcjami, obwodami jak rajstopy, obwodami jak sznurek i za wąskimi fiszbinami najgorsze są fiszbiny za sztywne i/albo nie pod takim kątem się układające. Przez to nie próbuję effuniaków (twarde fiszbiny) – chyba że będę kiedyś miała okazję stacjonarnie. Do bezfiszbinowców mnie nie ciągnie, chociaż mam górę od kostiumu Frei bez fiszbin i jest ok. Po domu albo czasem po bułki do sklepu zdarza mi się chodzić bez stanika, ale raczej wolę w staniku – teraz siedzę w miękkim. Szczególnie zbiegając ze schodów – u mnie baunsu nie widać, ale czuć (auć, jak czuć!).
22 sierpnia 2015 at 14:52busten
Chodzenie bez stanika i w miękkich trójkątach bardzo często się nie sprawdza przy uprawianiu sportu i w pracy.
22 sierpnia 2015 at 16:44W zależności od wagi nosiłam od 65B do 65D i zdecydowanie preferuję, niezależnie od rozmiaru, staniki na fiszbinach na co dzień i staniki sportowe do uprawiania sportu (SA) – są wygodne, najlepiej trzymają się na ciele i spełniają swoje zadanie. Dla mnie:
Staniki bezfiszbinowe – miękkie – są ładne, wygodne i nadają się na specjalne okazje, ale nie podtrzymują dobrze (nie nadają się do sportu); gdy mają fajną konstrukcję pod cienką bluzką za bardzo widać w nich biust i mogą dać zbyt seksowny efekt na co dzień (nie nadają się na służbowe spotkania i do pracy), a gdy mają marną konstrukcję robią z piersi rozpłaszczoną masę
Staniki bezfiszbinowe formowane – nie zdają egzaminu – nie trzymają biustu w ryzach i stanowią tylko niewygodne pokrywki
Chodzenie bez stanika – sprawdza się w domu i przy “statecznym chodzeniu”; bieganie, skakanie jest niewygodne, mały biust też podskakuje, a do pracy chodzenie bez stanika wymaga zakładania bluzek z grubszego, nielejącego się materiału lub innych “maskujących”, o które wcale nie jest łatwo na rynku
pierwszalitera
@busten: Generalnie do uprawiania sportów dobrze mieć stanik sportowy, u kobiet z większym biustem też sprawdzają się one lepiej od zwykłych staników.
Jeżeli chodzi o chodzenie bez stanika do pracy, to problemem nie jest ani prześwitująca brodawka, która widoczna może być także u kobiety noszącej miękki stanik, ani erotyzujący kształt biust, bo każdy biust, dowolnie ubrany, czy nieubrany może być uznany za erotyzujący, kobiety z dużym biustem wiedzą coś na ten temat. Problemem jest aktualna, nieco schizofreniczna moda. Pomimo zalewającej nas z każdej strony medialnej golizny, “normalnej” kobiecie nie wypada pokazać się oficjalnie bez stanika. Jako kobieta dojrzała, której czas młodocianej socjalizacji przypadał na późne lata 70-te i wczesne lata 80-te, gdy biust bez stanika nikogo nie gorszył, jestem pewna, że to tylko sprawa czasu. I prawdę mówiąc, nie bardzo wiem, dlaczego akurat w przypadku mniejszego biustu coś wymagałoby maskowania w celu odjęcia seksualnej atrakcyjności, a w przypadku większego wyciągania do przodu, apetycznego formowania i eksponowania zaokrąglającym stanikiem. I oczywiście, nie każda kobieta z mniejszym biustem ma idealny biust, ale od kiedy chodzę regularnie na basen i widuję pod prysznicem wiele nagich kobiet, to jestem pewna, że u wielu natura jest lepsza od tych styropianowych protez, które dziewczyny przyczepiają sobie po pływaniu w szatni.
22 sierpnia 2015 at 19:09kasica_k
Jeszcze kiedy byłam na studiach (późne lata 90), zdarzało mi się chodzić na uczelnię bez stanika, sprzyjała temu moda na luźne bluzy i swetry 🙂 Mój biust był wówczas co prawda mniejszy od obecnego, ale już wtedy zdecydowanie w strefie D+. Co do sportu – tu niezależnie od wielkości biustu zawsze najlepszy będzie stanik sportowy, zależnie od potrzeb i upodobań z fiszbinami lub bez (większość modeli nawet na duże i bardzo duże biusty wciąż jest bez fiszbin i spełniają swoją funkcję).
@busten, naprawde bezdrutowe formowce to zuo? Może da się znaleźć w miarę dobre? Jak już wspomniałam, przymierzałam coś takiego – ale mój biust to 36G, dla dobrego trzymania wymaga jednak rozdzielenia fiszbinami (wyjątkiem mogą być tylko sportowce o odpowiedniej konstrukcji). Wyglądało to jednak zupełnie znośnie i było dość wygodne, zwłaszcza jak na coś niezupełnie odpowiadającego potrzebom moich wymiarów 🙂
@pierwszalitera, co do maskowania vs. formowania – z dużym biustem jest tak, że ten formujący stanik częstokroć potrafi pomniejszać biust optycznie nawet, jeśli nie jest minimizerem. To “trzymanie w ryzach” biustu powoduje, że mniej rzuca się on w oczy, mniej kołysze itp., nawet jeśli jest przy okazji mocno podnoszony, zaokrąglany itp. Tak więc dużobiuściaste staniki też służą w dużej mierze do maskowania “wybujałej” natury. Tyle że owa natura naprawdę potrafi rzucać się w oczy i dominować nad całą figurą, u małobiuściastych wygląda to jednak inaczej.
