WCiałopozytywność

Czym jest dla mnie bielizna?

Dziś będzie trochę osobiście… choć nie bez konkretów 🙂

Jak wiecie, ostatnio miałam okazję przyjrzeć się z bliska większej liczbie firm i marek bielizny, testować nowe produkty, rozmawiać z ludźmi, którzy je tworzą. Wywołało to wiele nowych wrażeń – głównie pozytywnych, bo lubię eksperymenty, ale też nieco rozczarowań. Penetrując gąszcze konstrukcji i kolekcji skupiałam się głównie na sprawach technicznych – szerokościach fiszbin, pracy dzianiny czy innych tajnikach softów i semisoftów 😉 Zauważyłam, że w czasie, gdy starałam się poznać i rzetelnie przedstawić jak najwięcej produktów, chcąc promować nasze coraz lepiej rozwijające się firmy, moje własne wymagania i marzenia zeszły na dalszy plan. W końcu jednak znowu zaczęłam zadawać sobie pytanie: w jakiej bieliźnie JA czuję się najlepiej? Czego właściwie oczekuję od marki bielizny?

 

Komplet Chamade z najnowszej kolekcji marki Avocado. Cały katalog do obejrzenia tutaj.

 

Próbując się wcielać w „obiektywną klientkę”, reprezentantkę wielu kobiet, na co dzień często traktuję swój biust i swoje ciało jako coś w rodzaju manekina do testów. Ten manekin to jednak nie całkiem ja. A przecież to moje potrzeby zawsze motywowały mnie najbardziej do zajmowania się bieliźnianym tematem. Muszę od czasu do czasu skupić się na nich i dokonać głębszej bra-refleksji 🙂 Opowiem więc o sobie, ale jednocześnie zapraszam Was do rozmowy o tym, czym dla nas, dla Was jest bielizna – jaką bieliznę uważacie za dobrą dla siebie?

Ubranie

Zacznę od kwestii estetycznych. Jak wielu z Was zapewne, nie jest mi wszystko jedno, jak wyglądam 🙂 Nie pretenduję do bycia modowym guru (modową gurą 😉 ) i moje pomysły na ubranie nie wyróżniają mnie pewnie zbytnio na tle tysięcy innych kobiet. To, co mam na sobie, nie jest jednak nigdy dziełem przypadku. Zawsze stoi za tym jakiś wybór, myśl, upodobanie. Często kupuję nowe rzeczy, lubię zakupy i spędzam na nich dużo czasu, co nie znaczy, że wszystkie nowinki trafiają do mojej szafy. Podsumowując, mój outfit, choć zapewne nie szokuje, to zawsze mnie wyraża – mój gust, nastrój, myśli, nawet moje poglądy.

Z bielizną jest dokładnie tak samo. Nie jest mi wszystko jedno, co wkładam pod ubranie – mimo że nikt oprócz mnie i najbliższych nie będzie patrzył na to z bliska. Wprawdzie trudniej tu o stylistyczne ekstrawagancje czy modowe manifesty – bo, jak zapewne zauważyłyście, bielizna jest najbardziej konserwatywną dziedziną mody – ale to, co mam na sobie pod ubraniem, jest dla mnie istotne. Nie jestem w stanie nosić bielizny, która mi się wizualnie nie podoba, no, w każdym razie jest to trudne 🙂 Czułabym, że w jakiś sposób zdradzam samą siebie, okazuję swojemu ciału brak szacunku, odziewając je w rzecz nieładną czy złej jakości. Niekiedy poświęcam się trochę „dla dobra nauki”. I chyba te poświęcenia pomogły mi zrozumieć, jak istotna to dla mnie kwestia.

Zaskakuje mnie, gdy dowiaduję się, że dla części kobiet styl biustonosza jest nieważny. A może to jednak nieprawda? Wiele z nas preferuje bieliznę stonowaną, znikającą, zlewającą się z tłem, ale to przecież też jest jakiś wybór estetyczny. Nie mogę uwierzyć, że niektórym z nas może być obojętne, czy mają na własnym ciele coś brzydkiego, czy ładnego. To chyba mit. Jak sądzicie?

Spojrzenie

Wiele napisano w odpowiedzi na pytanie, dla kogo właściwie się ubieramy: dla siebie czy dla innych? Jest rzeczą oczywistą, że to, czy wyglądamy w naszym pojęciu dobrze, czy źle, zależy nie tylko od nas, ale w dużej mierze od panujących w naszych kręgach obyczajów, od wyglądu ludzi w naszym otoczeniu, wreszcie – od tego, co widzimy w mediach. Bielizna – jako to, czego nie widać – z jednej strony nie „zwalnia” mnie ze zwracania uwagi na estetykę, ale z drugiej strony – daje jednak dużo więcej wolności od ocen i oczekiwań zewnętrznych. Najbardziej banalny przykład: kiedy sytuacja wymaga bardziej stonowanego ubioru, niż miałabym ochotę włożyć – mogę próbować zaspokoić swoją potrzebę koloru czy ozdobności, wkładając pod spód coś w jaskrawych barwach, z pełnym przepychu haftem, czy bogatą koronką. Ta wolność od cudzego spojrzenia jest w bieliźnie fantastyczna.

