WRynek i moda

Polski biust czeka… na polski biustonosz!

Początkowo planowałam, że ten wpis będzie recenzją – pierwszą recenzją polskiego biustonosza, jaka kiedykolwiek ukazała się w Stanikomanii. Doszłam jednak do wniosku, że wydarzenie to wymaga wprowadzenia 🙂

Pod adresem kobiecego ruchu konsumenckiego,  propagującego dobry bra-fitting, do którego czuję się przynależna, zdarzyło mi się usłyszeć zarzut o stronniczość, promowanie zagranicznych firm dla zysku, nieomalże o bycie sterowanym przez obcy kapitał 🙂 Abstrahując od zabawności takich twierdzeń – trzeba przyznać, że osoba zaglądająca po raz pierwszy np. na Stanikomanię ma pełne prawo do zaskoczenia faktem, że:

  • nie ma tu fotek nagich biustów (żarcik ;-), a także ani słowa o marce Triumph! (to zresztą, wbrew pozorom, nieprawda 😉
  • są tu wprawdzie informacje o polskich sklepach, kilka tekstów poświęcono wyłącznie polskim markom – ale zdecydowana większość omawianej i recenzowanej bielizny pochodzi spoza naszego kraju.

Dlaczego?

Tak się złożyło, że jako pierwsi potrzeby kobiet w zakresie prawidłowego ostanikowania dostrzegli obywatele Zjednoczonego Królestwa i to oni zaczęli masowo produkować biustonosze w obwodach poniżej 70 i z miseczkami powyżej E czy F. Ktoś przyzwyczajony do korzystania z rodzimej oferty może czuć się zaskoczony: jak to? Przecież E czy F, a „nawet” G od dawna się w Polsce produkuje. Skąd taka niechęć do polskich produktów? Pewnie chodzi o jakiś snobizm!

Czy rzeczywiście? Spróbujmy wskazać prawdziwe powody. Uwaga: stężenie malkontenctwa wysokie!

  • Rozmiary. Angielskie F to nie to samo, co F polskie – równa się mniej więcej angielskiemu E, a im dalej w miseczki, tym rozbieżność większa. Mój G czy też GG-biust (wg systemu angielskiego) mości się wygodnie dopiero w polskim I bądź J (mówię tu o przeciętnej, bo są wyjątki). Na czym polegają różnice w rozmiarówkach – możecie przeczytać tutaj. Obwody poniżej 70 zaczęły pojawać się powszechnie (no, może nie tak powszechnie… Ale pojawiać się :-)) w polskiej bieliźnie dopiero w tym roku. Kombinacja w rozaju 65J jest wciąż bardzo trudno osiągalna.
  • Kroje. Krótko mówiąc – znakomita większość naszych konstruktorów jest mocno początkująca, jeśli chodzi o kroje dla D+. O wyjątkach, rzecz jasna, będzie mowa (mam nadzieję, że coraz częściej). Niestety, aby otrzymać nadające się do noszenia 70H, nie wystarczy przeskalować 70B.
  • Jakość materiałów. Będą brutalna. Polscy bieliźniarze wciąż nie rozumieją, co to znaczy podtrzymujący pas biustonosza. Do niewielu dociera fakt, że stanik w rozmiarze obwodu 70 naciągający się z łatwością do 120 cm nie podtrzyma biustu o ciężarze większym niż parę deko.
  • Wzornictwo. Na namioty w brudnym beżu narzekałyśmy tu już chyba wystarczająco.
  • Ceny. Niewspółmierne do jakości. Muszę tu skrytykować polską markę Avocado: firma ta, niegdyś pionierska (pamiętacie wywiady?), przodująca jeśli chodzi o design (choć kolory inne, niż czarny i biały plus barwny hafcik, pojawiły sie dopiero niedawno), w tej chwili wpycha rzesze spragnionych DD-plusów Polek w ramiona brytyjskich producentów wysokimi cenami i nie rozwijającym się zakresem rozmiarów, co niezmiernie mnie smuci. Przykładów znajdzie się więcej. Nie będę już wdawać się w szczegóły, bo w końcu (choć może jeszcze tego nie widać) wymowa tego tekstu miała być pozytywna 🙂

Wszystko powyższe do tej pory zniechęcało, bądź nadal zniechęca, do inwestowania w polską bieliznę, i nie chodzi tu bynajmniej o przesąd, że wszystko, co zagraniczne – musi być lepsze. Bo i wcale nie jest takie dobre! Na biusty D+ szyje się masę złej belizny, o czym same szczegółowo się wypowiadałyście w sondażu o biusto-dręczycielach.

Do czego jednak zmierzam? Otóż, jak zapewne wiele z Was już zauważyło, w ciągu ostatniego roku na polskim rynku dokonują się ważne zmiany. Wymieńmy więc…

Przykłady pozytywne:

  • Popularna i znana z ładnych wzorów Samanta produkuje już biustonosze od obwodów 60, z miseczkami do I. Trwają prace nad konstrukcjami, zapowiadają się zmiany w materiałach.
  • Ceniona dotychczas przez wiele pań o średnim biuscie Dalia robi postępy – są już miseczki do L, odpowiadające brytyjskiemu J, i obwody poniżej 70.
  • Gorsenia, firma, która, jak się okazało, stoi za ostatnią kolekcją brytyjskiej Pameli Joseph (pamiętacie Biusty przez wielkie M?), szyje biustonosze od obwodu 65 i do miseczki M. Gorseniowe I potrafi pasować na brytyjskie GG.
  • Działające już w DD-plusowym kierunku od pewnego czasu firmy takie, jak Comexim czy Milena, poszerzyły ofertę. Milena szyje już polską miseczkę R, której od dawna się domagamy (co prawda tylko w obwodzie 60, ale postęp jest pewnie kwestią czasu :), a także 60C, który do niedawna był praktycznie nie do zdobycia. Comexim również wprowadził obwody 60 i zwiększył zakres miseczek do K, choć kroje… cóż, wymagają jeszcze dopracowania.
  • Ewa Michalak, znana już szerzej za sprawą świetnych występów w polskiej edycji programu „Jak dobrze wyglądać nago”, wciąż zawzięcie pracuje nad swoją kolekcją. Kobiety już z powodzeniem testują biustonosze Ewy w obwodach od 60 i z miseczkami do K, choć nie są one jeszcze szyte masowo.

Wymienione firmy zrozumiały też, że brzydkiego biustonosza z większą miseczką nikt już nie kupi – w sytuacji konkurencji z brytyjskimi markami, wchodzącymi szturmem na nasz rynek, zaczynają starania o ładne koronki i ciekawe kolory. Nadal jednak pozostaje w mocy wiele narzekań, od których zaczęłam, nawet w odniesieniu do wyżej wymienionej awangardy bieliźniarstwa. Hasło „szyjemy do miseczki X” to nie wszystko – ważne, JAK i z czego owa miseczka jest uszyta!

Po co więc szperać w polskiej ofercie, testować niedopracowane kroje, ryzykować nieprzewidywalne rozmiary, męczyć się ze słabymi materiałami, zamiast kupić sobie wyspiarską Krągłą Kasię albo Cleo? Nikogo do tego nie namawiam – w końcu nie każdy ma w sobie żyłkę eksperymentatora, nie uważam też, by do moralnych obowiązków polskiej biuściastej należało charytatywne wspieranie własną kieszenią rozwoju polskich czy jakichkolwiek innych firm. Dla każdej z nas najważniejszy winien być…

Interes biustu.

Z drugiej strony jednak warto zauważyć, że rozwój polskiej produkcji leży w naszym interesie. Po pierwsze, zwiększenie konkurencji zawsze jest korzystne dla konsumenta. Po drugie – współpraca naszych sklepów z polskimi firmami pozwala na niższe koszta, lepsze warunki dostaw (np. ich terminowość), bliższy kontakt z producentem i wpływ na doskonalenie oferty, że nie wspomnę o większej niezależności od zawirowań światowych rynków, kursów walut etc. Innymi słowy – warto uczyć polskie firmy, żeby szyły dla nas biustonosze.

Chciałabym jednak podkreślić, że moje stanikowe „Teraz Polska” nie będzie oznaczało stępienia ostrza krytyki tudzież dawania jakichkolwiek przywilejów. Mam zamiar stosować wobec polskiej bielizny takie same kryteria oceny, jak w przypadku dotychczas testowanej brytyjskiej, do czego namawiam wszystkie członkinie stanikowej społeczności, blogerki i recenzentki – przemilczanie wad nie ma mocy sprawczej likwidowania ich, a wręcz przeciwnie, prowadzi do ich utrwalania 🙂

Bo to nieprawda, że nie chcemy nosić polskich marek. Chcemy jednak nosić biustonosze w prawidłowym rozmiarze, dobrej jakości, ładne i takie, żeby było nas na nie stać. Początkowo prawie wszystie firmy padały już na pierwszym kryterium – rozmiaru. Do niedawna kolejnym progiem nie do przeskoczenia był krój i podtrzymanie. To się już zaczyna zmieniać, czego świadectwem będzie kolejna notka. A moją cichą nadzieją jest, że tekst ten, i Wasze komentarze do niego, przeczytają także przedstawiciele przemysłu, w tym także ci, którzy wciąż nie mogą nadziwić się popularności brytyjskiej konkurencji. Zachęcam więc do wypowiedzi: co myślicie o polskich biustonoszach? Nosicie je? Dlaczego nie – albo dlaczego tak?

(Obrazek z początku notki, moja mała deklaracja przychylności – ale i odpowiedniej dawki krytycyzmu – wobec polskich marek, jest do wykorzystania w celach wyrażania poparcia dla opisanego wyżej podejścia do polskiej produkcji 🙂 Można pobrać i wstawić na bloga, czy gdziekolwiek prowadzicie swoją lobbową działalność. Można zlinkować do tej notki 🙂

Może ci się spodobać

81 komentarzy

  • selvermane

    Przyjrzałam się posiadanym stanikom, zastanawiając się, czy w ogóle mam coś polskiego (bo jako posiadaczka brytyjskiego 32J/JJ nie mam wielkich szans…) i wychodzi, ze z pasujących nic… Z leżących w szufladzie – Avocado Grand Prix, używany, jak nie ma innego wyjścia.

    W sumie nawet nie wiem, czy jest cos, w co mam szanse sie wcisnac (o Yvonne Comeximu, rozmiarowo pasujacej, zamilczę, bo nie będę wydawac forsy na to, żeby mi biust łopotał dokładnie tak, jak bez stanika), jakies Kris Line może.

    Mam szczerą nadzieję, że sytuacja się poprawi i nawet takie istoty z krańca szerszej rozmiarówki, jak ja, beda mogly cos kupic polskiej produkcji i to cos bedzie przyzwoitej jakosci. Bo na razie wiesci o rozwłóczonych obwodach trochę mnie zniechęcają.

    18 lipca 2009 at 07:00 Reply
  • ametyst89

    W samo sedno!
    Niestety chociaż wypadam na początku tabelki (brytyjskie 60F) i stworzenie dla mnie biustonosza jest z pozoru prostsze z punktu konstrukcji podtrzymującej, w praktyce okazuje się to niełatwe. Nie mierzyłam jeszcze polskiego biustonosza, z którego byłabym zadowolona (poza niemasową produkcją Ewy Michalak ;)), ciągnące się obwody Kostara zupełnie mnie nie zachęcają, kształt jaki robi Milena również. Natomiast wielce sobie chwalę otwarcie na nowe horyzonty. Milena z rozmiarówką i przychylnością dla nas – kobiet świadomych realnych rozmiarów, może być wzorem, choć do złapania idei dobrej konstrukcji jeszcze trochę zostało.
    Podoba mi się także podejście Samanty, dla której ostatnio mierzyłam i recenzowałam nabiustnie 😉 Mam nadzieję, że pojawią się wymagane poprawki i będę mogła wkrótce biegać w nisko zabudowanym białym plungu. Z chęcią testowałabym częściej 🙂
    Jak na razie jednak polski rynek nie oferuje mi ładnego, zbierającego, nadającego ładny kształt biustonosza na mały biust.