Jeszcze co do otwartych krojów misek i dużych biustów – nie chodzi raczej o bułki (bułka to objaw wbijającej się krawędzi/za małej miski) co o trzymanie biustu – otwarta miska powoduje, że biust się przelewa i wylewa gdy miska jest niższa, a gdy jest wyższa – wtedy góra odstaje. Niektórym większym biustom otwarte kroje jednak pasują, niektórym nie. Ja należę do tych drugich. Miska musi mieć krawędź przynajmniej lekko zaginającą się do wewnątrz, żeby dobrze leżała na moim biuście, inaczej stanik albo wypuszcza biust na wolność, albo spłaszcza, albo odstaje, trudno uzyskać znośny efekt.
Co do współczesnej schizofrenii w modzie, warto zauważyć, że zarówno w mediach, gdzie jest dużo golizny, jak i na co dzień unika się naturalnego wyglądu ludzkiego ciała, zwłaszcza kobiecego. Nie chodzi tyle o zakrywanie jako takie, co o maskowanie pewnych naturalnych cech ciała kobiety, jak miękkość, czy wyrostki typu brodawki sutkowe 🙂 Współczesna moda, czy też właściwie obyczaj, to kreowanie kobiety na podobieństwo komputerowo wymodelowanej lalki. Kobieta, by była elegancka, musi być sztuczna i sztywna. Niby rosną możliwości kobiet na rynku pracy czy w życiu publicznym, ale w sferze ciała restrykcje wydają mi się coraz większe i uważam, że najwyższy czas na bunt przeciwko takim antykobiecym tendencjom. Uważam, że stanik jako taki powinien służyć wygodzie i dobremu samopoczuciu noszącej, a nie być kontrolującym pancerzem. Większy biust często wygodniej jest nosić w staniku ograniczającym jego ruchomość, a z mniejszym chyba jednak różnie bywa i jest tu chyba jakieś pole do małej rewolucji 😉
24 sierpnia 2015 at 16:25Agnieszka
Kilka lat temu (pewnie z osiem) zachwyciła mnie przesiadka z 75A na 60DD. Potem zachwyt nieco opadł: jak już wspomniały Przedpiśczynie 🙂 chyba większość staników D+ to balkonetki, często zbyt zabudowane na moje potrzeby – za wysokie mostki, za wysoko pod pachą, za wysoko sięga miska w kierunku obojczyka – po prostu przeskalowany większy rozmiar. Fizycznie drażnią mnie obwody jeżdżące po plecach i puszapowe gąbki (stąd jeszcze poczekają na mnie staniki w sieciówkach, nawet tych oferujących obwody 65), mam wrażenie, że gąbczaste wypełnienie przy gwałtowniejszym ruchu zignoruje pierś i po prostu przemieści się po klatce piersiowej (i sprawdzałam też dość subtelne puszapy m&s we właściwej okolicy rozmiarowej – NIE). Effuniaki robią ładny kształt, przyznaję, zgrabne plandże mają dobry poziom zabudowania i część modeli bardzo mi odpowiada estetycznie, tylko – chyba od momentu przesiadki z “szuflady” na “normalny sklep” – fiszbiny między piersiami chcą się zaprzyjaźnić z moim mostkiem, bardzo. Pół godziny wystarcza do uzyskania bolesnych obrzękniętych czerwonych plam. Z sześciu czy ośmiu posiadanych noszę tylko bardzo już wyeksploatowaną “krowę”, w której już szlag zaczął trafiać gumki i bezramiączkowca, gdy bardzo potrzebuję tej konstrukcji. Nosiłabym, być może, bezfiszbinowe miękkusy, gdybym 1. nie widziała, jaki ładny kształt może dać np. effuniak (przez pierwszy kwadrans), 2. przez część miesiąca piersi nie były tak wrażliwe, że brak podtrzymania/przytrzymania jest bolesny, 3. miała lat dwadzieścia i biust (i resztę ciała) niewymęczony polekową kilkunastokilogramową huśtawką wagi. Czego bym oczekiwała? Miękkich lub cienko usztywnionych (jeśli wkładki, to tylko wyjmowalne) głębokich plandży, bez szerokaśnych ramiączek czy zabudowania do obojczyków, na niezbyt wysokich, ale stabilnych i niesznurkujących obwodach, z dość miękkimi fiszbinami, z możliwością odpięcia ramiączek, w kilku kolorach plus beż i czerń.