Z drugiej strony, inni niekiedy chcą narzucać nam nawet to, jak „powinnyśmy” wyglądać bez ubrania. Tu nasuwa się temat katalogów firm bieliźnianych, który ostatnio poruszałyście w komentarzach. Zarówno Wasze, jak i moje wrażenia z tych katalogów bardzo często są negatywne. Skąd biorą się te zarzuty? Nader często wizerunki kobiet prezentujących bieliznę nie mają wiele wspólnego z tym, jak my, kobiety, wyglądamy w bieliźnie w rzeczywistych sytuacjach. I nawet nie chodzi o nieszczęsną kwestię wymiarów i rozmiarów (o to też, ale są tu kwestie bardziej istotne). Chodzi o totalną sztuczność ciał, póz, wyrazów twarzy, rekwizytów i scenerii… gdy patrzę na przeciętną modelkę z katalogu, często nie tylko nie czuję się do niej podobna, ale wręcz wcale bym tego nie chciała. Wolałabym zobaczyć tę bieliznę przedstawioną zupełnie inaczej.

Oglądając wiele katalogów i reklam można odnieść wrażenie, że bielizna służy kobietom wyłącznie do erotycznego wabienia. O ile nie mam nic przeciwko wykorzystywaniu jej w tej funkcji, o tyle jednak wabienie nie jest wyłączną treścią mego życia 🙂 Bieliznę wkładam, bo, po pierwsze, jest mi niezbędna dla wygody, po drugie – bo jest mi potrzebna dla dobrego samopoczucia cały czas, nie tylko wtedy, gdy ktoś mnie w niej ogląda. Nie umiałabym zresztą nikogo wabić, nie czując się dobrze.

Dlatego niedawno z wielką ulgą skonstatowałam, że są jeszcze wśród twórców naszej bielizny tacy, którzy uparcie podążają nieco inną ścieżką, nie tylko w projektowaniu samej bielizny, ale także w przedstawianiu jej na zdjęciach. Fotki z najnowszego katalogu marki Avocado nieprzypadkowo ilustrują tę notkę. To zresztą on zainspirował mnie do jej stworzenia. Pomyślałam: wow, nareszcie ktoś tu mówi do mnie moim językiem. No i oczywiście ucieszyłam się, że firma znowu zaczęła tworzyć katalogi 🙂

Mamy tu co prawda konwencjonalnie ładną (choć na pewno nie pospolitą) modelkę, nieco kuszących wygięć ciała, ale mamy też relaks, zamyślenie, rozmarzenie – na pewno wiele z Was bywa i może z łatwością wyobrazić sobie siebie w sytuacjach ze zdjęć.

Samopoczucie

Gdyby ktoś poprosił mnie, bym jak najkrócej odpowiedziała na pytanie, jaka według mnie powinna być dobra bielizna, powiedziałabym: taka, w której dobrze się czuję. To banał – ale jakże pełen treści 🙂

Nie chodzi tylko o komfort w sensie dotykowym, ale od niego możemy zacząć. Niedługo po tym, jak zaczęłam bardziej świadomie dobierać bieliznę i zwracać większą uwagę na estetykę, konstrukcję, prawidłowy rozmiar – zdarzało mi się wybaczać swoim biustonoszom różne niewygody. Jestem jednak coraz mniej do tego skłonna. Rzadziej chodzę na kompromisy. Bielizna musi szanować moje ciało i jego potrzeby. Jeśli tego nie robi – trudno, nie zaprzyjaźnię się z nią.

Dobra bielizna to taka, w której czuję się dobrze sama ze sobą. W której z przyjemnością patrzę na siebie w lustrze, i w której chętnie odpoczywam w samotności, tak jak modelka na niektórych zdjęciach w tej notce. Na taką bieliznę zwykle też chętnie włożę ubranie i wyjdę w niej z domu.