    18 lipca 2009 at 07:47 Reply
  • emmisi

    Mam Triumph-a.Dużo, w kompletach.
    Wydałam mnóstwo pieniędzy do czasu odkrycia Stanikomanii. Leżą w szufladzie i nadają się tylko do oglądania, niektórych używam jako bielizny nocnej.
    Wszystkie za szerokie w obwodzie, biust patrzy w dół. Byłam nimi zachwycona w trakcie zakupu a potem było już tak sobie. Plusem były wzory, kolory i materiał – tym się wcześniej kierowałam. Stanik, bielizna ma być ładny/a i jak był to wystarczyło żeby decydować o zakupie ( tak myślałam do stanikowego uświadomienia).
    Innych polskich firm nie znam, nie kupowałam.

    A propos Triumph to naprawdę polska firma?

    18 lipca 2009 at 08:08 Reply
  • imp18

    a jeszcze Ewa Bień poszerzyła rozmiarówkę 🙂 melisa też szyje większe … i chyba wsio 🙂

    18 lipca 2009 at 08:44 Reply
  • mszn

    Jasne, że Triumph nie jest polską firmą.

    18 lipca 2009 at 10:45 Reply
  • gonzalessa

    emmisi – Triumph, o ile się nie mylę, jest firmą niemiecką (a przynajmniej takie ma korzenie). tu został podany jako przykład tych dziwnych nieporuszanych tematów 😉

    bardzo zmyślne wprowadzenie w problematykę Kasico 🙂

    a ja ze zdziwieniem, dzięki tej notce, odkryłam, że w szufladzie mam same polskie wyroby stanikowe! kolekcja moja w tej chwili liczy sztuk 5: 2 Effuniakowe plungi, 1 Effuniakowy half-cup (kupiony kiedyś cudem na zlocie, już trochę przymały ale nadal go noszę bo to najgenialniejszy stanik jaki mam) i 2 staniki Mileny. tak jakoś wyszło, że odkąd mi co nieco przemigrowało, stałam się niekompatybilna z większością brytyjskich staników. a na moje skromne 30e brytyjskie wybór wśród polskich firm jest całkiem przyzwoity.

    Effuniakom mogę zarzucić tylko to, że nie ma jeszcze produkcji seryjnej. i że, póki co, w sprzedaży nie ma half-cupów i straplessów.

    co do Mileny – wielkie plusy za:
    – bardzo przystępne ceny
    – bardzo ścisłe obwody
    – wzornictwo, które mi bardzo do gustu przypada 🙂
    minusem jest to, że musiałam dokonać niewielkich przeróbek krawieckich, żeby biustonosze leżały na mnie bardzo dobrze (= likwidacja odstających na górze miseczek).

    18 lipca 2009 at 11:06 Reply
  • yaga7

    Nie noszę polskich staników.
    Kiedyś kiedyś nosiłam Samantę, potem wypadłam z rozmiarówki. I nadal wypadam.
    Na próbę niedawno kupiłam Milenę, ale odesłałam – pasowałby rozmiar, którego nie było.
    Przeglądałam nową kolekcję Ewy Bień, ale 75I w tych fasonach, które mnie by interesowały, nie ma. Podobnie z Dalią.
    Dopóki polskie firmy nie będą produkować ulubionych przeze mnie staników typu maskaradka czy fauve z pionowymi cięciami, nie sądzę, żebym kupiła coś polskiego.
    A z kolei wzornictwo polskich balkonetek jakoś na razie mnie nie powala, wolę coś zagranicznego 🙂

    18 lipca 2009 at 11:15 Reply
  • acia

    W mojej dość sporej kolekcji staników są trzy Avocado: Grand Prixa – póki co mój najlepszy sportowy, Malenę – z najwęższymi ramiączkami, jakie udało mi się dostać i CanCan – bardzo niska i wścielke czerwona balkonetka. Kilka lat temu Avocado było dla mnie jedyną alternatywą dla nobliwych niemieckich Feliny i Anity (nigdy nie miałam triumpha) i byłam zachwycona niektórymi ich modelami. Teraz ceny mnie zniechęcają. Nic innego polskiego nie mam i nigdy nie miałam. Effuniak ma wzornictwo zupełnie nie w moim guście i nie chodzi mi o krówki, czy kotki, tylko o połączenia różnych materiałów i te kontrastowe lamówki.

    18 lipca 2009 at 11:29 Reply
  • wera9954

    Z polskich staników, które noszę, mam plunge’a Effuniak i dwie Dalie – Flawię i Paris. Żaden nie jest całkowicie dobry, ale o brytyjczykach też nie mogę powiedzieć, że na mnie w 100% pasują.
    Są zaszerokofiszbinowe w najmniejszym stopniu, Flawia ma nawet całkiem dobre, ale pewnie dlatego, że się jakoś dziwnie krzyżują na mostku :/ Jedyny stanik, który miał zupełnie dobre, to Milena Flamenco, ale za małe i za luźne jest na mnie.

    18 lipca 2009 at 11:30 Reply
  • agata

    Póki co mam 4 staniki w szufladzie, z czego 2 to rodacy i to je lubię nosić najbardziej. I wiem też, że następnym strzałem będzie kolejny Polak, zastanawiam się tylko który. 😉

    18 lipca 2009 at 11:33 Reply
  • Avrie

    Mam Flamenco Mileny – co prawda ciut za małe, bo kalkulator na stronie firmy nijak się ma do tego modelu, ale nie odeślę go za nic w świecie, bo paradoksalnie to najpiękniejszy mój stanik. Kiedy miały do mnie przyjść Masquerade Isis, Krówkowy Effuniak i właśnie Flamenco to najbardziej czekałam na Flamenco.
    Teraz przymierzam się do Kostara 066, który urzeka mnie swoją urodą. I mam problem z rozmiarem, bo nie wiem czy brytyjskie 70F zmieszczę w 70H. Ale trochę jeszcze mam czasu na zastanowienie się.

    Lubię polskie firmy. Robią ładne, niedrogie staniki. problem tylko w tym, że nierzadko komplikują one rozmiarówkę albo podają nierzetelne tabelki. Nad tym trzebaby popracować.

    18 lipca 2009 at 11:35 Reply
  • asiaque

    No sorry, próbowałam i nic z tego. Naszam angielskie 36/38J/JJ/K w zależności od rozciągliwości i dużomałomiseczkowości.

    Avocado ma kompletnie nieużywalny sklep internetowy. Brak wyszukiwania po rozmiarze, a w sekcji “Rozmiar” sugestia, żeby wybrać “normalny rozmiar, jaki Pani nosi”. Normalny jaki? Polski (którego w życiu na żywo nie widziałam nawet), angielski, a może normalne 90G, które mi próbują wciskać w sklepach? A jak już się doklikam do stanika, który jest względnie przyjemny, widzę, że zdaniem państwa z Avocado grube baby mogą mieć co najwyżej średniomałe cycki (w 90% przypadków jest dokładnie odwrotnie), bo miseczki tylko do H.

    Do Gorsenii próbowałam podejść na żywo w łódzkim sklepie w Manufakturze. Na pytanie “co panie mają największego w obwodzie 80” usłyszałam, “hihi, M”. “Oj, szkoda, bo pewnie się nie zmieszczę”. Tu pogardliwe parsknięcie ze strony pań ekspedientek – “zmieeeeści się pani”. Przekonać się nie zdołałam, bo pani po dłuuuuugim noraniu w wielkich stosach zmiętych staników w dwóch smutnych wzorach udało się znaleźć 80K i 80L, oba były sporo za małe, co każe sądzić, że w miseczkę M też bym się nie wcisnęła. Nie ma to zresztą znaczenia, bo po obmacaniu tych dzieł w życiu bym się na nie nie skusiła – tandetny wzór jak ze szczęk na bazarze, byle jaki materiał, wiszące nitki. No i ilekroć wchodzę na ich stronę czy też widzę ich modele w sklepach internetowych, zastanawiam się, czy modelki wraz z ich stylizacją zaczerpnęli z ulotek pobliskich agencji towarzyskich.

    Comexim na widok mojego rozmiaru mówi “Błąd zakresu”. Milena wylicza, ale w tym rozmiarze mogę sobie co najwyżej zamówić do uszycia. Dzięki piękne, Panache będę miała na jutro i przynajmniej mam pewność, że jest dobrej jakości i ładny.

    Nawet u Effuniaka smutno – w 85J miseczka jest przymała, a w K tylko jeden wzór (na który właśnie czekam, mam nadzieję, że też nie okaże się za mały). W obwodzie 90, w który powinnam się wg tabelki pasować, nie ma nic powyżej F.

    Ktoś się jeszcze dziwi, że zamawiam brytyjczyki?

    18 lipca 2009 at 11:52 Reply
  • chattetoutenoire

    W mojej małobiuściastej kolekcji, jak właśnie policzyłam, mam polskie i brytyjskie staniki w stosunku 1:1. Mam oczywiście plunge Effuniak, kupiony na zlocie 60DD noszony z przedłużką (zamierzam nabyć 65 jak się pojawi) a poza tym chwalę sobie Comexim. Mam staniki 3: Daisy 60D, która wspomagała mnie w czasach migracji i już jest za mała (chyba ją oddam), Mariposę 65C, którą uwielbiam jako codzienny stanik (niestety wystaje mi z większości bluzek), ale jest bardzo wygodna, oraz Lilly 65C, które drapie mnie straszliwie, jest okrutnym zabudowańcem, ale za to ma przepinane ramiączka, co przydaje się mi w paru bluzkach. Comexim jest moim faworytem jak widać. Cenię sobie, że nigdzie nie marszczą mi się miseczki w 65C, nadaje ładny kształt, a staniki super sprawdzają się na zajęciach z aerobiku. Jako codzienne staniki na zimę, bardzo mi pasują ;-).

    18 lipca 2009 at 11:56 Reply
  • miss-alchemist

    ja sobie chwalę Milenę. jakkolwiek nie trzymają się własnej tabelki (Flamenco musiałam wziąć dwa rozmiary większe!), to jednak ich ścisłe obwody sprawiają, że można wziąć mniejszą literkę. mam 66 cm pod biustem, do tego jestem dużościśliwa i ciągle chudnę, nie mam za bardzo pola do zaniżania. Dlatego Milena czy Effuniak to dla mnie błogosławieństwo, tym bardziej, że mają przyzwoite ceny. wiem, że brytyjczyki mają szeroką rozmiarówkę, cenioną przez dużobiuściaste, ale mnie ta rozmiarówka w ogóle nie urządza, skoro są te cuda często rozciągliwe. a na pewno nie urządzają mnie ceny. 150 zł za stanik to dla mnie gruba przesada 😀 z tego powodu mam jednego brytyjczyka, Curvy Kate Portię, załapałam się w sam dół rozmiarówki 😀 (28E).

    zamierzam próbować Comeximów, chciałabym spróbować Gorsenii i Dalii, ale nie mają 60-tek, a chyba nie są tak turbo-ścisłe jak Mileny.

    a brytyjczyków kupować nie będę, bo mnie coś trafia, jak widzę ceny Freyi czy Panache. owszem, marzy mi się śliczna Eleanor, ale jej cena w sklepie mnie pognębiła, ponadto ponoć to rozciągliwiec, więc z moją chudością mogę sobie pomarzyć.

    trzymam kciuki za polskie firmy i chyba kupię coś w Gorsenii dla mojej mamy, która łapie się w ich rozmiarówkę, a ceny stoją w granicach przyzwoitości. no!