25 sierpnia 2015 at 13:41Natomiast jeśli chodzi o obecną modę/obyczaj – pod koniec lat 90 można było na bazarku/w małych sklepikach (gdzie, nie ma co się oszukiwać, zaopatrywało się wiele nastolatek/młodych kobiet) kupić cienko usztywnione albo i miękkie staniki np. Kostara (często z okropnym poziomym szwem, zwane wówczas bardotkami), nosiło takie wiele moich znajomych pod koniec ośmioklasowej podstawówki i w liceum. Z pięć lat później, zwłaszcza w tym najtańszym segmencie, zniknęły miękkie staniki – poza namiotami w beżu – zastąpione przez puszapowe skorupki, tanie, kolorowe i bardzo sztywne, które w przedziale cenowym dostępnym dla nastolatek były jedynym wyborem. I znam młode kobiety, które, wychowane na takim asortymencie, są obecnie mężate i dzieciate a – poza rozwleczoną bawełenką do karmienia – nie są w stanie założyć żadnego stanika, w którym występuje choćby minimalne ryzyko zarysowania się brodawki. Maskowanie zarysu brodawek i naturalnego kształtu piersi jest dla nich takim aksjomatem, że prędzej by chyba wyszły z domu bez majtek!
kasica_k
@Agnieszka, dzięki za ciekawy komentarz. Do potrzeb mniejszych biustów należałoby wobec tego dopisać miękkie fiszbiny. Jeśli w ogóle fiszbiny – to na pewno nie tak twarde, jak dla dużych biustów, gdzie ważna jest ich sztywność, bo są długie i gdyby łatwo się odginały, nie trzymałyby kształtu. Co do poziomu zabudowania, to wyraźnie widać, że brakuje tu opracowania osobnych konstrukcji dla mniejszych obwodów i mniejszych biustów. Bez przeskalowywania.
Ja na szczęście nie załapałam się na skorupki, bo gdy się pojawiły, mój rozmiar już się nie łapał na ofertę skorupek. Ich wszechobecność wynika też z ekonomii. Takie staniki szyte są z niewielkiej liczby elementów. Cała miseczka jest gotowym elementem, którego nie trzeba zszywać z kawałków, a to znacznie potania produkcję. Byt kształtuje świadomość, haha. Widoczna brodawka może więc oznaczać, że mamy na sobie droższy, lepszej jakości produkt 😉 Ja bym się bardzo ucieszyła, gdyby powstało coś w rodzaju snobizmu na miękkie staniki…
25 sierpnia 2015 at 14:08Alchemia
To ja dorzucę jeszcze może, że pogląd mały=samonośny, to niestety mit. Oczywiście pewna grupa kobiet posiada ową samonośność, jednak mały rozmiar jej nie gwarantuje. Moje obecnie 70B to krople, które bez podtrzymania ze strony fiszbinów, dosłownie rozlewają się po klatce i lecą w dół, a jeszcze nie mam za sobą karmienia. I mam wrażenie, że ten efekt jest znany wielu mniejszym “kropelkom”. Tak mniejszym biustom też należy się podtrzymanie. Mnie osobiście na przykład denerwuje, że w mniejszy rozmiar częściej robi obwody z tendencją do sznurkowania -z cienkich koronek na przykład lub siateczki, skrojone na prosto, co sprzyja przemieszczaniu na plecach. Przyłączam się do poglądu, że braletki, trójkąty odpadają, bo spłaszczają pierwszorzędnie. Mierzyłam ten bezfiszbinowy piankowy M&S – też się nie sprawdził, spłaszczał i właśnie spychał pod pachy. Jestem teraz za granicą i miałam okazję pomierzyć Mimi Holiday. I niestety na żywym biuście te kroje się nie sprawdzają, przynajmniej u mnie. To już o wiele lepiej radzi sobie marka dawna “Elle Macpherson Intimates” obecnie “Heidi Klum Intimates” chociaż nie sprawdzałam, czy wraz ze zmianą nazwy, czegoś jeszcze nie zmienili. I tak Effuniaki robią i u świetny efekt, i faktycznie mostki bywają zabójcze.
25 sierpnia 2015 at 20:57Nie podejmuję się oceniać, kto ma gorzej. Ale łatwo nie jest.
A dlaczego to się nie zmienia? Być może dlatego, że mimo wszystko w kulturze i w wielu kobiecych głowach jest zakodowane, że “brak” biustu to pewien defekt i statystycznie chyba ciężej jest poczuć się dumną z małego biustu. A tylko taka świadoma i pewna siebie klientka potrafi domagać się swojego dostatecznie głośno i wytrwale, żeby ją dostrzegli producenci i sprzedawcy.
pierwszalitera
@kasica_k: No i ja się snobuję na miękkie staniki, ale życie snoba nie jest takie łatwe, gdy nie jest się kompatybilnym z balkonetkami. 😉
26 sierpnia 2015 at 09:06Dorzucę coś jeszcze do ostatniego postu Alchemia. Otóż mam ochotę napisać i to naprawdę bez żadnej złośliwości – niesamonośne biusty, spłaszczanie, bla, bla, bla… Nuuuda. 😉 Odzywa się we mnie po prostu przekora. Naturalny biust nie jest kulką. Najczęściej jest nieco rozpłaszczony, miękki, wiszący i to w każdym rozmiarze. Ale spotkałam się się już nawet z komentarzami na temat zgrabnych celebrytek bez stanika, że mają zwisy i podobne okropności. I tęsknię za czasami, gdy kobiety nie były z jedynej słusznej formy i nie wstydziły się swojej naturalności. Ikoną seksu była na przykład francuska aktorka Jane Birkin, która nie tylko nie posiadała wymaganego według współczesnych wzorów biustu, ale niektórzy powiedzieliby dziś nawet, że w ogóle biustu nie posiada. No i co? Psińco. Nosiła przezroczyste bluzki i rozchłestane dekolty do pępka. I takich przykładów mogę znaleźć więcej. A my jesteśmy podobno takie wyemancypowane z tymi pushupkami. 😉
sylwiastka
Mnie po prostu brakuje jednej marki w calosci dedykowanej mniejszym biustom. Obwody od 60-90 miski od AA do D-DD. Wiele juz zostalo napisane w notce i w komentarzach. Male biusty sa rozne (samonosne stozki i miekkie krople) i potrzbuja roznego rodzaju stanikow od push-upow, poprzez kopy i half cupy i plunge szyte z pianki, miekkie na fiszbinach, bezszwowe oraz bezfiszbinowe ale dobrze skonstuowane. Ja np lubie dobre obwody i nie znosze, gdy stanik przesuwa sie do gory na piersi. Dobrze wrozylo Only Her, staniki byly krojone specjalnie na mniejsze piersi, ale jakos temat nie zostal pociagniety dalej.