No dobrze, zapytacie – ale co z wyglądem w ubraniu? Co z modelowaniem sylwetki, podnoszeniem biustu, pokazywaniem siebie „z najlepszej strony”? Choć doceniam te możliwości, tu również nauczyłam się stawiać granice, a przynajmniej mieć pełną ich świadomość. Moje ciało jest plastyczne do pewnego stopnia, jednak za urabianie go według wzorca ze zbyt dużą siłą płacę dyskomfortem. Coraz mniej zresztą zależy mi na maksymalnym dopasowaniu do standardu sylwetki z mocno uniesionym i zebranym biustem, wyszczuplaniu optycznym i tym podobnych. Nie tylko dlatego, że cenię wygodę, ale także z przekonania, że powinnam bardziej szanować własne ciało i pozwolić mu istnieć w takim kształcie, jaki ma. Dlatego nigdy nie zobaczycie mnie w gorsecie, ponieważ moja sylwetka jest tak daleka od kreowanej przez ten ubiór formy klepsydry, że musiałabym chyba oduczyć się oddychania 😉

Wolność

Zadziwia mnie, jak nasz bra-świat czasem wydaje się pomijać fakt, że nasze ciała mocno różnią się od siebie. Rozpętałyśmy rewolucję rozmiarową, a co z rewolucją kształtową? Oceniamy nasze biustonosze po tym, jak bardzo potrafią zbliżyć nasze piersi do idealnej formy: zaokrąglonej i możliwie wysoko podniesionej i zebranej z boków do środka. Najmniejsze odstępstwo od ideału nas drażni. Czy nie jest tak, że bielizna, zamiast dawać nam wolność, zaczyna ją krępować?

Na przykład, odkąd pokazuję w recenzjach zdjęcia swojego biustu, czuję czasem potrzebę tłumaczenia się z kształtu, wysokości osadzenia, rozstawu i szerokości moich piersi. Nie, mój biust nie może przenieść się wyżej w kierunku brody, bo wyrasta z mojego ciała w określonym miejscu, nie zmieni się też w idealne zebrane do środka kulki. I tak dalej. Mam świadomość, że mój wygląd jest oceniany przez inne osoby przez pryzmat ich własnych ciał, a także przez pryzmat tych obrazów, jakie wszystkie widujemy w mediach. Warto jednak starać się wyjść poza to stereotypowe postrzeganie i dostrzec, docenić różnorodność tego, co daje nam natura. Czy wiecie na przykład, że ludzie różnie słyszą, różnie widzą kolory, inaczej czują smaki i zapachy – i że jest to zapisane w naszych genach? Są rzeczy, których nie da się zmienić, urobić, dopasować. W komplecie, w którym jedna z Was poczuje się fantastycznie, innej będzie niewygodnie, albo będzie ją drażnił kolor czy styl. Wolałabym, by bielizna dawała nam więcej wolności do wyrażania siebie, niż narzucała kolejne ograniczenia.

Rozmowa

Wspomniałam wyżej o katalogu, który do mnie przemówił. Co rozumiem przez stwierdzenie, że marka bielizny czy odzieży do mnie mówi? To znaczy, że w prezentowanych przez nią obrazach jestem w stanie zobaczyć siebie, że estetyka produktów jest dla mnie ciekawa, wyjątkowa, budzi różne skojarzenia, że produkt daje się wpasować w moje życie, upodobania i stworzyć zestawienie z innymi rzeczami, które lubię. Co ciekawe, okazało się w przypadku Avocado, że to „przemówienie” było nieprzypadkowe – w wywiadzie z projektantką w świeżo założonym blogu (polecam) przeczytałam wiele zdań, pod którymi mogłabym się podpisać. Mam całkiem podobne, jak autorka, podejście do bielizny, podobne przemyślenia dotyczące kobiecości, i tak dalej. Ciekawa jestem, czy Wam także spodoba się ten wywiad.

A skoro już polecam Wam i markę (swoją drogą, mam nadzieję, że jeszcze coś z owego katalogu uda mi się także przetestować :-), i blog – zaproszę Was także na właśnie organizowany przez Avocado konkurs. Jego pomysłodawczyni ma chyba podobne podejście także do konkursów – najlepsze konkursy to te twórcze, prowokujące do rozmów, po których zostaje nam coś więcej niż ewentualna wygrana. Taki jest właśnie ten konkurs, a nagroda też całkiem atrakcyjna, bo 500 zł na naprawdę ładną bieliznę, której nie dostaniecie w co drugim sklepie (nawet takim z brafittingiem) 😉 A oto opis konkursu:

KONKURS „Czego nie widać”

Opowiedz o swojej drugiej naturze i wygraj 500 zł na bieliznę Avocado!

Lubię kontrast pomiędzy bielizną, a ubraniem. Gdy ubieram się na czarno lub szaro, lubię uderzenie mocnego koloru pod spodem. Koronkę pod zgrzebnym lnem albo surową bawełną. Ascetyczny stanik pod koronkową sukienką.
Anna Lejwoda, założycielka Avocado

Mówi się, że to przez ubranie wyrażamy swoją osobowość; a co z bielizną?

Ubranie pod ubraniem może mówić o naszej drugiej naturze – tej niewidocznej, przewrotnej. Pracujesz w banku, ale jeździsz do pracy motocyklem? Masz posturę siatkarki, ale wieczorami śpiewasz w chórze? Tego nie widać!