    18 lipca 2009 at 13:43 Reply
  • mirka.zdzirka

    Od czasu lubelskiego zlotu w kwietniu tego roku jestem wierną fanką Comeximów:) Nie mam co prawda dużego biustu (w Comeximach noszę 70G lub 65H), ale są to jedyne jak do tej pory staniki, które nie masakrują mi mostka i w których po pierwszym praniu jest mi naprawdę wygodnie. No i mają odpowiedniej szerokości fiszbiny:) Co prawda mogłyby lepiej zbierać do środka, ale wolę żeby stanik nigdzie mi się nie wbijał, nawet jeśli miałoby to być kosztem zebrania do środka. Na dodatek wzornictwo tych staników mi odpowiada (zwłaszcza koronki i wąskie ramiączka, które się nie wbijają). Na początku co prawda materiał mnie drapał w prawie każdym (posiadam na chwilę obecną 4 modele), ale po pierwszym praniu i porządnym wymoczeniu w wodzie z płynem drapanie minęło. Staniki ładnie kształtują biust (zwłaszcza Lily), a obwody mają ścisłe (szczególnie Mariposa i Fresia – jedyne poza Effuniakami pasujące 70-tki, jakie posiadam). Poznałam Panią Anię z Comeximu na łódzkim zlocie i muszę przyznać, że jest niezwykle miłą, otwartą na wszelkie uwagi czy krytykę osobą, co dobrze wróży rozwojowi firmy:)
    Mam też jednego Effuniaka – liliowego plunge w rozmiarze 70FF, ktory nie robi mi tak spektakularnego dekoltu jak Kokietka, ale jest zdecydowanie wygodniejszy. Chyba na dobre przerzuce sie na polskie staniki.

    18 lipca 2009 at 14:56 Reply
  • vesper_lynd

    Poza wczesnymi Melissami, które przede wszystkim były tanie i szybko poszły w odstawkę po migracji, moje jedyne polskie wrażenia stanikowe to Comexim i Milena. O Melissach swoją drogą już dawno słuch zaginął, bo dzięki Bogu już nie są jedyną polską firmą szyjącą za kilkadziesiąt złotych… te ramiączka z grubaśnej gumy, przaśne kroje, brr. Comexim miło wspominam z racji stroju kąpielowego, ale był to bezfiszbinowiec, więc poniekąd się nie liczy. Milena mnie pozytywnie zaskoczyła – przede wszystkim bardzo profesjonalnym podejściem do klienta, dopieszczeniem, troską, fajnym programem lojalnościowym. Niestety rozjeżdżają się sami ze swoją rozmiarówką – delikatnie, ale jednak. Mają ścisłe obwody – alleluja, ale całość robi wrażenie… hmm, kruche, tandetne. Tutaj kwestia wyboru materiałów się kłania. Co prawda moje Art Deco mimo wielu prań trzyma się jakoś, ale Freye sprzed dwóch lat są w stanie “jak nietkniętym”, ciekawe czy Milena zachowa się tak samo.
    Moje główne zarzuty wobec polskich firm to ROZMIARÓWKA – nawet jak mnie zauroczy jakaś Dalia czy Samanta, to po prostu nie mam ochoty narażać się na nietrafiony zakup i odsyłanie, bo każda firma ma swoje tabelki i rozmiary. Tu mam 70H, tam 75E, gdzie indziej 65K, nie mam ochoty zapamiętywać, która firma jak mnie zaszufladkowała. Tymczasem na jakikolwiek sklep z brytyjską bielizną nie wejdę to biorę swoje 65GG i w 95% jest to strzał trafiony. Jaka marka by to nie była. Druga rzecz to jakość: materiały są tandetne, gryzą, drapią, są sztuczne. Kroje niby ok, ale przy bliższym kontakcie czyli zmierzeniu piersi zaczynają robić dziwne rzeczy, kształtują się w dzioby, wulkany, spłaszczone tacki… Błędy konstrukcyjne. Trzecia rzecz to wzornictwo, które nie musi być Bóg wie jak wyszukane czy kolorowe – nie o to chodzi. Oczywiście miło mieć fuksje, panterki czy wysmakowane hafty, ale zazwyczaj wymiękam na widok prostego czarnego stanika. Tiffany z jesiennej kolekcji Masquerade ’09 podbiła moje serce do tego stopnia, że i plunge i bandeau mieć będę i basta 🙂
    Praktyczna Polka byłaby wdzięczna firmie, która uszyje jej staniki w kolorystycznej triadzie (biel-czerń-beż), ale ze świetnych materiałów, doskonale skonstruowane i które wytrzymają przyszłowiowe lata. Prosta kolekcja – balkonetka, full cup, plunge-multiway, bandeau, strapless, dla karmiących; w trzech kolorach. Jeśli byłyby minimalistycznie DOSKONAŁE – kupiłabym bez wahania. Polski Calvinie Kleinie (tylko z dobrą rozmiarówką!) gdzie jesteś? 🙂

    18 lipca 2009 at 15:47 Reply
  • gonzalessa

    przeczytałam właśnie komentarz vesper_lynd o Melissach, przypomniałam sobie, że taka firma kiedys istniała 😉 i postanowiłam zajrzeć na ich stronę – tak zobaczyć co tam mają obecnie.
    i znalazłam to:
    http://www.melissa.com.pl/kolekcja/modelp.php?menu=Melissa0055.JPG&m=Melissa0055
    i to:
    http://www.melissa.com.pl/kolekcja/modelp.php?menu=Melissa0053.JPG&m=Melissa0053
    mówcie co checie ale mi się podobają! widać konkurencja wyszła Melissie na dobre.

    18 lipca 2009 at 16:12 Reply
  • zankabe

    chwilowo nie mam nic polskiego; poza wymienionymi w notce wadami irytuje mnie przaśne wzornictwo (nic a nic z maskaradowej kokieterii) i przede wszystkim:
    kiczowate, wulgarne zdjęcia katalogowe (najwyraźniej skierowane do mężczyzn, bo nie znam kobiety, którą zachęciłaby do kupna identyfikacja z plastiko-photoshopo-skórną panienką z łososiową maską na twarzy i lubieżnym spojrzniem:/ -tu ukłon w stronę dawnego artykułu z Balkonetki)

    ale, mimo wszystko: wiecie może, gdzie w Krakowie mogłabym przymierzyć którąś z tych marek?

    18 lipca 2009 at 16:27 Reply
  • ajekcento

    A co ze stanikami Ewy Bien? Ostatnio przeglądałam jej stronę i jestem zaskoczona jak piękne są te staniczki, a i rozmiary właściwe. Niestety jeszcze nie zakupiłam, ale w najbliższym czasie zamierzam. Jeśli któraś z was posiada staniki tej marki prosiłabym o opinię.

    18 lipca 2009 at 18:42 Reply
  • kuraiko

    “Popularna i znana z ładnych wzorów Samanta produkuje już biustonosze od obwodów 60, z miseczkami do I.”

    to chyba staniki widma 😉 niedostępne na stronie producenta (a nie, sorry, znalazłam jedno 65G ;P) ani stacjonarnie w sklepach patronackich i partnerskich. Firma olała mojego maila z pytaniem, czy w owych sklepach można się spodziewać staników z obwodami 65…
    Jeśli tych rozmiarów nie można łatwo dostać w internecie, ani w sklepie w którym powinny być dostępne, to co tu mówić o obwodach 60… dopóki nie zobaczę na własne oczy, nie uwierzę 😉

    18 lipca 2009 at 19:11 Reply
  • Gość

    Mam dwa polskie staniki – Kaliope classic Soft Ewy Bien w rozmiarze 65E oraz Effunika Zebre 70D. I baaaardzo powaznie sie zastanaowi, zanim kupie polski stanik po raz kolejny. Ewa Bien splaszcza, fiszbiny wierca dziure w mostku – odginanie nie pomaga a ramiaczka sa tak rozstawione na boki, ze podcinaja pachy.
    Effuniak owszem jest wygodny, ale to wykonanie – gabka i nitki wylazace kolo kanalikow z fiszbinami, krzywo obcieta i niewykonczona czesc tylna.

    18 lipca 2009 at 19:16 Reply
  • malagracja

    Gaia: od 65 (testuje 60) do J
    Kostar: od 60 do H

    18 lipca 2009 at 19:19 Reply
  • selvermane

    zankabe: W Krakowie trochę staników firm polskich znajdziesz na Starowiślnej 29 (niedaleko skrzyżowania z Dietla, duży żółty szyld nad wejściem). W kwietniu bylo duzo Kris Line, Linea Maxima, Gaia, Hanna i Dama Kier (tych trzech ostatnie byly już końcówki)

    18 lipca 2009 at 19:45 Reply
  • kuraiko

    a co do polskich firm, to moim pierwszym “uświadomionym” stanikiem była Ariadna Samanty. obwód 70 dobry na nieprzyzwyczajone do ściskania ciasno mierzone 75 pod. tyle, że wytrzymał jakieś 3-4 miesiące i stał się za luźny (a i ja ciut schudłam). Design w porządku, ceny za wysokie, co do konstrukcji to mój robił stożki, no niby był za mały, ale rozmiar większy powiewał na górze. Teraz robią więcej modeli z pionowym cięciem, chętnie bym przymierzyła 65H gdyby ktoś raczył sprowadzić do sklepu :/
    Obecnie mam Flamenco Mileny i ładny, ale niestety konstrukcja nieco ułomna. Chętnie wymienię 70G na 70F ;)))))

    18 lipca 2009 at 19:46 Reply
  • ekstaza_w_masle

    Nie kupuję polskich staników, bo:
    1) Nie wiem jaki rozmiar. Wyliczają mi 70E – taki jak effuniak tylko u nich nie ma DD – nie wierzę – co ma odzwierciedlenie w opiniach na balkonetce. Każdy ma co innego i chyba do każdego modelu inna rozmiarówka
    2) zdjęcia modelek – możliwości photoshopa wykorzystane do maximum, ale ja bym chciała zobaczyć jak wygląda stanik. To już lepiej, żeby kładli taki stanik na zielonej trawce i tak fotografowali. Poza tym te pozy. Mi facet nie kupuje bielizny, a nawet jeśli, to nie chcę, żeby oglądał wyginające się panie. Potrzebne mi z przodu i z boku i najlepiej z rękami w dół, a nie “odgarniające włosy”. A już jako zupełną fanaberię dodam – naturalne panie. Utlenione włosiwa, tipsy i 3 litry błyszczyku mnie odrzucają. Po prostu powoduje to wrażenie tandety. A od tandety jest bazarek.

    18 lipca 2009 at 20:49 Reply
  • ekstaza_w_masle

    acha.. a do “zwykłego” sklepu boję się pójść… Ale to już nie wina producentów (chociaż mogliby wybierać lub wpływać na ludzi, z którymi współpracują).

    18 lipca 2009 at 20:51 Reply
  • ariadna007

    cóż, w mojej szufladzie królowały do tej pory triumphy, ale też jakas Gaja tez się tam znalazła 🙂 śliczna była ale nie do noszenia 🙁
    potem roczny romans z brytyjczykami ( po odkryciu stanikomanii). Hiperszybka i magawielka migracja – 38HH- 36J -36K a dalej? ni ma 😉
    teraz w mojej szufladzie są dwa Effuniaki 80KK i 80L 🙂 nie powiem, mają swoje minusiki ale tylko w nich mój biust się mieści, nic mi się nie wbija w pachy a fiszbin nie wiążę na plecach.
    Nie powiem, wzory polskich firm podobają mi się bardzo. Tylko co z tego jak pół piersi w nie nie włożę.

    18 lipca 2009 at 23:40 Reply
  • a_girl

    Comeximy mam 2 – rozciągniętą już jak guma do żucia ale diabelnie wygodną Fresię, którą uwielbiam i w której czasem śpię, i Black Rose, która jest i wygodna, i ładna :). Kiedyś jeszcze miałam Agnes. Siostrę też wcisnęłam w Comexima ;). Mam sentyment do tej firmy i uważam, że ze średniomałymi biustami radzą sobie całkiem dobrze. Bardzo bym chciała, żeby poprawili konstrukcję z większych rozmiarach, bo z chęcią napędziłabym im klientek ;).