26 sierpnia 2015 at 12:17Ja z wiekiem coraz bardziej uwalniam swoj biust. Choc moj ulubiony kroj to piankowe plunge, coraz chetniej siegam po miekkie bezszwowce (glossies) oraz bezfiszbinowce. I tu pojawia sie problem, bo braletki czy trojkaty rzadko szyte sa w bieliznianych rozmiarach (obwod i miski). Podtrzymanie jest kosztem lekkiego przyplaszczenia, ale mnie to nie przeszkadza, kilka milimetrow nie robi roznicy. Maly biust moze byc atutem, moze byc bardzo kobiecy. To typ sylwetki bardziej atletycznej lub mlodzienczej.
Sara
Mam 65 D – jest z czego wybierać teoretycznie, ale kiedy poszłam z moją mamą – 75G do sklepu, to była przerażona, że na 7 staników w moim rozmiarze tylko 2 leżały jako tako. Popieram przedmówczynie mówiące o zbyt twardych fiszbinach i “ostrych” materiałach wewnątrz miseczki(Ewa Michalak) – moje marzenie stanikowe to móc wciąż chodzić w karmniku Cake Lingerie z miękkimi fiszbinami – szkoda, że “wyrosłam”. Swoją drogą cena regularna jest zabójcza, a dostępność żadna w stacjonarnym sklepie (przynajmniej na Śląsku). Trójkąty to dramat, przynajmniej te, z którymi miałam do czynienia. Postuluję o niskie mostki i więcej usztywnianych staników z pionowym cięciem.
26 sierpnia 2015 at 12:52sylwiastka
Jeszcze tak sobie mysle o firmach, ktore szyja dla malobiusciastych. O ile ponarzekalam juz, ze segment D- i malych obwodow lezy, to pamietam, ze Marks&Spencer oferuje male miski i obwody w kilku krojach. Czasami przymierzam staniki 70B i one sa dobrze skorojone, tylko obwody za luzne, wiec poszerzenie z 70A do 65B-C nie jest trudne. I wlasnie firmy, ktore maja doswiadczenie w tym segmencie powinny zainteresowac sie malymi biustami. DD+ balkonetki w malych rozmiarach to rzeczywiscie czesto koszmarki. Co innego miseczki AA i A w tym przypadku wyzwanie nonstrukcyjne jest dosc duze.
26 sierpnia 2015 at 13:25kasica_k
@sylwiastka, niestety do dużych firm ciężko dotrzeć z jakimikolwiek uwagami konsumenckimi. Zwłaszcza w Polsce – międzynarodowe firmy, takie jak Marks&Spencer nie są zainteresowane przyjmowaniem sugestii… Nie wiem, czy sprawdzałaś, ale bardzo możliwe, że rozmiary, o których piszesz są oferowane przez M&S online. Wiem, że nie mieszkasz w PL, ale oznacza to, że dla klientek polskich są niedostępne 🙁
Co do marek specjalizujących się w małych i bardzo małych biustach – one już powstają, tylko są dość niszowe. Niedawno na fejsie polecono mi niemiecki blog Everyday Boudoir, a w nim wywiad z właścicielką sklepu Kleine Korbchen (miseczki A-AAA – choć fajniej by było, gdyby sięgały do D, bo gdzie mają się podziać B i C?). Właścicielka sama ma mały biust i do swojego sklepu wybiera specjalnie marki, które “dają radę”, w których modele nie są przeskalowane z większych, tylko tworzone od podstaw. Może nasze małobiuściaste znajdą tam coś dla siebie? (wysyłają do PL). Wywiad naprawdę warto poczytać, jest w nim dużo o problemach małobiuściastych zarówno z dobraniem bielizny, jak i z body image. Dla mnie to była bardzo ciekawa lektura. Może takich Kleine Korbchen powstanie więcej, a może już gdzieś są.
Co do podtrzymania kosztem lekkiego przypłaszczenia – ja bym wręcz zaryzykowała twierdzenie, że podtrzymanie bez najmniejszego choćby przypłaszczenia jest albo niemożliwe, albo technicznie bardzo trudne do uzyskania, chyba że zwyczajnie dodamy wkładkę powiększającą. Jeśli pierś ma być unieruchomiona, to trzeba wywrzeć na nią pewien minimalny choćby nacisk, i wtedy jej kształt się zmienia.
