WRecenzje

Flirt z różową panterą

Dawno nie recenzowałam niczego od Sculptresse by Panache. Najwyższy czas zatem odświeżyć znajomość z marką, która choć wciąż oferuje miniaturowych rozmiarów kolekcje (za to w rozmiarówce będącej przeciwieństwem miniaturowości), to wydaje się podnosić poziom zarówno pod względem designu, jak i konstrukcyjno-jakościowym (przypominam – tak wygląda cała aktualna wiosna).

Zanim zobaczyłam ten model, panterze cętki w kolorach tęczy wydawały mi się raczej dziwactwem. Flirtini udało się przełamać tę nieufność, sądzę jednak, że istotną rolę odegrał tu mój ulubiony róż, którego pantera stała się mniej banalnym dopełnieniem. Bo różowe róże widzieli już wszyscy, a różowe pantery – to co innego 🙂 Przyjrzyjmy się zatem z bliska temu nowemu przedmiotowi fascynacji 😉

Sculptresse – Flirtini, rozmiar: UK 38FF [Rozmiary UK: 34-38 E-H, 40 DD-H, 42-46 D-H (46 to, uwaga, 105 pod biustem wg rozmiarówki EU!); biustonosz został mi dostarczony przez dystrybutora].

 

Estetyka

Rzekłabym, że jest to kicz kontrolowany w rasowym wydaniu. Panterka i róż w stylu Barbie – cóż może być bardziej? 😉 Tło cętkowanego nadruku szczęśliwie nie jest po prostu różowe, lecz cieniowane, w tonacjach, które nazwałabym „ultrafioletową tęczą”, jakkolwiek dziwnie to brzmi. To znaczy, utrzymaną w pastelowo-neonowatej gamie, ostatnio szalenie modnej. Mamy bananowy żółty, róż, przewija się jakiś pomarańcz, pastelowy błękit, wspomniany ultra-fiolecik. Jeszcze fajniej by było, gdyby świecił. W ogóle wszystkie mogłyby się jarzyć, połyskiwać, mienić…

 

Wzoru koronki jako takiego specjalnie nie widać, ale miło, że jest to koronka. Nie jest niestety przejrzysta, lecz podszyta od spodu, co jednak z pewnością poprawia stabilność.

Świetna jest kokardka z turkusowego tiulu oraz niebieskie regulatory.

 

Jedyne zastrzeżenie – jak zwykle. Tak, zgadłyście – brak nadruku z tyłu 🙂

 

 

No i zapięcie, które w naciągnięciu się trochę odkształca. Jest niby solidne, przyjemne w dotyku, z odpowiednio długim językiem, ale w naciągu przybiera przewężoną formę (bardziej widać to na zdjęciu nabiustnym nieco niżej).

 

Dopasowanie

Tak jak w przypadku innych testowanych ostatnio produktów Panache (Elise, Kayla) – i tu wybrałam „z automatu” 38FF i nie zawiodłam się. Nie oceniam na maksa tylko dlatego, że przywiązałam się do 36G i w innych UK-markach wciąż jest to mój regularnie noszony rozmiar. Ten model należy (w przeciwieństwie do Kayli z Cleo) do tych, które na moją mniejszą pierś pasują idealnie, a na większą są nieco za małe, z tym, że ta zamałość jest tu naprawdę zaniedbywalna (choć wprawne oko ją dostrzeże).

 

Kształt

Biust dobrze podniesiony, acz zebrany niezbyt mocno, kształt okrągły z lekkim akcentem na szczycie. Konstrukcja, jak wszystkie ze szwem zbliżonym do poziomego, budziła moje obawy, czy nie będzie rozstawiania piersi na boki. Oczywiście o stulonych jabłkach nie ma mowy, ale rozstawianiem też bym tego nie nazwała. Jestem przyjemnie zaskoczona.

 

Jedyne zastrzeżenie mogę mieć do większej (prawej) piersi, która mocniej opada (co widać nawet na zdjęciu en face) i ma smutniejszy profil. Trudno jednak obwiniać konstruktorów za moją asymetrię.

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Jak wyżej – przyjemnie zaskoczyła mnie konstrukcja miseczek, która wbrew obawom nie okazała się rozstawiająca. Do tego miseczki są przyjemnie podkrojone z boków (spójrzcie wyżej na zdjęcia nabiustne), tak by nie wpijały się w tkankę tłuszczową u osób, które w okolicy pach mają jej sporo. Mam wrażenie, że model ten został dokładnie przemyślany w kierunku zaspokajania potrzeb grupy kobiet plus size, do której kierowana jest marka.