    Poza tym mam jeszcze Effuniaka liliowego i właśnie jadą do mnie Effuniakowe koty.
    Łącznie – 4 polskie staniki vs. 1 brytyjczyk (Arabella). Przy czym brytyjczyk ma najszersze fiszbiny i jest najbardziej zabudowany ze wszystkich, więc zdecydowanie kibicuję polskim producentom :).

    19 lipca 2009 at 00:24 Reply
  • kasica_k

    No to teraz czas na moje doświadczenia z PL-markami 🙂 Mogłabym się podpisać pod komentarzem vesper_lynd, z tą różnicą, że rozmiarówka polskich firm (z wyjątkiem wspomnianej już Melissy i częściowo Avocado) zwyczajnie mnie do tej pory (bo pojawiły się już wyjątki) nie obejmowała. Rozmiarowe postępy ostatniego roku to z mojego punktu widzenia przede wszystkim wąskie obwody – 60, 65 – czyli rozmiary nie dla mnie. Co mi po 65J, skoro potrzebuję 75J? 🙂 A zakresy rozmiarów miseczek przy różnych obwodach nieraz znacznie się różnią, co możecie zaobserwować m.in. na jednej z ilustracji w notce, przestawiającej zakres rozmiarów Comeximowego modelu Lily. 70-tki mogą jeszcze liczyć na miseczki do K, podczas gdy w 75 największym rozmiarem jest HH (które chyba powinno się nazywać I :). To bardzo częste w ofercie polskich marek zjawisko i oznacza zapewne, że brakujących rozmiarów nie udało się jak dotąd z sukcesem skonstruować. Pozostając przy Comeximie – chwalą tę firmę mało- i średniobiuściaste, natomiast im dalej w obwody i literki (czyli im większa objętość, ciężar biustu i potrzeba podtrzymania go), tym, z moich obserwacji przynajmniej – gorzej. Przymierzałam kilka modeli w obwodzie 75 i wszystkie bez wyjątku miały miseczki skonstruowane tak specyficznie, ze biust w nich wisiał bez względu na długość ramiączek, ciasność obwodu, etc. – kształt wiszącej kropli. Nigdy w brytyjskich markach nie spotkałam się z takim zjawiskiem. Znam i lubię tę firmę i mam wielką nadzieję, że prędzej czy później kroje dla większych biustów się poprawią i również mój rejon tabelki znajdzie coś dla siebie.

    A co mam w szafie – można łatwo wywnioskować na podstawie bloga 🙂 Jak dotąd żadna polska marka się nie przebiła, przede wszystkim ze względu na brak mojego rozmiaru w ofercie. Przed laty miałam jedną sztukę Avocado i może i spróbowałabym po latach jakiegoś modelu, bo dochodzą mnie słuchy, że jakość materiałów (obwody) się poprawiła, a i materiały wyszły już poza zakres “dzianina stabilna biała, dzianina stabilna czarna”, ale jak pomyślę, że musiałabym na nowo ustalać swój Avocadowy rozmiar (oczywiście nijak mający się ani do brytyjskiego, ani żadnego innego – kto wie, czy zmieszczę się w 75H, na którym kończą się niektóre zakresy?) i zmagać się z totalną nieprzewidywalnością wszystkiego, to wracam do przeglądania oferty brytyjskiej… Zniechęciłam się też do Ewy Bień, której biustonosz przysłany mi do testów okazał się za mały (większych brak), bardzo rozciągliwy i słabo podtrzymujący, choć uszyty bardzo starannie i z dbałością o szczegóły. Niestety – nie na mój biust 🙁 Przygodę z Comeximem też byłam zmuszona na razie odłożyć.

    Mimo to zaczynam patrzeć z optymizmem w przyszłość, widząc, że oferty polskich marek już zaczynają zadowalać sporo kobiet (mówię tu o wymagających, świadomych swojego rozmiaru klientkach). W końcu pewnie i ja się załapię 🙂

    Nawiążę jeszcze raz do komentarza vesper – od dawna już krzyczę, że Polska potrzebuje prostej, ale za to dobrze skrojonej kolekcji w pełnym zakresie rozmiarów. Zwykłe, gładkie staniki, bez śrubujących ceny koronek i dodatków, na początek może być w kolorach podstawowych (do których zaliczam czerń, biel, cielisty i… czerwony :), za to przyzwoicie skonstruowane i w umiarkowanej cenie (nie musi być zaraz Calvin Klein), zrobiłyby moim zdaniem zawrotną karierę. Potem zapewne przyszedłby czas nasycenia i eskalacja wymagań co do kolorystyki i designu 🙂 Ale na razie – każda z nas po prostu potrzebuje zwyczajnego, dobrze leżącego, wygodnego stanika. Wiele z nas wciąż nie posiada ani jednego takiego egzemplarza!

    19 lipca 2009 at 03:15 Reply
  • kuraiko

    za niedawnych czasów noszenia obwodu 70 miałam jeszcze do czynienia z Gaią (stanik ładny, ale kształt fatalny) i mierzyłam kilka modeli Dalii (żaden nie pasował, a jak jakiś miał szanse pasować, to nie było rozmiaru). Materiały i design w porządku, nie wiem po co boczne wzmocnienia w staniku Gai w rozmiarze 70E, a mój biust z Dalią chyba się nie polubił (przeważnie rozmiar tabelkowy powiewający górą, oczko mniej za mały).

    19 lipca 2009 at 03:39 Reply
  • asiabudyn11

    Ja tylko wtrącę, że irytuje mnie to, gdy polska firma zaraz po rozszerzeniu swojej rozmiarówki (choćby materiały ciągle były te same, rozciągające się itp.) od razu podwyższa cenę tak, że modele staników tej firmy z miskami A-D są tańsze od tych w innych rozmiarach. Moim zdaniem to nieprzemyślany krok. Rozumiem, że chce się pokryć koszty (nie wiem czego, ale czegoś na pewno, przyjmijmy, że testowania), ale podwyższając cenę tych staników robi się dwie rzeczy:
    1) Utrwala się granice między ofertą producenta do większości klientek (A-D) a innymi rozmiarami (można sobie wyobrazić taką np. sytuację: klientka nosząca do tej pory np. 80C widzi, że sklep ma od jakiegoś czasu też inne rozmiary a że stanik bez względu na rozmiar ma tę samą cenę w końcu ta pani decyduje się kupić lub przymierzyć chociaż inny rozmiar od tych z zakresu A-D-nie ma wtedy tej przepaści między miskami A-D a innymi).
    2) Z miejsca wytrąca bodajże najlepszy argument przemawiający ZA kupnem polskiego stanika: cenę.

    19 lipca 2009 at 08:52 Reply
  • vesper_lynd

    Mnie się polski bieliźniany Calvin Klein marzy, ale nie w zakresie cen – raczej chodzi o wzornictwo. Seksowny minimalizm. Te wszystkie Kris Line’owe ozdobniki, koronki i pseudo-seksowne udziwnienia w ogóle do mnie nie trafiają 🙁 Kicz, tandeta. Żeby zdobić i komplikować najpierw trzeba umieć zaprojektować estetyczny i funkcjonalny PROSTY stanik. A z tym dalej jest bieda. Jak świadoma konsumentka naogląda się Maskaradek to sorry Winetou – ciężko się nagle przerzucić na ofertę a la późny bazarek lat 90. Choć oferta polska jest tańsza, to i tak mamy do czynienia z tym co pisze asiabudyn – “nasze” staniki, poza A-D, są droższe. I niech sobie jakaś koronkowa papuga polskiej marki w moim rozmiarze kosztuje 80zł, ale jeśli obok widzę identyczne staniki za połowę tej ceny, bo są “tylko” 75B to mnie szlag trafia. Dokładam drugie tyle, kupuję pewniaka-brytola i tyle wychodzi z prób wspierania polskiego rynku. Druga rzecz, że estetycznie z polskich wyrobów nie zauroczyło mnie nic, poza Milenowym Art Deco i Flamenco (od Avocado zawsze się trzymałam z daleka, ceny mają przegięte zdrowo jak na polski sklep). Ale nieco wątpliwa jakość materiałów każe mi się chwilowo wstrzymać z zakupami w Milenie…

    19 lipca 2009 at 12:21 Reply
  • kasica_k

    Ja rozumiem, ze z tym Kleinem chodziło Ci o design. Tak się jednak składa, ze ten najbardziej seksowny i minimalistyczny minimalizm zawsze jest najdroższy 🙂 Powiedzmy wiec, ze chodzi nam o prostą kolekcję z cenami i jakością na poziomie takiego Wonderbra. Na początek oczywiście.

    19 lipca 2009 at 12:52 Reply
  • kuraiko

    no właśnie – ceny :/
    a jak jest coś tańszego, np Kostar, to w moim mieście nie ma… a zamawianie przez neta staników, które z wysyłką kosztują dosyć ponad 100zł (np Comexim) jest dla mnie przegięciem.
    mogę kupować stacjonarnie polskie marki pod warunkiem, że
    – są w ogóle dostępne w moim mieście
    – mają w ofercie mój rozmiar
    – mają tzw przyzwoitą cenę, obecnie za polski stanik nie dam w sklepie ponad 100zł

    jeśli chodzi o kupowanie w sieci, to nie mam nic przeciwko, ale wtedy muszę znać sporo opinii o danym produkcie, a i tak nie mam 100% że będzie w porządku (vide Flamenco Mileny, a niby rozmiar brałam wg doświadczeń innych dziewczyn). z Kostarem czy Comeximem tak bym nie zaryzykowała, effuniaki wydają się w miarę ok jeśli chodzi o to jak leżą, może jeszcze z Mileną zaryzykowałabym.

    Co do rozmiarówek 😉 przy zaniżeniu obwodu powinnam nosić polskie 65H (czasem 65I jak producent ma ździebko inną rozmiarówkę) i oto w sklepie widziałam Agnes Gorsenii (tą czarną w czerwone kwiaty na zdjęciu w notce) w rozmiarze 65I… 65I mi wychodziło w lutym, a ten stanik to istny namiot i wówczas i obecnie bym się w nim utopiła, wiem że powinnam 65H, ale to 65H pewnie byłoby równie wielkie 😉 nie wiedziałam, że 65I to taki duuuuży biust, widocznie wg producenta tak xD

    19 lipca 2009 at 15:33 Reply
  • daslicht

    Taka uwaga: Effuniak deklaruje rozmiarówkę do M, nie do K. Brytyjskie M to europejskie Y ^^

    A teraz moje doświadczenia z polskimi stanikami:

    EFFUNIAK – póki co nie miałam okazji wypróbować. Najlepiej mieć effuniakowe 65F, zawsze jest. Mój rozmiar – prawdopodobnie 70GG lub H – to rozmiar widmo, choć jest w środku tabeli a nie gdzieś w rogu. Jako, że u mnie ze stanikami ciężko, wolałabym najpierw kupić “bezpieczne” kolory, a potem jakieś cudeńka. Niestety na razie Effuniak oferuje wzornictwo w stylu “gacie teściowej” lub “blada ośmiolatka”. Dla kobiet pomiędzy wzorów BRAK. Na razie, czyli od ponad roku.

    GORSENIA – kopia T2 w bazarowym stylu. Pancerny. Kolor oczywiście BIAŁY. Do testów dostałam nie swoje rozmiary, więc dam im jeszcze jedną szansę i przymierzę w stacjonarnym. Jeśli pojawi się inny kolor niż potrzebny mi jak kotu drugi ogon biały, a do tego będzie dobrze leżał, to sie zastanowię.

    MILENA – rozmiar (70L?) teoretycznie szyty, ale wciąż niedostępny.

    EWA BIEŃ, DALIA, SAMANTA – jeszcze nie znalazłam swojego rozmiaru w stacjonarnym.