@pierwszalitera, we mnie też odzywa się nutka przekory, zwłaszcza gdy mowa o młodych czy bardzo młodych kobietach, które często w moim odczuciu przesadzają z tymi “niesamonośnymi” biustami. Pierś nie jest z plastiku i sterczeć nie musi 🙂 A mała pierś nie czyni sylwetki przyciężką, tak jak potrafi to robić duża. Mniej przekorna jestem jednak w odniesieniu do biustów dojrzałych czy pokarmieniowych, tutaj to podtrzymanie może być potrzebne, choćby ze względu na wrażliwość skóry (kobiety np. skarżą się na bardzo wrażliwe na dotyk brodawki czy ból piersi przy ruchach itp. – twierdzą, że chodzenie bez stanika bywa przykre).
26 sierpnia 2015 at 15:45Ja z rozkoszą snobuję się na miękkie staniki, ale rozumiem, że mam ułatwioną sytuację ze względu na to, że pasuje na mnie większość krojów z marek D+. Zawsze twierdziłam, że wytłoczki są nudne 🙂 I podobają mi się tylko wtedy, gdy mają naprawdę ciekawe kolory czy wzory.
sylwiastka
@ kasica_k dzieki za info o blogu poczytam i poogladam.
26 sierpnia 2015 at 16:37Jesli chodzi o M&S to podalam go jako przyklad marki, ktora ma w ofercie niepopularne male rozmiary, jednak dostepnosc jest kiepska. jesli chodzi o producentow to wiem, ze namawiac ich do zmian jest ciezko. Ja caly czas widze nisze rynkowa jesli chodzi o sektor malych biustow.
mefistofelia
Z marek specjalizujących się w małych biustach za oceanem działa http://www.thelittlebracompany.com/ . Na pierwszy rzut oka wygląda obiecująco, szkoda tylko, że prawie wszystko z push-upem, a ceny zaporowe (wysyłka do Europy kosztuje prawie tyle co stanik).
Mniejsze rozmiary i chyba przyjazne konstrukcje pojawiają się też w Change (znalazłam kilka 65B 70A w dziale Basic, trudno mi powiedzieć więcej bo nie ma niestety wyszukiwania po rozmiarze). Właśnie zauważyłam, że otworzyli sklep online. change.shop.pl/
Trochę snobizmu na “uwolnienie biustu” w miękkim staniku pojawiło się ostatnio u polskich niezależnych projektantów. Dowodem na to jest choćby firma Rilke z notki. Na Shworoomie jest dużo tego typu bielizny http://www.showroom.pl/tag/ona/bielizna/biustonosze . Jednak marzyłabym sobie, żeby ta moda na naturalność szła w parze z podtrzymaniem i kształtowaniem. Żeby to nie był kawałek elastycznej koronki na obwodzie – cieniutkiej wbijającej się nieładnie w ciało gumce, pełniący tylko rolę kuszącej narzutki.
26 sierpnia 2015 at 17:14Takie trójkąty mogłyby mieć przecież solidny, stabilny obwód, niebaunsujące ramiączka, a same miski mogą mieć szew czy dwa, nie tracąc przy tym przecież na wizualnej lekkości.
Podoba mi się kilka propozycji z Aikyou, chętnie dałabym też szansę Huit – jakbym tylko znalazła w PL
alladyna
@Mefistofelia – Huita można kupić w Polsce na Zalando.
@Stanikomania – co do tego przypłaszczenia;) Da się mieć biust zebrany, ale nie przypłaszczony. Owszem, kształt w staniku się zmienia, ale stopień wysunięcia do przodu wcale nie musi zmaleć, czasem wręcz przeciwnie. Tylko że staniki nieprzypłaszczające to w moim rozumieniu np. takie miękkie Freye w plunge – czyli typowy noskowy kształt z zaznaczonym, wysuniętym szczytem. Idealny przykład to Mimi Holliday, Dalia w kroju K27… Wręcz wykładają biust do przodu jak na podstawce. W przeciwieństwie do nich kroje robiące kulki zawsze spłaszczą (co wcale nie oznacza optycznego zmniejszenia biustu).
2 września 2015 at 21:26jogurtwaniliowy
Rękami i nogami podpisuję się pod postami Alchemii i Elftherini.
Dopóki nosiłam 65d wszystko było ok. Miałam effuniaki, gossardy. Superboosty miały nawet o tyle dobra konstrukcję, że potrafiły utrzymać prawie rozmiarowe miesięczne wahania wielkości biustu. Kiedy trochę schudłam i zaczęłam wpadać w rozmiar 65c, zostały tylko effuniaki. Stare, z allegro. Niestety, królujący na stronie Effuniak krój 3d mi nie leży. Zostaje onlyher. Do wypróbowania comexim i tu opcje zaczynają się kończyć.
I także uważam, że mały =/ samonośny. Szczególnie, kiedy biust jest obolały i spuchnięty przed okresem. I tak, także jestem posiadaczką małych kropel.
I chętnie bym założyła miękkie balkonetki, trójkąty, byle tylko zaokrąglały choć trochę poddtrzymywały – niestety. Nie będę wkładać biustonosza, w którym wyglądam gorzej niż bez i nie podtrzymuje biustu. Nie spotkałam balkonetki, która nie cięła by mi biustu.