Opowiedz nam o tym i wygraj 500 zł na bieliznę Avocado!

Jesteśmy ciekawe, czym dla Was jest to, czego nie widać.
Jakie ma dla Was znaczenie?
Co mówi o Was Wasza bielizna, a czego nie powie ubranie?

Aby wziąć udział w konkursie:

  1. Napisz o swojej drugiej naturze lub zrób zdjęcie, które pokaże Twoje drugie „ja”.
  2. Odpowiedź wyślij do 18.09 na info@avocado.com.pl

Osoba, która wyśle najlepszą i najbardziej przewrotną odpowiedź otrzyma 500 zł na zakup bielizny Avocado. Wśród pozostałych rozlosujemy 3 nagrody niespodzianki!

Konkurs trwa do 1 września. Biorąc udział w konkursie zgadzasz się na publikację anonimowo całości lub fragmentu odpowiedzi konkursowej na stronie Avocado.

Trzymamy kciuki!

Nauka 🙂

Jestem bardzo ciekawa, czy macie podobne do moich bra-przemyślenia 🙂 Czy zainteresowanie bielizną (zakładam, że ponadprzeciętne, skoro tu zaglądacie 🙂 ) nauczyło Was tego samego, co mnie? A może całkiem czegoś innego? Bielizna na pewno pomogła mi rozwinąć indywidualny gust i poczucie stylu, zwiększyła wrażliwość na kolory, wzory i faktury. Zwiększyła też wrażliwość na potrzeby mojego ciała i nauczyła, na ile mogę i chcę kształtować jego wygląd, nauczyła też doceniać jego naturalną formę i bronić jego prawa do bycia tym, czym jest, czasem przed mną samą 🙂 Dała też okazję do spotkania z innymi kobietami i dowiedzenia się o nich, i od nich, wielu ciekawych rzeczy. A jak to było i jest u Was?

Może ci się spodobać

18 komentarzy

  • Jankowska

    Piękny katalog – pierwszy raz w życiu zapragnęłam białego stanika:)
    Dałaś mi motywację do odnowienia mojej znajomości z Avocado. Kilka lat temu – gdy dopiero co dowiedziałam się, że jednak nie jestem 80B :DD – wyszłam ze sklepu w Poznaniu z 3 dramatycznie źle dobranymi stanikami, co uświadomiłam sobie dopiero w miarę własnego rosnącego doświadczenia. Zraziłam się strasznie, omijam ich odtąd szerokim łukiem – ale źle dobrane, czekoladowe Calypso (bodaj) mam w szufladzie do dziś – bo jak wyrzucić coś tak pięknego, choć mój biust wygląda w nim jak zmaltretowany naleśnik? Wrócę. Każdy ma prawo pobłądzić, a ta bielizna – te majtki! – powoduje, że serce mi mocniej bije. Chcę wszystko:)

    20 sierpnia 2016 at 08:05 Reply
  • magdalaena1977

    Mam wrażenie, że moje podejście do staników jest takie mniej stanikomaniackie. Bo liczy się dla mnie to, co noszę a nie to, co wypuszczają firmy odzieżowe. A oceniając to, co noszę, patrzę nie tylko na wygląd, ale na całe experience – na niekłopotliwe zakupy, na sensowną cenę, na trwałość danego biustonosza.
    Nieodmiennie wkurzają mnie zalecenia producentów bielizny, żeby prać wszystko ręcznie. Im się nie chciało zamówić dobrych materiałów i porządnie uszyć, a ja mam odwalać czarną robotę? W efekcie i tak piorę w pralce na programie delikatnym, ale czuję się arogancko potraktowana, a nie dopieszczona.

    Ponieważ bielizny przez większą część czasu nie widać, liczy się dla mnie przede wszystkim wygoda a nie kolor albo wzór. I jakoś tak jest, że bardziej fikuśne, ale niewygodne majtki czy staniki lądują na dnie szuflady, a te milusie ściągam z suszarki, jak tylko wyschną.

    Skoro jestem mniej wrażliwa na kolory czy wzory, to zupełnie do mnie nie przemawiają sezonowe kolekcje przecież takie same i te same staniki i majtki noszę latem i zimą. Jako klientka wolałabym, żeby firmy bieliźniarskie bardziej skupiły się na dopracowaniu bazowych produktów i na obniżeniu cen. Bo o ile od dawna już nie kupuję staników na bazarku, to nie zauważyłam, żeby stanik za 100 zł był dwa razy mniej użyteczny niż taki za dwie stówy. Wolałabym więc, żeby na cenę stanika bardziej przekładała się jakość produktu a nie chwilowe działania marketingowe firmy. Np. zupełnie nie wiem, dlaczego staniki Elomi takie drogie to fajne staniki, ale nie wydają się per saldo lepsze od Freyi. Zawsze podejrzewam, że chodzi o to, że są szyte na grubsze a w domyśle także starsze i zamożniejsze kobiety i fatalnie się czuję z taką polityką firmy.