    AVOCADO – brak rozmiaru (jak przystało na firmę szyjącą na kobiety z dużym biustem), brak możliwości jego ustalenia, zabójcze ceny

    KOSTAR – z dala.

    COMEXIM – dla nich jestem “błędne dane”

    WSZYSTKIE POLSKIE FIRMY – ciągliwe (typu 65 zapinane na biodrach), tandetne materiały, bazarowa stylistyka, upancerzenie na maksa, gumowe fiszbiny, ramiącha od plecaka i PASKUDNE REKLAMOWE ZDJĘCIA w stylu “kręcimy pornola komórką na dyskotece w remizie”. Ble!

    19 lipca 2009 at 15:44 Reply
  • nataliaolga

    Prawie nie noszę polskich staników, bo nigdy nie nosiłam. Ani przed lobby, ani po lobby.
    Za dawnych czasów kupiłam jakieś 70C czy 70D, w outletach, na wyprzedażach, na zasadzie “tanie jak barszcz i niebrzydkie, może być”. M. in. piękny Atlantic, fason i styl żywcem skopiowane z CK (tylko przezroczysta siatka i fiszbiny), tylko że jest to 70C, realnie 75A i do niczego się nie nadaje.

    Nie widzę powodu, żebym po “uświadomieniu” zaczęła nosić polskie staniki. Nie wiedziałabym jaki rozmiar wybrać. Nikt mnie nie przekona do KrisLine’ów, Comeximów, MIlen itp. Są po prostu brzydkie. Z całym szacunkiem dla wielbicielek Comexim, ale te błękity i pomarańcze to jakiś koszmar. Nienawidzę pomarańczowego, ale da się zrobić niebrzydki stanik w tym kolorze vide MM Paris albo uroczy Effuniak plunge z ostatnich tygodni.
    Nie wiem dlaczego polskie marki produkują koszmarki, nie wiem dlaczego Effuniak jest jedyną producentką, która rozumie, ze stanik 70 powinien pasować na 70 pod biustem (w skali świata, nie tylko Polski).
    Tylko w Effuniak widzę perspektywy dla polskiej bielizny. Wzornictwo plandży rzeczywiście jest gorsze niż balkonetek, np. każdy czarny stanik wydaje się projektowany pod kątem subkultury metalowców. Ale i tak jest to najjaśniejsze światełko na rynku. I tak już zostanę, modląc się do ekranu o dostawy kiedy akurat jestem w domu. Na straplessa nie mam szans, bo wyjeżdżam na urlop. Ale jakie by to było piękne, gdyby przez resztę wakacji Ewa produkowała straplessy, aż do nasycenia tego zdesperowanego rynku.

    19 lipca 2009 at 16:21 Reply
  • kuraiko

    “nie wiem dlaczego Effuniak jest jedyną producentką, która rozumie, ze stanik 70 powinien pasować na 70 pod biustem (w skali świata, nie tylko Polski). “

    noo Milena też 😉 co prawda tylko kilka modeli, ale jednak. i czasem w przypadku obu tych marek dziewczyny wręcz zawyżają obwody 😉

    19 lipca 2009 at 16:51 Reply
  • pierwszalitera

    Potwierdzam obserwację kasicy, że minimalizm jesz zwykle najdroższy. Nie tylko w polskich sklepach pełno na przykład wydziwnionych fasonów sukienek we wzorki, a jak zobaczę jakąś prostą w jednym kolorze, to ma zaraz na metce Jill Sander, albo innego Hugo Bossa oraz sumę, której nikt naprawdę nie chce wydać na ciuchy. Jeżeli chodzi o design staników jest podobnie. Być może same się przyczyniamy do tego marudzeniem o namiotach w brudnym beżu? W końcu każda dyskuja na ten temat kończy się argumentami o nudzie, kompleksach i braku dystansu do swojego ciała. A nad wszystkim powiewa zaraz zmora Doreen. W najlepszym wypadku ktoś wspomni o praktycznym aspekcie gładkich, jednokolorowych staników, ale “ładne, to one nie są”. No to producenci muszą być zdania, że skoro statystyczna Polka odrzuca stare, babcine wzory, to lubi teraz burdelowe ozdóbki, koronki i wzorki oraz ma dziką potrzebę odbicia sobie skromnych czasów socjalistycznych. Oni chyba też robią jakieś badania rynku, a może być, że Polki w takich testach mylą pojęcia ” fajne, z pazurem, podoba mi się” z ” kupię i będę nosiła”.

    19 lipca 2009 at 18:53 Reply
  • nataliaolga

    No dobra, może Milena też. Tylko co z tego, jak większość brzydka,a ładne Toffino soft ponoć od razu nadaje się do przeszywania…

    19 lipca 2009 at 20:50 Reply
  • panna alchemiczka

    a tam zaraz – brzydka. moim zdaniem to kwestia gustu. mnie urzekło Flamenco i jego wariacje (Magnolia i Toffino), Lemon Sorbet też ładnie na zdjęciach wygląda. i jak patrzyłam bez ustawiania rozmiaru, to mają kilka staników, przy których mi smutno, że mają tak wąską rozmiarówkę.

    19 lipca 2009 at 22:21 Reply
  • daga

    Jakoś nie ma polskich biustonoszy w mojej szafie, oprócz effuniaka. Przez to, że rozmiarówkę trzeba zgadywać, przez to, że często podtrzymanie i konstrukcja nie taka, przez to, że “wielka” miseczka 65H jest mega-zabudowana i przez to, ile kosztują – tzn. niektóre z nich. Jeśli mam zapłacić za polski stanik ponad stówę plus za przesyłkę, plus jeszcze za przesyłkę, jeśli będę wymieniać nietrafiony rozmiar, to równie dobrze mogę upolować brytyjczyka gdzieś na przecenie. Jasne, nie mam gwarancji, że z nim będę kompatybilna i że nie trafię akurat na mało/wielko-miskowy model itd. A w brytyjczyku poniekąd mam gwarancję jakości/materiałów, przynajmniej takie odniosłam wrażenie…

    19 lipca 2009 at 22:22 Reply
  • kuraiko

    i jeszcze co do ceny. słusznie zauważyłyście, że większy rozmiar = wyższa cena, wystarczy popatrzeć na Milenę – push upy ogólnie za 30-60zł, tzw większe rozmiary i miękkie przeważnie od 60zł wzwyż.

    ja nadal nie potrafię zrozumieć, czemu się nie da uszyć zwykłego biustonosza w cenie ok 40zł. tzn da się, ale to są jakieś wyjątki (niektóre modele Mileny), jeden model GSP Głowno w rozmiarze 70E. Skoro ta ostatnia firma potrafi minimalnie poszerzyć rozmiarówkę i nie dowalać od razu 20zł za literkę “E”, to czemu inne firmy nie wezmą przykładu np Ava.
    miło byłoby pójść do sklepu i kupić proste staniki – biały, czarny, beżowy 😉 takie jak ostatni effuniak, w normalnej cenie, w jakiej sprzedają w bieliźniakach 75-100 A-D…

    19 lipca 2009 at 23:28 Reply
  • mauzonka

    Kasico, chwała Ci za tę akcję – stanikowe “teraz polska!”:)

    Widać dużą zmianę nastwienia u polskich producentów, u mnie też szykują się testy jednej z wymienionych przez Ciebie marek. Fajnie, że polskie firmy dostrzegają nas – biuściaste klientki – i chcą z nami współpracować. A niektóre, na szczęście, zamiast się zacietrzewiać w pozycji “jesteśmy najlepsi” słuchają naszego feedbacku i chcą się rozwijać. Mnie to bardzo cieszy:)

    19 lipca 2009 at 23:52 Reply
  • falcon_eye

    Polskie staniki mam 2. Obie Melissy, kupione tuż po uświadomieniu kiedy bałam się jeszcze zamawiać z zagranicy (chicken, hehe …). Wzornictwo koszmarne, zabudowane po szyję ale są idealne do spania, bo pomimo rozciągniętego obwodu miseczki są wielkościowo odpowiednie i jest mi w nich po prostu wygodnie.

    A więcej nie mam, ponieważ:
    1) Na moje wymiary (75/102) nadal nie znajduję satysfakcjonującego wyboru
    2) Co firma, to inny rozmiar mi wylicza, a ja nie mam ochoty odsyłać tam i z powrotem, zawyżając cenę teoretycznie tańszego stanika do poziomu cen brytyjskich
    3) Nie mogę też potestować tych nowych rozmiarów w sklepach stacjonarnych, bo nawet jeśli znajdę sklep kontraktujący którąś z wymienionych wyżej firm, to po wejściu okazuje się że “taaaakich to nie mamy, firma nie szyje, pani weźmie 80D, se zwęzi i nie wybrzydza”.
    4) … a opinie o słabej konstrukcji i podtrzymaniu tym bardziej nie zachęcają do zakupów zdalnych.

    20 lipca 2009 at 08:11 Reply
  • annyonne

    Kasico, dzięki za tą notkę! Polskim firmom daleko do brytyjskich, ale jeśli nie będziemy LOBBOWAĆ, czyli nie tylko narzekać ale dawać konstruktywne uwagi, testować ich wyroby i nosić te co bardziej udane, to splajtują i zostaną nam tylko coraz droższe (“luksusowe”) brytyjczyki;)
    Problemy z dopasowaniem rozmiarówki “polaków” leżą też po części w tym, że na Lobby więcej jest opinii o Frei czy Panache i łatwo można się dowiedzieć, czy dany rozmiar to wielkmiskowiec czy rozciągliwiec itp. Przecież te firmy też wcale nie trzymają się idealnie swojej rozmiarówki i różne kwiatki się zdarzają, tylko jesteśmy o tym lepiej poinformowane 😉
    Ja mam obecnie 2 polskie staniki, jeden Dalii, kupiony gdy myślałam jeszcze że mam 77 pod biustem a nie 72, więc jest niestety za luźny, jest ładny i elegancki, czeka na podszycie; drugi Flamenco Mileny, które zachwyciło mnie wyglądem i ceną, bardzo go sobie chwalę, wbrew głosom wielu osób pasuje na mnie wyliczone przez kalkulator na ich stronie 70F. Brytyjczyka mam jednego, z linii Cleo Panacha i też jestem zadowolona. Na pewno będę kupować różne staniki, w tym “polaki”. Jeszcze gdyby taka Milena była dostępna w jakimś uświadomionym stacjonarnym sklepie to byłabym szczęśliwa 😉

    20 lipca 2009 at 08:46 Reply
  • tfu.tfu

    ad. comexim
    no niestety, kasico, masz absolutną rację, choć ja z moim 34FF się nie czuję nawet średniobiuściastą 😉 stanik albo ewidentnie jest źle uszyty, albo jeśli skopiowanie arabelki bądź arizy się udało, to szwy krzywe :/ szkoda też, że aż tak sie comexim ceni…
    z polskiej bielizny spróbowałam body kris line i pozytywnie mnie zaskoczyło. inna rzecz, że za 49,90 to owszem, ale nie w cenie regularnej 150PLN. tyle to ono warte nie jest i nie będzie :/
    niech mi ktoś powie, dlaczego u polskich producentów semi-softy są tak popularne? bo łatwiej uszyć?
    szczerze: polskie staniki, w porównaniu do brytyjskich mają żenująco słabą jakość wykonania przy podobnej cenie. wiadomo, co wybiorę :/

    20 lipca 2009 at 09:33 Reply
  • agastrusia

    Chętnie bym kupiła polski wyrób ale wszystko to co napisałaś bardzo mnie zniechęca. Przede wszystkim odstrasza mnie jakość materiałów – dla porównania mój ostatni polski zakup firmy Biggi po 3 m-cach nadawał się do wyrzucenia, natomiast brytyjczyki mam od ponad roku w prawie idealnym stanie – to o czymś świadczy. Poza tym co z tego, że Polacy poszerzyli rozmiarówkę skoro jest to tylko wirtualne poszerzenie – w sklepach tych rozmiarów NIE MA. No i cena niestety nie jest konkurencyjna – Comexim średnio 100 zł, Dalia 120 – w tej sytuacji ja nadal wolę kupić brytyjczyka.