Wydaje mi się też, że przez pogląd mały-samonośny, większe biusty mają większe problemy (nie zaprzeczam) jesteśmy ogólnie pomijane i nasze problemy niedoceniane. Idealnym przykładem jest dla mnie ostatnia polityka effuniaków (i nie jest to atak-boleję nad tym, bo uwielbiam effu).
11 września 2015 at 20:20kasica_k
Dzięki za kolejne komentarze. Naprawdę mnóstwo się z nich dowiaduję!
12 września 2015 at 22:25dorry
“Czy mały biust musi koniecznie zmienić swoją naturalną formę, by był akceptowany?”
Właśnie kilka lat temu doszłam do wniosku, że nie i “przerzuciłam” mój niewielki biust do miękkich, staników (z fiszbinami). Takich, które nie “zbierają” i nie “unoszą” go na siłę.
Nigdy nie akceptowałam “oszukaństwa” push-upów i ich nie nosiłam , ale nie wiedziałam że na miom niewielkim biuście mogę nosić inny stanik niż niewygodny usztywniany pancerz.
Mam szeroko rozstawione piersi i starania (głównie producentów staników, nie moje) by takie piersi zbliżyc do siebie (tak by stworzyć ową mityczną “dolinkę, rowek, czy też kreskę”), unieść i zaokrąglić kończyły sie tym, że połowa piersi uciekała bokami, a sztywna miseczka świeciła pustkami…
Teraz mój biust może przyjmowac swój naturalny kształt, ubrany w zachwycające cudeńka (Lise Charmel i Simone Perele), a ja nareszcie naprawdę go polubiłam. Taka była idea tej zmiany – skoro mój biust jest mały niech będzie przynajmniej pięknie i kusząco “opakowany”:)
Spotykam sie z zarzutem, że moje staniki “nic nie robią z piersiami, nie unoszą, nie zbliżają”, ale mi taka naturalna forma właśnie się podoba.
“A może warto z większym szacunkiem podejść do małego biustu i nie serwować mu drucików, usztywnień, pancerzyków i protez?”
Tak! Bardzo dobrze napisane, własnie taka myśl mi przyswiecała, kiedy zaczęłam szukać dla siebie miękkich, delikatnych staników. Przeraża mnie większość biustonoszy dostępna w sieciówkach, Triumphie itp sklepach – jest w nich ogromna ilość gąbki oraz bardzo mała i nieanatomiczna w kształcie przestrzeń dla piersi, brrr.
Jeśli chodzi o staniki bezfiszbinowe to jestem raczej sceptyczna – myślę, ze nadają się przede wszystkim dla kobiet nie tolerujacych fiszbin. Nawet włascicielki drobnych piersi cenią sobie delikatne podtrzymanie.
Elastyczne materiały – tak, to jest klucz do sukcesu! Moje ulubione staniki uszyte są własnie z przezroczystego, elastycznego tiulu – doskonale się dopasowują do kształtu piersi.
Podoba mi się też to, co napisała @pierwszalitera – rzeczywiscie w dzisiejszych czasach zatracilismy chyba umiejetność cieszenia sie zróżnicowanymi, naturalnymi kształtami piersi, ciała. Naturalne piersi nie są – na szczęście! – sztywnymi, idealnymi kulkami, jak niektórym się wydaje.
5 listopada 2015 at 01:41kasica_k
@dorry, dziękuję za komentarz. Bardzo przyjemnie się czyta, że ktoś naprawdę lubi swój biust 🙂 Zazdroszczę kobietom o mniejszych piersiach właśnie tych cudeniek, które ty możesz nosić. A może zdradzisz swoje wymiary i jaki rozmiar nosisz w wymienionych przez siebie markach?
5 listopada 2015 at 22:02dorry
Oczywiście, że zdradzę;) nie sądziłam, że może to kogoś zainteresować.
Moje wymiary to 76(ścisłe)/93.
Wiem, że zabrzmi to jak herezja, ale w wielu markach (szczególnie niemieckich ale też np Elle MacPherson) musiałam wybierać obwód 75. Powód? Jestem dosyć, hmm, koścista oraz alergicznie nie lubię być nadmiernie ściśnięta. W związku z tym przy obwodzie 75 w stanikach tych marek wypadam dokładnie pomiędzy rozmiarami C i D.
W rozmiarówce francuskiej 70E pasuje na mnie prawie idealnie.
Z Lise Charmel mam kilka modeli w niepopularnym chyba w Polsce kroju balkonetki z poziomym cięciem – ten krój daje taki nieco “retro” kształt piersi, który ja akurat lubię (kojarzy mi się z ubóstwianą przeze mnie Ritą Hayworth, he he).
Z Simone Perele mam modele o kroju balkonetki z pionowym cięciem, przezroczyste jak mgiełka, z elastycznego tiulu. Jedne i drugie są jak klejnociki a przy tym miękkie i delikatne; uwielbiam te biustonosze. Oczywiście przyznaję, że one są bardzo drogie, ale mam taki patent, że od kilku lat kupuję sobie co roku, specjalnie na urodziny 2 lub 3 nowe modele – no nie będę przecież sępić na urodzinowy prezent;) Nie kupuję już innych.