    Tak samo bardzo mnie smuci fakt, że większe rozmiary (szczególnie większe obwody) są trudno dostępne w sklepach stacjonarnych że zazwyczaj mam do wyboru ze 3 modele (w tym jeden biały, a jeden nie pasuje).
    Wiem, że to, co piszę brzmi dość markotnie, ale jednak mimo całego uświadomienia i całego ruchu Lobbującego zakupy bielizny dostarczają mi więcej stresu niż przyjemności szczególnie frustrujące jest to, że stanik który wydaje mi się ok w chwili krótkiego mierzenia w domu albo w sklepie, potrafi zacząć dziubać czy niemiłosiernie cisnąć po kilku godzinach noszenia.

    20 sierpnia 2016 at 21:21 Reply
  • Nati

    Wybierając i kupując stanik patrzę nie tylko ma kolor, wzór, ale także na model i oczywiście cenę. Często kupuję na wyprzedażach, w sklepie stacjonarnym lub internetowym, przeważnie bieliznę z ulubionej marki Panache cleo. A tak swoją drogą fajnie jakby ktoś w przyszłości stworzył katalog z bielizną w danym rozmiarze, który się nosi 65H, 80G, 70K,60F itp. Każda kobieta ma inne ciało i inny rozmiar biustu. Wtedy kupując wybrany stanik w sklepie internetowym, mogłybyśmy zobaczyć jak biust wygląda w staniku w danym rozmiarze i czy warto ten model stanika kupić. Przekonałam się,że czasem ten sam rozmiar biustonosza z metki różni się rozmiarem.

    21 sierpnia 2016 at 01:27 Reply
  • maith

    Dla mnie bielizna musi być przede wszystkim w pasującym rozmiarze. Kropka.
    NIC czego nie wyprodukowano w moim rozmiarze nie ma dla mnie żadnej wartości.
    To wyklucza mi część firm, o których nie usłyszycie ode mnie nigdy dobrego słowa.
    Bo równie dobrze mogłabym chwalić firmy sprzedające rysunki staników zamiast staników 😉

    Dopiero dalej są kolejne elementy. Bielizna musi być wygodna (co oczywiście w niedopasowanym rozmiarze jest niemożliwe, ale dopasowany też tego nie gwarantuje). I to ja mam w niej dobrze wyglądać, a nie wieszak w sklepie, czy wyszopowana modelka na plakacie.

    Dlatego też jeśli chodzi o prezentowanie staników, to chcę je oglądać bez photoshopa, na różnych kobietach. Wszystkie firmy powinny tak je pokazywać.

    Bo chciałabym, żeby normą było traktowanie kobiet jako racjonalnych klientek i w ogóle jako klientek, a nie tylko beneficjentki prezentów. Prezenty to mniejszość.

    Nie rozumiem też, czemu polskie media zachłystują się, jak jakaś zagraniczna firma zrobi 1/10 tego, co robią już dawno niektóre polskie, a tych polskich nie widzą.

    A kiedy w końcu znajdują jakąś polską firmę do pokazania, to oczywiście taką, która nie nauczyła się jeszcze, że stanikowe rozmiary nie ograniczają się do S, M, L i XL i wychwalają ją pod niebiosa jako wybitnie nowatorską (przykład autentyczny z ostatnich dni niestety).

    21 sierpnia 2016 at 01:46 Reply
  • kasica_k

    @Jankowska, cieszę się, że zachęciłam cię do kolejnego spotkania z Avocadkami 🙂 Obsługę warszawskiego sklepu na Brackiej wspominam miło, miejsce też, szkoda, że już go nie ma. Jeśli mieszkasz w Warszawie, to patronacki sklep BonBon jest na Mokotowskiej. Wybieram się tam od miesięcy 😉 Ale w końcu się wybiorę. Podoba mi się bardzo ta kolekcja – do białego może nie, ale do bladego niebieskiego poczułam się również zachęcona 🙂 Zwłaszcza po całkiem udanych doświadczeniach z Calypso zielonym. Mimo że czasem czepiam się szczegółów tych staników, to ogólnie – z mało którą firmą mam tak silne wrażenie, że dostaję do ręki (na biust 🙂 coś naprawdę wyjątkowego – nie bójmy się tego określenia, dzieło bieliźniarskiej sztuki 😉