    20 lipca 2009 at 09:44 Reply
  • butters77

    Świetna notka! Doskonałe wyjaśnienie dla wszystkich, którzy mogliby mieć wątpliwości, czym spowodowane jest nasze zainteresowanie “brytyjczykami”:) Przyznam, że ja osobiście bardzo chętnie zamieniłabym zamówienia składane w zagranicznych sklepach z bielizną na możliwość wybrania się do polskiego sklepu z atrakcyjną ofertą w moim rozmiarze. I jestem przekonana, że podobną opinię wyraziłaby większość lobbystek.

    Naprawdę, w samych zakupach za granicą nie ma nic ekscytującego;) – nie decydujemy się na nie z nudów, dla wyćwiczenia się w angielskim czy dla bliższego poznania listonosza;) Chodzi o prozaiczny brak alternatywy.

    Dlatego z ogromną radością przyjmuję inicjatywy polskich projektantów i producentów, którzy decydują się na rozwijanie i udoskonalanie swoich kolekcji. Kasico, fajnie, że skatalogowałaś te przedsięwzięcia – a za ich twórców trzymam kciuki!:) I mam nadzieję, że obecne działania są dopiero rozgrzewką – i doprowadzą do realnych zmian w asortymencie polskich sklepów z bielizną. A wtedy na lojalność lobbystek jako klientek z pewnością będzie można liczyć:)

    20 lipca 2009 at 12:33 Reply
  • cousteau7

    Super artykuł – trafiasz idealnie w ten problem. Powiem krótko – w Warszawie przy dużym portfelu można jeszcze kupić stanik 65cm, oczywiście brytyjski, bo polskie są po prostu brzydkie, tudzież niemożliwie wyłożone gąbką! Na prowincji nie można, naprawdę nie można kupić stanika w rozmiarze dla przeciętnej Polki – za którą siebie uważam z rozmiarem 65e. Wielokrotnie byłam świadkiem, jak dziewczyna podchodzi do kasy w sklepie z bielizną i z nadzieją pyta, czy jest jakiś stanik poniżej 70cm – bez gąbki, w ładnym kolorze i poniżej 70 złotych (bo tyle chyba statystyczna Polka jest gotowa wydać na stanik…) – zawsze jest ta sama odpowiedż sprzedawczyni – “nie szyją, nie realizują zamówień, nic nam nie przysyłają…” Dla mnie do jest źródło nieustającej zadumy – czy w Polsce nikt nie chce zarobić na tak ogromnej rzeszy konsumentek, którą przygotować między innymi ten blog? To zupełnie niezrozumiałe. Popieram twój apel – polskie marki produkujcie dla nas staniki!!!!

    20 lipca 2009 at 12:34 Reply
  • akj77

    Co myślę o polskich biustonoszach?
    Z moim brytyjskim 75H, zmierzającym w stronę 70HH, myślę, że nie mam co próbować – chyba że Effuniaki.
    W szafie mam: ze trzy totalnie zeszmacone, kupione za ogromne pieniądze Avocado (najnowszy Paradiso wytrzymał kilka tygodni noszenia), cztery dobre brytyjczyki (2x CK, 1 Fauve, 1 Freya), jeden prawie dobry i podszyty brytyjczyk, i dwa Effuniaki. Brytyjczyki po pół roku odrobinkę się rozciągnęły w obwodzie (w tym czasie schudłam 9 kilo, więc może to i nie one się tak rozciągnęły), a wyglądają na prawie nowe. Effuniaki dają najlepsze podtrzymanie biustu, jak się będą nosić to się zobaczy, bo są nowe – natomiast słusznie piszesz, że jeszcze nie da się ich kupić jakoś normalnie. Opinie o tych wszystkich Milenach i Gorseniach nie zachęcają mnie do eksperymentów, a do Comeximu zniechęciłam się zupełnie, jak w pewnym sklepie pani pokazała mi cały worek ślicznych staników, które szły do zwrotu, bo ich rozmiary i jakość były zbyt nieprzewidywalne.
    Jeśli chodzi o polskich producentów, to mój biust pokłada nadzieję właściwie tylko w Effuniaku. Oby udało jej się ruszyć z masową produkcją i nie stracić przy tym na jakości (z którą podobno już teraz bywają problemy, ja miałam szczęście) oraz na fasonie.

    20 lipca 2009 at 13:41 Reply
  • klaviel

    Podpisuję się pod opiną Daslicht, zwłaszcza dotycząca Effuniaków, bo niedawno usiłowałam takowy zakupić.
    Przed uświadomieniem nosiłam tylko polskie (na nazwy firm nie zwracałam wtedy uwagi, więc nie wiem jakie) i triumphy, nigdy nie miałam wygodnego stanika , a przy tym materiały typu bistor bardzo szybko traciły i tak wątpliwe walory użytkowe.triumphy też nie były wiele lepsze, biały pozostawał takim gdzieś ok miesiąca.
    Teraz mam kilkanaście rożnych brytyjczyków, prawie każdej maści i kroju , wszystkie w rozmiarze 30F i od kilku miesiecy nie miałam konieczności zwracania stanika ani ze wzgledu na zły rozmiar, ani ze względu na zawiedzione oczekiwania. A z tych powodów odesłałam stanik Ewy Michalak.
    O cenach chyba już wszystko zostało powiedziane
    I z takich względów póki co nie próbuję dalej.

    20 lipca 2009 at 14:28 Reply
  • kasica_k

    Słusznie zauważacie, że co z tego, że szyją (albo mówią, że szyją :)) – skoro w sklepach nie ma. Kilkukrotnie już słyszałam narzekania polskich producentów, że sklepy nie chcą zamawiać nic poza 70-90 A-D (ciekawe czemu, skoro ostatnio tak często słyszą pytania klientek choćby o obwody 65). To chyba trochę prawda, a trochę nie. Ta sytuacja już niebawem odejdzie w przeszłość, ponieważ coraz więcej mamy w PL stacjonarnych sklepów nastawionych na szeroką rozmiarówkę i bra-fitting (wystarczy przejrzeć Biuściastą Mapę – tyle, że żeby zadowolić ich klientki, trzeba mieć jakość porównywalną do brytyjskiej bielizny. Oczywiście deklaracja w tylu “szyjemy od 60 i do I” jest rzeczą cenną, bo daje nadzieje, że firma ma wolę rozwoju w pożądanym kierunku, ale nasze biusty nie ubierają się w deklaracje, tylko w staniki 🙂

    Butters – dzięki za miłe słowa i fragment o naszej domniemanej słabości do listonoszy :)) Co prawda dla mnie osobiście sieć nie jest wcale gorszym miejscem zakupów od realu, ale realia 😉 wciąż powodują, że zakupy bieliźniano-ubraniowe są szybsze, pewniejsze i wygodniejsze, gdy sklep jest blisko (i najlepiej stacjonarny). Rzecz jasna, w mojej idealnej rzeczywistości istniałyby powszechnie sklepy, w których po sporządzeniu modelu sylwetki mogłabym przebierać po wirtualnych półkach, a następnie dostać do domu (przy użyciu solidnej firmy pocztowej bądź kurierskiej) idealnie pasującą rzecz. Po tej rozmarzonej dygresji muszę wrócić na ziemię 🙂 Marki brytyjskie wygrywają także tym, że dały się poznać wcześniej i przez to, że wiemy, czego się po nich spodziewać, dużo mniej obawiamy się zakupów zdalnych. Biustonosze Comexim przymierzałam stacjonarnie – gdybym rozważała zdalne zakupy bielizny tej marki, to powiem szczerze, że pewnie na rozważaniach by się skończyło. Polskie firmy mają jeszcze dużo do zrobienia, ale że bez zrobienia pierwszego kroku donikąd nie dojdziemy, trzeba cieszyć się z tego, że podejmują próby. Pomału zaczyna już być co przymierzać i o czym pisać – więc róbmy to.

    Chciałabym jeszcze podkreślić, że przedstawiona tu lista osiągnięć polskich marek byłaby znacznie krótsza, gdyby nie, po pierwsze, Wasze opinie i zbierane przez Was informacje z rynku, a po drugie, a właściwie przede wszystkim, Wasze działania na konsumenckim froncie – rozmowy z producentami, branie udziału w testach nowych konstrukcji, spotkania, zloty… Jestem przekonana, że bez tego wszystkiego stałybyśmy w miejscu.

    20 lipca 2009 at 16:06 Reply
  • Anka

    To ja jeszcze dodam jedno od siebie: koszmarna nicość jeśli chodzi o obwód 85 czy 90 – miseczki są góra do E [vide nawet zdjęcia zamieszczone tu w artykule]. O biustonoszach dla karmiących w takich rozmiarach to nawet nie śmiem marzyć, bo tylko człowiek się zdołuje…
    Dzięki za zaakcentowanie różnic między polskimi i angielskimi rozmiarami, ostatnio zakupiłam biustonosz 85I i jest ok, ale także na ciuchach 38FF, który jest i-d-e-a-l-n-y.

    20 lipca 2009 at 16:39 Reply
  • maritaita

    Dla mnie największy problem stanowi zakup stanika usztywnianego w całości, bez koronek, ozdóbek i tym podobnych pierdół, ale żeby też nie była to “zbroja”. Po uświadomieniu udało mi się kupić kilka ciemnych, półusztywnianych, ale nie miałam niczego pod białą bluzkę. Efekt? W desperacji zakupiłam “piaskową” Anitę za taką kasę, że mnie mało nie ścięło przy płaceniu, ale co miałam zrobić? W naszym cholernym Piernikowie zakup biustonosza w rozmiarze 75F lub 75G to prawdziwe wyzwanie. Najbardziej powala mnie logika sprzedawczyń: “A miękki nie może być?” Jakby mógł, to bym kupiła albo chociaż zmierzyła. A nie może być, bo mam przedziwną tendencję do pojawiania się “guzików” w najmniej odpowiednich momentach :))) Do tego wszystkie niemal bluzki opinają mi się na biuście i każda koronka odbija się na bluzce. Niekoniecznie chciałabym wszystkim obwieszczać, że mam “taki zarąbiście seksowny biustonosz z koronką”. Już nie raz i nie dwa miałam okazję usłyszeć niewybredne komentarze na temat mojej bielizny, której przecież nie widać, ale można się jej domyślać po wzorkach na bluzkach… (zaznaczam, że pracuję glównie z mężczyznami i mam wrażenie, że oni niekoniecznie skupiają się na pracy, kiedy jestem w pobliżu :]) W tej chwili mam na sobie produkt firmowany BELLE FEMME. Nawet niezłe, za przyzwoite pieniądze, trochę jedynie już za luźny, bo głupio kupowałam – w przymierzalni zapięłam się na środkowe haftki, a do tego migracja robi swoje. Ale ogólnie w porządku, wszystko się trzyma 🙂 Muszę zamówić jakiegoś brytyjczyka, padłam po obejrzeniu kolekcji Panache :)))

    20 lipca 2009 at 18:22 Reply
  • Gość

    Mam dwa polskie staniki – Ewę Bien Kaliope (to, co robi z biustem woła o pomstę do nieba, ale za to jest starannie wykończona, eleganckie koronki, metalowe regulatory) i Dalię Ambrozję (dla odmiany robi mi niesamowity dekolt, ale jakość… bez komentarza). Nie podobają mi się ceny – zdecydowanie mało konkurencyjne. Poza tym często mało czytelne strony internetowe – brak informacji o sklepie firmowym (jestem w stanie jechać na drugi koniec polski, żeby mieć możliwość przymiarki), tylko jedno zjęcie danego modelu… o zdjęciach to czasami w ogóle szkoda gadać, wspomniany już fotoszop i pozy, które każą się zastanawiać w pierwszej chwili, co ta pani reklamuje… Mimo wszystko jestem nastawiona pozytywnie do eksperymentów, szczególnie podoba mi się eferta Melissy i Mileny (akurat nie flamenca itd, mam raczej “babciny” gust). Aha – no i zgadzam się z kasicą, że czerwony to absolutnie podstawowy kolor :D.