Piszesz o zazdrości… Moim zdaniem przeważnie naprawdę nie ma czego zazdrościć “posiadaczkom” niedużych piersi. Ja moje zaakceptowałam i polubiłam dopiero po czterdziestce, wykarmieniu trójki dzieci, przymusowej rezygnacji z biegania (i w konsekwencji przybraniu kilku kilo na wadze i kilku naparstków w staniku), niekłamanym zachwycie na ich widok dwójki mężczyzn i mojej decyzji stanikowej, o której już pisałam. Inna sprawa, że one teraz są najładniejsze w całej naszej wspólnej historii (poza pierwszymi miesiącami karmienia, ale to się chyba nie liczy).
9 listopada 2015 at 19:29Przez 30 lat nieustannie towarzyszyły mi kompleksy, które zostały zaszczepione – co bardzo smutne – przez moją mamę. Ona takie nieszczęścia w swoim życiu jak niepowodzenie w karmieniu naturalnym i rozpad małżeństwa tłumaczyła niewielkim rozmiarem swojego biustu (tata odszedł do rzeczywiście bardzo hojnie obdarzonej pani…). Ale chyba rozpisałam się niepotrzebnie nie na temat.
kasica_k
@dorry, dzięki za podanie wymiarów 😉 Jest to o tyle istotne, że w powyższych dyskusjach trzeba było nie raz uściślać, co to naprawdę znaczy mały biust. Inne opcje ma właścicielka powiedzmy 30E, inne – 30B.
11 listopada 2015 at 02:07Zazdrość – no cóż, kompleksów na pewno nie zazdroszczę, ale zazdroszczę pewnych opcji bieliźnianych i w ogóle estetycznych, dla mnie niedostępnych. Lise Charmel szyje wprawdzie do G, ale te najfajniejsze konstrukcje zawsze są tylko dla małych 😉
kasica_k
A i uważam, że bardzo dobrze, że rozpisałaś się na temat kompleksów, bo to w nich często tkwi źródło “problemu małego biustu”, czyli jaką bieliznę nosić: czy taką, która nada sztuczny kształt, czy taką, która pozostawi kształt naturalny, innymi słowy, do jakiego stopnia modyfikować naturę biustonoszem. Kompleksy mieszają się tu z zewnętrznymi oczekiwaniami. Bo można też, nawiasem mówiąc, nie mieć kompleksów, ale na przykład odczuwać presję otoczenia. Wszystko to zresztą nie jest problemem tylko małobiuściastych – te większe też mają tego dylematy z tego gatunku. Na przykład duży biust ma obowiązek sterczeć, bo taki wiszący uważany jest za brzydki. A ile siły trzeba nieraz włożyć, żeby go podnieść na akceptowalną społecznie wysokość 😉
Niedawno oglądałam w sklepie Lejaby – cudo w rozmiarze maleńkim. I Marlies Dekkers – te już nie takie maleńkie i w całkiem innym stylu (usztywniane), ale też tylko do rozmiaru F. Marki z wyższej półki głównie szyją na małe biusty. No naprawdę jest czego zazdrościć 🙂
11 listopada 2015 at 02:24veverka
No to dorzucę swoje trzy grosze 🙂 O braffitingu usłyszałam jakieś pięć lat temu. Mój rozmiar to (niezmiennie) 65B (68/79 cm), o czym dowiedziałam się jednak dopiero teraz, ale o tym za chwilę. Wcześniej nosiłam koszmarne, rozciągające się po kilku założeniach skorupki z sieciówek w rozmiarze 70 B. Przyznaję, że do tematu braffitingu podeszłam trochę nonszalancko, przeczytawszy pobieżnie kilka artykułów na ten temat udałam się do pewnego stołecznego salonu z bielizną, będącego wówczas prekursorem zjawiska, licząc po prostu na to, że jeśli oddam się w ręce specjalistek, moje problemy ze stanikami się skończą. Doskonale pamietam, że nikt mnie nie mierzył. Sprzedawczyni rzuciła na mnie okiem i przyniosła naręcze staników. Wyobraźcie sobie, że ze sklepu wyszłam ostatecznie ze stanikiem w rozmiarze 65 D. Z wszytymi ogromnymi gąbkami. I tak było przez kolejne kilka lat…. Dałam sobie wmówić, że tak ma po prostu być. Że to jest właśnie mój rozmiar (raz chyba się zdarzył stanik 65 E! i raz, gwoli sprawiedliwości, 65C), i że zapełnienie pustej przestrzeni gąbką to jedyne, co można zrobić. Nikt nigdy nie powiedział mi, jaki jest mój właściwy rozmiar, najprawdopodobniej sklep takiego nie posiadał, a chciał mi po prostu wcisnąć cokolwiek…. Sama teraz nie mogę uwierzyć w swoją głupotę i naiwność. I ignorancję przede wszystkim… Na początku to nawet się cieszyłam, nigdy jeszcze nie miałam tak dużych cycek, ubrania zaczęły się lepiej układać itd. No ale coś jednak nie grało…Kiedy przyszło oświecenie, przeraziłam się jeszcze bardziej, bo wybór jest prawie żaden…Na razie czytam, czytam, sprawdzam, grzebię w internecie, najpierw wypróbuję Onlyher, zobaczymy…
12 listopada 2015 at 15:49kasica_k
@veverka, dziękuję za komentarz. Przypuszczam, że wiele małobiuściastych ma na koncie podobne doświadczenia – w sklepie nic prócz puszapków… Niestety jest bardzo prawdopodobne, że nie tylko twojego rozmiaru nie było w sklepie, ale też, że nie było go wówczas w ofercie producentów. Życzę owocnych poszukiwań 🙂 Firma Onlyher jest chwalona przez wiele małobiuściastych.