    @magdalaena1977, myślę, że sporo problemów przez Ciebie opisanych wiąże się z tym, że dobre staniki to w naszym kraju towar niemalże luksusowy, jeśli chodzi o poziom cen. Bazówka rzadko jest przeceniana, dlatego jeśli opierasz swoją szufladę na bazie, to kosztuje to sporo. Przy twoim bardziej użytkowym podejściu nie dziwię się, że jest to frustrujące. Co do marek plus size, rzeczywiście, są drogie – ale myślę, że stoi za tym nie tyle przekonanie, że klientki o większych wymiarach są starsze i zamożniejsze (wiele modeli jest przecież bardzo “młodzieżowych”), co jednak koszty tworzenia tej bielizny, przy mniej masowej produkcji (dlaczego mniej masowej – to inny temat, moim zdaniem rynek plus size ma potencjał, by wchłonąć dużo więcej). Więcej materiału, specjalnie opracowane konstrukcje. Moim zdaniem Elomi czy Sculptresse stoją wyżej jakościowo od marek “straight size”, są bardziej dopracowane, choć też nie wszystkie ich produkty mi pasują. Co do niewygody – o tak, marzyłoby mi się, żeby większy procent staników na rynku był “milusi”. Za “milusiość” potrafię docenić np. taką markę jak Change, która poza tym nie przyciąga jakimś specjalnie wyjątkowym designem, na pewno wolałabym, by te koronki były francuskie a nie chińskie, ale ich milusiość jest nie do pobicia 😉

    @Nati – jest taki katalog tworzony przez użytkowniczki staników – Bratabase.com 🙂 Jest też nasza Balkonetka, ale nie wiem, jak tam z rozwojem katalogu ostatnio.

    @maith, rozmiar to rzecz pierwsza i oczywista. Nie ma powrotu do 85DD, jeśli nosi się 80G 🙂 W złym rozmiarze nie sposób czuć się dobrze. Choć, jak słusznie zauważasz, sam rozmiar to nie wszystko.

    21 sierpnia 2016 at 16:06 Reply
  • kenna1

    Kocham bieliznę w różnych kolorach i fasonach, wybierając oczywiście te, które pasują do mojej sylwetki. Właściwie nie preferuję konkretnego stylu, czasem podoba mi się minimalizm, a czasem bogata “biużuteryjność” wzorów. Zwracam uwagę na wygodę, wygląd biustu w danym odzieniu nabiustnym, jakość materiałów i wykonania oraz na cenę. Przyznam, że mam blokadę psychiczną jeśli chodzi o cenę biustnosza powyżej 200 zł. Czasem wydaje mi się, że niesłusznie, bo gdybym zeszła z ilości kupowanych biustonoszy na rzecz tych bardziej luksusowych, może byłby to właściwszy kierunek. Myślę, że zachowuję się jak dziecko w sklepie z cukierkami, ponieważ dopiero w wieku dojrzałym zyskałam możliwość uświadomienia sobie moich prawdziwych bieliźnianych potrzeb i ich zaspokojenia (przynajmniej w części). Bielizna pomaga mi też zaakceptować siebie. O ironio, kiedy byłam młoda i naprawdę atrakcyjna choć jak każdy nie pozbawiona wad (tak dziś dopiero jestem w stanie to przyznać nie odgryzając sobie języka), wciąż szukałam dziury w całym. Mój stan bieliźnianego posiadania tj. nieśmiertelne biustonosze 80D Triumpha były nawet dość ładne (choć niedopasowane), ale jakieś takie bezosobowe. Latami uwielbiałam śnieżną biel. Dziś nawet czasem się sobie podobam mimo zmian, które zachodzą w moim ciele wraz z wiekiem i lubię zaszaleć pod ubraniem, bo na zewnętrz jestem dość zachowawcza, a teraz dodatkowo “na zakręcie” jeśli chodzi o wybór stylu ubierania, który przystoi 57-latce. Świadomość posiadania pod ubraniem jakiejś “perełki” albo “tylko” ładnej bielizny, zdecydowanie poprawia mi samopoczucie. Powoduej też, że ciuchy lepiej leżą.

    21 sierpnia 2016 at 18:34 Reply
  • blue

    Odnośnie katalogów – pół biedy, że te biedne modelki są wytapetowane, wygładzone photoshopem czy stoją w nienaturalnych “sexy” pozach – najgorsze jest to, że trudno ocenić samą bieliznę. Wygląda oczywiście pięknie, ale sztucznie i często zupełnie inaczej niż w rzeczywistości. I, paradoksalnie, moim zdaniem marki na tym tracą. Kiedyś zachęcona zdjęciem kupiłam wysyłkowo dwa staniki Avy – okazały się koszmarne i Avy przez internet już nie kupię. Zdjęcia z katalogu Avocado są naturalne – na jednym widać nawet metkę w majtkach prześwitującą przez materiał! 😉 – ale dzięki temu “czuje się” oferowaną bieliznę, można ocenić, jak stanik będzie się układał na biuście. Niestety Avocado to nie moja półka rozmiarowa. Inną kwestią jest to, że ciężko ocenić, jak może kształtować stanik, jeżeli ma go na sobie modelka, którą można podejrzewać o implanty.