 

Jeśli chodzi o support – jest bardzo stabilnie. Miseczki są z laminowanej stabilnej dzianiny, nie bardzo sztywnej, dość cienkiej, ale wystarczajaco mocnej. Koronka u góry nie jest rozciągliwa (ściślej mówiąc: koronka owszem jest, ale tiul, którym jest podszyta – nie), ale brzeg lekko się naciąga, dzięki czemu zapewne gładziej leży. Tył jest szeroki, zrobiony z dobrej jakości powermeshu, choć mógłby on być nieco grubszy i bardziej mięsisty. Znowu widać, że mocno wybrzusza się nad gumkami, co jest tym widoczniejsze przy takiej szerokości.

 

Wygoda

Flirtini jest wygodniczkiem. Miałam okazję dobrze to sprawdzić, bo jestem na urlopie i wkładam ją na górskie wycieczki – nie zrobiła mi krzywdy. Choć na największy upał wolę jednak stanik i koszulkę typowo sportowe, to Flirtini dobrze sprawdza się w przeciętnych warunkach. Nie jest to może ten szczyt komfortu, jak miękkie jak króliczek full-shapery Change, ale je trudno przebić 😉 Nie uwiera drutem, nie gniecie ani nie obciera.

 

Do kompletu

Uwielbiam majtki Flirtini. Mają dobrą dla mnie wysokość i ładnie się układają. Bardzo mi się podoba ich „architektura” – wstawki z koronki, przód i półprzezroczysty tył, są też odpowiednio elastyczne i wygodne. W komplecie ze stanikiem prezentują się super 🙂

 

Galeria

Obejrzyjcie Flirtini z bliska oraz więcej fotek nabiustnych 🙂

 

[Katalog flash w serwisie flickr nie jest dostępny, przepraszamy.]

 

Podsumowanie

Moja sympatia do marki Sculptresse nie słabnie. Flirtini jest solidna i wygodna, dobrze kształtuje biust oraz poprawia mi humor swoimi kolorami i wzorkiem 🙂 To jeden z tych modeli, które chętnie pokazuję na dowód, że na duży biust czy w rozmiarach plus size można produkować i produkuje się ciekawą wizualnie bieliznę. A dla potrzebujących podstawowych kolorów Sculptresse ma w tym sezonie nowość w bazie – model Chi Chi w kolorach czarnym i beżowym, z elastyczną koronką, podobny konstrukcyjnie do Jasmine z marki Panache. Oczywiście ten również dla Was zrecenzuję, bo jest tego zdecydowanie wart (nie wymagajcie jednak beżu – raczej wybiorę czerń :-).

Jak Wam się podoba różowa pantera w wykonaniu Sculptresse? Proszę o opinie również te z Was, które załapują się na rozmiarówkę! 😉

 

Może ci się spodobać

5 komentarzy

  • yaga7

    Mam w koszyku figleavesowym i tak się zastanawiam, kupić, nie kupić. Bo ze Sculptresse leży dobrze na mnie tylko ChiChi, mierzyłam jakieś 2 czy 3 inne modele i nie leżały, więc sama nie wiem, czy ryzykować.
    A czy rozmiarowo pasuje Ci tak samo, jak ChiChi?

    26 czerwca 2016 at 14:27 Reply
  • kasica_k

    Tak samo 🙂 Acz Chi Chi nie mam w tym momencie pod ręką, jak wrócę do miasta to będę dokładniej testować i porównywać wrażenia. Ogólnie chyba wolę Flirtini od dawniej testowanych May i Willow, ale tamte miały inny materiał i konstrukcję (side-supportowe full-cupy). Fajna jest też wersja Flirtini z poprzedniego sezonu, taka czarna w “kabaretkową” siateczkę.

    26 czerwca 2016 at 14:59 Reply
  • MiskiDwie

    Ależ Ci zazdroszczę, że ten stanik jest w Twoim zakresie rozmiarowym. W moim nie – a dodatkowo absolutnie wszystkie staniki ze stajni Panache ‘bolą mnie w żebra’ plus powodują krwawe ślady na mostku. Ech ech. Gratuluję farta 😀

    29 czerwca 2016 at 23:29 Reply
  • kasica_k

    @MiskiDwie, szkoda, że Panache nie dla Ciebie. Mnie też czasem kłują w mostek, ale przeważnie jest OK. Co do zakresów… no cóż, są zakresy, a nawet bardzo dużo zakresów, poza które ja z kolei wychodzę… Ech 😉 Dzięki za komentarz.

    3 lipca 2016 at 16:42 Reply
  • kasica_k

    A, i oczywiście dodaję Miski Dwie do “Blogów w Polsce” 🙂

    3 lipca 2016 at 16:46 Reply
  • Leave a Reply