13 listopada 2015 at 02:07veverka
Mogło być tak, jak mówisz, tzn. staniki w rozmiarze 65B po prostu nie istniały, co nie znaczy oczywiście, że nie istniał takowy rozmiar biustu 🙂 I nie zmienia to faktu, że staniki w rozmiarach 65D były po prostu źle dobrane. Nie mam nic przeciwko rozsądnemu puszapowi (wyjmowane wkładki itp), ale gąbka o grubości 2 cm wypełniająca połowę stanika to jednak przesada. I tak widać, że taka miska jest przyduża.
13 listopada 2015 at 21:51Problem widzę w tym, że uwierzyłam, iż taki jest mój właściwy rozmiar 🙂
Paula
Ja uwielbiam moje małe piersi 🙂 Uwielbiam staniki firmy Rilke i przeglądając ostatnio sklep showroom trafiłam na taką markę http://www.showroom.pl/marki/721,senveniu też wydaje się mieć ciekawe, koronkowe propozycje. Nigdy nie noszę push upów, nie staram się zmienić kształtu moich piersi- jestem z nich dumna! 🙂
27 stycznia 2016 at 13:57kasica_k
Super, gratulacje! I zazdroszczę, bo dostępne na Showroomie czy Pakamerze marki to wszystko rzeczy dla małobiuściastych… a gdzie mali niezależni projektanci dla dużych biustów, hmm? 🙂
27 stycznia 2016 at 15:28kay
Ja noszę 70D i zdecydowanie nie uważam tego za mały biust. Kiedy nosiłam 70B, byłam zadowolona, biust nie wymagał biustonosza. Z C było już gorzej, biustonosz jest konieczny, ale stosunkowo łatwo ten rozmiar znaleźć. Natomiast 70 D znaleźć trudno. Z jednej strony są marki takie jak intimissimi, z drugiej freya itp. dla większych biustów.
Problemem u mnie są zbyt wąskie fiszbiny – to występuje w większości biustonoszy. Drugi problem, częsty, to zbyt głęboka miseczka – efekt pomarańczy w szklance.
Boleję nad tym, że producenci w tej chwili zaczęli robić obwody bardziej sztywne, sznurkowe prawie. Bardzo lubiłam triumph czy btempted, które były praktycznie niewyczuwalne przez cały dzień. Niestety, w tej chwili zaczęli po pierwsze zanizać bez sensu obwody, po drugie obwody stały się ciaśniejsze, za ciasne. Byc może dla osób otyłych ściskający obwód nie jest problemem, ale u mnie na żebrach jest sama skóra i ciasne biustonosze mnie po prostu piłują. Jeszcze nie spotkałam dobrego 65.
19 kwietnia 2016 at 23:10Aga
Co prawda wpis sprzed roku, ale skomentuję.
21 kwietnia 2017 at 12:32O brafittingu usłyszałam jakieś 10 lat temu. Poszłam do jednego z polecanych sklepów w Centrum Warszawy. Pani dobrała mi biustonosz, zapłaciłam niemało, ale czegóż się nie robi dla zdrowia i pięknego biustu. Byłam zadowolona do momentu kiedy to po raz pierwszy założyłam owe cudeńko. Po 2-3 godzinach stanik musiałam zdjąć i resztę dnia w pracy przesiedzieć bez. Tak niemiłosiernie mnie ściskał, że nie byłam w stanie normalnie oddychać 🙁 Biustonosz sprzedałam, ze stratą oczywiście, a salony brafitterskie omijam szerokim łukiem tak się zraziłam.
W pewnym momencie doszłam też do wniosku, że w takich miejscach nie ma dla mnie biustonoszy.
1) mam bardzo (bardzo!) mały biust – ledwie 75A
2) nie znoszę gdy mnie coś pije więc wszelkie fiszbiny odpadają
3) nie założę miękkiego (np. koronkowego) biustonosza, bo wyglądam jak nastolatek i zwyczajnie się wstydzę swojej płaskiej klatki piersiowej
Jedynym ratunkiem dla mnie są miękkie staniki z grubymi miseczkami (ale też nie push up). Ma je w swojej ofercie m.in. M&S, czasem Tchibo, najczęściej jednak kupuję je w ciucholandach. Inną opcją jest kupowanie w sieciówkach i wycinanie fiszbin 🙂
Taki miękki biustonosz daje mi choć namiastkę biustu, ale o większym dekolcie nie ma mowy. Niestety małobiuściaste wcale nie mają lepiej 🙁
kasica_k
@Aga, dzięki za komentarz. Potwierdza on, że fiszbiny dla małych biustów często totalnie się nie sprawdzają. Co ciekawe, takie bezfiszbinowe staniki piankowe M&S robi też dla większych biustów, nawet przymierzałam – pytanie, czy da się je dostać w innych firmach, skoro M&S właśnie wyprowadza się z Polski 🙁
Oczywiście mocne ściskanie się obwodem stanika w przypadku szczupłej osoby z małym biustem nie ma sensu. Przy dużym biuście czy pulchniejszej sylwetce oczywiście też ma to swoje granice – przesada szkodzi w każdym rozmiarze 🙂
21 kwietnia 2017 at 15:07