    21 sierpnia 2016 at 18:36 Reply
  • Jankowska

    @kasica_k Od razu po przeczytaniu Twojego posta namierzyłam sklep w Wawce – i akurat pracuję na sąsiada, i powiedziałabym, że lecę jutro, ale.. oglądałam archiwek Twojego bloga, trafiłam na stareńki wpis o przecenach na brastopie.. i cóż.. i nie mam po co iść na Mokotowską, skoro mam 2 nowe frejki, echhhhh:))

    22 sierpnia 2016 at 20:14 Reply
  • kasica_k

    @kenna1, mam bardzo podobny stosunek do bielizny co ty 🙂 Też wciąż czuję się jak dziecko w sklepie z cukierkami, mimo że odkryłam właściwie dobrane biustonosze “już” około trzydziestki. Podobnie mam zresztą z ciuchami – na pewno jakoś kompensuję sobie dawne braki… I doskonale rozumiem, że nie masz chęci zamykać się w jednej stylistyce. Do mnie przemawiają najróżniejsze wzory, zarówno te oszczędne, jak i bardzo efektowne, tradycyjne i nowoczesne itp. – po prostu dobre. Nie lubię czuć tej presji, żeby się zdeklarować – czy jestem minimalistką, czy wolę przepych ozdób? Lubię i jedno, i drugie. Nie jestem jednak specjalnie zachowawcza w ubiorze (a może jestem? pomału tracę kontakt z młodzieżowym stylem 😉 i nie przepadałam nigdy zbytnio za bielą 😉

    @blue, wydaje mi się, że ostatnio coraz lepiej jest z tym realizmem zdjęć samej bielizny. Moje zakupy z Kontri (w ciągu ostatniego roku, odkąd się odważyłam próbować na większą skalę polskich marek) jak dotąd nie rozczarowały mnie zbytnio samym wyglądem staników, co najwyżej trudnościami z dopasowaniem rozmiaru. Może to zależy od marki, ale w sumie z Avą akurat doświadczenia mam niezłe. Wydaje mi się, że kupując w necie warto czasem zapomnieć, że do stanika na zdjęciu “dołączona” jest jakakolwiek modelka… bo to, jak niby układa się na jej ciele często jest niemiarodajne “dzięki” nadmiernej interwencji grafika 🙁 Warto też polować na zdjęcia klientek w bieliźnie wrzucane czasem przez sklepy na FB czy inne media. Na pewno wściekłabym się, dostając coś, co na zdjęciu wygląda zupełnie inaczej, no i oczywiście bardzo cenię sobie tę naturalność “metkową”. Zdjęcie powinno być wiarygodne, najlepiej jeśli wywołuje wrażenie, że niemal dotyka się bielizny… i tu właśnie tak jest.

    @Jankowska, no tak, ceny Brastopowe są nie do pobicia. Jakie frejki? 🙂 A ja bym na twoim miejscu wpadła, zazdroszczę ci, że masz blisko 🙂 Obejrzeć zawsze można, a o kupnie pomyśleć potem ;-))

    23 sierpnia 2016 at 14:03 Reply
  • fargosia

    Prawdę mówiąc, bielizna jest dla mnie przykrą koniecznością i najlepiej by było, gdyby biust chciał dobrze wyglądać bez niej 🙂 Ale skoro to niemożliwe, stanik musi być wygodny, dobrze skrojony i ładny. Na ogół dobieram kolor bielizny do ubrania, czasem jednak zakładam coś kontrastowego – odkąd ramiączko na wierzchu przestało być widokiem bulwersującym 🙂 No właśnie, ramiączko… Wróciłam do Avocado po ładnych paru latach, z rozpędu kupiłam od razu trzy modele i w żadnym klamerki nie trzymają się na miejscu, tylko ześlizgują się, powodując niepożądane wydłużanie się ramiączek. Będę musiała przyszyć je na sztywno. Nie widziałam żadnych skarg, więc może coś źle robię? 🙂

    23 sierpnia 2016 at 16:48 Reply
  • kasica_k

    @fargosia, ja uważam, że przydałoby się więcej akceptacji dla wyglądu biustu bez biustonosza i chodzenia bra-less 🙂 Mimo swojej miłości do staników, chciałabym czasem móc obyć sie bez nich…
    Z ramiączkami problemu nie pamiętam, ale u mnie Avocada wypadają dość krótkoramiączkowe, może po prostu nie zauważyłam 🙂

    24 sierpnia 2016 at 14:46 Reply
  • wkg

    Oj, kasico, wygląda na to ,że większość z nas nadal raczej przyziemnie walczy o cenę, konstrukcję, wygodę i rozmiar ,a walory estetyczno- filozoficzne są na drugim planie. I myślę , że tak będzie dopóki w sklepach stacjonarnych jak Polska długa i szeroka nie stanie się oczywiste, że rozmiar 65H i 80J mają takie samo prawo bytu jak 75B. Rewolucja dokonała się w sklepach interentowych, u wielu producentów ,ale sklepiki osiedlowe jeszcze są w ubiegłej dekadzie.