    20 lipca 2009 at 19:27 Reply
  • nessie-jp

    Mam Gaię i Belle Femme(?). Gaia była śliczna do pierwszych trzech prań, potem rozciągnęła się, a koronki się porozdzierały. BF jest stanikiem bardzo wygodnym i trwałym, tylko że na kobietę Picassa — o biuście w kształcie marchewek! Noszę go po domu dla podtrzymania, ale na ulicę wstydziłabym się wyjść.

    Prawdą jest też, że NIKT (poza drogim Panache) nie oferuje lekko usztywnianych, gładkich staników z miseczkami np. F. Ekspedientki na pytania o to zazwyczaj rozbrajająco stwierdzają “No wie pani, a PO CO taki bust jeszcze powiększać”? No faktycznie — lepiej spłaszczyć, rozsmarować na plecach, obandażować i w ogóle ukryć. I taka wydaje się być myśl przewodnia polskiej branży bieliźniarskiej — klientka ma się wstydzić, że jest taka niewymiarowa, albo z pocałowaniem ręki wziąć byle co byle jak uszyte…

    Nie mam, szczerze powiedziawszy, żadnej ochoty na testowanie polskich marek. Zraziłam się trwale. Niech sobie dalej szyją swoje 80E na każdego.

    20 lipca 2009 at 23:00 Reply
  • moniach_1

    Na dzień dzisiejszy polskie marki pasują przede wszystkim małobiuściastym.
    Noszę polskie 60F, mam dwa staniki mileny: lemon sorbet i glamour (po wypruciu gumki przy brzegu koronki). Zaletą są ceny (poniżej 100 zł) i poziom zabudowania (z brytyjczyków tak nisko zabudowane są chyba tylko maskaradki, ale sześćdziesiątki z maskaradek są trudno dostępne, a to mnie zniechęca). Dużą zaletą są też tanie doły do kompletu (bardzo wygodne i ładnie wykonane), które w brytyjskich markach osiągają kompletnie absurdalne ceny. Ostatnio milena poprawiła też zdjęcia swoich produktów, chociażby to: milena-bielizna.pl/shop/?pro=view&item=408 – zupełnie normalne, nieerotyczne. Jeszcze tylko zdjęcie z tyłu i z profilu (ale tego przecież nie dają również brytyjczycy) i info o rozmiarze modelki i byłby ideał. Natomiast nie fair jest brak informacji o upancernieniu większych rozmiarów.
    Z innych polskich marek miałam kontakt z melissą (porażka jeśli chodzi o kształt biustu i potwornie brzydki stanik sam w sobie), samantą (ładny kształt biustu, ale obwód strasznie luźny, luźniejszy niż kostarowy, a wzornictwo modelu, który istniał w obwodzie 60 – obrzydliwe), kostarem (absurdalnie zabudowany, gumka wcinająca się w biust przy brzegu miski, najgorszy dziobak, jaki miałam na sobie). Comexim mnie kusi, bo wzornictwo mi się podoba, ale mogliby trochę obniżyć ceny. Niemniej na pewno spróbuję, bo na małobiuściastych się sprawdza.
    Effuniak to inna kwestia, podoba mi się wzornictwo, konstrukcja jest świetna, cena taka akurat (za milenę bym tyle nie dała).

    A z innej beczki – mimo, że nie miałam kontaktu z tymi stanikami, a w sumie sam stanik nie wygląda nawet brzydko – na pewno go nie spróbuję. O czym mowa? tinyurl.com/mum3tf modelka z twarzą ukrytą tak, jak piękności z ulotek wrzucanych za wycieraczkę, stanik wyraźnie za mały, dodatkowo te brązowe łuki nad biustem (za każdym razem jak to widzę, to wygląda to, jakby grafik obrabiał zdjęcie w paincie i robił łuki airbrushem :/), oraz – przybliżcie zdjęcie – widzicie te gwiazdeczki-błyski? Z innej strony – co to jest “biustonosz z fiszbiną”? jedną? A już największy absurd – cena. No przecież prawie tyle kosztują maskaradki!

    20 lipca 2009 at 23:14 Reply
  • Anna

    Ja mam same brytyjczyki. Jeszcze kilka lat temu nosilam staniki Ewa Bien w rozmiarze 70E. Byly one( te z nowej kolekcji sa rowniez) bardzo ladne. Co mi w nich przeszkadzalo, to straszne rozciaganie sie obwodu( w niektorych modelach rowniez ramiaczek, tak ze biust wygladal w staniku jak bez niego). Ceny wowczas byly niewygorowane. W tej chwili( pomimo tego ze moge kupic juz rozmiar 65H) nie kupie ich stanika ze wzgledu na cene. O wiele taniej wychodzi mnie kupno brytyjczyka na ebayu(juz za 60zl mozna miec dobrej jakosci nowy stanik).
    W ogole zauwazylam, ze polskie firmy( na szczescie nie wszystkie) produkujace bielizne dostaly ostatnio jakiegos szalu na wysokie ceny. 120 zl za stanik to jest dla mnie o wiele za duzo- chocby byl boski, to i tak go nie kupie. Na tle tych firm pozytywnie wyrozniaja sie Gorsenia i Milena.

    20 lipca 2009 at 23:54 Reply
  • mam_to_w_nosie

    Aktualnie nie mam żadnego polskiego stanika, chociaż desperacko usiłuję takowy zakupić, ale:
    – w Krakowie, mieście wojewódzkim dostanie stanika z obwodem 65 graniczy z cudem, udało mi sięznaleźć jeden bieliźniak z takimi obwodami Dalii, nie zakupiłam nic bo Dalia leży na mnie fatalnie i wpadam pomiędzy rozmiary. Jak przerzucam się na obwód 70 licząc na cud ściśliwości to cud nie następuje albo kończy się zakres miseczek.

    A ja, gwoli wyjaśnienia, mam 65FF brytyjskie – zatem nic nadzwyczajnego.

    – próbowałam trochę przez sieć i wszystko do odesłania: Milena nie robi z moim biustem nic albo go spłaszcza, Dalia nie robi nic albo rakietuje, Samanta wypada stosunkowo najlepiej, zwłaszcza modele z pionowym cięciem (mierzyłam stacjonarnie 70 i wypadałam z rozmiarówki dostępnej w sklepie – z pionowym cięciem nie było miseczek F), Melissę pozostawiam bez komentarza, nie życzę takiego designu i zabudowania najgorszemu wrogowi – a miałam nadzieję u nich znaleźć cielisty stanik i znów klapa 🙁 Spróbuję jeszcze Costara i Gorsenii, ale nie liczę na wiele. Effuniaka mierzyłam jednego – nietrafiony rozmiar, poza cielistym, który się aktualnie pojawił tzw mleczny był jedynym, który odpowiadał mi designem, reszta do mnie nie przemawia, no i nie jestem w potrzebie stanika w kropeczki, krateczkę lub inne krówki …
    Potrzebuję coś prostego, klasycznego w “normalnych” kolorach, a najbardziej w cielistym, buuuu 🙁

    Kasico, jak ja się po raz kolejny strasznie z Tobą zgadzam …

    “od dawna już krzyczę, że Polska potrzebuje prostej, ale za to dobrze skrojonej kolekcji w pełnym zakresie rozmiarów. Zwykłe, gładkie staniki, bez śrubujących ceny koronek i dodatków, na początek może być w kolorach podstawowych (do których zaliczam czerń, biel, cielisty i… czerwony :), za to przyzwoicie skonstruowane i w umiarkowanej cenie”

    Dorzuciłabym jeszcze ewentualnie bordowy 🙂

    Ja mam dwa marzenia tak naprawdę: dostać w końcu miękki, cielisty, gładki stanik (coś jak fantasie smoothing) pasujący na mnie (w polskich firmach to nieosiągalne – jedynie Melissa no comments, wśród brytyjczyków też krucho, ale lepiej) i drugi miękki, gładki, czarny z odpinanymi ramiączkam (może być wykończony jakimś eleganckim haftem, ale z umiarem). To mi wystarczy i będę najszczęśliwsza na świecie …

    21 lipca 2009 at 09:57 Reply
  • ocisza

    W szufladzie mam same brytyjczyki. Z polskich firm miałam do czynienia z Mileną – ceny umiarkowane, wzornictwo bardzo mi odpowiada, obwody ścisłe. Ale muszą jednak popracować nad konstrukcją – wszystkie miękkie staniki spłaszczają biust i koronka odstaje na górze. O ile odstawanie jestem w stanie zaakceptować, to spłaszczania już nie, bo jak się ma niewielki biuścik to ciężko się pogodzić z dodatkowym jego zmniejszeniem. No i panie z Mileny chyba znają te uwagi do swoich staników, ale widocznie uznały, że już i tak dużo zrobiły rozszerzając rozmiarówkę, bo nowe modele powtarzają dokładnie te same błędy. Wygląda na to, że nad konstrukcją nie mają zamiaru wcale pracować.

    21 lipca 2009 at 10:12 Reply
  • paskudek1

    nie od wczoraj twierdzę, że polscy producenci powinni zaczynac i końcyzć dzień od lektury forum oraz stanikomnii i balkonetki. Moze nawet powinni stworzyc specjalne stanowiska pracownicze w firmie do tego celu:) A tę notkę to sobie KAŻDY własciciel, dyrektor, menadżr czy kto tam jeszcze we władzach siedzi wydrukować największą czcionką i powiesić w widocznym miejscu:).
    WIecie co, ja ich na prawdę nie rozumiem. Mają do dyspozycji za darmo takie źródło informacji, recenzji, opinii i wiedzy a wydaje się, że nie robią NIC a niektórzy to wręcz chyba na przekór żeby tylko nie zrobić dobrze:(

    21 lipca 2009 at 13:01 Reply
  • paskudek1

    napisałam swój komentarz i ponownie poczyctałam inne. W jednym był link do sklepu Corina:) sama nie wiem czy śmiać się czy płakać. W wyszukiwarce owszem, jest 65J, kliknełam sobie . Wywaliło mi az JEDEN stanik, bez zdjęcia, w cenie 168,90 i dostępnych rozmiarach chyba 80D:)))))))) Za takie pieniądze to ja sobie mogę pojechać do Abrakadabry i kupić kolejny stanik. A oni się potem dziwią jeszcze ,ze “no jak to, przeciez SZYJEMY te “dziwne” rozmiary”…..

    21 lipca 2009 at 13:37 Reply
  • malagracja

    Ale to nie od producentów wszystko zależy… 🙂 Opiszę to w kilku krokach 😉

    1. Projektant tworzy kolekcje.
    2. Producent ją akceptuje.
    3. Jest tworzony katalog ze wszyskimi (!) produktami X marki.
    4. Katalogi są wysyłane do hurtowni (!!).
    5. Szef hurtowni decyduje (tak! to on!) CO i w jakich rozmiarach będzie “brane” od producenta.

    I dlatego tak jest jak jest (czyli kiepsko). Poki hurtownie się nie obudzą to niewiele się zmieni. Producenci i projektanci są świadomi tego, ze jest zapotrzebowanie na np. 60atki czy 65atki i duze miski. Jednak co z tego, ze nie beda mieli tego gdzie sprzedac?