    Jeśli chodzi o gusta, to o tych się nie dyskutuje;-) , ale mnie się pstrokate nadruki i neonowe kolory na bieliźnie nie podobają- zdecydowanie wole kolorystykę pastelową , a jeśli bardziej wyraźną to przynajmniej bez wzorków. Nie kupie tez stanika łączącego koronkę z nadrukowanym wzorem- jakaś konserwatywna jestem. W ubraniach wierzchnich – podobna zasada.

    Fajnie , że poruszamy temat zdjęć katalogowych, fajnie , że Avocado nie promuje “dmuchanych lal” w swojej bieliźnie. Choć jeśli chodzi o “unormalnienie” modelek to do poziomu Effuniaka chyba jeszcze trochę pozostało.

    Stawiam dolary przeciwko guzikom, że pomysłodawcami “dmuchanych” zdjęć/ katalogów lub zlecającymi taką “estetykę” są na ogół mężczyźni- cóż robią to dla siebie ;-). Może mylą katalogi bieliźniane ze “świerszczykami”…

    Jak widać zarówno na przykładzie Ewy Michalak , autorki omawianego katalogu Avocado oraz licznych wypowiedzieć kobiet na tym lobby i innych forach -dla kobiet akcenty układają się gdzie indziej.

    Zastanawiam się ,czy jakaś akcja przeciwko sex-shopowej reklamie normalnej bielizny by się nie przydała – kasica, możne by tak w telewizji śniadaniowej zagaić? Albo zasypać skrzynki mailowe producentów petycjami na ten temat?

    27 sierpnia 2016 at 08:29 Reply
  • kasica_k

    @wkg, twórców katalogów przeważnie nie znam, ale zastanawiam się, czy tutaj nie ważniejszą kwestią jest grupa docelowa – katalogi rzadko trafiają w łapki końcowych klientek, a najczęściej do właścicieli/ek sklepów i hurtowni. Z hurtownikami nie miałam dotąd kontaktów, nie znam tej grupy. Co do sklepów – na spotkaniach kontraktacyjnych UK-marek, zdecydowaną większością są kobiety i to jednak one są “decyzyjne” jeśli chodzi o wybór towaru do sklepów… Ale nie wiem, jak się kształtują proporcje płciowe wśród właścicieli takich typowych osiedlówek. a może od płci istotniejsze są tu jakieś inne czynniki? Może to kwestia dobrego gustu po prostu 😉 Inna sprawa, że te same fotki trafiają później do e-sklepów, czyli właśnie do klientek… Bieliznę w ogóle przydałoby się “odsekszopić”, bo nawet w tych lepszych katalogach moim zdaniem za mało jest takich neutralnych prezentacji, których tematem nie jest “kobieta oczami rozmarzonego faceta hetero” 😉

    A propos, nie wiem, czy słyszałyście już o tej kampanii:
    lonelylabel.com/girls/
    Bielizna taka sobie (znaczy estetycznie nawet ładna, ale rozmiarówka… dopasowanie… my wymagamy więcej 🙂 – ale kobiety i niektóre zdjęcia naprawdę świetne. Na pierwszej fotce Lena Dunham.

    29 sierpnia 2016 at 19:05 Reply
  • Jankowska

    @kasica_k
    Kupiłam pod Twoim wpływem – można na mnie zrobić badania sprzedażowe, coś czuję:) – żółtego Ignite’a i koralowy Madagascar Curvy Kate. Ignasia wzięłam.. a tak, z przekory bo miałam niezagospodarowane żółte majtki.. no i zakochałam się:)
    Kasico, patronko mojej szuflady z bielizną – wielkie pozdro. I puszczam Ci oko;)

    30 sierpnia 2016 at 09:43 Reply
  • kasica_k

    @Jankowska – Ignaś – jakie świetne imię dla stanika! 😉 Stanowczo jakaś polska firma powinna zacząć nazywać modele męskimi imionami, bo te wszystkie egzotyczne imiona i nazwy rodzaju żeńskiego robią się już nudne 😉 Dziękuję, pozdrawiam i odmruguję okiem 🙂

    30 sierpnia 2016 at 17:14 Reply
  • klocuszek_grzybciu

    Mam pytanie odnośnie konkursu – czy jest on do 18 września, czy do 1?

    8 września 2016 at 14:33 Reply
  • klocuszek_grzybciu

    Mam pytanie odnośnie konkursu – czy jest on do 18 września, czy do 1?

    8 września 2016 at 14:33 Reply
  • kasica_k

    Konkurs jest do 18 września 🙂

    9 września 2016 at 13:04 Reply
  • Leave a Reply