    Saloniki firmowe nie są bardzo popularne w Polsce, ale np. Gaia już niedługo otwiera sklep internetowy właśnie z takimi “nietypowymi dla szefów hurtowni rzeczami”. [pozwolę sobie dorzucić, że oni nie tylko 60, 65 i duze literki uwazaja za rzeczy ktore sie NIE sprzedadzą – ale takze staniki miękkie, przezroczyste; dlatego kroluja u nas puszapy, polusztywniacze]

    21 lipca 2009 at 17:31 Reply
  • malagracja

    @Do paskudek: Czytają nas 🙂 A białostockie firmy to już na 100% (wiem co mówię) 🙂

    21 lipca 2009 at 17:32 Reply
  • lukrecjabo

    Z jednej strony zachwyciłam się notką i niezmiernie ucieszyłam, że tyle firm ruszyło do przodu i rzecz dzieje się po naszej myśli:)
    A z drugiej strony rozczarowałam, ale nie notką, tylko rozmiarówką. Na 115 w biuście z obwodem 85 (ang. kupuję 75HH) nadal nie ma nic. Samantę nawet badałam empirycznie w sklepie, gdzie pani koniecznie chciała mi udowodnić, że ma na mnie stanik, a że miałam zły dzień, postanowiłam jej udowodnić, że go nie ma, zapraszając ją do przymierzalni i prezentując, co stanik 80 I robił mi z biustem (zaznaczam, ze kobieta o stanikologii nie ma pojęcia).
    Z jednej strony wygrałam….nie miała:(
    Kupowałabym chętnie polskie staniki, które byłyby bardziej na moją kieszeń niż brytyjskie (ja jednak nie siedzę w języku angielskim i zakupy na ebayu są dla mnie problemem, a w B-mo nie ma takich wyprzedaży, jakbym sobie życzyła), ale polscy producenci nadal nic na mnie nie mają:(

    21 lipca 2009 at 17:32 Reply
  • lukrecjabo

    Acha, przepraszam, ale zapomniałam o Effuniaku. Wiem, że tam są staniki na mnie, tylko że ja czekam na sklep tej firmy, bo nie mam sumienia walczyć;)

    21 lipca 2009 at 17:35 Reply
  • pinupgirl_dg

    No właśnie nad tym ubolewam, że praktycznie nie ma czegoś takiego, jak salonik firmowy, gdzie można zobaczyć i przymierzyć wszystko. Sklep internetowy mnie osobiście nie ratuje, zwłaszcza, że na stronach brakuje zdjęć i informacji, chociażby z czego są wykonane regulatory itd. Dlatego wolałabym w weekend dać zarobić PKP i zrobić sobie wycieczkę (jak mogę po brytyjczyka, to i po polski stanik nie będzie mi trudno), niż się bawić w odsyłanie (strata czasu i pieniędzy), albo zamawianie w moim osiedlowym sklepiku (ostatnio przez miesiąc chodziłam po obiecaną Dalię, aż usłyszałam, że jej jednak nie zamówiono, bo się nie sprzeda 🙁 )

    21 lipca 2009 at 17:51 Reply
  • maith

    Genialny tekst. Bardzo mądry, bardzo sensowny. Dokładnie punktujący wszystko co ważne. Chapeau bas! 🙂
    Też czekam na więcej dobrych, polskich biustonoszy. Też uważam, że jak polskie firmy wezmą się za siebie, to prześcigną Brytyjczyków i jeszcze będą do nich eksportować.
    A na razie jedyne polskie biustonosze, jakie noszę, to Effuniaki

    22 lipca 2009 at 06:15 Reply
  • paskudek1

    malagracja
    2009/07/21 17:32:18
    @Do paskudek: Czytają nas 🙂 A białostockie firmy to już na 100% (wiem co mówię) 🙂
    malagracjo no to cześć im i chwała za dobre chęci:) jak zobaczę w swoim Kucienku stanik za 60 zeta w moim rozmiarze to nawet uwierzę, że nie tylko czytają ale: rozumieją co czytają, odrobili lekcje i jeszcze wpłynęli sensownie na hurtowników i sprzedwaców:))))

    22 lipca 2009 at 12:13 Reply
  • Lu

    Melissa została wspomniana tylko nieprzychylnie, a jest to jak narazie jedyna firma, która szyje w szerokiej rozmiarówce biustonosze dla amazonek. Szkoda jedynie, że są to dwa modele w standardowych kolorach biel/beż/czerń. Poza ta firmą, nie widziałam nawet w ofercie zagranicznej biustonosza dla amazonki w obwodzie 60.
    A sama z polskich mierzyłam Comexim i wizualnie moim zdaniem również na żywo są naprawdę ładne, ale konstrukcji w istocie jeszcze trochę brakuje. Jestem w trakcie wymiany na większy rozmiar, ale po przejrzeniu katalogu balkonetki mam wrażenie, że ich staniki po prostu tak mają, że zamiast zbierać, odcinają bułki podpachowe. Większy rozmiar skutkuje tylko odstawaniem miseczki na górze. Chociaż Ivonne leżała naprawdę przyzwoicie, szkoda, że podtrzymanie nie było wystarczające.

    23 lipca 2009 at 20:56 Reply
  • Eustachy

    Melissa ja ją lubię , mimo że nie jest doskonała – te mega szerokie ramiączka :((( to jednak kupuję i mogę coś na siebie dobrać. Lubię ich sztywne obwody, wzory bez szaleństwa 😉 Miseczki fakt- mogły by lepiej zbierać. Mo rozmiar to 80J-80K a angielskie 36GG. Ogólnie Melissa OK!

    10 sierpnia 2009 at 00:04 Reply
  • aleksandromaniak

    wyszło na to, że mam dwa polskie staniki
    szukałam desperacko innego rozmiaru niż moje 75 C, w którym obwód podjeżdżał mi do góry , a miseczki były za małe
    jakieś info o Lobby słyszałam, pomyślałam sobie : jest nadzieja, ale chciałam wybrać się do sklepu stacjonarnego
    na stronie znalazłam parę adresów, w tym Avocado
    było w centrum, więc się udałam i wyszłam z dwoma stanikami w rozmiarze 60 G
    staniki piękne, starannie wykonane, świetnie podtrzymują biust
    noszę je od roku i wciąż się świetnie trzymają
    być może trafiłam na jakiś model, ale naprawdę – jest bardzo dobrze
    (dodam, że mój brytyjski rozmiar to obecnie 60GG/65FF, ale to już gdy moje 91 cm w biuście przemieściło się w 93/94, więc może teraz miałabym w avocado inny rozmiar)
    obwód się rozciągnął, a owszem, ale stanik nosiłam baaardzo często,a po zapięciu na drugą haftkę nadal dobrze trzyma
    problem jest taki, że przesadzają z ceną (zapłaciłam za stanik 140 zł za biały stanik z haftem, za dużo!) i cały czas, od roku, jest dokładnie ta sama kolekcja
    nie znoszę koronek, więc 90 proc odpada
    Dalia – może i produkuje duże rozmiary, ale nie dla mnie
    65 jest za luźne, 60 na oczy nie widziałam (obwody brytyjskie są pod tym względem zupełnie inne – mam maskaradkę 65 i jest bardzo ścisła)
    dodam, że moja Mama nosząca brytyjskie 80FF (przynajmniej maskaradkowe) też w Dalii nic dla siebie nie znalazła, choć próbowała przeróżne rozmiary
    ceny – zniechęcające, kroje – również (też się pytam : gdzie gładkie staniki w innym kolorze niż białe? gdzie?)
    Ewa Michalak – słyszałam tyle o zawirowaniach rozmiarowych, że się zniechęciłam
    ja uzyskałam informację o 70 DD, natomiast moja koleżanka , która ma 2 cm więcej w obwodzie nosi Effuniaka w rozmiarze 70 F i jest dobry, także zbaraniałam
    2 cm = 2 rozmiary miseczek? postanowiłam jednak wybrać się na stronę Effuniaków i zamówić coś i najwyżej odesłać. po zobaczeniu staników w krowy i koty i tych porażających kolorów, uznałam, że to może fajne wzory dla gimnazjalistek, ale nie dla młodej kobiety
    ale kto wie – może jeszcze kiedyś, bo 100 zł to cena wielce kusząca
    reszta – no comments 🙂

    24 sierpnia 2009 at 18:13 Reply
  • kora

    Wczoraj chciałam zainwestować w pierwszy dobry biustonosz w moim życiu. Poszłam na zakupy do największego centrum handlowego w Szczecinie. Brzydkie modele, i miseczni najwyżej D,DD.

    31 sierpnia 2009 at 08:05 Reply
  • roza_am

    Koro, w Szczecinie masz 2 sklepy z szeroką ofertą marek i rozmiarów oraz fachową obsługą: ebras.pl/?m=12/5

    31 sierpnia 2009 at 12:54 Reply
  • fantazyjnosc

    Uważam, że w kwestii dobrych staników następują coraz większe zmiany na polskim rynku – zarówno pod względem wzornictwa, jak i rozmiarówki. Najlepszym przykładem jest tu firma Kinga, którą ostatnio chwalę wszystkim moim przyjaciółkom. Model Vanilla z linii Sophie Verney to najlepszy stanik, jaki mam. Miejm nadzieję, że era beżowych namiotów bezpowrotnie minęła.

    25 marca 2010 at 10:35 Reply
  • roza_am

    Fantazyjność, trochę kiepski przykład sobie wybrałaś do chwalenia. Fajnie, że Kinga ulepsza swoją ofertę, ale nadal pozostaje w tyle pod względem rozmiarówki – porównaj choćby z firmami wymienionymi w notce. Zaś jeśli chodzi o beżowe namioty, to wystarczy spojrzeć na kolorystykę Ewy Bien, Comeximu, Dalii czy Ewy Michalak.

    25 marca 2010 at 13:49 Reply
  • asiaque

    uwaga, marketing szemrany

    25 marca 2010 at 17:58 Reply
  • marija

    Jeśli chodzi o polska bieliznę, to w ten weekend w sklepie z bielizną “Urszula” na pasażu hadlowym w Realu w Lubinie ( dolny śląsk) i Legnicy ( też dolny śląsk), będzie spotkanie z Panią stylistką doboru bielizny właśnie z firmy Samanta 🙂 przy okazji jest -20% na bieliznę Samanty w czasie trwania spotkania.

    1 kwietnia 2011 at 20:19 Reply
  • stokrotka

    Mam 3 staniki polskie, jeden brytyjski Royce 28FF bezfiszbinowy w wersji do karmienia. Polskie to Comexim 2 sztuki 60H “Mar” i 60G “Chloe-mama” do karmienia oraz dziś kupiony OnlyHer “Latte” 60FF (TEORETYCZNIE brytyjska rozmiarówka), który dopiero testuję. Onlyher jest beżowym namiotem, ale specjalnie taki wybrałam (nie chciałam koronkowego, półprzeźroczystego – szukałam czegoś dyskretnego i neutralnego). Mam nadzieję, że sprawdzi się. Z Comeximu jestem zadowolona, obwód nie rozciągał się zbytnio dobrze sie nosił. Chloe niestety szybko zszarzał ale to też trochę moja wina bo źle prałam i dość mocno go ekspolatowałam 😉

    1 lipca 2012 at 00:34 Reply
  • Gość

    kupilam niedawno w sklepie z bielizna w mojej malej miejscowiosci biustonosz golden bra 65I marki hrisch, nie jest IDEALNY ale ciagle szukam tego idealnego, chociaz dobrze sie prezentuje owy model.

    11 lutego 2013 at 23:04 Reply
  • ewela

    Wszystko pięknie i fajnie, że szyte są staniki o rozmiarze 60-65 z miseczka od D->R… Ale zapominamy o ładnych stanikach o rozmiarze 60-65 od A-C. Moim największym marzeniem jest pójść do sklepu z bielizną, poprosić o swój rozmiar i go otrzymać, bo jest! i nie prowadzić z każda Panią dyskusji o tym, że będzie mi dobierać stanik , bo ja nie mam takiego rozmiaru itd. . Pozdrowienia dla wszystkich 65<D!

    7 lutego 2015 at 19:50 Reply
  • Leave a Reply